+2
Marijka 25 lutego 2018 12:02
CZEŚĆ PIERWSZA: KOLORY

Pomysł na Norwegię wykluł się jesienią i miał jeden oczywisty cel - Aurora borealis. A że temat jest prawie całkowicie niezależny od człowieka, to wyprawa była bardziej stresująca niż zwykle. Ogarnąć loty, pociągi, zsynchronizować transport, wybrać dom nad fiordem (w cenie kwatery w Zakopanym), wynająć auto w dobrej cenie nie stanowi żadnego problemu, ale trafić na zorzę..

Nieśmiałe sprawdzanie prognozy pogody oraz indeksu planetarnego Kp było jak sprawdzenie wykresów kursów giełdowych - niby są jakieś liczby, niby się zmieniają, ale i tak nic z tego wyczytać nie sposób.

Tymczasem wyprawa przerosła wszelkie wyobrażenia. Jeszcze na lotnisku jedna z osób rzuciła hasło, że "zima jest w Norwegii porą kolorów" o czym mieliśmy się przekonać już następnego poranka o wschodzie słońca. Tak też było. A że jeszcze nocą przejechaliśmy z lotniska pod Alpy Lyngeńskie 140 km mijając po drodze nocne krajobrazy i łapiąc kadry z „Przystanku Alaska” z nienerwowo spacerującym sobie przez miasteczko łosiem, to już po kilku godzinach wiedzieliśmy, że to będzie piękny i niezapomniany czas.

O poranku pierwszego dnia niebo grało od fioletów przez czerwienie, od szarości po błękit, aż wreszcie nad Alpami Lyngeńskimi pojawiło się słońce, które przez 6 godzin świeciło światłem nieustannej złotej godziny. Zabawne jest uświadamiać sobie, że "zaraz zajdzie słońce", bo już się robi pomarańczowo.. Słońce nie zachodziło. Miękkie światło cudownie rzucało cienie między fiordami. Pierwszy dzień zachwycił, a bezchmurna noc z zorzą miała dopiero nadejść..

CDN...

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

ImageCZEŚĆ DRUGA: AURORA


​Aurora borealis, Northern Lights, Green Lady, zorza polarna. Chyba każdy z nas marzył, aby choć raz zobaczyć ten niezwykły spektakl na żywo.

Ale czy ktoś zastanawiał się jak to z tą zorzą jest? Czy można znaleźć sprawdzony przepis, aby ze 100% pewnością ją zobaczyć? Wyprawa za koło podbiegunowe to przecież nie jest weekend w Tatrach!
Gwarancji nie ma nigdy, ale warto kierować się kilkoma prostymi zasadami:

– im bliżej bieguna tym lepiej – z tego powodu padło na Tromso
– im ciemniej tym lepiej – z tego tez powodu po przylocie do Tromso wsiedliśmy w auto i udaliśmy się daleko za miasto
– ciemniej czyli w okolicach nowiu, gdyż światło księżycowe w trakcie pełni może znacznie osłabić widoczność zorzy
– bezchmurne niebo – nawet najbardziej epicką zorzę zasłonić mogą chmury
– aktywność słońca – zorza to efekt wiatrów magnetycznych, a te z kolei wywoływane są przez rozbłyski na słońcu i tutaj pojawia się piękny termin „prognoza pogody kosmicznej” oraz współczynnik KP (im wyższy, tym zorza widoczna dalej od bieguna).

Image

Image

Image

Mieszkając w Krakowie, szczególnie w okresie zimy codziennie sprawdza się aplikację informującą o poziomie zanieczyszczenia powietrza pyłami PM i innymi toksynami. Mieszkając w Norwegii można sobie codziennie sprawdzać poprzez aplikację typu „aurora forecast” jaki mamy Indeks planetarny KP.

I żeby jeszcze dreszczyk emocji był większy, to w tygodniu, w którym zaplanowany był nasz wylot NASA wydało oficjalny komunikat, że oto Słońce wchodzi w okres minimalnej aktywności (który przypada średnio raz na 11 lat!). Czy można mieć większego pecha?
Stres i obawa przed zorzą, a właściwie jej brakiem, był naprawdę niemały.

Jeszcze na lotnisku zanim nas z samolotu wypuścili, sprawdziliśmy podgląd z kamer obserwatorium w Tromso i…. jeeeeest! Myślimy sobie: „Super, tak od razu i będzie z głowy”. Wyszliśmy na lotnisko a tam w górze nic. Wsiadamy w auto i wyjeżdżamy za Tromso (170 km w nocy wzdłuż fiordów) z nadzieją, że będzie mniej światła iii… nic. Zorientowaliśmy się, że to co pokazuje kamerka w Tromso to jakieś mega długie naświetlanie i nijak się ma do tego co widzimy nad naszymi głowami.

Pierwszej nocy, pomimo 20-godzinnej podróży długo wpatrywaliśmy się w niebo. Bezskutecznie.

Druga noc. Coś jakby chmura jaśniejsza, coś jakby dym, czy smuga. To musi być zorza! Ale takie coś? No nic. Statywy, aparaty, zimno jak cholera, ale dzielnie robimy zdjęcia. Na długim naświetlaniu coś wyszło. O 3:00 ma być kp 3. Nastawiamy budziki i… wreszcie jest! Smuga, żagiel i cud… AURORA. W obliczu zjawiska, które z całą pewnością określić można jako jedno z najpiękniejszych cudów natury, nie wiedzieliśmy czy patrzeć w niebo i podziwiać, czy fotografować testując kolejne ustawienia długiej ekspozycji w aparacie.
W kolejnych dniach zorza pojawiała się kilkukrotnie na niebie

i stała się niemal wieczornym rytuałem stanowiąc kilkudziesięciominutowy warsztat fotograficznym przed domem.

Czy Norwegia mogła nas jeszcze bardziej zachwycić swoim pięknem? Tak, mogła.

Kiedy już nie mieliśmy żadnych oczekiwań, kiedy nikt nie wyglądał nerwowo w niebo a aplikacja „aurora forecast” poszła w odstawkę i walizki były prawie spakowane, w ostatnią noc bezpośrednio nad naszymi głowami pojawiła się potężna zielona wstęga. Rozciągnęła się nad horyzontem, ponad górskimi szczytami. Wirowała nad nami i skręcała się w spiralę… tańczyła!

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

cccc 25 lutego 2018 12:04 Odpowiedz
Wow, fantastyczne zdjecia, pozdr. :)
marijka 25 lutego 2018 12:33 Odpowiedz
Dzięki ;)Mamy dwa aparaty i kilka obiektowów. W Norwegii fotografowaliśmy:-Nikon D3100 z obiektywami Nikkor 18-105/f3.5-5.6 oraz Sigma 10-20/3.5-Lumix gx7 (bezlusterkowiec) z obiektywami Lumix 20/f1.7 oraz Olympus 45/f1.8Byliśmy w lutym (6-13.02).
jekyll 25 lutego 2018 14:02 Odpowiedz
Piękne foty, czekam na cd :)
pinezkiz3city 5 kwietnia 2018 09:12 Odpowiedz
Zdjęcia - bajka!
cypel 5 kwietnia 2018 09:18 Odpowiedz
Bardzo ładne foty, świetnie utrzymana tonacja. Przedostatnie przepiękne, dramatem wieje.
marijka 5 kwietnia 2018 10:10 Odpowiedz
Dzięki wielkie :D Skoro się podoba to już chyba czas najwyższy na część drugą (zdjęcia zorzy czekają ;) )
peta 5 kwietnia 2018 14:10 Odpowiedz
Pięknie to wszystko wygląda, trafiliście idealnie.Zdjęcia po prostu wymiatają. Bezsenność na wyjeździe nagrodzona w 100%.
michzak 5 kwietnia 2018 14:18 Odpowiedz
Jak się zgłosicie do kalendarza F4F na przyszły rok (o ile będzie), to będzie duży kłopot z wyborem :?Świetne!
marijka 5 kwietnia 2018 15:37 Odpowiedz
peta napisał:Bezsenność na wyjeździe nagrodzona w 100%.Zdecydowanie tak! Przez pierwsze dni trudno nam było zasnąć z wrażenia. W nocy polowanie na zorzę, w dzień zza każdego zakrętu atakowały nas epickie krajobrazy ;)michzak napisał:Jak się zgłosicie do kalendarza F4F na przyszły rok (o ile będzie), to będzie duży kłopot z wyborem :?Świetne!Dzięki! Kalendarz F4F? Że też ja nigdy o nim nie słyszałam... :shock:
maczala1 6 kwietnia 2018 10:45 Odpowiedz
Właśnie szczęka opadła mi do podłogi :)Gratuluję wyjazdu i fotek.
michzak 6 kwietnia 2018 10:50 Odpowiedz
Ano były kalendarze na ten rok: kalendarze-f4f-zamowienia,19,121923 ;)
nenyan 17 maja 2018 11:14 Odpowiedz
Naprawdę piękne kadry! "Zobaczyć zorzę polarną" przesunęło się o kilka oczek do góry na mojej podróżniczej "bucket liście" po takim wątku :D
mary-glu 17 maja 2018 14:47 Odpowiedz
super zdjęcią! :D
handsome 17 maja 2018 15:48 Odpowiedz
foto robi wrażenia :P :P :P gratuluję