+3
marcin.krakow 23 marca 2018 18:23
Jedni podróżują by odpocząć, inni oglądają przyrodę a kolejni lubią ruiny zwane szumnie zabytkami. Ja łączę w sobie te trzy typy podróżnika. Ale czasem obudzi się we mnie i czwarty, taki który lubi rzucić okiem nie tyle na mecz, a na to co się dzieje poza linią końcową boiska. Przykładowo na derbach Belgradu byłem jakieś 10 razy i myślałem, że nic mnie nie jest w stanie zaskoczyć. Do czasu, aż trafiłem w necie na pewien filmik.

https://www.youtube.com/watch?v=jr39XjX37II

I tak dwa lata temu zrodził się pomysł wybrania się na derby Casablanki.

Na przeszkodzie stanął jednak bojkot ogłoszony przez marokańskie ekipy ultras, w którym to sprzeciwiali się zbanowania przez policję i władzę wszystkiego co dotyczy ruchu kibicowskiego na stadionie, od choreografii i flag aż po bębny czy nawet koszulki ze słowem "ultras". Drugim problemem były koszta takiej wyprawy. Kiedy jednak bojkot został zawieszony i kibice wrócili na stadion a Ryanair zaczął latać do Maroko pewne było, że odwiedziny stadionu Mohameda V to kwestia czasu. Lutowy termin derbów został wyznaczony i nie pozostało mi nic innego jak wykupić bilety i zacząć planować długi weekend na afrykańskiej ziemi. W międzyczasie termin derbów został przesunięty bez mała siedem razy. Co chwilę kolejki meczowe były przesuwane, odwoływane a termin derbów przesuwany był a to do przodu a to do tyłu, raz nawet na chwilę wrócił na swoje miejsce, lecz finalnie odbyły się one dwa tygodnie wcześniej. Kiedy już pogodziłem się z tym, że wycieczka będzie miała charakter krajoznawczy, nagle okazało się, ze w „moim” terminie odbędzie się Afrykański Superpuchar czyli pojedynek pomiędzy zwycięzcą afrykańskiej Ligi Mistrzów oraz Afrykańskiego Pucharu Konfederacji.

C.D.N.Zdobywcą jednego z tych trofeów jest Wydad Casablanca nastomiast drugim finalistą zostało kongijskie TP Mazembe. Klub ten ma siedzibę w mieście Lubumbashi, które od Casablanki dzieli ponad 9000km.

Rozpocząłem poszukiwania informacji na temat opcji zakupu biletów. Profil FB Wydadu przestał być aktualizowany w maju 2017, oficjalna strona internetowa chyba jeszcze wcześniej. Teraz widzę, że ruszyło na nowo, więc chętni mogą znaleźć tam aktualne info (wac.ma) Kontakt mailowy również pozostawał bez odpowiedzi. Nawiązałem kontakt z jednym zwykłym kibicem Wydadu, który chyba myślał że trafił jelenia, opowiadając jak to nie można kupić biletów, ale załatwi na czarnym rynku jedynie dwa razy drożej. Kazałem mu się gonić na drzewo i wkońcu trafiłem na stronę FRMF, czyli odpowiednika naszego PZPNu. Bilety na spotkanie pojawiły się w internetowej sprzedaży na cztery dni przed meczem i rozeszły się tego samego dnia. Cena? Niecałe 12 zł. Strona była mega przeciążona, potrzeba było 2h odświeżania by wkońcu kupić bilet, a właściwie voucher podlegający później wymianie na wejściówkę. Co ciekawe nie ma wogóle możliwości wybioru miejsc. Są tylko kategorie: pierwsza - trybuna kryta, druga - cała reszta stadionu. Kiedy ja kupowałem bilet tylko ta druga była jeszcze dostępna.

Wymyśliłem, że godzina drogi na lotnisko w cieple nie jest warta czterech dni bujania się z kurtką, która w Maroko by służyła jedynie za zbędny balast. Tak więc ubrany w bluzę, czapkę i rękawiczki wyruszyłem jeszcze przed świtem w stronę lotniska w podkrakowskich Balicach. Zmęczony umysł nie wziął pod uwagę jedynie faktu, iż siedząc na miejscu 1A będę miał przed sobą drzwi otwarte przez cały czas boardingu. Wypizgało mnie tam niemołosiernie. Cały lot jak zawsze przespałem i nadszedł czas na formalności związane z wjazdem do Maroko. Tu miałem łatwiej, ponieważ koleżanka z pracy skorzystała z mojego znaleziska i również odwiedziła Marrakesz za 246 zł RT tydzień wcześniej. Dzieki temu, kiedy wszyscy zastanawili się o co chodzi z wypełnianiem karteczek i szukaniem długopisu ja już byłem po kontroli. Miałem także dirhamy, których ani wywozić ani wwoźić do kraju nie wolno, ale to mawrty przepis i nikt tego nie sprawdza. Zaraz za kontrolami rozdawane są karty sim sieci INWI , hostessy robią zdjęcie otrzymanej karty oraz paszportu a także pomagają w konfiguracji ustawień w telefonie. Na koncie mamy 40 MAD, których nie możemy wymienić na pakiet danych, ale pozwalają one na kilkukrotne użycie np. google maps. Doładować konto można w każdym kiosku, 1 GB kosztuje 10MAD. Lokalni sprzedawcy pewnie nie rozmawiają po angielsku ale hasło "one giga internet" pokazanie numeru telefonu i monety zamyka temat.

Z lotniska na dworzec kolejowy chciałem udać się pieszo, ponieważ to tylko 5 km a do odjazdu pociągu miałem jeszcze dwie godziny. Natrętnych taksówkarzy zbyłem milczeniem i poszedłem przed siebie. Jeden z nich dogonił mnie autem po kilkuset metrach i jadąc pod prąd (szedłem chodnikiem po lewej stronie drogi) namawiał dalej na skorzystanie z jego usług. Z 15 euro stargowałem na 5 i ruszyliśmy. Cena dla jednej osoby nie jest może rewelacyjna ale jak już się jedzie w 3-4 osoby to są to grosze. Na dworcu jest 6 czynnych kas, a kolejek nie ma wcale więc zakup przebiega bez problemu. Pokazuję wydrukowany rozkład pociągów (dostępny na oncf.ma) i mówię tylko "Casablanca, first class". Bilety w pierwszej klasie mają numerowane miejsca i są bardzo wygodne. Każdy wagon ma swojego konduktora-opiekuna a także jest serwis więc można kupić przekąski i napoje. Większość pasażerów pierwszej klasy to obcokrajowcy a ja prawie całą drogę przesypiam. Ostatecznie do odjazdu miałem jeszcze sporo czasu i poszedłem się przejść, więc na jedno wyszło bo i tak się nachodziłem a tylko byłem lżejszy o parę euro.

Po wyjściu z pociągu niemal nie można się opędzić od natarczywych taksówkarzy. Doszło nawet do szarpaniny między dwójką z nich o lepsze miejsce przy drzwiach. Ja jednak wybieram drogę z buta, gdyż do hotelu miałem około 1 km. Hotel Astoria. 23 euro za noc ze śniadaniem. Jeśli ten hotel ma 3* to wolę nie wiedzić co oferują te o niższym standardzie. Na plus jedynie mega wygodnie łóżko, a fotki na stronie były zrobione zaraz po remoncie czyli daaawno temu.

Szybki prysznic i pozostało jedynie udać się po wymianę internetowego vouchera na wejściówkę na mecz. Na stronie wyszczególnione było sześć punktów wymiany, ja wybieram ten przy stadionie Muhameda V. Jeśli chodzi o komunikację miejską, to można opierać się na informacji z google maps co do numeru linii i trasy przejazdu, ale już na pewno nie wierzcie podanym godzinom. Wysiąć można w dowolnym momencie, jeśli bardziej pasuje Wam wysiąć 'tu i teraz' niż jechać na najbliższy przystanek to wystaczy po prostu przywalić parę razy ręką w drzwi a kierowca je otworzy. Co szczuplejsi mogą także wysiąć szparą między niedomkniętymi drzwiami, bez ich otwierania. Bilet na jeden przejazd kosztuje 5 MAD i kupuje się go u kierowcy.

Po dotarciu na stadion okazało się, że nikt nic nie wie - krąże i szukam nieistniejącego punktu wymiany, aż w końcu trafiłem na zebranie oficjeli z FRMF, indentyfikatory na szyjach, laptopy na stole, kawka. Zmodyfikowałem im lekko harmonogram obrad kładąc mój wydruk na stół i oczekując informacji gdzie odebrać bilet. Wkońcu wzywają jakąś ważną panią, która kazała menagerowi działu biletów pracującemu w klubie Wydad zawieźć mnie do punktu odbioru biletów. Byłem tym miło zaskoczony, bo równie dobrze mogli mnie olać lub tylko podać adres punktu wymiany. Ten mieścił się w siedzibie klubu oddalonej od stadionu o 4 kilometry, a co ciekawe dosłownie po drugiej stronie ulicy jest stadion i siedziba ich derbowego rywala Raja. W trakcie przejazdu ów menager pyta mnie o cel wizyty na meczu, czy jestem kibicem Wydadu? Odpowiadam, że jeśli chodzi o futbol to interesuje mnie to co dzieje się poza linią końcową boiska i przyjechałem zobaczyć kibiców, pokazując przy tym mój ulubiony -a wklejony w pierwszym poscie- ich filmik na YT. Na co on wyciąga telefon i z hasłem „eee tam, patrz lepiej na to” pokazuje mi filmik kibiców…. Raja! Niezbyt wiedziałem wtedy o co mu chodzi. Bo czy wyobrażacie sobie sytuację, że przykładowo jakiś turysta kupuje bilet na Cracovie, a tam pracownik klubu pokazuje mu filmiki kibiców Wisły?? :shock:

Koleś trochę kluczy i docieramy wkońcu na miejsce. Obok kasy biletowej jest także klubowy sklepik z dość ubogim asortymentem.
Znajduje się on tutaj:
http://tiny.pl/gk4k7

Odwiedzam oba te miejsca i wracam do hotelu wyposażony w poniższy zestaw:

Mimo zmęcznia nie mogę usnać z podniecenia, jutro mecz!

C.D.N. i będzie więcej fot.Następnego dnia wstaję rano, gdyż chcę się rozejrzeć po mieście. Postanawiam przejść przez medinę i na nogach udać się pod meczet Hassana II, który oddalony jest od mojego hotelu o jakieś 3,5 km. Po drodze w samym centrum napotykam pierwsze klubowe graffiti.
Image

Nie jest może to to, co możemy spotkać na naszych polskich ścianach (nie mówie tu o bazgrołach ale fakt faktem mamy w Polsce utalenowanych kibiców), ale ma swój klimat. W drodzę w stronę meczetu i wybrzeża napotykam także wyrazy sympatii do innych klubów piłakrskich

Image

Meczet jest położony nad samym brzegiem oceanu, nieopodal z falochronów dzieci skaczą do wody pełnej śmieci, są sprzedawcy lodów i napojów. Stąd na stadion jest 4km, pogoda sprzyja, mam jeszcze zapas czasu więc postanawiam się przejść pieszo. Z ciekawości pytam jednak o koszt petit taxi - 3 euro.
Od samego rana na ulicach mijam kibiców ubranych na czerwono, widać że miasto żyje nadchodzącym meczem. Po drodze mijam największy graf jaki udało mi się tego dnia spotkać

Image

Kiedy robię zdjęcie podchodzi do mnie dwóch chłopaczków w bluzach Wydadu, stają przede mną i się gapią. Zagaduję po angielsku, nic. Pokazuję bilet na mecz, chłopaczki zbijają ze mną pionę i odchodzą. Im bliżej stadionu, tym więcej osób w klubowych barwach mimo, że do meczu jest jeszcze kilka godzin. Postanawiam więc zjeść szawarmę w schludnie wyglądającym miejscu, gdzieś przy bulwarze Roosvelta. Nie miałem wtedy w planach pisania relacji, nie zanotowałem adresu ale lokal umieszczony na rogu poznacie po charakterystycznych pomarańczowych krzesłach widocznych we fragmencie na zdjęciu. Zestaw taki kosztuje niecałe 8 PLN i jest naprawdę pyszny.

Image

Czas udać się na stadion, widzę z daleka sporą kilkudziesięcio osobową grupę i chcę iść za nimi ale są na tyle daleko, że nie udaje mi się ich dogonić. Nie ma tego złego i za parę chwil nadchodzi kolejna, na oko 100 osobowa. Podążam więc za nią, widać liderów pilnujących by iść chodnikiem a nie ulicą, jest bęben są śpiewy. Wyglądali jakby przyszli / przyjechali z jednego osiedla lub miasteczka bo sporo osób ma jednakowe koszulki. W powietrzu czuć już klimat nadchodzącego spotkania.

https://youtu.be/XsZ2grwFxR8

CDN-- 24 Mar 2018 13:52 --

W dniu meczu bramy stadionu o pojemności 67000 zostały otwarte już na 4 godziny przed meczem. Aby się na niego dostać należy przejść kilka kolejnych kontroli, z których pierwsza ma miejsce już dobre sto metrów od stadionu a cały teren wokół jest odgrodzony barierkami pilnowanymi przez policję. Wygląda to tak, że wzdłuż chodnika przy krawężniku ustawione są barierki, na ulicy stoi policja a Ty masz przejść pomiędzy policją a barierkami czyli po krawężniku. Ten kto z niego spadnie, jest kulturalnie acz stanowczo wpychany spowrotem na swoje miejsce przez policjantów. Osoby mające problem z równowagą mają na przykład po złości wyciągane z telefonu i łamane karty sim. Stwierdziłem, że nie będę brał udziału w tym cyrku i stałem jedną nogą na krawężniku, drugą na ulicy a potem znudziło mi się czekanie i przepchałem się na początek, jednak nie spotkało mnie z tego powodu nic niemiłego i przeszedłem pierwszą kontrolę. Potem okazało się, że to wejście pod młyn stąd pewnie takie a nie inne traktowanie. Nie wiem jak wyglądało wejście od innych stron ale stadion można z zewnątrz obejść dookoła.

Kolejny pierścień z barierek i kolejna kontrola w połowie drogi. Tu po prostu ominąłem barierki i bezczelnie poszedłem przed siebie bez żadnej reakcji policji. Potem już tylko kontrola i wejście na teren stadionu oraz dwie kolejne tuż przed i za samymi kołowrotkami. Na samym stadionie furtki między sektorami są otwarte i można się po nim swobodnie poruszać, wyłączając z tego trybunę główną. Chyba, że nagle policja sobie stwierdzi, że dość przechodzenia. Doszło do drobnych przepychanek, część skakała górą przez płot, aż wkońcu policja się wycofała i migracja między sektorami trwała w najlepsze.

Image

Młyn tego dnia bardzo szybko się zapełniał, na dwie godziny przed meczem ponad połowa z 8000 osób będących tego dnia na łuku zajęła już swoje miejsca. Tego dnia zabrakło jakiejkolwiek choreografii, nie było także oflagowania na całym łuku a to z na wstępie wspomnianych powodów. Rząd z policją poszły jakiś czas temu na niewielkie ustępstwa i jedyną dozwoloną rzeczą są bębny. Tych w młynie było 5 sztuk różnej wielkości, co pomagało nie tylko wybijać rytm ale także na nich grać. W ubiegłym roku w czerwcu na jednym z meczy Wydadu miała miejsce sytuacja kiedy kibice wywiesili banner o zabronionej treści „ULTRAS” a następnie próbującą go zerwać policję przepędzili z sektora. Tym razem zawisło przemycone na stadion płótno „WINS” jako wizytówka ekipy „WINNERS 2005”.

Image

Bardzo popularne są małe flagi noszone na plecach, a także unoszone w górę zamiast szalików:

Image

Wrażenie zrobiło pięć dych chłopa pilnujące flagi stojąc nad nią przez cały mecz w kominiarkach, będąc gotowymi bronić swojego banneru. Tym razem policja nie interweniowała i flaga wisiała spokojnie cały mecz. Doping bardzo melodyjny, równy. Nie żadne okrzyki, tylko to czego brakuje na polskich stadionach, czyli po prostu śpiew przez duże Ś. Co ciekawe część przyśpiewek mają po arabksu, część po francusku, włosku lub hiszpańsku. Często do dopingu włączał się cały stadion a mi po plecach przechodziły ciarki. Kilkukrotnie pojawiła się także zakazana pirotechnika w postaci pojedynczych rac oraz stroboskopów.

Image


W końcu nadeszła długo wyczekiwana chwila, po tym mecz mógł się już skończyć a ja mogłem wracać do domu ;)

https://youtu.be/bo_cYOarcM0

W drugiej połowie podbija do mnie dwóch kolesi z pytaniem o cel robienia przeze mnie zdjęć. Mieli podejrzenia, że jestem jakimś dziennikarzem. Kiedy wyjaśniłem cel mojej wizyty, przedstawili się jako członkowie grupy ultras będący pod wrażeniem, że przyleciałem ich zobaczyć ‘aż’ z Polski. Prawie całą drugą połowę przegadaliśmy za pomocą translatora a na koniec zadeklarowali, że jeśli Wydad wygra mecz, zapraszają mnie na wspólne z ich grupą świętowanie na mieście. Zwycięska bramka padła w 83 minucie i celebracja tytułu stała się faktem.

Image

Image

Image

Pochód ze stadionu wyruszył w ponad 3 kilometrową drogę do centrum miasta a dokładnie do Place des Nations Unies. Wśród grupy znalazł się chłopak mówiący dobrze po angielsku i całą drogę przegadaliśmy choćby o różniacach w podejściu do różnych tematów. Mnie zastanawiało dlaczego gnieciemy się na chodnikach wzdłuż 4 pasmowej ulicy, on pytał czemu chodzimy środkiem jezdni.

Dotarliśmy na miejsce, gdzie z murów rozwieszono szarfy w barwach oraz transparent informujący kto jest mistrzem wśród mistrzów i rządzi w Afryce (hehe, trochę to zabawnie brzmi :D ) a także pojawiła się pirotechnika a śpiew niósł się po mieście. Z tego co się dowiedziałem w kolejnych dniach miały odbyć się także lokalne, dzielnicowe pokazy z okazji zdobycia trofeum na zasadzie współzawodnictwa między dzielnicami.

Image

Image

Image


https://youtu.be/ds1IddnUG58

Tu ktoś się może zdziwić, że ludzie nie zdzierają gardła a mury nie trzęsą się. Powtórzę jeszcze raz to co pisałem wcześniej: oni ŚPIEWAJĄ a nie drą japy!

Kiedy ludzie zaczęli się rozchodzić ja udałem się na kolejną szawarmę, kiedy to zauważyłem, że w stronę placu idzie koleś w dresie... Raji. Ciekawy rozwoju sytuacji poszedłem za nim, lecz ku mojemu zaskoczeniu nic się nie wydarzyło. Koleś przeszedł sobie pomiędzy rozchodzącymi się w swoje strony kibicami Wydadu i włos mu z głowy nie spadł. Osobliwie wygladały osoby modlące się na chodniku, a z braku dywanów modły odprawiali na rozłożonej fladze.
Wróciłem do szawarmy, pooglądałem sobie jaki panuje haos w komunikacji miejskiej (wzorem Japonii policja upychała kibiców do autobusów, aby mogły zamknąć się drzwi) i wróciłem do hotelu, bo następnego dnia chciałem wstac na pierwszy pociąg do Marrakeszu. Cały czas zastanawiałem się czy warto iść na mecz lokalnego Kakwab Marrakesz? Przed wyjazdem znalazłem jakieś fotki i filmiki kibiców, nic szczególnego a stadion 10km za miastem...

PS. Dodam, że kibiców dopingujących Mazembe pojawiło się około 30 i wywiesili flagę swojego kraju. Nie mam pojęcia jednak czy przyjechali specjalnie na mecz, czy to pracownicy ambasady itd.

CDNWstałem zaraz po 5 ponieważ pierwszy pociąg odjeżdzał 6:33 (następny jest 6:55 więc gdyby miało braknąć biletów lub wystąpiła inna przyczyna losowa to nie trzeba czekać dwie godziny na kolejny). Cały czas się zastanawiam co do dzisiajszego meczu. Nie do końca byłem przekonany czy warto jechać ponad 10 kilometrów za miasto na stadion, a garstka kibiców na peronie utwierdzała mnie w przekonaniu, że ciekawszy może być nawet lokalny targ rybny. Los jednak chciał, że trafiłem do przedziału ultrasów Raji, a ci szybko przekonali mnie bym jednak wybrał się z nimi na mecz. Całe trzy i pół godziny przegadaliśmy na translatorze i staneło na tym, że idę się zameldować w riadzie a następnie spotykamy się na placu Jaama el Fna i jedziemy razem na mecz.

Po wyjściu z pociągu udałem się 3 kilometrowym spacerem Na głowny plac miasta a stamtąd wąskimi uliczkami do mojego riadu "Dar Moughita" w cenie 50zł za nocleg ze śniadaniem (omlet, pieczywo, jogurt, kawa/herbata). W oczekiwaniu na pokój dostałem herbatę miętową i wafelki a także mapę Marrakeszu.

Image

Moja komnata zajdowała się na parterze a drewniane wrota otwierały się wprost na dziedziniec po środku domu.

Po prysznicu i przebraniu się nadszedł czas spotkać się z poznanymi w pociągu chłopakami. Znaleźliśmy się dość szybko i ruszyliśmy szukając taksówki klucząc po drodzę wąskimi uliczkami. Mają swój urok i warto się nimi pokręcić nawet bez konkretnego celu.

Image

Image

Znaleźliśmy w końcu większe auto, które obiecało nas zawieźć za 80 MAD. Po przylocie pytałem taksówkarza, z którym jechałem na dworzec, i wycenił kurs na stadion na 10 euro czyli jakieś 120 MAD i pewnie taka cena obowiązywałaby dla obcokrajowców.

Po drodze mijamy pasące się na poboczu wielbłądy a także mnóstwo kibiców, którzy docierali pod stadion na wszyskie możliwe sposoby

Image
"na motorku jest tłok, kibice na Raje jadą"

Wysiadam z taryfy i zastaję widok, dzieki któremu po praz pierwszy tego dnia pomyślałem, że jednak na meczu może być ciekawie.

Image

Tłum na zielono ubranych ludzi szturmujących jedną budkę wielkości toi-toia gdzie sprzedawano bilety. Miejscowi zwietrzyli interes i wykupione wcześniej bilety sprzedawali w cenie niemal dwukrotnie wyższej, czyli po 50 MAD przy nominalnej cenie 30. Przejście kilku kontroli obyło się bez przeszkód, hasło „turysta” czyli cuda i kłaniają Ci się nawet policjanci 8-) Część skakała przez płot z zasiekami z drutu kolczastego by później we dwóch albo nawet trzech wejść na jednym bilecie przez kołowrotek.

Image

Fajnie wyglada stadion a w tle ośnieżone góry.
Ultrasi zapraszali mnie do siebie na sektor za bramkę, jednak postanowiłem zająć miejsce na trybunie głównej by przyjrzeć się im oraz posłuchać dopingu z pewnej odległości (czy był to dobry wybór każdy za chwilę oceni sobie sam) Kibice Raji zajęli cały piętrowy sektor za bramką oraz sporą część obu trybun wzdłuż boiska. Jeśli powiem, że przyjechało ich 5000 to nie będzie to liczba przesadzona. Wywiesili kilka przemyconych flag z nazwami ekip oraz hasłami ULTRAS, oraz podobnie jak dnia poprzedniego, pojawiło się kilka zakazanych rac. Doping- tu znów klasa, do tego potęgowana przez przykrywający nisko trybuny dach. Od czasu do czasu włączały się także dwie trybuny proste i tak śpiewano na zmianę na trzy głosy. Pojawiły się także pojedyncze sztuki rac.

Image

Image

https://youtu.be/iCu-PUVgcmk

https://youtu.be/HEQEmsWmE8Q



W przerwie policja postanawia zerwać zakazane banery, kątem oka widzę, że zaczyna coś się dziać i udało mi się złapać początek awantury czyli moment jak poleciała w stojących na trybunie policjantów raca a chwilę później zostali zaatakowani i wypędzeni z trybuny.

Image

Policja przypuściła trzy szturmy na trybunę ale za każdym razem zostali wypierani powrotem. Nie pomogło im nawet odrzucanie wyrwanych krzesełek. Po niemal 20 minutach ganianek i wezwaniu znacznych posiłków za czwartym podejściem udało się im wejść na trybunę i usunąć z niej wszystkich kibiców, część z nich ratowała się skacząc na piętro niżej. Znaczna część osób zza bramki przeniosła się na obie proste, część osób została na dolnej części za bramką a doping ustał i nie był prowadzony nawet zrywami.

Image

Image

Image

Bilans starcia to 14 rannych policjantów, 65 aresztowanych kibiców, 1748 wyrwane krzesełka, zniszczony monitoring, wyrwane bramy i kołowrotki oraz uszkodzone kible. Straty szacowane są na 72 000 euro. Ku mojemu zdziwieniu stadion można było opuścić bez przeszkód, łapanki odbywają się tylko na parkingu, gdzie policja próbuje wyłowić z tłumu osoby z widocznymi śladami od pałek. Tu następuje kilka mniejszych i większych przepychanek z policją oraz mini mecz jednym ze zdobytych kasków. Policja w rewanżu niszczy dwa bębny. To co u nas wydaje się niemożliwe w kwestii transportu tam jest codziennością, mianowicie nikogo nie dziwią 3 osoby wracające w otwartym bagażniku lub osoba leżąca na plecach na baku motocykla z głową na kierownicy oraz nogami oplecionymi wokół kierowcy i pasażera. Policja na to przymyka oko i nie stważa problemów. Później trafiłem na informację, że 3 osoby wracające do Casablanki zginęły w wypadku samochodowym, ale nie wiem czy to 'zwykły' wypadek czy wypadli z bagażnika.
Wiele trudności sprawiło mi powrotne dotarcie do miasta, gdyż z powodu ilości kibiców wytworzyły się ogromne korki, taksówki były przeładowane, a komunikacja (pod)miejska przestała kursować. Pogodziłem się z 11 kilometrowym marszem do miasta i stwierdziłem, że im szybciej wyruszę tym szybciej zajdę tym bardziej, że słońce chyliło się ku zachodowi. Po drodze zatrzymuje mnie policjant i pyta co tu robię. Tłumaczę, że byłem na meczu i właśnie sobie z niego wracam bo komunikacja nie istnieje. "Welcome to Morocco" - słyszę w odpowiedzi i idę dalej. Po chwili jednak ładuję się do pierwszego z brzegu auta, które nie wyglądało na wrak a kierowca wyglądał jakoby miał wszystkie zęby i ogłaszam, że jadę do Marrakeszu. Kierowca wyrzuca mnie na pierwszym większym skrzyżowaniu już w miescie, bo odbijał w swoją stronę a jak łapię taxi i jadę 5km za 30MAD do samego centrum.

Prawie zapomniałbym wspomnieć słowem o kibicach gospodarzy, którzy za drugą bramką zebrali się w około 600-800 osób a zaistnieć dopingiem mogli tylko w drugiej połowie. Szału jednak nie zrobili i uważam, że taki Zemun robi lepszą robotę w 100 osób. W czasie meczu nagle się rozbiegli i zaczęli rzucać wyrwanymi krzesełkami, chyba dla odciągnięcia uwagi. Następnie zeszli się na dół trybuny stojąc w takim ścisku, by nikt, a już na pewno nie policja, nie mógł się przez nich przedostać i wywiesili flagę swojej ekipy „Crazy Boys”. Po meczu znów powstało zamieszanie i flaga zniknęła w tłumie.

Image


Teraz, będąc w centrum miasta mam czas na moją ulubioną szawarmę, drobne zakupy pamiątek i przypraw i czas iść spać, bo jutro pobódka na samolot. Właścicielka riadu ma dogadanego taksówkarza, którzy wozi jej gości na lotnisko za 10 euro i z tej opcji korzystam. Na lotnisku warto być wcześniej niż zwykle przed odlotem z dwóch powodów. Po pierwsze kontrola z prześwietlaniem bagażu już przy drzwiach na lotnisko. Po drugie należy się udać na stanowisko odprawy aby na karcie pokładowej dostać pieczątkę. Przy kolejnej kontroli potrzebna będzie ta sama karteczka, którą wypełnia się przy wjeździe, więc warto wtedy sobie zabrać kolejną na powrót.

Samolot łapie 2h i 47 minut opóźnienia i tylko 13 minut dzieliło mnie od tego by Ryan zasponsorował wyjazd z nazwiązką.



Podsumowując; chyba nawet lepiej, że nie trafiłem na derby gdyż mogłem poznać osobiście członków obu zwaśnionych grup ultras, posłuchać osiedlowych historii, wymienić spostrzeżenia i opinie z obiema stronami o marokańskim ruchu kibicowskim oraz o miejskiej rywalizacji, przyjrzeć się im z osobna na stadionach oraz nacieszyć ucho ich śpiewem. Nuta „Grande storia” śniła mi się w nocy a rano przypomniałem sobie słowa menagera Wydadu ;)

Nie uważam siebie za jakiegoś groundhoppera, nie zaliczam wszystkich stadionów w miejscach które odwiedzam, byłem jednak na przeróżnych derbach i nie tylko derbach w europie i uważam, że jedynie klimat stadionów w Belgradzie można porównać z tym co prezentują obie ekipy z Casablanki. Jeśli więc ktoś się wahał czy lecieć do Maroka na mecz, to mam nadzieję, że rozwiałem wszelkie wątpliwości.

Na koniec tradycyjne w relacjach zdjęcie z miejscem na nogi (16A) ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (10)

peta 23 marca 2018 18:54 Odpowiedz
Z racji iż lubię wszelkiej maści podróże połączone z piłką czekam na dalszą część relacji ;)
makdeb 23 marca 2018 19:02 Odpowiedz
Ja także będę śledził, zainteresowany wrzutką autora właśnie na owe derby! Wybrać się na mecz w Europie zachodniej to nic spektakularnego, natomiast przeżyć derby w Afryce? To już robi większe wrażenie!
marcino123 23 marca 2018 19:04 Odpowiedz
W Maroku jest naprawdę piłkarski ogień ! a Casablanca i lokalne ekipy, to ścisły top porównywalny spokojnie z klimatem na Bałkanach.p.s. trochę z innej beczki, ale Maroko walczy o organizację Mistrzostw Świata 2026 i mają tylko jedną konkurencyjną kandydaturę, ale niestety cholernie mocną, bo połączone siły USA, Kanady i Meksyku ! 13 czerwca decyzja.
tunczaj 24 marca 2018 10:49 Odpowiedz
Maroko Algieria i Egipt to zdecydowanie miejsca na mapie świata ultra które trzeba odwiedzić!Wysłane z mojego HTC U Ultra przy użyciu Tapatalka
greg1291 24 marca 2018 12:21 Odpowiedz
Czy wydaje mi się czy też ta wstępna przyśpiewka z pierwszego postu to marokańska wersja "Nie poddawaj się Legio Warszawa"?
gecko 24 marca 2018 21:42 Odpowiedz
świetna relacja! groundhopping to raczej nie moja bajka, ale klimat meczu w Maroku jest rzeczywiście niepowtarzalny.. Dzięki za podzielenie się tym przeżyciem :)
dubaj1910 24 marca 2018 22:13 Odpowiedz
Świetna relacja - brawo TY!
102470 25 marca 2018 13:20 Odpowiedz
@greg1291na przykład we włoszech na ta melodię śpiewają "non mollare mai" czyli właśnie "nie poddawaj się" więc Legia nie wysiliła się i wzięła od razu cały zestaw ;)
greg1291 25 marca 2018 13:48 Odpowiedz
Melodia jednak popularna. Wczoraj kibice Vive Kielce też intonowali na meczu ligi mistrzów.
samaki9 25 marca 2018 18:22 Odpowiedz
@marcin.krakow -świetna relacja ! mam nadzieję ,że będzie nominowana do relacji miesiąca. San Lorenz , San Lorenzo....jak będziesz się wybierał , a nie będziesz miał z kim jechać to daj znać.Zawsze uważam że marzenia trzeba spełniać :)