Do Libanu planowałem się wybrać już od ponad 4 lat, ale poziom bezpieczeństwa zniechęcał albo pojawiały się inne opcje krótkich egzotycznych wyjazdów. Teraz spontanicznie zakupiłem bilety linią SAS, w przyzwoitej jak na okres majówki, cenie. Plan podróży był intensywny: 1 nocleg w Bejrucie, 1 w Byblos, 3 w Batroun, 1 w Tyr, 1 w Sidon.
Bejrut, ku mojemu zaskoczeniu zrobił pozytywne wrażanie. Nowoczesne, zadbane, przyjazne turystom miasto, w którym można znaleźć zabytki (w Downtown), imprezową dzielnicę (Mar Mikhel), przestronną promenadę i ładną przyrodę (klify w okolicy Pigeon Rock). Nie zwiedzałem natomiast południowych dzielnic, które na pewno wyglądają mniej zachęcająco.
Harissa jest miejscem, gdzie znajduje się stacja kolejki linowej, którą można wjechać aby podziwiać widoki z ponad 650 metrowego szczytu położonego około 20 km od Bejrutu. Rewelacyjnego wrażenia to miejsce niestety nie pozostawiło. W niedzielne popołudnie były długie kolejki do kas i wagoników, widok z góry kiepski z uwagi na chmury (smog). Tandetny posąg Our Lady of Lebanon, również nie dodawał uroku temu miejscu. Reasumując, można wjechać, ale nie w weekend i przy dobrej pogodzie.
Byblos to najładniajsze nadmorskie miasto Libanu. Stare miasto wypełnione jest krętymi uliczkami, z wieloma restauracjami i barami, a całość dopełnia zamek w porcie. Drobną wadą są niezbyt przestronne plaże, a problem ten dotyczy całego kraju.
Batroun jest trochę mnie urokliwe niż Byblos, ale również stare miasto jest warte odwiedzenia. Rozczarowaniem okazał się jedyny minibrowar w Libanie – Colonel, gdzie wybór piw był skromny, a ceny nieadekwatne do jakości – 620 ml IPA kosztowało 28 zł.
Winnica IXSAR jest największą położoną w okolicy Batroun, a wina z niej pochodzące mają bardzo dobrą reputacje w skali kraju. Natomiast zwiedzanie z przewodnikiem, pomimo iż darmowe było rozczarowujące z powodu bardzo licznej grupy, czasu trwania (ok. 20 minut) i ogólnego sposobu prezentacji. Najtańsza butelka w sklepie kosztowała 38 zł. Generalnie wina w Libanie poniżej 25 zł nie sposób zakupić.
Miasto Tripoli jest największym ośrodkiem na północy kraju, pomimo iż zabytki ograniczają się do wieży zegarowej i cytadeli to warto tam pojechać na chwilę aby poczuć typowo już arabski klimat, gdyż aż 95% mieszkańców to muzułmanie.
Qadisha Valley, którą pokonywaliśmy taksówką w drodze do Baalbek jest przepełniona ładnymi widokami gór, dolin i monastyrów. W pewnym momencie pojawia śnieg i roślinność zanika.
Ruiny w Baalbek stanowią najciekawszy zabytek w Libanie. Główna świątynia zachowana jest w znakomitym stanie.
Zezol :)
Miasto Tyr jest najdalej na południe wysniętym dużym ośrodkiem w Libanie. Ładna promenada, przezroczysta woda i obszerny kompleks ruin to powody dla których warto tu przyjechać.
Hezbollah :)
Okres tuż przed wyborami parlamentarnymi. Przywódca Hezbollahu wspiera kandydata.
Muzeum organizacji Hezbollah – Mleeta zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Kompleks położony jest górach, w miejscu gdzie toczyły się zacięte walki oddziałów Hezbollahu z armią Izraelską w lipcu 2006 roku. Zwiedzanie warto zacząć od kina , gdzie prezentowany jest 10 minutowy propagandowy film przedstawiający podłoże i przebieg konfliktu z kłopotliwym sąsiadem. Następnie ekspozycja obejmuje wraki czołgów, wozów panernych i innego zniszczonego u wroga w toku wojny uzbrojenia. Kompleks składa się ponadto z okopów i tuneli przepełnionych multimediami. Ponadto z zwierzchołku szczytu roztacza się świetny widok na okolicę. Całość stwarza interesujące wrażenie. Łatwy dojazd w jedną stronę taksówką z miasta Sidon za 20$.
Skarbonka na datki :)
Miasto Sidon podobnie jak Trypoli zdominowane jest przez muzułmanów. Spaliśmy w hotelu stanowiącym część budynku w którym znajduje się meczet. Miasto ma typową arabską starówkę i ładnie położony kameralny zamek w porcie.
Reasumując, Liban warto odwiedzić, ale należy przeznaczyć na zwiedzanie minimum tydzień. Ludzie są bardzo życzliwi, pomocni, uczciwi i kontaktowi, pomimo przeważnie skromnej znajomości angielskiego. Na uwagę zasługuje też ogromna mieszanka kulturowo religijna i umiejętność funkcjonowania tak wielu ludzi o odmiennych poglądach czy wyznaniach na tak małym obszarze. Wszędzie czułem się bezpiecznie - w dzień w nocy, w mieście czy na prowincji. Kuchnia, zgodnie z powszechną opinią jest różnorodna i każdy powinien znaleźć coś dla siebie interesującego i smacznego. Alkohol jest dostępny, ale w miastach jak Sidon czy Tripoli trzeba udać się na przedmieścia. Natomiast, gdy już znajdzie się sklep to tylko bardzo wybredne osoby będą niezadowolone, gdyż zarówno wybór wódek, głównie z Rosji i Ukrainy jak i kolorowych alkoholi oraz win jest duży. Ceny, z wyjątkiem hoteli i wielu restauracji w Bejrucie, są niższe niż w Polsce. W kraju jest ogromna liczba baz wojskowych, posterunków, koszar itp., więc trzeba uważać co się fotografuje, bo po chwili można zostać poproszonym o okazanie aparatu :) Próbowaliśmy wejść do obozu dla uchodźców z Syrii z drobnymi prezentami, ale odnieśliśmy wrażenie, że nie jesteśmy tam mile widziani. Bardzo wygodne jest funkcjonowanie w obiegu dwóch walut dolara amerykańskiego i funta libańskiego. Wszędzie można płacić wymiennie obiema walutami. Kantory turysty nie interesują.
Trochę cen: - nieoznakowana taksówka z lotniska do centrum Bejrutu - 15$ - dom w Byblos, 100 metrów od plaży - 70$ - bilet na autobus między miastowy - od 1,5$ do 3,5$ - apartament z airbnb dla 4 osób w centrum Batroun na 3 doby – 215$ - taksówka na cały dzień z Batroun do Baalbek i okolic - 150$ - paczka papierosów od 0,8$ do 2,5$ - 0,5 wódki Stolichnaya – 5,5$ - najtańsze libańskie wino w sklepie – 9$ - duża sałatka Tabbouleh lub Hummus w restauracji poza Bejrutem – 3,5$ - taksówka z Sidon na lotnisko w Bejrucie 23$ - bilet wstępu do Baalbek – 10$ - bilet wstępu do muzeum w Mleeta – 2,5 $ - bilet wstępu na zamek w Byblos – 4,5 $
Bejrut, ku mojemu zaskoczeniu zrobił pozytywne wrażanie. Nowoczesne, zadbane, przyjazne turystom miasto, w którym można znaleźć zabytki (w Downtown), imprezową dzielnicę (Mar Mikhel), przestronną promenadę i ładną przyrodę (klify w okolicy Pigeon Rock). Nie zwiedzałem natomiast południowych dzielnic, które na pewno wyglądają mniej zachęcająco.
Harissa jest miejscem, gdzie znajduje się stacja kolejki linowej, którą można wjechać aby podziwiać widoki z ponad 650 metrowego szczytu położonego około 20 km od Bejrutu. Rewelacyjnego wrażenia to miejsce niestety nie pozostawiło. W niedzielne popołudnie były długie kolejki do kas i wagoników, widok z góry kiepski z uwagi na chmury (smog). Tandetny posąg Our Lady of Lebanon, również nie dodawał uroku temu miejscu. Reasumując, można wjechać, ale nie w weekend i przy dobrej pogodzie.
Byblos to najładniajsze nadmorskie miasto Libanu. Stare miasto wypełnione jest krętymi uliczkami, z wieloma restauracjami i barami, a całość dopełnia zamek w porcie. Drobną wadą są niezbyt przestronne plaże, a problem ten dotyczy całego kraju.
Batroun jest trochę mnie urokliwe niż Byblos, ale również stare miasto jest warte odwiedzenia. Rozczarowaniem okazał się jedyny minibrowar w Libanie – Colonel, gdzie wybór piw był skromny, a ceny nieadekwatne do jakości – 620 ml IPA kosztowało 28 zł.
Winnica IXSAR jest największą położoną w okolicy Batroun, a wina z niej pochodzące mają bardzo dobrą reputacje w skali kraju. Natomiast zwiedzanie z przewodnikiem, pomimo iż darmowe było rozczarowujące z powodu bardzo licznej grupy, czasu trwania (ok. 20 minut) i ogólnego sposobu prezentacji. Najtańsza butelka w sklepie kosztowała 38 zł. Generalnie wina w Libanie poniżej 25 zł nie sposób zakupić.
Miasto Tripoli jest największym ośrodkiem na północy kraju, pomimo iż zabytki ograniczają się do wieży zegarowej i cytadeli to warto tam pojechać na chwilę aby poczuć typowo już arabski klimat, gdyż aż 95% mieszkańców to muzułmanie.
Qadisha Valley, którą pokonywaliśmy taksówką w drodze do Baalbek jest przepełniona ładnymi widokami gór, dolin i monastyrów. W pewnym momencie pojawia śnieg i roślinność zanika.
Ruiny w Baalbek stanowią najciekawszy zabytek w Libanie. Główna świątynia zachowana jest w znakomitym stanie.
Zezol :)
Miasto Tyr jest najdalej na południe wysniętym dużym ośrodkiem w Libanie. Ładna promenada, przezroczysta woda i obszerny kompleks ruin to powody dla których warto tu przyjechać.
Hezbollah :)
Okres tuż przed wyborami parlamentarnymi. Przywódca Hezbollahu wspiera kandydata.
Muzeum organizacji Hezbollah – Mleeta zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Kompleks położony jest górach, w miejscu gdzie toczyły się zacięte walki oddziałów Hezbollahu z armią Izraelską w lipcu 2006 roku. Zwiedzanie warto zacząć od kina , gdzie prezentowany jest 10 minutowy propagandowy film przedstawiający podłoże i przebieg konfliktu z kłopotliwym sąsiadem. Następnie ekspozycja obejmuje wraki czołgów, wozów panernych i innego zniszczonego u wroga w toku wojny uzbrojenia. Kompleks składa się ponadto z okopów i tuneli przepełnionych multimediami. Ponadto z zwierzchołku szczytu roztacza się świetny widok na okolicę. Całość stwarza interesujące wrażenie. Łatwy dojazd w jedną stronę taksówką z miasta Sidon za 20$.
Skarbonka na datki :)
Miasto Sidon podobnie jak Trypoli zdominowane jest przez muzułmanów. Spaliśmy w hotelu stanowiącym część budynku w którym znajduje się meczet. Miasto ma typową arabską starówkę i ładnie położony kameralny zamek w porcie.
Reasumując, Liban warto odwiedzić, ale należy przeznaczyć na zwiedzanie minimum tydzień. Ludzie są bardzo życzliwi, pomocni, uczciwi i kontaktowi, pomimo przeważnie skromnej znajomości angielskiego. Na uwagę zasługuje też ogromna mieszanka kulturowo religijna i umiejętność funkcjonowania tak wielu ludzi o odmiennych poglądach czy wyznaniach na tak małym obszarze. Wszędzie czułem się bezpiecznie - w dzień w nocy, w mieście czy na prowincji.
Kuchnia, zgodnie z powszechną opinią jest różnorodna i każdy powinien znaleźć coś dla siebie interesującego i smacznego. Alkohol jest dostępny, ale w miastach jak Sidon czy Tripoli trzeba udać się na przedmieścia. Natomiast, gdy już znajdzie się sklep to tylko bardzo wybredne osoby będą niezadowolone, gdyż zarówno wybór wódek, głównie z Rosji i Ukrainy jak i kolorowych alkoholi oraz win jest duży.
Ceny, z wyjątkiem hoteli i wielu restauracji w Bejrucie, są niższe niż w Polsce.
W kraju jest ogromna liczba baz wojskowych, posterunków, koszar itp., więc trzeba uważać co się fotografuje, bo po chwili można zostać poproszonym o okazanie aparatu :)
Próbowaliśmy wejść do obozu dla uchodźców z Syrii z drobnymi prezentami, ale odnieśliśmy wrażenie, że nie jesteśmy tam mile widziani.
Bardzo wygodne jest funkcjonowanie w obiegu dwóch walut dolara amerykańskiego i funta libańskiego. Wszędzie można płacić wymiennie obiema walutami. Kantory turysty nie interesują.
Trochę cen:
- nieoznakowana taksówka z lotniska do centrum Bejrutu - 15$
- dom w Byblos, 100 metrów od plaży - 70$
- bilet na autobus między miastowy - od 1,5$ do 3,5$
- apartament z airbnb dla 4 osób w centrum Batroun na 3 doby – 215$
- taksówka na cały dzień z Batroun do Baalbek i okolic - 150$
- paczka papierosów od 0,8$ do 2,5$
- 0,5 wódki Stolichnaya – 5,5$
- najtańsze libańskie wino w sklepie – 9$
- duża sałatka Tabbouleh lub Hummus w restauracji poza Bejrutem – 3,5$
- taksówka z Sidon na lotnisko w Bejrucie 23$
- bilet wstępu do Baalbek – 10$
- bilet wstępu do muzeum w Mleeta – 2,5 $
- bilet wstępu na zamek w Byblos – 4,5 $