0
focuspokus87 19 maja 2018 18:44
Poniedziałek 7.05.2018
Poranek wita mnie w pensjonacie w Rozalinie pod Warszawą, gdzie już poprzedniego dnia w niedzielę zameldowałem się, aby uniknąć 4-5 godzinnej jazdy na Okęcie w poniedziałek. Po niespiesznym śniadaniu wyjeżdżam na tani obiad w galerii w Jankach skąd już 6 km do parkingu przy Okęciu, gdzie zostawiam samochód do piątkowego wieczora. Transfer na lotnisko odbywa się bez problemu i jakieś 2,5 godziny przed odlotem jestem na miejscu. Ponieważ mam dwa bagaże, chcę jak najszybciej odprawić bagaż rejestrowany, aby pozbyć się balastu i móc coś jeszcze zjeść na lotnisku. Chociaż za bilety zapłaciłem u naszego narodowego przewoźnika, lot do Stambułu odbyć ma się Turkish Airlines. Może to i lepiej- zamiast ciasnego Embraera wsiadam do wygodnego Airbusa tureckich linii. I tu miłe zaskoczenie. W trakcie lotu dostajemy normalny obiad, w cenie biletu, czego LOT nigdy nie oferuje (batonik i herbata to raczej nie obiad). Mówię cały czas o klasie ekonomicznej. Tak więc na wysokości przelotowej 10 km zajadam się kurczakiem z ryżem, musem kawowo-czekoladowym (pychota) i sałatkami. Do tego kawa, woda i zanim się człowiek obejrzał miękko siadamy na płycie lotniska Ataturk Istanbul Airport. A więc tego położonego jeszcze w Europie. Docelowo zmierzam najpierw do części azjatyckiej, aczkolwiek loty na drugie lotnisko Sabiha Airport były zbyt skomplikowane (łączone loty, z długim czasem oczekiwania). Pierwszy minus na lotnisku- godzina w plecy (inna strefa czasowa), oczekiwanie w kolejce do kontroli paszportowej w mega kolejce (na szczęście mam e-wizę, co nie jest takie oczywiste dla innych czekających w kolejce- jaki to ból, kiedy po tylu minutach stania okazuje się, że nie mają oni wizy i muszą najpierw ją wyrobić w drugiej kolejce i stanąć od nowa). Kiedy się w końcu udaje, odbieram bagaż rejestrowany i udaję się do wypożyczalni samochodowej Budget mającej siedzibę na lotnisku. Po załatwieniu formalności i zdecydowanej odmowie, że nie- na pewno nie chcę dodatkowego ubezpieczenia, które podwyższy mi rachunek o 100% udaję się na zewnątrz oczekiwać na Shuttle Busa do Car Parku, aby odebrać samochód. Oczekiwanie urozmaica mi padający deszcz, zapadający zmierzch oraz klaksony, wiecznie słyszalne klaksony w Stambule. Klakson- tak, obowiązkowo wyposażenie każdego samochodu w tym kraju, w przeciwieństwie do pasów bezpieczeństwa. Docieram do wypożyczalni, w ulewie odbieram białą strzałę- Peugeota 301, 1.6 HDi i próbuję opuścić parking. Próbuję- to dobre słowo. Opuszczając Acik Otopark przy lotnisku należy wsunąć kartę magnetyczną, którą ma się w dowodzie rejestracyjnym do maszyny i szlaban powinien się otworzyć. Tyle w teorii. Karta okazuje się być pusta, nienaładowana. Ot- po prostu szlaban się nie otwiera. Kilka prób, zawracam do wypożyczalni. Nikt nie mówi po angielsku (sic!). W końcu ktoś jedzie ze mną na dwa auta pod szlaban. No nie otwiera się!- a jednak ten Polak nie kłamał. Co tu zrobić? Najlepiej "olać" Polaka i zająć się obsługiwaniem innych klientów. Po 40 minutach nagle sobie o mnie przypomnieli (może dlatego, że zrobiłem małą awanturę) i postanowili wypuścić mnie przez inną bramkę, gdzie należało podnieść samemu szlaban. Gorzej będzie wracając w piątek, muszę wykupić bilet aby się dostać na parking- ale to będzie w piątek. Na razie zmęczony i wkurzony lekceważącym zachowaniem Turków jadę w półtoragodzinną podróż do hotelu w centrum Izmitu (nie mylić z Izmirem). Właśnie rozpętała się burza z piorunami. Pada tak, że wycieraczki Peugeota nie nadążają usuwać deszczu z szyby. Na szczęście nie ma aż takiego korka, który w Stambule jest zawsze. Z części europejskiej wyjeżdżam mostem nad Bosforem. Do wyboru miałem tunel euroazjatycki, ale za przejazd nim zostałaby pobrana opłata około 19 TRY. Przynajmniej sposób pobierania opłat mają tu elektroniczny. Pod lusterkiem mam przyklejoną kartę magnetyczną- tzw. HGS, który działa jak inne urządzenia w busach i autobusach jeżdżących np. po polskich autostradach. Krótko przed 23:00 melduję się w hotelu Asya Otel w Izmicie. Auto trafia na zamknięty parking hotelowy, podoba mi się funkcja, że to obsługa hotelu parkuje samochód i ja nie muszę się tym martwić. W Izmicie w centrum ciężko znaleźć jakiekolwiek miejsce. Hotel prezentuje się zacnie, światło na kartę, klimatyzacja, windy.
Czas spać.



Wtorek, 8.05.2018
Poranek rozpoczyna się deszczowo- ogólnie ma padać cały tydzień. Schodzę na śniadanie do restauracji hotelowej. Wybór ogromny, świetne sery, doskonała herbata- ich rodzimy CZAJ, mocniejszy od niejednej kawy. Po śniadaniu trochę zwiedzania Izmitu, obiad w miejscowej restauracji i popołudniowy wyjazd nad jezioro Sapanca. Ładnie położone, przyciąga wielu miejscowych, którzy głownie traktuję to miejsce jako miejsce wypoczynkowe i rekreacyjne.




Środa, 9.05.2018
Od samego rana intensywne zwiedzanie Izmitu. Pada, pada i będzie padało. Na początek Kocaeli Science Center- ogromne centrum, gdzie każdy dorosły bawi się jak dziecko. Przy okazji można się czegoś nowego nauczyć. Później trafiam do muzeum- fabryki papieru, gdzie mogę przyglądać się pracy przy produkcji papieru z drzewa. Kiedy deszcz trochę osłabł, można wyjść na zewnątrz. Uwagę zwraca Morze Marmara (jego widok mam z 3 piętra pokoju hotelowego) oraz Clock Tower. Do tego kilka miejscowych meczetów. Zbliża się ich Ramadan, więc tym bardziej przygotowania są widoczne.






Czwartek 10.05.2018
Cały dzień zaplanowany na intensywne zwiedzanie Stambułu. Przekraczając Bosfor wita nas sfatygowany napis "Welcome to Europe". Ponieważ mamy przewodnika, pozostaje nam zdać się na jego "łaskę". Po godzinie mam go serdecznie dość. W trakcie całego dnia zwiedzania, pobycie w Hagia Sophia, w meczecie, przejażdżce metrem, zwiedzaniu starego bazaru (kurs asertywności- nie nie chcę, nie nie potrzebuję) przewodnik zdążył podpaść. Pomylił Jana Pawła II z Piusem, wg niego Wawel ma 300 lat, a pieniądze na zatrzymanie w Turcji Syryjczyków dało tureckie państwo, a nie Unia Europejska. Pan był podobno w Krakowie, ale nie bardzo wie gdzie leży np. Malta (jest coś takiego?). Co do Syryjczyków to jest ich w Turcji sporo. W Izmicie dla przykładu koczują w swoich samochodach pod mostem, a przed wejściem do Hagia Sophia młode 16-letnie dziewczyny z Syrii zagadują mężczyzn z Europy Zachodniej. Wszędzie są kontrole pod kątem ładunków wybuchowych. Na ulicach jest taki ogrom ludzi, że ciężko iść. Na zakończenie dnia pływamy statkiem po Bosforze.





Piątek. 11.05.2018
Powrót, przed południem wyruszamy do Stambułu oddać auto. Dojazd nie zajmuje dużo czasu, ale na miejscu przed lotniskiem są korki. Paliwo drogie, ale samochód jest wyjątkowo oszczędny, dlatego nie tracimy zbyt wiele. Problem pojawia się jak przypuszczaliśmy przed parkingiem. Ponieważ nie mamy karty magnetycznej musimy wjechać przez bramkę Cargo. Mężczyzna z długą bronią najpierw kategorycznie odmawia, ale w końcu zgadza się abym przejechał. Uff. Co do samej jazdy po Turcji samochodem jest to zdecydowanie kraj trzeciego Świata, zero zasad. Po obserwacji doszedłem do takich wniosków:
- około 90% samochodów w Turcji to samochody koloru białego z przyciemnianymi szybami (wiadomo, takie mniej się nagrzewają)
- nie widziałem ani jednego mężczyzny, który prowadząc samochód miałby zapięte pasy
- kobieta za kierownicą to rzadkość- co ciekawe one zapinają pasy
- prawie każdy normalnie rozmawia przez telefon podczas jazdy, pisze SMS, przegląda internet
- kierowcy notorycznie wymuszają pierwszeństwo, trąbią, parkują gdzie się da (i gdzie się nie da też), wyprzedzają poboczem, itp.
- na rondzie, mimo, że teoretycznie znaki są jak u nas, pierwszeństwo mają ci, którzy na nie wjeżdżają,
- większy ma często pierwszeństwo
- motocykliści są wszędzie
- karawan jadący z trumną na awaryjnych ma pierwszeństwo (a przynajmniej tak się zachowuje)
- policja ma duże poczucie humoru (zawróć i jedź na awaryjnych pod prąd!- ale jak??- no problem, no problem!)
- policja próbuje rozładować korek jadąc poboczem i nakazując innym jazdę za nimi
- chaos- to idealne słowo opisujące sposób jazdy
- co ciekawe- przez 5 dni nie widziałem ani jednej stłuczki ani wypadku (jedynie rozbity, jadący samochód, cud!!)

Lot powrotny w klasie ekonomicznej już tylko Embraerem 175 LOT-u, a więc o obiedzie można zapomnieć. Wystartowaliśmy z 40 minutowym opóźnieniem. Nasz samolot był na końcu lotniska, musiał czekać w kolejce do startu.

Jak oceniam Turcję? Wielu ludzi zachwyca się Stambułem, jako wielką metropolią. Może jeśli ktoś jest ze Wschodu i przyjedzie do Stambułu to mu się wydaje, że już jest w Europie. Ale tak naprawdę jest wiele piękniejszych miejsc nawet w Polsce, nie mówiąc o naprawdę stolicach Europejskich. Stambuł zresztą nosi miano jedynie ekonomicznej stolicy i turystycznej bo tą normalną jest przecież ANKARA. Zatłoczone, brudne miasto z milionami ludzi codziennie na ulicach, w metrze, w barach. Mentalnie trzeci świat, któremu do Europy wiele brakuje. Czy było warto? Zawsze jest warto poznać inną kulturę, zobaczyć kawałek części azjatyckiej. Niemniej jednak do Stambułu już nie chciałbym wracać.

Dodaj Komentarz