+1
palomino 22 maja 2018 19:48
7f.jpg




7l (2).jpg


O samej atrakcji: fantastyczny jest nie tylko sam most, bo pewnie kilka takich w USa sie by znalazło, ale fakt, iż nie dość ze jest on dostępny dla przeciętnie sprawnego turysty to jeszcze ma świetnie usytuowaną “ambonę” do robienia zdjęc na tle panoramy Sedony.
Serią podskoków na moście przyprawiam wszystkich Amerykanów nieomal o zawał. Ich żywiołowe reakcje to chyba materiał na jakis program. Jeden Amerykanin stwierdził, że Polacy sa szaleni. Nikt nie próbuje tego samego ;)

7g.jpg



Że atrakcja moze robić wrażenie na osobach z lękiem wysokości potwierdza mój M, który zdecydowanie odmawia wejścia na Devil’s Bridge. Kilka osób wchodzi tam na czworakach, kilka schodzi na trzęsących sie nogach.
Obiektywnie jednak, most jest szeroki na szerokość chodnika (i to nie włoskiego :D). A spadł ktoś z polskiego chodnika? :)
Dla mnie naprawdę malownicza miejscówka warta wycieczki.
Po dotarciu do samochodu stwierdzamy że jeszcze - mimo zimy i tego że zmrok zapada ok 18.30, mamy jeszcze sporo czasu. Pozostaje nam wybór między szlakiem na Cathedral rock i wyjazdem do Ghosttown Jerome.
Wybieramy to ostatnie, chcąc trochę urozmaicić dzień. Niestety po dojeździe okazuje się ze nic specjalnego w tym miasteczku nie ma i to mimo, że jest to miejscówka z folderów turystycznych agencji. Oglądamy tylko szyb kopalni i wracamy, robiąc po drodze powolny objazd Sedony ;) na szlak do Cathedral rock niestety po wycieczce do Ghosttown już nie starczyło czasu, a szkoda. Gdybym wiedziała co to miasteczko ma do zaoferowania to na pewno bym sie nie skusiła.
Kopalniane widoczki Jerome

7la.jpg



7lb.jpg



Podsumowując - Sedona da się lubić. Nie jest może widoczna z kosmosu jak Grand Canyon, ani owiana legendą jak Route 66 ale jest w tym miejscu spokój, mnóstwo możliwości aktywnego wypoczynku i widoki, przy których człowiek odpoczywa.
Widok na gory z miasta

7m.jpg


Poza tym prawie każda fotka jest pocztówką gotową do wysyłki

7ma.jpg

DZIEŃ 8 (17.02.2018) dzień, w którym skamieniało drzewo
(Petrified Forest NP)
Dziś długa trasa przed nami. Wstajemy więc w miarę wcześnie. Przejazd z Flagstaff do Sedony przez górki jest daleko przyjemniejszy w dzien niż po nocy oblodzoną drogą :)

8a.jpg



Pierwszym naszym przystankiem jest Petrified Forest National Park. Park miesci się w takim “trojkącie’ jak widac na mapce pomiedzy dwoma autostradami. Najbrdziej ekonomicznie od strony grand Canyonu zjechac do jednego wejscia i wyjechac drugim.

8aaaa.jpg


Spędzamy kilka godzin objeżdżając park. Na początku smiałam się jak się nas Rangers pytał czy jeszcze dziś gdzies jedziemy i gdzie nocujemy. Ale szybko zaczynam rozumiec. Sam przejazd przez park to 40 minut.
A przeciez jeszcze wypadałoby te miliony lat historii popodziwiać.
To niesamowite jak można oszukać mózg, który widzi drewno, spodziewa się ciepła i struktury drewna a dotyka … kamień. Musiałam to zobaczyć na własne oczy. Ale mimo że spodziewałam się co zobaczę to i tak nie mogłm wyjść ze zdumienia jak naturalnie wygląda to skamieniałe drewno, a na jaką historię patrzy się z bliska!! szok i niedowierzanie:)

tu drewno na zdjęciach

8b.jpg



8bb.jpg



8bc.jpg



można się także dokształcic z zakresu jak to wszystko powstało

8be.jpg


oprocz podziwiania kamiennych pni można także popodziwiac fantastyczne, kolorowe formacje skalne. Nie bez kozery część terenu tutaj jest nazwana Painted Desert

8c.jpg



8ca.jpg



8cb.jpg



poza tym na tych terenach mieszkali rdzenni mieszkancy. nie tylko pozostawili ruiny budowli ale także rysunki naskalne :)

8f.jpg



8e.jpg


a wyobraża to...

8d.jpg



Poza tym (wszystko w jednym) Petrified Forest leży - jakby inaczej - na Route 66!
Nawet gazetka parkowa wspomina o legendzie :)

8aaaaa.jpg



8ha.jpg



8h.jpg



Zwiedzaja tylko nieliczni - Park, chociaż niezasłużenie nie jest popularny, tutaj traperzy z prawdziwego zdarzenia :D

8j.jpg



Następnie jedziemy do Cortez. To miasto najbliższe wjazdowi do Mesa Verde, i po drodze “z dołu” stąd nasz wybór pada na nie.
Po drodze widzimy corvetę, nie jest to częsty widok

8m.jpg



ale padamy ze smiechu dopiero jak podjezdzamy blizej - taki to ma fantazję :D

8o.jpg


Po drodze chcemy jeszcze kupic jakies wyroby indiańskie na prezenty. Zatrzymujemy się w sklepie oznaczonym że tam sa indiańskie produkty. Asortyment pachnie jednak chińszczyzną. Jakoś nas to zniechęca do zakupów :)
Z New Mexico przejeżdżamy do Colorado i krajobraz zmienia sie na zdecydowanie bardziej “bogaty”. Brak śmieci, pięknie utrzymane domki. Przy większości domków stoją przyczepo-campery, głownie do mocowania na pick-upach czyli tutejszych “wołach roboczych”.
Do Cortez (tuż przy wjeździe do Mesa Verde NP) dojeżdżamy już po zmierzchu, głodni (zapasy juz zjedliśmy wcześniej) ale okazuje sie ze miasteczko, chyba w związku z bliskością Parku jest świetnie zaopatrzone, więc odnawiamy zapasy :D.DZIEŃ 11 (20.02.2018) kiedy krok w tył pozwala iść naprzód (i nie jest to cha-cha ;))
(Arches, Capitol Reef, Highway 12)

Rano budzimy się bardziej wyspani bo wiatr nie gwizdał wreszcie przez całą noc i nie uderzał wściekle w motel (który jak wcześniej pisałam mial wiele szpar np w drzwiach, w ktorych mógł sobie gwizdać). Zbieramy się jak na wyjazd, pakujemy, jemy śniadanie, ładujemy do samochodu. Piękna pogoda.
Myślę sobie - wczoraj odpuściliśmy Delicate Arch - dziś jest szansa - przepiękna pogoda, słońce, zero wiatru - warto bylo wczoraj odpuścić :). Tym bardziej, że zwiedziliśmy też Death Horse Point View więc okazuje się że plan wykonamy w całości.
No to jedziemy. Wjazd do Arches jest tuż obok Moab wiec mimo tego że niespecjalnie się spieszylismy dotarliśmy do parkingu chwilę przed 8.00. Na parkingu tylko jeden samochod profesjonalnego fotografa, ktory własnie schodził z powrotem - był na wschodzie słońca.
My nie mamy aż takich wymagań, wystarczy nam że zamiast chmur i topniejącego sniegu z deszczem oraz naprawdę wściekłego wiatru jest piękne słońce.
Idziemy.

11c.jpg


końcowa część szlaku po półce skalnej

11d.jpg



Ten, kto zaplanował na Arches mało czasu i też nie zaplanował czasu na zrobienie przynajmniej jednego szlaku może poczuć się rozczarowany. Tutaj, do największej w parku atrakcji, czyli Delicate Arch, nie ma dojazdu samochodem. Trzeba te kilka km zrobić (parkowa gazetka ocenia szlak na 3h w dwie strony). Łuku nie widać do samego końca, jest schowany za skałami.

Punkty widokowe na Delicate Arch z kolei pozwalaja zobaczyć go ale w znacznym oddaleniu. Jestem szczęśliwa ze jednak nam się udało dotrzeć pod nieprawdopodobny cud natury. Jakby grawitacja tutaj w ogóle nie działała.
Rozstawiamy statywik i robimy sesję, skoro mamy łuk tylko dla siebie. Później zaczynają pojawiać się inni ludzie. Tzn, jedna para, która ofiarnie nam robi zdjęcia. Miedzy slowami pytamy, gdzie teraz jadą i okazuje się ze do Dead Horse Park. Dajemy im wiec nasz bilet, w koncu wazny jest jeszcze 3 dni, a naprawdę mieli do nas i naszej sesji foto cierpliwość.
Zbieramy się jak przychodzą dwie inne grupki. Dowiadujemy sie przy okazji że wczoraj mimo złej pogody bylo przy łuku wieczorem kilkadziesiąt osób. Tym bardziej doceniamy nasze sam na sam z przyrodą :)


11i.jpg



11kb.jpg



11kc.jpg



11kf.jpg



Zadowoleni wracamy do samochodu, mijając tym razem na szlaku już bardzo wielu ludzi.

11l.jpg


tu wyjeżdzamy z parku

11lc.jpg



11le.jpg



11lh.jpg



a tutaj już jedziemy w stronę Escalante.

11ma.jpg



Hwy 12 na nas czeka, podobno jedna z najbardziej widokowych dróg w USA. Najpierw jedziemy autostradą, i skręcamy do Capitol Reef - tam własnie zaczyna się 12 stka. Niestety nie mamy czasu dokladnie zwiedzić parku. GPS ostrzega że w Escalante będziemy koło zmierzchu.
Ale widoki z samochodu też są niczego sobie i pokazują jak bardzo parki na tzw uboczu są niedoceniane. Capitol reef to park ktory jest żywą lekcją geologii. Widac jak łączą się tutaj płyty tektoniczne. Zahaczamy o Visitor Center, żeby zobaczyć nie tylko jak wiele nas omija przy tylko pobieżnym zwiedzaniu, ale także zeby przeczytać więcej o tym - jak to w USA - jedynym w swoim rodzaju parku.
Visitor Center

11mb.jpg


droga nr 24 ktora dobija do 12stki przebiega dokladnie przez środek Parku

11na.jpg


a jest tutaj co oglądać

11nb.jpg



tymczasem po drugiej stronie ulicy do visitor center wycieczka


11oa.jpg


a tutaj widoki z samochodu

11oe.jpg



11of.jpg



11og.jpg



11oh.jpg



11oi.jpg



No i dalej ruszamy chłonąc widoki jednej z najbardziej widokowych tras w USA. Capitol Reef zaczął dobrze. Wkrótcie okazuje się, że Hwy 12 oprócz tego ze ma być widokowa jest trasą położoną wysoko w górach. Osiągamy wkrótce 9000 stóp i robi się naprawdę zimno. Droga jest wprawdzie odśnieżona, ale miejscami oblodzona, a wielki szlaban (na szczęście dla nas - otwarty) świadczy o tym, że nigdy nie da się zaplanować wszystkiego (mi np nie przyszło mi do glowy wczesniej sprawdzic, czy akurat ta droga moze byc zamknieta zimą zanim zarezerwowalam przejazd nią i nocleg w Escalante, a innej drogi bez znacznego nadkładania trasy…. nie ma) i świadczy też w konsekwencji o tym że mamy farta :) ... tym razem…


11oj.jpg



11pa.jpg



11pf.jpg



tu już zjeżdzamy z wysokości 9000stop nad poziomem morza

11pg.jpg



11pm.jpg



Co do samych widoków, to przyznam że - oprócz Capitol Reef na poczatku i przejazdu przez górę gdzie widoki faktycznie sa, a także końcówki w okolicach Bryce - spodziewałam się jakichś większych wrażen. Tymczasem trasa ładna, ale raczej “przy okazji”. Z drugiej strony jest to jedyna sensowna trasa z Moab do Escalante, wiec jesli ktoś chce zobaczyc te oba, naprawdę warte zwiedzenia, parki za jednym zamachem to i tak nie ma specjalnie wyboru :)


Dodaj Komentarz

Komentarze (20)

sko1czek 22 maja 2018 20:49 Odpowiedz
Śliczne zdjęcia, dawaj dalej z relacją, bo czekam na Yellowstone. Byłem w maju i leżało jeszcze sporo śniegu no to sobie trochę wyobrażam, co się działo w lutym...
jerry90 25 maja 2018 12:35 Odpowiedz
Fajna relacja i zdjęcia, czekam na więcej:)Co do samochodów z filmu Cars to nie do końca tylko fantazja. Cały film - szczególnie pierwsza część - jest mocno inspirowany mitem drogi 66. Nawet wiele postaci (aut) jest wzorowanych na autentycznych osobach związanych z Route 66, prowadzących wzdłuż drogi lokalne biznesy, muzea itp.
palomino 25 maja 2018 22:40 Odpowiedz
Jerry90 napisał:Fajna relacja i zdjęcia, czekam na więcej:)Co do samochodów z filmu Cars to nie do końca tylko fantazja. Cały film - szczególnie pierwsza część - jest mocno inspirowany mitem drogi 66. Nawet wiele postaci (aut) jest wzorowanych na autentycznych osobach związanych z Route 66, prowadzących wzdłuż drogi lokalne biznesy, muzea itp.Dziękuję :)Za ułańską fantazję uznaję to, ze zamiast dać ludziom mozliwosc aby mogli doszukiwac się w pierwowzorach kreskówkowych postaci to te postacie miałam przed sobą bo przerobiono pierwowzory zeby przypominały postacie z kreskówki. Obłęd :)A to, że Route 66 byla faktycznie inspiracją to wiem, przygotowałam się w koncu do wyjazdu :D@sko1czek dzięki :) staram się dobrnąć do konca ale niestey wolno to idzie przez względy techniczne. ale staram sie to dopiąć jak najszybciej
bonifacy 1 czerwca 2018 07:46 Odpowiedz
Fantastyczna relacja, gratuluje. Tylko żal, że chyba przechodzi trochę bez echa, ale to chyba dlatego, że odwaliłaś naprawdę kawał dobrej roboty i się ludzie ogromu tekstu do przeczytanie boją :)
sranda 1 czerwca 2018 09:06 Odpowiedz
Tekstu wcale nie ma tak dużo (osobiście żałuję), a zbyt dużo zdjęć, niestety. ;)Ja osobiście wolę inne proporcje tekstu do zdjęć i więcej informacji praktycznych, ciekawostek, przygód itp. ;) Same zdjęcia to można zobaczyć w wielu miejscach w sieci i większość jest podobnych.
palomino 1 czerwca 2018 22:44 Odpowiedz
@bonifacy dziękuję bardzo. Faktycznie żeby to wszystko do kupy pozbierać to trochę się schodzi. :) Ale i tak jestem podbudowana, że jednak ktoś dotrwał do końca :D @sranda również dziekuje, to że chcialabyś wiecej tekstu to oznacza że nie przynudzałam zbytnio co zawsze jest moja obawa ;) bo niestety prawda jest taka jak pisze Bonifacy, tzn w dzisiejszych czasach raczej przerzucamy się na pismo obrazkowe ;) A co do zdjęc że sa takie same wszedzie to wele razy się na to "nadziałam", ze napaliłam się na zrobienie jakiejś konkretnej fotki i okazywało sie to mało wykonalne. Z tego tytulu zdjecia z google traktuje z duza rezerwa. Ale jak pewnie wiesz - nie dogodzis wszystkim :D
zuzanna-89 4 czerwca 2018 21:46 Odpowiedz
Mi też się podobało - i relacja i zdjęcia :) Super, że jednak udało wam się dotrzeć do Yellowstone. Ja jeszcze w tej części USA nie byłam i teraz to już w ogóle bardzo chcę się tam wybrać, może jednak nie w lutym (aczkolwiek wasza wyprawa też miała swój urok :).
palomino 5 czerwca 2018 07:28 Odpowiedz
@zuzanna_89 ja też się bardzo cieszę :) tylko my wiemy jakiej naprawde determinacji wymagal dojazd tam w tych warunkach. Ale było warto :D Szczerze mowiąc mimo ze nie przepadam za tzw sportami zimowymi to Yellowstone urzeka w tym czasie ciszą i spokojem. Tak więc chcialabym tam wrócić, pomieszkać w parku i pojezdzic na biegowkach "offroad" :)Jest pewnie wiele okresów kiedy warto jechac i zobaczyć Park, jednakże wszyscy "tubylcy' przestrzegają przed okresem letnim charakteryzującym sie najazdem turystów - "summer's hell" to jedne z łagodniejszych określeń :)
eskie 5 czerwca 2018 08:37 Odpowiedz
Świetna relacja, dziękuję.Chciałem jechać do USA tylko z dwóch powodów, zobaczyć Yellowstone i Nowy York. Dzięki Waszej relacji Yellowstone zjechał sporo w dół na mojej liście "do zobaczenia". Jeszcze raz podkreślam, że Twoja relacja była świetna, obiektywna, rzeczowa i okraszona ciekawymi zdjęciami. Dzięki niej wiem, że są fajniejsze miejsca do odwiedzenia niż Yellowstone :)
sko1czek 5 czerwca 2018 09:08 Odpowiedz
Doskonała relacja: fantastyczne zdjęcia, wartki, ciekawy i nieprzegadany tekst. Zaimponowała mi wasza determinacja. Super!@eskietutaj masz opis Yellowstone zimowego, niech Cię nie zniechęca. Wjeżdżałem do Yellowstone w maju, tuż po otwarciu sezonu - było przepięknie i jeszcze niezbyt tłoczno. Po zwiedzeniu kilku miejsc w Stanach moje 2 ulubione, najciekawsze to właśnie NYC i Yellowstone. No może bym jeszcze dodał SF, na 3-cim.
palomino 6 czerwca 2018 01:36 Odpowiedz
@eskie - to ciekawe co piszesz bo ja po obejrzeniu zdjęc przed wyjazdem (z tzw google) też miałam ogromne obawy ze Yellowstone nie "dorośnie" do moich oczekiwan. A oczekiwania nie byly małe :) Nie jest to park wielkiego WOW i zupełnej odmiany od tego co widziales (typu np kaniony szczelinowe, czy tez rejony typu dead horse point). Nie jest spektakularny, Takie krajobrazy i roslinnosc jak w Yellowstone potencjalnie zobaczysz w mniejszej skali i u nas. Denerwujace sa tez czasami ograniczenia bezpieczenstwa odnośnie goracych zrodel, niedzwiedzi i czego tam jeszcze. ALE park wciąga. I ja wrociłabym tam szczegolnie zimą, wjechalabym od połnocy, zdobylabym ten upragniony self guided permit, pojezdzilabym na nartach biegowych, wybrałabym się zobaczyć wreszcie wilki. A zimy delikatnie mowiac nie lubie ;)Co do NYC to dla mnie jest ciekawa metropolia ale jak to powiedzial jeden z Amerykanów na jakims zadupiu - "nowy york to nie Ameryka" i ja sie z nim zgadzam :) Za to w SF bylam 2x i wrocilabym nastepne 2 i wiecej :DTak czy inaczej jeśli sie zdecydujesz na wyjazd do US to zanim skonczysz jeden wyjazd to bedziesz planowal nastepny. To praktycznie pewne ;)I dziękuję Tobie i @sko1czek za miłe słowa odnośnie relacji :)
jerzy5 14 czerwca 2018 02:14 Odpowiedz
Fascynująca podróż i relacja, mega zdjęcia, dziękuję, ciekawe czy ja zdołam tam dotrzeć kiedyś, potwornie zazdroszczę pozytywnie
mikus 19 czerwca 2018 10:19 Odpowiedz
@palomino pamiętam jak pytałaś o Yellowstone zimą. Zastanawiałem się wtedy : "Po co tam jechać zimą, skoro jest drogo i ciężko się dostać". Nie, to nie może się udać". Tymczasem swoją relacją otworzyliście oczy niedowiarkom takim ja jak ! :D Świetna relacja, niesamowite zdjęcia, podziwiam Wasz upór i determinacje. Widząc te same miejsca wiosną stwierdzam, że to dwa różne parki. Obie pory roku mają swój niepowtarzalny urok. Bardzo podobała mi się ta relacja, zasłużone zwycięstwo w konkursie na najlepszą relacje miesiąca !
channel 15 sierpnia 2018 21:52 Odpowiedz
Super relacja! Przeczytałam jednym tchem. Gratuluję determinacji. Osobiście boję się jeździć po śniegu, więc tym bardziej podziwiam. Świetne fotki :)
padma 6 grudnia 2018 22:35 Odpowiedz
Przeczytałam z opóźnieniem i jestem pod wrażeniem! Świetne zdjęcia, relacja ciekawa, i dla odmiany nabrałam ochoty na Yellowstone właśnie w zimie :D
marcinsss 15 lutego 2019 22:54 Odpowiedz
Jednym tchem!Świetnie napisane, sama podróż też super. Zaczynam się mocno zastanawiać nad zimowym wyjazdem do USA... :)
szajbek 3 marca 2019 20:37 Odpowiedz
Kurcze, wspaniała sprawa wyjechać zimą, sam się nad tym zastanawiam, ale temperatury rzędu -20 czy -30 (odczuwalna na teraz, 12:35 czasu lokalnego -40) to wymagałoby ode mnie ogromnego poświęcenia...
palomino 5 marca 2019 10:21 Odpowiedz
@szajbek też myslalam na początku że ten wyjazd to szaleństwo :D i też (na starość ;) ) coraz bardziej nie lubię zimy.Ale wbrew pozorom zyskalismy przestrzeń, brak ludzi i (z wyjątkiem gwałtownych załamań pogody ale to juz na północy) relaksik :)
pietrucha 19 marca 2019 18:49 Odpowiedz
Gratuluję szczęścia z tym permitem do The Wave! :) Czy losowanie odbywa się o godzinie 9:00? Jeżeli się dostanie permit to czy są jakieś widełki czasowe, w których można zobaczyć The Wave?
palomino 20 marca 2019 17:40 Odpowiedz
@Pietrucha - losowanie jest o 9.00 ale trzeba być chwilę przed żeby uzupełnić aplikację.W zimie losowanie jest tylko w Kanab, w lecie też w drugim miejscu, bliżej Page.Jeśli dostaniesz permit to masz możliwość wstepu w dniu następnym, godziny nie są oznaczone, mozesz zaczac nawet o świcie. My jak już praktycznie doszlismy z powrotem do parkingu to spotkalismy parę, ktora własnie ruszała na Wave, czyli totalnie w drugiej częsci dnia. Z tego co jednak wiekszosc wziela pod uwagę to raczej ludzie idą z rana żeby trafic na moment kiedy słonce stoi maksymalnie pionowo, gdyż wtedy skały nie "cieniują" (wiadomo - zdjęcia ;) ). No i przy zimie to bylo o tyle wskazane ze świezy snieg topnial czesciowo w ciagu dnia, ale po zachodzie slonca dość szybko wszystko zamarza. a z uwagi na nierowny teren może się wtedy zrobić naprawdę niefajnie. dość powiedzieć, że tę parę, ktorą spotkalismy jak szli po południu "nasz" wolontariusz wprost ostrzegł "nie chcecie tam zostać jak woda zamarznie" ;)To, co się musi zgadzać to data - częsc kartki zostawiasz na parkingu a częsc bierzesz ze sobą, przypinając w widocznym miejscu. Jak nie wrocisz i zostanie samochod na nastepny dzien to w zalozeniu powinni zaczac poszukiwania ;)