0
Shpaner 9 czerwca 2018 04:47
Jestem własnie na początku swojego małego tripa po Europie z zahaczeniem o Bliski Wschód.

Plan wyjazdu wygląda następująco:

9.06 WRO - TLV 6:50 11:40 na miejscu
11.06 TLV - WRO 21:40 0:20 na miejscu
12.06 KRK - BVA 7:35 9:50 na miejscu
12.06 BVA - GRO 21:35 23:10 na miejscu
14.06 BCN - BGY 12:05 13:50 na miejscu
16.06 BGY - KRK 21:30 23:20 na miejscu

Cała podróż miała zacząć się od wyjazdu Flix Busem na lotnisko we Wrocławiu 8.06 o godzinie 23:40 planowo na miejscu mieliśmy być o 4:40.
Wyjazd z domu, o 23:20 jesteśmy na placu Skargi w Katowicach skąd odjeżdżają wszystkie busy. Gdy wyjeżdżaliśmy dostajemy SMS od Flix busa że jest opóźniony o 1:25 no to czekamy według rozkładu do Wrocławia mieliśmy przyjechać na 2:40 i czekać na busa lotniskowego o 4:10. Jesteśmy w Katowicach to idziemy przeczekac na Mariacką w końcu sobota. Założyliśmy sobie że bus przyjedzie około 1. Godzina 0:40 idziemy spowrotem w stronę placu Skargi i kolejny SMS od Flix busa, że zwiększono opóźnienie do 2 godzin.

Szybka decyzja jedziemy do domu po auto i na lotnisko. 1:40 meldujemy się z powrotem w punkcie wyjścia, wyciągam auto z garażu na stację i jazda na Wrocław.
Po drodzę około 2:30 mijamy naszego Flix busa. Gdybyśmy czekali nie było by żadnej szansy zdążyć na lot o 6:50.

Droga przebiega spokojnie chociaż zmęczenie daje się we znaki o 3:30 jeszcze postój w M żeby napełnić żołądek i ostatnie kilometry do Wrocławia.

Zostawiamy auto na parkingu. Idziemy do hali lotniska i oczekujemy na odlot.

Zaczęło się z problemami ale szybko zostały zażegnane. Image ImageWchodzimy na lotnisko około 4:10 i kierujemy się w stronę kanap. Tam kładziemy się i dajemy sobie z 40-50 minut na odpoczynek.

Około 5:00 idziemy w stronę bramek. Co ciekawe dla pasażerów lecących do Tel Avivu osobna kolejka z dokładniejszym sprawdzaniem bagażu. Między innymi wszystkie kosmetyki należało wyjąć i spakować do przezroczystych worków. Kontrola bezpieczeństwa z naszej strony przebiega pomyślnie i o 5:30 meldujemy się na hali odlotów. Jeszcze szybka odprawa i czekamy na start.

Sam lot przebiega spokojnie mi udało się wylosować miejsce przy oknie więc nie było najgorzej. Miejsca na nogi w Ryanair dla osoby o wzoroscie 190 cm jak zwykle nie ma. O 11 czasu miejscowego meldujemy się na lotnisku Ben Girouna w Tel Avivie. Skąd busem jedziemy dobre 10 minut do terminalu 3. Tam szybkim krokiem do odprawy paszportowej. Nie było problemu z uzyskaniem wizy wjazdowej żadnych pytań ze strony oficera jedynie skanowanie paszportu.

Następnie kierujemy się do kantoru wymienić dolary na szekle po kursie 1,1.
Odbieramy również zarezerwowane auto z lotniska. Mieliśmy wykupionego fiata pandę w manualu ale miły pan powiedział że dostaniemy upgrade do Hyundaia i10 w automacie.

Odbiór auta przebiega gładko, co ciekawe wypożyczalnia CalAuto montuje zabezpieczenia przed nieuprawnionym zapłonem w postaci klawiatury numerycznej na której trzeba każdorazowo wystukać czterocyfrowy kod przed uruchomieniem silnika.

Auto odebrane to pierwszy cel Ein Bokek nad morzem martwym, upał doskierwa niesamowicie z każdym kilometrem w stronę morza martwego coraz cieplej w Tel Avivie było 30 stopni. Po 1:30 drogi w Ein Bokek jest 39. Zostawiamy auto pod samą plażą i idziemy sprawdzić jak wygląda to "morze" które tak naprawdę jest wielkim jeziorem.

Pierwsze wrażenie po wejściu do wody o jaka ciepła. Zanurzamy się po kolana i unosimy się na wodzie jak w przestrzeni kosmicznej wrażenie naprawdę niesamowite. Również to że jest to najniżej położone miejsce na ziemi.

Na plaży spędzamy czas do 18. Parking w w całym Ein Bokek jest płatny o czym dowiedzieliśmy się zastając po przyjściu mandat na 100 szekli za szybą.

No ale nic życie toczy się dalej i jedziemy w kierunku Jerozolimy gdzie mamy nocleg w bardzo polecanym Abraham Hostel Jeruzalem.

Tutaj również szczęście dopisało i z łóżka w pokoju 10 osobowym dostaliśmy z kolegą upgrade do pokoju 4 osobowego. Trafiliśmy na ludzi z Texasu jeden jest żołnierzem i odbywa swoją zmianę w Izraelu a jego kolega jest studentem muzykoznastwa w Nowym Jorku.

Jest godzina 22 i udajemy się na miasto poznać życie nocne Jerozolimy.

Image Image Image Image Image ImageKolejny dzień rozpoczynamy śniadaniem w hostelu, ale jeszcze wcześniej biegniemy przeparkować auto ponieważ z tego co zrozumiałem ze znaków parkować w Jerozolimie można jedynie przez dwie godziny na jednym miejscu. 2 auta obok naszego policjant już wypisywał mandaty więc naprawdę biegliśmy sprintem. Przeparkowujemy auto na parking gdzie za 50 NIS mamy cały dzień.

W Abraham hostel Jeruzalem śniadanie jest naprawdę bardzo fajne. 4 różne sałatki do wyboru, kawa, herbata, dwa rodzaje pieczywa. Jajka, pasta tahini, jakieś dżemy.
Z pełnymi brzuchami udajemy się w strone Jerozolimy. Od hostelu do starego miasta mamy jakieś 10 minut drogi pieszo wzdłuż linii tramwajowej.

Do Jerozolimy wchodzimy od strony Jaffa Gate. Pogoda jest całkiem niezła jak na zwiedzanie bo około 30 stopni, plusem starego miasta jest to że jest dosyć mocno zacienione.

Zaliczamy wszystkie najważniejsze zabytki czyli ściana płaczu, grób Jezusa, góra Oliwna, targowisko.

Pojawiają się u niektórych na pewno wątpliwości czy w Jerozolimie jest bezpiecznie. W starym mieście co chwilę widać ciężko uzbrojonych policjantów. Najwięcej jest ich w dzielnicy muzłumańskiej. Gdzie blokują wejście dla nie muzłumanów do złotej kopuły na skale.
Jest bardzo spokojnie ani razu nie czułem się zagrożony. Czuć oczywiście napięcia wiszące w powietrzu ze względu na miks kulturowy. Ale życie toczy się jak w każdym innym mieście no może poza policją na każdym kroku.

Jest około 17 i udajemy się w drogę do Tel Avivu. Do przejechania mamy około 70 km. Parę słów o kierowcach, w centrum jeżdżą jak wariaci. Potrafią z drogi jednopasmowej zrobić dwupasmową wciskając się obok twojego samochodu.
Prawie wszystkie samochody są odrapane lub przytarte od licznych kolizji.
Na drodze co chwilę słychać klakson generalnie wolna amerykanka.
Spodziewałem się że na autostradzie będzie podobnie i każdy będzie jechał co najmniej 160. Wręcz przeciwnie na autostradzie zachowują się jak totalne osły , mało kto jedzie szybciej niż 130. Potrafią jechać lewym pasem przez kilka kilometrów nie reagując na świecenie długimi.

W Izraelu jest bardzo dużo Amerykanów ze względu na program birthright gdzie Amerykanie w wieku 18-26 którzy mają żydowskie korzenie mogą przyjechać na wycieczkę do Izraela za darmo.

Przyjeżdżamy do tel Avivu od razu na plażę Gordon Beach. Szybkie kompanie w morzu śródziemnym. Które o tej porze ma dobre 26-27 stopni.

Powrót do hostelu i wyjście na miasto z ekipą z Kolumbii, Dominikany i Australii.




Image Image Image ImageOstatni dzień w Izraelu zaczynamy od śniadania w Abraham Hostel Tel Aviv, które przewyższa to oferowane w tym samym hostelu w Jerozolimie.

Po śniadaniu udajemy się spacerem na zwiedzanie starej Jaffy skąd rozciąga się piękna panorama na całą promenadę.
W zeszłym tygodniu w Tel Avivie odbywała się parada równości skąd na każdym korku można dostrzec tenczowe flagi. Samo miasto jest pod tym względem niesamowicie tolerancyjne.

Po zrobieniu zdjęć w starej Jaffie i przechadzaniu się tamtymi uliczkami udajemy się na plażę żeby nacieszyć się ostatnimi chwilami w Izraelu przed powrotem do Polski.

O 19 wyjeżdżamy na lotnisko oddać samochód. Przed wjazdem na lotnisko przystanek bezpieczeństwa i pytanie skąd jedziemy. Mówimy że z Tel Avivu i Pan oficer każe jechać dalej.

Korzystaliśmy z wypożyczalni CalAuto nie było żadnych problemów ze zwrotem a mandat który otrzymaliśmy w Ein Bokek nie został zauważony. Sprawdzanie stanu samochodu bardzo pobierzne. Trochę obawiałem się tego oddawania czytając historie jakie przydarzają się ludziom w Izraelu i o problemach z tym związanych.

Przy wejściu do terminala widać kolejnych strażników granicznych. Następnie rozmowa ze strażnikiem, gdzie byliśmy w Izraelu, czy ktoś nam coś dał jednym słowem standardowe pytania.
Oczywiście naklejka z numerkiem 5. I podwyższona kontrola bezpieczeństwa. Tam przed wejściem skanowanie twarzy i dopiero właściwa kolejka do sprawdzania bagażu.
Dowiadujemy się tam jednocześnie, że lot ma opóźnienie ponad 1:15. Pojawia się lekki niepokój czy zdąże na 7:35 do Balic na lot do Paryża.

Sama kontrola bezpieczeństwa to otwarcie bagażu wyjęcie całej elektroniki skanowanie bagażu na obecność materiałów wybuchowych. I właściwie tyle jeżeli ktoś ma wszystko w porządku to cała kontrola trwa 5 minut. Jedynie bardzo długo trzeba czekać w kolejce ponieważ sprawdzanie jest bardzo dokladne.

Kolejne opóźnienie lotu, oczekiwanie na otwarcie bramek i o 23:38 czasu polskiego start. Procedura startu również różni się od standardowej ponieważ sam start odbywa się przy zgaszonych światłach w całej kabinie pasażerskiej. Jak ktoś wie jaki jest tego powód to chętnie się dowiem.

Sam lot bardzo przesypiam połowicznie. Fotele w Ryanair to nie jest łóżko w pięciogwiazdkowym hotelu.

O 2:40 przylarujemy do Wrocławia szybka kontrola paszportu. Opłacenie parkingu i wyścig z czasem żeby zdążyć na następny samolot do Balic. Sama droga do Krakowa o tej porze pusta i można lekko przycisnąć o 6:15 melduje się na lotnisku w Balicach gdzie konkretnie pada. Sama droga do samolotu również w deszczu.

O 7:35 odlot do Paryża czyli na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
Image Image Image ImagePlanowo o 9:40 meldujemy się na lotnisku BVA. Francja przywitała nas ulewnym deszczem i temperaturą 16 stopni. Szok dla organizmu po pobycie na bliskim wschodzie. Lotnisko na którym wylądowaliśmy jest naprawdę bardzo kameralne loty obsługuje chyba jedynie Ryanair i Wizzair.
Czekamy ponad 20 minut po odbiór bagażu i sprint do busa do Porte Maillot w Paryżu. Bilet w dwie strony 29€ po zakupie online.

Całą podróż przesypiam bo 3 noc z rzędu bez spania jednak daje się we znaki.
Około 12:00 jesteśmy w Paryżu skąd udajemy się zostawić bagaż, pierwszy raz korzystamy z usługi Nannybag i zostawiamy bagaże w Micro cocktails Rue Brunel 3. Lżejsi o dobre 12 kg udajemy się do linii metra i jedziemy na przystanek Chatlet skąd wracamy spacerkiem do miejsca przyjazdu mamy jakieś 6 godzin na zwiedzanie. Zaliczamy wszystkie najważniejsze atrakcje czyli Luwr, wieża Eiffla, łuk tryumfalny. W drodze do łuku idąc Champs-Elysees słyszymy głośny wybuch w pierwszym momencie myślimy zamach. Okazuje się że to miejscowi komuniści urządzili sobie prostest w którym postanowili się ganiać z policją. Niesamowicie dużo oddziałów ciężko uzbrojonej policji, mnóstwo wozów, widać że rząd dokłada wszelkich starań w celu zapewnienia bezpieczeństwa.

Z takich ciekawszych rzeczy to przy wejściu do każdego sklepu sprawdzanie bagażu często nawet skaner ręczny.

Po intensywnym zwiedzaniu udajemy się z powrotem na Porte Maillot i jedziemy autobusem w stronę lotniska ruszamy o 18:40 a na miejscu meldujemy się 20:20 przez spore korki przy wyjeździe z Paryża.
Przechodzimy przez kontrolę bagażu na której karta pokładowa jest sprawdzana również przed skanowaniem bagażu.

I 21:40 startujemy w strone wybrzeża Costa Brava. Gdzie na miejscu jesteśmy 23:00. Po przylocie szybkie odebranie bagażu i na dworzec autobusowy gdzie jedziemy do samej Girony w której mamy nocleg.

00:30 zasypiam bo jestem już totalnie padnięty tym podróżowaniem :D ale jutro kolejny dzień i jazda do Barcelony. Image Image Image Image
danziger napisał:
Shpaner napisał:
Procedura startu również różni się od standardowej ponieważ sam start odbywa się przy zgaszonych światłach w całej kabinie pasażerskiej. Jak ktoś wie jaki jest tego powód to chętnie się dowiem.


Mylisz się. Jest to całkowicie standardowa procedura w wszystkich liniach lotniczych po zmroku. Jest to podyktowane zasadami bezpieczeństwa. Start samolotu jest potencjalnie niebezpiecznym momentem lotu, dlatego światła w kabinie są przyciemnione tak, aby oczom łatwiej przystosować się do światła docierającego z zewnątrz w przypadku konieczności natychmiastowej i bezpiecznej ewakuacji oraz aby widoczne były światła sygnalizacyjne wskazujące wyjścia ewakuacyjne.
Dzięki za wyjaśnienie, jak to mówią podróże kształcą :)Wstajemy o 8 rano i udajemy się na szybkie śniadanie w naszym hostelu w Gironie, śniadanie nie powala typowo kontynentalne, w dodatku skakdniki nie pierwszej świeżości. Wrzucam w siebie kilka kromek z salami do tego płatki z mlekiem kawa i jazda na autobus do Barcelony.

Transport do Barcelony kosztuje 14,5€ cena dosyć spora ale warunki w jakich jechaliśmy uzasadniają cenę. Nie wiem czy szejk w pierwszej klasie Emirates ma tyle miejsca na nogi :D co widać na zdjęciu.

Dojeżdżamy do do dworca Barcelona Nord skąd pieszo udajemy się do naszego Arc House Hostel. Meldujemy się w hostelu gdzie dostajemy dwa łóżka w pokoju 4 osobowym. Z nami śpią jeszcze goście z Brazylii i Tajlandii.

Zostawiamy rzeczy i udajemy się na spacer po Barcelonie najpierw pieszo pod Sagrada Familia potem metrem pod Camp Nou gdzie zaplanowałem sobie zwiedzanie. Po drodze zachaczamy o łuk tryumfalny oraz miejscowy park.

Jeszcze około 18 udaje się na plażę Barceloneta w celu zobaczenia jaka jest woda po drugiej stronie morza śródziemnego. Pierwsze odczucie jest takie, że temperatura jak Bałtyk w środku sezonu. Chwilę się kąpie i wychodzę bo woda jest zimna. Samo zejście do wody bardzo kamieniste piasek na plaży również nie jest biały jak w Tel Avivie :). Po plaży kręci się bardzo dużo imigrantów którzy oferują na sprzedaż piwo, wodę, ręczniki itd. W drodze do plaży można spotkać całe stoiska imigrantów którzy handlują podróbkami Michaela Korsa, Nike, Adidas sprzedają koce. Podobnie jak w Paryżu gdy tylko policja przejedzie ktoś daje im cynk i pakują swoje płachty i uciekają.

Wieczorem w hostelu poznajemy dwie dziewczyny z Ameryki, które opowiadają nam jak to ciężko być amerykańskim studentem jeżeli rodzice nie płacą za studia.

Po 24 wychodzimy jeszcze zobaczyć jak wygląda życie nocne Barcelony po której o tej porze kręci się bardzo dużo ludzi. Image Image Image Image ImageKolejny dzień zaczynamy od spaceru do metra a następnie na autobus numer 46 na lotnisko Barcelona El Prat. Dojazd na lotnisko miejskim busem zajmuje około 40 miut bardzo się ucieszyliśmy, że można również użyć biletu na metro.
Na lotnisku szybka kontrola bagażu, zaletą tego że podróżuje się z jednym bagażem cały czas jest to, że jest się pewnym o brak problemu na kontroli bezpieczeństwa.

Kto leciał z lotniska El Prat ten napewno wie jakie jest duże. Nasz odlot odbywał się z Terminalu 2 skąd latają tanie linie. Gdy przechodzimy kontrolę okazuje się że lot jest opóźniony o 50 minut. Nie ma co robić więc czas zabijam spacerem z jednego końca terminalu do drugiego. Przejście tam i spowrotem zajmuje dobre 30 minut.

Mija 55 minut a samolotu dalej nie ma, czekamy dalej po około 1:15 dopiero jest. Plusem lotniska El Prat jest to, że nawet dla lotów liniami low cost do wejścia na pokład przygotowany jest rękaw. W rękawie zrzucenie bagażu dla obsługi i na pokład.

Sam lot do Mediolanu przebiega bez problemów, ale tym razem trafilo mi się miejsce na środku co bardzo utrudnia spanie.

W Mediolanie jesteśmy o 15:10 skąd szybko odbieramy bagaże i lecimy na busa Bergamo - Milano Centrale który kosztuje 5€. Jazda busem zajmuje również około 45 minut. Wysiadamy na stacji i kupujemy 48 godzinne bilety na metro za 8,60 €. Jedziemy linią M1 do stacji Lambarte FS skąd jest najbliżej do naszego hostelu.

Hostel w którym śpimy to Mio Hostel Mediolan gdzie noc w pokoju 6 osobowym kosztuje 15 €. W cenie jest również śniadanie i obiadokolacja która jest żadko spotykana w Hostelach a szczególnie w tej cenie.

W hostelu jesteśmy przed 18. Szybka decyzja jedziemy nad jezioro Como gdzie George Clooney ma swoją rezydencję :).
W tym celu udajemy się spowrotem do metra gdzie jedziemy na stację Centrale FS i stamtąd kupujemy bilet w automatach rozstawionych przy wejściu na dworzec na poziomie -1 za 4,5 €. Sam dworzec Centralny jest naprawdę ogromny około 15 peronów skąd co chwilę odjeżdżają pociągi. Nasz pociąg to ten do Lugano, podróż trwa 50 minut i wysiada się w całkiem innym świecie otoczonym górami z pięknym jeziorem
Como. Czas spędzamy jedząc pizzę, włócząc się po okolicy również polecam skorzystanie z kolejki górskiej która prowadzi na szczyt skąd rozpościera się przepiękny widok na miasto a w oddali widać już Alpy.

Ostatni pociąg powrotny odjeżdża o 22:52, całą drogę przesypiam bo jednak podróżowanie i spanie 3 godzin w nocy nie jest zbyt dobre dla organizmu.

Pociąg przyjeżdża na stację Garibaldi skąd bierzemy metro i wracamy do Hostelu około 2, jesteśmy już tak padnięci że przesypiamy pierwszy raz ponad 5 godzin.

Image Image Image ImagePrzedostatni dzień podróży to poranne śniadanie w hostelu gdzie oprócz standardowego śniadania kontynentalnego do wyboru jest duża liczba ciastek.

Najpierw udajemy się linią M5 zwiedzać stadion San Siro. Bilet kosztuje 17€ do zwiedzania jest muzeum które nie robi większego wrazenia, w środku koszulki piłkarzy trochę butów, nic specjalnego ale dla fanów piłki na pewno warte zobaczenia. Następnie zwiedzanie szatni Interu i Milanu wyjście na płytę główną boiska, trybuny i to właściwie tyle. Dzień wcześniej byłem na Camp Nou więc jest porównanie na świeżo. Nie ma takiego rozmachu jak na Camp Nou również dużo mniej rzeczy zakulisowych do zwiedzania na stadionie Barcelony była możliwość wejścia na koronę stadionu, zrobienia sobie zdjęć z pucharem Ligi Mistrzów.

Plan na dalszą część dnia to przejazd metrem do stacji Centrale i spacer po Mediolanie do centrum gdzie ulokowane są najsłynniejsze zabytki czyli katedra Duomo, teatr la Scala, galeria Wiktora Emanuela. Po drodze odwiedzamy łuk tryumfalny zamek Sforzów oraz park w Mediolanie. Pogoda cały czas nam dopisuje jest około 27 stopni i bardzo słonecznie.

Sam Mediolan nie zrobił na nas takiego wrażenia jak Barcelona ot poza zabytkami zwykle europejskie miasto.

W hostelu jesteśmy o 18 gdzie zaliczamy szybką drzemkę regeneracjną tak zwany Power Nap.

Jako, że to dzień meczu Portugalia Hiszpania udaję się na miasto szukać możliwości obejrzenia meczu z koleżanką z Brazylii.

Image Image Image Image ImageWszystko dobre co się dobrze kończy. Ostatni dzień podróży zaczynam od pobudki o 8 po przespaniu jakiś 3 godzin. Następnie szybkie śniadanie chwila rozmowy z nowo poznanym kolegą z USA, wymeldowanie z hostelu.


Plan na ostatni dzień do zwiedzanie miasteczka Bergamo, które jest położone tuż obok lotniska. W tym celu udajemy się metrem na dworzec Centralny gdzie za 5,50 € kupujemy bilety do stacji Bergamo. Czas przejazdu to około 50 minut.


Na miejscu zjawiamy się około 12, kupujemy kartę miejską na dworcu która uprawnia do przejazdu autobusami oraz kolejką górską. Zostawiamy jeszcze bagaże na przeciwko dworca za 4 € dostępna jest bardzo pojemna szafka gdzie bez problemu wejdą nawet 3 plecaki 50 L. Bagaż można zostawić nawet na 48 h.


Autobusem linii 1 udajemy się pod stację kolejki wąskotorowej, która zabiera nas do górnej części miasta Citta Alta. Po drodze czas spędzamy spacerując po lokalnych uliczkach chłonąc włoski klimat. Zaliczamy najważniejsze punkty czyli Piazza Vecchia, kolejka do San Virgilio gdzie z tamtejszego zamku rozciąga się przepiękny widok na całą okolicę.


Około 17 zjeżdżamy w dół do Citta Basta gdzie odbywa się miejski festiwal sztuki, ulice są zamknięte a w mieście rozstawione są sceny gdzie artyści dają pokazy swoich umiejętności.


Samo Bergamo zrobiło na mnie dużo większe wrażenie niż Mediolan tutaj można na prawdę poczuć tą magię Włoch ze spokojnym życiem mieszkańców lokalnymi sklepikami i piekarniami. Gdyby nie zabytki w Mediolanie to nie różniłby się on niczym od innych Włoskich miast. Jeżeli będziecie w okolicy to jak najbardziej polecam wizytę w Bergamo.


Godzina 19 i niestety czas wracać do Polski, odbieramy bagaże z przechowalni i udajemy się na znajdujący się tuż obok przystanek autobusowy gdzie dzięki linii 1A jesteśmy za 20 minut na lotnisku.


Sam lot przebiega spokojnie na losowaniu poszczęściło mi się i trafiłem miejsce w biznes klasie jak na Ryanaira :D siedzenie 16D czyli przy wejściu ewakuacyjnym. Miejsca na nogi jest jakoś dwa razy więcej. Lot przesypiam prawie cały dzięki wygodzie.


Kupujemy bilet na autobus miejski, który odjeżdża spod lotniska do dworca autobusowego i FlixBusem o 2 nad ranem udajemy się do Katowic.


Wyjazd oceniam bardzo pozytywnie wszystko co zostało założone udało się zobaczyć nie było również większych problemów organizacyjnych, opóźnienie samolotu z Izraela na szczęście nie pokrzyżowało dalszych planów. Zwiedzanie było bardzo intensywne bo dziennie robiliśmy około 30 tysięcy kroków. Teraz trzeba odpocząć i niestety wrócić do szarej rzeczywistości :D



Image Image Image Image Image Image Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

danziger 13 czerwca 2018 10:56 Odpowiedz
[quote="Shpaner"] Procedura startu również różni się od standardowej ponieważ sam start odbywa się przy zgaszonych światłach w całej kabinie pasażerskiej. Jak ktoś wie jaki jest tego powód to chętnie się dowiem. [quote]Mylisz się. Jest to całkowicie standardowa procedura w wszystkich liniach lotniczych po zmroku. Jest to podyktowane zasadami bezpieczeństwa. Start samolotu jest potencjalnie niebezpiecznym momentem lotu, dlatego światła w kabinie są przyciemnione tak, aby oczom łatwiej przystosować się do światła docierającego z zewnątrz w przypadku konieczności natychmiastowej i bezpiecznej ewakuacji oraz aby widoczne były światła sygnalizacyjne wskazujące wyjścia ewakuacyjne.
shpaner 13 czerwca 2018 16:40 Odpowiedz
danziger napisał:Shpaner napisał: Procedura startu również różni się od standardowej ponieważ sam start odbywa się przy zgaszonych światłach w całej kabinie pasażerskiej. Jak ktoś wie jaki jest tego powód to chętnie się dowiem. Mylisz się. Jest to całkowicie standardowa procedura w wszystkich liniach lotniczych po zmroku. Jest to podyktowane zasadami bezpieczeństwa. Start samolotu jest potencjalnie niebezpiecznym momentem lotu, dlatego światła w kabinie są przyciemnione tak, aby oczom łatwiej przystosować się do światła docierającego z zewnątrz w przypadku konieczności natychmiastowej i bezpiecznej ewakuacji oraz aby widoczne były światła sygnalizacyjne wskazujące wyjścia ewakuacyjne.Dzięki za wyjaśnienie, jak to mówią podróże kształcą :)
handsome 18 czerwca 2018 13:47 Odpowiedz
Wymiana dollars na szekle 1/1,1??? Albo to jest pomyłka albo...pracownicy kantoru z Izralea postawią Ci pomnik. Chciałbym mieć tylko takich klientów jak Ty :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
shpaner 18 czerwca 2018 16:01 Odpowiedz
HandSome napisał:Wymiana dollars na szekle 1/1,1??? Albo to jest pomyłka albo...pracownicy kantoru z Izralea postawią Ci pomnik. Chciałbym mieć tylko takich klientów jak Ty :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:Haha faktycznie oczywisty błąd, dzięki za spostrzeżenie. Za 100 $ dostałem około 360 szekli.
jackdob 26 sierpnia 2018 13:17 Odpowiedz
Shpaner napisał: mamy jakieś 6 godzin na zwiedzanie. Zaliczamy wszystkie najważniejsze atrakcje czyli Luwr, wieża Eiffla, łuk tryumfalny.jak to możliwe, że ludzie stoją w kolejkach aby zwiedzić te rzeczy, sam Luwr to minimum pół dnia zwiedzania, a wy to wszystko w 6 godzin? No chyba że zwiedzanie polegało na zrobieniu zdjęć z zewnątrz, bo fizycznie niemożliwe jest zrobienie tego w 6 godzin...wydaje mi się że w Paryżu to poza tym co widzieliście z zewnątrz to raczej nic tak na prawdę nie zwiedziliście...
shpaner 13 września 2018 11:15 Odpowiedz
jackdob napisał:Shpaner napisał: mamy jakieś 6 godzin na zwiedzanie. Zaliczamy wszystkie najważniejsze atrakcje czyli Luwr, wieża Eiffla, łuk tryumfalny.jak to możliwe, że ludzie stoją w kolejkach aby zwiedzić te rzeczy, sam Luwr to minimum pół dnia zwiedzania, a wy to wszystko w 6 godzin? No chyba że zwiedzanie polegało na zrobieniu zdjęć z zewnątrz, bo fizycznie niemożliwe jest zrobienie tego w 6 godzin...wydaje mi się że w Paryżu to poza tym co widzieliście z zewnątrz to raczej nic tak na prawdę nie zwiedziliście...Oczywiście, że nie wchodziliśmy do środka. Taki też nie był cel naszej wycieczki chcieliśmy zaliczyć wszystkie najbardziej znane punkty.