0
sp8hmz 11 czerwca 2018 16:23
Image

Potem kieruję się prosto do wypożyczalni, oddaję bezproblemowo skuter i wracam do pokoju. Chwilę odpocznę i po zmroku pewnie jeszcze wyjdę pokręcić się po okolicy ;)Zgodnie z planem wychodzę przed 20. Łapię trójkołowkę (których jest tutaj naprawdę pełno), chociaż wcześniej chodziłem praktycznie cały czas pieszo. Poczytałem sobie trochę i okazuje się, że kierowcy mają narzuconą przez rząd cenę przewozu: 10PHP (za pierwsze 2km, pózniej dolicza się jakieś grosze). W przypadku zgłoszenia faktu, że ktoś bierze więcej, rząd nakłada karę. To mi daje sporą przewagę :D

Już w mieście za podwózkę chcieli 50PHP. Gdy podjeżdża pierwsza trójkołowa maszyna gość chce 20PHP. Mówię, że rząd ustala ceny i powinno być 10PHP więc pospiesznie odjeżdża :D Za drugim razem podobna sytuacja: 20PHP za podwózkę na Baywalk. Mówię że powinno być 10PHP, a gość się zgadza. Podjeżdżam z nim na promenadę, gdzie wieczorem funkcjonuje coś pokroju „food market” (po polsku nie brzmi to tak dobrze).

Image

Image

Można tu znaleźć przede wszystkim rożne rodzaje mięs, ryb i owoców morza. Są też burgery za jedyne 20PHP. Rozglądam się po wszystkich stoiskach i ostatecznie biorę zestaw Pork BBQ (z ryżem, dodatkami i ice tea) warty 120PHP. Jem, a pod stołami cały czas kręcą się koty. Przypomina mi to nocny rynek na Zanzibarze. W ogóle cała wyspa przypomina mi trochę Zanzibar.

Image

Image

Mięso jest twarde i wygląda na niedopieczone. Zupełnie jak w innych relacjach z Filipin :) Przynajmniej jest nieźle doprawione, chociaż sól musi być u nich dobrem luksusowym. Generalnie ostatnie kawałki na szaszłykach są prawie surowe a pierwsze - aż spieczone. Ale ja jestem tylko prostym zbieraczem kresek, nie znam się na jedzeniu :D

Mam jeszcze mały niedosyt, więc próbuję wspomnianego już burgera.

Image

Image

Siadam na murku nad wodą i degustuję. Może trochę bułka za słodka i za miękka, ale nie jest najgorzej :)
W międzyczasie oglądam dzieci jeżdżące na trójkołowych rowerkach. Uczą się fachu. W dzień widziałem kilka razy młodych chłopców (myślę że mieli 12-14 lat) noszących na budowie metalowe pręty...

Do domu wracam znowu trojkołówką, bo mój trik z ceną sprawdza się doskonale.

Image

Ceny na Filipinach są naprawdę bardzo przystępne, tym bardziej że cały trip jest dość budżetowy. Podsumowanie kosztowe - o które prosił @lovenz - być może się pojawi, chociaż koszty rozkładały się w czasie i aż boję się je wszystkie zliczać).
Teraz czas przepakować się, wyspać i rano znowu ruszyć w dalszą trasę. Do jutra!Po 5 godzinach snu wstaję. Jest 6:25, biorę zimny prysznic i idę na śniadanie.

Image

Dopakowuję ostatnie rzeczy, po czym wychodzę przed budynek. Nie wiem jak to się dzieje, ale na każdej ulicy (w tym także mojej) jest masa trójkołówek, także tych wolnych. Nie martwię się że nikogo nie znajdę, bo to oni znajdują mnie.

Image

Mam przy sobie banknot 20PHP i chciałbym go wydać. Już mi szkoda ich męczyć o te 10PHP :) Sporo kierowców odmawia słysząc słowo „airport”, jeszcze przed ustalaniem ceny. Nie mam pojęcia dlaczego, ale pewnie boją się wzmożonych kontroli, a sami nie czują się pewnie ze swoimi cenami. Nagle ktoś rzuca 40PHP, odmawiam. Kolejny mówi że za mniej niż 30PHP nie pojedzie. W końcu przyjeżdża Samuel, który mówi że chętnie za 20PHP mnie zawiezie. Rozmawiamy o dwóch poprzednich kierowcach, mówi mi szczerze o rządowej cenie i dziękuję że ją podwoiłem.

Image

Na lotnisku przy wejściu do security siedzi para urzędników z płachtą kartek, sprawdzają karty pokładowe i ręcznie skreślają na kartce konkretnego pasażera.

Terminal jest praktycznie nowy. Na zdjęciu kojarzy mi się z plakatem filmu Up in the Air ;)

Image

Wylot na pokładzie samolotu Cebu Pacific do Manili jest przewidziany na 9:50. Nie podoba mi się jednak to, że o 9:40 nadal nic się nie dzieje... Chwilę pózniej podany jest komunikat (bo przecież elektronicznych tablic nie ma), że wylot będzie opóźniony o godzinę. Całe szczęście, że w Manili zostawiłem sobie większy margines czasowy i lot do Szanghaju mam dopiero o 20:15. Mimo to cały czas jest jakiś cień niepewności, czy z godziny opoźnienia nie zrobi się zaraz anulacja lotu, itd. Ok. 10:35 rusza jednak boarding.

Image

Image

Na pokładzie Airbusa A320 bardziej niż kiedykolwiek wcześniej widziana jest charakterystyczna mgiełka. Mam wrażenie, że jestem na planie amerykańskiego filmu katastroficznego, wygląda to naprawdę nietypowo :)

Image

W samolocie jest ciasno, a że mam miejsce środkowe, to brak jest jakichkolwiek atrakcji. Lądujemy w MNL. Kolejny lot dopiero za parę godzin, ale nie planuję jechać do miasta z kilku powodów. Przede wszystkim chciałbym się trochę wyspać na lotnisku, bo mam pewne plany na najbliższą noc. Do tego słyszałem same słabe opinie na temat Manili, a na domiar złego korki w dzień są takie, że bałbym się zapuścić gdzieś dalej. Będę więc dogłębnie testował saloniki ;)

Wychodzę z lotniska, przechodzę na odloty i idę się odprawić. Celowo nie robię tego mobilnie ani w maszynce, bo tam nie ma możliwości darmowego wyboru miejsca. Przy okienku wystarczy się ładnie uśmiechnąć i poprosić, a na karcie ląduje miejsce przy oknie, tak jak chciałem. Lot MNL-PVG chwilę trwa więc zależało mi na lepszym miejscu do drzemania. Dalej standardowa procedura: wszystkie kontrole, pieczątka do paszportu i prosto do saloniku. Siadam w Pacific Club Lounge. Jest chłodno, klimatyzacja mocno pracuje a ludzi praktycznie nie ma. Na dworze zaczyna padać. Cieszę się, że nie wyszedłem z lotniska.

Image

Przypominam sobie, że przecież lecę do Chin, a mam ze sobą dwa powerbanki. Nie będzie łatwo. Jeden o sporej pojemności (za dużej żeby było spokojnie), drugi bez oznaczenia o pojemności bo... oznaczenie było na materiałowej wypustce, która wpadła do środka. Korzystam więc z wolnego czasu, rozkładam powerbanka na części i wyciągam oznaczenie na zewnątrz. Tylko 8000mAh, może chociaż tu nie będzie problemów ;) Jak będzie w praktyce? Dowiemy się tego już wkrótce.

Do pózniej!Dostałem odszkodowanie za odwołany lot i wydałem od razu na najwyższy status PP, także w sumie wyszło za darmo 8-) Trochę ostatnio latam i zupełnie zmienia się jakość podróży gdy można sobie na spokojnie posiedzieć w saloniku, coś zjeść, skorzystać z WiFi czy wziąć prysznic. Szczególnie przy bardziej złożonych podróżach.Mam spore problemy techniczne, bo iCloud z niewiadomej przyczyny przestał mi synchronizować zdjęcia z moim telefonem, a w tym momencie w ogóle nie mam dostępu do wszystkich moich zdjęć z poziomu iPhone’a (mam nadzieję że w chmurze nadal są). Wrzucam poniższą część relacji bo nie ma sensu dłużej czekać, a i tak zaległości mam spore.
W poniższej części wykorzystałem tylko te zdjęcia, które byłem w stanie odzyskać (chociażby wysyłałem je znajomym), w miarę możliwości będę uzupełniał kolejne. Przepraszam i liczę na wyrozumiałość :)


W MNL nie przenosiłem się już między salonikami (w ramach PP miałem wstęp do dwóch). Zdrzemnąłem się, zjadłem i po 19 wyszedłem w kierunku gate’a. Tutaj też brakuje tablic elektronicznych ;)

Image

Wsiadam rękawem, obłożenie wynosi na pewno ponad 90%. Zdecydowana większość to Chińczycy, ludzi z innymi rysami twarzy niż azjatyckie raczej nie widać. Po ~3h ląduję na w Szanghaju.

Plan, który obmyśliłem w samolocie, jest taki: ogarnięcie wizy, pózniej spanie do 6 (czyli do rozpoczęcia kursowania metra), pózniej szybki wypad na miasto i powrót na lotnisko.

Wizę tranzytową dostaję bezproblemowo. Przed snem idę do BurgerKinga, a tam zagaduje mnie młody Chińczyk. Pyta skąd jestem i czy może zrobić sobie ze mną zdjęcie. Pózniej przysiada się do mnie i razem konsumujemy burgery.
Niestety, nie mówi biegle po angielsku. Wygląda to mniej więcej tak, że co parę minut dopytuje mnie, skąd jestem. Ale jest wyraźnie zafascynowany podróżami po świecie, jeśli cokolwiek zrozumiał z moich opowieści :D

Image

Pytam w końcu czy śpi w hotelu czy na lotnisku. Z rozbrajającą szczerością odpowiada „here”. To będzie ciekawa noc :D

Rozkładam się na piętrze, za jakimś ogrodzeniem związanym z remontami. Jest tu całkiem ciemno, a że mam śpiwór, to spanie na całkiem cieplej podłodze mnie nie przeraża. Kolega szuka jednak miejsca z gniazdkiem, więc się rozdzielamy.

Mój lotniskowy hotel wygląda tak:
Image

Image

Jeszcze przed snem próbuję wrzucić relację, ale internet w Chinach to jest jakiś żart i poddaję się. Dlatego ta część relacji jest taka długa i dlatego tak późno ;)

Wstaję o 5:40 całkiem wyspany i wypoczęty. Pakuję się i idę na metro. Chcę kupić bilet do stacji Lujuazui (okolice rzeki i słynnej wieży) ale okazuje się że only cash. Żeby wypłacić juany z bankomatu muszę wrócić się na terminal. Bankomat wypłaca 100CNY, a biletomat przyjmuje max. 50CNY więc jeszcze muszę rozmienić. Marnuję prawie pół godziny. W końcu docieram na peron i wsiadam do metra. Jest 6:40, a wylot do SFO o 12:10.

Image

Image

Tempo jazdy nie jest oszałamiające. Na miejscu spędzę więc najprawdopodobniej nie więcej niż pół godziny, bo nie będę ryzykował spóźnienia się na lot ;)

Docieram do celu po ponad godzinie. Przez następne 25 minut pospiesznym krokiem spaceruję po okolicy, robię parę zdjęć i wracam do metra. Pewnie z ekonomicznego punktu widzenia to nie miało sensu (chociaż bilety były tanie), ale przynajmniej przez kilka chwil widziałem Szanghaj i tego nikt mi nie zabierze :)

Image

Image

Image

Image

Wysiadam kilka stacji dalej, na Longyang Road. Stąd odjeżdża Maglev prosto na lotnisko. Kosztuje sporo więcej niż metro (40CNY vs 6CNY), ale przecież niecodziennie można się przejechać Maglevem! Kupuję bilet i idę na peron. Punktualnie o 8:59:57 pociąg rusza.

Image

Image

Równo minutę po starcie pociąg jedzie już 100km/h. Cały czas jednak się rozpędza, aż do 431km/h. Ta prędkość robi wrażenie i na ekranie i za oknem. Samochody na autostradzie wyglądają jakby jechały przepisowo w terenie zabudowanym :D

Image

Po 7 minutach docieram na lotnisko. Podchodzę do checkinu, ale dopiero tam sobie przypominam, że nie mam noclegu ani na Hawajach, ani w SF (a bez niego może być ciężko o odprawę, co się w praktyce potwierdza). Odchodzę więc, bookuję najtańszy pokój w Honolulu (a w zasadzie łóżko w pokoju) i z powodzeniem przechodzę odprawę. Kontrola paszportowa bez problemów, kontrola bezpieczeństwa także. Pokazuję powerbanka który spełnia ich wymagania, a drugi przejeżdża w plecaku ;)

Wpadam na pół godziny do saloniku, biorę prysznic, jem śniadanie i już za chwilę jestem na pokładzie Boeinga 787-900 linii United.

Image

Image

Lot do SFO trwa jakieś 11 godzin i mija spokojnie. Samolot jest nowy, wygodny i jest naprawdę dużo miejsca na nogi.

Image

Niedługo po starcie dostaję obiad, a przed lądowaniem - śniadanie.

Image

Ląduję w SFO o 8:00 i po 1,5h udaje mi się dostać do okienka. Urzędnik patrzy na mnie podejrzliwie, pyta dlaczego tyle przesiadek, dlaczego tak krótko, pyta nawet gdzie jadam na tych swoich podróżach [emoji1] Wbija pieczątkę i welcome to USA. Nie mam dostępu do saloniku na tym terminalu, z którego wylatuję, stąd spędzam czas przy gate’cie (są wygodne fotele i gniazdka), po czym wsiadam znowu na pokład samolotu i lecę do LAX. Obłożenie wynosi 100%, a na lot była długa lista osób rezerwowych. Podobną sytuację zaobserwowałem na wielu krajówkach wylatujących obok, nieraz nawet oferowali vouchery za dobrowolne przeniesienie na następny lot.

Image

W Los Angeles przesiadka jest dość krótka i niewiele pózniej siedzę na pokładzie kolejnego samolotu :) Do Honolulu lecę wąskim kadłubem, a lot trwa ok. 5h. Nie ma żadnego systemu rozrywki pokładowej, ale są koce. Jestem już dość zmęczony więc przesypiam w zasadzie cały lot. W HNL ląduję po 21:00 czasu lokalnego.

Image

Image

Wychodzę z lotniska i łapię autobus nr 19 w kierunku Waikiki, gdzie zabookowałem nocleg w hostelu. Bilet jednorazowy kosztuje 2.75USD. Docieram do pokoju, zajmuję górną część łóżka piętrowego, walczę z wgraniem zdjęć do relacji i w końcu idę spać.W nocy nie śpię zbyt dużo. Nie sprawdzałem gdzie dokładnie powinienem spać i ile czasu, bo tak często zmieniam strefy czasowe, że nie ma to sensu. Śpię kiedy mogę :D Wygląda jednak na to, że po raz pierwszy odczułem skutki jetlagu. Mimo to wstaję raczej wypoczęty, jem naleśniki z syropem klonowym, wymeldowuję się z hostelu i idę na plażę. Do przejścia mam całe 300m :) Przed wyjściem zostawiam plecak w hostelu, więc zwiedzanie będzie dużo wygodniejsze.

Honolulu wygląda jak połączenie kurortu z typowym amerykańskim miastem. Na pewno to połączenie może się podobać, ja lubię amerykańskie klimaty i uważam że ma to swój urok. Miasto jest bardzo zadbane i czyste (chociaż wieczorem bardzo łatwo spotkać bezdomnego).

Swoją jednodniówkę w Honolulu rozpoczynam od plaż Waikiki. To dzielnica słynąca właśnie z plaż i hoteli, tutaj też nocowałem. Założyłem, że przez cały jeden dzień nie zwiedzę zbyt wiele, więc nie szukam jakichś charakterystycznych miejsc turystycznych a raczej spaceruję po mieście. W przejrzystych wodach oceanu kąpie się sporo osób, dookoła rosną palmy, jest zielono i gorąco, ale nie upalnie.

Image

Image

Image

Idę wzdłuż plaż w kierunku centrum, po drodze wstępuję do kilku sklepów. Kupuję w końcu bilet całodobowy na komunikację miejską (pojedynczy kosztuje 2.75USD, a 24h 5.50USD) i jadę na Downtown. Mijam kilka wieżowców i idę deptakiem prosto w kierunku latarnii morskiej.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Przechodzę pod latarnią i dochodzę do wody, w tle widać port.

Image

Wracam znowu przed Downtown i zaczepiam o dość mały Chinatown. Następnie wsiadam w autobus i jadę do BestBuy’a. Robię zaplanowane zakupy (podatek na Hawajach jest niższy w Kalifornii i wynosi ok. 4,7%) i wracam autobusem w kierunku Waikiki.

Image

Image

Krótki spacer plażą, pózniej odbieram plecak i jadę na lotnisko. Autobus jedzie godzinę.

Lotnisko w Honolulu jest ciekawe. Niektóre korytarze przebiegają na zewnątrz (są otwarte, więc idzie się czymś pokroju mostku, a po bokach słychać i widać doskonale samoloty). Lotnisko ma także ogród japoński, po którym można pospacerować. Salonik został zamknięty godzinę przed moim przybyciem, więc nie miałem okazji sprawdzić.

Image

O 21:00 wylatuję do SFO, więc noc zamierzam spędzić na pokładzie. Do pózniej!Boarding na lot HNL-SFO przebiega w ciemnościach. Coś się popsuło i dopiero po kilku minutach udaje się przywrócić oświetlenie na pokładzie.

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (21)

krystoferson112 11 czerwca 2018 16:59 Odpowiedz
Kibicuje Tobie, to może być o wiele bardziej emocjonujące jak MŚ w Rosji. ;) Trzymam kciuki, powodzenia.
tom971 11 czerwca 2018 17:43 Odpowiedz
Dajesz!Fajnie,klub sie znacznie powiększył w 2017 i 2018... :D
przemos74 11 czerwca 2018 18:31 Odpowiedz
Niezapomnianych wrażeń @sp8hmz!
gaszpar 11 czerwca 2018 18:33 Odpowiedz
Nie daj się jetlagowi! Dużo i często pisz :) Powodzenia
sp8hmz 14 czerwca 2018 10:16 Odpowiedz
Jestem już w MNL. Przepraszam za to, że relacja nie jest na tyle live, na ile bym chciał, ale wszystko spowodowane jest dość kiepskim internetem (w Dubaju niestety mocno mulił i był średnio stabilny, być może trafiłem na moment kiedy dużo ludzi korzystało). Relacja pisze się live, żeby nie pominąć żadnych szczegółów, postaram się załadować kolejną część ze zdjęciami już na Palawanie. Cały czas liczę na to, że będzie tam działający internet :roll:
tropikey 14 czerwca 2018 10:23 Odpowiedz
Cierpliwie czekam, bo wiem, jak to jest, gdy planuje się relację live, a potem rzeczywistość - w taki, czy inny sposób - te plany koryguje :)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
yossarian 14 czerwca 2018 10:24 Odpowiedz
W takim razie oprócz zdrowego kręgosłupa życzę stabilnych łącz. RTW na żywo to nie są proste rzeczy ;)
sko1czek 14 czerwca 2018 12:23 Odpowiedz
Na Palawanie możesz się przeliczyć (co do internetu). W Puerto Princesa jest nadzieja. gdzie indziej nie. Czekam na dalsze wieści z trasy z niecierpliwością.
firley7 14 czerwca 2018 12:25 Odpowiedz
Wchodzę na Forum, a tu jakże miła niespodzianka: RTW na żywo :) Rośnie grono forumowych długodystansowców.Podziwiam i trzymam mocno kciuki :)
lovenz 15 czerwca 2018 11:50 Odpowiedz
Fajnie, zwłaszcza że wyglądasz na młodą osoba a mimo wszystko wyzwanie duże.Mam prośbę abyś po powrocie spróbował w miarę możliwości ogarnąć koszta wyprawy w jakiejś tabelce o ile to nie będzie problemem.
yossarian 15 czerwca 2018 16:36 Odpowiedz
Gratuluję wyraźnie zwiększonej częstotliwości pisania i coraz bardziej zauważalnej lekkości pisania. Czekam na dalszą część relacji i trzymam kciuki, żeby nic więcej nie posypało się. Swoją drogą jestem ciekawy co się stało z UA155, który zakładam, że miał być jedną z ważniejszych części Twojego RTW.
sp8hmz 15 czerwca 2018 16:47 Odpowiedz
United mocno obciął operacje ze swojej bazy w GUM i wypadł mój dolot z PVG. Nie zgodzili się ani na wysłanie mnie do GUM mnie inną linią ani na pominięcie pierwszego odcinka. W ogóle chcieli wysłać mnie PVG-SFO-SEA, ale stanęło ostatecznie na PVG-SFO-LAX-HNL-SFO-SEA (gdzie ostatni lot pomijam) ;)
adamkru 15 czerwca 2018 16:59 Odpowiedz
“...ja jestem tylko zwykłym zbieraczem kresek...” Świetne! Możesz tak wpisać w CV w rubryce hobby;-) Jakbym pracował w HR-ach to by wystarczyło żeby Cię zatrudnić;-)Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
kanski 15 czerwca 2018 17:24 Odpowiedz
a 90% osób z działu HR zaczęłoby myśleć o ewentualnym odwyku dla "zbieracza kresek" :lol: Relacja bardzo fajna, pomysł szalony. Czekam na kolejne części! A skoro wyspa przypomina Ci Zanzibar to nie zazdroszczę, schudłem tam kilka kg bo nie było co jeść.
pabloo 16 czerwca 2018 10:16 Odpowiedz
Łał, świetna relacja, sam robię podobną trasę do Filipin pod koniec roku.A jak uzyskałeś priority pass?
sp8hmz 16 czerwca 2018 10:24 Odpowiedz
Dostałem odszkodowanie za odwołany lot i wydałem od razu na najwyższy status PP, także w sumie wyszło za darmo 8-) Trochę ostatnio latam i zupełnie zmienia się jakość podróży gdy można sobie na spokojnie posiedzieć w saloniku, coś zjeść, skorzystać z WiFi czy wziąć prysznic. Szczególnie przy bardziej złożonych podróżach.
kian 16 czerwca 2018 10:35 Odpowiedz
PP to najlepsze co mozna miec w podrozy co moze byc- zwlascza gdy mamy duzo lotow i duzo siezenia na lotnisku. obok smartfonu oczywiscie
19elnino20 18 czerwca 2018 10:21 Odpowiedz
Co to za mgiełka?
anita-gpf22 18 czerwca 2018 17:37 Odpowiedz
WOW mega to wygląda. :)Zazdroszczę takiej wycieczki!
yossarian 22 czerwca 2018 08:39 Odpowiedz
Gratuluję ukończenia RTW i podziwiam plan na najbliższe dni :D Poza tym dziękuję za możliwość oderwania się od codzienności i wspólną wirtualną podróż.
silazak 22 czerwca 2018 12:35 Odpowiedz
RTW ….. uwielbiam :)