0
sp8hmz 11 czerwca 2018 16:23
Image

Siedzę w tylnej części Boeinga 777-200. W tym miejscu ustawienie foteli to 2-4-2, a nie 3-4-3. Siedzę przy oknie, ale w praktyce dzieli mnie od niego dobre kilkanaście centymetrów niezagospodarowanej przestrzeni, co jest trochę niewygodne. Miejsca na nogi całkiem sporo, systemu rozrywki pokładowej brak (to znaczy jest, ale na własnych sprzętach).

Image

Lot trwa niecałe 5h, w San Francisco lądujemy ok. 5 rano. Jest jeszcze ciemno, a ja czuję się zmęczony i niewyspany, więc znajduję ustronny kącik na lotnisku, rozkładam śpiwór i przesypiam do 9.

Image

Nikt mnie nie budzi, śpi się spokojnie. Wstaję, bookuję nocleg w SF na najbliższą noc i wychodzę z lotniska. Po drodze zauważam, że jest strefa, gdzie można obejrzeć mecze. Niestety, dowiaduję się o tym po meczu Polska-Senegal, ale może to i lepiej ;)

Image

BARTem docieram na stację Milbrae, dalej jadę do San Francisco Caltrainem.

Image

Image

Wysiadam na 4th Street i od razu czuję się jak w domu. Dwa lata temu spędziłem w Dolinie Krzemowej prawie 3 tygodnie. Ten wyjazd mocno wpłynął pózniej na moje dalsze życiowe decyzje stąd San Francisco i okolice darzę ogromnym sentymentem.

Kieruję się na Union Square. Przy okazji ładuję telefon i korzystam z WiFi w tutejszym Apple Store.

Image

Około 14 kieruję się kilka przecznic dalej i docieram do Adelaide Hostel, w którym śpię. Zostawiam rzeczy, ogarniam się po podróży i wyruszam dalej.

Najpierw kręcę się po centrum (głownie w okolicach Market St), tam wsiadam do starego tramwaju linii F i jadę wzdłuż wybrzeża do Pier 39.

Image

Image

Image

Image

Image

Na Pier 39 zaglądam także do lwów morskich.

Image

Widać też stąd nieźle Alcatraz.

Image

Początkowo nie miałem w planach jechać pod Golden Gate Bridge, bo jest to kawałek stąd. Widzę jednak, że widoczność jest całkiem niezła, więc spontanicznie wsiadam w autobus i docieram pod most.

Image

Przy Golden Gate Bridge warto jest przejść pod mostem i pójść kawałek dalej. Nie tylko dlatego, żeby zobaczyć most z drugiej strony, ale generalnie ładnie tam jest i zwykle pusto ;)

Image

Niesamowicie wieje, w ogóle jest dość chłodno. Mnie to akurat cieszy, po Dubaju i Filipinach w końcu można się chwilę ochłodzić ;)

Wracam w okolice 5th St i idę Powell St w kierunku Union Square.

Image

Image

Niestety, problem bezdomnych na ulicach SF nadal występuje. Mało tego, jest dość spory: wystarczy wyjść poza turystyczne strefy żeby spotkać całe rzesze bezdomnych. Nie robiłem jednak żadnych zdjęć.

Z Union Square wracam do pokoju. Planuję pójść wcześniej spać i jutro z samego rana wyruszyć na chwilę do Doliny Krzemowej, prawdopodobnie do San Mateo, bo tam mieszkałem 2 lata temu. Czy wyjdzie coś z tych planów? Tego dowiemy się dopiero jutro ;)Wstaję o 6:40. Hostel okazał się być wyjątkowo fajny: pokój 4-osobowy, duże i wygodne łóżka, sporo prywatności, dużo gniazdek. Rano zjadłem też śniadanie wliczone w cenę noclegu. To wszystko w bardzo dogodnej lokalizacji.

Image

Dokończyłem pakowanie i przed 8 wyszedłem. Najpierw poszedłem w kierunku Union Square, by pózniej stamtąd odbić w kierunku stacji Caltrain. Miasto o tej porze dopiero zaczyna budzić się do życia.

Image

Image

Image

Docieram na stację ze sporym zapasem czasu, więc idę jeszcze pod AT&T Park.

Image

Image

Pózniej wracam na stację i wsiadam na pokład pociągu jadącego w kierunku San Jose.

Image

Image

Ponad pół godziny pózniej, o 9:40, wysiadam na stacji Hayward Park. Szczerze mówiąc nic tu nie ma, żadnych turystycznych atrakcji. Dla mnie jednak to miejsce ma wartość sentymentalną: codziennie jeździłem stąd do SF/San Jose, mieszkałem w okolicy. W pobliskim supermarkecie robiłem zakupy. Zwykle nie jestem taki sentymentalny, ale akurat ten trip miał dla mnie sporą wartość ;)

Image

Image

Image

Tych budynków 2 lata temu nie było, ale byłem świadkiem przygotowywania terenu pod budowę :D

Image

Kręcę się po okolicy przez pół godziny, po czym wracam na peron i jadę pociągiem do stacji Millbrae. Tam przesiadam się w BARTa i docieram nim (z przesiadką w San Bruno) na lotnisko SFO.

Image

Image

Przechodzę przez wszystkie kontrole i docieram pod gate. Lot do MUC mam o 13:55.

Image

W ramach PP salonik jest tylko jeden i znajduje się w strefie, do której nie mogę przejść. Czekam więc spokojnie na lot, którym wrócę wreszcie do Europy po tych kilku szalonych dniach. Wrócę z zachodu ;)Spokojnie boardinguję się na lot SFO-MUC linii United. Pod rękaw podpięty jest Boeing 787-900, więc stosunkowo nowy samolot ;)

Image

Zajmuję miejsce 39L, to przedostatni rząd w tej konfiguracji. Obłożenie na tym locie wynosi >95%, nie jestem w stanie doszukać się wolnego miejsca.

Scenariusz long-haula Unitedu jest taki sam jak w przypadku lotu PVG-SFO. Tamten lot zresztą też był obsługiwany B787. Tuż po starcie przekąska, zaraz po niej obiad, chwilę pózniej deser, a przed lądowaniem drugi posiłek.

Image

Tuż po starcie przelatujemy nad San Francisco. Doskonale widać Financial District, Pier 39 i oczywiście Golden Gate Bridge.

Image

Image

Podsumowując Uniteda na dalekich trasach, to nie ma szału (np. Swiss na pewno oferuje lepszy produkt), ale nie jest też źle. Jedzenie akceptowalne, system rozrywki pokładowej akceptowalny, dużo miejsca na nogi. Tylko kocyki trochę cienkie ;)

Większą część lotu przesypiam. Po ponad 10h lotu ląduję w Monachium. MUC wita mnie... samolotami linii United :)

Image

Mam tutaj prawie 3h odpoczynku przed kolejnym lotem, a jest nim MUC-OSL obsługiwany przez SAS. Chętnie pominąłbym lot do Oslo i wrócił prosto do Warszawy, ale powrót z USA realizuję w ramach rezerwacji SFO-OSL-SFO i zamierzam wykorzystać także bilet w drugą stronę.

ImageLot MUC-OSL odbędę na pokładzie Boeinga 737-800. Rękawem wsiadam do samolotu, po czym zajmuję miejsce 30D.

Image

Image

Już w momencie kołowania zaczyna robić się chłodno. Po starcie temperatura na pokładzie przypominała tą w Cebu Pacific :D Proszę więc stewardessę o koc i bez problemu go dostaję. Rozkładam się wygodnie i drzemię, popijając w międzyczasie herbatę. Do wyboru poza nią była jedynie woda i kawa.

Lot trwa niecałe dwie godziny, po których osiadamy spokojnie na pasie lotniska OSL. Na tym lotnisku spędziłem już kilka nocy :) Dzisiaj jednak zatrzymuję się tutaj jedynie na kilka godzin, bo o 19:40 wylatuję do WAW na pokładzie LOTu. Ten lot mnie boli najbardziej, bo zapłaciłem za niego sporo (pewnie uwzględnię to w podsumowaniu). Zwlekałem z kupnem biletu z OSL do Polski (a opcja z transferem do TRF była mało opłacalna) i przegapiłem niskie ceny Norwegiana. Trudno, taki urok podróży składanych z klocków przez parę miesięcy: żeby spiąć niektóre klocki nieraz trzeba zapłacić więcej. Byłem też kompletnie nieelastyczny z terminem, bo koniecznie muszę być jutro już w Warszawie.

Na OSL nie ma żadnego saloniku w ramach PP. Szkoda, bo do 19:40 cierpliwie czekam na lotnisku. Samolot przylatuje opóźniony i wyruszam do Warszawy dopiero o 20:00. Ten ostatni lot w układance spędzę na pokładzie Embraera 195.

Image

Image

Image

Na pokładzie obłożenie spore, ciężko znaleźć wolne miejsce. Pasażerowie bardzo zróżnicowani: biznes miesza się z rodakami pracującymi w Norwegii. Tych drugich łatwo zlokalizować, ich niewybredne słownictwo słychać dość mocno :D Konkuruje z nimi jedynie kilkoro infantów...

Wylatujemy z Oslo w deszczu. Na pokładzie darmowa jest woda, Pepsi oraz kultowe PrincePolo. Zdziwiło mnie Pepsi, ale chwilę pózniej skojarzyłem, że w nowych Embraerach LOTu nie będzie jak ugotować wody ;) Lecę samolotem SP-LNK, który faktycznie dołączył do floty bardzo niedawno.

Lot trwa ok. 2h. Lądujemy w Warszawie już o zmroku. Jestem zmęczony, ale mimo to na twarzy pojawia się uśmiech, bo właśnie zrealizowałem jedno ze swoich podróżniczych marzeń. Nic się nie opóźniło, nic nie zawiodło, chociaż podróż była trochę skomplikowana.

Teraz tylko pozostało złapać pociąg z lotniska i wrócić do mieszkania. Chwila snu na regenerację i jutro rano wracam do pracy ;) Wieczorem natomiast zaczynam sesję, co po RTW może okazać się niełatwym zadaniem.

Image

To była niesamowita przygoda. Masa nowych doświadczeń, noce przespane na lotniskach i pokładach samolotów, ale też miejsca, które chciałem zobaczyć, ale nie było okazji. Zmęczenie fizyczne pozwoliło mi na odpoczynek psychiczny i trochę o to w tym wszystkim chodziło.
Dokładniejsze podsumowanie postaram się wrzucić w wolnej chwili, ale na razie chyba nie chcę przeliczać tego, co zobaczyłem, na złotówki :D

Dziękuję za wszystkie polubienia, komentarze i słowa wsparcia! To naprawdę wiele dla mnie znaczy i motywuje do jeszcze dokładniejszego dokumentowania moich podróży. Całą podróż odbywałem sam, ale miałem świadomość że wirtualnie trochę ludzi leci razem ze mną. Dzięki!

Dodaj Komentarz

Komentarze (21)

krystoferson112 11 czerwca 2018 16:59 Odpowiedz
Kibicuje Tobie, to może być o wiele bardziej emocjonujące jak MŚ w Rosji. ;) Trzymam kciuki, powodzenia.
tom971 11 czerwca 2018 17:43 Odpowiedz
Dajesz!Fajnie,klub sie znacznie powiększył w 2017 i 2018... :D
przemos74 11 czerwca 2018 18:31 Odpowiedz
Niezapomnianych wrażeń @sp8hmz!
gaszpar 11 czerwca 2018 18:33 Odpowiedz
Nie daj się jetlagowi! Dużo i często pisz :) Powodzenia
sp8hmz 14 czerwca 2018 10:16 Odpowiedz
Jestem już w MNL. Przepraszam za to, że relacja nie jest na tyle live, na ile bym chciał, ale wszystko spowodowane jest dość kiepskim internetem (w Dubaju niestety mocno mulił i był średnio stabilny, być może trafiłem na moment kiedy dużo ludzi korzystało). Relacja pisze się live, żeby nie pominąć żadnych szczegółów, postaram się załadować kolejną część ze zdjęciami już na Palawanie. Cały czas liczę na to, że będzie tam działający internet :roll:
tropikey 14 czerwca 2018 10:23 Odpowiedz
Cierpliwie czekam, bo wiem, jak to jest, gdy planuje się relację live, a potem rzeczywistość - w taki, czy inny sposób - te plany koryguje :)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
yossarian 14 czerwca 2018 10:24 Odpowiedz
W takim razie oprócz zdrowego kręgosłupa życzę stabilnych łącz. RTW na żywo to nie są proste rzeczy ;)
sko1czek 14 czerwca 2018 12:23 Odpowiedz
Na Palawanie możesz się przeliczyć (co do internetu). W Puerto Princesa jest nadzieja. gdzie indziej nie. Czekam na dalsze wieści z trasy z niecierpliwością.
firley7 14 czerwca 2018 12:25 Odpowiedz
Wchodzę na Forum, a tu jakże miła niespodzianka: RTW na żywo :) Rośnie grono forumowych długodystansowców.Podziwiam i trzymam mocno kciuki :)
lovenz 15 czerwca 2018 11:50 Odpowiedz
Fajnie, zwłaszcza że wyglądasz na młodą osoba a mimo wszystko wyzwanie duże.Mam prośbę abyś po powrocie spróbował w miarę możliwości ogarnąć koszta wyprawy w jakiejś tabelce o ile to nie będzie problemem.
yossarian 15 czerwca 2018 16:36 Odpowiedz
Gratuluję wyraźnie zwiększonej częstotliwości pisania i coraz bardziej zauważalnej lekkości pisania. Czekam na dalszą część relacji i trzymam kciuki, żeby nic więcej nie posypało się. Swoją drogą jestem ciekawy co się stało z UA155, który zakładam, że miał być jedną z ważniejszych części Twojego RTW.
sp8hmz 15 czerwca 2018 16:47 Odpowiedz
United mocno obciął operacje ze swojej bazy w GUM i wypadł mój dolot z PVG. Nie zgodzili się ani na wysłanie mnie do GUM mnie inną linią ani na pominięcie pierwszego odcinka. W ogóle chcieli wysłać mnie PVG-SFO-SEA, ale stanęło ostatecznie na PVG-SFO-LAX-HNL-SFO-SEA (gdzie ostatni lot pomijam) ;)
adamkru 15 czerwca 2018 16:59 Odpowiedz
“...ja jestem tylko zwykłym zbieraczem kresek...” Świetne! Możesz tak wpisać w CV w rubryce hobby;-) Jakbym pracował w HR-ach to by wystarczyło żeby Cię zatrudnić;-)Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
kanski 15 czerwca 2018 17:24 Odpowiedz
a 90% osób z działu HR zaczęłoby myśleć o ewentualnym odwyku dla "zbieracza kresek" :lol: Relacja bardzo fajna, pomysł szalony. Czekam na kolejne części! A skoro wyspa przypomina Ci Zanzibar to nie zazdroszczę, schudłem tam kilka kg bo nie było co jeść.
pabloo 16 czerwca 2018 10:16 Odpowiedz
Łał, świetna relacja, sam robię podobną trasę do Filipin pod koniec roku.A jak uzyskałeś priority pass?
sp8hmz 16 czerwca 2018 10:24 Odpowiedz
Dostałem odszkodowanie za odwołany lot i wydałem od razu na najwyższy status PP, także w sumie wyszło za darmo 8-) Trochę ostatnio latam i zupełnie zmienia się jakość podróży gdy można sobie na spokojnie posiedzieć w saloniku, coś zjeść, skorzystać z WiFi czy wziąć prysznic. Szczególnie przy bardziej złożonych podróżach.
kian 16 czerwca 2018 10:35 Odpowiedz
PP to najlepsze co mozna miec w podrozy co moze byc- zwlascza gdy mamy duzo lotow i duzo siezenia na lotnisku. obok smartfonu oczywiscie
19elnino20 18 czerwca 2018 10:21 Odpowiedz
Co to za mgiełka?
anita-gpf22 18 czerwca 2018 17:37 Odpowiedz
WOW mega to wygląda. :)Zazdroszczę takiej wycieczki!
yossarian 22 czerwca 2018 08:39 Odpowiedz
Gratuluję ukończenia RTW i podziwiam plan na najbliższe dni :D Poza tym dziękuję za możliwość oderwania się od codzienności i wspólną wirtualną podróż.
silazak 22 czerwca 2018 12:35 Odpowiedz
RTW ….. uwielbiam :)