0
Smak Świata 22 czerwca 2018 18:55
Riese - czyli zespół obiektów stanowiących największe przedsięwzięcie górniczo budowlane w historii nazistowskich Niemiec fascynowało mnie właściwie od zawsze. A konkretnie chyba od momentu kiedy w czasach podstawówki przeczytałem o nim w pisemku dla małolatów i miłośników UFO pod tytułem Faktor X. Periodyk na szczęście już nie istnieje, ale fascynacja Olbrzymem wręcz przeciwnie. W skład projektu wchodzą kompleksy Rzeczka, Soboń, Jugowice, Włodarz, Osówka, oraz Sokolec (są tacy którzy doliczają jeszcze Książ , ale jest to teza mocno naciągana). Wraz z wiekiem i pogłębianą wiedzą moje fantastyczne wyobrażenie o podziemnym mieście ulegało racjonalizacji, niemniej jednak do dzisiaj nikt nie potrafi w bezsporny sposób udowodnić do czego tak naprawdę miało ono służyć. W internecie znajdziemy co najmniej kilkanaście teorii, od racjonalnych po skrajnie idiotyczne , często dodatkowo podsycane przez programy telewizyjne czy twórczość youtuberów.
Osobiście uważam że poszczególne części projektu mogły służyć różnym celom. Prawdopodobnym przeznaczeniem Osówki mogło być ulokowanie sztabu Hitlera, przyjmując, że jako jedną ze swych kwater wybrał on niedaleki zamek Książ. Reszta mogła być podwalinami pod przeniesienie w bezpieczne miejsce fabryk zbrojeniowych i innych bardziej strategicznych projektów typu laboratoria ? Centrum badań nad bronią biologiczną ? Atomową (w Sudetach występuje przecież ruda uranu) ? Mitycznym Wunderwaffe ? A może przeznaczenie miało być jeszcze inne i wszystkim dotychczasowym teoretykom opadną szczęki gdy któregoś dnia wypłyną z niemieckich archiwów dokumenty poświadczające faktyczne przeznaczenie budowli. Do tego momentu nie można z dozą pewnością ustalić nic, a to dlatego że wbrew marketingowym zabiegom Riese nie jest żadnym podziemnym miastem tylko opuszczonym w BARDZO WCZESNEJ FAZIE placem budowy. Większość znanych korytarzy została pozostawiona przez ich wykonawców w formie surowych wykutych korytarzy skalnych bez jakiegokolwiek szalunku. Większe ilości betonu znajdziemy jedynie w kompleksie Rzeczka , oraz najbardziej zaawansowanej Osówce, gdzie spore wrażenie robi również infrastruktura naziemna na temat której oczywiście także nie jesteśmy w stanie powiedzieć zbyt wiele. I tu jest właśnie jeden z punktów zaczepienia części badaczy, którzy twierdzą ,że to co znamy dzisiaj to tylko znikoma część korytarzy ciągnących się wewnątrz Gór Sowich. Gdzie się podział cały beton który miał zostać skierowany w okolice Wałbrzycha? Na budowę w Górach Sowich w samym tylko 1944 ( co do innych lat brak danych) przyznano 28 tysięcy ton stali i cementu, czyli tyle, ile Niemcy przeznaczały rocznie na budowę schronów przeciwlotniczych dla ludności cywilnej. Nie trzeba wspominać, że w warunkach wojennych każdą tonę ogląda się dwa razy. Są tacy którzy twierdzą, że materiały rozszabrowała nie do końca "bratnia" armia radziecka zaraz po wojnie, ale do dziś na zboczach Włodarza można znaleźć niewielkie ilości skamieniałych worków ułożonych tak równiutko jakby ktoś to robił przed chwilą.
I co ? Tych akurat ruscy nie chcieli ? Ani miejscowa ludność ? Ani w ogóle nikt ? Dlatego do dziś Sudety przemierzają , prześwietlają i przewiercają różnej maści poszukiwacze skarbów, eksploratorzy,historycy oraz zwykli turyści zainspirowani Bogusławem Wołoszańskim. Wszyscy oni chcą znaleźć nie odkryte wykończone korytarze prowadzące..... chyba żaden z nich nie ma pojęcia gdzie... ot tajemnica. Znajdą się i tacy którzy im przyklasną, a także ci którzy postukają się po głowie argumentując ,że nawet doskonale zorganizowani Naziści mający do dyspozycji tysiące wyniszczonych więźniów nie byliby w stanie w tak krótkim czasie wykończyć swojego szalonego dzieła. Nie mam zamiaru stawać tutaj po żadnej ze stron, zresztą nie to ma na celu ten przydługi wstęp. Ma on jedynie wprowadzić do świadomego poznawania tych ciekawych i niedocenianych rejonów naszego kraju. Nie tworzę tutaj też klasycznej relacji pisanej z perspektywy pierwszej osoby i w czasie teraźniejszym, ponieważ jest to podsumowanie kilku moich wyjazdów, a nie chciałbym rozbijać informacji o miejscach leżących relatywnie blisko siebie na kilka wpisów, bo byłoby to dla odbiorcy nieczytelne.
Aby wgryźć się w temat Riese proponuję na początku udać się do miejsca bez którego na pewno żadna budowa by się nie zaczęła.

Obóz koncentracyjny Gross Rosen leżący dzisiaj nieopodal niewielkiej Rogoźnicy , w czasie wojny zwanej jeszcze Rosen był dla nazistów bazą surowcową jak i darmowym dostarczycielem siły roboczej. Z czasem stał się obozem głównym mającym pod sobą rozległą sieć podobozów zakładanych w miejscach gdzie zapotrzebowanie na więźniów było największe. Rogoźnica leży niedaleko Strzegomia, możemy do niej dotrzeć pociągiem KD. Pociągi na tej trasie (Jaworzyna Śl. - Legnica) Nie jeżdżą zbyt często, a sama stacja jest znacznie oddalona od obozu dlatego sugerowałbym zaplanowanie minimum 3-4 godzin na tą wizytę. Po wyjściu z pociągu kierujemy się w stronę "centrum" miasteczka, mijamy park miejski i dochodzimy do drogi krajowej. W tym miejscu warto zapytać o drogę kogoś miejscowego ,bo w Rogoźnicy próżno szukać jakichkolwiek oznaczeń i gdyby nie niewielka tablica na zrujnowanym budynku stacji - trudno byłoby skojarzyć ten teren z wojenną historią.. Po ok 40 minutach marszu docieramy pod obozową bramę. Sam obiekt w porównaniu np. z Auschwitz nie robi jakiegoś piorunującego wrażenia, przynajmniej do momentu kiedy nie dojdziemy do wielkiego kamieniołomu wykutego rękami więźniów. Dla mnie to właśnie ta dziura w ziemi najbardziej wymownie ukazuje grozę tego miejsca. Warto tu przyjechać i przeżyć chwilę zadumy nad losem tych którzy zostali siłą zaprzęgnięci do budowy na chwałę III rzeszy.


Kolejnym miejscem, które nie sposób ominąć podążając szlakiem Riese jest Jedlinka. Przy okazji stanowi ona moją ulubioną bazę wypadową w czasie wędrówek po górach Sowich. Rzadko opisuję konkretne miejsca noclegowe nie chcąc być posądzonym o kryptoreklamę, ale tutaj zrobię wyjątek. W Jedlince znajduje się zespół pałacowy który na swoją główną siedzibę zaadaptowała organizacja Todta, odpowiadała ona za logistykę i sprawy administracyjne związane z budową Olbrzyma . Zdecydowanie warto go zwiedzić łącznie z podziemiami. ,,

Na przeciwko znajdziemy bardzo dobry hostel usytuowany w budynku browaru restauracyjnego, a kilkaset metrów dalej przystanek autobusu nr.5 którym dostaniemy się do Walimia , Rzeczki , Jugowic czy Wałbrzycha. Prawda ,że przyjemne z pożytecznym ?:). Żeby się do owej Jedlinki dostać z Rogoźnicy musimy się cofnąć pociągiem do Jaworzyny Śląskiej gdzie czas na przesiadkę możemy wykorzystać na odwiedzenie skansenu kolejowego położonego tuż przy dworcu. Dalej jedziemy do Wałbrzycha i przesiadamy się na pociąg w kierunku Kudowy,wysiadamy na stacji Jedlina Zdrój (warto zwrócić uwagę szczególnie na ostatni odcinek gdzie przy wyjeździe z Wałbrzycha mamy okazję przejechać przez najdłuższy tunel kolejowy w Polsce). Brzmi to strasznie, ale te trzy pociągi są ze sobą względnie skomunikowane. Mimo wszystko należy wziąć pod uwagę, że krótki w prostej linii odcinek będziemy pokonywać 2-3 godziny.... cóż taki urok podróżowania komunikacją zbiorową.

Wysiadając w Jedlinie Zdrój po zmroku można się poczuć jak w horrorze. Słabo oświetlona drewniana stacyjka położona w lesie budzi dość mroczne skojarzenia więc samotnym kobietom i podróżnikom o słabszych nerwach polecam przyjechać tam w dzień :). Po opuszczeniu dworca kierujemy się cały czas w dół w kierunku głównej drogi biegnącej z Wałbrzycha w stronę Walimia , na który się kierujemy. Idziemy chodnikiem wzdłuż krajówki do momentu, aż po prawej stronie ukaże nam się cel naszego półgodzinnego marszu czyli Browa.... tfu pałac. W każdym razie nareszcie można udać się do baru i skosztować "Czerwonego Barona" w litrowym kuflu.
Po mniej lub bardziej przespanej nocy wypada ruszyć w teren. Wspomnianą już "piatką" jedziemy do Rzeczki. Trzeba zaznaczyć, ze tylko część kursów dojeżdża do tego miasteczka/wioski. Większość autobusów kończy trasę w Walimiu skąd trzeba dojść około 3 km w górę. Wybierając wariant wygodniejszy wysiadamy na przystanku przy samej sztolni. Sztolnia walimska jest najmniejsza ze wszystkich obiektów udostępnionych do zwiedzania, jest też pierwszą która została zaadaptowana na potrzeby turystyczne już w latach dziewięćdziesiątych. Zwiedzanie zajmie nam około godziny. Plusem tego miejsca jest przewodnik, który zdaje się mieć dużą wiedzę historyczną i przede wszystkim nie opowiada bajek mających na celu trafienie do wyobraźni turystów, ale jednocześnie w sposób ewidentny zakłamujących historię co niestety zdarza się zarówno na Włodarzu i w Osówce.
,

Po wyjściu z podziemi Rzeczki schodzimy drogą w dół w kierunku Walimia. Po prawej stronie na wzgórzu położony jest cmentarz, na którym po wojnie złożono szczątki części jeńców pracujących przy budowie Olbrzyma. Warto pozwolić sobie na chwilę zadumy w tym miejscu. Dalsza droga w stronę Włodarza jest bardzo dobrze oznaczona i zaczyna się na przystanku autobusowym w Walimiu.
,
Droga zajmuje około godziny, nie jest stroma i przy dobrej pogodzie nie stanowi żadnej trudności. Warto zafundować sobie taki spacer szczególnie, że po drodze raz za razem mijamy zrujnowane obiekty związane z Riese. Między innymi koszary SS, oraz obóz koncentracyjny AL Wolfsberg.
Włodarz jest zdecydowanie największym obiektem udostępnionym do zwiedzania, częściowo jest zalany wodą dlatego fragmentami pływamy po nim łodzią co dla wielu zwiedzających jest największą atrakcją.,,



Wprowadzić w klimat ma nas projekcja filmu, która odbywa się w podziemnym kinie. Część badaczy bardzo mocno spiera się z niektórymi tezami, które w tym filmie padają. Nie chciałbym jednak tych spraw roztrząsać, bo moja wiedza na ten temat jest w dalszym ciągu nie wystarczająca, aby samemu wikłać się w naukowy spór. Napiszę więc tylko że Włodarz robi ogromne wrażenie, szczególnie jeśli odwiedzamy go świadomie. Warto obejść też szlak wytyczony wokół pozostałości infrastruktury naziemnej.
Wszystkie punkty są dobrze oznaczone i opisane. Po zejściu ze zboczy możemy wrócić po śladach do Walimia, albo w przeciwnym kierunku udać się do Jugowic gdzie także złapiemy autobus powrotny. W ciągu jednego dnia trudno będzie zobaczyć coś więcej, ewentualnie można spędzić wieczór w uzdrowiskowym centrum Jedliny Zdrój jednak nie stanowi ono specjalnej atrakcji.

Następnego dnia porzucamy komunikację autobusową na rzecz kolejowej. Z samego rana leśna stacyjka wygląda zdecydowanie bardziej malowniczo niż po zmroku. Naszym celem będzie Sierpnica skąd startuje czarny szlak martyrologii. Cały szlak ma 18 km i kończy się na stacji kolejowej w Jugowicach dokąd docierały transporty więźniów z Gross Rosen. Całego szlaku oczywiście nie przejdziemy bo zabrakłoby czasu na powrót, poza tym sporą jego część przeszliśmy poprzedniego dnia na odcinku Rzeczka - Włodarz - Jugowice. Dziś chcemy dotrzeć do Osówki . Jest to ostatni obiekt udostępniony komercyjnie, a zarazem najbardziej zaawansowany technicznie. Nie ma sensu opisywać całej trasy, bo jest świetnie oznaczona. Po drodze mijamy ruiny AL Schotterwerk, oraz wioskę Kolce gdzie znajduje się kolejny cmentarz ofiar Hitleryzmu. Szlak zaprowadzi nas pod samą sztolnię , a dalej do równie ciekawych zabudowań naziemnych jak tzw "siłownia" i "kasyno", których przeznaczenie oczywiście nie jest znane i stanowi kolejny etap sporu wśród badaczy tematu. Osówka podobnie jak Włodarz jest częściowo zalana, jednak największą gratką dla badaczy jest stopień jej wykończenia. Istnieją bowiem fragmenty niemal gotowych szalunków przez co jest to jak na razie jedyne odkryte miejsce gdzie można zobaczyć jak Riese miało wyglądać docelowo. Na tym kończy się oficjalne poznawanie kompleksu.
Drogi do pozostałych dwóch obiektów nie będę tutaj opisywał gdyż jest to portal podróżniczy, a nie ekstremalny. Oczywiście da się do nich wejść przy użyciu specjalistycznego sprzętu i jeśli ktoś jest obeznany z tematem znajdzie w sieci informacje jak to zrobić. Laikom jednak tego nie polecam bo są to miejsca naprawdę niebezpieczne. Celowo także trochę po macoszemu potraktowałem Ludwikowice Kłodzkie gdzie jakiś czas temu powstało muzeum Mólke.
Jego symbolem jest tzw "Muchołapka" - fragment starej chłodni kominowej, która z dnia na dzień dzięki programowi Wołoszańskiego stała się wyrzutnią Wunderwaffe. Powielanie takich idiotyzmów w celu napędzenia turystów trochę mnie od tego miejsca odrzuca.
Niemniej sama wizyta w Ludwikowicach/Miłkowie, spacer ulicą fabryczną wśród ruin dawnych potęg przemysłowych i pozostałości Kopalni "Wacław" - miejsca największej górniczej katastrofy czasu międzywojnia daje nam obraz tego jak ta kraina wyglądała zanim opanowali ją Naziści.


Tekst pochodzi z bloga smak-swiata.blogspot.com

Dodaj Komentarz