Tak mamy z naszymi wyjazdy na rowery do Niemiec, że każdy kolejny wydaje nam się lepszy, ciekawszy. A już na pewno, wszystkie kolejne są zupełnie inne. Zaczynaliśmy od bardzo zróżnicowanej Dolnej Saksonii, potem była m.in. spokojna Brandenburgia, świetna trasa wzdłuż Morza Bałtyckiego, rok temu znowu zawsze ciekawa Brandenburgia i Spreewald, a potem bardzo fajna trasa po Pojezierzu Brandenburskim wzdłuż Łaby i kameralnej Haweli prosto do Poczdamu.
Tym razem zjechaliśmy dalej na południe - cel: Frankonia i trasa rowerowa wzdłuż rzeki Men. Cała ma około 600 kilometrów długości, naszym udziałem było około 550 kilometrów ze startem w Bayreuth i metą we Frankfurcie nad Menem. Spędziliśmy nad Menem we Frankonii aż 8 dni, co było naszą najdłuższą majówką w turystycznej karierze.
Pierwszy dzień jeszcze tego nie zapowiadał, ale kolejne już tak - trasa rowerowa wzdłuż Menu zajmuje czwarte miejsce na liście najpopularniejszych tras rowerowych w Niemczech, a to, jak jest prowadzona, przez jakie miejscowości prowadzi, co pozwala zobaczyć i przeżyć, absolutnie uzasadnia stosunek do niej niemieckich rowerzystów.
Najpierw - co można zobaczyć.
Miast, w których warto planować dłuższy pobyt jest przynajmniej kilka. Na dzień dobry sympatyczne Bayreuth, które choć nienajmniejsze, to sprawia sporo satysfakcji kameralnym klimatem. Jest przepiękna Opera Margabiów, jest teatr wagnerowski na Zielonym Wzgórzu (spóźniliśmy się 15 minut żeby go zwiedzić...), także dom Richarda Wagnera, Nowy Pałac, kosciół z charakterystycznymi wieżami. Po wszystkich tych miejscach przechodzą się mieszkańcy, przebrani w lokalne stroje, w ten sposób świętując niedzielę i kultywując tradycję.
Opera w Bayreuth:
Nowy Pałac:
Miejscowi przebierańcy:
Następny jest Bamberg, który dla nas był jednym z tych najfajniejszych podróżniczych wrażeń. Dojechaliśmy do miasta wieczorem, a ulice Starego Miasta (na liście UNESCO) wypełniali ludzie stojący pod knajpkami, pijący piwo. Pierwsza myśl - jakiś koncert? Nie, po prostu wolny dzień następnego dnia. I ten klimat towarzyskiego wieczoru, w takim miejscu, w dodatku z akcentami historycznymi jak wciąż działający browar, serwujący bardzo charakterystyczny palony gatunek piwa... zrobił nam dzień. Było wyśmienicie, a wieczorny spacer po Starym Mieście nie chciał się skończyć.
To te chwile:
Pyyyyyyyycha:
Następnego dnia było zwiedzanie miasta, bez roweru, bo Bamberg to "frankoński Rzym" i siedem wzgórz na których jest położony i brukowe uliczki szybciej i przyjemniej ogarnia się pieszo :). Między innymi oryginalny Stary Ratusz z wiszącym Domem Rotmistrza - jeden z tych niezwykłych niemieckich landmarków, archikatedra z niestety akurat konserwowanym ołtarzem Wita Stwosza, ale też Ptasia Sala w Muzeum Historii Naturalnej. I jeszcze mnóstwo innych, imponujących miejsc.
Stary Ratusz:
Archikatedra św. Piotra i św. Jerzego z Witem Stwoszem tylko na bannerze:
Muzeum Historii Naturalnej:
Frankonia to oczywiście światowej klasy uprawy wina i znane browary - tych jest tu najwięcej na świecie w przeliczeniu na mieszkańca. W Bambergu odwiedziliśmy jedno z naprawdę wielu piwnych muzeów, choć to najbardziej znane jest w Bayreuth - ze wpisem do księgi rekordów Guinessa za najobszerniejszy piwny zbiór na świecie. We Frankonii każde małe miasto ma swój browar i muzeum o często setkach lat piwnej tradycji.
Browary są mniej widowiskowe od winnic, które wypełniając dolinę Menu czasem wyglądają naprawdę malowniczo, mimo że byliśmy we Frankonii jeszcze na początku okresu wegetacji winorośli. Patrząc z góry na winnice:
Z wina słynie Würzburg - tuż za miastem na zboczu Menu położona jest jedna z najsłynniejszych winnic Frankonii - Würzburger Stein, z której wino pije się stojąc na pięknym Starym Moście na Menie, mając wspomnianą winnicę w tle. Würzburg to oczywiście również twierdza Marienberg górująca nad Menem, a także rezydencja biskupów z m.in. pięknymi freskami połączonymi z innymi technikami sztuki w ocalałej po II wojnie światowej klatce schodowej. To też nie jest miasto na chwilę.
Na Starym Moście:
Twierdza Marienberg:
Rezydencja w Würzburgu:
Ale to, co nas do Frankonii zaprowadziło przede wszystkim, to MainRadweg - turystyczna trasa rowerowa Menu. Inwestycja, jakiej w Polsce nie zobaczymy pewnie jeszcze długo - to asfaltowe, 2-metrowej szerokości trakty, zwykle ukryte gdzieś w dolinie, niedaleko lustra wody, z dala od ruchu samochodowego. Wspaniała inspiracja na aktywny urlop w pięknej okolicy. Takich obrazków było wiele:
A to wciąż zaledwie wycinek naszych wspomnień. Podróż po rowerowej drodze co chwilę przerywały nam niewielkie frańkońskie miasteczka z budynkami z muru pruskiego, często obwarowane dawnymi umocnieniami, z bramami wjazdowymi, pięknymi ryneczkami, ratuszami i fajnym klimatem. Kilka takich:
Kulmbach:
Zeil am Main:
Volkach:
Marktbreit
Ochsenfurt:
... i mnóstwo innych, o których piszę w relacji na naszych stronach:
Spędziliśmy we Frankonii wspaniały tydzień. I jeśli szukacie miejsca, regionu, które połączy aktywny wypoczynek z potężną dawną historii, wrażeń estetycznych, także kulinarnych (przecież jeszcze kuchnia Frankonii!), to jest to świetny wybór, zaręczam.
acidka napisał:Dzięki za inspirację, planowałam się wybrać w tamte rejony teraz wiem, że muszę !!Właśnie, właśnie, o Tobie między innymi myślałem pisząc tę relację! :) ;)Szy.
Tak mamy z naszymi wyjazdy na rowery do Niemiec, że każdy kolejny wydaje nam się lepszy, ciekawszy. A już na pewno, wszystkie kolejne są zupełnie inne. Zaczynaliśmy od bardzo zróżnicowanej Dolnej Saksonii, potem była m.in. spokojna Brandenburgia, świetna trasa wzdłuż Morza Bałtyckiego, rok temu znowu zawsze ciekawa Brandenburgia i Spreewald, a potem bardzo fajna trasa po Pojezierzu Brandenburskim wzdłuż Łaby i kameralnej Haweli prosto do Poczdamu.
Tym razem zjechaliśmy dalej na południe - cel: Frankonia i trasa rowerowa wzdłuż rzeki Men. Cała ma około 600 kilometrów długości, naszym udziałem było około 550 kilometrów ze startem w Bayreuth i metą we Frankfurcie nad Menem. Spędziliśmy nad Menem we Frankonii aż 8 dni, co było naszą najdłuższą majówką w turystycznej karierze.
Pierwszy dzień jeszcze tego nie zapowiadał, ale kolejne już tak - trasa rowerowa wzdłuż Menu zajmuje czwarte miejsce na liście najpopularniejszych tras rowerowych w Niemczech, a to, jak jest prowadzona, przez jakie miejscowości prowadzi, co pozwala zobaczyć i przeżyć, absolutnie uzasadnia stosunek do niej niemieckich rowerzystów.
Najpierw - co można zobaczyć.
Miast, w których warto planować dłuższy pobyt jest przynajmniej kilka. Na dzień dobry sympatyczne Bayreuth, które choć nienajmniejsze, to sprawia sporo satysfakcji kameralnym klimatem. Jest przepiękna Opera Margabiów, jest teatr wagnerowski na Zielonym Wzgórzu (spóźniliśmy się 15 minut żeby go zwiedzić...), także dom Richarda Wagnera, Nowy Pałac, kosciół z charakterystycznymi wieżami. Po wszystkich tych miejscach przechodzą się mieszkańcy, przebrani w lokalne stroje, w ten sposób świętując niedzielę i kultywując tradycję.
Opera w Bayreuth:
Nowy Pałac:
Miejscowi przebierańcy:
Następny jest Bamberg, który dla nas był jednym z tych najfajniejszych podróżniczych wrażeń. Dojechaliśmy do miasta wieczorem, a ulice Starego Miasta (na liście UNESCO) wypełniali ludzie stojący pod knajpkami, pijący piwo. Pierwsza myśl - jakiś koncert? Nie, po prostu wolny dzień następnego dnia. I ten klimat towarzyskiego wieczoru, w takim miejscu, w dodatku z akcentami historycznymi jak wciąż działający browar, serwujący bardzo charakterystyczny palony gatunek piwa... zrobił nam dzień. Było wyśmienicie, a wieczorny spacer po Starym Mieście nie chciał się skończyć.
To te chwile:
Pyyyyyyyycha:
Następnego dnia było zwiedzanie miasta, bez roweru, bo Bamberg to "frankoński Rzym" i siedem wzgórz na których jest położony i brukowe uliczki szybciej i przyjemniej ogarnia się pieszo :). Między innymi oryginalny Stary Ratusz z wiszącym Domem Rotmistrza - jeden z tych niezwykłych niemieckich landmarków, archikatedra z niestety akurat konserwowanym ołtarzem Wita Stwosza, ale też Ptasia Sala w Muzeum Historii Naturalnej. I jeszcze mnóstwo innych, imponujących miejsc.
Stary Ratusz:
Archikatedra św. Piotra i św. Jerzego z Witem Stwoszem tylko na bannerze:
Muzeum Historii Naturalnej:
Frankonia to oczywiście światowej klasy uprawy wina i znane browary - tych jest tu najwięcej na świecie w przeliczeniu na mieszkańca. W Bambergu odwiedziliśmy jedno z naprawdę wielu piwnych muzeów, choć to najbardziej znane jest w Bayreuth - ze wpisem do księgi rekordów Guinessa za najobszerniejszy piwny zbiór na świecie. We Frankonii każde małe miasto ma swój browar i muzeum o często setkach lat piwnej tradycji.
Browary są mniej widowiskowe od winnic, które wypełniając dolinę Menu czasem wyglądają naprawdę malowniczo, mimo że byliśmy we Frankonii jeszcze na początku okresu wegetacji winorośli. Patrząc z góry na winnice:
Z wina słynie Würzburg - tuż za miastem na zboczu Menu położona jest jedna z najsłynniejszych winnic Frankonii - Würzburger Stein, z której wino pije się stojąc na pięknym Starym Moście na Menie, mając wspomnianą winnicę w tle. Würzburg to oczywiście również twierdza Marienberg górująca nad Menem, a także rezydencja biskupów z m.in. pięknymi freskami połączonymi z innymi technikami sztuki w ocalałej po II wojnie światowej klatce schodowej. To też nie jest miasto na chwilę.
Na Starym Moście:
Twierdza Marienberg:
Rezydencja w Würzburgu:
Ale to, co nas do Frankonii zaprowadziło przede wszystkim, to MainRadweg - turystyczna trasa rowerowa Menu. Inwestycja, jakiej w Polsce nie zobaczymy pewnie jeszcze długo - to asfaltowe, 2-metrowej szerokości trakty, zwykle ukryte gdzieś w dolinie, niedaleko lustra wody, z dala od ruchu samochodowego. Wspaniała inspiracja na aktywny urlop w pięknej okolicy. Takich obrazków było wiele:
A to wciąż zaledwie wycinek naszych wspomnień. Podróż po rowerowej drodze co chwilę przerywały nam niewielkie frańkońskie miasteczka z budynkami z muru pruskiego, często obwarowane dawnymi umocnieniami, z bramami wjazdowymi, pięknymi ryneczkami, ratuszami i fajnym klimatem. Kilka takich:
Kulmbach:
Zeil am Main:
Volkach:
Marktbreit
Ochsenfurt:
... i mnóstwo innych, o których piszę w relacji na naszych stronach:
https://www.znajkraj.pl/frankonia-romantyczna-podroz-przez-niemcy
Spędziliśmy we Frankonii wspaniały tydzień. I jeśli szukacie miejsca, regionu, które połączy aktywny wypoczynek z potężną dawną historii, wrażeń estetycznych, także kulinarnych (przecież jeszcze kuchnia Frankonii!), to jest to świetny wybór, zaręczam.
Z pozdrowieniami! :]
Szy.