+1
Pinezkiz3city 16 lipca 2018 01:21
. Image

Za zimą delikatnie mówiąc nie przepadamy. Jak tylko nadchodzi, to nie możemy doczekać się kiedy odejdzie. Najchętniej zamienilibyśmy ją na dłuższą wiosnę albo jesień, najlepiej w tym złotym, polskim wydaniu. Ten najchłodniejszy okres roku oszukujemy, odkurzając zdjęcia i wspomnienia z letnich wycieczek lub staramy przenieść się do miejsc, gdzie słupki termometrów wskazują wartości grubo powyżej zera. Tak też zrodził się pomysł by odwiedzić Izrael, w terminie kiedy pogoda nas nie rozpieszcza.

Do państwa leżącego na Bliskim Wschodzie wybraliśmy się w marcu br. na tzw. przedłużony weekend (piątek-poniedziałek). Lot z Gdańska trwał 4 godziny. Około godziny 11:00 lokalnego czasu wylądowaliśmy w Tel-Awiwie na lotnisku imienia Bena Guriona - urodzonego w Płońsku pierwszego premiera Izraela. O dziwo przejazd autobusem z płyty lotniska do głównego Terminala był dłuższy od owianej złą sławą kontroli granicznej. Witając się po hebrajsku (Boker-tow) z pracowniczką lotniska i mówiąc o naszych turystycznych planach, szybko przekonaliśmy urzędniczkę do wydrukowania bezpłatnych wiz.
Po około 30 minutach od lądowaniu byliśmy w drodze do Tel-Awiwu, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg. Do celu dowiózł nas autobus, który funkcjonował bezpłatnie w ramach remontu trasy kolejowej.
Po godz. 12:15 wysiedliśmy na dworcu przy Merkaz (Savidor Center). Jako, że byliśmy prawie godzinę przed zakładanym czasem, postanowiliśmy do wynajętego przez airbnb mieszkania, udać się spacerem.
Odczuliśmy ulgę, obawialiśmy się bowiem jakichkolwiek opóźnień, powoli nastawał szabas (szabat).
W kulturze żydowskiej jest to dzień odpoczynku. Większość sklepów jest wtedy pozamykana, a komunikacja miejska praktycznie nie kursuje, poza busami (szerutami) oraz taksówkami. Szabas trwa od piątkowego do sobotniego zachodu słońca.

I tak wszystko szło zgodnie z planem do momentu, kiedy stawiliśmy się w naszym lokalu airbnb. Jak się okazało, mieszkanie było jeszcze zajęte przez poprzednich lokatorów. Zadzwoniliśmy więc do właściciela lokum, aby wyjaśnić tę sytuację. Z rozmowy telefonicznej dowiedzieliśmy się jedynie, że pokój będzie dostępny za około w 2 godziny. Byliśmy delikatnie mówiąc - zdenerwowani. Telefoniczne „sorry” nas nie radowało. Nie tak miało być! Pierwotnie planowaliśmy jak najszybciej zostawić bagaże, by wybrać się do najbardziej urokliwej dzielnicy Tel Awiwu tj. Jaffy. Taki obrót zdarzeń sprawił, że z torbą i plecakiem udaliśmy się na pobliski bazar - Carmel Market. Gwarny, zatłoczony targ jest jednym z najpopularniejszych miejsc na mapie miasta, rozciąga się wzdłuż HaCarmel Street. Poza standardowymi stoiskami z warzywami, owocami ,czy towarem z Chin, można spotkać tu kramy lokalnych rzemieślników i punkty kulinarne z takimi przysmakami jak: baklawa, humus, czy falafele.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wskazane jest targowanie zarówno co do ostatecznej ceny oraz… ewentualnej ilości danego produktu. Znaczy to mniej więcej tyle, że za oferowane przez nas np: 20 szekli, licytowaliśmy ze sprzedawcą ostateczną ilość owoców, które trafią w nasze ręce. Warto odwiedzić ten targ pod koniec dnia, kiedy właściciele powoli zwijają interes, a towar można kupić po obniżonej cenie.

Po ponad dwugodzinnym spacerze zameldowaliśmy się wreszcie w mieszkaniu. Nie liczyliśmy już, że coś nas jeszcze zaskoczy. A jednak. Klucze odebraliśmy od Lankijczyka, który na wieść o tym, że jesteśmy z Polski wspomniał jedynie o „polskich obozach śmierci”. Po lekcji historii zostawiliśmy rzeczy i poszliśmy na spacer po pobliskiej promenadzie, przy okazji zrobiliśmy zakupy w AP:PM, który jest czynny non-stop 24/7.

Image

Image

Image

Image

Image

Ukazany powyżej, zdewastowany budynek zapisał się jako jedna z najkrwawszych kart w historii kraju. Znajdowała się tu dyskoteka, w której 01.06.2001 r. zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek zabijając 21 osób.

Image

Image

Sobota
W ten dzień, ze względu na trwający do zachodu słońca szabas (ograniczenia w transporcie publicznym) zdecydowaliśmy się na udział w wycieczce fakultatywnej. Plan obejmował zobaczenie Masady, Ein-Gedi, Morza Martwego i rzeki Jordan.
https://www.touristisrael.com/tours/mas ... -dead-sea/

Sprzed hotelu Grand Beach wyjechać mieliśmy o godz. 6:30. Na miejscu zbiórki czekał na nas autobus oraz spora grupa turystów. Brakowało jednak najważniejszej osoby tj. kierowcy. Oczekiwanie na niego zajęło nam ponad 30 minut. Ten jak już się pojawił , to oznajmił, iż jedzie, ale bez pasażerów i w innym kierunku. Nie mogliśmy uwierzyć w to co usłyszeliśmy. Po telefonie do organizatora wycieczki okazało się, że właściwy autobus będzie „za chwilę”. Liczba podróżnych wzrastała z każdą minutą, pojawili się chętni na wyjazd do Ejlatu, Betlejem czy Jerozolimy.

„Chwila” trwała kolejne 30 minut. Wtedy podjechały dwa autobusy i samochód typu Van. Nikt jednak nie miał pojęcia, do którego pojazdu ma wsiąść. Nie potrafili nam pomóc również kierowcy, którzy mówili jedynie w języku arabskim. Po kilkunastu minutach zamieszania załadowaliśmy się do Vana, którego prowadzący kiwał głową z góry na dół, kiedy na jego oczach, pokazywaliśmy mapę Masady.

W podroży towarzyszyły nam dwie Włoszki, Kanadyjka i Hinduska. Atmosfera podczas jazdy była dość nerwowa, nikt z nas do końca nie wiedział czy jedziemy w dobrą stronę - włącznie z kierowcą, który trzymał się kursu obranego przez autobusy i dla pewności był w stałym kontakcie telefonicznym z organizatorem. Uspokoiły nas nieco drogowskazy ukazujące coraz mniejszy dystans dzielący nas od Jerozolimy.
Po około 60 min. jazdy dojechaliśmy na parking przed jednym z hoteli w największym mieście Izraela. Tam czekała kolejna grupa zdezorientowanych turystów. Pozytywem był fakt, iż wśród tłumu był mówiący po angielsku - organizator wycieczki. Ten uspokoił nas, mówiąc, iż jedziemy w dobrą stronę. Po przetasowaniach między autokarami, udało nam się wreszcie opuścić miasto i ruszyć w kierunku Zachodniego Brzegu (Jordanu).
Kilka kilometrów za rogatkami Jerozolimy zatrzymaliśmy się w na jednym z punktów widokowych. Krajobraz jaki nam towarzyszy to góry, skały, piasek.

Image

Image

Po około godzinie dotarliśmy do leżącego na granicy z Jordanią Kasr al-Jahud, gdzie wg Nowego Testamentu, Jan Chrzciciel ochrzcił Jezusa Chrystusa. Przyjmuje się również, że to właśnie tu Izraelici idąc w kierunku Ziemi Obiecanej, przekroczyli „suchą nogą” rzekę Jordan.
Na miejscu przyjrzeliśmy się ceremonii chrztu w rzece Jordan oraz wzięliśmy udział w mszy w języku polskim!

Image

Image

Chrzest w rzece Jordan.
Image

Msza w języku francuskim.
Image

Miejsce mocno nas zaskoczyło. Uwagę przykuwały liczne tabliczki graniczne oraz przedstawiciele wojska czuwający zarówno po dwóch stronach brzegu. W Izraelu służba w armii jest obowiązkowa nie tylko dla mężczyzn (trzy lata służby), lecz także dla kobiet (dwa lata).

Image

Image

Image
Gołąbki pokoju.


Zanim zamieniliśmy słowo z rodakami, szef wycieczki przypomniał nam, że „za chwilę” wyjeżdżamy, ponieważ musimy dojechać punktualnie w kolejne miejsce. Gdy usłyszeliśmy słowo „za chwilę” i „punktualnie” to szybko pomyśleliśmy sobie o organizatorze i poranku, szkoda że wtedy te dwie dewizy nie zafunkcjonowały prawidłowo.
Kolejnym naszym celem była plaża Kalia Beach. W ramach wycieczki wejście nad brzeg Morza Martwego jest darmowe.

Image

Ogromne zasolenie w najniżej położonym akwenie świata powoduje, że bez problemu możemy unosić się na tafli wody.

Image

Błoto z Morza Martwego ma właściwości lecznicze dzięki dużemu nasyceniu związkami mineralnymi.

Image

Image

Image

Pod znakiem zapytania stoi przyszłość akwenu. Jego powierzchnia kurczy się o metr rocznie, a przez ostatnie 40 lat zmniejszyła się o około 1/3. W celu ratowania morza rządy Izraela i Jordanii podpisały umowę dotyczącą wybudowania rurociągu, który miałby transportować wodę z Morza Czerwonego do Morza Martwego.
Ciężko nam było „wyjść z depresji” i po około 2 godzinach leniuchowania opuściliśmy plażę i pojechaliśmy do rezerwatu Ein-Gedi. Podczas 60 minutowego spaceru, udało się nam zobaczyć zaledwie fragment parku narodowego.

Image

Image

Pielgrzymi.
Image

Podziwialiśmy m.in. Wodospad oraz Studnię Dawida.

Image

Image[/url]


Zwiedzając pustynny kanion spotkaliśmy na swej drodze m.in. świnki morskie w wersji XXL czyli góralki syryjskie czy koziorożca nubijskiego .

Image

Image

Image

Kolejnym punktem wycieczki była Masada – legendarna forteca, usytuowana na szczycie płaskowyżu.
Obiekt militarny powstał na życzenie Heroda Wielkiego . W roku 73 próby jej zdobycia podjęli się Rzymianie, którzy mimo ogromnej przewagi wojsk, długo nie potrafili przejąć twierdzy wroga. Udało im się to dopiero wzniecając pożar muru obronnego. Wtedy to lud Masady dostrzegł bezcelowość dalszej obrony i za namową przywódcy Eleazar ben Jaira, dokonano zbiorowego samobójstwa. Przedstawiciele „brzydkiej” płci zabili kobiety i dzieci. Następnie dziesięciu z wylosowanych, uśmierciło pozostałych mężczyzn. Z tych wybrano jednego, który zabił pozostałych i na końcu siebie.
Zapasy żywności pozostały nieruszone, aby Rzymianie wiedzieli, że nie zdobyli fortecy głodem. Podaje się liczbę 960 obrońców, którzy odebrali sobie życie. Ocalały dwie kobiety z pięciorgiem dzieci, które ukryły się w kanale.
Masada dla Izraelczyków stanowi symbol heroizmu, walki do samego końca. Na jej ruinach żołnierze składają przysięgę wojskową, powtarzając słowa „Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta”.
Na szczyt wjechaliśmy kolejką linową.

Image

Image

Image

Image

Czarna linia pokazuje granicę między tym co odkryli archeolodzy, a tym to co zostało dobudowane.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (7)

halczyn 16 lipca 2018 08:01 Odpowiedz
Podoba mi się Twoja relacja. Jeżeli to nie tajemnica: Jaki był koszt tej wyprawy ?
pinezkiz3city 16 lipca 2018 20:49 Odpowiedz
@halczyn dziękujemy za miłe słowa, Izrael to jeden z droższych krajów, które dotychczas odwiedziliśmy, ceny średnio śą trzy razy wyższe od "naszych".Przejdźmy do konkretów:Bilety lotnicze 2 x 200zł = 400 złNocleg Airbnb około 600 złtransfer lotnisko – Tel-Awiw za darmo transfer Te-Awiw – lotnisko 13,50 NIS x 2 = 27 NISBilety komunikacji miejskiej 8 szt. 5,90 NISPunkt widokowy, którego nie polecamy 2 x 22 NIL = 44 NIS Wycieczka fakultatywna 69 dolary x 2 =138 x 3,4 = 470 złWejście do Ein-Gedi 28 NIS x 2 = 56 NISWejście + wjazd kolejką - Masada 76 NIS x 2 = 152 NISBilety autobusowe Jerozolima – Tel-Awiw(powrót) 13 NIS x 4 = 52 NIS 1 NIS = 1 ZŁSuma: 1848,20 zł na 2 osoby.Doliczyć należy jeszcze jedzenie. Polecamy falafele za 6 NIS w "Falafel Razon" przy King George Street 17 na Carmel Market.Problemy mieliśmy z kartą Revolut, 3 nasze transakcje został odrzucone.Generalnie tanio nie jest, ale warto :)
dryblas 16 lipca 2018 21:05 Odpowiedz
Fajna relacja, my byliśmy dłużej i rozszerzyliśmy o Jezioro galilejskie i Betlejem. W Jerozolimie warto jeszcze zobaczyć sadzawkę Siloe z tunelami Ezechiela.A cóż tanio nie jest :(
krystoferson112 16 lipca 2018 21:11 Odpowiedz
Na mnie oprócz znanych wszystkich atrakcji Jerozolimy, największe wrażenie sprawił instytut Yad Vashem. Relacja przeczytama jednym wdechem, dobrze się czytało, jest talent ;)
pinezkiz3city 16 lipca 2018 21:15 Odpowiedz
@Dryblas, dzięki za wskazówkę odnośnie Jerozolimy, plan mieliśmy mocno napięty i zobaczyliśmy zaledwie skrawek Ziemi Świętej. Do Izraela chcielibyśmy wrócić, ale tym razem jadąc na południe kraju.
dryblas 16 lipca 2018 21:25 Odpowiedz
My też wrócimy do Izraela, ten kraj ma coś w sobie takiego że ciągnie jak magnes, my byliśmy już 2 razy po tygodniu i mało :(
pinezkiz3city 18 lipca 2018 05:08 Odpowiedz
@krystoferson112 Dzięki za miłe słowa, Instytut Yad Vashem wpisujemy na listę "do zobaczenia" przy następnej wizycie w Jerozolimie. Jeden dzień na to miasto to za mało.