0
marcinsss 5 września 2018 12:56
Na forum jest mnóstwo opisów podróży po zachodnich stanach Stanów. Dlaczego zdecydowałem się dodać kolejny?
- Nikt jeszcze nie opisał podróży campervanem JUCY po USA.


DSC02948_m.JPG


- Odwiedziliśmy kilka miejsc, o których nie znalazłem informacji na tym forum (albo były bardzo skąpe).
- Chcę Wam przedstawić kilka pomysłów, które mogą Wam się przydać i ostrzec przed kilkoma błędami, których nie musicie popełniać.


DSC03503_m.JPG


- Są relacje z wyjazdów bardzo niskobudżetowych, są z takich raczej na bogato. Nasz wyjazd był gdzieś po środku.
- Mam nadzieję, że przynajmniej kilka z naszych zdjęć Wam się spodoba. ;)


DSC04303_m.JPG


No to jedziem....

1. Początek
"Mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna", "Miłe złego początki, lecz koniec żałosny.", "Koniec wieńczy dzieło." - z tych wszystkich sentencji wynika, że początek nie jest ważny, no ale jak to tak, bez początku... U nas ta podróż zaczęła się jakoś w okolicach 2008 roku. Mieliśmy już za sobą kilkanaście zagranicznych wyjazdów, przestawała nam wystarczać formuła "All Inclusive z dobrym biurem", przed nami był pierwszy "wielki", samodzielny wyjazd (do Nepalu) a dolary były po 2 złote. Naoglądaliśmy się zdjęć i filmów z USA i decyzja: "Chcemy tam pojechać!".
Zatem wiza. Wypełnianie bzdurnych formularzy w internecie ("Czy masz zamiar organizować zamachy terrorystyczne na terenie USA?" TAK/NIE), zaskakująca wizyta w konsulacie (miało być spotkanie z jakimś dyplomatą w przytulnym gabinecie, cygara, burbon a było jak na poczcie) i rząd Stanów Zjednoczonych stwierdził, że możemy do nich wbijać i mamy na to 10 lat.
Taaa.... tylko dolar nie poczekał i poszybował na 3,70 PLN co drastycznie zmieniło koszty wyjazdu. No to rzucamy fochem i lecimy do Meksyku a później wciąga nas Bangkok i kierunek na wschód... Lata mijają, termin przydatności do użycia wizy zaczyna się niebezpiecznie zbliżać i wreszcie w 2017 roku kolejna decyzja - "Taniej to już było, trzeba lecieć w 2018!"

2. Przygotowania
Jak wiadomo, kilka spraw przed wyjazdem trzeba ogarnąć. Najpierw po co my tam właściwie chcemy lecieć. Czytanie relacji, oglądanie filmów i zdjęć i rozmowy z ludźmi, którzy byli nie pozostawiają złudzeń: jedziemy tam dla natury, nie interesują nas miasta. Zaczynam sobie zaznaczać na mapie miejsca, które mnie zainteresowały i które chciałbym odwiedzić i pomału zaczynają się one układać w trasę, którą chcemy przejechać. Co za niespodzianka - trasa w większości pokrywa się z trasami niemal wszystkich roadtripów po zachodzie USA. ;)
Głównymi punktami programu zostają:
- Kanion Antylopy
- Monument Valley
- Arches NP
- kaktusy Saguaro
- Yosemite NP
- Wielki Kanion
- przejechanie Big Sur Mustangiem
- Zion NP
a pomiędzy nimi jeszcze mnóstwo pomniejszych atrakcji, które mogą ale nie muszą być.


IMGP0204_m.JPG


Zaczynam układać konkretną trasę, wyznaczać noclegi, liczyć kilometry i godziny potrzebne na przejechanie, zwiedzanie i postoje na jedzenie. Rezerwuję wejścia do Kanionu Antylopy, a że nie możemy się zdecydować górny czy dolny, to rezerwuję oba. Najwyżej później z któregoś zrezygnujemy. Ponieważ robię to z dużym wyprzedzeniem, to udaje mi się zarezerwować w okolicach południa (najlepsze światło).
Drążę temat ubezpieczenia. Ostatecznie, po sprawdzeniu kilku ofert i przeczytaniu kilku OWU, wybieram Generali. Dobre opinie, KL 500.000 PLN na każdą osobę, Asistance również. Koszt 470 PLN za dwie osoby na 23 dni.
Przy okazji - o niektórych cenach będę pisał w trakcie relacji, pełne podsumowanie kosztów na koniec.
Zaczynam też polować na bilety, bo od nich wszystko zależy (dokładny termin, miejsce startu i zakończenia objazdu). Przyjąłem następującą strategię, którą bardzo polecam: ustaliłem sobie maksymalną cenę, jaką chcę zapłacić za bilet i, że jeżeli znajdę bilety poniżej tego maksimum, a do tego będzie to wygodne połączenie jakimiś porządnymi liniami, to kupuję i nie czekam na lepsze. Biorąc pod uwagę, że miał to być lipiec/sierpień, to maksimum ustaliłem sobie na 2.400 PLN za bilet. Historię moich poszukiwań biletów i kolejne oferty, nad którymi się zastanawiałem zanim wybrałem tą właściwą można prześledzić w tym wątku: zachodnie-usa-na-lipiec,8,12105
Ostatecznie zakupiłem United (realizowane częściowo przez Swiss i LOT). Cena ok. 2.200 za osobę (w tym opłata za płatność kartą). Termin 2-23 sierpnia WAW-SFO. Po jednej krótkiej przesiadce (1,5h i 3,5h) w Zurychu i Londynie.
Plany zaczynają się konkretyzować. Trzeba znaleźć jakieś autko. I tu następuje przełom, bo zupełnie przypadkiem trafiam na JUCY (http://www.jucyusa.com) a dokładniej, to znajduję ich na http://www.turo.com (takie Airbnb tylko na samochody). Idea podróżowania z namiotem na dachu od razu mi się spodobała, tym bardziej, że już znałem ceny hoteli/moteli w USA. Tyle, że cena za JUCY była niewiele niższa. I kolejny przypadek - trafiam na jakąś promocję, najprawdopodobniej z błędem. Na czym polegała? Wynajem za pół ceny i do tego jak wynajmiesz na terminy przed końcem marca, to wyposażenie opcjonalne w cenie. A na czym polegał błąd (zakładam, że to było niezamierzone)? Że jak wynajmiesz na terminy późniejsze niż marzec, to opcjonalnego wyposażenia w cenie nie ma, ale za sam wynajem pozostaje 50% normalnej ceny. Bierzemy! Start i koniec w Las Vegas.
Doszła mi kolejna rzecz do ogarnięcia - przemieszczanie się z SF do LV i z powrotem. Po sprawdzeniu kilku opcji kupuję bilety na lot SFO-LAS, a na drogę powrotną wynajmuję Mustanga. Z tym Mustangiem to kolejny dobry zbieg okoliczności. Najbardziej chciałem auto z Alamo (wiadomo - są super i do tego samemu wybierasz auto) a najtaniej było w Economy Car Rentals, ale tam nie wiesz, z jakiej firmy auto Ci się trafi - widzisz tylko jakie ta wypożyczalnia ma oceny od klientów. I nagle, przy którejś z rzędu sesji szukania niemożliwego ("żeby było tanio i dobrze") w ECR widzę Mustanga w dobrej cenie z oceną ok. 9/10. Kupuję. Przychodzi voucher. ALAMO! :)


DSC04843_m.JPG


Dzięki temu, że podróżowaliśmy campervanem, to nie musiałem rezerwować z wyprzedzeniem żadnych hoteli i jedyne ograniczenia czasowe to terminy lotów, wynajęcia i zwrotu aut oraz wejścia do Kanionu Antylopy. A pomiędzy tymi terminami możemy robić co nam tylko do głowy przyjdzie po drodze. Ściągnąłem aplikację https://usa.wikicamps.co/ z informacjami na temat kampingów, ściągnąłem odpowiednie mapy do maps.me, kupiłem adapter do amerykańskich gniazdek elektrycznych (i sprawdziłem, że wszystkie moje urządzenia, które chcę zabrać, mogą pracować na 110V).
I to by właściwie było na tyle przygotowań. Możemy wyruszać.
Ahoj przygodo!

3. Etap 1 Lecimy do Ameryki!
Bardziej by pasowało "etapik", bo niewiele ciekawego będzie się tu działo. Jak zwykle jako pierwszy spakował się kot. Może bardziej pasuje określenie z komentarza na FB "Wpakował a nie spakował!". No w każdym razie, jak zwykle nigdzie nie poleciał. Ktoś musi pilnować domu.


Kot.jpg


A my, bez kota - taxi na dworzec.
FlixBus do stolicy.
Ibis Budget za 38 PLN (dzięki F4F!)
Rano Uber na lotnisko.
Pierwszy lot do Zurychu. Bez jakiegoś szału, z lekkim opóźnieniem. Wrażenia mimo to pozytywne.
Krótkie oczekiwanie w Zurychu i lecimy (znowu z Swiss) do SFO. Tu muszę napisać kilka zdań więcej. Przede wszystkim bardzo smaczne jedzenie. Moja szanowna małżonka, w większości przypadków, jak zaczynają roznosić jedzenie, to zatyka nos, bo "śmierdzi niesamowicie". Z dań, które jej smakowały, to tylko "Talerz owoców" w Qatar Airways. A tu okazało się, że szwajcarskie posiłki są dobre i nie śmierdzą. Co poza tym? Dużo miejsca na nogi, miła i kompetentna obsługa, niezły system rozrywki. Duży plus dla Szwajcarów za całokształt. Nawet czekoladki nam na koniec dali. Asia sobie jedną schowała do torebki na później i to był błąd, bo zamiast ją zjeść, to musiała ją zmywać z różnych przedmiotów.
Immigration w San Francisco bez żadnych problemów. 45 minut czekania, 1 minuta rozmowy i jesteśmy w USA!!!
Z relacji live na FB:
Quote:
"40 godzin temu wyjechaliśmy z domu, i już jesteśmy w USA. Co prawda Asia mówi, że to się nie liczy, bo spaliśmy w Warszawie. A od wylotu z Polski "zaledwie" 20 godzin. No w każdym razie jeszcze 2h czekania na kolejny samolot, 2h lotu i już jedziemy do hotelu spać.
Chyba, że uśniemy po drodze, co jest bardzo prawdopodobne. I obudzimy się jakiś tydzień.
A na zdjęciu widok z okna lotniska w San Francisco."



SFO.jpg


Na lotnisku w SFO zaskoczyła nas konieczność samodzielnej odprawy na kolejny lot. Nawet gdyby ktoś chciał, żeby go człowiek odprawił, to nie ma takiej opcji. Przynajmniej my nie znaleźliśmy. Za to odprawa w kiosku samoobsługowym bez większych problemów. Jedynie po zeskanowaniu paszportów system poprosił nas o wezwanie żywego człowieka, żeby coś tam zaakceptował. Zapewne dlatego, że mieliśmy po dwa paszporty: jeden aktualny i drugi stary, nieważny ale z wklejoną ważną wizą. Podeszła miła pani z United, coś tam poklikała, zatwierdziła swoją kartą i możemy nadawać bagaż i lecieć dalej.
Lot krótki i bez historii. Tzn. może i były jakieś historie, ale troszkę spałem i mogłem nie zauważyć. ;) W Las Vegas wylądowaliśmy o 22:45, zapewne domyślacie się jak zmęczeni. Stolica hazardu powitała nas upałem (mimo później godziny). Szybka taksóweczka do hotelu. Mieliśmy wcześniej zarezerwowany Hooter's - środek tygodnia, więc było niedrogo, ale trafiliśmy na pokój, gdzie śmierdziało z kuchni frytkami i rybą. Pewnie głównie dlatego go nie polubiliśmy. A może dlatego, że nie bardzo było za co go lubić. Raczej stary, dość podniszczony... No to myć się i wreszcie spać.
Hmmm... jak to spać? W Vegas? No niby po dość długiej podróży i nockę po drodze zgubiliśmy, ale spać?
Dochodzi 1 w nocy, a my idziemy na spacer po Vegas. :)

Vegas4_m.JPG



Vegas3_m.JPG



Vegas2_m.JPG



Vegas1_m.JPG


Czy żałuję, że poszliśmy na ten spacer? Nie.
Czy nam się podobało? Nie za bardzo. Budynki, neony i owszem. Może to kiczowate (nie wiem, nie znam się) ale robi wrażenie. Natomiast klimatu do spaceru nie było. Na ulicy pełno nietrzeźwych i naćpanych. Mnóstwo pań lekkich obyczajów, przy czym niektóre zapewne te obyczaje miały lekkie zawodowo, inne hobbistycznie. Wyją syreny, policja zwija jakiegoś zbyt mocno naćpanego, jacyś panowie (jak to się poprawnie mówi? Afroamerykanie?) się między sobą szarpią... I to wszystko na głównej ulicy miasta.
Około 3 wracamy do hotelu i wreszcie spać. Z tym spaniem oczywiście nie przesadzaliśmy (czas +9h). Jakoś tak o 7:30 rano już robiłem zdjęcia przez okno.


Vegas5_m.JPG



Co mieli fajnego w tym hotelu, to taki większy telewizorek przy basenie. Szkoda, że z basenu nie skorzystaliśmy. ;)


Vegas6_m.JPG


Idziemy na śniadanko do Denny's, następnie wizyta w salonie t-mobile w celu zakupienia karty SIM. I tu zonk. Mój Honor7X nie za bardzo chce współpracować z amerykańską telekomunikacją. Niby internet działa, ale baaaardzo powoli. Tylko EDGE (jeżeli komuś coś to mówi). Rozważam różne warianty, włącznie z zakupieniem iPhoneX, żeby go poużywać w USA a później sprzedać w PL ale ostatecznie kupujemy jeden z tańszych, a solidnie wyglądających telefonów Motoroli - Moto E5 Play. W pakiecie dostajemy nielimitowany internet, rozmowy (również do POLSKI!!!) i SMS na miesiąc. Koszt $100. Czy było warto? Jeżeli uda się teraz odsprzedać komuś ten telefon, to tak. A propos - nie chce ktoś kupić dobrego telefonu, z Simlockiem na t-mobile i działającego w Stanach (tylko w Stanach!). Tanio odsprzedam, stan idealny. 8-)

Najedzeni, z nowym telefonem wracamy do hotelu, zabieramy bagaże i zamawiamy Ubera, żeby jechać po nasz samochodo-domek na najbliższe 17 dni.
Ale to już w kolejnej części. :)

Zapraszam do zadawania pytań, bardzo chętnie na nie odpowiem, jeśli tylko będę mógł.
noyle napisał:
Ciekawie się zapowiada. A tak przy okazji to na loty krajowe to chyba paszport z wizą nie jest potrzebny? Kliedys odprawialaem się na prawo jazdy ale może tras się pozmieniało .

Namieszałem. Sytuacja z dwoma paszportami i zatwierdzaniem przez pracownika miała miejsce przed lotem powrotnym. A przy odprawie do Vegas też jakieś drobne komplikacje były, ale nie pamiętam co.
@noyle brawo za czujność. :)Wg przepisów, które przestudiowałem jakieś dwa lata temu, m. in. do USA wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy. Mam, bo zrobiłem je wcześniej, przed wyjazdem do Tanzanii.
W USA nikt nigdy go nie chciał zobaczyć. Zawsze wystarczało zwykłe. Wiele osób na tym i innych forach twierdzi to samo. Gdzieś nawet czytałem, że policjant jak dostał to międzynarodowe, to długo i z namysłem oglądał, a później zapytał co to jest i poprosił o normalne..

Moim zdaniem: międzynarodowe kosztuje bodajże 35 PLN i krótką wizytę w urzędzie. Lepiej mieć, nawet, gdyby się miało nie przydać. Tu masz opisane, co i jak: https://obywatel.gov.pl/kierowcy-i-poja ... rawo-jazdy4. JUCY
Firmę JUCY w 2001 roku założyło 2 braci, Tim and Dan Alpe w Auckland w Nowej Zelandii. Wystartowali z 35 samochodami. Obecnie mają 400 pracowników i 4000 samochodów. Działają na terenie Nowej Zelandii, Australii i USA. Ich auta są z daleka widoczne dzięki charakterystycznej, zielono-fioletowej kolorystyce. Jak się okazało, nie wszystkie są tak pomalowane. Nasz na przykład był biały, a widzieliśmy też w innych kolorach.


JUCY4.JPG


Siedziba JUCY w Las Vegas jest zdecydowanie niezbyt reprezentacyjna. Mały baraczek, mały parking zewnętrzny i duży parking ogrodzony, gdzie odbywa się sprzątanie i przygotowywanie aut dla kolejnego klienta. W baraczku pomieszczenie, gdzie można poczekać na auto (małe i słabo wyposażone), pomieszczenie "biurowe" i zaplecze z pralnią i toaletą. Jest dostęp do wody pitnej, można też sobie zrobić kawę. Najważniejsze z tego wszystkiego, że jest klimatyzacja. ;)


JUCY.JPG


W cenie zawartą mieliśmy opłatę za wczesny odbiór auta (od 11:00) i tak też przyjechaliśmy. Okazało się, że całkiem niepotrzebnie, bo na auto będziemy musieli kilka godzin poczekać. Plus był taki, że po pierwsze pani mi odliczyła koszt wczesnego odbioru ($55 8-) ), po drugie uwzględniła moją prośbę o auto z podnoszonym całym dachem, a nie tylko z jednej strony, co dla mojej małżonki było bardzo ważne i na pewno wygodniejsze. Przy okazji, nieświadomie załatwiłem sobie auto rocznik 2017, a to, które mieliśmy pierwotnie dostać było z 2013.
I jak już jesteśmy przy kosztach, na pewno wiele osób jest zainteresowane ceną za ten wynajem. Niestety, po kosztach biletów lotniczych, to był drugi największy wydatek. Za wynajem $786 + $374 za ich pełne ubezpieczenie (które prawdę mówiąc wcale nie jest takie pełne).
Co w cenie?
Wynajem w okresie 3-20.08 (17 nocy)
100 mil na każdą noc (i 25 centów za każdą następną milę, rozliczane po powrocie)
Do 4 dodatkowych kierowców
Podatki i inne takie
Szczegółowe warunki wynajmu oraz warunki ubezpieczenia to już niech każdy sobie sprawdzi sam, jak jest zainteresowany.

Tanio czy drogo?
Biorąc pod uwagę, że w tej cenie mamy całkiem niezłe auto, możliwość nocowania po $20-$30 za noc (a na upartego i za darmo), możliwość przyrządzania posiłków za grosze to cena ok $70 za dobę wydaje mi się dobra, a nawet rewelacyjna. Dodatkowym plusem jest możliwość spania w sercu parków narodowych - rzecz bezcenna!


JUCY3.JPG


Na wyposażeniu samochodu (oprócz oczywistych jak koło zapasowe + narzędzia do wymiany i gaśnica) było:
Komplet naczyń i sztućców na 4 osoby
2-3 garnki, patelnia, czajnik
Dzbanek do parzenia herbaty
Durszlak
Deska do krojenia
Różnego rodzaju przyrządy kuchenne (łyżki, łopatki, duży nóż itp)
Kuchenka gazowa (przenośna) + 2 zapasowe naboje z paliwem (wystarczyło nam na cały pobyt).
Całkiem spora lodówka
Dodatkowe gniazda USB (Lodówka i te dodatkowe gniazda były zasilane z akumulatorów, ładowanych z ogniw słonecznych. Dzięki temu nie było ryzyka rozładowania akumulatora w aucie.)
Zlew wraz ze zbiornikami na czystą i brudną wodę (ponieważ spaliśmy niemal wyłącznie na kampingach, gdzie była woda, to praktycznie z tego nie korzystaliśmy).


JUCY2.JPG


Czego nie było i co warto zabrać lub kupić:
Ściereczki do naczyń
Płyn do mycia naczyń
Pościeli (Można ją wynająć, ale za jakieś straszne pieniądze. My mieliśmy własne śpiwory, w Walmarcie czy Targecie kupiliśmy poduszki, a poszewki na poduszki mieliśmy z domu).


JUCY1.JPG


W siedzibie JUCY jest miejsce, gdzie można zostawić zbędne rzeczy oddając samochód po wyprawie, a co za tym idzie biorąc samochód można z tych darmowych rzeczy wziąć cokolwiek wyda wam się przydatne. Jest tam i jedzenie, i jakieś sprzęty biwakowe.

JUCY wraz z potwierdzeniem rezerwacji przysłało nam kilka linków, m. in. do takiego filmu:

https://youtu.be/4aOp2Giss9w
Z uwag praktycznych - jeżeli chcecie wziąć JUCY i macie możliwość spakować się w coś miękkiego (plecaki, torby) to tak zróbcie! Największą niedogodnością w czasie naszej podróży były walizki, z którymi nie było co zrobić. Do schowka pod siedzeniem się nie mieściły i musiały stać z tyłu między fotelami, przez co mieliśmy utrudniony dostęp do naszych rzeczy. Aby wyjąć cokolwiek czy to z walizki, czy to ze schowka pod siedzeniem trzeba było wyjąć walizki z auta. Skończyło się tak, że wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy trzymaliśmy w jakiejś dużej torbie na tylnym siedzeniu a w aucie był bałagan taki, że nie dawało się do niego (do tylnej części) wejść. Gdybyśmy mieli torby czy plecaki, to większość rzeczy wraz z tymi torbami wylądowałaby w schowku, bo jest on faktycznie bardzo pojemny.

Procedura odebrania auta, gdy było ono już gotowe, trwała kilka-kilkanaście minut. Sympatyczny pracownik pokazał nam co, gdzie i jak, dał formularz do zaznaczenia istniejących usterek, rys itp, poprosił o kilka podpisów i życzył przyjemnej podróży.
Uprzedzając fakty - przy odbiorze nikt auta za bardzo nie oglądał. Ten sam pan, który nam je wydawał zapytał tylko czy coś się nam przydarzyło i czy o czymś powinien wiedzieć. Nie przydarzyło się nic. Od zwrotu auta minęły ponad 2 tygodnie i żadnych dodatkowych pieniędzy mi z karty nie ściągnęli, więc pewnie już nie ściągną.

No dobrze, ale może byśmy wreszcie gdzieś wyjechali?

Najpierw na zakupy. Jedzenie, woda(!), jakieś sprzęty i ciuchy i ruszamy odkrywać Amerykę...


DSC01950_m.JPG

@Bubu69 Właśnie 30 sekund temu skończyłem czytać Twój opis wizyty w Zion (Narrows) :lol:5. Ognia!!! Dolina Ognia!

20 lat i 20 kilogramów młodszy spędzałem całe tygodnie na wędrówkach po polskich górach, głównie Bieszczadach. Suchy namiot i karimata to był luksus. Najczęściej namiot był niekoniecznie suchy, a karimaty mieli nieliczni. Często spaliśmy we własnoręcznie robionych szałasach czy pod pałatką. Troszkę czasu od tamtej pory minęło. Hotele, pensjonaty, baseny i AllInclusive - wyjazdy z małym dzieckiem rządzą się swoimi prawami. Ostatnio nocleg w domku typu Brda, to już był hardcore. A teraz jedziemy na nasz pierwszy nocleg poza cywilizacją. 20 litrów wody butelkowanej na tylnym siedzeniu, lodówka pełna jedzenia a głowy pełne wyobrażeń o noclegach na pustyni, indiańskich plemionach ganiających się z osadnikami, kojotów, grzechotników i sępów, pożarów, burz piaskowych i powodzi błyskawicznych. Jedziemy, będzie super. 8-)


DSC01954_m.JPG


Na pierwszy ogień ;) idzie Dolina Ognia. Właściwie, to miało nas tam nie być. Valley of Fire State Park był taką rezerwową lokalizacją, jak by coś poszło nie tak. Pierwotnie planowałem, że pojedziemy od razu gdzieś dalej, w okolice Zion, ale ponieważ poszło nie tak (późniejsze o kilka godzin odebranie auta) to stwierdziłem, że czemu nie. Jedziemy do naszego pierwszego parku.


IMGP0071_m.JPG


Skąd nazwa Valley of Fire? Teorie miałem różne (bo pożary..., bo gorąco...) dopóki nie zobaczyłem jej na żywo. Dojechaliśmy tam w idealnej porze, słoneczko akurat zachodziło, a okoliczne góry wyglądały tak:


IMGP0039_m.JPG



IMGP0041_m.JPG



IMGP0046_m.JPG


Skały płoną...
Dojeżdżamy do bramy parku i pierwsze zaskoczenie. Nikogo tu nie ma, a trzeba jakoś zapłacić za wjazd. Okazuje się, że w USA mają to świetnie zorganizowane. Opiera się to na zaufaniu do wizytujących. Przy bramie znajduje się miejsce, gdzie leżą specjalne koperty (i ołówki, do ich wypełniania). Na kopercie trzeba podać swoje podstawowe dane (datę, godzinę przyjazdu, nr rejestracyjny auta, imię i nazwisko itp), część koperty odrywa się i zostawia sobie jako potwierdzenie wpłaty, do koperty wkłada się odpowiedni banknot (lub czek), kopertę zakleja i wrzuca do specjalnej "skrzynki na listy". I już. W kilku miejscach spotkaliśmy się z tym, że rano ranger sprawdzał nasze tablice z listą, którą posiadał (zapewne osób, które wpłaciły poprzedniego wieczoru kasę do skrzynki na listy). Nie pamiętam, czy wszędzie, ale w niektórych miejscach trzeba było podać nr miejsca kempingowego, które zajmujemy. W Valley of Fire SP byłby to kłopot, bo od bramy do kempingu było kilka kilometrów, ale jak się później zorientowałem, na niektórych kempingach był też drugi punkt ze skrzynką na kasę, w centrum kempingu, więc może jednak nie byłby to problem. Ja po prostu w tą pierwszą noc nie wpisałem numeru miejsca.
Noclegi w parkach, zwłaszcza stanowych (bo mniej oblegane od narodowych) to było chyba najlepsze, co nas spotkało. Przede wszystkim znajdują się w cudownych miejscach. Poza tym, są świetnie zaplanowane i zorganizowane. Poszczególne stanowiska są od siebie oddalone o kilkanaście - kilkadziesiąt metrów terenu zarośniętego krzakami. Daje to sporo prywatności, w odróżnieniu od prywatnych pól kempingowych, gdzie przeważnie stanowiska były bardzo blisko siebie, często dosłownie o 2 metry. Każdy taki kemping w parku stanowym (z tych, które widzieliśmy) miał prysznice i toalety (i było tam czysto), często również oddzielne stanowisko do mycia naczyń. Każde stanowisko było wyposażone w stół z ławkami (przeważnie zadaszony), miejsce na ognisko a czasami dodatkowo był grill. Przy każdym stanowisku albo gdzieś w pobliżu był punkt z wodą zdatną do picia.


DSC01969_m.JPG



DSC01968.JPG



IMGP0053_m.JPG


Pierwszy wieczór, wszystko jest dla nas nowe. Robimy herbatkę, na kolację chleb z Polski (taki prawdziwy, wiejski, na tydzień nam starczy), polska turystyczna i amerykańskie pomidory. Rozkładamy namiot, ogarniamy się z bagażami, prysznic i szykujemy się do spania, bo zmęczenie po podróży jeszcze z nas nie wyszło. Podziwiamy kończący się zachód słońca i pewnie poszlibyśmy spać, gdyby nie to, że na niebie zaczęły pojawiać się gwiazdy. Najpierw nieśmiało, te większe i Mars z nimi, ale z każdą chwilą robiło się ich więcej i więcej dając ostatecznie obraz, jakiego nie ma szansy zobaczyć nigdzie w Polsce. Wielu znajomych po zobaczeniu zdjęć rozpływało się w ochach i achach, ale uwierzcie na słowo - na żywo wrażenie jest o niebo ;) większe.


DSC01987_m.JPG



DSC01985_m.JPG


Oczywiście rano wstajemy jeszcze przed świtem. Spało się dobrze, chociaż było dość ciepło w nocy. Czekamy, żeby powitać słoneczko, śniadanko i ruszamy w drogę. Okazuje się, że o świcie skały "płoną" jeszcze ładniej, niż wieczorem, więc jednak przed wyjazdem "mała" sesja fotograficzna. Mieliśmy też rano gościa...


DSC02007_m.JPG



IMGP0058_m.JPG



DSC02002_m.JPG



DSC01994_m.JPG



IMGP0069_m.JPG


A po wyjeździe z kempingu.... to już będzie w kolejnym poście. Z przyczyn technicznych muszę zrobić przerwę, ale ciąg dalszy może nawet dzisiaj. Zapraszam :)@correos Moja najdroższa ma prawdziwą fobię na punkcie węży. Nawet na obrazkach nie może ich spokojnie oglądać, a jak zobaczy jakiegoś na żywo to ogólnie ciekawe rzeczy się dzieją. To był jeden z powodów, dla których namiot na dachu może być, ale namiot na ziemi absolutnie nie wchodził w grę. Byliśmy więc bardzo wyczuleni na te zwierzątka.
Jedyny grzechotnik, jakiego widzieliśmy mieszkał sobie w terrarium w którymś z Visitors Centers, nie pamiętam w którym.
Jedyny odgłos grzechotnika, jaki usłyszeliśmy, to również w Visitors Center, z nagrania.
dajcz73 napisał:
Pozostając w temacie fobii :-(, jak wyglądała sprawa z pająkami? Bo niestety moja córka na widok pająka (również na obrazku) reaguje dość panicznie.

Podobno żyją tam tarantule i inne ciekawe okazy, ale nie spotkaliśmy. Na kempingach, zwłaszcza w okolicach oświetlonych miejsc, było sporo pająków, ale takich "normalnych". Nie jestem znawcą, dla mnie wyglądały podobnie, jak te, które można spotkać w Polsce.
Z ciekawostek, na jednym z późniejszych noclegów, na niemal pustym kempingu, jakieś 150-200 m od nas był (najprawdopodobniej) ojciec z dwoma synami. Wydaje mi się, że oni właśnie na poszukiwania pająków przyjechali, bo mocno po zmroku chodzili wokół swojego namiotu i co chwila jeden z młodych darł się na całe gardło: "Spider!!! Spider!!! Dad, I found it!!!", "Dad!!!! Spider again!!!" i tak do 23:00 czy jakoś...

@Japi_29 To ile taki standardowy RV kosztuje? Bo mi wychodziło, że jest sporo drożej.To tak na szybko pozostała część Doliny Ognia.
Jak już wyjedziemy, to najpierw jedziemy zobaczyć nasz pierwszy w USA łuk skalny. Bliziutko.


_DSC02014_m.JPG



_IMGP0074_m.JPG



_IMGP0078_m.JPG


Przed nami dojechało tam dwóch Amerykanów, ale właśnie się zbierali do odjazdu, więc łuk mieliśmy na kilkanaście minut tylko dla siebie. Jest spora tabliczka z napisem "Do not climb on rock." i pewnie byśmy nie wchodzili, gdyby nie to, że Ci Amerykanie właśnie z łuku schodzili, kiedy podjechaliśmy. Można? Można! Dzięki Wam anonimowi dobroczyńcy!
Dla Asi, po wejściu na Mnicha (w Tatrach), siadaniu na krawędzi Preikestolen oraz wygibasach na Kieragbolten, taki łuczek to pikuś. Zresztą jak będzie widać w dalszej części relacji, jeżeli gdzieś można było zaryzykować upadek z wysokości najlepiej kilkuset metrów, to dla Asi było wyzwanie albo wręcz zaproszenie. Jako osoba o wysokiej ;) kulturze osobistej nie odmawiała. Ja mam dla wysokości więcej szacunku i jakieś takie buddyjskie podejście.


_DSC02024_m.JPG



_DSC02026_m.JPG



_IMGP0084_m.JPG


Jedziemy dalej, w kierunku Visitors Center. I tu uwaga ogólna - w jakim byście parku nie byli, warto odwiedzać Visitors Center. Warto zagadnąć do rangera, zwłaszcza, jak jest to jakiś mniejszy parki i nie ma tłumów. Na pewno usłyszycie jakieś ciekawe informacje czy historie. Na pewno poleci Wam jakieś ciekawe miejsca, o których nikt w internecie jeszcze nie napisał.
My skręcamy z głównej drogi w drogę prowadzącą do White Domes Trail. I teraz mam dla Was coś więcej niż kilka tysięcy słów, bo co tu pisać, jak wszystko widać...6. Kupa piachu
Żegnamy Dolinę Ognia, przed nami klasyk - Zion National Park.


1_IMGP0163_m.JPG


W internecie znajdziecie tysiące opisów, zdjęć i filmów. Każdy szanujący się podróżnik po zachodnich stanach Stanów MUSI tu być! Przespacerować się po Narrows, wejść na Angels Landing czy Observation Point a przynajmniej zobaczyć Szmaragdowe Stawy (Emerald Pools).
A my? Do końca nie wiedzieliśmy, co właściwie chcemy. Narrows nie odpowiadało Asi, bo nie lubi brodzić w wodzie, ja nie wiedziałem, jak mój lęk wysokości się zachowa na Lądowisku Aniołów, jedynie Canyon Overlook był pewniakiem. Zresztą, dojedziemy, to zobaczymy.
I zobaczyliśmy. Deszcz. I to całkiem obfity.
Rozwiało to wszelkie wątpliwości - po deszczu nie będziemy chodzić. Zresztą kilka kilometrów, zrobionych od rana w Dolinie Ognia już w nogach mieliśmy. Jedziemy zatem w stronę tunelu, po drodze krótki przystanek na kilka fotek.


2_IMGP0165_m.JPG



2_DSC02186_m.JPG



2_DSC02180_m.JPG


Przejeżdżamy tunel i... nie ma najmniejszych szans na zatrzymanie się gdziekolwiek w okolicy, żeby iść na Canyon Overlook. :shock:
Pomimo deszczu wszędzie nadkomplet i rangerzy walczący z chaosem. Za nami sznur samochodów. Zatrzymanie się w tym momencie spowodowałoby zablokowanie tunelu i generalnie powiększyło i tak nie mały armagedon, jaki panował dookoła. Trudno. To było chyba jedno z najkrótszych "zwiedzań" Zion w jego historii. Może kiedyś wrócimy.
Na otarcie łez deszcz trochę osłabł, a przed nami była droga widokowa UT-9.


3_IMGP0192_m.JPG



3_IMGP0188_m.JPG



3_IMGP0171_m.JPG



3_DSC02198_m.JPG



3_DSC02192_m.JPG


Jak widać było na czym oko zawiesić. Kawałek dalej, przy drodze pastwisko i takie ładne, puszyste krówki... ;)
My zaś robimy przystanek w rodzinnym knajpo-sklepie i dostajemy porcję żeberek w rozmiarze amerykańskim. Pycha!



Dodaj Komentarz

Komentarze (39)

channel 5 września 2018 21:04 Odpowiedz
OOOOOO, fajna relacja się zapowiada, i kamperodomek fajowy :) Czekam więc zatem na dalszą część. :-D
noyle 5 września 2018 22:31 Odpowiedz
Ciekawie się zapowiada. A tak przy okazji to na loty krajowe to chyba paszport z wizą nie jest potrzebny? Kliedys odprawialaem się na prawo jazdy ale może tras się pozmieniało .
marcinsss 6 września 2018 00:13 Odpowiedz
noyle napisał:Ciekawie się zapowiada. A tak przy okazji to na loty krajowe to chyba paszport z wizą nie jest potrzebny? Kliedys odprawialaem się na prawo jazdy ale może tras się pozmieniało .Namieszałem. Sytuacja z dwoma paszportami i zatwierdzaniem przez pracownika miała miejsce przed lotem powrotnym. A przy odprawie do Vegas też jakieś drobne komplikacje były, ale nie pamiętam co. @noyle brawo za czujność. :)
mojlot 6 września 2018 00:22 Odpowiedz
Bardzo ciekawa relacja oraz recenzja JUCY ;) Mam pytanie czy musiałeś mieć międzynarodowe prawo jazdy, żeby wypożyczyć wóz? Czy wystarczyło Tobie zwykłe?
marcinsss 6 września 2018 00:30 Odpowiedz
Wg przepisów, które przestudiowałem jakieś dwa lata temu, m. in. do USA wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy. Mam, bo zrobiłem je wcześniej, przed wyjazdem do Tanzanii.W USA nikt nigdy go nie chciał zobaczyć. Zawsze wystarczało zwykłe. Wiele osób na tym i innych forach twierdzi to samo. Gdzieś nawet czytałem, że policjant jak dostał to międzynarodowe, to długo i z namysłem oglądał, a później zapytał co to jest i poprosił o normalne..Moim zdaniem: międzynarodowe kosztuje bodajże 35 PLN i krótką wizytę w urzędzie. Lepiej mieć, nawet, gdyby się miało nie przydać. Tu masz opisane, co i jak: https://obywatel.gov.pl/kierowcy-i-poja ... rawo-jazdy
bubu69 6 września 2018 13:56 Odpowiedz
Hahaha, czyli nie tylko ja myślałam, że rozmowa z konsulem to jest w gabinecie, z brązowym stołem i wielkim fotelem, a cygara leżą obok :)....taaaa :PA co do kota, to nasz to samo, siedział w walizkach, ale to standard, w myśl zasady "if fit, i sit" :)Czytam dalej, inne przygody od naszych, tak więc super :)!
marcinsss 6 września 2018 13:59 Odpowiedz
@Bubu69 Właśnie 30 sekund temu skończyłem czytać Twój opis wizyty w Zion (Narrows) :lol:
rasing 8 września 2018 05:08 Odpowiedz
limuzyna calkiem droga, sie cenia, nie powiem :)
bubu69 10 września 2018 12:13 Odpowiedz
Fajnie, że nocowaliście na kempingach :)! A zdjęcia gwiazd :) - ach, coś pięknego :)! Cały czas czekamy na ciąg dalszy :)!!!
correos 10 września 2018 12:15 Odpowiedz
@Bubu69@marcinssswidzial ktos z Was zywego grzechotnika lub chociaz slyszal gdzies jego grzechotke?
bubu69 10 września 2018 12:19 Odpowiedz
@correos - ja niestety nie, mimo że trochę wypatrywałam, ale myślę, że @marcinsss miał większe szanse :)
marcinsss 10 września 2018 12:22 Odpowiedz
@correos Moja najdroższa ma prawdziwą fobię na punkcie węży. Nawet na obrazkach nie może ich spokojnie oglądać, a jak zobaczy jakiegoś na żywo to ogólnie ciekawe rzeczy się dzieją. To był jeden z powodów, dla których namiot na dachu może być, ale namiot na ziemi absolutnie nie wchodził w grę. Byliśmy więc bardzo wyczuleni na te zwierzątka.Jedyny grzechotnik, jakiego widzieliśmy mieszkał sobie w terrarium w którymś z Visitors Centers, nie pamiętam w którym.Jedyny odgłos grzechotnika, jaki usłyszeliśmy, to również w Visitors Center, z nagrania.
dajcz73 10 września 2018 12:36 Odpowiedz
Pozostając w temacie fobii :-(, jak wyglądała sprawa z pająkami? Bo niestety moja córka na widok pająka (również na obrazku) reaguje dość panicznie.
japi-29 10 września 2018 12:57 Odpowiedz
fajna się zapowiada , pamiętam też bardzo chcieliśmy tego typu pojazd , długo polowaliśmy na coś z escape campervans ale po podliczeniu kosztów standardowe rv było niestety sporo tańsze :/
marcinsss 10 września 2018 13:19 Odpowiedz
dajcz73 napisał:Pozostając w temacie fobii :-(, jak wyglądała sprawa z pająkami? Bo niestety moja córka na widok pająka (również na obrazku) reaguje dość panicznie.Podobno żyją tam tarantule i inne ciekawe okazy, ale nie spotkaliśmy. Na kempingach, zwłaszcza w okolicach oświetlonych miejsc, było sporo pająków, ale takich "normalnych". Nie jestem znawcą, dla mnie wyglądały podobnie, jak te, które można spotkać w Polsce.Z ciekawostek, na jednym z późniejszych noclegów, na niemal pustym kempingu, jakieś 150-200 m od nas był (najprawdopodobniej) ojciec z dwoma synami. Wydaje mi się, że oni właśnie na poszukiwania pająków przyjechali, bo mocno po zmroku chodzili wokół swojego namiotu i co chwila jeden z młodych darł się na całe gardło: "Spider!!! Spider!!! Dad, I found it!!!", "Dad!!!! Spider again!!!" i tak do 23:00 czy jakoś...@Japi_29 To ile taki standardowy RV kosztuje? Bo mi wychodziło, że jest sporo drożej.
japi-29 10 września 2018 13:41 Odpowiedz
@marcinsss pewnie dlatego że my robiliśmy zachodnie wybrzeże poza sezonem a konkretnie w listopadzie , rv wychodziło 25$ za dzień plus zależnie od planu pakiet kilometrów(nawet 1000 $) , a niestety nie mogłem znaleźć nic podobnego w escape lub podobnych firmach
bubu69 21 września 2018 19:29 Odpowiedz
Piękne zdjęcia i kolejne ciekawe miejsca, których nam nie udało się zobaczyć (ani nawet nie wiedziałam, że są! - super, że byliście !).Wyczekiwałam czy będzie ten konik, no ale szkoda, za to gobliny były :P
channel 26 września 2018 22:11 Odpowiedz
No, ten ostatni mustang to jakiś taki chudawy, żebra mu widać :) Dolina naprawdę robi wrażenie, no i wchód słońca piękny.
amphi 30 września 2018 12:35 Odpowiedz
Znakomita relacja, aż nabrałem ochoty na wyprawę takim campervanem. :lol: Czy dużo miejsca jest w takim dachowym namiocie? Masz może zdjęcie? Pytam, bo zastanawiam się czy dwoje raczej "kompaktowych" ludzi i sześcioletnie dziecko zmieściliby się?
marcinsss 30 września 2018 18:22 Odpowiedz
2+1 w namiocie dałoby radę, ale może nie być komfortowo. Zwłaszcza, że z tego co wiem, to sześciolatki mają tendencję do układania się prostopadle do kierunku spania. :lol: Przypominam jednak, że we wnętrzu vana można rozłożyć kolejne, podobnych rozmiarów łóżko. Ta wersja, którą my jeździliśmy, jest sprzedawana jako czteroosobowa (i mowa tu o czterech dorosłych osobach).Przypominam, żadnych walizek, tylko torby i plecaki, żeby się pomieściły do schowka. To ważne.Nie robiłem zdjęć wnętrza namiotu, ale na YouTube jest całe mnóstwo filmików, wystarczy wyszukiwać "JUCY".
channel 4 października 2018 22:54 Odpowiedz
Zdjęcia z Kanionu Antylopy - świetnie, ich nigdy nie za dużo :) Podziwiam Asię za siadanie na tych krawędziach, mi robi się słabo od samego patrzenia :lol: To czekamy na wielką atrakcję :-)
marcinsss 4 października 2018 22:54 Odpowiedz
Tobie się robi słabo, a co ja mam powiedzieć? ;)
patryk-travel 9 października 2018 13:11 Odpowiedz
Witam, planuję podobny TRIP więc jesteście kopalnią skarbów w moim przypadku :) Mam pytanie o rezerwację miejsca namiotowego w Valley of Fire SP? Jaki to dokładnie kemping i jak rezerwowaliście?
marcinsss 9 października 2018 13:54 Odpowiedz
W Valley of Fire nie ma możliwości rezerwacji. Działa na zasadzie "Kto pierwszy, ten lepszy!". Tu masz LINK do strony parku i cytat: Quote:Camping: There are two campgrounds with a combined total of 72 units. Campsites are equipped with shaded tables, grills, water and restrooms. A dump station and showers are available. All campsites are first-come, first-served. A camping limit of 14 days in a 30-day period is enforced.Mimo, że kiedty my byliśmy, to był w sumie środek sezonu (początek sierpnia), to było sporo wolnych miejsc.Spaliśmy na Atlatl Rock Campground (LINK).Rezerwować na pewno trzeba w Arches, Bryce. W Grand Canyon nam się udało bez rezerwacji, ale też lepiej zrobić, jeśli wiesz, kiedy dokładnie tam będziesz.My nie robiliśmy nigdzie żadnej wcześniejszej rezerwacji. Freestyle...
handsome 9 października 2018 15:03 Odpowiedz
Krótko...ŚWIETNE :P :P :P
channel 23 października 2018 19:30 Odpowiedz
No, no no, mustang pierwsza klasa! :) Szkoda że na big sur pogoda nie dopisała. Czytam z ogromnym zainteresowaniem, zdjęcia oglądam z prawdziwą przyjemnością :-) no i marzę sobie...może i mi się kiedyś uda :-D W tym roku zaczęłam się uczyć angielskiego :lol:No i czekam na relację z Monterey ...
qbaqba 24 października 2018 14:40 Odpowiedz
Nie wiem czy to tylko mi, ale zdjęcia w ostatnim poście nie działają :(
marcinsss 24 października 2018 17:00 Odpowiedz
Czy ktoś by się mógł jeszcze wypowiedzieć, bo u mnie jest wszystko OK.Jak coś, to zdjęcia z tego postu są tu: https://imgur.com/a/2pEJtla tylko w losowej kolejności.
smariuu 24 października 2018 17:16 Odpowiedz
U mnie bardzo długo się ładują... ale są Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
channel 24 października 2018 17:58 Odpowiedz
Ja widzę wszystkie zdjęcia :)
channel 3 listopada 2018 19:01 Odpowiedz
No i koniec :) Kiedy następna podróż :-D ? Widoki z ostatniego noclegu bajeczne! Nawet wygooglałam sobie je gdzie jest ;) Szkoda tylko że wizyty w miastach Wam się nie udały, ale za to w parkach mieliście chyba idealne warunki? No oprócz deszczu w Sedonie i Kanionie :)Jestem pozytywnie zaskoczona kosztami, myślałam że będzie więcej. Muszę szybciej uczyć się angielskiego :lol:Ogólnie, bardzo fajna relacja. Dziękuję.
marcinsss 3 listopada 2018 22:49 Odpowiedz
Tak sobie myślę, że pytania były retoryczne, ale obiecałem, to odpowiem mimo to. :DNastępna podróż już w styczniu, ale ne tak spektakularna. Czy będzie relacja? Nie wiem, zobaczymy. Jak będzie o czym to będzie relacja.A co do miast... Lubię miasta i miasteczka w Europie. Stare, z klimatem, zabytkami. Lubię miasta w Azji. Podobało mi się w Bangkoku, Kuala Lumpur, Singapurze. A w USA jakoś coś nie tak... może po prostu byłem w niewłaściwych miejscach albo w niewłaściwym czasie. Ja nie piszę: "SF to syf! Nie jedźcie tam!". Ja piszę "Mi się tam nie podobało." Koszty? Tak, jak napisałem jakoś na początku - staraliśmy się znaleźć złoty środek. Nie było dziadowania czy nadmiernego oszczędzania na wszystkim, ale też i nie szastaliśmy kasą. Ale da się taki wyjazd zrobić sporo taniej. Na przykład zamiast JUCY zwykłe auto i namiot. To już oszczędność 2-3 tys. PLN. Loty też się da znaleźć tańsze o kilkaset czy nawet ponad tysiąc PLN na osobę. Zwłaszcza poza wysokim sezonem. Są tańsze sposoby na ubezpieczenie, za komórkę przepłaciłem itd.
channel 4 listopada 2018 16:58 Odpowiedz
To nie były pytania retoryczne :) A co do kosztów - zawsze da się i drożej i pewnie taniej ale u Was chyba wyszło proporcjonalnie co do jakości, bo chyba o to chodzi: dostać to co potrzeba za rozsądną cenę ;) Też nie retorycznie - dokąd nogi Was poniosą? :-D
marcinsss 4 listopada 2018 16:58 Odpowiedz
@channel skoro pytasz:już kupione:w styczniu: Seszelew sierpniu: Islandiaszukam czegoś na:końcówkę grudnia - może północna Skandynawia, jak się jakieś loty trafią, może Alpypoczątek maja - południe Europy, może jakieś wyspy, Toskania za mną chodzi
patryk-travel 14 listopada 2018 10:03 Odpowiedz
Witam, osobiście (moja ocena) najlepsza relacja z tej części USA jaką czytałem. Ma pytanie jak wyglądała kwestia opłaty za przejazd mostem Golden Gate w SF? Pobrano wam z karty czy opłaciliście w wypożyczalni przy odbiorze auta?Dzięki za informacje.
marcinsss 14 listopada 2018 12:07 Odpowiedz
Zgodnie z tym, co sugerowało ALAMO: https://www.alamo.com/en_US/car-rental- ... edOut=true zapłaciłem za jednorazowy przejazd na stronie: https://www.bayareafastrak.org/en/home/index.shtml Można płacić do 48h po przejechaniu mostu.I dziękuje za dobre słowo - starałem się i cieszę się, że komuś się podobało. :)
bubu69 14 listopada 2018 20:23 Odpowiedz
@marcinsss - gratulacje za miejsce na podium w relacji miesiąca :), bardzo fajna, czytało się szybko i przyjemnie !!! I te kolejne podróże.... co Ty opowiadasz, że nie tak spektakularne :P!! Seszele w styczniu... no weź :P
marcinsss 14 listopada 2018 20:29 Odpowiedz
Dzięki @Bubu69 :) Seszele to będzie nuda, zwłaszcza w porównaniu do USA. Piękna nuda, ale jednak nuda. Kilka plaż, jakieś snurki, spacer po dżungli. Ale jedną atrakcję znalazłem dość wyjątkową i chyba jeszcze nikt o niej nie pisał w polskim internecie. Mam nadzieję, że spełni oczekiwania. :)
marcinsss 27 listopada 2018 21:20 Odpowiedz
Gdyby ktoś miał ochotę kupić sobie auto od JUCY, to właśnie trwa wyprzedaż. :)https://www.jucyusa.com/rvs-for-sale/?u ... y%20-%20NZ