W oddali cały czas można podziwiać wieżowce położone nad Pacyfikiem. Są one głównie przy Av. Balboa. Pomimo, że nie są najwyższe na świecie to spotkamy takie, które mają ponad 250 metrów. To bardzo dużo jak na Amerykę Środkową. Najciekawiej wygląda El Tornillo (F&F Tower) w kształcie „świderka”.
Panama to miasto kontrastów, ponieważ z jednej strony mamy drapacze chmur, a z drugiej małe sklepiki, stragany i obdrapane domy. Do tego stare autobusy pomalowane graffiti. Nie poznałem tutejszej kuchni, ponieważ po prostu nie starczyło mi czasu. Po drugie skromny deszczyk przerodził się w potężną ulewę połączoną z burzą, przez co szybko ruszyłem do najbliższej stacji metra i przejechałem na dworzec autobusowy, żeby w najtańszy sposób wrócić na lotnisko. Podróż trwała bardzo długo, bo około 1,5 godziny z obowiązkową zmianą autobusu (to chyba nie jest permanentne).
Na lotnisku byłem wcześniej niż planowałem, więc udałem się do saloniku Star Alliance linii Copa zjeść kilka kanapek i wypić kawę. Poczekalnia ogromna, ale jej oferta ponownie mocno rozczarowująca. Nawet w Europie znajdziemy dużo lepszych saloników. Kolejny lot miał miejsce o godzinie 15. Tym razem podróżowałem Guayaquil, czyli największego miasta w Ekwadorze. Czas rejsu to około 2 godzin. Tym razem dostałem miejsce w pierwszym rzędzie samolotu Boeing 737-800. Lot w większości przespałem.
Zaraz po starcie podano drobną przekąskę, którą pokazuję Wam na zdjęciu (kanapka na ciepło, kawałek ciasta i chipsy).
Po wylądowaniu szybko przeszedłem do hali przylotów, żeby odebrać swoją torbę (nadaję bagaż, żeby w trakcie transferów swobodniej zwiedzać miasto). Niestety ta nie wyjechała na taśmie jako jedna z pierwszych (powinien być priorytet), a co więcej nie wyjechała w ogóle! Zgłosiłem to w odpowiednim miejscu i okazało się, że torba leci innym samolotem, który wyląduje za dwie godziny! Nie miałem czasu na nią czekać, więc powiedziałem, że odbiorę ją o 4 rano, przed kolejnym lotem. A tymczasem ruszyłem w kierunku mojego miejsca noclegowego (zarezerwowałem na ostatnią chwilę w pobliżu lotniska). Był to prywatny pokój z łazienką u bardzo miłych gospodarzy! O tym jakie wrażenie zrobiło na mnie Guayaquil powiem Wam niebawem.Zmęczenie jest bardzo duże, zasypiam wszędzie
;) W autobusie z miasta na lotnisko zasnąłem opierając głowę o plecak i obudził mnie dopiero kierowca, kiedy była zmiana autobusu. Aczkolwiek była taka ulewa, że przez okna nie było nic widać, więc nic nie straciłem:) Klimat w Panamie średni - duszno i bardzo ciepło. Dużo lepiej było w Santa Cruz.Wychodzę z lotniska, a tam pełno taksówkarzy, którzy oferują mi swoje usługi. Nie jestem zainteresowany, bo pieszo nie pójdę wcale dłużej. Kieruję się zgodnie z mapą na wiadukt nad drogą i za nim już dosłownie 3 uliczki dalej jest dom, w którym wynająłem pokój na tę noc. Wita mnie serdecznie gospodarz, daje klucze i odprowadza do pokoju. Proszę go o zamówienie taksówki do centrum. Ten oznajmia, że zajmie się tym jego żona i potrwa to około 10 minut, więc idę jeszcze szybko do bankomatu, żeby wypłacić dolary i móc zapłacić za pobyt (kartą oczywiście nie można). Od 2001 roku walutą obowiązującą w tym kraju jest dolar amerykański.
Taksówka już na mnie czeka, a za przejazd do dzielnicy Malecon 2000 płacę 4 USD. Nie jest tutaj drogo, a dodatkowo czułem się bardzo bezpiecznie. Wieczorem jest bardzo przyjemnie na dworze, wcale nie gorąco. Panuje tutaj tropikalny klimat. Guayaquil jest położone na południu Ekwadoru u ujścia rzeki Guyas. Wiele osób omija to miasto podczas zwiedzania Ekwadoru, co jest błędem. Można tutaj zobaczyć wiele pięknych kolonialnych budynków. Szkoda, że ja mam okazję zrobić to tylko wieczorem.
Po wyjściu z taksówki kieruję się od razu na 2,5 kilometrową promenadę, która ciągnie się od południa do dzielnicy Las Penas. Cały czas po drodze można podziwiać monumenty, fontanny, ogrody, a także liczne bary i restauracje. Spaceruje tutaj całkiem sporo ludzi, ale nie zapominajmy, że w ekwadorskim Guayaquil żyje 2,69 miliona mieszkańców, a jak wliczymy całą aglomerację to jest ich dwa razy więcej. Czytałem także, że jest sporo kradzieży, stąd też w wielu domach można znaleźć kraty w oknach i drzwiach wejściowych.
Spacer wzdłuż Oceanu Spokojnego jest bardzo przyjemny. Podziwiam tutaj między innymi pomnik Jose Joaquina de Olmedo - poety i pierwszego burmistrza Guayaquil. Na wzgórzu dostrzegam także latarnię morską, właśnie w dzielnicy Las Penas. Robię się głodny, więc wstępuję do jednego z barów kupić coś do zjedzenia. Nie ma nic lokalnego, więc zadowalam się kawałkiem pizzy za $1,5 – dosyć drogo. Docieram w końcu do miejsca gdzie jest duży napis z nazwą miasta i wszyscy robią sobie zdjęcia. Jest nawet fotograf, który widząc że jestem sam daje mi propozycje nie do odrzucenia
;)
Na zegarku jest już blisko 23, więc kiedy docieram pod MCDonalda łączę się z WiFi i zamawiam Ubera. Ten kosztuje bardzo podobnie jak taksówka. Biorę prysznic i kładę się na 3h spać.
Znowu budzę się moment przed budzikiem. Szybkie pakowanie i wychodzę w stronę lotniska. Docieram dam w dosłownie 10 minut, może szybciej. Muszę odebrać moją torbę, która miała przylecieć wczoraj wieczorem. W związku z tym zamiast udać się od razu do stanowiska check in Avianca idę wpierw do COPA. Już z daleka widzę, że jest tam mój torba. Daję protokół zaginięcia agentowi, a ten wydaje mi bez żadnego pokwitowania mój bagaż. Tuż obok jest stanowisko Avianca, więc nadaję bagaż i idę do saloniku na śniadanie.
Teraz polecę porannym rejsem do Bogoty, a następnie już wracam do Europy. Wcześniej jeszcze słowo o poczekalni AV, która jest bardzo przeciętna. Oferta śniadaniowa skromna, znacznie gorsza niż np. w Preludium. Nawet kawę trzeba zamówić przy barze, co jest lekko uciążliwe. Nie było za to problemu z wolnymi miejscami. Bardzo dobrze działało WiFi, co nie w każdym saloniku tutaj jest takie oczywiste. Pierwszy lot dosyć krótki, bo trwał niecałe 2 godziny. Pomimo, że to samolot wąskokadłubowy to siedzenia duże, miękkie i bardzo wygodne. System rozrywki dosyć przestarzały, ale działał dobrze, można było sterować pilotem. Dostaliśmy także słuchawki na czas lotu, które dobrze wyciszyły dźwięki dochodzące z zewnątrz. Na śniadanie podano omlet oraz trochę owoców. Największą atrakcją były jednak cudowne widoki podczas lądowania w stolicy Kolumbii.
O tym co działo się w Bogocie napiszę już ostatnim wpisie (później tylko podsumowanie), ale ten będzie przeznaczony tylko dla osób o stalowych nerwach!Już już, musiałem się rozpakować:) dzisiaj ostatnia część - wrzucam fotki.Ponownie przepraszam, ale wyszły prawie 4 strony A4 tej ostatniej części...
:? Może ktoś dotrwa do końca
;)
Dotarłem do największego miasta w Kolumbii i tym samym stolicy tego kraju. Jest ona położona w Andach na wysokości 2640 metrów npm. Wychodzę z samolotu i od razu kieruję się do kontroli paszportowej. Urzędnik bardzo miły i z uśmiechem wita mnie w swoim kraju, gdzie spędzę najbliższe 8 godzin. Udaję się na początku do kiosku, żeby kupić kartę na komunikację miejską. Następnie wychodzę na zewnątrz, gdzie dobrze oznaczony jest przystanek autobusu P500.
Przyjeżdża on po kilku minutach. Odbijam kartę i wchodzę do środka. Droga do miasta nie jest za bardzo ekscytująca. Widoki raczej nie powalają, jest mało ciekawie. Interesującym zjawiskiem jest fakt wydzielonych na środku drogi pasów dla osób biegających i jeżdżących na rowerze. Co więcej pomimo, że jest wcześnie rano to tutaj sport uprawiają tysiące ludzi, a im bliżej centrum tym ich jest więcej. Nie wiem czy to zorganizowana akcja, ale robi dobre wrażenie.
@igore nieco dłużej;)@FranekXVI świetnie! będę naturalnie śledził Twoją relację z dużym zainteresowaniem:)@dziabulek dziękuję, będę informował na bieżąco.
Kolejka kosztuje 3.40 jeśli kupi się bilet ZTM. Na trasach lotniskowych nadal honorowane są wszystkie bilety ZTM. Wysłane z mojego ASUS_Z01HD przy użyciu Tapatalka
przemos74 napisał:Cabin Crew zasługuje na słowa uznania za dobrą pracę i porozumiewanie się z pasażerami w języku japońskim (tak, 90% klasy biznes to Japończycy). To mnie zaintrygowało... Czyżby LO zatrudniał osoby po japonistyce do obsługi tej trasy? Bo nie chce mi się wierzyć, że "zwykli" członkowie załogi daliby radę opanować japoński do tego stopnia, by sobie gaworzyć z pasażerami
:)
pabien napisał:Kolejka kosztuje 3.40 jeśli kupi się bilet ZTM. Na trasach lotniskowych nadal honorowane są wszystkie bilety ZTM. Wysłane z mojego ASUS_Z01HD przy użyciu TapatalkaMusiałeś... teraz boli podwójnie
;)@macio106 dziękuję:)
Przepraszam, ale uznałem, że owszem trochę poboli, ale jakie da oszczędności na przyszłość
;-)Tylko pamiętaj, na innych trasach wspólny bilet ZTM i KM jest od biletu dobowego wzwyż.Wysłane z mojego ASUS_Z01HD przy użyciu Tapatalka
@przemos74 dlaczego nie skorzystałeś z Mazurka tylko wybrałeś Poloneza? Pytam chociażby w kontekście kolejki do paszportów.Wysłane z mojego Redmi 4X przy użyciu Tapatalka
@przemos74 bomba, trzymaj kurs i powodzenia w dalszej skladance.
:) Przyznam, ze to sniadanie w bento box optycznie nie powala z nog, ale zatesknilem za Japonia.Japonki na zdjeciach mocno zajete komorkami, jak zwykle.
:D
Szybka aktualizacja - anulowano mi lot ICN-HKG z powodu tajfunu. Jestem na wait liście na jutro rano, ale nie mam pojęcia czy ten rejs się odbędzie. Muszę być w HKG pojutrze o 8 rano bo mam już lot do LAX. Kolejny wpis dam za kilka godzin.
nie chciałem wcześniej zapeszać, ale tak się zastanawiałem, czy tajfun Ci w czymś nie przeszkodzi... Przed chwilą w radio mówili, że w HK bardzo się go obawiają, łącznie z ewakuacją mieszkańców z miejsc położonych najbliżej wybrzeża. Trzymam kciuki
:)
@sranda dokładnie, lecę do LAX przez NRT i muszę jakoś jutro dotrzeć do tego HKG, jak nie to jedyna szansa to nowy bilet na szybko do LAX. Za mile jest spora dostepność Eva Air, więc ewentualnie to mnie może uratować.@tropikey dzięki, ja nic nie wiedziałem o tym, tzn. tylko o tajfunie na Filipinach, ale to chyba ten sam?@kamo375 dzięki, już jedziemy dalej
:)@cccc dzięks! klimat Japonii jest świetny, dzisiaj jak się zrobiła piękna pogoda to musiałem wyjeżdżać, eh!@Gaszpar przyznam się bez bicia że zapomniałem o jego istnieniu
:(@makdeb hehe, fotki tym razem wszystkie telefonem i kilka kamerką Xiaomi. Wziąłem lustrzankę, ale jeszcze nie użyłem
;)
Rzeczywiście, Senso-ji nocą prezentuje się świetnie! No i widzę, że skończył się remont pagody. A co do "kupy", to ja widzę w tym raczej bezogoniastego plemnika
:D W kazdym razie, takie wrażenie sprawiał za dnia, w blasku słońca
;)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Melduje się z lotniska w ICN, gdzie mój lot został przebukowany dopiero na godzinę 14 z minutami, ale po rozmowie przy check in udało mi się dostać podobno ostatnie miejsce na rejs o 10:20, więc niebawem boarding!
:)
przemos74 napisał:Przed startem podano drink powitalny (do wyboru woda, sok lub szampan) i rozdano menu. Do wyboru było danie kuchni koreańskiej oraz zachodniej. Tym razem nie było żadnej przystawki, ani deseru. Wybrałem pierwszą pozycję. Co to takiego - koreański mix "Bibimbap", czyli ryż z warzywami i mieloną wołowiną zmiksowaną z papryczką chili oraz olejem sezamowym. Serwowane z rosołem i dodatkami. Danie dosyć sycące, ale smakowo bardzo przeciętne. Koreańczycy muszą mieć specyficzny smak, jeżeli jest to ich przysmak.Rzeczywiscie nie wyglada za apetycznie, winko czerwone tanie i przecietne jak na business, ale czy byl chociaz fajny bar tak jak np. w Emirates?
W OZ nie ma niestety baru; na górnym pokładzie na przodzie obok schodów jest coś w stylu małej "salonki" (jest kanapa/sofa) z miejscem na przekąski/napoje, ale nie jest ono wykorzystywane, przynajmniej w trakcie krótkich rejsów.
@przemos74 tylko nie pisz że w IC Seul , dostałeś craftowe piwo z amerykańskiego browaru Goose Island?
:roll:Rewelacja, pierwszy raz wybrałbym welcome drinka, zamiast punktów. Butelka czy keg i jakie tam ewentualnie lali style?
;)
kacper451 napisał:@przemos74 tylko nie pisz że w IC Seul , dostałeś craftowe piwo z amerykańskiego browaru Goose Island?
:roll:Globalizacja, nic dziwnego, w hotelach w HK otrzymywalem IPA z Australii czy innych czesci swiata.
:Dprzemos74 napisał:@kacper451 zabij mnie, ale się na tym nie znam. Wszedłem do baru i poprosiłem o piwo, które mogą polecić. Przyniósł mi takie - bardzo smaczne:)Piwko pochodzi rzeczywiscie z browaru w Chicago, ale mozna czesto spotkac w barach w NY.nowy-york-3-dniowy-plan-zwiedzania,761,107051&p=1019509&hilit=goose+island#p1019509
@przemos74: podziwiam Twoją umiejętność zgrabnego łączenia opcji luksusowych ze skrajnie budżetowymi i płynnego przechodzenia między jednymi i drugimi. Mi to marnie wychodzi, co podnosi mi (czasami niemiłosiernie) budżety wyjazdowe
:D
San Diego jest bardzo przyjemne, ma sporo atrakcji, tylko pare dzielnic nie jest za ciekawych. Czytalam o tym co omijac na forum Hiltona. Ja zatrzymalam sie przy lotnisku na polwyspie z bardzo fajnym widokiem na panorame miasta, marine i widac stamtad jak samoloty startuja. Bardzo mi sie podobalo sniadanie tuz przed wschodem slonca z widokiem startujacych samolotow. Przy nabrzezu jest muzeum morskie i lotniskowiec, ktory mozna zwiedzac - https://www.midway.org/ Od razu mowie, ze jest duzy i trzeba sporo nachodzic sie. San Diego Zoo jest bardzo znane i polecane. Mozna kupic bilet na poranny spacer i wejsc przed tlumami, mi sie podobalo i spedzilam tam prawie caly dzien.
Taki drobiazg (pewnie z niewyspania
:D ):"Teraz przede mną długi dzień w Santa Cruz w Bogocie" - miało być chyba "w Boliwii". Swoją drogą, wygląda na ciekawe miejsce na przystanek w czasie RTW. Też to rozważę
;)Mam przy okazji pytanie, czy duża ilość krótszych połączeń (i odpowiednio większa ilość przystanków) to Twój świadomy wybór, czy raczej wynik dostępności nagród za mile? A może obu czynników po trochu?Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
Dzięki! Rzeczywiście snu brakuje najbardziej:) Połączenie SNA-VVI było dostępne tylko z 2 stopami, ale ich konfiguracji (lotnisko, długość) było dużo do wyboru.
Energetyczny jestes Przemos, ja mialam nieplanowany postoj w Dallas, okolo 20h z noclegiem, ale nie pojechalam do centrum, bo bylo goraco i parno. Gdybym zatrzymala sie na samym lotnisku, to wybralabym sie, ale wyladowalam troche dalej i odpuscilam wycieczke shuttle busem i transportem publicznym. Moze nastepnym razem jak mnie tam rzuci. Co do saloniku na DFW, to bylam w AA Premium Club, nie wiem czy to ten sam, ktory opisujesz. Bonusem bylo podwiezienie wozkiem do bramki BA, ktora byla jakies 10 numerow dalej. https://andystravelblog.boardingarea.co ... ounge-dfw/
Zgadzam się co do oceny 77W AA - w moim rankingu nowa kabina tam to jedna z najwygodniejszych konfiguracji C - ta w AA jest lepsza od tego samego układu w QR w 350 (bo katarowe fotele są mniej prywatne niestety). Co do plastikowych kubków przed wylotem - to generalnie standard w amerykańskich liniach (tak samo jest w UA i DL) i niektórych innych.
Na 4 foto widzę tabliczke ...,,Calle de 6 Agosto(czyli chyba 6 sierpnia) który jest dla mnie szczególnie ważny
:P Miły akcent tak daleko
:lol:
:lol:
:lol:
Zmęczenie jest bardzo duże, zasypiam wszędzie
;) W autobusie z miasta na lotnisko zasnąłem opierając głowę o plecak i obudził mnie dopiero kierowca, kiedy była zmiana autobusu. Aczkolwiek była taka ulewa, że przez okna nie było nic widać, więc nic nie straciłem:) Klimat w Panamie średni - duszno i bardzo ciepło. Dużo lepiej było w Santa Cruz.
Nie ma to jak "tradycyjny boliwijski" deser lodowy Oreo
;) Kolejna świetna wyprawa. Możesz zdradzić, co zdecydowało o takim, a nie innym doborze trasy - Boliwia raczej rzadko pojawia się tu na forum?
Co do dojazdu z lotniska do Panama City - wyjątkowo długo jechałeś
:). Zazwyczaj jedzie się dużo krócej.Kartę "Metrobus" trzeba mieć, niestety na lotnisku można ją tylko doładować. Nic straconego jednak bo spokojnie można poprosić kogoś czekającego na przystanku autobusowym żeby odbił się za ciebie - wystarczy potem oddać gotówkę
:).Może komuś się przyda
;)
tropikey napisał:[...] A co do "kupy", to ja widzę w tym raczej bezogoniastego plemnika
:D W kazdym razie, takie wrażenie sprawiał za dnia, w blasku słońca
;)Wiem, że wyrywam się trochę jak Filip z konopii, bo Tokio było już 11 dni temu, ale zacząłem czytać tę relację z opóźnieniem. Może jednak kogoś zainteresuje fakt, że ta "kupa" tudzież "bezogoniasty plemnik", oficjalnie interpretowana jest jako złoty płomień
:D Zaprojektował ją Phillippe Starck, ten od słynnej wyciskarki do cytrusów.
Jak zwykle TOP , mega szacun Przemos …. mam tylko jedną prośbę na BOGA daj znac następnym razem jak Ci wpadnie kolejny fajny deal na którym będziesz budowal kolejne kolko
;)
Ja to raczej apelowałbym, żeby Przemos ciut zwolnił tempo
:DCzłowiek chciałby mu choć cokolwiek dorównać, a ten wiastuje kolejną wyprawę już w listopadzie.Oczywiście będę czytał
;)Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
W styczniu będę miał 10h przesiadkę w Bogocie i też mam zamiar wyskoczyć na szybkie zwiedzanie. Nie wiem czy miałeś pecha, czy rzeczywiście jest tam tak niebezpiecznie. W jakich godzinach byłeś ?
Jak zawszę super się czyta @przemos74
:) Podziwiam Cie za tak rozbudowaną relację w formie live, jeszcze masz siły zdjęcia obrabiać, naprawdę szacun
:)
przemos74 napisał:Urzędnik bardzo miły i z uśmiechem wita mnie w swoim kraju, gdzie spędzę najbliższe 8 godzin. Kwintesencja podróżowania @przemos74
;) . Relacja na poziomie - jak zawsze - i szczerze podziwiam, że potrafisz wytrzymać takie tempo. Obstawiam, że ja zasnąłbym gdzieś po drodze, spóźniając się tym samym na jeden z lotów.
Piękny, młody i ubrany jak z żurnala. I ty się dziwisz, że cię jakiś menel chciał skroić?!? Ja po takim maratonie lotniskowym wyglądam tak, że bezdomni mi swoje miedziaki z puszek oddają;-)A tak poza tym świetna relacja, że o fotach biznes klasy nie wspomnę. Nie przestawaj pisać!
Po raz kolejny dziękuję za zabranie nas ze sobą w wirtualną podróż. Czułem się prawie jakbym sam zmieniał saloniki czy też zastanawiał się jakie menu będzie na mnie czekało w następnym locie w C. Dzięki Tobie życie pomiędzy jednym a drugim własnym RTW staje się łatwiejsze
;)
Świetnie się czyta Twoje relacje, choć dla mnie jest to ogromny poziom abstrakcji, gdyż prawdopodobnie w połowie umarłym ze zmęczenia i zagubienia w strefach czasowym.Quote:(...)Ten zaczął iść szybciej, równo ze mną, stawał się głośniejszy i zrozumiałem, że chce pieniądze. Kiedy przyspieszyłem, odpowiedziałem coś po angielsku to nagle wyszedł przede mnie i spojrzał mi w oczy. Miał całe przekrwione, były dosyć ciemnej karnacji i niższy ode mnie. Stawał się agresywny i zniecierpliwiony.(...)Dwa spostrzeżenia:1. Naprawdę zdziwiłbym się, gdybyś w Bogocie spotkał kogoś wyższego od siebie
:lol: 2. Wprawdzie nie testowałem w Ameryce Południowej (bo nie byłem), ale na tego typu osobników często działa... język polski. Po angielsku zwykle typ spod ciemnej gwiazdy zna parę słów, ale gdy grzecznie odpowiadasz po Polsku i ni jak nie rozumiesz innego języka zwykle odpuszczają.
Apocalipse napisał:2. Wprawdzie nie testowałem w Ameryce Południowej (bo nie byłem), ale na tego typu osobników często działa... język polski. Po angielsku zwykle typ spod ciemnej gwiazdy zna parę słów, ale gdy grzecznie odpowiadasz po Polsku i ni jak nie rozumiesz innego języka zwykle odpuszczają.Też to stosuję, zazwyczaj działa, w Ameryce Południowej też. Mnie w Bogocie nic nieprzyjemnego nie spotkało, ale za to w Pereirze przyczepił się do nas osobnik podobnego pokroju, z dziurą w nodze, i było mało przyjemnie, na szczęście jakoś zbiegliśmy, ale do uraz do miasta pozostał. A tak w ogóle to świetna wyprawa i relacja. Szacun!
@przemos74 Ukłon w Twoją stronę za kolejną mega relację.Mnóstwo zdjęć, forma relacji jak i sam tekst pozwala być w tych wszystkich miejscach razem z Tobą.Pozostaje tylko czekać na kolejną Twoją relację, kolejną wyprawę w Listopadzie.1 Miejsce w relacji miesiąca gwarantowane. Pozdrawiam
O matko, dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy. Jest mi naprawdę bardzo miło!@silazak najczęściej to przypadek, ale dla kolejnych kółek w Y/J polecam taryfę z AKL/ICN do SCL + MAD-TYO, ona ma duży potencjał i jest temat na forum.@tropikey masz rację, tempo znowu za duże z tym wszystkim, ale na tyłku usiedzieć nie mogę, eh...@asiasz hehe, dzięki! @SPLDER byłem między 7 rano, a 12 w południe, trudno mi powiedzieć, ale na pewno nie zaczynaj na peryferiach tylko do razu jedź (taksówką/Uberem) do ścisłego centrum@klapio teraz trochę lepszy telefon to było mi łatwiej niż wywoływać RAWy z lustrzanki, ale jednak trochę czasu potrzeba:) mam nadzieję, że w listopadzie też podołam.@oskiboski jedzenia tyle, że po powrocie mój żołądek rzeczywiście musiał odpocząć. 3mam kciuki za Twój trip w 2019!@D4fc4 @Yossarian @firley7 @peta dzięki!
:)@igore tempo znowu za mocne, zmęczenie wyszło po powrocie, ale już jestem w pełni sił i po kolejnym lotniczym weekendzie;)@elwirka w Bogocie wyszedłem na miasto akurat w bluzie z kapturem
;) ale maraton był rzeczywiście intensywny, raczej już nie powtórzę tego w tej formule (ost. mówiłem to samo, wiem...
:roll: )@Apocalipse @Kasica88 dziękować! to w sumie musi być prawda z tym językiem polskim, jakbym miał podobną sytuację to przetestuję, chociaż wolałbym nie;)
@przemos74 @Kasica88 @ApocalipseZ językiem polskim kilka razy testowane. Zawsze działa. W sytuacjach napiętych, soczysta wiązanka w ojczystym języku ma zazwyczaj taki ładunek emocjonalny, że nawet jak przeciwnik nie zrozumie ani słowa, to przekaz załapuje od razu. Niestety mi odpowiednich emocji w żadnym innym znanym języku nie udaje się wykrzesać.
Z moich skromnych doświadczeń wynika, że (w niektórych krajach) lepiej sprawdza się wiązanka przekleństw w języku rosyjskim. Z mafią niewielu chce zadzierać;-)
Aga_podrozniczka napisał:Ja probowalam czytac o tej taryfie AKL/ICN do SCL + MAD-TYO, ale na FT jest juz 550 postow i trudno przedrzec sie. Chcialam dosztukowac cos z AKL, a ostatnie posty sa glownie ze startem w ICN.Pobaw się w Matrixie, bo pokazuje najwięcej i wszystko praktycznie jest kupowalne na Priceline. Te posty z początku są nadal ważne, tylko działają na nowe daty. Możesz też wymieszać klasy (część w eko, a część w biz) uzyskując rozsądne ceny i sporo mil w niektórych programach.
@przemos74 jak zwykle świetna robota i mega rtw
:) Nie wiem jak Ty to robisz, że w trakcie tak intensywnego wyjazdu dajesz radę jeszcze wrzucać tak dobrą i szczegółową relację, ale podziwiam
:) Ja nie mogę się zebrać do swojej sprzed paru miesięcy.. wstyd
;)Wczoraj kończyłam czytać ostatnie posty pod koniec pracy - tak się wkręciłam, że aż nieświadomie zostałam po godzinach
:lol:
@olajaw dziękuję! a i czekam na Twoją relację:)@correos dzięki! Internet tym razem z karty MTXC, później kupiłem sima w Boliwii, dalej jechałem tylko na lotniskowym WiFi.
I ja dorzucę od siebie: @przemos74, duży szacunek dla Ciebie za tą wyprawę i relację...Powinieneś zacząć pisać powieści przygodowe.Wysłane z mojego SM-N910C przy użyciu Tapatalka
W tej Bogocie, to chyba jakiś pech, co i u nas może cię spotkać. Spędziłem w Kolumbii dwa tygodnie w różnych miejscach i ani razu nie trafiłem na żadną nieciekawą sytuację. Niemniej okratowania budynków, hoteli, osiedli, a w Bogocie nawet ogrodzenia osiedli pod wysokim napięciem wskazują, że albo było, albo nadal jest niezbyt bezpiecznie. Niemniej przy krótkim wypadzie z lotniska na miasto raczej bym nie przesadzał. Centrum Bogoty (i Cartagena de Indias) jest mocno strzeżone przez tłumy policji/wojska z karabinami maszynowymi. Jak się zapuścisz w wąskie (i kolorowe) uliczki w stronę Monserrate już ich co prawda nie ma, ale czasem nikogo innego też nie
:) Z tym, że ja nie pchałem się na samo wzgórze, bo tam podczas wyprawy pieszej lub rowerowej podobno można zostać napadniętym (wg opisów czytanych przed wyjazdem).
W ramach offtopicu: gdy kiedyś zapuściłem się w wąskie uliczki idąc w stronę Monseratte to leciał za mną żołnierz. Udawałem,że go nie widzę i szedłem dalej ... Gdy mnie dopadł nakrzyczał, że to oczywiste,że tam gringos z plecakami chodzić nie powinni. Idzie taki jak ja, napadną, okradną, a oni opier...l zbierają, że nie upilnowali
:D PS @przemos74, oczywiście relacja jak zawsze rewelacyjna , no i złożyłeś to naprawę zacnie.
W oddali cały czas można podziwiać wieżowce położone nad Pacyfikiem. Są one głównie przy Av. Balboa. Pomimo, że nie są najwyższe na świecie to spotkamy takie, które mają ponad 250 metrów. To bardzo dużo jak na Amerykę Środkową. Najciekawiej wygląda El Tornillo (F&F Tower) w kształcie „świderka”.
Panama to miasto kontrastów, ponieważ z jednej strony mamy drapacze chmur, a z drugiej małe sklepiki, stragany i obdrapane domy. Do tego stare autobusy pomalowane graffiti. Nie poznałem tutejszej kuchni, ponieważ po prostu nie starczyło mi czasu. Po drugie skromny deszczyk przerodził się w potężną ulewę połączoną z burzą, przez co szybko ruszyłem do najbliższej stacji metra i przejechałem na dworzec autobusowy, żeby w najtańszy sposób wrócić na lotnisko. Podróż trwała bardzo długo, bo około 1,5 godziny z obowiązkową zmianą autobusu (to chyba nie jest permanentne).
Na lotnisku byłem wcześniej niż planowałem, więc udałem się do saloniku Star Alliance linii Copa zjeść kilka kanapek i wypić kawę. Poczekalnia ogromna, ale jej oferta ponownie mocno rozczarowująca. Nawet w Europie znajdziemy dużo lepszych saloników. Kolejny lot miał miejsce o godzinie 15. Tym razem podróżowałem Guayaquil, czyli największego miasta w Ekwadorze. Czas rejsu to około 2 godzin. Tym razem dostałem miejsce w pierwszym rzędzie samolotu Boeing 737-800. Lot w większości przespałem.
Zaraz po starcie podano drobną przekąskę, którą pokazuję Wam na zdjęciu (kanapka na ciepło, kawałek ciasta i chipsy).
Po wylądowaniu szybko przeszedłem do hali przylotów, żeby odebrać swoją torbę (nadaję bagaż, żeby w trakcie transferów swobodniej zwiedzać miasto). Niestety ta nie wyjechała na taśmie jako jedna z pierwszych (powinien być priorytet), a co więcej nie wyjechała w ogóle! Zgłosiłem to w odpowiednim miejscu i okazało się, że torba leci innym samolotem, który wyląduje za dwie godziny! Nie miałem czasu na nią czekać, więc powiedziałem, że odbiorę ją o 4 rano, przed kolejnym lotem. A tymczasem ruszyłem w kierunku mojego miejsca noclegowego (zarezerwowałem na ostatnią chwilę w pobliżu lotniska). Był to prywatny pokój z łazienką u bardzo miłych gospodarzy! O tym jakie wrażenie zrobiło na mnie Guayaquil powiem Wam niebawem.Zmęczenie jest bardzo duże, zasypiam wszędzie ;) W autobusie z miasta na lotnisko zasnąłem opierając głowę o plecak i obudził mnie dopiero kierowca, kiedy była zmiana autobusu. Aczkolwiek była taka ulewa, że przez okna nie było nic widać, więc nic nie straciłem:) Klimat w Panamie średni - duszno i bardzo ciepło. Dużo lepiej było w Santa Cruz.Wychodzę z lotniska, a tam pełno taksówkarzy, którzy oferują mi swoje usługi. Nie jestem zainteresowany, bo pieszo nie pójdę wcale dłużej. Kieruję się zgodnie z mapą na wiadukt nad drogą i za nim już dosłownie 3 uliczki dalej jest dom, w którym wynająłem pokój na tę noc. Wita mnie serdecznie gospodarz, daje klucze i odprowadza do pokoju. Proszę go o zamówienie taksówki do centrum. Ten oznajmia, że zajmie się tym jego żona i potrwa to około 10 minut, więc idę jeszcze szybko do bankomatu, żeby wypłacić dolary i móc zapłacić za pobyt (kartą oczywiście nie można). Od 2001 roku walutą obowiązującą w tym kraju jest dolar amerykański.
Taksówka już na mnie czeka, a za przejazd do dzielnicy Malecon 2000 płacę 4 USD. Nie jest tutaj drogo, a dodatkowo czułem się bardzo bezpiecznie. Wieczorem jest bardzo przyjemnie na dworze, wcale nie gorąco. Panuje tutaj tropikalny klimat. Guayaquil jest położone na południu Ekwadoru u ujścia rzeki Guyas. Wiele osób omija to miasto podczas zwiedzania Ekwadoru, co jest błędem. Można tutaj zobaczyć wiele pięknych kolonialnych budynków. Szkoda, że ja mam okazję zrobić to tylko wieczorem.
Po wyjściu z taksówki kieruję się od razu na 2,5 kilometrową promenadę, która ciągnie się od południa do dzielnicy Las Penas. Cały czas po drodze można podziwiać monumenty, fontanny, ogrody, a także liczne bary i restauracje. Spaceruje tutaj całkiem sporo ludzi, ale nie zapominajmy, że w ekwadorskim Guayaquil żyje 2,69 miliona mieszkańców, a jak wliczymy całą aglomerację to jest ich dwa razy więcej. Czytałem także, że jest sporo kradzieży, stąd też w wielu domach można znaleźć kraty w oknach i drzwiach wejściowych.
Spacer wzdłuż Oceanu Spokojnego jest bardzo przyjemny. Podziwiam tutaj między innymi pomnik Jose Joaquina de Olmedo - poety i pierwszego burmistrza Guayaquil. Na wzgórzu dostrzegam także latarnię morską, właśnie w dzielnicy Las Penas. Robię się głodny, więc wstępuję do jednego z barów kupić coś do zjedzenia. Nie ma nic lokalnego, więc zadowalam się kawałkiem pizzy za $1,5 – dosyć drogo. Docieram w końcu do miejsca gdzie jest duży napis z nazwą miasta i wszyscy robią sobie zdjęcia. Jest nawet fotograf, który widząc że jestem sam daje mi propozycje nie do odrzucenia ;)
Na zegarku jest już blisko 23, więc kiedy docieram pod MCDonalda łączę się z WiFi i zamawiam Ubera. Ten kosztuje bardzo podobnie jak taksówka. Biorę prysznic i kładę się na 3h spać.
Znowu budzę się moment przed budzikiem. Szybkie pakowanie i wychodzę w stronę lotniska. Docieram dam w dosłownie 10 minut, może szybciej. Muszę odebrać moją torbę, która miała przylecieć wczoraj wieczorem. W związku z tym zamiast udać się od razu do stanowiska check in Avianca idę wpierw do COPA. Już z daleka widzę, że jest tam mój torba. Daję protokół zaginięcia agentowi, a ten wydaje mi bez żadnego pokwitowania mój bagaż. Tuż obok jest stanowisko Avianca, więc nadaję bagaż i idę do saloniku na śniadanie.
Teraz polecę porannym rejsem do Bogoty, a następnie już wracam do Europy. Wcześniej jeszcze słowo o poczekalni AV, która jest bardzo przeciętna. Oferta śniadaniowa skromna, znacznie gorsza niż np. w Preludium. Nawet kawę trzeba zamówić przy barze, co jest lekko uciążliwe. Nie było za to problemu z wolnymi miejscami. Bardzo dobrze działało WiFi, co nie w każdym saloniku tutaj jest takie oczywiste.
Pierwszy lot dosyć krótki, bo trwał niecałe 2 godziny. Pomimo, że to samolot wąskokadłubowy to siedzenia duże, miękkie i bardzo wygodne. System rozrywki dosyć przestarzały, ale działał dobrze, można było sterować pilotem. Dostaliśmy także słuchawki na czas lotu, które dobrze wyciszyły dźwięki dochodzące z zewnątrz. Na śniadanie podano omlet oraz trochę owoców. Największą atrakcją były jednak cudowne widoki podczas lądowania w stolicy Kolumbii.
O tym co działo się w Bogocie napiszę już ostatnim wpisie (później tylko podsumowanie), ale ten będzie przeznaczony tylko dla osób o stalowych nerwach!Już już, musiałem się rozpakować:) dzisiaj ostatnia część - wrzucam fotki.Ponownie przepraszam, ale wyszły prawie 4 strony A4 tej ostatniej części... :? Może ktoś dotrwa do końca ;)
Dotarłem do największego miasta w Kolumbii i tym samym stolicy tego kraju. Jest ona położona w Andach na wysokości 2640 metrów npm. Wychodzę z samolotu i od razu kieruję się do kontroli paszportowej. Urzędnik bardzo miły i z uśmiechem wita mnie w swoim kraju, gdzie spędzę najbliższe 8 godzin. Udaję się na początku do kiosku, żeby kupić kartę na komunikację miejską. Następnie wychodzę na zewnątrz, gdzie dobrze oznaczony jest przystanek autobusu P500.
Przyjeżdża on po kilku minutach. Odbijam kartę i wchodzę do środka. Droga do miasta nie jest za bardzo ekscytująca. Widoki raczej nie powalają, jest mało ciekawie. Interesującym zjawiskiem jest fakt wydzielonych na środku drogi pasów dla osób biegających i jeżdżących na rowerze. Co więcej pomimo, że jest wcześnie rano to tutaj sport uprawiają tysiące ludzi, a im bliżej centrum tym ich jest więcej. Nie wiem czy to zorganizowana akcja, ale robi dobre wrażenie.