Potem fruniemy dalej na trasę... powiem wam że dla mnie to właśnie jest esencja stanów: odosobnienie, przestrzeń... słońce i niebo wkąpane w naturę i ...takie ludzkie akcenty.
Łapie nas również spektakularna ulewa.
I wczesnym wieczorem przejechawszy 390 mil, meldujemy się w...
fragment trasy z ostatnich dni dla wzrokowcówDzień 9 Tego dnia podjęliśmy najgorszą decyzję dotyczącą tej podróży. Mieliśmy zarezerwowany camping na jedną noc na wschód od Santa Fe (raczej północno-wchodnia część Nowego Meksyku) ale K. sprawdził, że tej nocy będzie tam 4 stopnie. Nie byliśmy przygotowani na camping w takiej temperaturze (raczej bluzy i spodnie niż bielizna termiczna i 3 pary skarpet
:D ) poszukaliśmy więc szybko noclegu zastępczego, a raczej K. szukał a ja nieuważnie przytakiwałam. Tym sposobem zarezerwowaliśmy nocleg w Farmington - w bardzo północno-ZACHODNIEJ części Nowego Meksyku, co bardzo zdeterminowało fakt niezobaczenia dwóch ważnych dla nas atrakcji i wydłużyło nam trasę o jakieś 200 mil
:D
No więc w Roswell budzimy się, jest świąteczny weekend, co oznacza, że Amerykanie zachowują się jak my: chcą jeść poza domem oraz zobaczyć lokalne atrakcje. Chcemy iść na szybkie śniadanie by potem zobaczyć miasto. Uwierzcie mi, fenomen UFO z lat 50-tych odbił poważne piętno na tym miasteczku! Jest co oglądać
:D
Niestety ze względu na tenże świąteczny weekend tracimy na śniadanie... ponad 2 h. W IHOP brak miejsc, w Denny's odstaliśmy kolejkę a potem czekaliśmy 40 minut na zamówienie. Wkurzeni z deka (ale jednak najedzeni) idziemy podziwiać ślady ufo. A ślady są wszędzie!
Na każdej knajpie, na szyldzie sklepowym, na wystawach, muralach, koszach na śmieci, lodówkach, za każdym rogiem czai się ufo!
a tu było po prostu ładnie
:)
Kierujemy swe nogi do, naturalnie, muzeum ufo! Cóż to za festiwal kiczu, jakże ważnych informacji, zbiorowisko dowcipów o ufo, poważnych filmów i równie poważnych relacji świadków! I ta muzyka w tle ala z archiwum x <3 !!
Co ważne, muzeum jest bardzo profesjonalnie zaprojektowane, podzielone tematycznie, twórcy podeszli z rozmachem do tematu. Poznamy temat ufo z każdej możliwej strony. To nie stek bzdur i mitów, ale również pieczołowicie posegregowane fakty i świetnie przeprowadzony research!
Bardzo polecam muzeum, oraz, ogólnie jeśli ktoś będzie miał Nowy Meksyk jako tranzytowy stan - Carlsbad Caverns i Roswell - to jest to!
Dobiliśmy swoją pinezkę.
Niestety ze względu na przygody przy śniadaniu, musimy jechać zobaczywszy mniej niż chcieliśmy. Wyruszamy o trzynastej i czeka nas 5,5 h drogi do Farmington. Po drodze przejeżdżaliśmy przez trasę nr 40 co oznacza okoliczną route 66. Mimo kilku znaków zjazdowych (i naszych prób podążenia nimi), ponownie, jak w poprzedniej relacji potwierdzam, zjechanie na 66 nie jest takie proste. Trzeba się do tego dobrze przygotować, a nie liczyć, że znaki wystarczą, by ją odnaleźć. Przez Albuquerque tylko przejeżdżamy. Na drodze robi się bardzo jak "w Utah".
Ze względu na wybór właśnie Farmington, musimy zrezygnować z zobaczenia Rio Grande Gorge Bridge. Bardzo żałujemy. Jesteśmy czasowo w połowie podróży. Nie jesteśmy jeszcze w najdalszym punkcie! Oto nasza dotychczasowa trasa:
Dziękuję @gello666 od razu lepiej się pisze dla dwóch osób niż dla jednej
:)
Dzień 10
Jeden z przypadkowo najfajniejszych, najbardziej napakowanych dni, mimo, że mieliśmy poczucie straty wczorajszej jednej atrakcji – a dziś drugiej. Mieliśmy nocować w okolicach Great Sand Dunes, Colorado. Wydmy w centrum górzystego Colorado? No spoko
:D
No i to właśnie też ominęliśmy. Kiedy będziemy za kilka dni wracać, też nijak nie będzie nam po drodze. Można już zrozumieć, dlaczego bez problemu moglibyśmy ponownie zrobić tę samą wycieczkę – zostało baaardzo wiele do zobaczenia!
W sukurs przy zmienionych planach przyszedł nam przewodnik Lonely Planet Colorado – nie tylko dziś zresztą. Kolejny nocleg mamy w parku stanowym Rifle Falls, Colorado i nawet nie zmieniając nic z naszej trasy widzę, że będziemy jechali Million Dollar Highway. Dlaczego trasa nr 550 się tak nazywa – trwają spory. Czy widoki są warte miliona, czy mila budowy kosztowała ów milion, czy może wszystkie posiadłości wzdłuż tej trasy kosztowały milion za sztukę. Wydaje mi się, że wszystko jest możliwe. Nie jestem bywalcem naszych polskich Tatr, ale właśnie tak sobie wyobrażam Zakopiankę, tylko tutaj wrażenia razy milion (może stąd właśnie ta nazwa). Nareszcie, nareszcie góry Skaliste!
W sumie nic innego dobrego dziś mogłoby nas już nie spotkać
:lol:
W połowie drogi zagadujemy się i skręcamy źle, do miejscowości Silverton. Była to kolejna najlepsza świetna zła decyzja! Powiem tak: marne zdjęcia w ogóle nie oddają klimatu tego górskiego miasteczka!
Wtem! Nagle podjeżdża kolejka.
Z mojego późniejszego researchu wynika, że jest to nie lada lokalna atrakcja! Podróż historyczną koleją można wykupić za mniej niż 100 $ - wsiada się o ósmej rano w Durango (przez które wcześniej przejeżdżaliśmy) i kończy w Silverton właśnie. Szybki lunch i powrót. Kolejna rzecz, której możemy dokonać następnym razem
:D
Czujemy się jak pięciolatkowie w sklepie z zabawkami, i do jednego takiego sklepu wchodzimy. Sklep ze skórzanymi przedmiotami. K. wielbiciel unikalnych rzeczy dobrej jakości, pyta o pasek, taki który przycina się na delikwenta oraz dobiera osobno do tego klamrę. Jego zapał szybko stygnie, gdy sprzedawca (mógłby sam w sobie służyć za ikonę miasta) przedstawia ceny: ta kosztuje 250, ta 300… sama klamra! Ja mimo wszystko jednak zostaję posiadaczem portfela przecudnej urody.
Trasa 550 spokojnie z przystankami do zrobienia jest w 3 dni. Każde miasteczko warte jest dłuższego postoju. Zaczynamy rozumieć skąd wzięła się nazwa stanu:
Złapaliśmy sarenkę na przekraczaniu prędkości
Mijamy miejscowość Ouray i tutaj tylko niestety zwalniamy. Choć piwo w takim miejscu musi smakować wybornie…
Kiedy przeglądałam sobie przewodnik, natrafiam na Park Narodowy Black Canyon of the Gunnison, do którego nie musimy jakoś bardzo nadrabiać mil, więc w sumie czemu nie odwiedzić, przecież Annual Pass już mamy? Każda nasza przypadkowa decyzja okazuje się strzałem w dziesiątkę. I nie myślę, sobie, że takie mamy ogromne szczęście, po prostu Stany są całe super
:o
Chcieliśmy zejść w dół kanionu (różnica poziomów nie brzmiała jakoś strasznie, choć teraz z pamięci nie przypominam sobie ile wynosiła) ale po szybkiej rozmowie przy wjeździe ze strażnikiem, wiemy, że jesteśmy za późno (była piętnasta) by otrzymać pozwolenie na zejście w dół. Jednakowoż same punkty widokowe z góry w zupełności wystarczyły nam za wrażenia. Tak jak pisze @Pietrucha uważam, że ten często pomijany kanion (prawie i przez nas przecież pominięty), zasługuje na podium jeżeli chodzi o swoją urodę. No ale to pozostawiam do subiektywnej oceny każdego z Was. Było mi bardzo trudno wybrać zdjęcia z tego miejsca. Dlatego jest ich tak dużo, niby wszystkie podobne, ale nie mogłam się zdecydować...
@katraviatta - dziękuję za przeczytanie mojej relacji i tym samym wywołanie mnie
:)! Ale super, że tam pojechaliście
:)!!! Ja też oczywiście o tym myślałam, nie dość, że wschód do zobaczenia, to przecież jeszcze ciekawy środek z południem i północ niczego sobie
:). Jestem bardzo ciekawa jak wyjdzie Wam ta podróż i co fajnego zobaczycie! Twoją poprzednią relację też czytałam, a teraz będę czekać na kolejne posty w tej
:P, super
:)!
@katraviatta zrobiłaś mój dzień
:) a już się poważnie zastanawiałam gdzie jest to południe patrząc na pierwszy obrazek mapy na początku Twojej relacji. Lubię takie wyprawy, gdzie inne były starannie opracowane plany a wyszło zupełnie inaczej.
:) Kierunek bardzo ciekawy, i też go rozważałam. W końcu jedziemy gdzieś indziej, więc w większą radością poczytam. Tym bardziej, że widzę humor i pozytywne nastawienie. Czekam na więcej.
Bardzo fajna relacja, zresztą tak jak poprzednia ze Stanów. Będę śledzić z zaciekawieniem.Jedno mnie zastanawia - dlaczego nie korzystacie (przynajmniej z relacji tak wynika) w jakichś map w telefonie? Obecnie przecież nawet w wersji offline aplikacje typu Google Maps czy MapsMe świetnie sobie radzą. Myślę, że znacznie lepiej niż typowa samochodowa nawigacja, przynajmniej w kwestii punktów do zwiedzania.
@olus zapytałam K. - cytuję "Nie wiem, pobrałem mapy, ale nie chciały działać lub nie umiem" oraz "znów wyjdzie z relacji, że podróżujesz z głupkiem" - nie wiem gdzie on to wyczytał. Generalnie, ja sobie myślę - to jest brak czasu na rozkminianie niektórych rzeczy. Przed urlopem ganialiśmy z dwa tygodnie na pełnych obrotach
:D wiele rzeczy nie sprawdziliśmy, nie kupiliśmy, nie dociągnęliśmy. Może trochę już starości i taki kompromis pomiędzy wygodą i kosztami.Jest jeszcze kilka zagadnień, które mogliśmy zrobić taniej lub szybciej, np. nie kupiliśmy karty do telefonu, by mieć internet. Nie sprzedaliśmy namiotów, żeby odzyskać choć część pieniędzy, nie kupiliśmy z forum annual pass...
:(@Japonka76 Dziękuję bardzo. Z tym nastawieniem i humorem to różnie. Trochę czuję tego zblazowania, o którym wspomina w innej relacji @travelerka. No bo przecież to już druga kontrola paszportowa. Widziałam już te żółte linie na ulicach, znam te znaki drogowe, jadłam już takie beef jerky i takie hersheys...
:D
Widokczki piękna. Missisipi - wielgachna! Cud, "mniód" to mapka (jam wzrokowiec, więc teraz wiem co i gdzie). Aligatorów się boję, ale rozumiem chęć zobaczenia. Masz fajny styl pisania, podobnie jak @Bubu69 dobrze się Ciebie czyta. Czekam co było dalej....
@katraviatta - Hahaha, czyli nie jest ze mną jeszcze tak źle
:)! Wiedziałam, że jednak gdzieś czytałam o tym Denny's
:P (dobre jedzenie, co nie
;)?).Naprawdę wspaniale, że akurat tam pojechaliście i opisujesz tę podróż! Faktycznie większość relacji to road trip po zachodzie, a tu taka perełka
:), czekam na dalsze posty
:)! Ach, no i jak ja bym też zobaczyła forfitera
:)!!!
@katraviatta Oczywiście, że był to komplement
:D Doceniam to, że wybraliście niestandardową trasę jak na USA i przez to niejako przecieracie szlaki. Tym bardziej chętnie czytam relacje i pewnie kiedyś sięgnę po Wasze wskazówki, bo już wiem, że muszę tam pojechać
:)
Tak, w ciągu 18 dni zrobiliśmy 7500 km, nie było to uciążliwe poza tym dniem gdzie nocowaliśmy w Farmington w Nowym Meksyku - naprawdę byliśmy wkurzeni że dorobiliśmy sobie mile i odjęliśmy atrakcje. Pozostałe dnie był to po prostu dodatek do dnia, czasami dwugodzinny, czasami pięcio... najczęściej ok. trzygodzinny. codziennie nocowaliśmy gdzie indziej, poza dwoma razami na campingu oraz Denver właśnie, stąd w ciągu tak krótkiego czasu mogliśmy sobie pozwolić na taką ilość mil.Jeżeli chodzi o Colorado - kiedyś, gdy jeszcze oglądałam vlogi Krzysztofa Gonciarza - on mnie przekonał, pokazał dużo Colorado. Cały stan wygląda jak.. nasze Tatry, tylko 100 razy lepiej
:D plus, gdy w ogóle poznawałam atrakcje Stanów w 2016 roku, co wpisywałam jakąś znalezioną w sieci, gdzie to jest - co druga była w Colorado
:D
Dzięki. Szczerze to my zaledwie "liznęliśmy" Colorado a aparat nie zawsze chciało mi się wyjmować. to przepiekny stan nawet z drogi!a propos, dziś miała miejsce potężna eksplozja w zakładzie chemicznym, który uwieczniłam w "dniu 2" - w Port Nocheshttps://www.polsatnews.pl/wiadomosc/201 ... -teksasie/
Super relacja! btw. Masz może jeszcze gdzieś link do tej mapy Pacific Nortwest, którą wrzuciłaś w pierwszym poście? Wybieram się niedługo w te rejony, chętnie skorzystam jeżeli to nie problem. Pzdr
;)
Równie fenomenalny sklepik z pamiątkami
Niektórzy z nas byli przygotowani :D
Potem fruniemy dalej na trasę... powiem wam że dla mnie to właśnie jest esencja stanów:
odosobnienie, przestrzeń... słońce i niebo wkąpane w naturę i ...takie ludzkie akcenty.
Łapie nas również spektakularna ulewa.
I wczesnym wieczorem przejechawszy 390 mil, meldujemy się w...
https://www.youtube.com/watch?v=HQoRXhS7vlU
Roswell. W kręgu tajemnic!
fragment trasy z ostatnich dni dla wzrokowcówDzień 9
Tego dnia podjęliśmy najgorszą decyzję dotyczącą tej podróży. Mieliśmy zarezerwowany camping na jedną noc na wschód od Santa Fe (raczej północno-wchodnia część Nowego Meksyku) ale K. sprawdził, że tej nocy będzie tam 4 stopnie. Nie byliśmy przygotowani na camping w takiej temperaturze (raczej bluzy i spodnie niż bielizna termiczna i 3 pary skarpet :D ) poszukaliśmy więc szybko noclegu zastępczego, a raczej K. szukał a ja nieuważnie przytakiwałam. Tym sposobem zarezerwowaliśmy nocleg w Farmington - w bardzo północno-ZACHODNIEJ części Nowego Meksyku, co bardzo zdeterminowało fakt niezobaczenia dwóch ważnych dla nas atrakcji i wydłużyło nam trasę o jakieś 200 mil :D
No więc w Roswell budzimy się, jest świąteczny weekend, co oznacza, że Amerykanie zachowują się jak my: chcą jeść poza domem oraz zobaczyć lokalne atrakcje. Chcemy iść na szybkie śniadanie by potem zobaczyć miasto. Uwierzcie mi, fenomen UFO z lat 50-tych odbił poważne piętno na tym miasteczku! Jest co oglądać :D
Niestety ze względu na tenże świąteczny weekend tracimy na śniadanie... ponad 2 h. W IHOP brak miejsc, w Denny's odstaliśmy kolejkę a potem czekaliśmy 40 minut na zamówienie. Wkurzeni z deka (ale jednak najedzeni) idziemy podziwiać ślady ufo. A ślady są wszędzie!
Na każdej knajpie, na szyldzie sklepowym, na wystawach, muralach, koszach na śmieci, lodówkach, za każdym rogiem czai się ufo!
a tu było po prostu ładnie :)
Kierujemy swe nogi do, naturalnie, muzeum ufo! Cóż to za festiwal kiczu, jakże ważnych informacji, zbiorowisko dowcipów o ufo, poważnych filmów i równie poważnych relacji świadków! I ta muzyka w tle ala z archiwum x <3 !!
Co ważne, muzeum jest bardzo profesjonalnie zaprojektowane, podzielone tematycznie, twórcy podeszli z rozmachem do tematu. Poznamy temat ufo z każdej możliwej strony. To nie stek bzdur i mitów, ale również pieczołowicie posegregowane fakty i świetnie przeprowadzony research!
Bardzo polecam muzeum, oraz, ogólnie jeśli ktoś będzie miał Nowy Meksyk jako tranzytowy stan - Carlsbad Caverns i Roswell - to jest to!
Dobiliśmy swoją pinezkę.
Niestety ze względu na przygody przy śniadaniu, musimy jechać zobaczywszy mniej niż chcieliśmy. Wyruszamy o trzynastej i czeka nas 5,5 h drogi do Farmington. Po drodze przejeżdżaliśmy przez trasę nr 40 co oznacza okoliczną route 66. Mimo kilku znaków zjazdowych (i naszych prób podążenia nimi), ponownie, jak w poprzedniej relacji potwierdzam, zjechanie na 66 nie jest takie proste. Trzeba się do tego dobrze przygotować, a nie liczyć, że znaki wystarczą, by ją odnaleźć. Przez Albuquerque tylko przejeżdżamy. Na drodze robi się bardzo jak "w Utah".
Ze względu na wybór właśnie Farmington, musimy zrezygnować z zobaczenia Rio Grande Gorge Bridge. Bardzo żałujemy.
Jesteśmy czasowo w połowie podróży. Nie jesteśmy jeszcze w najdalszym punkcie! Oto nasza dotychczasowa trasa:
Dziękuję @gello666 od razu lepiej się pisze dla dwóch osób niż dla jednej :)
Dzień 10
Jeden z przypadkowo najfajniejszych, najbardziej napakowanych dni, mimo, że mieliśmy poczucie straty wczorajszej jednej atrakcji – a dziś drugiej. Mieliśmy nocować w okolicach Great Sand Dunes, Colorado. Wydmy w centrum górzystego Colorado? No spoko :D
No i to właśnie też ominęliśmy. Kiedy będziemy za kilka dni wracać, też nijak nie będzie nam po drodze. Można już zrozumieć, dlaczego bez problemu moglibyśmy ponownie zrobić tę samą wycieczkę – zostało baaardzo wiele do zobaczenia!
W sukurs przy zmienionych planach przyszedł nam przewodnik Lonely Planet Colorado – nie tylko dziś zresztą. Kolejny nocleg mamy w parku stanowym Rifle Falls, Colorado i nawet nie zmieniając nic z naszej trasy widzę, że będziemy jechali Million Dollar Highway. Dlaczego trasa nr 550 się tak nazywa – trwają spory. Czy widoki są warte miliona, czy mila budowy kosztowała ów milion, czy może wszystkie posiadłości wzdłuż tej trasy kosztowały milion za sztukę. Wydaje mi się, że wszystko jest możliwe. Nie jestem bywalcem naszych polskich Tatr, ale właśnie tak sobie wyobrażam Zakopiankę, tylko tutaj wrażenia razy milion (może stąd właśnie ta nazwa). Nareszcie, nareszcie góry Skaliste!
W sumie nic innego dobrego dziś mogłoby nas już nie spotkać :lol:
W połowie drogi zagadujemy się i skręcamy źle, do miejscowości Silverton. Była to kolejna najlepsza świetna zła decyzja! Powiem tak: marne zdjęcia w ogóle nie oddają klimatu tego górskiego miasteczka!
Wtem! Nagle podjeżdża kolejka.
Z mojego późniejszego researchu wynika, że jest to nie lada lokalna atrakcja! Podróż historyczną koleją można wykupić za mniej niż 100 $ - wsiada się o ósmej rano w Durango (przez które wcześniej przejeżdżaliśmy) i kończy w Silverton właśnie. Szybki lunch i powrót. Kolejna rzecz, której możemy dokonać następnym razem :D
https://durangosilvertonrailroad.com/du ... es/#summer
Czujemy się jak pięciolatkowie w sklepie z zabawkami, i do jednego takiego sklepu wchodzimy. Sklep ze skórzanymi przedmiotami. K. wielbiciel unikalnych rzeczy dobrej jakości, pyta o pasek, taki który przycina się na delikwenta oraz dobiera osobno do tego klamrę. Jego zapał szybko stygnie, gdy sprzedawca (mógłby sam w sobie służyć za ikonę miasta) przedstawia ceny: ta kosztuje 250, ta 300… sama klamra! Ja mimo wszystko jednak zostaję posiadaczem portfela przecudnej urody.
Zostajemy oboje przypadkowymi entuzjastami/piewcami miasteczka Silverton!
Trasa 550 spokojnie z przystankami do zrobienia jest w 3 dni. Każde miasteczko warte jest dłuższego postoju.
Zaczynamy rozumieć skąd wzięła się nazwa stanu:
Złapaliśmy sarenkę na przekraczaniu prędkości
Mijamy miejscowość Ouray i tutaj tylko niestety zwalniamy. Choć piwo w takim miejscu musi smakować wybornie…
Kiedy przeglądałam sobie przewodnik, natrafiam na Park Narodowy Black Canyon of the Gunnison, do którego nie musimy jakoś bardzo nadrabiać mil, więc w sumie czemu nie odwiedzić, przecież Annual Pass już mamy? Każda nasza przypadkowa decyzja okazuje się strzałem w dziesiątkę. I nie myślę, sobie, że takie mamy ogromne szczęście, po prostu Stany są całe super :o
Chcieliśmy zejść w dół kanionu (różnica poziomów nie brzmiała jakoś strasznie, choć teraz z pamięci nie przypominam sobie ile wynosiła) ale po szybkiej rozmowie przy wjeździe ze strażnikiem, wiemy, że jesteśmy za późno (była piętnasta) by otrzymać pozwolenie na zejście w dół. Jednakowoż same punkty widokowe z góry w zupełności wystarczyły nam za wrażenia. Tak jak pisze @Pietrucha uważam, że ten często pomijany kanion (prawie i przez nas przecież pominięty), zasługuje na podium jeżeli chodzi o swoją urodę. No ale to pozostawiam do subiektywnej oceny każdego z Was.
Było mi bardzo trudno wybrać zdjęcia z tego miejsca. Dlatego jest ich tak dużo, niby wszystkie podobne, ale nie mogłam się zdecydować...