0
Atagaba 25 września 2018 20:35
Zgodnie z obietnicą kontynuuję relację w ubiegłorocznego wyjazdu do Tajlandii.

Jest 10 dzień naszej podróży. Jesteśmy na północy Tajlandii w Chiang Mai.

Wcześniej wykupiliśmy wycieczkę na najwyższy szczyt Tajlandii - One Day Doi Inthanon National Park za 1100 baht/os. Wycieczka trwała do godz. 18.00
Poza najwyższym szczytem była jeszcze wizyta w górskiej wiosce, postoje przy wodospadach. W cenę wliczony jest lunch. Polecamy, bardzo przyjemny wypad poza miasto. Każdy jest w stanie zdobyć najwyższy szczyt Tajlandii (2565 m. n.p.m., wow! wyżej niż nasze Rysy!) zwłaszcza, że prowadzi na niego wyasfaltowana droga, a parking znajduje się tuż pod szczytem. Przed wejściem na sam szczyt przewodnik zaprowadził nas na ścieżkę przyrodniczą (chyba tak to miejsce można nazwać) Angkha Nature Trail. 30 minutowy spacer w wiecznie zielonym lesie. Bajeczne miejsce! Zrobiło na nas wrażenie.
Na wycieczkę warto zabrać bluzę i długie spodnie. Bo o ile na samym szczycie świeciło słońce i było ciepło, to przy pagodach dopadły nas chmury i zrobiło się zimno.


wodospad Wachiratharn




wizyta w górskiej wiosce - zbieranie i obrabianie ziaren kawy






ścieżka przyrodnicza Angkha Nature Trail


na szczycie Doi Inthanon - miejscowi w kurtkach i czapkach


widok spod King and Queen Chedi's, tylko tyle dane nam było zobaczyć

Wieczorem idziemy na Saturday Night Market (Wualai Street) orientacyjne godziny 16.00-24.00. Olbrzymi i bardzo zatłoczony targ. Dobre miejsce na zakupy: ubrania, pamiątki, jedzenie ….


coś na ząb: green papaya salad i kow song (zupa curry ze smażonym makaronem i mlekiem kokosowym dostępna tylko na północy Tajlandii)


Dzień 11 niedziela - Świątynia Doi Suthep + nocny pociąg do Bangkoku

Pokój musieliśmy opuścić do godz. 12, więc po śniadaniu spakowaliśmy plecaki i zostawiliśmy je w pensjonacie, a sami poszliśmy do północnej bramy Pratu Chang Pheuak, aby złapać rot daang do świątyni. Tym razem nie było najmniejszych problemów. W kilka minut zebrał się komplet pasażerów, zapłaciliśmy 50 baht od osoby i ruszyliśmy w górę. Zgodnie z przewidywaniami w świątyni było bardzo tłoczno. Wstęp do świątyni 30 baht/os.
Kurs na dół 60 baht/os. Jest możliwość zjechania w inne miejsce np. do bramy wschodniej Pratu Tha Phae 80 baht.


taksówki rot daang czekające na turystów u podnóża świątyni


cennik przejazdów spod świątyni w różne miejsca w Chiang Mai


tłumy na schodach prowadzących do świątyni


szafki na buty przy wejściu do świątyni, nie korzystaliśmy, nasze obuwie nie było aż tak cenne


Pociąg Chiang Mai – Bangkok

Na stację kolejową można próbować dojechać autobusem B1 kierunek Arcade, wsiadanie MHotel obok Tha Phae Gate, wysiadanie Train Station Health Park. My poszliśmy pieszo, jakieś 2 km, po drodze zatrzymując się na obiad w knajpce. Nikt nie mówił ani słowa po angielsku, ale na szczęście menu było obrazkowe. Pokazaliśmy palcem co chcemy, nie do końca wiedząc co zamawiamy. Oczywiście wszystko było smaczne i tanie i to jest właśnie urok Tajlandii, a szczególnie miejsc, gdzie turyści rzadko zaglądają.
Otoczenie dworca nie jest zbyt sympatyczne, ale jest kilka sklepów (w tym również 7/11) i knajpek. W jednej z nich postanowiliśmy napić się kawy (45 baht) i trochę ogarnąć przed nocną jazdą.

Pociąg mieliśmy o godz.18.00, cena biletu: 1041 baht górna prycza, 941 dolna. Jest to najnowszy (i jednocześnie najdroższy) pociąg kursujący na tej trasie. Bilety kupowaliśmy w Polsce przez stronę www.thairailwayticket.com. Bilety można kupować na 60 dni przed data podróży, do ceny doliczane jest 30 baht. Bilet musi być wydrukowany. Pociąg jest czysty, można umyć twarz, zęby. Po godzinie jazdy pani konduktor zamieniła miejsca siedzące w leżące, pościeliła prycze i zawiesiła zasłonki. Pociąg jedzie 13 godzin (ale super expres!) z czego 11 godzin przeznaczonych jest na spanie - naprawdę można się wyspać. Trochę zbyt mocno działa klimatyzacja. W pociągu, a zwłaszcza na górnej pryczy jest po prostu zimno. Dobrze mieć pod ręką coś cieplejszego do ubrania.


wariant siedzący - jednoosobowe siedzenia naprzeciwko siebie


przygotowania do spania


i już śpimy, każdy za swoją zasłonką, niestety światło nie jest przygaszane i trochę to przeszkadza



Dzień 12 poniedziałek - Przejazd na Koch Chang

Pociąg przyjechał prawie o czasie, mieliśmy jakieś 15 minut opóźnienia (planowana godzina przyjazdu 6.50). Pociąg bardzo wolno wjeżdżał do Bangkoku, staliśmy ok. 20 minut między stacjami.

Autobusy na Koch Chang odjeżdżają z dworca Ekkamai. Po dojechaniu na stację końcową Hua Lamphong należy pojechać metrem do Sukhumvit/Asok (6 stacji, 26 baht), a następnie przesiąść się na skytrain do Ekkamai (3 stacje, 25 baht). Jeżeli zależy nam na czasie, to można wysiąść z pociągu wcześniej na stacji Bang Sue Junction, pojechać dwie stacje metrem do Mo Chit, a następnie skytrainem do Ekkamai. Nie traci się wówczas czasu na powolny wjazd do Bangkoku.

Państwowy autobus na Koch Chang odjeżdża o godz. 7.45. Dokładnie jest to autobus do Laem Ngop, 239 baht (452 baht w dwie strony i lepiej taki kupić), 330 km, ok. 6 godzin jazdy. Można wybrać miejsca w autobusie. Pan sprzedający bilety pokazuje ekran monitora, na którym na którym na żółto zaznaczone są wolne miejsca. Nie wybierajcie pierwszego rzędu. Między kierowcą, a pasażerami jest ścianka. Nic nie widać i jest mało miejsca na nogi. Lepiej siedzieć po stronie kierowcy, jest więcej cienia. Pamiętajcie tylko o tym, że kierowca siedzi po innej stronie niż w Polsce (ruch lewostronny). W autobusie dostaje się małą wodę i ciasteczka. Jest jedna dłuższa przerwa w podróży. Na parkingu są toalety, można kupić przekąski, napoje. Kierowca wysadza turystów przy przystani. Bilet na prom kosztuje 80 baht, płynie się ok. 45 minut. Na wyspie po zejściu z promu czekają wieloosobowe taksówki. Koszt przejazdu zależy od tego, na którą część wyspy chcemy się dostać – od 50 do 200 baht. Jechaliśmy do hotelu Ramayana i płaciliśmy 70 baht.


państwowy autobus na Koch Chang odjeżdża sprzed budynku dworca


ścianka oddzielająca kierowcę od pasażerów

My nie zdążyliśmy na autobus o 7.45, ale okazało się, że jedzie drugi autobus o 9.00. W rozkładzie jazdy na stronie http://home.transport.co.th/index.php/th/time-table-english.html nie ma tego autobusu, być może jeździ tylko w sezonie. W kasie na dworcu na szybie była naklejona kartka z odręczną informacją o autobusie o 9.00.


odpływamy z przystani promowej


wieloosobowe taksówki rozwożące turystów po wyspie

Do hotelu dotarliśmy o 16.00. Spaliśmy w hotelu Ramayana – 11700 baht/2 os./5 nocy/łazienka/ klimatyzacja/śniadanie bufet. Pani z recepcji przywitała nas słowami "skąd się tu wzięliście". No cóż nie podjechaliśmy pod drzwi recepcji klimatyzowanym busem. Potem jeszcze zapytała gdzie są nasze bagaże, a one były tam gdzie powinny być czyli na naszych plecach.

Bardzo przystępne ceny w restauracji hotelowej. Na plus: piękny basen i ogród, co godzinę bezpłatny transport na plażę, dobre śniadania, balkon z widokiem na basen. Na minus: pleśń na fudze w prysznicu, brudne parasole przy basenie i kiepskie leżaki na plaży. Ale mino wszystko polecamy.


widok z naszego pokoju


masaż w hotelowym ogrodzie


Dzień 13-16 wtorek-piątek - plażowanie


spacerując w okolicy hotelu odkryliśmy taki uroczy zakątek




w czasie przypływu plaży właściwie nie było


idą święta - choinka i bałwanki na terenie hotelu Dewa (przez teren tego hotelu dochodziło się do plaży)




ostatni wieczór na Koch Chang


Dzień 17 sobota - Powrót do Bangkoku

Stanęliśmy na drodze i zaczęliśmy łapać taksówkę. Pierwsza nie jedzie do przystani, druga, trzecia i kolejna też nie. Ale trzeba być cierpliwym i mieć zapas czasu. W końcu przyjechała ta jadąca do przystani. Zapłaciliśmy 85 baht od osoby i dojechaliśmy do promu. Autobus przyjechał parę minut przed 15.00 (o 14.30 wyjeżdża z Laem Ngop). Okazało się, że zdecydowana większość wsiadła do autobusu w Laem Ngop. Może jest to lepsze rozwiązanie. Na przystani jest bardzo duże zamieszanie, hałas, smród spalin. Trzeba być czujnym. Co chwila pytaliśmy się okolicznych sprzedawców czy to już nas autobus, czy jeszcze nie. Na przystani można kupić bilet tylko u pośredników, więc lepiej od razu w Bangkoku kupić powrotny. Do Bangkoku dotarliśmy planowo czyli ok. 21.00.

Spaliśmy w Prime Hotel Central Station - 3400 baht/2 os./2 noce/łazienka/klimatyzacja/ śniadanie bufet. Skytrain z Ekkamai do Sukhumvit/Asok (3 stacje, 25 baht), przesiadka na metro do Hua Lamphong (6 stacji, 26 baht). Na koniec zafundowaliśmy sobie hotel z czterema gwiazdkami, ale żeby było taniej spaliśmy w pokoju bez okien. Dla nas nie było to dużym utrudnieniem. Pokój był bardzo dobrze wentylowany (można było spać bez klimy) i bardzo cichy. Na pewno brakowało słońca rano, natomiast wieczorem jak docieraliśmy do hotelu już i tak było ciemno. Polecam wieczorne jedzenie tuż za rogiem. Ulica obok hotelu zamienia się w jedną wielką jadłodajnię. Prawie sami miejscowi, bo turyści idą do Chinatown. Z dwie duże porcje Pad Tai zapłaciliśmy 90 baht.




Dzień 18 niedziela - Zwiedzanie Bangkoku

Promem Chao Phraya Express (linia pomarańczowa) z Marine Department do przystani Tha Chang, koszt 15 baht, codziennie godz. 6.00-19.00, w soboty i niedziele co 20 min., w pozostałe dni co częściej co 5-15 min.


w drodze do przystani Marine Department natknęliśmy się na sklepy z częściami zamiennymi


przystań promowa

Mieliśmy zwiedzać Wielki Pałac Królewski (od g. 8.30, wstęp 500 baht, zwiedzanie 2-2,5 godz.), ale kolejka do wejścia nas odstraszyła. Nie lubimy tłumów, przepychania i poganiania. Poszliśmy więc do Wat Pho (Leżący Budda), wstęp 100 baht, 8.00-18.30. Trzeba mieć przykryte ramiona, krótkie spodenki i spódnice niedozwolone. Na popołudnie zaplanowaliśmy zakupu na słynnym Chatuchak Market. Po zwiedzeniu świątyni poszliśmy do Wielkiej Huśtawki (zasłonięta przez rusztowania) i Złotej Góry (dosyć długi spacer i bardzo gorąco, lepiej podjechać tuk tukiem). Niedaleko Złotej Góry znajduje się początkowa przystań Khlong Saen Saep Express Boat na mniejszym i mniej znanym kanale. Szybki i bardzo tani sposób poruszania się po Bangkoku, szczegóły http://khlongsaensaep.com. Trzeba zająć miejsce na łodzi, pan konduktor podejdzie do nas ..... po burcie. Popłynęliśmy łodzią do przystani Asok- Phetchaburi (13 baht /osoba). Jest przesiadka, ale cały ten odcinek płynie się na jednym bilecie. Potem wsiedliśmy w metro i wysiedliśmy przy Chatuchak Market (soboty i niedziele od 9.00 do 18.00).


szkoła na terenie świątyni Wat Pho


autokar wożący tajskich turystów - zawsze bardzo kolorowe i oświetlone


konduktor na burcie


Chatuchak Market


stoisko z robaczkami, kupują je chyba tylko turyści


Dzień 19 poniedziałek
Niestety to już ostatni dzień w Tajlandii. Pozostał tylko przejazd na lotnisko i wylot do Dubaju.


metro w Bangkoku - zamykane i klimatyzowane perony, linie i strzałki porządkujące ruch pasażerów


nasze plecaki

Dzień 20 wtorek
Lotnisko w Dubaju nie jest przychylne backpackersom. Jest zimne, koniecznie są cieplejsze ubrania. Poza sklepami i restauracjami właściwie nie ma żadnych udogodnień. Są co prawda krzesła z wysokimi oparciami, gdzie mozna się zdrzemnąć, ale odniosłam wrażenie, że klimatyzacja dział przy nich jeszcze mocniej. Może, żeby nie spać zbyt długo?!

Na koniec kilka przydatnych adresów:
www.transitbangkok.com - komunikacja w Bangkoku
www.railway.co.th - rozkład jazy pociągów, ceny biletów
www.thairailwayticket.com - zakup biletu na pociąg przez Internet www.bts.co.th/customer/en/pdf/webLeaflet_flat_fare_SJT.pdf - ceny skytrainu w Bangkoku

W Tajlandii najbardziej urzekli nas ludzie: uśmiechnięci, uczynni, nienachalni. Taki przykład. Wchodzimy na dworzec autobusowy: które stanowisko?, jaki autobus?. Przypadkowej osobie mówimy nazwę miejscowości, do której chcemy dojechać, nic więcej. I już po kłopocie. Niemalże za rękę prowadzi nas w odpowiednie miejsce. Kupujemy bilety, chcemy wsiadać i nagle słyszymy "no, no, sit down". I mamy kolejnego opiekuna, który dopilnuje, abyśmy wsiedli do właściwego autobusu. Siedzimy więc grzecznie na ławeczce i czekamy na sygnał od pani sprzedającej bilety. I teraz jest czas na podpatrywanie prawdziwej Tajlandii, nie tej widzianej z okna klimatyzowanego autokaru. Czyż to nie urocze?

Wszystkim wybierającym się do Tajlandii mówimy BAWCIE SIĘ DOBRZE!
Nasze myśli powoli uciekają już w stronę Sri Lanki. Może się uda.

Dodaj Komentarz