+3
adamkru 20 listopada 2018 13:11
Image

Image

Kuala Lumpur zachwycił mnie w 100%! Jestem bardzo zadowolony, że tutaj przyleciałem. Chętnie bym został dłużej… i opisał więcej (bo samych zdjęć mam stąd chyba setki ;-) i w głowie jeszcze więcej myśli ale muszę jeszcze zaplanować dojazd do lotniska jutro rano no i wreszcie przespać się kilka godzin. Jeszcze tylko kolacja. Na kolacje owoc który jest najpyszniejszy na świecie.
Uwielbiam passion fruit :-)

Image

Jutro lecę liniami Malindo Air do Singapuru :-) Zobaczymy czy tam też jest tak fajnie :-)

Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają, komentują i piszą do mnie na priv :-) Jak wiem, że to w ogóle kto czyta to jakoś tak przyjemniej się pisze :-)

Dobranoc :-)Singapur

Zacznijmy od tego ja się tu dostałem i gdzie właściwie jestem.

Rano jeszcze byłem w Kuala Lumpur. Wstałem, spakowałem się i korzystają z Grab Taxi (odpowiednik Ubera w Malezji) za całe 9 MYR (ok 8 PLN) podjechałem na dworzec centralny.
Tam złapałem autobus na lotnisko. Koszt 12 MYR (czyli ok 10 pln) Czas dojazdu bez korówkę 45 minut.
Koszt pociągu 55MYR.

Image

I tutaj uwaga techniczna: autobusy. Na lotnisko odjeżdżają z tego samego miejsca co pociągi, tyle, że z „piwnicy”. Na miejscu można kupić bilet. Trzeba tylko wcześniej upewnić się z którego terminala się odlatuje. Terminale są 2 - KLIA i KLIA2. Odległość pomiędzy nimi to ok 10 km.

Ponieważ w hotelu nie miałem śniadania na lotnisku postanowiłem poszukać saloniku biznesowego. No i był. Tylko jak się okazało w innym budynku tego samego terminala. Czasu miałem mało. Długo się wahałem z myślami czy w ogóle zdążę się do niego dostać i potem wrócić na samolot. Brzuch jednak zdecydował za mnie. Usłyszałem taki wewnętrzny buuuuuurk i już wiedziałem co mam robić ;-)

Do drugiego budynku dojechałem shuttle busem upchany jak sardynka podczas połowu. Jak się okazało Salonik Premium dla posiadaczy kart PP był na pierwszym piętrze. Nie ma problemu… lubię chodzić… ale chyba pierwszy raz w życiu zgubiłem się na lotnisku. NA pierwsze piętro prowadziły chyba tylko jedne schody (reszta w remoncie) Do tego czas, stres i głód. Kiedy już znalazłem czego szukałem okazało się, że kolejka do wejścia jak w sobotę do kasy w biedronce. Masakra.
Zostałem. Odczekałem. Wszedłem. I najważniejsze…. naprawdę dobrze zjadłem. Bardzo dobrą zupę i nuddle i bułeczki i kawę wypiłem… uffff… było warto.
Wraz z każdą łyżką jedzenia i łykiem kawy czułem jak mi stres mija… i zaczynało się robił miło :)

Image

Image

Image

Oczywiście nawet zdążyłem na samolot. Nie byle jaki samolot.

Image

No może samolot to i zwykły B737-900ER ale za to linie wg mojej oceny 5***** Siedzenia wygodne i bardzo duże. Miejsca na nogi w zwykłym rzędzie ekonomicznej klasy miałem tyle, że mogłem założyć nogę na nogę i jeszcze zostało miejsca na telewizor 40” ;-) Bilet na ten lot kosztował 97 PLN. Aż żałowałem, że nie kupiłem w promocji biznes klasy za niecałe 200 PLN. Był taki plan ale o ile samoloty tej linii są super to strona online i płatności pozostawiają wiele do życzenia. Ostatecznie bilet kupowałem przez Expedię. Podsumowując: W życiu nie leciałem lepszą od Malindo Air klasą ekonomiczną. WizzAir i Ryanair mogły by się duuuuużo nauczyć.

Image

Image

Image

Image

Po wylądowaniu w Singapurze formalności to prosta sprawa. Wypełnia sie krótki druczek wizowy i z nim udaje do „oclenia”. Szybko i sprawnie.
Samo lotnisko jest zachwycające. Rzeczywiście. Nie dość, że bardzo ładne to jeszcze zielone… z mnóstwem kwiatów, palm i innej zieleniny wewnątrz… bagaże wyjeżdżają pomiędzy palmami :-)

Image

Ponieważ dzisiaj nie mam noclegu w Singapurze przed wyjściem na miasto zostawiłem rzeczy z plecaka podręcznego w przechowalni bagażu. Koszt 8SGD (czyli ok 22PLN)
Dojazd do centrum, a w zasadzie do Marina Bay zapewnia z lotniska autobus linii 36. Czas jazdy to ok 60 min. Niestety zatrzymuje się na wszystkich przystankach. Bilet można też kupić u kierowcy (2.50 SGD, czyli ok 6 pln) ale trzeba mieć odliczoną kwotę lub zapłacić tyle ile się ma ale powyżej ceny biletu. Kierowca nie przyjmuje kart i nie wydaje reszty.

Dzisiaj stawiam na relaks. Faktycznie przyszedł czas kiedy poczułem duże zmęczenie. Cały czas chodzę, zwiedzam… żal mi stracić choćby minutę z mojego wyjazdu. Ale tym razem muszę już odpocząć. A jeszcze lepiej jak się w samolocie wyśpię.

Żebym mógł do Was napisać zaopatrzyłem się w kartę SIM. 100GB na 7 dni za 15SGD w limitowanej czasowo promocji :-) Kartę kupiłem w 7/11 już na mieście.

Image

Moje wrażenia co do miasta. Jest przepiękne i zachwycające. W odróżnieniu od Kuala Lumpur gdzie również mi się bardzo podobało to o ile KL jest dzikie i nieokiełznane to Singapur jest sterylne i poukładane (przypomina mi bardzo Tokio) Jest pięknie. Chyba mógłbym tu parę miesięcy pomieszkać ;-)

Image

Image

Image

Przede mną lot do Sydney. Dzisiaj o 2:30 w nocy.
Nie wiemy czego się spodziewać po samolocie bo mimo, że miałem wykupione miejsce w Scoot Silience (czyli w strefie gdzie trzeba być cicho) i z dodatkowym miejscem na nogi to okazało się, że zamiast standardowego B787-9 (Dreamliner) trasę wyjątkowo obsłuży B777-200 linii SQ. Za wybrane miejsce mam dostać zwrot pieniędzy ale gdzie będę siedział to już zagadka. Nie da się nic zrobić online w tym temacie. No zobaczymy…

Pozdrowienia z Marina Bay w Singapurze gdzie sobie siedzę, relaksuję się, korzystam z uroków ciepła i pięknych widoków :-)Dla tych co lubią takie filmiki samolotowe :-)

https://youtu.be/Nd48bolvhnw@BooBooZB - hahahahaha... masz zupełną rację ;-) Mój błąd ;-P
Dzięki za miłe słowo :-)Singapur w zwolnionym tempie.

Od czasu mojego wyjazdu z domu dzisiaj miałem pierwszy kryzys formy. Zatem zdjąłem delikatnie nogę z gazu i Singapur odwiedziłem powolutku... by na koniec przysiąść w najlepszym miejscu obserwacyjnym na Marina Bay i tak mi zostało aż zrobiło się zupełnie ciemno. To jakieś parę godzin. W tym czasie przeżywałem jak przeszywa mnie zimno, za chwilę gorąco, ręce mi się trzęsły... i nawet lekko czułem jakby ryż curry który wcześniej zjadłem chciał uciekać na wolność. Na szczęście brama z obu stron była szczelnie zamknięta ;-)

Image

Image

Image

Image

Przeczekałem kryzys, obejrzałem pokaz świateł i na koniec złapałem Grab.Taxi na lotnisko. Ok 40 PLN. Drogo ale jazda autobusem 60 min nie wiem jakby się dla mnie skończyła ;-)

Jestem teraz w Premium Businnes Lounge na kartę DC. Do lotu jeszcze prawie 3h. Jeśli chodzi o jedzenie - dobre bo ciepłe. Ale smakowo ot takie sobie. Chyba najbardziej smakowały mi owoce na deser :) Najlepsze w saloniku są takie fajne siedzenia w zakamarkach. Można się zabunkrować i odpoczywać.

Image

Image

Jeśli chodzi o Singapur. Dzisiaj musiałem zwolnić. Ale ja tu jeszcze wrócę. I to całkiem niedługo :) Bo w piątek, w drodze powrotnej z Sydney. I wtedy już z noclegiem.

Tak jak pisałem wcześniej zamiast Scootem B787 będę leciał SQ i samolotem B777-200ER. Zostałem poinformowany, że samolot będzie prawe cały pełny. Nie ma w nim też klasy Ekonomicznej Premium, którą być może bym dostał z racji wykupionego miejsca. Jedyne co mogłem wytargować to miejsce z przestrzenią na nogi 48C. Seat Guru mówi, że przestrzeń jest ale toalety też są zaraz obok więc... będzie wygodnie ale zapaszyście ;-) Co jak co ale po durianie to nawet rozrzucony na polu nawóz pachnie jak konwalie ;-) Jestem więc dobrej myśli. Jakoś dam radę wytrwać w tych konwaliach te bagatela 7h ;-)

ImageI love Sydney!

Jeśli chodzi o lot SQ jestem nieco roczarowany ;) Obiecano mi siedzieć pośród zapachu konwalii… a konwalii nie było. Ludzie wędrujący do toalety? Nie zauważyłem. Nikt mnie nie trącał. Nikt nie prosił żeby mu podać papier bo się skończył. Za to ilość miejsca jaką miałem w samolocie przewyższyła moje jakiekolwiek oczekiwania… czułem się jakbym leciał prywatnym odrzutowcem. Lepiej jak w biznes klasie. No może poza ty, że nie mogłem się położyć na płasko. A tam nie mogłem… głupio jakoś tak. Ja jestem wysoki. I śmiem twierdzić, że gdybym się położył na podłodze przed fotelem to bym się śmiało wyprostował. Tyle miałem miejsca :-) Żałowałem, że nie wziąłęm namiotu. Bym się do niego schował i zapraszał gości na herbatkę ;-) Rewelacja! Ten zamieniony samolot okazał się strzałem w 10! :-) I jeszcze M&M dostanę :)

Image

Image

Image

Po wylądowaniu kontrola paszportów i deklaracji… całość zajęła kilka minut. Jako, że mam bagaż tylko podręczny to nawet nie zostałem skierowany do dodatkowej kontroli. Dużo można przeczytać o kontroli w Australii. U mnie wyszło szybciej niż gdziekolwiek indziej :-)

Od razu na lotnisku zaopatrzyłem się w kartę SIM Telstra 20AUS za 30GB. Podobno na mieście jest drożej. Tego już nie sprawdzałem. Dlaczego jednak wziąłem Telstrę - ponieważ jako gówny operator Australii ma największy zasięg. A ponieważ jutro lecę na pustynię to mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Tutaj mam pytanie: czy ktoś z Was wie w jaki sposób korzystać z polskiego numeru telefonu będąc za granicą ale wszystkie połączenia wykonywać i odbierać jak w kraju? Oczywiście mowa o numerze komórkowym. Jak będą chętni żeby się dowiedzieć to ja chętnie opowiem ;-)

Do centrum dostałem się pociągiem. Standardowy koszt przejazdu w weekend 18.70 AUS. Z kartą Opal wychodzi taniej o ok 2 AUS. Wziąłem kartę z doładowaniem 50 AUS. Potrzebuję 4x w ciągu najbliższych dni żeby przejechać odcinek lotnisko - centrum. Będę miał okazję sprawdzić jak ją doładować. Posiadanie tej karty ma swoje zalety - o tym za chwilę ;-)

Image

W centrum zameldowałem się w The Pod Sydney. W hostelu. Pokoje 6-Io osobowe. W samym centrum. Na pieszo do opery np przez ogród botaniczny. Wziąłem prysznic.

Image

W chińskiej dzielnicy kupiłem obiadek na wynos i wreszcie zasiadłem na trawce w parku… :-) Mniam mniam mniam…

Image

Co w tym czasie robili Australijczycy… też siedzieli w parku, w zasadzie wszędzie gdzie trawa zielona była… a ona jest wszędzie w Sydney. Jedeni rozmawiali, inni jedli, część osób się opalało… niektórzy robili inne dorosłe rzeczy… generalnie luz bluz… Podoba mi się to! :-)

Image

O mały włos a załapałybym się na koncert w głównej sali opery. Przechodziłem akurat parę minut przed 19. Ludzi jak w sobotę w Lidlu przed długim weekendem :-P
Okazało się, że zaczyna się jakiś koncert. Nie pytajcie jaki bo nie chciałbym nikogo obrazić. Ale jakiś poważny bo wszyscy byli tak ładnie ubrani… jak to zwykło się chodzić do teatru czy opery. Tylko ja w krótkich spodniach, rozciągniętej koszulce, nieogolony… i pewnie jeszcze pachnący durianem. Ale pan informator powiedział, że mogę jeszcze kupić bilet za 50AUS. Noooo to jak oprowadzanie po Operze kosztuje 40 a koncert 50 to choćby tam świerszcze polne grały to pomyślałem, że warto. Spytałem się tylko czy tak ubrany mogę wejść do środka… a pan informator na to z uśmiechem… ależ oczywiście. Możesz nosić co tylko chcesz. Zapraszamy :-)
No i zaprosili… tyle, że przy kasie okazało się, że chłopaki się lekko nie dogadali i ten najtańszy bilet kosztował ze zniżką prawe 80 AUS. Za 80 AUS to tu można frytki kupić z ketchupem. Musiałem wybierać ;-) Podziękowałem serdecznie i odkręciwszy o 180 stopni wyszedłem ;-)

Image

Image

Jako, że zwiedzam Sydney bez jakiegoś specjalnego planu przechodząc właśnie obok portu znów zauważyłem kolejkę ludzi… śpieszyli się bo za 3 minuty odpływał prom do niewiem gdzie. Na kartę Opal!
Pomacałem się po kieszeni, wyjąłem kartę, zakotwiczyłem na łajbie i pomyślałem… skoro na Opal to raczej nie do Chin czy Zanzibaru. Więc strachu nie było.

Image

Image

Image

Kilka przystanków i wysiadłem w miejscu gdzie znajduje się jeden z najstarszych hoteli w Sydnej i jednocześnie browar. Lord Nelson Brewery.

Image

I wiecie co? Piwo jest po prostu PRZEPYSZNE!!! :-) Za jedyne 9.50 AUS (26 PLN) Za taką kasę to choćby mi wodę z kranu dali zabarwioną drożdżami to bym pewnie pił mimo, że żuchwę by mi wykręcało. Tu jednak muszę przyznać, że piwo jest po prostu GENIALNE! :-) Polecam.

Image

Jutro kolejny lot. Liniami Jetstar do Uluru. Pająki, skorpiony, kangury… i nie wiem co tam jeszcze już czeka na czowieków, którzy ok południa wysypią się z samolotu ;-)))@brzemia, o to chodzi! Brawo :-)
Najlepsza opcja jest taka: bierzecie 2 telefony. Jeden główny gdzie macie wszystko i z którego normalnie korzystacie.
Drugi dowolny byle długo bateria trzymała (najlepiej wyłączyć automatyczna synchronizację)
Wsadza się kartę dowolnego kraju do tego drugiego telefonu i otwiera WiFi HotSpot. Na telefonie podstawowym (tym głównym) zapinamy się do WiFi. I w ten sposób mamy WiFi 24h/7 gdziekolwiek jesteśmy. I koniec zmartwień.
Połączenia wychodzące lecą po WiFi z paczki danych karty kupionej w danym kraju. A płacimy za nie jakbyśmy dzwonili z Polski.
Pomijam fakt, ze telefon główny musi mieć włączona opcje WiFi Callingu. A ona jest za free u operatorów w Polsce :-)

Taaa daaa :-)

Warto o tym wiedzieć. Bo to się po prostu opłaca. I to jest zgodne z filozofia nazwy portalu fly4free ;-)
Dodałbym call4free :-)



Wysłane z iPhone za pomocą TapatalkTo już bez znaczenia. Co Ci będzie wygodniej. Może z tą drobną uwagą, że jeśli chciałbyś mimo wszystko lokalnie dzwonić w jakimś kraju to wtedy lepszy telefon bo wielozadaniowy (nie tylko do internetu)
Ważniejsze jest by włączyć, wypróbować i nauczyć się działać z WiFi Calling jeszcze w Polsce. Po prostu z domu z domowego routera :-)Sydney domestic airport.

Uprzejmie donoszę, że jest już poniedziałek :-)
Obudziłem się w hostelu w mojej celi… wyspany. Cichutko spakowałem i wymknąłem niepostrzeżenie. Powiem szczerze, że dawno już nie spałem w hostelu. Miałem jakieś dziwne przeświadczenie, że tam będzie impreza do samego rana. Że będzie głośno i się nie wyśpię. Nic bardziej mylnego. Cisza, spokój, każdy sobie rzepkę skrobie…
A czemu w ogóle wybrałem ten hostel? Z 2 powodów: bo ma nieprzeciętne opinie (bardzo dobre) i najważniejsze - bo nocleg kosztował mnie w przeliczeniu niecałe 80 PLN :-) Dostałem promocyjną cenę po zakupie również promocyjnego biletu do Uluru :-)

Image

O czym należy pamiętać: ręczniki, maleńki szampon i żel do mycia jest. Kuchnia w pełni wyposażona też jest. Wystarczy mieć produkty. Ja nie miałem. Przed pójściem spać zjadłem zupę w chińskiej dzielnicy, a na rano miałem tylko wyciskany sok pomarańczowy.
Przed wyjazdem w świat zaopatrzcie się też w przejściówkę uniwersalną i co ważne w ładowarkę na np 3 porty USB. Podłącza się na noc 3 urządzenia, które rano wyspane i naładowane wstają razem z Wami. Nie trzeba więc się budzić by podmienić kabelki w środku nocy :)

Image

Pociągiem dotarłem ponownie na lotnisko.

Image

Tym razem terminal 2 loty krajowe. W drodze przeczytałem opinie o salonikach biznesowych. REX ma takie opinie, że najlepiej unikać z daleka. Wybrałem więc Bistro Bar 2020. Brzuch natychmiast ustawił kompas i wnet znalazłem się przy ladzie. BB2020 to nie jest taki normalny salonik jaki znamy z innych lotnisk. To jest ogólnodostępny bar/restauracja.

Image

Zamawia się dania i alkohol z karty. Do wykorzystania 36AUS na osobę.

Image

Sęk w tym, że po pokazaniu karty PP należy od razu powiedzieć co się zamawia. I nie ma później domawiania. Ja wziąłem: Big Breakfast i doubble espresso - po których zostało mi jeszcze do wykorzystania jakieś 9AUS. Tyle, że najtańsze cokolwiek było za 12 ;-)
Minęło 5 minut i moje jedzenie przyjechało. I było po prostu PYSZNE!

Image

Jeśli chodzi o ciszę - tu od zgiełku lotniska się nie ucieknie. Jeśli chodzi o jedzenie - na szkolną 6-kę!

Ale najlepsze jest to, że…. siedzę sobie właśnie na lotnisku w Sydney. Przy oknie przy którym piszę do Was i przez które wyglądam, widzę startujące A380 i B747 Quantas, mniejsze Virgin, Air New Zeland… troszkę dalej właśnie startuje A380 SQ... :-)
Poniedziałki mogą być jednak piękne :-)

Image

ImageKurcze pieczone i pustynny traktor.

Muszę przyznać, że cały dzisiejszy dzień był niezwykle aktywny. Ale po kolei :)

Kolejka do samolotu już była pięknie uformowana jest dotarłem pod bramkę. Jak się okazało żeby wejść do samolotu linii Jetstar należało najpierw podejść do pani ważącej plecaki i sprawdzającej rozmiar walizek. Tutaj nie żartują z limitem. 7 kg na osobę. Masz za dużo - płacisz. I wiele osób płaciło. Zanim doszedłem do wagi zdążyłem wyjąć ciężkie słuchali i powiesić na szyi, schować powerbank i drugi telefon do kieszeni. Książkę nawet wyjąłem. Wszystko co mogło niepotrzebnie zwiększyć koszt mojego przelotu o wiele dolarów. Dobrze, że miś podanie nie spadły pod ciężarem ;-) Podszedłem do wagi… 7,60 (to ciągle 7kg ;-)… ufff mam naklejkę ;-)) Mogę już prawie wchodzić do samolotu.

Image

Prawie bo w bramce stała druga pani, zeskanowała mi bilet i zadaje mi pytania. Kiedy ostatnio leciałem samolotem przy wyjściu awaryjnym? Czy dam radę otworzyć drzwi jeśli będzie taka potrzeba. Miałem miejsce 13A. Właśnie przy drzwiach awaryjnych i procedura jest taka, że można tam usiąść ale tylko wtedy kiedy rozumie się polecenia załogi. Nie wystarczy powrotu mieć bilet.
I ja jej nie zrozumiałem… poważnie. I wcale nie chodzi o to, że rano… chodzi o to, że australijski to nie do końca angielski. Żeby zrozumieć trzeba się chwilę wsłuchać albo 5x odtworzyć w mózgu pytanie… i to była w właśnie ta chwila kiedy widziałem na twarzy pani na bramce to dziwne spojrzenie i coraz większe oczy. Zresztą ona też widziała moje wielkie oczy i dziwne spojrzenie ;-) Na szczęście byłem już po kawie i mój procesor fakt, że w zwolnionym tempie ale w końcu zaskoczył i po chwili normalnie już z panią rozmawiałem. Oczywiście wszystko zwaliłam na kawę, że za słaba i za mało ;-) Dostałem zielone światło. Ufff…
Kiedy usiadłem rozkoszując się moim przeogromnym miejscem na nogi wtedy podeszła do mnie stewardessa i podobnie jak na bramce wcześniej zaczęła zadawać kolejne pytania. I to był drugi raz kiedy miałem wielkie oczy tego dnia ;-) I znowu wszystko zwaliłam na kawę… przepraszam z tego miejsca kawę, bo była naprawdę dobra. Jak już się dogadaliśmy to dalej już było tylko z górki :)

Image

Image

Image

Chociaż lot był przyjemny to lądowanie nie było łatwe. Nad Uluru zerwał się podobno niewidziany od dawna wicher piaskowy. No chyba, że to jakiś sposób linii lotniczych na wytrzęsienie drobnych z kieszeni pasażerów ;) Ja na szczęście nie mam drobnych ;-)

Przed lądowanie pilot ogłosił, że na miejscu jest 37`C. I nie żartował. Żar mimo ogromnego wiatru lał się z nieba.


Dodaj Komentarz

Komentarze (65)

peta 21 listopada 2018 10:40 Odpowiedz
Czyżby międzykontynentalny wypad w relacji live?To lubię i myślę, że warto będzie śledzić.Powodzenia!
adamkru 21 listopada 2018 11:09 Odpowiedz
@Peta, tak jest. Będzie live :-)Jako ze mam już pierwsza uwagę techniczna od razu powiem, że miejsce 11A w B737-300 Ukrainę Airlines jest przy oknie... tylko okna nie ma ;-) 10A tez nie polecam z tego samego powodu.Nieźle się zaczyna cześć lotnicza mojej podróży;-) Jako, ze byłem już w Kijowie (w pamiętnym większości forumowiczów kwietniu 2018) i leciałem ta sama trasą będę sobie wyobrażać co inni widzą za oknem;-)
adamkru 21 listopada 2018 13:28 Odpowiedz
KIJÓWJeden update dotyczący samolotu. B737 się zgadza ale nie 300 a 800. I właśnie się zorientowałem, że takim samym będę leciał do Dubaju. A miejsce jakie sobie wybrałem to……… 10A! Haha… No ja rozumiem, że lot nocny. Ale żeby tak nie popatrzyć w czerń nocy i światła bogatego miasta? Może uda mi się jeszcze zmienić miejsce:-)Lot UA zwyczajny. Jedzenie, kawa, herbata płatna wiec nie miało powodzenia. Za to kubeczek wody był gratis wiec skorzystałem. Ukraińskiego odpowiednika prince Polo nie dali. Przed lotem zapakowali pasażerów przez rękaw i jak nie przystało na narodowego przewoźnika wypakowali w Kijowie do autobusu. W Kijowie śnieg ale nawet nie zimno.Jako, że jutro mam w planach wjazd na najwyższy budynek na świecie to dzisiaj jestem już w drodze na najniżej położoną stację metra na świecie Arsenalna :-)Korzystam z Ubera. Koszt ok 30PLN. Kierowca na wstępie poinformował mnie że jego english is a little bit. I nie kłamał ;-) Wiec przypomniałem sobie kilka rosyjskich słów i dowiedziałem się, ze najlepsze ukraińskie jedzenie jest w restauracjach „Pyzata Chata”. I tam właśnie zamierzam zjeść obiad przed dalsza drogą. Ma być po ukraińsku, obficie i smacznie…. tak powiedział ;-)
qbaqba 21 listopada 2018 14:45 Odpowiedz
Fajna relacja! Kibicuje!Co do tej najniżej położonej stacji metra na świecie (poza Śląskiem) to nie wiem czy nie leży ona jednak w Korei Północnej.
ronoczywistek 21 listopada 2018 15:12 Odpowiedz
Trzymam kciuki!!!!! Mam nadzieję, że w Pyzatej Chacie nie oszukują na sosach :)
d4fc4 21 listopada 2018 15:29 Odpowiedz
Zaczyna się ciekawie, więc czekam z niecierpliwością ...
peta 21 listopada 2018 16:04 Odpowiedz
@QbaqBA według google to Najgłębsza na świecie stacja metra, Arsenalna w Kijowie, znajduje się na głębokości 105,5 m. U Koreańczyków niby jest głębiej bo 110m ale oficjalnych danych nie ma.
seal 22 listopada 2018 01:13 Odpowiedz
Ja właśnie z Sydney czytam Twoją relację. :-) Jutro przemieszczam się do Cairns a teraz w pociągu w Góry Błękitne. :)
damian-g 22 listopada 2018 07:47 Odpowiedz
Fajnie się zapowiada. Piszesz o wielu detalach, co mi się podoba. Mam nadzieję, że na koniec wstawisz jakieś podsumowanie kosztów.
adamkru 22 listopada 2018 16:31 Odpowiedz
@Damian_G, @seal :-) dzięki za dobre słowo :)
brzemia 22 listopada 2018 16:44 Odpowiedz
Jakiego vpna uzywasz?Wysłane przy użyciu Tapatalka
adamkru 22 listopada 2018 16:50 Odpowiedz
Private Internet AccessZ Norda zrezygnowałem w okresie próbnym :-)
dziabulek 22 listopada 2018 16:52 Odpowiedz
Szczęściarz dostał ankietę z Accora, mi nie przyszła :)Powodzenia w podróży, będę śledził.
peta 22 listopada 2018 17:19 Odpowiedz
Dubaj miasto kontrastów i momentami nawet miasto widmo.Coś co powstało w głowach członków jednej rodziny, co nie zmienia faktu, że Burj Khalifa jak i widok z niego robi wrażenie, tak jak i inne cuda współczesnej technologii i budownictwa.
adamkru 23 listopada 2018 00:08 Odpowiedz
Z przyjemnością donoszę, że dotarłem właśnie do Singapuru. Pędzę łapać samolot do KUL. Kilka wrażeń pisanych w trakcie lotu:W drodze…Jestem właśnie prawie nad Indiami. Konkretnie najedzony... kolacja zaprawiona dla smaku czerwonym winem. I równie czerwonym popita na deser ;-)W sumie to na deser były też lody. Więc lody też popiłem ;-)Mi się po prostu nie chce spać… korzystam więc z okazji i napiszę Wam kilka szczegółów technicznych dotyczących tego i następnego lotu.Zacznijmy od tego dlaczego lecę do Kuala Lumpur zamiast zostać dłużej w Singapurze. W sumie to z 2 powodów - ponieważ tam jeszcze nigdy nie byłem. W Singapurze zresztą też nie. Ale kiedy szukałem lotów do Singapuru okazało się, że ten sam lot do SIN kosztuje dużo taniej jeśli wezmę łączony do KUL. No to wziąłem. Ci marketingowi magicy zawsze znajdą na mnie jakiś sposób :-)Oczywiście mogłem jeszcze taniej… ale tą trasę wolałem pokonać porządnymi liniami bez długich przesiadek np w Indiach i „tanimi liniami”Bo myślałem, że się wyśpię…. a nie śpię. Bo mi się nie chce. Padnę jak mucha… pewnie gdzieś pod Singapurem i opudzę się w hangarze jak będą myć samolot ;-)No dobra ale czy klasa ekonomiczna w SQ ma jakieś zalety. Owszem. Same :-) Wyliczę kilka: siedzenia są bardzo wygodne z miękkim jak poduszeczka w domu zagłówkiem. System pokładowy z kilkunastoma nowymi filmami. Bardzo dobrze działający tablet. Reaguje na delikatne dotknięcie. Miejsce które wybrałem to 45G (czyli w rzędzie środkowym przy korytarzu). Dlaczego właśnie to miejsce? Miejsca w ekonomicznej klasie są w układzie 3x3x3. Lot jest nocny ale długi. Siedząc przy oknie musiałbym budzić pasażerów gdyby mi się chciało do ubikacji. Gdybym siedział w rzędzie z oknem ale przy korytarzu oni budzili by mnie (gdybym spał). Siedząc tu gdzie siedzę sam decyduję kiedy wstaję, kiedy idę i nikt nie musi przeze mnie przeskakiwać. Jest perfekcyjne. A, że znowu nikt nie chciał obok mnie siedzieć (czyli w środku trójki), to pomiędzy mną, a najbliższym współpasażerem jest wolne miejsce. Jak w klasie biznes na krótkich lotach :-)Dostałem skarpetki, szczoteczkę i pastę, poduszkę i kołderkę.Jest jednak uwaga dla tych co mają w planach lot SQ samolotem B777-300ER: nigdy ale to nigdy nie wybierajcie miejsca 41C oraz 41H. Seat Guru mówi, że to dobre miejsca z dużą przestrzena na nogi. Zgadza się. Tyle, że ta przestrzeń to korytarz na środku którego się siedzi z podkulonymi nogami. Inaczej wózek nie przejedzie albo ktoś się o nasze nogi potknie. Unikać jak ognia! Tego siedzenia nie powinno być w samolocie. Na pokładzie jest WiFi. Kosztuje od 7USD za 15MB do 20 za 50MB. Z racji mojego zawodu nawet chciałem skorzystać z tej najtańszej opcji żeby zobaczyc jak to działa. Traf chciał, że przy próbie aktywacji WiFi dostałem informację, że Indie nie pozwalają na korzystanie z Internetu nad ich terytorium. No trudno. Ja byłem gotowy ale Indie były przeciwko mnie ;-)Nawet się chwilę przespałem. Na 2h przed lądowaniem rozpoczął się serwis nr 2. Wciągnąłem wiec croissanta z kurczakiem, herbatkę i sok.
ronoczywistek 23 listopada 2018 11:31 Odpowiedz
Rewelacja!!!Więcej Więcej Więcej Proszę!!!!Czym robisz fotki? Bo zdjęciem monetki z metra w Kijowie mógłbym odblokować Twój telefon :)
sisteram 23 listopada 2018 22:06 Odpowiedz
Dziękujemy za szczegółową relację. Czekamy na więcej!!! :D
booboozb 24 listopada 2018 15:09 Odpowiedz
Czytam i śledzę z zaciekawieniem, ale znalazłem jedno faux pas... ;) Quote: Kiedy już znalazłem czego szukałem okazało się, że kolejka do wejścia jak w sobotę do kasy w biedronceJak sobota to, tylko do lidla, do lidla.... :P pozdrawiam
adamkru 24 listopada 2018 16:54 Odpowiedz
@BooBooZB - hahahahaha... masz zupełną rację ;-) Mój błąd ;-PDzięki za miłe słowo :-)
seal 25 listopada 2018 03:53 Odpowiedz
@adamkru: super relacja. Co prawda już dwa razy byłem w Kuala Lumpur ale znów za nim zatęskniłem czytając i oglądając zdjęcia. :) Malindo też fantastycznie wspominam - bardzo dobry komfort lotu - leciałem z nimi nawet dłuższą trasę KUL - HAN.
brzemia 25 listopada 2018 11:25 Odpowiedz
Wifi calling?Wysłane przy użyciu Tapatalka
adamkru 25 listopada 2018 11:35 Odpowiedz
@brzemia, o to chodzi! Brawo :-)Najlepsza opcja jest taka: bierzecie 2 telefony. Jeden główny gdzie macie wszystko i z którego normalnie korzystacie.Drugi dowolny byle długo bateria trzymała (najlepiej wyłączyć automatyczna synchronizację)Wsadza się kartę dowolnego kraju do tego drugiego telefonu i otwiera WiFi HotSpot. Na telefonie podstawowym (tym głównym) zapinamy się do WiFi. I w ten sposób mamy WiFi 24h/7 gdziekolwiek jesteśmy. I koniec zmartwień. Połączenia wychodzące lecą po WiFi z paczki danych karty kupionej w danym kraju. A płacimy za nie jakbyśmy dzwonili z Polski.Pomijam fakt, ze telefon główny musi mieć włączona opcje WiFi Callingu. A ona jest za free u operatorów w Polsce :-)Taaa daaa :-)Warto o tym wiedzieć. Bo to się po prostu opłaca. I to jest zgodne z filozofia nazwy portalu fly4free ;-) Dodałbym call4free :-) Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
brzemia 25 listopada 2018 11:53 Odpowiedz
Nie chcę Ci zaśmiecać relacji, ale lepszy drugi telefon czy mobilny router lte?Wysłane przy użyciu Tapatalka
adamkru 25 listopada 2018 11:57 Odpowiedz
To już bez znaczenia. Co Ci będzie wygodniej. Może z tą drobną uwagą, że jeśli chciałbyś mimo wszystko lokalnie dzwonić w jakimś kraju to wtedy lepszy telefon bo wielozadaniowy (nie tylko do internetu)Ważniejsze jest by włączyć, wypróbować i nauczyć się działać z WiFi Calling jeszcze w Polsce. Po prostu z domu z domowego routera :-)
d4fc4 25 listopada 2018 20:21 Odpowiedz
Relacja zapowiadała się bardzo dobrze, ale jak się okazuje - jest jeszcze lepsza. Dużo szczegółów praktycznych, które mam nadzieję będzie mi dane kiedyś wykorzystać.
damian-g 26 listopada 2018 17:51 Odpowiedz
Świetnie Ci idzie ta relacja. Śledzę codziennie :)
damian-g 26 listopada 2018 20:19 Odpowiedz
Świetnie Ci idzie ta relacja. Śledzę codziennie :)
maginiak 26 listopada 2018 20:19 Odpowiedz
@adamkruBardzo ciekawa relacja :)Ponadto, niezmiernie Ci dziękuję za uświadomienie mi, że bilety na Petronas Towers warto zarezerwować z wyprzedzeniem - szczególnie w moim terminie.Przylatujemy do KL 30 grudnia i zostajemy do Nowego Roku. Myślałam sobie, że wjedziemy 31 grudnia ale oczywiście nie ma już ani jednego biletu. No i wzięłam 3 ostatnie na 30 grudnia na 20.00 - zależało mi na wjeździe wieczornym lub tuż przed wieczorem. Ale na 19.00 już oczywiście nie ma nic! Dzięki raz jeszcze :)
mayka 26 listopada 2018 21:11 Odpowiedz
Relacja pierwsza klasa! Naprawdę wciąga i świetnie się czyta! ???I na wspominki bierze, bo równo 4 lata temu też tam się przewinęłam-ekspresowo 26-28.11.2014 :)Oprócz samego Uluru, podobało mi się w Kings Canyon-warto połazikować w górę (ale trzeba było wyjechac prawie w nocy, by być wcześnie na szlaku, bo z uwagi na ekstremalne temperatury wtedy-zamykali trasę ok. 11 ? ).Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! :)
sko1czek 27 listopada 2018 08:58 Odpowiedz
Ciekawa jest Twoja relacja, taka osobista, doskonale się czyta.Pomyśl sobie, że w Uluru nie zawsze jest tak samo. Podczas mojej wizyty, na przełomie maja i kwietnia chmury co chwila zakrywały słońce i nawet popadał deszcz. Nie przypominam sobie żadnego roju much.Tak czy siak, miejsce jest przepiękne.
sisteram 28 listopada 2018 00:14 Odpowiedz
Kiedy będzie nowa relacja? Czekam z niecierpliwością :)
tropikey 29 listopada 2018 21:10 Odpowiedz
Dopiero teraz zacząłem czytać tą fajną relację, bo mnie ten biznes w Scoot zaintrygował. Tak na gorąco, po odcinkach o Sydney i Scoot, gratuluję fajnej wyprawy i lekkiego pióra :) Muszę przeczytać też wcześniejsze wpisy...Listopadowe Sydney ozdobione chabrowymi płatkami kwiatów jest rzeczywiście urokliwe. Byłem z grubsza w podobnym czasie.Ciekawe, czy z Mercure w Singapurze będziesz uderzał na miasto, czy tylko nocujesz? Będę chciał skorzystać z tego hotelu w czasie RTW. Przylecę do Singapuru ok. 16:00, a wylot będzie następnego dnia ok. 8:00. Jak oceniasz ten hotel na to, żeby wieczorem, już po zameldowaniu wyskoczyć z niego do centrum i wrócić na spanie? Punktami płaciłeś za całość, czy część?
akna 30 listopada 2018 09:36 Odpowiedz
Idź do pierwszego lepszego howker center na śniadanie nie wcinaj rzeczy z kieszeni ;-)
adamkru 1 grudnia 2018 01:49 Odpowiedz
@Akna :-) Dzięki ;-)
tropikey 1 grudnia 2018 08:17 Odpowiedz
To która "mała" przypadła Ci bardziej do gustu - China, czy India? Jedyny raz, gdy byłem w Singapurze (z 8 - 10 lat temu), nie dotarłem ani tu, ani tu. Tym razem czasu wystarczy pewnie tylko na jeden z tych rejonów, więc może pomożesz w wyborze :)A biznes w SQ to miodzio. Będzie Pan zadowolony...Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
adamkru 1 grudnia 2018 17:27 Odpowiedz
@tropikey, to już będziesz musiał się zastanowić na co będziesz miał danego dnia ochotę. Jeśli chcesz zobaczyć Singapur jak z katalogu to Marina i dookoła hotelu w którym będziesz. Katong to podobno niezła dzielnica. Jeśli chcesz niezłe zjeść i przy okazji np kupić ciuchy do podręcznego bo podczas RTW nie chce Ci się prać o zajrzyj do chińczyka.Arabska + indyjska to z kolei jeszcze zupełnie inne doświadczenie. Co komu pasuje. Pamiętaj tylko, ze po tym co zobaczysz Singapur już nigdy nie będzie taki sam ;-)
tropikey 1 grudnia 2018 22:19 Odpowiedz
kurczę, nawet long kongi Ci podali :) Mi to się nigdy jeszcze w samolocie nie przytrafiło. Zazdroszczę, bo to jeden z moich ulubionych owoców (na wszelki wypadek dodam, że chodzi mi o te brunatne, niepozorne kulki :D )
adamkru 1 grudnia 2018 22:21 Odpowiedz
Podali kilka. Ale jak zobaczyłem jakie są pyszne od razu poprosiłem o świeżą dostawę i ilość wg uznania :-) I taki talerzyk za chwilkę wylądował na stoliku :-)
tropikey 1 grudnia 2018 22:23 Odpowiedz
No to szkoda, że będą w Kuala Lumpur nie kupiłeś sobie całej tej wielkiej kiści, którą widać na jednym ze zdjęć...My obżeraliśmy się tym w Tajlandii (nie raz...).
tropikey 1 grudnia 2018 22:32 Odpowiedz
No tak, obieranie tej skórki to duża część frajdy z jedzenia long kongów :)
smariuu 2 grudnia 2018 00:54 Odpowiedz
Piękne zakończenie super relacji - dzięki !!!Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
akna 2 grudnia 2018 10:05 Odpowiedz
Longan ;)a mięsko na patyku to pewnie satay z sosem orzechowym :)
tropikey 2 grudnia 2018 10:46 Odpowiedz
@akna: w Tajlandii zwali to long kongiem, choć patrzę w internet i widzę, że to dwa różne owoce. Szczególnej różnicy wizualnej między nimi nie widzę. Pewnie to trochę jak wiśnie i czereśnie (wzrokowo) dla kogoś nieobeznanego :) Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
oskiboski 2 grudnia 2018 10:50 Odpowiedz
Świetna relacja, podziwiam za siły w tak szczegółowym pisaniu a żywo.
yossarian 2 grudnia 2018 10:53 Odpowiedz
Świetna relacja, jak dla mnie idealnie zachowane proporcje pomiędzy opisami „technicznymi” a osobistymi refleksjami. Trzymam kciuki za nominację do relacji miesiąca i życzę zdobycia bonu do Decathlonu. Poza tym gratuluję lekkiego pióra, doskonalej podróży i empatycznej żony :D
maginiak 2 grudnia 2018 12:42 Odpowiedz
Relacja świetna, bardzo przyjemnie się czytało. Może i nie było z Tobą żony ale za to zabrałeś ze sobą całkiem sporo forumowiczów, więc tak naprawdę nie byłeś całkiem sam :)
d4fc4 2 grudnia 2018 13:44 Odpowiedz
To była bardzo przyjemna lektura zakończona bardzo dobrym podsumowaniem.
peta 2 grudnia 2018 18:38 Odpowiedz
Dobre podsumowanie całej wyprawy i sensu organizowania kolejnych.Dzięki za dobrą relację i powodzenia w kolejnych podróżach bo pewnie nie jedna wyprawa już ułożona w głowie?
walerek 2 grudnia 2018 18:46 Odpowiedz
Bardzo ciekawy opis podróży poparty dobrej jakości zdjęciami. Miło się czytało. Trzymaj tak dalej.
joker1977 3 grudnia 2018 12:41 Odpowiedz
Cześć Adam :D Super relacja. To jest to co tygrysy lubią najbardziej. Pozdr.
adamkru 3 grudnia 2018 14:33 Odpowiedz
Bardzo wszystkim raz jeszcze dziękuję za wszystkie pozytywne opinie. Aż sam jestem w szoku ale i bardzo, bardzo się cieszę, że moja relacja tak się Wam podobała.Cieszę się również, że mogłem Was zabrać ze sobą w moją podróż. Może to właśnie dlatego tak się wszystko ładnie układało w trakcie, że nie byłem tak naprawdę sam :-)Wspomnienie które mi dzisiaj przez cały dzień towarzyszy to czas, kiedy dokładnie tydzień temu siedziałem na lotnisku z Sydney czekając na samolot do Uluru. Obserwowałem samoloty, ludzi, słonko... kiedy napisałem, że poniedziałki naprawdę mogą być jednak piękne :-) Patrzę więc w przyszłość z nadzieją na realizację kolejnych podróżniczych marzeń cytując fragment filmu Wniebowzięci, że "człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać..." :-)
cypel 4 grudnia 2018 11:05 Odpowiedz
Mimo tego, że Australia to jeden z tych kierunków, który mnie kompletnie nie interesuje to relację przeczytałem dzisiaj na raz. Bardzo dobrze się czytało i fajnie, że tak od serducha.Pomyślności i spełnienia kolejnych podróżniczych marzeń życzeń.
ruda-laur 4 grudnia 2018 20:13 Odpowiedz
bardzo fajna relacja (mimo, że nie jaram się samolotami ?), sporo przydatnych informacji i ogólnie lekko się czyta :) niestety nie miałam jeszcze okazji być w Australii jednak co do Dubaju, że nie porywa oraz że KL jest super to się zgodzę :D i podziwiam, że poleciales na drugi koniec świata na dosłownie parę dni, żeby zobaczyć "tylko" urulu :)
maginiak 4 grudnia 2018 20:26 Odpowiedz
@adamkru zrobił nawet więcej, poleciał na drugi koniec świata i nie zobaczył "urulu" :D
ruda-laur 4 grudnia 2018 22:02 Odpowiedz
maginiak napisał:@adamkru zrobił nawet więcej, poleciał na drugi koniec świata i nie zobaczył "urulu" :Dsorry literówka aż oczy bolą :D ofkors chodziło mi o Uluru :D
raphael 6 grudnia 2018 20:53 Odpowiedz
adamkru napisał:Bilet w jedną stronę z Singapuru do Warszawy przez Londyn to koszt bagatela 19k PLN! Ja za bilet zapłaciłem 67 MIL M&M + 207 PLN dopłaty :-) Taaa daaa :-)67 mil ? czy może 67.000 mil ??? :)... niemniej jednak zaszczepiłeś mi ciekawość do bliższego zaprzyjaźnienia się z milami i z SQ, bo na Uluru chętkę mam już od maleńkości.
adamkru 7 grudnia 2018 09:15 Odpowiedz
67tyś M&M oczywiście. Gdyby lot kosztował 67 „bez tyś” to za mile które posiadam pewnie mógłbym polecieć biznes klasą do gwiazdy polarnej ;-) Marzenie ;-)Ja robiłem rezerwację mojego biletu ok marca 2018r. Pamiętam, że dostępność biznesu z SIN była dość imponująca. Zarówno SQ, LOTem (bezpośrednio do WAW), Swiss etc. Dopłaty minimalnie się tylko różniły. Jeśli będziesz celować w SQ sprawdź jeszcze przed zakupem biletu dni w których chcesz lecieć na trasie SIN - LHR ponieważ chyba w środy A380 lata w odświeżonej wersji biznesu :-)
zzeke 7 grudnia 2018 09:15 Odpowiedz
Dzięki za znakomitą relację! Trochę mi się w pracy poranna kawa "przedłużyła" w trakcie przyjemnej podróży z Tobą;-)
cicha-woda 7 grudnia 2018 13:46 Odpowiedz
Dzięki za świetną relację! Czytało się ją wspaniale. Pamiętam jak wracaliśmy ze zlotu w Kijowie i opowiadałeś wtedy o planie na tę podróż. Już wtedy Ci jej bardzo zazdrościłam ;) Oczywiście w pozytywnym sensie, że może kiedyś też uda mi się odbyć podobny wyjazd :?: Super, że tak fajnie udała się Twoja wyprawa! I życzę spełniania kolejnych podróżniczych marzeń :D
marcinsss 19 lutego 2019 00:51 Odpowiedz
Ta relacja ma jedną wielką wadę - nie można przestać jej czytać. :lol:Miałem poczytać chwilkę przed snem a tu nie wiadomo kiedy się 0:40 zrobiło. A pobudka o 6:00.Świetna podróż, właśnie dojrzałem do zrobienia czegoś podobnego - dużo lotów, mało bycia. Droga jest celem. Może RTW, może Ameryka Południowa lub właśnie Australia. Zobaczymy co los i błędy taryfowe przyniosą.Super zdjęcia, zwłaszcza jak na robione telefonem Bardzo mi się spodobały filmy z lotów (cały lot w 44 sekundy :) ).A największą wartością jest sposób, w jaki to wszystko opisałeś. Bardzo mi odpowiada Twoje poczucie humoru.Trochę to chaotycznie piszę, ale rozsądek wraz z sennością już mnie gonią do sypialni. To już przedostatnia relacja z nominowanych w 2018, a wraz z zimowym Yellowstone jesteście faworytami. Chociaż trzeba przyznać, że słabych relacji wśród nominowanych nie ma.
klemensii 3 kwietnia 2020 10:14 Odpowiedz
Rewelacyjna wyprawa, świetnie ze szczegółami opisana. Wykorzystuj talent pisarski - chociaż teraz jest na rynku wielu piszących, acz bez umiejętności :D Mimo wszystko, szacun za odwagę samotnej podróży.
tropikey 28 maja 2020 19:04 Odpowiedz
sprawa rzeczywiście bardzo świeża, skoro nie znajduję żadnego internetowego źródła zaopatrzenia w to dzieło. No chyba, że jedynie wysyłkowo wprost od Ciebie?A na marginesie, czyżby w projektowaniu okładki wziął udział mityczny grafik strony głównej F4F :D ?
adamkru 28 maja 2020 19:15 Odpowiedz
Nie ma kota z dolarami... to nie ten sam grafik ;-) Empik i inni gracze jeszcze do mnie nie dotarli z walizką skarbów. Może dlatego, że nie wiedzą o moim istnieniu ;-) Muszę im chyba podrzucic egzemplarz na półkę do poczytania ;-)Dla "fanów" mojej relacji też kilka egzemplarzy znajdę :-)
man4business 28 maja 2020 19:46 Odpowiedz
Napisz, gdzie można kupić - będzie prościej.I dorzuć informację kiedy Australia otworzy się na turystów ;) bez 14-dniowej kwarantanny.
tarman 28 maja 2020 22:04 Odpowiedz
Dokładnie, inicjatywy oddolne są w cenie. Również chętnie kupię 1 egzemplarz.