+3
adamkru 20 listopada 2018 13:11
Image

Już jest tutaj 3 rano. Śniadania nie mam to chociaż może pośpię na to konto :-)@tropikey, dzięki za miłe słowa :-)

Jeśli chodzi o hotel to znajduje się on mniej więcej w połowie drogi pomiędzy lotniskiem, a miastem. Jest kilka opcji dotarcia do hostelu:
1. Lotniskowy shuttle bus (gratis). Odjeżdża co godzinę.
2. Autobus miejski. Przystanek jest zaraz pod hotelem. Koszt 2.50 SGD. Ale tutaj pamiętaj o posiadaniu gotówki i odliczonej kwoty. Więcej szczegółów we wcześniejszym odcinku mojej relacji :-)
3. Taxi. A dokładnie Grab.taxi czyli ich Uber. Ściągnij wcześniej aplikację. Jeśli będziesz miał internet to po prostu zamówisz. Jak nie będziesz miał to na lotnisku świetnie działa WiFi. Podłączysz się i zamawiasz. Koszt z lotniska pod drzwi hotelu ok 10 SGD (czyli niecałe 30PLN) I tyle samo z hotelu do centrum pod Marinę.

Ja zapłaciłem w całości punktami. Jedyne czego mi może brakuje to śniadanie. Ale o to zadbałem wyszukując w plecaku wszystko co miałem zjadliwe.

Image

Godzina 16 na przylot jest super. Spokojnie wyskakuj na miasto. O ile pamietam o 19 lub 20 zaczyna się pokaz świateł przy Marina Bay Sands (o tym tez znajdziesz w relacji :-)

Na lotnisku jest też przechowalnia bagażu jakbyś potrzebował. W odróżnieniu od innych przechowalni tutaj nie zdzierają. 8SGD za 24h.

Tak się zastanawiam dlaczego hotel był w promocji i myślę, że powodem mogą być ciężkie roboty budowlane za oknem. O ile teraz jeszcze widać troszkę ocean to za jakiś czas pewnie zostanie przysłonięty innym budynkiem. Nie jest cicho w pokoju. W nocy było. Spałem do 11 (prawie 7h) Troszkę odespałem.

Przenoszę się dzisiaj na kolejna noc do Ibis on Bencoolen. Ta sama sytuacja z opłaceniem punktami ale Ibis był pierwszy z promocją kiedy jeszcze myślałem, że jedna noc mi wystarczy ;-)

Jutro wracam do Polski. Mam lot SQ ok 9 rano. Teraz jest prawie południe wiec mam jeszcze trochę czasu na zwiedzanie :-)@Akna :-) Dzięki ;-)Singapur od zaplecza

Już chciałem wyjść z pokoju (jeszcze Mercurego), otwieram drzwi a tam…. na klamce wisi torba. Pomyślałem, że skoro taki byłem grzeczny to musi być od św Mikołaja. Zdjąłem, zaglądam.. w tym roku Mikołaj przyniósł mi Singapurską (ale po angielsku) prasę :-) Dobre i to. Lepsze niż rózga ;-)

Image

Image

Popijając welcome drinka na 4p, przy basenie sprawdziłem co słychać, po ile mają tu używane samochody i czy jest praca ;-) Po czym wyszedłem…

Złapałem Grab.taxi (bo tanie i żeby czasu nie marnować) i wskazałem kierunek do Ibisa. Muszę o tym wspomnieć bo tacy taksówkarze nie zdarzają się często. Pan był super wesoły, opowiedział mi o życiu, zakazach, podatkach w Singapurze. Wszystko co chciałem też wiedzieć. Wyśmiałem się po drodze jakbym z najlepszym kumplem jechał :)
Wiedzieliście o tym, że tu jest nakaz spuszczania po sobie wody w łazience? I ze po zrobieniu 2ki policja może wejść i sprawdzić, że zostawiliście po sobie czysty sedes? Jak brudy to kara. Np chłosty :-) To powinno również działać w Polsce. Jestem za! :-)
Takie pamięta zdanie pana taksówkarz i tutejszy dowcip zarazem. Pyta się mnie „czy uważam, że Singapur jest bogaty i czy jest dobrym miejscem do życia, czy ludziom żyje się dobrze?” Odpowiedziałem, że tak. Myślę, że właśnie tak jest. Na co on „To znaczy, że nie jesteś stąd” ;-)
Ja wiem, że kierowcy mają tą tendencję do narzekania. Ten był jednak dość przekonujący ale i to co mówił, wyglądało na szczere i co najważniejsze robił to z uśmiechem :)

Ibis jak to Ibis. Nie powala ale jest tani ;)

Image

Zostawiłem wiec szybko rzeczy. Zszedłem na welcome kawę i sio na miasto.
Jak wiecie lubię jak mnie nogi noszą w nowym miejscu. Ustawiłem azymut na chińską dzielnicę i wyszedłem z bunkra. Na dworze było pochmurno, słońca nie widziałem...ale było też tak duszno, że po dosłownie 5 minutach wyglądałem jak maratończyk na mecie. Szok.

Do chińskiej dzielnicy miałem ok 30 minut wg google. Spokojnie sobie szedłem, pot ze mnie lał się (nie mylić z kapał), troszkę przy okazji zmoczył mnie również deszcz. Ale i tak było przyjemnie. Od czasu do czasu wchodziłem do lodówki (czyli sklepów z klimatyzacją z dowolnym asortymentem) żeby dać się schłodzić.
To co na mnie zrobiło największe wrażenie na mojej trasie to zieleń, singapurska zieleń… miasto jest cudownie zielone. Zieleń to nie tylko trawniki, palmy i drzewa. Zieleń tutaj co całe budynki z zielonymi balkonami, tarasami, dachami… przejścia nad ulicą pięknie ozdobione kwiatami. Cudownie!

Image

Image

Image

Aż poczułem duriana. I inne różne zapachy, przeróżne, mieszankę wszystkiego. To znak, że doszedłem do granicy. Przechodząc przez ulicę właśnie wszedłem do Chin. No i się zaczęło… bary, pierdułki, bary, pierdułki, street food, ali express w oryginalnym wydaniu… Singapur już nie wyglądał na najczystsze miasto świata (chiciaż wciąż nie brudne). Po prostu inne. Po prostu chińskie.

Image

Image

W zasadzie to prawie od razu skierowałem swoje kroki do restauracji Hawker Chan - czyli restauracji kucharza, który na street foodzie dorobił się gwiazdki Michelin.
Za 3.50 SGD (ok 10 PLN) zamówiłem danie z gwiazdką - kurczaka z ryżem. I żeby sucho nie było świeżego kokosa :-)
Chyba nie da się zjeść tańszego dania z gwiazdką Michelin nigdzie indziej na świecie. Czy było dobre? Na pewno było niezłe. Jak nigdy nie jadam skórek z nogi kurczaka tutaj to była w zasadzie chyba najlepsza część :) Przy okazji poznałem kilka osób. Tutejszych i turystów. Naprawdę fajnie spędza się czas w tym miejscu. Wszyscy wiedzą po co tam przyszli. Wcinają, uszy się trzęsą. Widać dużo zabawy i uśmiechu :)
Przy okazji dostałem zaproszenie do L.A. Z oprowadzką do dolinie krzemowej od jednego z pracowników Facebooka :-) Kto wie, kto wie ;-)

Image

Image

Image

Image

Image

Skoro brzuch już był pełen pozostało połazić po Ali Expressie i poszukać jakiś atrakcyjnych (może nie do końca potrzebnych) rzeczy ;-)
No i pyyyyszne lody jadłem. Niepozorne, małe ale pyszne. Za 1 SGD :-)

Image

Image

Image

Image

Na koniec raz jeszcze zawitałem do gwiazdora Michelin, tym razem na kawałek świnki. Która moim zdaniem była jeszcze lepsza jak kurczak. A skóra to jakieś mistrzostwo świata było :)

Image

O godzinie 19 spotkałem przyjaciela brata mojego, który od lat ilu mieszka w Singapurze. Kiedy spytał czy chciałbym troszkę raz jeszcze dzisiaj zmienić klimat z dzielnicy luksusowej, biznesowej i zobaczyć troszkę jeszcze innego Singapuru od razu się zgodziłem :) Całe szczęście, że on też lubi chodzić.. zrobiliśmy kilka kółek aż w końcu dotarliśmy do dzielnicy Little India. Czyli Kolejny kraj w tym małym kraju. Spędziliśmy tam kilka godzin na łażeniu, jedzeniu i piwku :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wróciłem do hotelu o 23. Myślałem, że zostawię rzeczy (torbę z suvenirami) i pójdę dalej w miasto. Jak się jednak okazało, po wypiciu jeszcze jednego welcome drinka po prostu wszedłem do pokoju i padłem. Cud że zdążyłem się rozebrać. Nie byłem pijany. Padłem ze zmęczenia po całym dniu a piwo tylko mi jeszcze w tym pomogło :)

Teraz jestem już ponownie na lotnisku. Aż ciężko mi uwierzyć, że to już ostatni dzień mojej podróży. Fantastycznej podróży. Siedzę właśnie w saloniku, a w zasadzie ogromnym salonie Singapore Airlines dla pasażerów Biznes Klasy :-)

Image

Bo jak już wiecie lecę dzisiaj prawdziwą biznes klasą. SQ do Londynu. Samolotem A380-800. Lot prawie 14h. I to będzie mój pierwszy raz :-)
Wspomnę jeszcze tylko ile kosztuje taka przyjemność. Bilet w jedną stronę z Singapuru do Warszawy przez Londyn to koszt bagatela 19k PLN! Ja za bilet zapłaciłem 67 MIL M&M + 207 PLN dopłaty :-) Taaa daaa :-)

Image

Śmigam pod bramkę. Żeby mi nie uciekł ;-)

Image@tropikey, to już będziesz musiał się zastanowić na co będziesz miał danego dnia ochotę. Jeśli chcesz zobaczyć Singapur jak z katalogu to Marina i dookoła hotelu w którym będziesz. Katong to podobno niezła dzielnica.
Jeśli chcesz niezłe zjeść i przy okazji np kupić ciuchy do podręcznego bo podczas RTW nie chce Ci się prać o zajrzyj do chińczyka.
Arabska + indyjska to z kolei jeszcze zupełnie inne doświadczenie.
Co komu pasuje. Pamiętaj tylko, ze po tym co zobaczysz Singapur już nigdy nie będzie taki sam ;-)Singapore Airlines Business Class - latająca restauracja

Nooo…. tak to ja mogę latać. Choćby na koniec świata. Jakbym wiedział chociaż gdzie on jest. I czy w ogóle jest ;-) Kawał świata obleciałem, a końca nie widziałem. Z góry też go nie widać. Ale to tylko dobrze. Ziemia musi być okrągła bo jak inaczej byśmy robili RTW? :-) Choćby takimi samolotami jak ten :-)

Image

Aktualnie na wyświetlaczu widzę czas do lotniska LHR 1h22min. Nie wiem kiedy minęło te 12h. Szok.
Prawdą jest, że kiedy zamięszczę ten wpis to już będzie z LHR. W Londynie czekam ok 3h (o ile dobrze pamiętam) na przesiadkę na samolot LOTu do Warszawy. Wiec na pewno odwiedzę salonik Singapur Airlines.

Póki co to parę słów, wrażeń na gorąco.
Zacznijmy od tego czym lecę. Jest to samolot A380-800. Jeden z 19 we flocie SQ. Aktualnie największy pasażerski samolot na świecie. SQ jest również pierwszą linią na świecie która zaczęła latanie na tych maszynach. Wcześniej niż Emirates!
Samolot jeśli się nie mylę jest 8 letni. Do tego jest ogromny, ma 2 pokłady (coś jak pociągi piętrowe) i przeogromne 4 silniki. Robią wrażenie!
Naprawdę moim marzeniem było przelecieć się tą właśnie maszyną :-)

Image

Jak się leci… łagodnie i szybko, cicho (naprawdę cicho) i z pełnym brzuchem. Obsługa bardzo mocno dba tutaj o to by nikt głody nie siedział i na pewno nikt głodny pokładu nie opóści. Ledwo samolot wystartował zaczęło się serwowanie pierwszych dań. Wyjąłem stolik na którym zaraz pojawił się lśniąco biały obrusik. Jak u mamy na niedzielnym obiedzie. Na stoliku zastawa. Nie to że widelec i nóż. Kilka widelców, kilka noży… od którego tu teraz zacząć? ;-) I zaraz potem jedzenie.
Bardzo smaczne. Gorące, dobrze upieczone. Bez potrzeby doprawiania.
Po kilku godzinach podobna sytuacja. Tylko, wtedy już z winkiem. Do wyboru australijskie z winnicy niedaleko Adelajdy) oraz francuskie. Może dlatego, że właśnie z Australii wracam własnie to australijskie smakowało mi lepiej. Oczywiście nie po jednym łyku się o tym przekonałem ;-)
To co następnie wjechało na stół to musiało być robione przez jakiegoś Master Chefa. Szczególnie to mięsko na patyku z potrawką. Niby proste a jednak Mniam przez duże M! :-)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Właśnie podeszła do mnie stewardessa z pytaniem co takiego ciekawego robię. Zaciekawił ją telefon, który leży na poduszce. To taki mój trzymak. Na stoliku klawiatura bezprzewodowa. Więc opwiedziałem jej jaki to ze mnie podróżnik, gdzie byłem i pokazałem co piszę. Poinformowałem również, że właśnie opisuję część dotyczącą tego właśnie lotu. Mogę śmiało powiedzieć, że była w szoku. Oczywiście spytała czy jestem zadowolony, a po moim potwierdzeniu poprosiła by wysłać do firmy która ją zatrudnia mój pozytywny feedback na temat tego lotu i obsługi :-) Przy okazji też od razu zaproponowała czy mi czegoś nie potrzeba. A mi własnie było potrzeba orzeszków i kawy :-) Tak o to siedzę teraz sobie z kawą i orzeszkami i pisze dalej ;-)

No to teraz troszkę technicznych elementów: na pokładzie dla pasażerów biznes klasy jest dostępne WiFi (30 MB). Bez problemu połączyłem się siecią, poinformowałem rodzinę gdzie jestem a nawet wykonałem kilka połączeń - przez messengera i przez VoWiFi :-) Oba jakościowo eleganckie.
Telefon również można podłączyć do sieci komórkowej dosdostępnej na pokładzie. Tylko za to opłatę już pobiera operator w którym mamy aktywny numer. I tylko u niego można sprawdzić opłaty.

Na pokładzie jest oczywiście system rozrywki. Działa sprawnie (obejrzałem kilka filmów) ale moim skromnym zdaniem jest już troszkę leciwy. Tutaj dodam, że niektóre samoloty SQ mają już zmienioną biznes klasę na nową. Ta którą lecę jeszcze jest w wersji pierwotnej.
A jaka jest między nimi różnica poza systemem pokładowym. No własnie siedzenia. I tutaj dochodzimy do rzeczy iście najważniejszej. W samolocie którym lecę siedzenia są bardzo wygodne. W układzie 1x2x1. Ja mam miejsce 15A przy oknie, a w zasadzie to przy 2-ch oknach :-) Siedzenie jest miękkie, szerokie, bardzo szerokie. Ma podnóżek na łydki oraz tak powiedzmy stołeczek na stopy żeby nie trzeba było ich trzymać na podłodze ale w miarę możliwości leżeć. Leżeć na płasko się niestety nie da. Chyba, że ktoś jest malutki, bardzo malutki ;-) Jednak ten podnóżek, na max rozłożone siedzenie i 2 duże, miękkie poduchy sprawiają, że można naprawdę dobrze wypocząć i się przespać :-)

Image

Image

Image

Image

Image

Z rzeczy dodatkowych każdy otrzymał zestaw kosmetyków w maleńkiej kosmetyczce, opaskę na oczy, kocyk, kapcie i skarpetki. A do oglądania filmów są duże, wygodne słuchawki Bose (lekko zmodyfikowane na potrzeby samolotowe)

Image

Image

Image

Właśnie lądujemy w Londynie. Minęło ponad 13h.
Podsumowując to czuję się trochę tak jakbym wcale nie był w samolocie ale w domu, w wygodnym fotelu, przed telewizorem, po dobrym obiedzie. To chyba najlepiej oddaje klasę klasy biznes :-)

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (65)

peta 21 listopada 2018 10:40 Odpowiedz
Czyżby międzykontynentalny wypad w relacji live?To lubię i myślę, że warto będzie śledzić.Powodzenia!
adamkru 21 listopada 2018 11:09 Odpowiedz
@Peta, tak jest. Będzie live :-)Jako ze mam już pierwsza uwagę techniczna od razu powiem, że miejsce 11A w B737-300 Ukrainę Airlines jest przy oknie... tylko okna nie ma ;-) 10A tez nie polecam z tego samego powodu.Nieźle się zaczyna cześć lotnicza mojej podróży;-) Jako, ze byłem już w Kijowie (w pamiętnym większości forumowiczów kwietniu 2018) i leciałem ta sama trasą będę sobie wyobrażać co inni widzą za oknem;-)
adamkru 21 listopada 2018 13:28 Odpowiedz
KIJÓWJeden update dotyczący samolotu. B737 się zgadza ale nie 300 a 800. I właśnie się zorientowałem, że takim samym będę leciał do Dubaju. A miejsce jakie sobie wybrałem to……… 10A! Haha… No ja rozumiem, że lot nocny. Ale żeby tak nie popatrzyć w czerń nocy i światła bogatego miasta? Może uda mi się jeszcze zmienić miejsce:-)Lot UA zwyczajny. Jedzenie, kawa, herbata płatna wiec nie miało powodzenia. Za to kubeczek wody był gratis wiec skorzystałem. Ukraińskiego odpowiednika prince Polo nie dali. Przed lotem zapakowali pasażerów przez rękaw i jak nie przystało na narodowego przewoźnika wypakowali w Kijowie do autobusu. W Kijowie śnieg ale nawet nie zimno.Jako, że jutro mam w planach wjazd na najwyższy budynek na świecie to dzisiaj jestem już w drodze na najniżej położoną stację metra na świecie Arsenalna :-)Korzystam z Ubera. Koszt ok 30PLN. Kierowca na wstępie poinformował mnie że jego english is a little bit. I nie kłamał ;-) Wiec przypomniałem sobie kilka rosyjskich słów i dowiedziałem się, ze najlepsze ukraińskie jedzenie jest w restauracjach „Pyzata Chata”. I tam właśnie zamierzam zjeść obiad przed dalsza drogą. Ma być po ukraińsku, obficie i smacznie…. tak powiedział ;-)
qbaqba 21 listopada 2018 14:45 Odpowiedz
Fajna relacja! Kibicuje!Co do tej najniżej położonej stacji metra na świecie (poza Śląskiem) to nie wiem czy nie leży ona jednak w Korei Północnej.
ronoczywistek 21 listopada 2018 15:12 Odpowiedz
Trzymam kciuki!!!!! Mam nadzieję, że w Pyzatej Chacie nie oszukują na sosach :)
d4fc4 21 listopada 2018 15:29 Odpowiedz
Zaczyna się ciekawie, więc czekam z niecierpliwością ...
peta 21 listopada 2018 16:04 Odpowiedz
@QbaqBA według google to Najgłębsza na świecie stacja metra, Arsenalna w Kijowie, znajduje się na głębokości 105,5 m. U Koreańczyków niby jest głębiej bo 110m ale oficjalnych danych nie ma.
seal 22 listopada 2018 01:13 Odpowiedz
Ja właśnie z Sydney czytam Twoją relację. :-) Jutro przemieszczam się do Cairns a teraz w pociągu w Góry Błękitne. :)
damian-g 22 listopada 2018 07:47 Odpowiedz
Fajnie się zapowiada. Piszesz o wielu detalach, co mi się podoba. Mam nadzieję, że na koniec wstawisz jakieś podsumowanie kosztów.
adamkru 22 listopada 2018 16:31 Odpowiedz
@Damian_G, @seal :-) dzięki za dobre słowo :)
brzemia 22 listopada 2018 16:44 Odpowiedz
Jakiego vpna uzywasz?Wysłane przy użyciu Tapatalka
adamkru 22 listopada 2018 16:50 Odpowiedz
Private Internet AccessZ Norda zrezygnowałem w okresie próbnym :-)
dziabulek 22 listopada 2018 16:52 Odpowiedz
Szczęściarz dostał ankietę z Accora, mi nie przyszła :)Powodzenia w podróży, będę śledził.
peta 22 listopada 2018 17:19 Odpowiedz
Dubaj miasto kontrastów i momentami nawet miasto widmo.Coś co powstało w głowach członków jednej rodziny, co nie zmienia faktu, że Burj Khalifa jak i widok z niego robi wrażenie, tak jak i inne cuda współczesnej technologii i budownictwa.
adamkru 23 listopada 2018 00:08 Odpowiedz
Z przyjemnością donoszę, że dotarłem właśnie do Singapuru. Pędzę łapać samolot do KUL. Kilka wrażeń pisanych w trakcie lotu:W drodze…Jestem właśnie prawie nad Indiami. Konkretnie najedzony... kolacja zaprawiona dla smaku czerwonym winem. I równie czerwonym popita na deser ;-)W sumie to na deser były też lody. Więc lody też popiłem ;-)Mi się po prostu nie chce spać… korzystam więc z okazji i napiszę Wam kilka szczegółów technicznych dotyczących tego i następnego lotu.Zacznijmy od tego dlaczego lecę do Kuala Lumpur zamiast zostać dłużej w Singapurze. W sumie to z 2 powodów - ponieważ tam jeszcze nigdy nie byłem. W Singapurze zresztą też nie. Ale kiedy szukałem lotów do Singapuru okazało się, że ten sam lot do SIN kosztuje dużo taniej jeśli wezmę łączony do KUL. No to wziąłem. Ci marketingowi magicy zawsze znajdą na mnie jakiś sposób :-)Oczywiście mogłem jeszcze taniej… ale tą trasę wolałem pokonać porządnymi liniami bez długich przesiadek np w Indiach i „tanimi liniami”Bo myślałem, że się wyśpię…. a nie śpię. Bo mi się nie chce. Padnę jak mucha… pewnie gdzieś pod Singapurem i opudzę się w hangarze jak będą myć samolot ;-)No dobra ale czy klasa ekonomiczna w SQ ma jakieś zalety. Owszem. Same :-) Wyliczę kilka: siedzenia są bardzo wygodne z miękkim jak poduszeczka w domu zagłówkiem. System pokładowy z kilkunastoma nowymi filmami. Bardzo dobrze działający tablet. Reaguje na delikatne dotknięcie. Miejsce które wybrałem to 45G (czyli w rzędzie środkowym przy korytarzu). Dlaczego właśnie to miejsce? Miejsca w ekonomicznej klasie są w układzie 3x3x3. Lot jest nocny ale długi. Siedząc przy oknie musiałbym budzić pasażerów gdyby mi się chciało do ubikacji. Gdybym siedział w rzędzie z oknem ale przy korytarzu oni budzili by mnie (gdybym spał). Siedząc tu gdzie siedzę sam decyduję kiedy wstaję, kiedy idę i nikt nie musi przeze mnie przeskakiwać. Jest perfekcyjne. A, że znowu nikt nie chciał obok mnie siedzieć (czyli w środku trójki), to pomiędzy mną, a najbliższym współpasażerem jest wolne miejsce. Jak w klasie biznes na krótkich lotach :-)Dostałem skarpetki, szczoteczkę i pastę, poduszkę i kołderkę.Jest jednak uwaga dla tych co mają w planach lot SQ samolotem B777-300ER: nigdy ale to nigdy nie wybierajcie miejsca 41C oraz 41H. Seat Guru mówi, że to dobre miejsca z dużą przestrzena na nogi. Zgadza się. Tyle, że ta przestrzeń to korytarz na środku którego się siedzi z podkulonymi nogami. Inaczej wózek nie przejedzie albo ktoś się o nasze nogi potknie. Unikać jak ognia! Tego siedzenia nie powinno być w samolocie. Na pokładzie jest WiFi. Kosztuje od 7USD za 15MB do 20 za 50MB. Z racji mojego zawodu nawet chciałem skorzystać z tej najtańszej opcji żeby zobaczyc jak to działa. Traf chciał, że przy próbie aktywacji WiFi dostałem informację, że Indie nie pozwalają na korzystanie z Internetu nad ich terytorium. No trudno. Ja byłem gotowy ale Indie były przeciwko mnie ;-)Nawet się chwilę przespałem. Na 2h przed lądowaniem rozpoczął się serwis nr 2. Wciągnąłem wiec croissanta z kurczakiem, herbatkę i sok.
ronoczywistek 23 listopada 2018 11:31 Odpowiedz
Rewelacja!!!Więcej Więcej Więcej Proszę!!!!Czym robisz fotki? Bo zdjęciem monetki z metra w Kijowie mógłbym odblokować Twój telefon :)
sisteram 23 listopada 2018 22:06 Odpowiedz
Dziękujemy za szczegółową relację. Czekamy na więcej!!! :D
booboozb 24 listopada 2018 15:09 Odpowiedz
Czytam i śledzę z zaciekawieniem, ale znalazłem jedno faux pas... ;) Quote: Kiedy już znalazłem czego szukałem okazało się, że kolejka do wejścia jak w sobotę do kasy w biedronceJak sobota to, tylko do lidla, do lidla.... :P pozdrawiam
adamkru 24 listopada 2018 16:54 Odpowiedz
@BooBooZB - hahahahaha... masz zupełną rację ;-) Mój błąd ;-PDzięki za miłe słowo :-)
seal 25 listopada 2018 03:53 Odpowiedz
@adamkru: super relacja. Co prawda już dwa razy byłem w Kuala Lumpur ale znów za nim zatęskniłem czytając i oglądając zdjęcia. :) Malindo też fantastycznie wspominam - bardzo dobry komfort lotu - leciałem z nimi nawet dłuższą trasę KUL - HAN.
brzemia 25 listopada 2018 11:25 Odpowiedz
Wifi calling?Wysłane przy użyciu Tapatalka
adamkru 25 listopada 2018 11:35 Odpowiedz
@brzemia, o to chodzi! Brawo :-)Najlepsza opcja jest taka: bierzecie 2 telefony. Jeden główny gdzie macie wszystko i z którego normalnie korzystacie.Drugi dowolny byle długo bateria trzymała (najlepiej wyłączyć automatyczna synchronizację)Wsadza się kartę dowolnego kraju do tego drugiego telefonu i otwiera WiFi HotSpot. Na telefonie podstawowym (tym głównym) zapinamy się do WiFi. I w ten sposób mamy WiFi 24h/7 gdziekolwiek jesteśmy. I koniec zmartwień. Połączenia wychodzące lecą po WiFi z paczki danych karty kupionej w danym kraju. A płacimy za nie jakbyśmy dzwonili z Polski.Pomijam fakt, ze telefon główny musi mieć włączona opcje WiFi Callingu. A ona jest za free u operatorów w Polsce :-)Taaa daaa :-)Warto o tym wiedzieć. Bo to się po prostu opłaca. I to jest zgodne z filozofia nazwy portalu fly4free ;-) Dodałbym call4free :-) Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
brzemia 25 listopada 2018 11:53 Odpowiedz
Nie chcę Ci zaśmiecać relacji, ale lepszy drugi telefon czy mobilny router lte?Wysłane przy użyciu Tapatalka
adamkru 25 listopada 2018 11:57 Odpowiedz
To już bez znaczenia. Co Ci będzie wygodniej. Może z tą drobną uwagą, że jeśli chciałbyś mimo wszystko lokalnie dzwonić w jakimś kraju to wtedy lepszy telefon bo wielozadaniowy (nie tylko do internetu)Ważniejsze jest by włączyć, wypróbować i nauczyć się działać z WiFi Calling jeszcze w Polsce. Po prostu z domu z domowego routera :-)
d4fc4 25 listopada 2018 20:21 Odpowiedz
Relacja zapowiadała się bardzo dobrze, ale jak się okazuje - jest jeszcze lepsza. Dużo szczegółów praktycznych, które mam nadzieję będzie mi dane kiedyś wykorzystać.
damian-g 26 listopada 2018 17:51 Odpowiedz
Świetnie Ci idzie ta relacja. Śledzę codziennie :)
damian-g 26 listopada 2018 20:19 Odpowiedz
Świetnie Ci idzie ta relacja. Śledzę codziennie :)
maginiak 26 listopada 2018 20:19 Odpowiedz
@adamkruBardzo ciekawa relacja :)Ponadto, niezmiernie Ci dziękuję za uświadomienie mi, że bilety na Petronas Towers warto zarezerwować z wyprzedzeniem - szczególnie w moim terminie.Przylatujemy do KL 30 grudnia i zostajemy do Nowego Roku. Myślałam sobie, że wjedziemy 31 grudnia ale oczywiście nie ma już ani jednego biletu. No i wzięłam 3 ostatnie na 30 grudnia na 20.00 - zależało mi na wjeździe wieczornym lub tuż przed wieczorem. Ale na 19.00 już oczywiście nie ma nic! Dzięki raz jeszcze :)
mayka 26 listopada 2018 21:11 Odpowiedz
Relacja pierwsza klasa! Naprawdę wciąga i świetnie się czyta! ???I na wspominki bierze, bo równo 4 lata temu też tam się przewinęłam-ekspresowo 26-28.11.2014 :)Oprócz samego Uluru, podobało mi się w Kings Canyon-warto połazikować w górę (ale trzeba było wyjechac prawie w nocy, by być wcześnie na szlaku, bo z uwagi na ekstremalne temperatury wtedy-zamykali trasę ok. 11 ? ).Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! :)
sko1czek 27 listopada 2018 08:58 Odpowiedz
Ciekawa jest Twoja relacja, taka osobista, doskonale się czyta.Pomyśl sobie, że w Uluru nie zawsze jest tak samo. Podczas mojej wizyty, na przełomie maja i kwietnia chmury co chwila zakrywały słońce i nawet popadał deszcz. Nie przypominam sobie żadnego roju much.Tak czy siak, miejsce jest przepiękne.
sisteram 28 listopada 2018 00:14 Odpowiedz
Kiedy będzie nowa relacja? Czekam z niecierpliwością :)
tropikey 29 listopada 2018 21:10 Odpowiedz
Dopiero teraz zacząłem czytać tą fajną relację, bo mnie ten biznes w Scoot zaintrygował. Tak na gorąco, po odcinkach o Sydney i Scoot, gratuluję fajnej wyprawy i lekkiego pióra :) Muszę przeczytać też wcześniejsze wpisy...Listopadowe Sydney ozdobione chabrowymi płatkami kwiatów jest rzeczywiście urokliwe. Byłem z grubsza w podobnym czasie.Ciekawe, czy z Mercure w Singapurze będziesz uderzał na miasto, czy tylko nocujesz? Będę chciał skorzystać z tego hotelu w czasie RTW. Przylecę do Singapuru ok. 16:00, a wylot będzie następnego dnia ok. 8:00. Jak oceniasz ten hotel na to, żeby wieczorem, już po zameldowaniu wyskoczyć z niego do centrum i wrócić na spanie? Punktami płaciłeś za całość, czy część?
akna 30 listopada 2018 09:36 Odpowiedz
Idź do pierwszego lepszego howker center na śniadanie nie wcinaj rzeczy z kieszeni ;-)
adamkru 1 grudnia 2018 01:49 Odpowiedz
@Akna :-) Dzięki ;-)
tropikey 1 grudnia 2018 08:17 Odpowiedz
To która "mała" przypadła Ci bardziej do gustu - China, czy India? Jedyny raz, gdy byłem w Singapurze (z 8 - 10 lat temu), nie dotarłem ani tu, ani tu. Tym razem czasu wystarczy pewnie tylko na jeden z tych rejonów, więc może pomożesz w wyborze :)A biznes w SQ to miodzio. Będzie Pan zadowolony...Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
adamkru 1 grudnia 2018 17:27 Odpowiedz
@tropikey, to już będziesz musiał się zastanowić na co będziesz miał danego dnia ochotę. Jeśli chcesz zobaczyć Singapur jak z katalogu to Marina i dookoła hotelu w którym będziesz. Katong to podobno niezła dzielnica. Jeśli chcesz niezłe zjeść i przy okazji np kupić ciuchy do podręcznego bo podczas RTW nie chce Ci się prać o zajrzyj do chińczyka.Arabska + indyjska to z kolei jeszcze zupełnie inne doświadczenie. Co komu pasuje. Pamiętaj tylko, ze po tym co zobaczysz Singapur już nigdy nie będzie taki sam ;-)
tropikey 1 grudnia 2018 22:19 Odpowiedz
kurczę, nawet long kongi Ci podali :) Mi to się nigdy jeszcze w samolocie nie przytrafiło. Zazdroszczę, bo to jeden z moich ulubionych owoców (na wszelki wypadek dodam, że chodzi mi o te brunatne, niepozorne kulki :D )
adamkru 1 grudnia 2018 22:21 Odpowiedz
Podali kilka. Ale jak zobaczyłem jakie są pyszne od razu poprosiłem o świeżą dostawę i ilość wg uznania :-) I taki talerzyk za chwilkę wylądował na stoliku :-)
tropikey 1 grudnia 2018 22:23 Odpowiedz
No to szkoda, że będą w Kuala Lumpur nie kupiłeś sobie całej tej wielkiej kiści, którą widać na jednym ze zdjęć...My obżeraliśmy się tym w Tajlandii (nie raz...).
tropikey 1 grudnia 2018 22:32 Odpowiedz
No tak, obieranie tej skórki to duża część frajdy z jedzenia long kongów :)
smariuu 2 grudnia 2018 00:54 Odpowiedz
Piękne zakończenie super relacji - dzięki !!!Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
akna 2 grudnia 2018 10:05 Odpowiedz
Longan ;)a mięsko na patyku to pewnie satay z sosem orzechowym :)
tropikey 2 grudnia 2018 10:46 Odpowiedz
@akna: w Tajlandii zwali to long kongiem, choć patrzę w internet i widzę, że to dwa różne owoce. Szczególnej różnicy wizualnej między nimi nie widzę. Pewnie to trochę jak wiśnie i czereśnie (wzrokowo) dla kogoś nieobeznanego :) Wysłane z mojego P9 przy użyciu Tapatalka
oskiboski 2 grudnia 2018 10:50 Odpowiedz
Świetna relacja, podziwiam za siły w tak szczegółowym pisaniu a żywo.
yossarian 2 grudnia 2018 10:53 Odpowiedz
Świetna relacja, jak dla mnie idealnie zachowane proporcje pomiędzy opisami „technicznymi” a osobistymi refleksjami. Trzymam kciuki za nominację do relacji miesiąca i życzę zdobycia bonu do Decathlonu. Poza tym gratuluję lekkiego pióra, doskonalej podróży i empatycznej żony :D
maginiak 2 grudnia 2018 12:42 Odpowiedz
Relacja świetna, bardzo przyjemnie się czytało. Może i nie było z Tobą żony ale za to zabrałeś ze sobą całkiem sporo forumowiczów, więc tak naprawdę nie byłeś całkiem sam :)
d4fc4 2 grudnia 2018 13:44 Odpowiedz
To była bardzo przyjemna lektura zakończona bardzo dobrym podsumowaniem.
peta 2 grudnia 2018 18:38 Odpowiedz
Dobre podsumowanie całej wyprawy i sensu organizowania kolejnych.Dzięki za dobrą relację i powodzenia w kolejnych podróżach bo pewnie nie jedna wyprawa już ułożona w głowie?
walerek 2 grudnia 2018 18:46 Odpowiedz
Bardzo ciekawy opis podróży poparty dobrej jakości zdjęciami. Miło się czytało. Trzymaj tak dalej.
joker1977 3 grudnia 2018 12:41 Odpowiedz
Cześć Adam :D Super relacja. To jest to co tygrysy lubią najbardziej. Pozdr.
adamkru 3 grudnia 2018 14:33 Odpowiedz
Bardzo wszystkim raz jeszcze dziękuję za wszystkie pozytywne opinie. Aż sam jestem w szoku ale i bardzo, bardzo się cieszę, że moja relacja tak się Wam podobała.Cieszę się również, że mogłem Was zabrać ze sobą w moją podróż. Może to właśnie dlatego tak się wszystko ładnie układało w trakcie, że nie byłem tak naprawdę sam :-)Wspomnienie które mi dzisiaj przez cały dzień towarzyszy to czas, kiedy dokładnie tydzień temu siedziałem na lotnisku z Sydney czekając na samolot do Uluru. Obserwowałem samoloty, ludzi, słonko... kiedy napisałem, że poniedziałki naprawdę mogą być jednak piękne :-) Patrzę więc w przyszłość z nadzieją na realizację kolejnych podróżniczych marzeń cytując fragment filmu Wniebowzięci, że "człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać..." :-)
cypel 4 grudnia 2018 11:05 Odpowiedz
Mimo tego, że Australia to jeden z tych kierunków, który mnie kompletnie nie interesuje to relację przeczytałem dzisiaj na raz. Bardzo dobrze się czytało i fajnie, że tak od serducha.Pomyślności i spełnienia kolejnych podróżniczych marzeń życzeń.
ruda-laur 4 grudnia 2018 20:13 Odpowiedz
bardzo fajna relacja (mimo, że nie jaram się samolotami ?), sporo przydatnych informacji i ogólnie lekko się czyta :) niestety nie miałam jeszcze okazji być w Australii jednak co do Dubaju, że nie porywa oraz że KL jest super to się zgodzę :D i podziwiam, że poleciales na drugi koniec świata na dosłownie parę dni, żeby zobaczyć "tylko" urulu :)
maginiak 4 grudnia 2018 20:26 Odpowiedz
@adamkru zrobił nawet więcej, poleciał na drugi koniec świata i nie zobaczył "urulu" :D
ruda-laur 4 grudnia 2018 22:02 Odpowiedz
maginiak napisał:@adamkru zrobił nawet więcej, poleciał na drugi koniec świata i nie zobaczył "urulu" :Dsorry literówka aż oczy bolą :D ofkors chodziło mi o Uluru :D
raphael 6 grudnia 2018 20:53 Odpowiedz
adamkru napisał:Bilet w jedną stronę z Singapuru do Warszawy przez Londyn to koszt bagatela 19k PLN! Ja za bilet zapłaciłem 67 MIL M&M + 207 PLN dopłaty :-) Taaa daaa :-)67 mil ? czy może 67.000 mil ??? :)... niemniej jednak zaszczepiłeś mi ciekawość do bliższego zaprzyjaźnienia się z milami i z SQ, bo na Uluru chętkę mam już od maleńkości.
adamkru 7 grudnia 2018 09:15 Odpowiedz
67tyś M&M oczywiście. Gdyby lot kosztował 67 „bez tyś” to za mile które posiadam pewnie mógłbym polecieć biznes klasą do gwiazdy polarnej ;-) Marzenie ;-)Ja robiłem rezerwację mojego biletu ok marca 2018r. Pamiętam, że dostępność biznesu z SIN była dość imponująca. Zarówno SQ, LOTem (bezpośrednio do WAW), Swiss etc. Dopłaty minimalnie się tylko różniły. Jeśli będziesz celować w SQ sprawdź jeszcze przed zakupem biletu dni w których chcesz lecieć na trasie SIN - LHR ponieważ chyba w środy A380 lata w odświeżonej wersji biznesu :-)
zzeke 7 grudnia 2018 09:15 Odpowiedz
Dzięki za znakomitą relację! Trochę mi się w pracy poranna kawa "przedłużyła" w trakcie przyjemnej podróży z Tobą;-)
cicha-woda 7 grudnia 2018 13:46 Odpowiedz
Dzięki za świetną relację! Czytało się ją wspaniale. Pamiętam jak wracaliśmy ze zlotu w Kijowie i opowiadałeś wtedy o planie na tę podróż. Już wtedy Ci jej bardzo zazdrościłam ;) Oczywiście w pozytywnym sensie, że może kiedyś też uda mi się odbyć podobny wyjazd :?: Super, że tak fajnie udała się Twoja wyprawa! I życzę spełniania kolejnych podróżniczych marzeń :D
marcinsss 19 lutego 2019 00:51 Odpowiedz
Ta relacja ma jedną wielką wadę - nie można przestać jej czytać. :lol:Miałem poczytać chwilkę przed snem a tu nie wiadomo kiedy się 0:40 zrobiło. A pobudka o 6:00.Świetna podróż, właśnie dojrzałem do zrobienia czegoś podobnego - dużo lotów, mało bycia. Droga jest celem. Może RTW, może Ameryka Południowa lub właśnie Australia. Zobaczymy co los i błędy taryfowe przyniosą.Super zdjęcia, zwłaszcza jak na robione telefonem Bardzo mi się spodobały filmy z lotów (cały lot w 44 sekundy :) ).A największą wartością jest sposób, w jaki to wszystko opisałeś. Bardzo mi odpowiada Twoje poczucie humoru.Trochę to chaotycznie piszę, ale rozsądek wraz z sennością już mnie gonią do sypialni. To już przedostatnia relacja z nominowanych w 2018, a wraz z zimowym Yellowstone jesteście faworytami. Chociaż trzeba przyznać, że słabych relacji wśród nominowanych nie ma.
klemensii 3 kwietnia 2020 10:14 Odpowiedz
Rewelacyjna wyprawa, świetnie ze szczegółami opisana. Wykorzystuj talent pisarski - chociaż teraz jest na rynku wielu piszących, acz bez umiejętności :D Mimo wszystko, szacun za odwagę samotnej podróży.
tropikey 28 maja 2020 19:04 Odpowiedz
sprawa rzeczywiście bardzo świeża, skoro nie znajduję żadnego internetowego źródła zaopatrzenia w to dzieło. No chyba, że jedynie wysyłkowo wprost od Ciebie?A na marginesie, czyżby w projektowaniu okładki wziął udział mityczny grafik strony głównej F4F :D ?
adamkru 28 maja 2020 19:15 Odpowiedz
Nie ma kota z dolarami... to nie ten sam grafik ;-) Empik i inni gracze jeszcze do mnie nie dotarli z walizką skarbów. Może dlatego, że nie wiedzą o moim istnieniu ;-) Muszę im chyba podrzucic egzemplarz na półkę do poczytania ;-)Dla "fanów" mojej relacji też kilka egzemplarzy znajdę :-)
man4business 28 maja 2020 19:46 Odpowiedz
Napisz, gdzie można kupić - będzie prościej.I dorzuć informację kiedy Australia otworzy się na turystów ;) bez 14-dniowej kwarantanny.
tarman 28 maja 2020 22:04 Odpowiedz
Dokładnie, inicjatywy oddolne są w cenie. Również chętnie kupię 1 egzemplarz.