+1
metia 27 grudnia 2018 20:30
Przy okazji świątecznych porządków trafiłam w komputerze na folder ze zdjęciami z Fuerteventury. Pełnej relacji z tego nie będzie, bo raz, że część zdjęć niestety odeszła w niebyt przy okazji awarii karty, a dwa, że kilka dobrych relacji na forum już jest. Zamiast tego skupię się na atrakcji, która pojawia się w przewodnikach po Fuercie, ale jakoś rzadko mam wrażenie jest czas na jej realizację. Jak zapewne domyśliliście się z tytułu, chodzi o rejs na położoną między Fuertą a Lanzarote Wyspę (Wysepkę) Wilków czyli Isla (Islota) de Lobos.

Będzie trochę szczegółów finansowo-technicznych, ale przede wszystkim będzie dużo zdjęć, bo to przepiękne wulkaniczne krajobrazy grają tu pierwsze skrzypce :) Na początek mały spoiler.

spoiler.jpg

@Raphael
Jeżeli Cię to interesuje, to mam gdzieś w czeluściach komputera dość szczegółowe plany zwiedzania nie tylko Fuerty, ale też Teneryfy i Gran Canarii - mogę się podzielić. Na forum jest też moja relacja z La Palmy (i bardzo specyficzna relacja z Madery). Za to w tym roku wracamy na Lanzarote, tym razem już jako bardziej świadomi podróżnicy - na pewno będę robić plan, a i może relację w okolicach marca skrobnę :)Czas na ciąg dalszy :)

Na Isla de Lobos najprościej dostać się z Corralejo, skąd kursują promy firmy Naviera Nortur. Bilety można kupić na miejscu (budki na nabrzeżu przy porcie) lub online: https://navieranortour.com/pl/. Cena bez względu na miejsce zakupu jest taka sama – 15 EUR w dwie strony za osobę dorosłą i 7,5 EUR za dziecko. Rejs trwa ok. 15 minut. Promy pływają codziennie poza kilkoma dniami świątecznymi (m.in. 1 stycznia i 25 grudnia). Operator zastrzega sobie prawo do odwołania kursu ze względu na złą pogodę. Aktualny rozkład można znaleźć na stronie operatora, ale zasadniczo mamy 3-4 rejsy na wyspę (w tym najwcześniejszy o 10.00) i 3-4 rejsy powrotne (w tym najpóźniejszy o ok. 16 zimą i 17-18 latem). Zaleca się zadeklarować godzinę powrotu, ale de facto można wracać dowolnym promem. Zalecany czas pozwalający na zwiedzenie całej wyspy to ok. 4 godziny. My zaplanowaliśmy wypłynięcie pierwszym rejsem i powrót ostatnim, czyli byliśmy na wyspie prawie 6 godzin. Było to konieczne ze względu na już nieco bardziej zaawansowany wiek części członków naszej ekipy. Poruszaliśmy się więc nieco wolniej, ale też nie nudziliśmy się nawet przez minutę.

Zanim przejdziemy do zdjęć, kilka informacji o samej wyspie :)

Isla de Lobos oddalona jest od Fuerteventury o kilka kilometrów i ma ok. 4,5 km2 powierzchni. Jej najwyższy szczyt to wulkan La Caldera (127m). Nazwa wyspy – Wyspa Wilków – może być myląca, ponieważ pochodzi o gatunek wilka morskiego (lobo marino). Co ciekawe, to nie wilk morski był najczęściej występującym zwierzęciem na wyspie – była nią foka mniszka, którą wytępiono na początku ubiegłego wieku. Wtedy też wyspa zaczęła tracić na znaczeniu, aż wreszcie po zautomatyzowaniu miejscowej latarni w 1968 roku przestała być zamieszkana na stałe.

Od lat 80. XX wieku wyspa w całości stanowi obszar ściśle chroniony – Parque Natural Islote de Lobos, który jest środowiskiem życia kilkudziesięciu gatunków ptaków, ryb i innych zwierząt oraz ponad 130 gatunków roślin. Co ciekawe park ma większą powierzchnię, niż sama wyspa – ok. 6 km2 – ponieważ oprócz powierzchni wyspy obejmuje również dno morskie wokół. Ze względu na ścisłą ochronę przyrody na wyspie obowiązuje wiele zakazów. Nie wolno m.in. oddalać się od wyznaczonych ścieżek, przybijać do brzegu poza wyznaczonymi miejscami (molo El Muelle i kładka przy El Puertito), kąpać się poza plażą Playa La Concha i zatoczką przy El Puertito, zabierać ze sobą zwierząt (w tym psów i kotów), rozpalać ognia i śmiecić. Wolno za to, co ciekawe, wędkować (w ściśle wyznaczonych miejscach) i jeździć rowerem. Wolno też zostać na noc – na wyspie wyznaczony jest obszar na biwakowanie (El Carpintero) – ale tylko pod warunkiem, że odwiedzicie wyspę w okresie od połowy czerwca do końca września i będziecie w posiadaniu specjalnego pozwolenia, wydawanego przez Wydział Ochrony Środowiska Izby Fuertventury (max. na trzy dni). Jest to natomiast rozrywka dość ekstremalna, ponieważ na wyspie nie ma źródła wody pitnej. O szybkim internecie i elektryczności też raczej można zapomnieć ;)

Warto dodać, że na wyspie nie ma praktycznie żadnych schronień, więc warto być przygotowanym i na słońce, i na zmianę pogody. Nie ma też żadnego sklepu, więc trzeba mieć ze sobą prowiant i wodę na kilka godzin. Warto też zgrać sobie mapę offline, bo w wielu miejscach nie ma sieci.
Chyba wiemy już wszystko, co trzeba. Zatem zaczynamy!

Z Corralejo wypływamy punktualnie. Morze jest spokojne, a dodatkowo trafił nam się stateczek, który ma szklane dno, więc nie ma nudy. W drugiej części rejsu podziwialiśmy w pełnej krasie imponujące wydmy Corralejo. Po kilkunastu minutach cumujemy już przy molo na Isla de Lobos.

2.jpg



3.jpg



4.jpg



5.jpg



Na dzień dobry wita nas mapka wyspy z zaznaczonymi najważniejszymi punktami i strefami niedostępnymi. Nie jest ona zbyt szczegółowa (pokazuje tylko jeden szlak), na szczęście ze strony operatora promu pobraliśmy wcześniej lepszą.

6.jpg



7.jpg



Jak widać, wyspa podzielona jest na strefy o różnym stopniu dostępności, ale w rzeczywistości sprawa jest prosta – punktem startowym jest port, a połowę drogi wyznacza latarnia. Pomiędzy tymi punktami po prostu idziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara lub w kierunku przeciwnym ;) Zgubić się nie sposób, ścieżki są bardzo wyraźne, na rozstajach dróg są oznaczenia. Tyle.

My naszą wędrówkę po wyspie zaczynamy od krótkiej wizyty w Centro de Visitantes. Poza niewielką ekspozycją na temat historii i biologii wyspy znajdują się tu toalety. Kolejne są dopiero w latarni morskiej po drugiej stronie wyspy, więc warto pozwolić sobie na chwilę zadumy na początek ;)

Po wizycie w tym strategicznym miejscu wybraliśmy drogę w prawo, która prowadzi w stronę El Puertito , głównej „miejscowości” na wyspie, od lat niezamieszkałej. Już na tym niedługim odcinku mamy przedsmak widoków, którymi będziemy napawać się w kolejnych godzinach.

8.jpg



9.jpg



10.jpg



11.jpg



W samym El Puertito w zasadzie nie ma nic ciekawego, ot kilka podniszczonych domków, ale działa tu mała restauracja serwująca paellę lub rybę – jedzenie trzeba zamówić po przypłynięciu na wyspę, na konkretną godzinę. Wybieramy posiłek i udajemy się w dalszą drogę.

12.jpg



13.jpg



14.jpg



Ścieżka początkowo prowadzi wzdłuż brzegu morza, usianego skałami i zatoczkami.

15.jpg



16.jpg



17.jpg



18.jpg



19.jpg



20.jpg



Następnie szlak odbija nieco w głąb wyspy, okrążając Las Lagunitas – najściślej chronioną część wyspy, jedyny w swoim rodzaju ekosystem słonych mokradeł. Woda morska wpychana przez wiatr do płytkich zatoczek paruje, pozostawiając słoną warstwę, w której brodzą liczne gatunki ptaków, m.in. czaple. Ptaki można obserwować przez lornetkę ze specjalnej budki, ale nawet gdy nie ma ich dużo, to krajobraz cieszy oczy. Aż dziw, że na słonym terenie rośnie aż tyle różnych roślin.

21.jpg



22.jpg



23.jpg



24.jpg



Dalej ścieżka biegnie prawie prosto na północ, a krajobraz staje się bardziej wulkaniczno-pustynny. Pojawiają się coraz liczniejsze, małe kratery wulkanów.

25.jpg



26.jpg



27.jpg



28.jpg



29.jpg



A oto już druga strona wyspy i latarnia morska Faro de Martiño.

30.jpg



Zanim jednak wdrapiemy się na latarnię, szybki rzut oka w kierunku, z którego przyszliśmy.

31.jpg



I równie szybki rzut oka na to, co jeszcze nas czeka :)

32.jpg



CDNLatarnia morska Faro de Martiño nie tylko wyznacza połowę szlaku na wyspie, ale jest również ważną częścią szlaku nawigacyjnego dla pływających tędy statków (razem z latarnią Pechiguera na Lanzarote i latarnią Toston na Fuerteventurze). Jest jedną z najstarszych latarni na Wyspach Kanaryjskich – pierwszy sygnał nadała 30 lipca 1865 roku. Początkowo była zasilana oliwą, potem parafiną i acetylenem. W końcu całkowicie ją zautomatyzowano, a zasilanie źródła światła zapewnia w tej chwili system paneli słonecznych.

33.jpg



Podczas krótkiej wspinaczki na taras pod latarnią można dobrze przyjrzeć się wnętrzu wyspy, jak i brzegom. Na horyzoncie widać Lanzarote.

34.jpg



35.jpg



36.jpg



37.jpg



Po zejściu z latarni udajemy się w drogę powrotną. Naszym kolejnym celem jest widoczny na horyzoncie stożek wulkaniczny La Caldera.

38.jpg



39.jpg



Niestety, na szczyt nie udaje nam się wejść – boczna droga prowadząca do wulkanu jest z jakiegoś powodu zamknięta. Z informacji dostępnych w internecie wiemy, że zdarzyć się to może z wielu powodów, m.in. ze względu na trwający sezon lęgowy ptaków lub prace konserwacyjne czy badawcze. Z żalem, ale odpuszczamy ten punkt wycieczki. Natomiast jeżeli będziecie mieli okazję wejść na wulkan to z pewnością warto – część kaldery jest pod wodą, a ze szczytu widać małą czarną plażę, której nie da się zobaczyć z żadnego innego punktu wyspy. I widok na całą Isla de Lobos pewnie jest rewelacyjny…

Tymczasem powoli wracamy do punktu wyjścia. Kolejnym przystankiem są Las Salinas, saliny, założone na wyspie, by pozyskiwać na miejscu sól do konserwacji złowionych u wybrzeży wyspy ryb.

40.jpg



41.jpg



Obecnie saliny są nieczynne, ale warto podejść do nich, a potem na sam brzeg, do Las Puntas del Marrajo. To tu właśnie pojawia się znana dobrze surferom fala zwana Derecha de Lobos – najdłuższa prawa fala na wyspach kanaryjskich. My niestety nie spotkaliśmy surferów, ale na youtube można zobaczyć kilka naprawdę efektownych filmików.
<iframe width="547" height="410" src="https://www.youtube.com/embed/v5HneVHCvJ0" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>

Zaraz obok salin i wybrzeża surferów znajduje się niewielka, ale piękna plaża La Concha. To tu właśnie, grzejąc się w słońcu, spędzamy czas do obiadu.

42.jpg



43.jpg



Po obiedzie nie spodziewaliśmy się zbyt wiele, ale po kilku godzinach intensywnego spaceru bardzo nam smakowało. Restauracja jest prosta i takie też jest jedzenie: paella z krewetkami i muszlami lub lokalne ryby smażone w głębokim tłuszczu. Do tego chleb, sosy mojo, kanaryjskie ziemniaczki i zimne piwo – czego chcieć więcej? W kwestii swobody zamawiania – jeżeli chcecie coś zjeść na 100%, to konieczna jest wcześniejsza rezerwacja posiłku. Stolików jest zaledwie kilka, a w trakcie naszego obiadu widzieliśmy, jak obsługa odmówiła co najmniej kilkanastu osób bez rezerwacji. W sumie to nawet wody nie chcieli sprzedawać bez rezerwacji, co uważam za słabe. No ale mogą sobie na to pozwolić – konkurencji mają dokładnie zero ;) A, i jeszcze jedno – płatność tylko gotówką!

Po wyjściu z restauracji spokojnym krokiem doszliśmy na prom, który zabrał nas z powrotem na Fuertę. W drodze powrotnej do apartamentu zatrzymaliśmy się jeszcze przy wydmach Corralejo. I wiecie co? Po bogactwie krajobrazów z Lobos wydmy wydają się o wiele mniej imponujące. W ogóle cała Fuerta zrobiła się po tej wycieczce jakaś taka… nudna? Mało ekscytująca? Dlatego planujcie rozważnie wizytę na Isla de Lobos – raczej na koniec, niż na początek pobytu ;)

Podsumowując – czy warto poświęcić dzień na wizytę na Wyspie Wilków? Zdecydowanie warto. Dla mnie Isla de Lobos to takie Kanary w pigułce: są tu plaże, wulkany, kaldera, ciekawa roślinność i piękne, dzikie krajobrazy. I spokój oraz cisza, których tak brakuje na ogarniętej szałem plażowania i betonowania Fuercie. Oby zostało tak jak najdłużej!


44 - koniec.jpg


KONIEC

Dodaj Komentarz

Komentarze (6)

raphael 27 grudnia 2018 23:00 Odpowiedz
metia napisał:Pełnej relacji z tego nie będzie, bo raz, że część zdjęć niestety odeszła w niebyt przy okazji awarii karty, a dwa, że kilka dobrych relacji na forum już jest.[/attachment]Relacji z Kanarów nigdy za dużo. Chętnie poczuję się zarzucony zdjęciami, opiniami i informacjami :)
metia 27 grudnia 2018 23:11 Odpowiedz
@RaphaelJeżeli Cię to interesuje, to mam gdzieś w czeluściach komputera dość szczegółowe plany zwiedzania nie tylko Fuerty, ale też Teneryfy i Gran Canarii - mogę się podzielić. Na forum jest też moja relacja z La Palmy (i bardzo specyficzna relacja z Madery). Za to w tym roku wracamy na Lanzarote, tym razem już jako bardziej świadomi podróżnicy - na pewno będę robić plan, a i może relację w okolicach marca skrobnę :)
metia 30 grudnia 2018 18:37 Odpowiedz
Ponieważ dostałam kilka wiadomości z pytaniami, dorzucę tu odpowiedzi :)Quote:Jak oceniasz stopień trudności takiej wycieczki?Generalnie uważam, że stopień trudności ścieżek jest bardzo niski. Małe podejścia są tylko przy Las Lagunitas, trzeba podejść kawałek na latarnię i większy kawałek na wulkan La Caldera Pozostałe ścieżki biegną po płaskim terenie i są dobrze utwardzone. Widziałam przy latarni ludzi z dzieckiem w wózku, więc jakoś musieli tam dotrzeć. Na naszym stateczku większość pasażerów stanowili niemieccy emeryci, moi rodzice też są po 60-ce i dali radę (mieli buty trekkingowe i kijki). Myślę, że wycieczka jest do zrobienia przez każdego przy zachowaniu rozsądnych ram czasowych i zasad bezpieczeństwa (prowiant, woda, odpowiedni strój).Quote:Tam naprawdę jest tak pusto?Tak, zdjęcia nie były fotoszopowane ;) Myślę, że na wyspie było razem z nami maksymalnie 40-50 osób. Oczywiście są punkty, gdzie ludzi się spotyka (port, restauracja w El Puertito, latarnia morska, plaża), ale na pozostałej części szlaku byliśmy sami. Co było niezwykle przyjemne, bo na Fuercie o brak tłumów raczej trudno.
raphael 24 maja 2019 18:38 Odpowiedz
metia napisał:Na Isla de Lobos najprościej dostać się z Corralejo, skąd kursują promy firmy Naviera Nortur. Bilety można kupić na miejscu (budki na nabrzeżu przy porcie) lub online: https://navieranortour.com/pl/. (...) Aktualny rozkład można znaleźć na stronie operatora, ale zasadniczo mamy 3-4 rejsy na wyspę (w tym najwcześniejszy o 10.00) i 3-4 rejsy powrotne (w tym najpóźniejszy o ok. 16 zimą i 17-18 latem). Zaleca się zadeklarować godzinę powrotu, ale de facto można wracać dowolnym promem. Zalecany czas pozwalający na zwiedzenie całej wyspy to ok. 4 godziny. My zaplanowaliśmy wypłynięcie pierwszym rejsem i powrót ostatnim, czyli byliśmy na wyspie prawie 6 godzin.Zastanawiam się czy w miedzyczasie:a) coś się zmieniło odnośnie możliwości wizyty na wyspie i czy wprowadzono ograniczenia jej długościb) czy to co piszą można po prostu traktować dość "luźno"- na http://visitcorralejo.com/en/lobos-island znalazłem taki fragment:Code:To visit the island it is necessary a free permit which can be obtained at the following link: http://visitasisladelobos.com/Visiting hours is divided in 2 shifts of 200 hundred people each, the morning 10:00hrs to 14:00hrs and the afternoon from 14:00hrs to 18:00hrsZ drugiej strony na stronie linii Naviera bez problemu można wybrać wyjazd 10:00, powrót 18:00 :? 4 godziny jak dla mnie to byłoby za mało.
metia 24 maja 2019 19:46 Odpowiedz
@RaphaelMogło się coś zmienić, bo nie przypominam sobie informacji o jakichkolwiek "slotach". Nie mam też nic takiego w notatkach, a robiłam je m.in. na podstawie strony, którą podałeś.
bruner 24 maja 2019 21:05 Odpowiedz
Byłem w Corajecho w 2018 r. cena za rejs wynosiła 11 euro. W tym roku w lutym chcieli już faktycznie 15. Żeby dostać rabat wspomniałem , że jest nas 8 osób. Pan w w budce zaproponował po 10 euro od osoby i rejs pontonem. Umówiliśmy się za godzinę i w tej cenie popłynęliśmy.