0
greg2014 19 stycznia 2019 08:52
Zima powoli się rozkręca (a tu i ówdzie jest już nawet całkiem rozkręcona) więc dla odmiany postanowiłem przenieść się w nieco cieplejsze rejony.

Kończąc około miesiąc temu poprzednią relację wspomniałem, że odliczanie do kolejnego wyjazdu jest w toku. Wtedy wydawało mi się jeszcze, że to dość daleko. Tymczasem czas przeleciał błyskawicznie i dziś pozostało już tylko kilka dni:

Image

Tym razem mój wybór padł na Azję Południowo-Wschodnią. A rewir wdzięczny jest nie tylko ze względu na klimat. Dla jednych tropiki czy plaże, dla innych - piękna przyroda, do tego orientalna kultura, pokręcona historia, wspaniałe świątynie, zapierające dech w piersiach budowle, rozsypujące się riksze, hałaśliwe tuk-tuki…na dodatek kokosy na każdym kroku, śmierdzące duriany dla odważnych, wszechobecna oryginalna menażeria – zaczynając od małp na budzących strach wielkich waranach kończąc. Do tego jedyna w swoim rodzaju kuchnia. Trudno powiedzieć co jeszcze – pełna lista pewnie nie miałaby końca. Mówiąc krótko: minęły ponad dwa lata od mojego poprzedniego pobytu w tej części świata i zapragnąłem powtórki.

Jak to u mnie najczęściej bywa, mowa będzie o rejsie na statku wycieczkowym – tym razem rozpoczynającym i kończącym się w Singapurze. Rejs potrwa pełne 2 tygodnie a po drodze będzie mi dane (mam nadzieję, że pogoda nie pozmienia tego planu) odwiedzić 7 portów położonych w Tajlandii, Malezji i Kambodży. Pełną trasę można zobaczyć poniżej:

Image

Ten rejs będzie jednak zupełnie inny niż poprzedni. W portach lub na kotwicy będziemy praktycznie pełne dni, z czego w dwóch (w umownych „okolicach” Bangkoku oraz plaży Patong na Phuket) zaliczymy po dwa dni. Dni na morzu tym razem w planie jest tylko trzy.

Ponieważ poprzednią relacją pobiłem swój rekord rozwlekłości, chciałbym z góry zaznaczyć, że tym razem nawet nie będę nawet próbował ustanawiać kolejnego rekordu:-) Z racji tego, że będę na statku tego samego armatora (Costa Crociere), planuję ograniczyć relacjonowanie statkowego życia. Nie sądzę, żeby odbiegało ono znacząco od tego, o czym pisałem w relacji z transatlantyku na Karaiby (zainteresowanych odsyłam tutaj: transatlantykiem-na-karaiby,219,135647 ) czy w poprzednich relacjach.

Z kolei sam statek, na którym przyjdzie mi tym razem zwiedzać świat – Costa Fortuna jest starszą o rok (2003) bliźniaczką opisywanej już przeze mnie na forum innej jednostki – Costa Magica, z którą miałem okazję rok temu zwiedzać Karaiby (zainteresowanych odsyłam tutaj: z-wyspy-na-wyspe-czyli-wyprawa-na-karaiby,211,123316 ).

Mówiąc krótko, planuję się bardziej skupić na tym co będzie po drodze i co uda mi się zobaczyć w poszczególnych portach. Oczywiście jeśli pojawią się jakieś pytania w „statkowych” tematach, piszcie śmiało:-)

Rejs zaczyna się za kilka dni ale moja przygoda zaczyna się dzisiaj. Po południu, z przesiadką w Warszawie wylatuję do Singapuru, gdzie planuję spędzić 2 dni przed rejsem i zobaczyć to i owo – z naciskiem na to, czego jeszcze tam nie widziałem. A przy okazji, fajnie by było zanim wsiądę na statek „spacyfikować” jet laga. Może się uda…

A co ciekawe, z informacji innego forumowicza - @wocial, któremu przy okazji raz jeszcze dziękuję za cenne wskazówki dotyczące poszczególnych portów – wynika, że ten rejs (Costa Fortuna „robi” go całą zimę) cieszy się sporą - oczywiście jak na mizerną popularność tej formy wypoczynku w Polsce - popularnością wśród naszych rodaków. Zobaczę na miejscu, czy ten termin będzie równie popularny wśród „naszych”.

Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam :-)@brzemia - tak, tym razem LOT, swoją drogą za miesiąc będzie 10 lat odkąd leciałem z nimi ostatnio na dalekim dystansie więc zobaczę co się w międzyczasie zmieniło. Przy okazji podziękowania dla @Yaszczyk za pomoc w znalezieniu biletu w przyzwoitej cenie. W zimie zwykle gdzieś wyjeżdżam a Karaibów na razie wystarczy, do Azji mnie ciągnęło już od jakiegoś czasu a styczeń/luty to dobre miesiące w tej okolicy. Cena też moim zdaniem najgorsza nie była :-)

@tarman - rejs rezerwowałem w maju ub.r., razem z listopadowo-grudniowym transatlantykiem. Bilety lotnicze rezerwowałem pod koniec sierpnia, hotele w połowie listopada a na dobre zacząłem się interesować poszczególnymi portami, co gdzie zobaczyć, jaką wycieczkę wybrać i gdzie wyskoczyć w poszczególnych miejscach jakieś dwa tygodnie temu. Tak, że przygotowania jak widać były mocno rozłożone w czasie :-)@brzemia - z tego co kiedyś sprawdzałem wydaje mi się, że poza Amazonią w porze typowej dla rejsów (czyli suchej) nie ma konieczności szczepień - chyba, że ktoś chce się gdzieś głębiej zapuszczać lub korzystać "na bogato" z lokalnej kuchni. Ja tutaj na pewno od tego drugiego stronił nie będę ale bez przesady - postaram się zachować tzw. zdrowy rozsądek. A woda i napoje wyłącznie butelkowane lub ze statku. Jak jesteśmy przy chorobach to dla mnie większym problemem są przeziębienia. Praktycznie z każdego rejsu 14 dni+ wracam przeziębiony - klimatyzacja, ciągłe przechodzenie pomiędzy pomieszczeniami o różnej temperaturze lub na zewnątrz, przeciągi itd. robią swoje. W związku z tym jakąś podstawową apteczkę zawsze ze sobą zabieram.Komu w drogę temu czas :-)

Na lotnisku w Krakowie przywitała mnie informacja, że wcześniejszy (bezpośrednio przed moim) lot do Warszawy jest anulowany. Podreptałem grzecznie do stanowiska check-in, którego pracownik kończył opanowywać nerwową sytuację i wydawał vouchery na taksówki ostatnim pechowcom. A skoro już tam byłem to zapytałem co się stało i czy mogę nadać bagaż, chociaż jeszcze nie mój czas. Okazało się, że rozsypał się jakiś LOT-owski Dash i razem z nim rozsypała się cała rotacja, która się na nim dzisiaj opierała – poranne loty do/z Budapesztu oraz do/z Warszawy – ale na szczęście nie mój :-) Potem zresztą widziałem na płycie jakiegoś Dasha z logo nieistniejącego już chyba dobrych kilka lat Eurolotu (ciekawe kiedy w końcu je przemalują) – możliwe, że to właśnie ta maszyna.

A z nadaniem bagażu nie było oczywiście najmniejszego problemu.

Samą odprawę zaliczyłem on-line i póki co nie mogę na temat LOT-u złego słowa powiedzieć. Nie chodzi nawet o to, że poszło sprawnie bo to oczywista oczywistość. Bardziej spodobało mi się to, że nie mając u nich żadnego statusu mogłem wybrać bez problemu miejsce przy wyjściu awaryjnym i nawet nie chcieli za to kasy. Pal licho lot do Warszawy, ale w przypadku lotu do Singapuru to już ma swoją cenę. To mi się podoba :-) Mam nadzieję, że nikt z LOT-u tego nie czyta i nie wprowadzi w tym zakresie jakiegoś „wniosku racjonalizatorskiego”…

Czas pozostały do odlotu spędziłem w saloniku krakowskiego lotniska. Cisza, spokój i niewielu pasażerów. Przy okazji zauważyłem, że w salonikowym telewizorku został „wycięty” dostęp do kanału TVN24 a wybór prasy stał się najdelikatniej mówiąc skromny…ale to drugie to może wina weekendu. Oby :-)

Mój samolot przyleciał planowo, boarding zaczął się mniej więcej o czasie i skończył błyskawicznie. Miałem przy tym bardzo rzadką (dla mnie przynajmniej) okazję boardingu w Krakowie przez rękaw.

Image

Byłem przygotowany na to, że po anulowaniu poprzedniego lotu, LOT kogo się da przebukuje na następną godzinę. Tymczasem samolot był mówiąc delikatnie „pustawy”. Zajętych było nie więcej niż 60-70% miejsc:

Image

Jeszcze ostatni widoczek na lotnisko w Krakowie oraz zaśnieżoną okolicę z góry:

Image

…potem można było co najwyżej podziwiać tylko niegroźne obłoczki :-)

Image

Lot do Warszawy trwa tyle, że za bardzo nie ma nawet kiedy wypić serwowanej podczas lotu herbatki oraz skonsumować batonika. Chwila, moment i znalazłem się w Warszawie.

Przejście do terminala odbyło się też przez rękaw czyli błyskawicznie. Do lotu do Singapuru mam sporo czasu (jest dopiero o 23), który planuję spędzić w salonikach.

Zacząłem od Preludium:

Image

Ostatnio czytałem na jego temat sporo narzekań i faktycznie jest gorzej niż jakiś czas temu ale nie aż tak, żebym specjalnie utyskiwał. Jedzonka na ciepło trochę jest, jest smaczne a ludzi niewiele.

Potem przeniosę się do saloniku Bolero, który jest położony za kontrolą paszportową – ale jakoś mi się tam nie spieszy dopóki nie polecą lotowskie „amerykany” do Nowego Jorku i Chicago. Teraz pewnie jest tam tłok…

PS. W Preludium TVN24 też nie ma.@oskiboski - nie bardzo miałem po co jechać do centrum. Niestety z lotami KRK-WAW mam różne doświadczenia i teoretycznie mogłem lecieć nawet o 21 i prawie nie czekać na następny lot w wawie - ale nie chciałem. Jeśli coś posypałoby się o 21 to straciłbym dzień w Singapurze, a wolę już posiedzieć parę godzin w saloniku. Korona z głowy mi nie spadła:-)

Dotarłem na miejsce i czekam w kolejce do immigration. Później napiszę parę zdań więcej.Lot LOT-em był co prawda przydługawy (11 godzin) ale przebiegł spokojnie. Niestety maszyna została podmieniona i zamiast większego Dreamlinera poleciał mniejszy – co samo w sobie nie miałoby dla mnie znaczenia, gdyby nie to, że moje miejsce w rzędzie z wyjściem awaryjnym okazało się być jeden rząd dalej :-) Ale miejsca na nogi jak dla mnie była wystarczająca ilość. Jeśli miałbym sobie na coś ponarzekać to na niedziałający ekran dotykowy i otwory instalacji klimatyzacyjnej, z której obficie kapała (a momentami lała się) woda podczas startu i lądowania. Chyba te otwory są jakoś niefortunnie zaprojektowane. Problem z telewizorkiem miał też plus – spałem prawie cały lot.

Sama maszyna była zapełniona na pewno powyżej 90%. Wolnych było dosłownie po 2-3 miejsca w każdej kabinie klasy ekonomicznej. Jak wyglądała sytuacja w biznesie i eko premium nie mam pojęcia:

Image

A tu jeszcze obrazek (taki sobie bo okna były oblodzone) tuż przed wylądowaniem w Singapurze z setkami statków cumującymi na kotwicowsku:

Image

Wylądowaliśmy planowo, kontrola imigracyjna przebiegła w miarę sprawnie (jakieś 20 minut oczekiwania), bagaże już czekały a kontroli celnej w zasadzie nie było. Wypłaciłem sprawnie lokalną walutę z bankomatu i kupiłem kartę EZ-Link, dzięki której będzie mi łatwiej podróżować po mieście. Doładowuje się ją na jakąś kwotę, która przy każdym przejeździe jest pomniejszana o jego wartość. Będę tu w sumie 5 dni i jeżdżenie na biletach jednorazowych (tzw. Standard Ticket) jest trochę męczące (trzeba je za każdym razem kupować osobno) a poza tym są one droższe. Dodatkowo z EZ-Link dużo łatwiej korzysta się z autobusów – inaczej na każdy kurs musiałbym mieć odliczoną kwotę. Poza tym zostanie mi na następny raz – ma kilkuletni termin przydatności. Chyba robię się wygodny:-)

Transfer z lotniska do miasta jest prosty – zielona kolejka/metro z obowiązkową jedną przesiadką dwie stacje za lotniskiem plus dodatkową – już pod kątem mojego hotelu. Całość zajęła mi około godziny.

A ponieważ byłem wyspany a godzina młoda, stwierdziłem, że wybiorę się do ogrodów w okolicach jednego z symboli Singapuru – hotelu Marina Bay Sands. Ogrody te – Gardens by the Bay są jedną z najbardziej popularnych atrakcji miasta a jakoś tak się złożyło, że nie było mi jeszcze dane widzieć ich po zmroku. Wieczorem w tym miejscu (dwukrotnie: o 19:45 oraz 20:45) odbywa się show typu „światło i dźwięk”, na które dzisiaj szczęśliwie udało mi się załapać :-)

Głównymi „bohaterami” show są gigantyczne superdrzewa-szkielety (Supertree Grove), porośnięte różnego rodzaju roślinami oraz połączone kilometrami niewidocznych (przynajmniej na pierwszy rzut oka) kabli i tysiącami żarówek.

Tak wygląda to z daleka:

Image

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z pokazu, który w sumie trwa około 15 minut:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Niektóre superdrzewa połączone są wiszącym mostem (OCBC Skyway), który widać na zdjęciach. Jest on dostępny dla zwiedzających odpłatnie (8 S$). Odpłatny wstęp obowiązuje również do gigantycznych szklarni. Sam wstęp do Gardens by the Bay jest z kolei bezpłatny. Najłatwiej tam podejść od strony zatoki Marina Bay, przechodząc najpierw przez centrum handlowe Marina Bay Sands a następnie hotel o tej samej nazwie – na wysokości 3-ego lub 4-ego piętra jest wytyczona trasa łącząca wszystkie te obiekty, która zresztą sama w sobie jest pewnego rodzaju atrakcją.

I jeszcze wspomniany hotel z charakterystyczną łódką łączącą jego trzy wieże – widok od strony ogrodów:

Image

Postaram się nieco później wybrać jeszcze w ramach uzupełnienia kilka zdjęć Singapuru wieczorową porą. Okolice Marina Bay po zmroku są naprawdę malownicze.W ramach uzupełnienia jeszcze kilka wieczornych fotek okolic Marina Bay w Singapurze.

Na początek hotel Marina Bay Sands „z przodu” – tzn. od strony Marina Bay. Charakterystyczna budowla przed hotelem to Art.&Science Museum:

Image

Od galerii handlowej położonej przy hotelu prowadzi ciekawy most w kształcie podwójnej helisy. Posiada on duże pomosty, z których roztacza się piękny widok na zatokę. Do tego podświetlony robi naprawdę bardzo fajne wrażenie:

Image

Po przeciwnej stronie (patrząc z wspomnianego mostu) roztacza się widok na wieżowce finansjery. To tędy zapewne przepływa duża część azjatyckiej mamony:

Image

Z finansjerą sąsiaduje kolejny symbol Singapuru – Merilion czyli kamienny posąg-fontanna będący połączeniem ryby i lwa:

Image


…i jeden z najbardziej eleganckich, najstarszych i jednocześnie najbardziej luksusowych hoteli Singapuru: Fullerton Hotel (w przeszłości w budynku tym mieścił się główny urząd pocztowy):

Image

Obok Meriliona do zatoki wpada rzeka (Singapore River), na której prawym brzegu można z kolei zobaczyć najstarszą zabudowę Singapuru zaadaptowaną współcześnie na różnego rodzaju knajpy i kluby. Boat Quay – ciąg połączonych ze sobą niskich budynków to jedna z kolejnych atrakcji turystycznych miasta:

Image

Image

Image

Image

Przed knajpami na Boat Quay można zobaczyć akwaria z pływającym (jeszcze żywym) jedzonkiem – bardzo popularne zjawisko w Azji – żeby nikt nie miał wątpliwości, że jedzenie jest świeże:

Image

Image


Idąc nieco dalej – po przeciwnej stronie rzeki można zobaczyć Clark Quay. To z kolei bardziej współczesne centrum imprezowe – stanowi uzupełnienie Boat Quay:

Image

I jeszcze ciekawostka z okolic mojego hotelu – tak policja w Singapurze poszukuje świadków przestępstwa:

Image

Jak widać zatrzymałem się w mało bezpiecznej okolicy :-)

Tymczasem zaczął się nowy dzień, czas na dalsze zwiedzanie.Dzisiaj poźnym południem zawitałem jeszcze raz w okolice Marina Bay skąd wrzucam parę fotek tych samych okolic co wczoraj ale wykonanych za dnia:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wykonując wczorajsze zdjęcia zapomniałem o „durianowym” budynku:

Image

Ma w niej siedzibę teatr Esplanade – Theaters of the Bay. Kształt budynku był faktycznie wzorowany na tym jak wygląda tzw. król owoców czyli popularny w tej części Azji durian. A ponieważ miałem dzisiaj okazję zaliczyć kilka bliskich spotkań z durianem, napiszę jeszcze nieco więcej o nim w dalszej części relacji.

Skoro już miałem założony duży obiektyw, podejrzałem co się dzieje na „łódce” zwieńczającej hotel Marina Bay Sands. Po lewej stronie widać jakieś sylwetki (zapewne tam zlokalizowany jest taras widokowy) a w środkowej i prawej części drzewa i ogród – tam z kolei musi być osławiony basen „bez krawędzi”. Ale to tylko moje spekulacje – nie byłem tam i póki co się nie wybieram :-)

Image

Image

Akurat powyższe zdjęcia wykonałem pod koniec dnia – tuż przed zachodem słońca.
Praktycznie cały dzień spędziłem natomiast w raczej mało oczywistym miejscu jeśli chodzi o Singapur – na wyspie Pulau Ubin. Jest ona położona w pobliżu lotniska Changi i ma status parku narodowego. Zabudowa miejska tam nie istnieje.

To mapka tego naprawdę interesującego miejsca:

Image

Na wyspie spędziłem dobrych kilka godzin. W weekend bywają tam ponoć tłumy ale dzisiaj było pusto. Jedynie co jakiś czas było słychać odgłosy silników startujących samolotów – progi obu pasów startowych lotniska położone są stosunkowo niedaleko wyspy.

Zainteresowanych informacjami o Pulau Ubin odsyłam na http://www.wildsingapore.com/ubin/index.html

W kolejnym poście wrzucę więcej informacji na temat tego miejsca.Aby dostać się na Pulau Ubin należy najpierw dotrzeć do przystani promowej o nazwie „Changi Point Ferry Terminal”. Położona jest ona w pobliżu końcowego przystanku wielu linii autobusowych o nazwie „Changi Village”, z którego dosłownie kilka minut można podejść to terminala promowego:

Image

Z terminala odpływają promy do kilku miejsc (w tym również do Malezji, dlatego dobrze zwracać uwagę, w której kolejce się stoi – jeśli takowa jest, a w weekendy ponoć bywa).

Co do samego dojazdu do Changi Village, to gdyby ktoś był zainteresowany, proponuję nie kombinować i pójść najprostszą ścieżką – google maps. Mi dobrała optymalny dojazd (okazało się, że w niewielkiej odległości od mojego hotelu ma przystanek autobus, który jedzie właśnie tam – przy okazji mogłem zobaczyć miasto z perspektywy autobusu).

Łódki na Pulau Ubin odpływają nieregularnie – gdy zbierze się 12 osób (ja czekałem ok. 20 minut tam i 5 minut z powrotem). Wcześniej można sobie posiedzieć w poczekalni. Przeprawa w każdą stronę kosztuje 3 S$:

Image

Jak na Singapur, łódki to pływające muzeum:

Image

Image

Obok przystani położony jest Changi Beach Park, z którego dobrze widać samoloty startujące z pobliskiego lotniska. Akurat, gdy odbijaliśmy startował A380 Singapore Airlines:

Image

Przeprawa na wyspę trwa około 10-15 minut, po których łódka przybija do lokalnej przystani:

Image

Po zejściu wszystko jest ładnie opisane, są drogowskazy, mapki, wystawa z tablicami edukacyjnymi a w weekendy wolontariusze pomagający zwiedzającym się nie pogubić:

Image

Żeby było jasne – wyspa wcale nie jest mała. Przystań promowa znajduje się mniej więcej w połowie południowego wybrzeża. Mi niespieszne przejście z tego miejsca do wschodniego cypla i z powrotem zajęło ponad 4 godziny. Trzeba przy tym pamiętać, że droga w większości prowadzi przez las (częściowo drogi są nawet asfaltowe) oraz przez namorzyny, gdzie potrafi ona nieźle meandrować (namorzyny stanowią istotną część wyspy – na oko około 1/4).

Obok przystani promowej znajduje się „centrum” wyspy, na które składa się kilka domków, w których zlokalizowane są dwie małe knajpy oraz kilka wypożyczalni rowerów. Wypożyczenie rowera na cały dzień kosztowało dzisiaj 6 S$. Nikt nie bierze od nikogo żadnych dokumentów, niczego się nie spisuje – po prostu płacisz, bierzesz rower i jedziesz.

Image

Image

Co ciekawe, na wyspie jest nawet postój taksówek (są chyba dwie albo trzy):


Dodaj Komentarz

Komentarze (43)

brzemia 19 stycznia 2019 09:01 Odpowiedz
Zapisany do wątku. Spokojnego lotu. Wybrałeś LOT? Tapniete z telefonu
tarman 19 stycznia 2019 09:29 Odpowiedz
Masz kolejnego zapisanego do śledzenia relacji [emoji106]Napisz proszę z jakim wyprzedzeniem planowałeś w tym przypadku ten rejs.Również spokojnego lotu i wybornej pogody podczas rejsu życzę.
greg2014 19 stycznia 2019 10:26 Odpowiedz
@brzemia - tak, tym razem LOT, swoją drogą za miesiąc będzie 10 lat odkąd leciałem z nimi ostatnio na dalekim dystansie więc zobaczę co się w międzyczasie zmieniło. Przy okazji podziękowania dla @Yaszczyk za pomoc w znalezieniu biletu w przyzwoitej cenie. W zimie zwykle gdzieś wyjeżdżam a Karaibów na razie wystarczy, do Azji mnie ciągnęło już od jakiegoś czasu a styczeń/luty to dobre miesiące w tej okolicy. Cena też moim zdaniem najgorsza nie była :-)@tarman - rejs rezerwowałem w maju ub.r., razem z listopadowo-grudniowym transatlantykiem. Bilety lotnicze rezerwowałem pod koniec sierpnia, hotele w połowie listopada a na dobre zacząłem się interesować poszczególnymi portami, co zobaczyć, jaką wycieczkę wybrać i gdzie wyskoczyć w poszczególnych miejscach jakieś dwa tygodnie temu. Tak, że przygotowania jak widać były mocno rozłożone w czasie :-)
brzemia 19 stycznia 2019 10:30 Odpowiedz
Pytanie praktyczno techniczne jako ze w roznych dziwnych miejscsch bywasz w krotkim odstepie czasu czy stosujesz jakas profilaktyke antychorobowa? Jakies szczepienia? Rejs to specyficzna podroz bo jedzenie jest na statku, woda itp tez glownie ns statku, ale jednak jakis kontakt z flora i fauna lokalna masz.Tapniete z telefonu
greg2014 19 stycznia 2019 11:27 Odpowiedz
@brzemia - z tego co kiedyś sprawdzałem wydaje mi się, że poza Amazonią w porze typowej dla rejsów (czyli suchej) nie ma konieczności szczepień - chyba, że ktoś chce się gdzieś głębiej zapuszczać lub korzystać "na bogato" z lokalnej kuchni. Ja tutaj na pewno od tego drugiego stronił nie będę ale bez przesady - postaram się zachować tzw. zdrowy rozsądek. A woda i napoje wyłącznie butelkowane lub ze statku. Jak jesteśmy przy chorobach to dla mnie większym problemem są przeziębienia. Praktycznie z każdego rejsu 14 dni+ wracam przeziębiony - klimatyzacja, ciągłe przechodzenie pomiędzy pomieszczeniami o różnej temperaturze lub na zewnątrz, przeciągi itd. robią swoje. W związku z tym jakąś podstawową apteczkę zawsze ze sobą zabieram.
oskiboski 20 stycznia 2019 00:02 Odpowiedz
7 godzin na lotnisku które jest 15 minut od centrum. Gratulacje
kacper451 20 stycznia 2019 10:53 Odpowiedz
W sumie na mieście darmowego chlania nie ma, a w salonikach to może i po korek ;)
greg2014 20 stycznia 2019 10:53 Odpowiedz
@oskiboski - nie bardzo miałem po co jechać do centrum. Niestety z lotami KRK-WAW mam różne doświadczenia i teoretycznie mogłem lecieć nawet o 21 i prawie nie czekać na następny lot w wawie - ale nie chciałem. Jeśli coś posypałoby się o 21 to straciłbym dzień w Singapurze, a wolę już posiedzieć parę godzin w saloniku. Korona z głowy mi nie spadła:-) Dotarłem na miejsce i czekam w kolejce do immigration. Później napiszę parę zdań więcej.
katka256 21 stycznia 2019 21:24 Odpowiedz
Super, liczę, że znów będzie się z Tobą przyjemnie poróżować.
kasica88 22 stycznia 2019 10:03 Odpowiedz
Fajnie powspominać Sinagpur. Już się bałam, że nie nawiedziłeś żandego hawkers center, ale na szczęście są. Chyba w żadnej podróży nie pożarłam tyle co w Singapurze.Jeśli chodzi o centrum to niedaleko są przynajmniej dwa, La Pau Sat i Maxwell. Warto też, wbrew pozorom, odwiedzić centra handlowe (w bardziej turystycznej części to np. centra na Orchard Road, albo centrum handlowe niedaleko Flyera i toru wyścigowego), bo większość z nich ma jedno lub kilka pięter w stylu hawkers center i nie nalezy kojarzyć tego ze znanymi nam w Polsce/Europie 'galerianymi' restauracjami. Tam można też dobrze zjeść. Btw. Bardzo mi się fajnie czyta Twoje relacje, ja chyba pozostane przy lataniu (może na emeryturę się przerzucę:D), ale poczytać ciekawie :) Miłej podróży i już zazdroszczę tajskiego żarełka;))
juggler5 22 stycznia 2019 12:10 Odpowiedz
Fajnie się czyta, nawet czasem myślę że może by kiedyś spróbować takiego rejsu, ale to kiedyś:) W Singapurze spędziłem 3 dni i stwierdzam że to za krótko, muszę tam wrócić:) Czekam na dalszy ciąg
cywa13 23 stycznia 2019 05:08 Odpowiedz
Mam pytanie odnośnie zasad opuszczania statków Costy. Przeczytałem gdzieś, że zejście na ląd rozpoczyna się o godzinie 9. Samolot natomiast mam o godzinie 12. Czy jest możliwe by opuścić statek szybciej (do tego portu statek dopływa dzień wcześniej). Czy jedyną opcją jest zejście na ląd dzień wcześniej ?
mnowic76 23 stycznia 2019 09:44 Odpowiedz
Czekam na wrażenia z Sihanoukville, które wciąż reklamowane jest poprzez rajskie plaże. Od 1,5 roku jest to miejsce bardzo agresywnych inwestycji chińczyków (hotele), co spowodowało, że krajobraz wokół miasta jest księżycowy, a same plaże z wyjątkiem Otres, zaśmiecone. Jak byłem tam w Boże Narodzenie i Brytyjka prowadząca firmę nurkową powiedziała, że z plaż zabrało się prawie 100 knajpek i przeniosło do Kampot. Dla mnie przykład kompletnej degradacji, ale ciekaw jestem Twojej relacji :)
mnowic76 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
Czekam na wrażenia z Sihanoukville, które wciąż reklamowane jest poprzez rajskie plaże. Od 1,5 roku jest to miejsce bardzo agresywnych inwestycji chińczyków (hotele), co spowodowało, że krajobraz wokół miasta jest księżycowy, a same plaże z wyjątkiem Otres, zaśmiecone. Jak byłem tam w Boże Narodzenie i Brytyjka prowadząca firmę nurkową powiedziała, że z plaż zabrało się prawie 100 knajpek i przeniosło do Kampot. Dla mnie przykład kompletnej degradacji, ale ciekaw jestem Twojej relacji :)
nick 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
@mnowic76O tak, to dobitny przykład jak kończą się Chińskie inwestycje, a Chińczycy bogacą się w szaleńczym tempie i takich "inwestycji" będzie więcej. Doszło do tego, że w sklepach wokół ich hoteli w SH nie ma cen, bo nikt o o to nie pyta. Całe szczęście można w mniej niż godzinę dostać się na którąś z Rongów - tam są i rajskie plaże i święty spokój.
cccc 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
greg2014 napisał:Już depeszuję ze statku – posłusznie melduję, że dotarłem na miejsce bez większych problemów :-)@greg2014 wrzuc jak najwiecej z kuchni i wyboru alkoholi jesli mozesz i pomyslnych wiatrow. :)
wocial 24 stycznia 2019 05:58 Odpowiedz
cywa13 napisał:Mam pytanie odnośnie zasad opuszczania statków Costy. Przeczytałem gdzieś, że zejście na ląd rozpoczyna się o godzinie 9. Samolot natomiast mam o godzinie 12. Czy jest możliwe by opuścić statek szybciej (do tego portu statek dopływa dzień wcześniej). Czy jedyną opcją jest zejście na ląd dzień wcześniej ?Jeżeli statek już stoi w porcie, to nie powinno być problemu z wczesnym zejsciem. Oczywiście trzeba się rozliczyć z rachunku, i o wszystkim poinformować recepcję. Jedyny mankament - samemu trzeba taszczyć bagaże.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
juggler5 25 stycznia 2019 08:36 Odpowiedz
@greg2014 fajnie zobaczyć znajome klimaty które odwiedziłem w lipcu 2018 :) PS wyczyść sobie matrycę w aparacie :)
brzemia 29 stycznia 2019 10:44 Odpowiedz
110 Polakow?Tapniete z telefonu
don-boorak 29 stycznia 2019 12:59 Odpowiedz
@greg2014 kolejna wspaniała relacja, dziękuję Ci za nią i mam nadzieję, że dostałeś (dostaniesz?) od prezesów tego forum co najmniej koszulkę z napisem F4F, być może nawet wyprodukowaną w jednym z krajów, które opisałeś. :) Dziękuję zwłaszcza za post #35 - był dla mnie, z wielu względów, bardzo poruszający i jednocześnie przygnębiający. :(
greg2014 29 stycznia 2019 13:46 Odpowiedz
@Don_Boorak - no niestety trzeba powiedzieć, że Kambodża to bardzo biedny kraj. Najpierw wykrwawiła go wojna domowa a teraz wykorzystują inni. Obawiam się, że jak już powstanie cała ta hotelarsko-hazardrowa infrastruktura, to kasę będą robić Chińczycy, a dla mieszkańców Kambodży nic sie nie zmieni.
102470 29 stycznia 2019 16:41 Odpowiedz
"Zbieranie się do kupy" po zatruciu pokarmowym brzmi ciekawie :D
brzemia 29 stycznia 2019 16:47 Odpowiedz
Moze to te kokosy... jakos teoria o jedzeniu ze statku mnie nieprzekonuje. Oni wiedza co sie dzieje jak 4000 klientow ma problemy z zołądkiem.Tapniete z telefonu
cccc 30 stycznia 2019 19:28 Odpowiedz
greg2014 napisał:Niestety tym razem Singapur obejrzałem tylko z pokładu. Dopadło mnie jakieś wyjątkowo uciążliwe zatrucie żołądkowe – „klątwa faraona” w wersji azjatyckiej i co gorsza, po jedzeniu na statku. Strach w tej sytuacji było wybierać się w teren. Mam nawet prawie pewnych podejrzanych, którzy do tego doprowadzili – owoce morza, które wcinałem wczoraj w bufecie na lunch i kolację. Mój dzień wygląda dzisiaj zatem dość mało ciekawie. Bywa…To pewnie taka mała zemsta Costa Fortuny, bo chciałem sobie trochę na nią ponarzekać w relacji :-) Spokojnie, jeszcze zdążę...@greg2014 jak zwykle wyborna, rzeczowa i z drobnymi pomocnymi szczegolami relacja. :) Mam nadzieje, ze jest ci lepiej i zdrowia zycze.Take care.
gosiap27 1 lutego 2019 15:28 Odpowiedz
Pozdrawiam serdecznie współtowarzysza z rejsu (z pierwszego tygodnia). My już niestety wróciliśmy do zimnej Polski.Jak miło poczytać relację z pierwszego wspólnego tygodnia i kolejnego, już bez nas.
brzemia 1 lutego 2019 16:21 Odpowiedz
Spotkaliscie sie na statku?Tapniete z telefonu
greg2014 2 lutego 2019 00:58 Odpowiedz
@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
gosiap27 2 lutego 2019 04:28 Odpowiedz
brzemiaSpotkaliscie sie na statku?Tapniete z telefonu
Tak. Okazuje się, że również kilkukrotnie rozmawialiśmy. Jaki Świat jest mały. Przed rejsem szukałam informacji, ale tych nie było zbyt wiele. Myślę, że ta relacja dla planujących podobny rejs będzie skarbnicą wiedzy.
gosiap27 2 lutego 2019 04:35 Odpowiedz
greg2014@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
:-) Pozdrawiam z Żar
gosiap27 2 lutego 2019 05:08 Odpowiedz
greg2014@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
:-) Pozdrawiam z Żar
gosiap27 4 lutego 2019 18:04 Odpowiedz
@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. Dziękuję
greg2014 5 lutego 2019 07:03 Odpowiedz
gosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. Dziękuję@gosiap27 - myślę, że same rejsy bez problemu znajdziesz na jednej z popularnych wyszukiwarek, np. https://www.kreuzfahrtberater.de/Regularnie (wiele rejsów w sezonie) pływa tam np. Costa (rejsy z Mumbaju, na trasie zarówno Sri Lanca jak również Male) - aczkolwiek statek moim zdaniem najgorszy w ich flocie. Może w międzyczasie zrobią mu jakiś remont.Sporadycznie pojawiają się tam też inne linie: np. AIDA, Celebrity, Princess, MSC (ale tu tylko same Indie)...Co do opisów portów to zaczynam zawsze od standardowych baz dot. portów:https://whatsinport.comhttp://www.tomsportguides.com/portguides.htmlhttp://cruiseportwiki.com/Piraeushttp://cruisecrocodile.com/cruise-port-information/http://www.cruiseportinsider.comUprzedzam, że tam znajdziesz raczej podstawowe informacje niż odpowiedź na wszystkie Twoje pytania.Dorzucam do tego wujka google, w którym szukam relacji z poszczególnych miejsc. Jak nie ma po polsku (ale zwykle coś się znajdzie) to w innych językach.Potem bazując na tym co wyczytam z w/w źródeł składam sobie jakiś plan i sprawdzam rozwiązania komunikacyjne. 99% to szukanie w google, gotowych stron niestety Ci nie jestem w stanie podać.Ale najpierw sobie ustalcie trasę żeby wiedzieć czego szukać. Do przyszłego roku macie sporo czasu więc małymi kroczkami powinno się to udać poukładać :-)
wocial 5 lutego 2019 16:30 Odpowiedz
gosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
gosiap27 6 lutego 2019 13:32 Odpowiedz
wocialgosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
@wocial dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to już zadatkowaliśmy rejsik i zabieram się za zgłębianie portów na trasie. Czasu co prawda dużo ale już widzę, że po polsku niewiele w temacie. Czy sami organizowaliście doloty i zwiedzanie? My sami, więc każda wskazówka cenna. Jak to wygląda cenowo w portach? Czy po wyjściu bez problemu zorganizuję transport, głównie w Indiach i Sri Lance,? Co warto zwiedzić? Pozdrawiam. Pozdrawiam też tych @greg2014, którzy już muszą się zderzyć z Polską zimą :-) My niestety po powrocie chorzy.
gosiap27 6 lutego 2019 13:57 Odpowiedz
wocialgosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
@wocial dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to już zadatkowaliśmy rejsik i zabieram się za zgłębianie portów na trasie. Czasu co prawda dużo ale już widzę, że po polsku niewiele w temacie. Czy sami organizowaliście doloty i zwiedzanie? My sami, więc każda wskazówka cenna. Jak to wygląda cenowo w portach? Czy po wyjściu bez problemu zorganizuję transport, głównie w Indiach i Sri Lance,? Co warto zwiedzić? Pozdrawiam. Pozdrawiam też tych @greg2014, którzy już muszą się zderzyć z Polską zimą :-) My niestety po powrocie chorzy.
brzemia 7 lutego 2019 08:42 Odpowiedz
Witamy w Polsce ;)Obiecałeś jeszcze cos o statku. Mnie zachwycają kolory w twojej relacji i podbudowała mnie informacja ze te rejony to nie tylko ping-pong show!! Wiekie dzieki i czekam na jakies podsumowanie.Tapniete z telefonu
don-boorak 7 lutego 2019 08:42 Odpowiedz
Cudowne. Wszystko. Dziękuję.
greg2014 7 lutego 2019 08:59 Odpowiedz
@brzemia - na temat statku napisze w podsumowaniu chociaż uprzedzam, że jakaś laurka to nie będzie:-)A kolory w realu wyglądają nieprawdopodobnie. Chciałoby się stać i patrzeć bez końca. Wielu miejscom ciężko zresztą zrobić fotkę - trzeba zwykle poczekać, aż nikt niczego nie będzie zasłaniał. Polecam ten kawałek świata wpisać na listę miejsc do zobaczenia:-)
zzeke 7 lutego 2019 09:51 Odpowiedz
Dziękuję za kolejną rewelacyjną relację! Czekam również na opinię o samym statku. Jakoś nie mogę się przełamać i szukając propozycji na kolejne rejsy, z jakiegoś powodu zawsze omijam Costę. Twoje dotychczasowe relacje ociepliły mi nieco jej wizerunek,ale to chwilowe ocieplenie chyba zniknie po tej recenzji;-) A wracając myślami do Singapuru, utwierdzam się z kolei w przekonaniu,że to ścisła czołówka moich ulubionych miast na świecie. Pozdrowienia!
katka256 7 lutego 2019 18:35 Odpowiedz
Dzięki Tobie, czuję się, jakbym sama widziała te wszystkie miejsca.Jeśli możesz napisz w podsumowaniu +- koszty całości oraz ile wcześniej bukowałeś wszystko.
brzemia 7 lutego 2019 18:36 Odpowiedz
Zanim podsumujesz statek, przeczytałem na seascanner.com : In December 2018 Costa Fortuna is going to be renovated in Singapure before if comes to the Mediterranean.Odnowili?Tapniete z telefonu
greg2014 7 lutego 2019 18:54 Odpowiedz
Tak, statek przeszedł renowację po odebraniu go przez Costę od Chińczyków (pływał przez długi czas na czarterach z chińską obsługą i był w ogóle niedostępny dla europejskich turystów; europejska była wówczas tylko załoga marynarska i kapitan). Renowacja polegała na tym, że statek poszedł na tydzień do stoczni, gdzie przez 24h/dobę pracowało na nim około 1000 ludzi doprowadzając go do standardów Costy. Wyszło im tak sobie, chociaż jakiejś katastrofy nie było. Problem Costa Fortuny to jednak nie tylko kwestia stanu statku jako jednostki pływającej ale drobnych rzeczy związanych z jego funkcjonowaniem. Napiszę o tym jak będę trochę bardziej przytomny :-)
greg2014 8 lutego 2019 17:15 Odpowiedz
Wyprawa zakończona zatem przyszedł jeszcze czas na małe podsumowanie:TrasaW moim przypadku o wyborze tego rejsu zdecydowała wyłącznie trasa. Jeśli chodzi o statek byłem od początku przygotowany na niespodzianki (bardziej negatywne niż pozytywne – dlaczego, o tym dalej). Po powrocie mogę spokojnie powiedzieć, że trasa w pełni odpowiadała temu, czego się spodziewałem – jeśli pod tym względem zdarzyły się jakieś niespodzianki to raczej na plus.W mojej ocenie trasa rejsu była bardzo ciekawa i zróżnicowana jeśli chodzi o to, co można było zobaczyć w poszczególnych miejscach. Być może lokalizacje portów w Laem Chabang oraz Port Klang nie są najszczęśliwsze ale nie można też przesadzać – wbrew wielu opiniom z Internetu wydostanie się z tych portów za rozsądne pieniądze było jak najbardziej możliwe. Ten rejs był sprzedawany w wersji jedno- lub dwutygodniowej. Gdybym miał do wyboru tylko jeden tydzień, w mojej ocenie zdecydowanie lepszy był ten z Malezją na trasie – ale to moje subiektywne zdanie. Malezja w ogóle robi nieporównanie lepsze wrażenie niż Tajlandia. Dosłownie inny świat.Najbardziej mi się podobało na Langkawi i Penangu. Świetna była również statkowa wycieczka do Kuala Lumpur. Kambodża – poza bardzo ciekawą wycieczką do parku narodowego była dla mnie swojego rodzaju szokiem kulturowym. Z kolei Koh Samui w mojej ocenie jest mocno przereklamowane a „zdzieranie” tam z turystów najbardziej rozwinięte porównując ceny obowiązujące w tym miejscu z innymi odwiedzonymi lokalizacjami w Tajlandii. O Phuket w sumie nie wiem co napisać – bardziej ciekawe dla mnie było wnętrze wyspy niż imprezowy Patong. Jeśli to ode mnie by zależało, to lepiej gdyby statek dwa dni spędził na Langkawi albo Penangu niż na Phuket - ale to już luźne spekulacje.Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wyprawa do Bangkoku na jeden dzień ze względu na wielkość miasta to raczej kiepski pomysł. Mi sprzyjał brak korków w dniu, w którym się tam wybrałem ale jednak odległość od portu jest spora i warto o tym pamiętać. Zresztą mogące stanowić alternatywę dla Bangkoku okolice Pattaya (ale już nie sama Pattaya) wbrew obiegowym opiniom potrafią być ciekawe. Świątynię Prawdy w tej okolic uważam za prawdziwą perełkę i absolutne „must see”.StatekWchodząc na statek w Singapurze, w rozmowie z polską rezydentką, z którą znaliśmy się już z innego rejsu powiedziałem wprost, że znając historię statku nie spodziewam się na nim cudów – ale od początku była to dla mnie kwestia drugoplanowana – jak wspomniałem wcześniej kluczowa była trasa rejsu i porty po drodze.Costa Fortuna nie jest statkiem ani nowym ani starym – to jednostka w średnim wieku, jakich po morzach pływa zdecydowana większość. Niestety ale fakt, że przez wiele miesięcy (o ile nie lat-tego już nie pamiętam) pływała ona głównie na czarterach dla chińskich biur podróży, na pewno dobrze jej nie zrobił. Warto wspomnieć, że taki czarter (przynajmniej u Costy) wygląda tak, że operator czarterujący jednostkę wstawia na statek wszystko co widzi pasażer – swoją obsadę hotelu (od szefostwa po stewardów), obsługę baru, cenniki i menu, obsadę kuchni, wszystkie ekipy odpowiedzialne za rozrywkę, animatorów itd. Costa jest odpowiedzialna podczas czarteru jedynie za pilnowanie tego, aby statek pływał i od strony technicznej trzymał się kupy. Niestety ale taka praktyka powoduje dużo większą degradację statku niż normalna eksploatacja przez armatora, którego standardy utrzymania statku są wyższe.Tak jak wspominałem wcześniej, po zakończeniu czarterów statek przeszedł renowację ale powiedzmy sobie szczerze: naprawiono to, co było w najgorszym stanie a poza tym to głównie „pomalowano trawę na zielono”. Nie da się w tydzień zrobić czegoś, co wymaga kilka razy dłuższego czasu. Zresztą prace renowacyjne na statku na różnych odcinkach trwały cały czas podczas naszego rejsu – np. w czasie postoju w portach wymieniano fragmentami płytki w Grand Barze, poręcze na schodach czy wykładziny w niektórych miejscach. Jak dla mnie statek odstaje nadal od standardu Costy – ale sam jego wygląd wcale nie jest jakiś problematyczny. Dużo bardziej mnie drażniła (chociaż chciałoby się powiedzieć dosadniej) cała masa drobnych rzeczy, na które być może zwracałem uwagę dlatego, że mam porównanie z innymi statkami Costy i tym jak one funkcjonują. Obsługa statku w wielu miejscach jest niestety niezgrana, nie do końca przeszkolona i porusza się po nim niepewnie. Z kolei szefostwo hotelu, które powinno być odpowiedzialne za wdrażanie i utrzymanie standardów jakości robi niewiele, żeby dorównać do standardu Costy – co moim zdaniem jest konieczne, ponieważ statek wkrótce wraca do Europy.Jakie rzeczy mam na myśli: wyłączenie głównego basenu z powodu gruntownego czyszczenia podczas dnia na morzu – tak jakby nie można tego było zrobić dzień wcześniej/później, gdy statek stał w porcie i większość pasażerów i tak była na zewnątrz. Także basen rufowy przez ostatnie 2 dni był wyłączony bo w jego okolicy coś wymieniano i w związku z tym ogrodzono go taśmami. W bufecie praktycznie nie było w ogóle owoców z tego rejonu i co wkurzało najbardziej - praktycznie codziennie połowa automatów do wody (różnych w różnych dniach) była nieczynna – można to było zgłaszać w nieskończoność. Od wielu osób na nietypowe pytania najłatwiej było usłyszeć odpowiedź, że coś jest niemożliwe, chociaż wiedziałem, że to nieprawda – i dopiero drążenie powodowało, że niemożliwe nagle stawało się możliwe. Trudno mi także zrozumieć dlaczego w trakcie rejsu Costa wysłała mi wiadomość o zmianie trasy mailem zamiast przekazać ją do kabiny (przecież mogłem nie odbierać maili). Pomijam już kwestie kuriozalne jak np. podwójne naliczenie rachunku w pizzerii. I całkowite drobnostki – jak brak tradycyjnego tabla z zdjęciami kapitana oraz oficerów (może się wstydzili), brak możliwości zakupu przyszłych rejsów na statku (z tym spotkałem się pierwszy raz na statku Costy), wydrukowane ceny na biletach na wycieczki niezgodne z informacją z katalogu wycieczek, trudny do zrozumienia wielodniowy chaos przy próbie zmiany stolika w restauracji czy zlikwidowanie najspokojniejszego miejsca na statku czyli biblioteki (jest tam obecnie biuro osoby odpowiedzialnej za Costa Club – swoją drogą człowiek był biedny bo ciągle stała do niego kolejka ludzi z różnego rodzaju utyskiwaniami). Wszystkie te rzeczy to drobnostki jednak ich natężenie na Costa Fortuna było zatrważająco duże. To moje drugie doświadczenie ze statkiem, który niewiele wcześniej pływał na czarterach z biurami podróży i drugie negatywne. Podsumowując: Costa Fortuna w moim odbiorze w konkurencji „najgorszy statek, na jakim byłem” zajęła mało chwalebne drugie miejsce – i zadecydował o tym w dużo większym stopniu chaos organizacyjny i niezgranie/brak odpowiedniego przeszkolenia załogi niż jej ogólny wygląd i wrażenia estetyczne. Gdyby chodziło tylko o te drugie, na pewno nie „wylądowałaby” tak nisko. I żadnym pocieszeniem nie jest, że byłem na jeszcze gorszym statku (też zresztą z czarterową historią).Dla mnie jest to cenna wskazówka, że jeśli kiedyś Costa zdecyduje się na wycofanie pływających w Azji od wielu lat na czarterach (głównie dla chińskich biur podróży) dwóch innych statków: Costa Serena i Costa Atlantica – aby trzymać się od nich z daleka. Mam również bardzo duże obawy o jeden z najmniejszych a zarazem najładniejszych i najwygodniejszych (kiedyś) moim zdaniem statków Costy: Costa NeoRomantica, która od dłuższego czasu bazuje w Japonii i bardzo dużą część czasu również pływa na czarterach. Teraz pomimo, że wspominam ten statek bardzo pozytywnie, pewnie będę się bał na niego wybrać…PrzygotowaniaTen rejs jak mało który pokazał mi również, że aby jak najbardziej efektywnie spędzić czas w poszczególnych potach kluczowe jest wcześniejsze przeprowadzenie rozpoznania – szczególnie pod kątem możliwości transportowych oraz atrakcji do zobaczenia. To moja wskazówka dla wszystkich, którzy będą wybierali się w ten region – być może moja relacja będzie w tym mogła być jakimś wsparciem.Ważną sprawą jest posiadanie mobilnego dostępu do Internetu, zainstalowanie przed rejsem odpowiednich aplikacji do korzystania z taksówek itd. – bez tego nie ma w ogóle mowy o jakimś budżetowym przemieszczaniu się na miejscu.Bardzo dobrze we wszystkich miejscach, w których byliśmy spisywała się aplikacja MAPS.ME i mapy off-line. Uważam, że bez nich w wielu miejscach ogarnięcie się zajęłoby mi znacznie więcej czasu.KosztyRejs rezerwowałem w maju 2018 roku. Za rejs w wersji 2-tygodniowej w kabinie wewnętrznej premium z uwzględnieniem dopłaty do jedynki zapłaciłem ok. 860 EUR (gdyby w kabinie były 2 osoby, koszt wyniósłby ok. 705 EUR/os.). W cenie otrzymałem pakiet napojów Brindiamo ważny w restauracjach i wszystkich barach.Przelot na pokładzie PLL LOT na trochę dziwnej trasie KRK-WAW-SIN-WAW-LHR kosztował mnie ok. 1900 zł, przy czym jak wspominałem wcześniej, ostatniego odcinka z Warszawy do Londynu nie wykorzystałem.Hotele w Singapurze przed i po rejsie rezerwowałem z wykorzystaniem punktów w programie lojalnościowym Accora z niewielkimi dopłatami.Koszt wizy do Kambodży pobrany na statku wyniósł 33,45 EUR.Cztery wycieczki zakupione na statku (Kambodża, Bangkok, Langkawi i Kuala Lumpur) kosztowały ok. 357 EUR ale ponieważ otrzymałem od Costy 325 EUR z różnych tytułów, zapłaciłem za nie tylko różnicę (32 EUR).Do tego należy jeszcze wspomnieć o obowiązkowej opłacie service chargé, zwanej dawniej „napiwkami” w wysokości 10 EUR/noc czyli 140 EUR.Komunikacja w Singapurze (metro, autobusy) kosztowała mnie w sumie ok. 20 SGD za 5 dni (z uwzględnieniem dnia przylotu i odlotu). Korzystałem tutaj z normalnej karty EZ Link i naprawdę sobie nie żałowałem. Moje doświadczenie pokazuje, że przy takim stylu zwiedzania jak mój, kupno nielimitowanych biletów turystycznych nie ma najmniejszego sensu. Przy tej ilości przejazdów nie opłaca się moim zdaniem korzystać z biletów jednorazowych w metrze (tzw. Standard Ticket) – wychodzą znacznie drożej.Jeśli chodzi o inne koszty, które poniosłem w poszczególnych portach starałem się o nich pisać na bieżąco w relacji. Chyba o niczym istotnym nie zapomniałem…Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania, pytajcie śmiało:-) Jednocześnie chciałbym podziękować wszystkim śledzącym relację, którzy towarzyszyli mi na trasie i dotrwali aż do tego miejsca:-) Dziękuję :-)