0
greg2014 19 stycznia 2019 08:52
Image

Za całość zapłaciłem 260 bahtów.

Najedzony zahaczyłem jeszcze o stoisko z kokosami i dwa kokosy później stwierdziłem, że czas wracać na statek.

Powrotny Grab kosztował trochę więcej niż parę godzin wcześniej – 520 bahtów. Zapewne trafiłem na godziny większego ruchu a i odległość była trochę większa. Kurs zajął tym razem tylko około 20 minut a z wjazdem na teren portu nie było najmniejszego problemu. Kierowca odstawił mnie pod sam statek.

Tymczasem handel w portowych kramach kwitł w najlepsze:

Image

Biznes is biznes :-)

Podsumowując wizytę w Pattaya powiem najkrócej jak się da: plaża oraz zagłębie imprezowe w tej miejscowości – chociaż może i warte zobaczenia na pewno nie są miejscami dla mnie. Ale pozostała część tego co widziałem już zdecydowanie tak.

Po powrocie do kabiny czekała na mnie informacja, że zbiórka uczestników wycieczki do Bangkoku następnego dnia została wyznaczona bardzo wcześnie bo na 6 rano. Czekała mnie krótka nocka…

PS. Prawdopodobnie przy zmianie obiektywu coś mi kapnęło na matrycę w aparacie-stąd na niektórych zdjęciach widać plamki, na które zwrócił uwagę @juggler5. Nie wygląda to dobrze ale będę to jeszcze próbował jakoś opanować.Jednodniowa wycieczka do Bangkoku z portu w Laem Chabang może się wydawać trochę bez sensu – zarówno ze względu na odległość jak również wielkość miasta. Zdecydowałem się jednak na nią ponieważ jestem w trakcie przygotowywania jakiejś tradycyjnej objazdówki po Azji i z racji tego, że nigdy tutaj nie byłem chciałem zobaczyć, czy w ogóle warto planować na to miasto więcej czasu. A poza tym z mojego punktu widzenia wycieczka była za darmo…więc tylko brać :-)

Wyjechaliśmy parę minut po 6-ej. Aż dziwne, że wszyscy o tej porze byli tak zdyscyplinowani i na nikogo nie trzeba było czekać. Wycieczka była łączona (tzn. dwujęzyczna) – w jednym autobusie mieliśmy grupę niemiecko- i angielskojęzyczną – zdecydowanie ciekawiej jednak mówiła pierwsza przewodniczka.

Przejazd do Bangkoku minął nam bardzo sprawnie – niespełna 2 godziny. Wynikało to prawdopodobnie z tego, że było to w sobotę, kiedy ruch jest mniejszy. I faktycznie – ani tam, ani z powrotem nie staliśmy nigdzie w jakichś wielkich korkach.

Z perspektywy gościa z autobusu wycieczkowego, którego przewodnik prowadzi za rączkę i pokazuje to co jego zdaniem należy pokazać, Bangkok to miasto kontrastów. Wieżowce i nowoczesne apartamentowce sąsiadują z dzielnicami biedy. Może nie widać tego tak drastycznie jak w Brazylii czy Mumbaju – ale szczególnie nieco dalej od centrum nie trzeba się szczególnie wysilać, żeby to dostrzec:

Image

Image

Przez ostatnie kilkadziesiąt kilometrów autostrada jest poprowadzona estakadą (co ciekawe pod nią jest druga – równie szeroka droga lokalna). Dzięki temu można zobaczyć panoramę miasta:

Image

Pierwszym celem naszej podróży była świątynia buddyjska Wat Benchamabophit razem z całym kompleksem zabudowań, znana głównie jako Marble Temple. Jest to jedna z świątyń królewskich najwyższej (pierwszej) kategorii. To właśnie tutaj – u podstawy posągu Wielkiego Buddy zostały złożone prochy zmarłego 2 lata temu i cieszącego się wielką popularnością króla Tajlandii:

Image

Image

Po wejściu do środka można zobaczyć posąg Wielkiego Buddy oraz piękne wykończenia świątyni:

Image

Bezpośrednio do świątyni przylega duży dziedziniec z krużgankami:

Image

Oprócz zapachu kadzideł klimat miejsca dopełnia dźwięk z setek dzwonków poruszanych przez wiatr i turystów:

Image

W krużgankach dziedzińca można zobaczyć dziesiątki posągów Buddy w różnych pozycjach medytacyjnych:

Image

Mnichom nie wolno posiadać zegarków – stąd rytm dnia jest wyznaczany uderzeniami dzwonu. Na terenie kompleksu zachował się zabytkowa dzwonnica służąca właśnie do tego celu:

Image

…oraz pomieszczenia zarezerwowane w przeszłości wyłącznie dla króla:

Image

Teren kompleksu przecina kanał ze stylowymi mostkami i fontannami (akurat niewidocznymi na zdjęciu):

Image

Miejsce jest bardzo ciekawe, szczególnie jeśli posłucha się o jego historii oraz życiu mnichów (i w ogóle jak zostać mnichem – wcale nie jest to proste).

Kilka słów komentarza należy się osobie Króla Tajlandii. Jego posągi oraz przede wszystkim zdjęcia i obrazy są obecnie dosłownie wszędzie – na każdej ulicy, w każdym miejscu publicznym, świątyni, sklepie a nawet w tuk-tuku.

Image

Image

Image

Król w Tajlandii cieszy się autentycznym nimbem boskości. Kult to mało powiedziane. Jak dotąd wydawało mi się, że stopnia uwielbienia dla władcy jakiego widziałem w Omanie (również autentycznego – sułtan cieszy się tam powszechnym szacunkiem) nie da się pobić. Dziś mogę powiedzieć, że w porównaniu z Tajlandią, w Omanie kult sułtana jest niczym.

Ciekawą kwestią jest osoba króla, który wstąpił na tron około 2 lata temu po śmierci swojego ojca. Nie był on wówczas w społeczeństwie zbyt popularny – kojarzono go głównie z imprezowego stylu życia oraz tego, że zdecydowaną większość czasu spędzał w Europie wywołując co jakiś czas różnego rodzaju skandale. Po śmierci ojca zajął jego miejsce na tronie i powoli widać, że wchodzi w swoją rolę – chociaż w wielu miejscach wizerunkom obecnego króla towarzyszą obrazy/zdjęcia przedstawiające poprzedniego króla. Jak widać, syn musi jeszcze cały czas budować swoją pozycję opierając się na wielkim autorytecie jakim cieszył się jego ojciec. Z tego co mówił przewodnik, aktualnie trwają przygotowania do koronacji króla – żałoba po śmierci poprzedniego właśnie dobiega końca.

A ponieważ niedługo wypływamy z portu w Sihanoukville w Kambodży i wkrótce stracę zasięg lokalnej siedzi (tak na marginesie fatalnej), ciąg dalszy relacji z Bangkoku wrzucę dopiero pojutrze, gdy dopłyniemy z powrotem do Singapuru. Jutro w planie mamy dzień na morzu.

Mam małe zaległości w relacji ale myślę, że wtedy nadrobię zarówno relację z pozostałej części wycieczki do Bangkoku jak również napiszę nieco na temat bardzo ciekawej dzisiejszej wizyty w Kambodży :-)Naszym następnym celem w Bangoku był położony w sąsiedztwie Fortu Mahakan pawilon reprezentacyjny o skomplikowanej nazwie „Mahajetsadabodin Royal Pavillion”. W miejscu tym odbywają się oficjalne przyjęcia gości zagranicznych podczas wizyt państwowych:

Image

Image

Bezpośrednio za nim znajduje się kolejny kompleks świątynny „Wat Ratchanaddarm” znany również jako „Metal Temple”:

Image

Trzeba w ogóle przyznać, Bangkok świątyniami stoi – samych buddyjskich jest w mieście ponad 400.

Kolejna na naszej trasie była również świątynia królewska – Wat Suthat. Niestety ze względu na prowadzone prace renowacyjne, była ona częściowo zasłonięta rusztowaniami:

Image

Na krużgankach świątyni można zobaczyć dosłownie chyba ze dwie setki złotych posągów Buddy słusznych rozmiarów:

Image

Image

Image

Najbardziej znacznych donatorów świątyni honoruje się w ten sposób, że ich prochy wraz z tabliczką z danymi oraz czasami zdjęciem składa się u podstawy jednego z posągów. Prochy mniej znacznych ale nadal istotnych darczyńców są z kolei wmurowywane w ścianę pomiędzy posągami Buddy:

Image

W Wat Suthat spotkaliśmy również – jak dotąd – największą liczbę mnichów:

Image

Image

Image

Oczywiście największy posąg Buddy znajduje się wewnątrz świątyni:

Image

Image

W świątyni na szczególną uwagę zwracają malowidła na wszystkich jej ścianach – od podłogi do sufitu. Prezentują one historię życia Buddy.

Po zakończeniu wizyty w świątyni czekała nas jeszcze niespełna półgodzinna przejażdżka tuk-tukami w okolicach innych atrakcji Bangkoku:

Image

Image

Image

W tuk-tukach było głośno a jazda odpowiednio dynamiczna – z zajeżdżaniem sobie drogi, wyprzedzaniem wbrew wszelkim regułom i gwałtownym zmianom kierunku :-) Nie da się ukryć, że mijane miejsca (np. Pałac Królewski) wyglądały interesująco i przynajmniej dla mnie – zdecydowanie zachęcająco do dłuższej wizyty w Bangkoku. Ze względu na bardzo dynamiczną jazdę, duży ruch wokół nas oraz to, że pasażer w tuk-tuku siedzi relatywnie nisko, nie zamieszczam jednak zdjęć z tej części wycieczki – po prostu w zdecydowanej większości nie nadają się one do niczego :-)

Po lunchu zostało nam jeszcze trochę czasu wolnego na zakupy i trzeba było wracać do portu w Laem Chabang. Droga powrotna przebiegła bardzo sprawnie i po około 2-óch godzinach byliśmy na miejscu.

Bangkok mam liźnięty ale wiem, że na pewno warto tam przyjechać na dłużej. Jest już wpisany na listę :-)

A tymczasem przybijamy właśnie do portu w Singapurze. Żeby się wybrać do miasta trzeba odebrać paszport – wczoraj Costa zorganizowała ich dystrybucję:

Image

Image


W Singapurze trzeba zaliczyć w porcie kontrolę face-to-face z paszportem w ręku i z pełnym ceremoniałem imigracyjnym (deklaracja celna, stempelki itd.). A tak w ogóle to w paszporcie przybyły mi po dwa stemple z Tajlandii oraz Kambodży i naklejka z wizą Kambodży. Jeszcze chwila i zacznie brakować w nim miejsca – tym bardziej, że to jeszcze nie koniec bo przez najbliższy tydzień zapewne jeszcze dwa razy ostempluje go Singapur (dziś i za tydzień) a dodatkowo Tajlandia i Malezja. W tej części świata wyjątkowo kochają pieczątki :-)Sihanoukville to kolejny punkt na trasie mojego rejsu – trochę bardziej egzotyczny niż pozostałe, bo położony w Kambodży. Miejsce to podobnie jak port w Laem Chabang na rejsowych forach dyskusyjnych wywołuje sporo skrajnych emocji. Z tego powodu z jednej strony nie nastawiałem się tutaj na jakieś cuda, z drugiej zaś aby zobaczyć jak najwięcej, w ramach kasy otrzymanej od Costy zarezerwowałem sobie kilkugodzinną wycieczkę ze statku. Pozostałą część dnia planowałem natomiast poświęcić na jakiś szybki objazd po Sihanoukville.

Port w Sihanoukville to obiekt przemysłowy. To pierwszy widok tuż przed przybiciem do nabrzeża:

Image

Szczególnie intrygująco wyglądał położony w pewnej odległości od lądu (dobre kilkaset metrów) ciąg skał/maleńkich wysepek zabudowanych rybackimi domkami na palach:

Image

Image


Po porcie nie wolno poruszać się samodzielnie. Dla pasażerów dostępny był kursujący pomiędzy statkiem a bramą portu darmowy shuttle bus – skorzystanie z niego było obowiązkowe, chyba, że ktoś wybierał się na wycieczkę ze statku (autobusy wycieczkowe czekały bezpośrednio przy burcie statku).

Celem mojej wycieczki był Park Narodowy REAM położony ok. 20 km od naszego portu. Wycieczka ponownie była łączona (angielsko-niemiecka) a naszym przewodnikiem był Kmer o trudnym do wymówienia (nie mówiąc o zapisaniu) imieniu. Swoją drogą ciekawe jakim cudem Costa znalazła miejscowego Kmera mówiącego w miarę sensownie w tych obu językach :-)

Pierwsze moje wrażenie z Kambodży pokrywało się z tym, co można przeczytać w necie: dlaczego tu jest tak brudno ? Wszędzie jest pełno śmieci, nie istnieją prawie w ogóle kosze na śmieci, wszyscy wyrzucają wszystko wszędzie gdzie popadnie. Góry śmieci towarzyszyły mi praktycznie przez cały dzień i pod tym względem to był chyba najbardziej zaśmiecony kraj jak dotychczas odwiedziłem. Z całym szacunkiem ale Indie, Nikaragua czy Gwatemala, w których generalnie śmieci są wszechobecne wysiadają przy Kambodży w tej konkurencji. Przewodnik sprawę śmieci załatwił prosto: w Sihanoukville jest teraz jeden wielki plac budowy. Jego zdaniem, gdy zakończą się budowy to wszystko zostanie posprzątane. Ale jakoś średnio w to wierzę – moim zdaniem zajmie to całe pokolenie – i niestety trzeba zacząć od edukacji na podstawowym poziomie w szkole. Poza tym, po tym co widziałem po drodze uważam, że problem wcale nie dotyczy tylko Sihanoukville. Zresztą do tego, jak wygląda kambodżańska, prowincjonalna szkoła jeszcze dojdę…

Ale w jednym przewodnik miał rację: Sihanoukville to faktycznie gigantyczny plac budowy. Kapitał chiński buduje tu kolejną azjatycką jaskinię hazardu. Na dziś w mieście funkcjonuje 71 kasyn, kolejnych ponad 100 jest w budowie. Rozmiary niektórych z nich budzą przerażenie – są to obiekty podobnej wielkości co największe kasyna przy Stripie w Vegas.

Jak powiedział przewodnik, praktycznie każdy inwestor zaczyna budowę od ogrodzenia i bramy. Nie ma jeszcze nic, ale ogrodzenie i brama prowadzące de facto do niczego już są. Faktycznie, było to widać w wielu miejscach:

Image

Image

Niektóre obiekty są w miarę kompaktowe chociaż mało finezyjne jeśli chodzi o architekturę:

Image

Najgorsze jest jednak to, że pod budowę kasyn i hoteli są karczowane olbrzymie połacie lasów w głębi lądu – również w bezpośrednim sąsiedztwie parku narodowego:

Image

Nasza podróż do celu prowadziła jedną z głównych dróg wiodących z Sihanoukville do stolicy kraju – Phnom Penh. Wzdłuż drogi mijaliśmy cały czas uliczne targi, przydrożne bary, biedne domostwa…i wszechobecne śmieci.

Image

Nasza podróż autobusem zakończyła się po około 20 minutach. Dotarliśmy do miejsca, które trudno opisać (po prostu jakiś parking w okolicach lasu). W dalszą podróż ruszyliśmy na piechotę lokalną drogą:

Image

W programie wycieczki były odwiedziny przeciętnego gospodarstwa w Kambodży, wiejskiej szkoły podstawowej a następnie przejście do przystani i rejs łodzią w górę nurtu rzeki, w bezpośrednim sąsiedztwie lasu namorzynowego.

Przeciętny wiejski dom w Kambodży sprawia wrażenie bardzo lichej konstrukcji. Z reguły jest to obiekt dwupoziomowy, przy czym górny poziom (czasem bardzo niski) służy wyłącznie jako sypialnia. Całe dzienne życie skupia się na poziomie „zero”. Tak wyglądają przykładowe domostwa w Kambodży:

W wersji powszechnie spotykanej:

Image

Image

…oraz bardziej zadbanej:

Image

Na potrzeby przygotowywania posiłków zazwyczaj jest wydzielona przestrzeń na zewnątrz – poza domem:

Image

Image

…podobnie jak miejsce odpoczynku:

Image

Wokół domu zazwyczaj można spotkać mniej lub bardziej (raczej mniej) uporządkowany ogród, który stanowi źródło warzyw, ziół oraz owoców. Nasi gospodarze pozyskiwali z niego szczególności banany, arbuzy (co ciekawe-żółte), ananasy oraz inne owoce nie znane mi wcześniej ani z wyglądu ani nazwy.

Prawie podobnie jak śmieci w Kambodży wszechobecne są drzewa jackfruit:


Dodaj Komentarz

Komentarze (43)

brzemia 19 stycznia 2019 09:01 Odpowiedz
Zapisany do wątku. Spokojnego lotu. Wybrałeś LOT? Tapniete z telefonu
tarman 19 stycznia 2019 09:29 Odpowiedz
Masz kolejnego zapisanego do śledzenia relacji [emoji106]Napisz proszę z jakim wyprzedzeniem planowałeś w tym przypadku ten rejs.Również spokojnego lotu i wybornej pogody podczas rejsu życzę.
greg2014 19 stycznia 2019 10:26 Odpowiedz
@brzemia - tak, tym razem LOT, swoją drogą za miesiąc będzie 10 lat odkąd leciałem z nimi ostatnio na dalekim dystansie więc zobaczę co się w międzyczasie zmieniło. Przy okazji podziękowania dla @Yaszczyk za pomoc w znalezieniu biletu w przyzwoitej cenie. W zimie zwykle gdzieś wyjeżdżam a Karaibów na razie wystarczy, do Azji mnie ciągnęło już od jakiegoś czasu a styczeń/luty to dobre miesiące w tej okolicy. Cena też moim zdaniem najgorsza nie była :-)@tarman - rejs rezerwowałem w maju ub.r., razem z listopadowo-grudniowym transatlantykiem. Bilety lotnicze rezerwowałem pod koniec sierpnia, hotele w połowie listopada a na dobre zacząłem się interesować poszczególnymi portami, co zobaczyć, jaką wycieczkę wybrać i gdzie wyskoczyć w poszczególnych miejscach jakieś dwa tygodnie temu. Tak, że przygotowania jak widać były mocno rozłożone w czasie :-)
brzemia 19 stycznia 2019 10:30 Odpowiedz
Pytanie praktyczno techniczne jako ze w roznych dziwnych miejscsch bywasz w krotkim odstepie czasu czy stosujesz jakas profilaktyke antychorobowa? Jakies szczepienia? Rejs to specyficzna podroz bo jedzenie jest na statku, woda itp tez glownie ns statku, ale jednak jakis kontakt z flora i fauna lokalna masz.Tapniete z telefonu
greg2014 19 stycznia 2019 11:27 Odpowiedz
@brzemia - z tego co kiedyś sprawdzałem wydaje mi się, że poza Amazonią w porze typowej dla rejsów (czyli suchej) nie ma konieczności szczepień - chyba, że ktoś chce się gdzieś głębiej zapuszczać lub korzystać "na bogato" z lokalnej kuchni. Ja tutaj na pewno od tego drugiego stronił nie będę ale bez przesady - postaram się zachować tzw. zdrowy rozsądek. A woda i napoje wyłącznie butelkowane lub ze statku. Jak jesteśmy przy chorobach to dla mnie większym problemem są przeziębienia. Praktycznie z każdego rejsu 14 dni+ wracam przeziębiony - klimatyzacja, ciągłe przechodzenie pomiędzy pomieszczeniami o różnej temperaturze lub na zewnątrz, przeciągi itd. robią swoje. W związku z tym jakąś podstawową apteczkę zawsze ze sobą zabieram.
oskiboski 20 stycznia 2019 00:02 Odpowiedz
7 godzin na lotnisku które jest 15 minut od centrum. Gratulacje
kacper451 20 stycznia 2019 10:53 Odpowiedz
W sumie na mieście darmowego chlania nie ma, a w salonikach to może i po korek ;)
greg2014 20 stycznia 2019 10:53 Odpowiedz
@oskiboski - nie bardzo miałem po co jechać do centrum. Niestety z lotami KRK-WAW mam różne doświadczenia i teoretycznie mogłem lecieć nawet o 21 i prawie nie czekać na następny lot w wawie - ale nie chciałem. Jeśli coś posypałoby się o 21 to straciłbym dzień w Singapurze, a wolę już posiedzieć parę godzin w saloniku. Korona z głowy mi nie spadła:-) Dotarłem na miejsce i czekam w kolejce do immigration. Później napiszę parę zdań więcej.
katka256 21 stycznia 2019 21:24 Odpowiedz
Super, liczę, że znów będzie się z Tobą przyjemnie poróżować.
kasica88 22 stycznia 2019 10:03 Odpowiedz
Fajnie powspominać Sinagpur. Już się bałam, że nie nawiedziłeś żandego hawkers center, ale na szczęście są. Chyba w żadnej podróży nie pożarłam tyle co w Singapurze.Jeśli chodzi o centrum to niedaleko są przynajmniej dwa, La Pau Sat i Maxwell. Warto też, wbrew pozorom, odwiedzić centra handlowe (w bardziej turystycznej części to np. centra na Orchard Road, albo centrum handlowe niedaleko Flyera i toru wyścigowego), bo większość z nich ma jedno lub kilka pięter w stylu hawkers center i nie nalezy kojarzyć tego ze znanymi nam w Polsce/Europie 'galerianymi' restauracjami. Tam można też dobrze zjeść. Btw. Bardzo mi się fajnie czyta Twoje relacje, ja chyba pozostane przy lataniu (może na emeryturę się przerzucę:D), ale poczytać ciekawie :) Miłej podróży i już zazdroszczę tajskiego żarełka;))
juggler5 22 stycznia 2019 12:10 Odpowiedz
Fajnie się czyta, nawet czasem myślę że może by kiedyś spróbować takiego rejsu, ale to kiedyś:) W Singapurze spędziłem 3 dni i stwierdzam że to za krótko, muszę tam wrócić:) Czekam na dalszy ciąg
cywa13 23 stycznia 2019 05:08 Odpowiedz
Mam pytanie odnośnie zasad opuszczania statków Costy. Przeczytałem gdzieś, że zejście na ląd rozpoczyna się o godzinie 9. Samolot natomiast mam o godzinie 12. Czy jest możliwe by opuścić statek szybciej (do tego portu statek dopływa dzień wcześniej). Czy jedyną opcją jest zejście na ląd dzień wcześniej ?
mnowic76 23 stycznia 2019 09:44 Odpowiedz
Czekam na wrażenia z Sihanoukville, które wciąż reklamowane jest poprzez rajskie plaże. Od 1,5 roku jest to miejsce bardzo agresywnych inwestycji chińczyków (hotele), co spowodowało, że krajobraz wokół miasta jest księżycowy, a same plaże z wyjątkiem Otres, zaśmiecone. Jak byłem tam w Boże Narodzenie i Brytyjka prowadząca firmę nurkową powiedziała, że z plaż zabrało się prawie 100 knajpek i przeniosło do Kampot. Dla mnie przykład kompletnej degradacji, ale ciekaw jestem Twojej relacji :)
mnowic76 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
Czekam na wrażenia z Sihanoukville, które wciąż reklamowane jest poprzez rajskie plaże. Od 1,5 roku jest to miejsce bardzo agresywnych inwestycji chińczyków (hotele), co spowodowało, że krajobraz wokół miasta jest księżycowy, a same plaże z wyjątkiem Otres, zaśmiecone. Jak byłem tam w Boże Narodzenie i Brytyjka prowadząca firmę nurkową powiedziała, że z plaż zabrało się prawie 100 knajpek i przeniosło do Kampot. Dla mnie przykład kompletnej degradacji, ale ciekaw jestem Twojej relacji :)
nick 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
@mnowic76O tak, to dobitny przykład jak kończą się Chińskie inwestycje, a Chińczycy bogacą się w szaleńczym tempie i takich "inwestycji" będzie więcej. Doszło do tego, że w sklepach wokół ich hoteli w SH nie ma cen, bo nikt o o to nie pyta. Całe szczęście można w mniej niż godzinę dostać się na którąś z Rongów - tam są i rajskie plaże i święty spokój.
cccc 24 stycznia 2019 00:30 Odpowiedz
greg2014 napisał:Już depeszuję ze statku – posłusznie melduję, że dotarłem na miejsce bez większych problemów :-)@greg2014 wrzuc jak najwiecej z kuchni i wyboru alkoholi jesli mozesz i pomyslnych wiatrow. :)
wocial 24 stycznia 2019 05:58 Odpowiedz
cywa13 napisał:Mam pytanie odnośnie zasad opuszczania statków Costy. Przeczytałem gdzieś, że zejście na ląd rozpoczyna się o godzinie 9. Samolot natomiast mam o godzinie 12. Czy jest możliwe by opuścić statek szybciej (do tego portu statek dopływa dzień wcześniej). Czy jedyną opcją jest zejście na ląd dzień wcześniej ?Jeżeli statek już stoi w porcie, to nie powinno być problemu z wczesnym zejsciem. Oczywiście trzeba się rozliczyć z rachunku, i o wszystkim poinformować recepcję. Jedyny mankament - samemu trzeba taszczyć bagaże.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
juggler5 25 stycznia 2019 08:36 Odpowiedz
@greg2014 fajnie zobaczyć znajome klimaty które odwiedziłem w lipcu 2018 :) PS wyczyść sobie matrycę w aparacie :)
brzemia 29 stycznia 2019 10:44 Odpowiedz
110 Polakow?Tapniete z telefonu
don-boorak 29 stycznia 2019 12:59 Odpowiedz
@greg2014 kolejna wspaniała relacja, dziękuję Ci za nią i mam nadzieję, że dostałeś (dostaniesz?) od prezesów tego forum co najmniej koszulkę z napisem F4F, być może nawet wyprodukowaną w jednym z krajów, które opisałeś. :) Dziękuję zwłaszcza za post #35 - był dla mnie, z wielu względów, bardzo poruszający i jednocześnie przygnębiający. :(
greg2014 29 stycznia 2019 13:46 Odpowiedz
@Don_Boorak - no niestety trzeba powiedzieć, że Kambodża to bardzo biedny kraj. Najpierw wykrwawiła go wojna domowa a teraz wykorzystują inni. Obawiam się, że jak już powstanie cała ta hotelarsko-hazardrowa infrastruktura, to kasę będą robić Chińczycy, a dla mieszkańców Kambodży nic sie nie zmieni.
102470 29 stycznia 2019 16:41 Odpowiedz
"Zbieranie się do kupy" po zatruciu pokarmowym brzmi ciekawie :D
brzemia 29 stycznia 2019 16:47 Odpowiedz
Moze to te kokosy... jakos teoria o jedzeniu ze statku mnie nieprzekonuje. Oni wiedza co sie dzieje jak 4000 klientow ma problemy z zołądkiem.Tapniete z telefonu
cccc 30 stycznia 2019 19:28 Odpowiedz
greg2014 napisał:Niestety tym razem Singapur obejrzałem tylko z pokładu. Dopadło mnie jakieś wyjątkowo uciążliwe zatrucie żołądkowe – „klątwa faraona” w wersji azjatyckiej i co gorsza, po jedzeniu na statku. Strach w tej sytuacji było wybierać się w teren. Mam nawet prawie pewnych podejrzanych, którzy do tego doprowadzili – owoce morza, które wcinałem wczoraj w bufecie na lunch i kolację. Mój dzień wygląda dzisiaj zatem dość mało ciekawie. Bywa…To pewnie taka mała zemsta Costa Fortuny, bo chciałem sobie trochę na nią ponarzekać w relacji :-) Spokojnie, jeszcze zdążę...@greg2014 jak zwykle wyborna, rzeczowa i z drobnymi pomocnymi szczegolami relacja. :) Mam nadzieje, ze jest ci lepiej i zdrowia zycze.Take care.
gosiap27 1 lutego 2019 15:28 Odpowiedz
Pozdrawiam serdecznie współtowarzysza z rejsu (z pierwszego tygodnia). My już niestety wróciliśmy do zimnej Polski.Jak miło poczytać relację z pierwszego wspólnego tygodnia i kolejnego, już bez nas.
brzemia 1 lutego 2019 16:21 Odpowiedz
Spotkaliscie sie na statku?Tapniete z telefonu
greg2014 2 lutego 2019 00:58 Odpowiedz
@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
gosiap27 2 lutego 2019 04:28 Odpowiedz
brzemiaSpotkaliscie sie na statku?Tapniete z telefonu
Tak. Okazuje się, że również kilkukrotnie rozmawialiśmy. Jaki Świat jest mały. Przed rejsem szukałam informacji, ale tych nie było zbyt wiele. Myślę, że ta relacja dla planujących podobny rejs będzie skarbnicą wiedzy.
gosiap27 2 lutego 2019 04:35 Odpowiedz
greg2014@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
:-) Pozdrawiam z Żar
gosiap27 2 lutego 2019 05:08 Odpowiedz
greg2014@gosiap27 - serdecznie pozdrawiam - już ze słonecznej Malezji:-)))@brzemia - Nick za wiele nie zdradza i pewności nie mam ale wydaje mi się, że tak:-)
:-) Pozdrawiam z Żar
gosiap27 4 lutego 2019 18:04 Odpowiedz
@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. Dziękuję
greg2014 5 lutego 2019 07:03 Odpowiedz
gosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. Dziękuję@gosiap27 - myślę, że same rejsy bez problemu znajdziesz na jednej z popularnych wyszukiwarek, np. https://www.kreuzfahrtberater.de/Regularnie (wiele rejsów w sezonie) pływa tam np. Costa (rejsy z Mumbaju, na trasie zarówno Sri Lanca jak również Male) - aczkolwiek statek moim zdaniem najgorszy w ich flocie. Może w międzyczasie zrobią mu jakiś remont.Sporadycznie pojawiają się tam też inne linie: np. AIDA, Celebrity, Princess, MSC (ale tu tylko same Indie)...Co do opisów portów to zaczynam zawsze od standardowych baz dot. portów:https://whatsinport.comhttp://www.tomsportguides.com/portguides.htmlhttp://cruiseportwiki.com/Piraeushttp://cruisecrocodile.com/cruise-port-information/http://www.cruiseportinsider.comUprzedzam, że tam znajdziesz raczej podstawowe informacje niż odpowiedź na wszystkie Twoje pytania.Dorzucam do tego wujka google, w którym szukam relacji z poszczególnych miejsc. Jak nie ma po polsku (ale zwykle coś się znajdzie) to w innych językach.Potem bazując na tym co wyczytam z w/w źródeł składam sobie jakiś plan i sprawdzam rozwiązania komunikacyjne. 99% to szukanie w google, gotowych stron niestety Ci nie jestem w stanie podać.Ale najpierw sobie ustalcie trasę żeby wiedzieć czego szukać. Do przyszłego roku macie sporo czasu więc małymi kroczkami powinno się to udać poukładać :-)
wocial 5 lutego 2019 16:30 Odpowiedz
gosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
gosiap27 6 lutego 2019 13:32 Odpowiedz
wocialgosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
@wocial dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to już zadatkowaliśmy rejsik i zabieram się za zgłębianie portów na trasie. Czasu co prawda dużo ale już widzę, że po polsku niewiele w temacie. Czy sami organizowaliście doloty i zwiedzanie? My sami, więc każda wskazówka cenna. Jak to wygląda cenowo w portach? Czy po wyjściu bez problemu zorganizuję transport, głównie w Indiach i Sri Lance,? Co warto zwiedzić? Pozdrawiam. Pozdrawiam też tych @greg2014, którzy już muszą się zderzyć z Polską zimą :-) My niestety po powrocie chorzy.
gosiap27 6 lutego 2019 13:57 Odpowiedz
wocialgosiap27 napisał:@greg2014 - zastanawiam się nad rejsem malediwy sri lanka indie w przyszłym roku, czy może masz więcej informacji lub podpowiesz gdzie takowych poszukiwać? Jakieś relacje, opisy portów, czyli jak to w miarę tanio, na własną rękę ogarnąć? Kierunek wydaje się ciekawy i w miarę cenowo fajnie wychodzi. DziękujęMogę co nieco podpowiedzieć, płyneliśmy rok temu.Wysłane z mojego SM-G955F przy użyciu Tapatalka
@wocial dziękuję za odpowiedź. W zasadzie to już zadatkowaliśmy rejsik i zabieram się za zgłębianie portów na trasie. Czasu co prawda dużo ale już widzę, że po polsku niewiele w temacie. Czy sami organizowaliście doloty i zwiedzanie? My sami, więc każda wskazówka cenna. Jak to wygląda cenowo w portach? Czy po wyjściu bez problemu zorganizuję transport, głównie w Indiach i Sri Lance,? Co warto zwiedzić? Pozdrawiam. Pozdrawiam też tych @greg2014, którzy już muszą się zderzyć z Polską zimą :-) My niestety po powrocie chorzy.
brzemia 7 lutego 2019 08:42 Odpowiedz
Witamy w Polsce ;)Obiecałeś jeszcze cos o statku. Mnie zachwycają kolory w twojej relacji i podbudowała mnie informacja ze te rejony to nie tylko ping-pong show!! Wiekie dzieki i czekam na jakies podsumowanie.Tapniete z telefonu
don-boorak 7 lutego 2019 08:42 Odpowiedz
Cudowne. Wszystko. Dziękuję.
greg2014 7 lutego 2019 08:59 Odpowiedz
@brzemia - na temat statku napisze w podsumowaniu chociaż uprzedzam, że jakaś laurka to nie będzie:-)A kolory w realu wyglądają nieprawdopodobnie. Chciałoby się stać i patrzeć bez końca. Wielu miejscom ciężko zresztą zrobić fotkę - trzeba zwykle poczekać, aż nikt niczego nie będzie zasłaniał. Polecam ten kawałek świata wpisać na listę miejsc do zobaczenia:-)
zzeke 7 lutego 2019 09:51 Odpowiedz
Dziękuję za kolejną rewelacyjną relację! Czekam również na opinię o samym statku. Jakoś nie mogę się przełamać i szukając propozycji na kolejne rejsy, z jakiegoś powodu zawsze omijam Costę. Twoje dotychczasowe relacje ociepliły mi nieco jej wizerunek,ale to chwilowe ocieplenie chyba zniknie po tej recenzji;-) A wracając myślami do Singapuru, utwierdzam się z kolei w przekonaniu,że to ścisła czołówka moich ulubionych miast na świecie. Pozdrowienia!
katka256 7 lutego 2019 18:35 Odpowiedz
Dzięki Tobie, czuję się, jakbym sama widziała te wszystkie miejsca.Jeśli możesz napisz w podsumowaniu +- koszty całości oraz ile wcześniej bukowałeś wszystko.
brzemia 7 lutego 2019 18:36 Odpowiedz
Zanim podsumujesz statek, przeczytałem na seascanner.com : In December 2018 Costa Fortuna is going to be renovated in Singapure before if comes to the Mediterranean.Odnowili?Tapniete z telefonu
greg2014 7 lutego 2019 18:54 Odpowiedz
Tak, statek przeszedł renowację po odebraniu go przez Costę od Chińczyków (pływał przez długi czas na czarterach z chińską obsługą i był w ogóle niedostępny dla europejskich turystów; europejska była wówczas tylko załoga marynarska i kapitan). Renowacja polegała na tym, że statek poszedł na tydzień do stoczni, gdzie przez 24h/dobę pracowało na nim około 1000 ludzi doprowadzając go do standardów Costy. Wyszło im tak sobie, chociaż jakiejś katastrofy nie było. Problem Costa Fortuny to jednak nie tylko kwestia stanu statku jako jednostki pływającej ale drobnych rzeczy związanych z jego funkcjonowaniem. Napiszę o tym jak będę trochę bardziej przytomny :-)
greg2014 8 lutego 2019 17:15 Odpowiedz
Wyprawa zakończona zatem przyszedł jeszcze czas na małe podsumowanie:TrasaW moim przypadku o wyborze tego rejsu zdecydowała wyłącznie trasa. Jeśli chodzi o statek byłem od początku przygotowany na niespodzianki (bardziej negatywne niż pozytywne – dlaczego, o tym dalej). Po powrocie mogę spokojnie powiedzieć, że trasa w pełni odpowiadała temu, czego się spodziewałem – jeśli pod tym względem zdarzyły się jakieś niespodzianki to raczej na plus.W mojej ocenie trasa rejsu była bardzo ciekawa i zróżnicowana jeśli chodzi o to, co można było zobaczyć w poszczególnych miejscach. Być może lokalizacje portów w Laem Chabang oraz Port Klang nie są najszczęśliwsze ale nie można też przesadzać – wbrew wielu opiniom z Internetu wydostanie się z tych portów za rozsądne pieniądze było jak najbardziej możliwe. Ten rejs był sprzedawany w wersji jedno- lub dwutygodniowej. Gdybym miał do wyboru tylko jeden tydzień, w mojej ocenie zdecydowanie lepszy był ten z Malezją na trasie – ale to moje subiektywne zdanie. Malezja w ogóle robi nieporównanie lepsze wrażenie niż Tajlandia. Dosłownie inny świat.Najbardziej mi się podobało na Langkawi i Penangu. Świetna była również statkowa wycieczka do Kuala Lumpur. Kambodża – poza bardzo ciekawą wycieczką do parku narodowego była dla mnie swojego rodzaju szokiem kulturowym. Z kolei Koh Samui w mojej ocenie jest mocno przereklamowane a „zdzieranie” tam z turystów najbardziej rozwinięte porównując ceny obowiązujące w tym miejscu z innymi odwiedzonymi lokalizacjami w Tajlandii. O Phuket w sumie nie wiem co napisać – bardziej ciekawe dla mnie było wnętrze wyspy niż imprezowy Patong. Jeśli to ode mnie by zależało, to lepiej gdyby statek dwa dni spędził na Langkawi albo Penangu niż na Phuket - ale to już luźne spekulacje.Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wyprawa do Bangkoku na jeden dzień ze względu na wielkość miasta to raczej kiepski pomysł. Mi sprzyjał brak korków w dniu, w którym się tam wybrałem ale jednak odległość od portu jest spora i warto o tym pamiętać. Zresztą mogące stanowić alternatywę dla Bangkoku okolice Pattaya (ale już nie sama Pattaya) wbrew obiegowym opiniom potrafią być ciekawe. Świątynię Prawdy w tej okolic uważam za prawdziwą perełkę i absolutne „must see”.StatekWchodząc na statek w Singapurze, w rozmowie z polską rezydentką, z którą znaliśmy się już z innego rejsu powiedziałem wprost, że znając historię statku nie spodziewam się na nim cudów – ale od początku była to dla mnie kwestia drugoplanowana – jak wspomniałem wcześniej kluczowa była trasa rejsu i porty po drodze.Costa Fortuna nie jest statkiem ani nowym ani starym – to jednostka w średnim wieku, jakich po morzach pływa zdecydowana większość. Niestety ale fakt, że przez wiele miesięcy (o ile nie lat-tego już nie pamiętam) pływała ona głównie na czarterach dla chińskich biur podróży, na pewno dobrze jej nie zrobił. Warto wspomnieć, że taki czarter (przynajmniej u Costy) wygląda tak, że operator czarterujący jednostkę wstawia na statek wszystko co widzi pasażer – swoją obsadę hotelu (od szefostwa po stewardów), obsługę baru, cenniki i menu, obsadę kuchni, wszystkie ekipy odpowiedzialne za rozrywkę, animatorów itd. Costa jest odpowiedzialna podczas czarteru jedynie za pilnowanie tego, aby statek pływał i od strony technicznej trzymał się kupy. Niestety ale taka praktyka powoduje dużo większą degradację statku niż normalna eksploatacja przez armatora, którego standardy utrzymania statku są wyższe.Tak jak wspominałem wcześniej, po zakończeniu czarterów statek przeszedł renowację ale powiedzmy sobie szczerze: naprawiono to, co było w najgorszym stanie a poza tym to głównie „pomalowano trawę na zielono”. Nie da się w tydzień zrobić czegoś, co wymaga kilka razy dłuższego czasu. Zresztą prace renowacyjne na statku na różnych odcinkach trwały cały czas podczas naszego rejsu – np. w czasie postoju w portach wymieniano fragmentami płytki w Grand Barze, poręcze na schodach czy wykładziny w niektórych miejscach. Jak dla mnie statek odstaje nadal od standardu Costy – ale sam jego wygląd wcale nie jest jakiś problematyczny. Dużo bardziej mnie drażniła (chociaż chciałoby się powiedzieć dosadniej) cała masa drobnych rzeczy, na które być może zwracałem uwagę dlatego, że mam porównanie z innymi statkami Costy i tym jak one funkcjonują. Obsługa statku w wielu miejscach jest niestety niezgrana, nie do końca przeszkolona i porusza się po nim niepewnie. Z kolei szefostwo hotelu, które powinno być odpowiedzialne za wdrażanie i utrzymanie standardów jakości robi niewiele, żeby dorównać do standardu Costy – co moim zdaniem jest konieczne, ponieważ statek wkrótce wraca do Europy.Jakie rzeczy mam na myśli: wyłączenie głównego basenu z powodu gruntownego czyszczenia podczas dnia na morzu – tak jakby nie można tego było zrobić dzień wcześniej/później, gdy statek stał w porcie i większość pasażerów i tak była na zewnątrz. Także basen rufowy przez ostatnie 2 dni był wyłączony bo w jego okolicy coś wymieniano i w związku z tym ogrodzono go taśmami. W bufecie praktycznie nie było w ogóle owoców z tego rejonu i co wkurzało najbardziej - praktycznie codziennie połowa automatów do wody (różnych w różnych dniach) była nieczynna – można to było zgłaszać w nieskończoność. Od wielu osób na nietypowe pytania najłatwiej było usłyszeć odpowiedź, że coś jest niemożliwe, chociaż wiedziałem, że to nieprawda – i dopiero drążenie powodowało, że niemożliwe nagle stawało się możliwe. Trudno mi także zrozumieć dlaczego w trakcie rejsu Costa wysłała mi wiadomość o zmianie trasy mailem zamiast przekazać ją do kabiny (przecież mogłem nie odbierać maili). Pomijam już kwestie kuriozalne jak np. podwójne naliczenie rachunku w pizzerii. I całkowite drobnostki – jak brak tradycyjnego tabla z zdjęciami kapitana oraz oficerów (może się wstydzili), brak możliwości zakupu przyszłych rejsów na statku (z tym spotkałem się pierwszy raz na statku Costy), wydrukowane ceny na biletach na wycieczki niezgodne z informacją z katalogu wycieczek, trudny do zrozumienia wielodniowy chaos przy próbie zmiany stolika w restauracji czy zlikwidowanie najspokojniejszego miejsca na statku czyli biblioteki (jest tam obecnie biuro osoby odpowiedzialnej za Costa Club – swoją drogą człowiek był biedny bo ciągle stała do niego kolejka ludzi z różnego rodzaju utyskiwaniami). Wszystkie te rzeczy to drobnostki jednak ich natężenie na Costa Fortuna było zatrważająco duże. To moje drugie doświadczenie ze statkiem, który niewiele wcześniej pływał na czarterach z biurami podróży i drugie negatywne. Podsumowując: Costa Fortuna w moim odbiorze w konkurencji „najgorszy statek, na jakim byłem” zajęła mało chwalebne drugie miejsce – i zadecydował o tym w dużo większym stopniu chaos organizacyjny i niezgranie/brak odpowiedniego przeszkolenia załogi niż jej ogólny wygląd i wrażenia estetyczne. Gdyby chodziło tylko o te drugie, na pewno nie „wylądowałaby” tak nisko. I żadnym pocieszeniem nie jest, że byłem na jeszcze gorszym statku (też zresztą z czarterową historią).Dla mnie jest to cenna wskazówka, że jeśli kiedyś Costa zdecyduje się na wycofanie pływających w Azji od wielu lat na czarterach (głównie dla chińskich biur podróży) dwóch innych statków: Costa Serena i Costa Atlantica – aby trzymać się od nich z daleka. Mam również bardzo duże obawy o jeden z najmniejszych a zarazem najładniejszych i najwygodniejszych (kiedyś) moim zdaniem statków Costy: Costa NeoRomantica, która od dłuższego czasu bazuje w Japonii i bardzo dużą część czasu również pływa na czarterach. Teraz pomimo, że wspominam ten statek bardzo pozytywnie, pewnie będę się bał na niego wybrać…PrzygotowaniaTen rejs jak mało który pokazał mi również, że aby jak najbardziej efektywnie spędzić czas w poszczególnych potach kluczowe jest wcześniejsze przeprowadzenie rozpoznania – szczególnie pod kątem możliwości transportowych oraz atrakcji do zobaczenia. To moja wskazówka dla wszystkich, którzy będą wybierali się w ten region – być może moja relacja będzie w tym mogła być jakimś wsparciem.Ważną sprawą jest posiadanie mobilnego dostępu do Internetu, zainstalowanie przed rejsem odpowiednich aplikacji do korzystania z taksówek itd. – bez tego nie ma w ogóle mowy o jakimś budżetowym przemieszczaniu się na miejscu.Bardzo dobrze we wszystkich miejscach, w których byliśmy spisywała się aplikacja MAPS.ME i mapy off-line. Uważam, że bez nich w wielu miejscach ogarnięcie się zajęłoby mi znacznie więcej czasu.KosztyRejs rezerwowałem w maju 2018 roku. Za rejs w wersji 2-tygodniowej w kabinie wewnętrznej premium z uwzględnieniem dopłaty do jedynki zapłaciłem ok. 860 EUR (gdyby w kabinie były 2 osoby, koszt wyniósłby ok. 705 EUR/os.). W cenie otrzymałem pakiet napojów Brindiamo ważny w restauracjach i wszystkich barach.Przelot na pokładzie PLL LOT na trochę dziwnej trasie KRK-WAW-SIN-WAW-LHR kosztował mnie ok. 1900 zł, przy czym jak wspominałem wcześniej, ostatniego odcinka z Warszawy do Londynu nie wykorzystałem.Hotele w Singapurze przed i po rejsie rezerwowałem z wykorzystaniem punktów w programie lojalnościowym Accora z niewielkimi dopłatami.Koszt wizy do Kambodży pobrany na statku wyniósł 33,45 EUR.Cztery wycieczki zakupione na statku (Kambodża, Bangkok, Langkawi i Kuala Lumpur) kosztowały ok. 357 EUR ale ponieważ otrzymałem od Costy 325 EUR z różnych tytułów, zapłaciłem za nie tylko różnicę (32 EUR).Do tego należy jeszcze wspomnieć o obowiązkowej opłacie service chargé, zwanej dawniej „napiwkami” w wysokości 10 EUR/noc czyli 140 EUR.Komunikacja w Singapurze (metro, autobusy) kosztowała mnie w sumie ok. 20 SGD za 5 dni (z uwzględnieniem dnia przylotu i odlotu). Korzystałem tutaj z normalnej karty EZ Link i naprawdę sobie nie żałowałem. Moje doświadczenie pokazuje, że przy takim stylu zwiedzania jak mój, kupno nielimitowanych biletów turystycznych nie ma najmniejszego sensu. Przy tej ilości przejazdów nie opłaca się moim zdaniem korzystać z biletów jednorazowych w metrze (tzw. Standard Ticket) – wychodzą znacznie drożej.Jeśli chodzi o inne koszty, które poniosłem w poszczególnych portach starałem się o nich pisać na bieżąco w relacji. Chyba o niczym istotnym nie zapomniałem…Gdybyście mieli jeszcze jakieś pytania, pytajcie śmiało:-) Jednocześnie chciałbym podziękować wszystkim śledzącym relację, którzy towarzyszyli mi na trasie i dotrwali aż do tego miejsca:-) Dziękuję :-)