0
szajbek 3 lutego 2019 22:06
Image

Image


Jedno trzeba przyznać, Wielki Kanion jest naprawdę wielki. Na forum TripAdvisora czytałem, że spokojnie wystarczy nam 6-7 godzin na ogarnięcie wszystkiego. Tak urzekło nas to miejsce, że spędziliśmy tu 13 godzin. Żałuję, że nie mieliśmy jeszcze jednego dnia na ogarnięcie zejścia w dół. Kierując się do motelu, moja P. zrobiła najbardziej amerykańskie zdjęcie z możliwych.


Image


Na koniec uciekamy na miasto coś zjeść, trafiamy do GENIALNEJ knajpy z grillem, muzyką na żywo i darmowymi orzeszkami w wielkim pudle : - ) Tu trzeba wstąpić koniecznie! Zdjęcia robione pralką.


Image

Image

ImageHaha, niedługo po powrocie ze Stanów, czytałem Twoją relację i byłem strasznie zdziwiony, że można wypożyczyć Dodga z namiotem na dachu, mieliście naprawdę niezły pomysł. Nasz plan mimo wszystko uległ lekkim modyfikacjom, więc nawet nie warto go szukać, ale do czytania relacji to bardzo zachęcam :D


DZIEŃ 4 – 31.08.2018 (Dolny Kanion Antylopy + Horseshoe + Zapora Glen + MV)
Wejściówki do Kanionu strasznie drogie, prawie 50 dolców od osoby, myśleliśmy żeby wpaść jeszcze na górny, ale rozsądek wziął górę, ceny są zaporowe (koszt mocno powyżej 100$). Bilety kupowaliśmy wcześniej, przez stronę internetową operatora Ken’s Tours. Nie można ze sobą wziąć praktycznie nic, żadnych toreb, plecaków. Mnie cofnęli z pokrowcem na aparat. Dozwolone camelbacki (dzięki nim, dowiedziałem się w ogóle co to jest).
Zejście do Kanionu niewymagające, schodziły pary z malutkimi dziećmi. Zwiedzanie tylko z przewodnikiem, ale w środku niestety strasznie tłoczno, ciężko o dobre zdjęcie. Czasem przewodnicy wstrzymują grupy i robią zdjęcia aparatami klientów. Na prośbę mogą ustawić aparat czy komórkę.


Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Całość trwa nie dłużej niż półtorej godziny. Po wyjściu z Dolnego Kanionu ruszamy w kierunku kolejnego przystanku – Horseshoe Bend. Przejście do punktu widokowego zajmuje ok. 20-30 minut w jedną stronę. Mniej więcej w połowie jest coś na kształt „przystanku” z zadaszeniem, chroniącym przed słońcem. Idąc do Horseshoe lekko drwiąco patrzyłem się na leniwych Amerykanów odpoczywających przy wiacie, wracając sam się przy niej zatrzymałem, żeby chwilę odpocząć. Idąc do punktu widokowego, nic nie zapowiada tak spektakularnego widoku. Oglądałem setki zdjęć z tego miejsca, ale żadne nie może się równać nawet w najmniejszym stopniu z rzeczywistością. Ogrom tego miejsca przytłacza.


Image


Zapora Glen nie robi takiego wrażenia jak Hoover, choć ze względu na bliskie odległości z pewnością warto ją zobaczyć. Przy zaporze jest Visitor Center, można skorzystać z toalety, my uzupełniliśmy tu zapasy wody. No właśnie, w sumie można byłoby nie kupować wody i korzystać z poidełek, które są dostępne praktycznie przy każdym VC, ale nie byliśmy pewni jak duża jest ilość wody w tym chlorze. Z całą pewnością na plus toalety, praktycznie wszędzie są całkiem czyste, mimo tak dużej ilości turystów.


Image


Zaopatrzeni w wodę i odświeżeni ruszyliśmy do Monument Valley. Na każdym kroku typowy amerykański widok.


Image


Chociaż z kilku źródeł słyszałem, że nie warto, absolutnie się z tym nie zgadzam. Wjazd do MV kosztuje 10 dolców za samochód. Przejazd całą trasą zajął nam coś ok. 3,5h, ale musicie wziąć poprawkę, że robiliśmy strasznie dużo zdjęć, byliśmy zajarani okrutnie. Droga bardzo zniszczona, ale nie robiła większego wrażenia na naszym Dodgu. Przy większych prędkościach osoby wrażliwe na kołysanie, mogą mieć lekki problem, moja P. przeżywała tu trudniejsze chwile :D Na tych dołach jeden z przejeżdżających Mustangów prawie zostawił część zawieszenia.


Image

Image

Image

Image


Przy Dolinie Mustangów stoi mały Indianin z koniem (nie mam bladego pojęcia czy to mustang), na którym można zrobić sobie zdjęcie, oczywiście za opłatą – 5$ wsiadasz na konia i ktoś z Twojej grupy, swoim aparatem, robi Ci zdjęcie; 2 albo 3$, mały siada i jemu robi się zdjęcie własnym aparatem (gdy czekaliśmy w kolejce, ktoś się zdecydował na tę opcję O_O). Choć to brzmi górnolotnie to jednak pewne obrazy potrafią wyryć się w pamięci i zostać z nami na długi czas – końska grzywa przed Tobą, panorama Doliny Mustangów i zachód słońca z pewnością są jednym z nich.


Image

Image

ImageMiło, że są tutaj osoby zainteresowane relacją, dużo łatwiej się wtedy pisze :D Dla nas również była to pierwsza, tak daleka podróż. Lataliśmy po Europie, ale musiała chwila minąć, żeby się przekonać do dalszych podróży. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że zachód Stanów to naprawdę dobre miejsce na rozpoczęcie takich wyjazdów. Jest miło, łatwo, przyjemnie i z bajecznymi widokami.


DZIEŃ 5 – 01.09.2018 (Park Narodowy Zion – The Narrows)
Wbrew wszelkim zaleceniom dość późno wyruszyliśmy z Page do Zionu. Od początku wyjazdu nie mieliśmy żadnych problemów z parkowaniem, zawsze w sposób bezstresowy udawało nam się coś znaleźć, ale dziś się nacięliśmy. Przyjechaliśmy coś koło 9 i Zion był wręcz zalany turystami (podobno Amerykanom zaczął się długi weekend). Ludzie wychodzili z samochodów i biegali w poszukiwaniu miejsc parkingowych, pytając się kierowców przy samochodach czy może przypadkiem nie zwolni się ich miejsce. Straciliśmy lekką ręką półtorej godziny (włączając w to dość długą sprzeczkę z pewną czarnoskórą "damą"…), na szlaku będąc dopiero ok. 11


Image

Image

Image

Image

Image

Image


Nie, nie dołączę do grona osób zachwycających się The Narrows. Szlak zupełnie niczym mnie nie zachwycił. Oczywiście, są tutaj ładne formacje skalne, ale spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego. Naczytałem się w necie, że jest to jeden z top5 szlaków w całych Stanach, a dla mnie pierwszy lepszy z Bryce czy Wielkiego Kanionu bił go na głowę. Być może lekki stresik związany z miejscem parkingowym oraz to, że dość często biegam w biegach przeszkodowych i łażenie w wodzie mnie tak nie zachwyca, ma w tym swój udział. Z całą pewnością niesprzyjająca była także cała masa ludzka, jaka wlała się na ten szlak (Angel's Landing tego dnia był zamknięty). Tak czy inaczej, The Narrows nie zaliczyłbym do ścisłej piątki najlepszych szlaków, co nie zmienia faktu, że nadal jest tu pięknie.


Image

Image

Image

Image

Image


Z porad praktycznych:
1) Zwykłe buty trekkingowe + ociupina myślenia zupełnie wystarczą na przejście tego szlaku. My mieliśmy najtańsze treki z decathlonu (50zł?) i spokojnie dawały radę. Oczywiście można wypożyczyć specjalne buty + skarpety neoprenowe + kijki za miliony monet, ale moim zdaniem nie warto. Darmowe badyle są na początku szlaku. Jak ktoś chce to można wziąć, chociaż mi się z nimi gorzej chodziło.
2) Woda jest zimna, im później, tym znośniej.
3) Przyjechać możliwie wcześnie rano! Już o 9 nie ma szans na parking przy VC
4) Widzisz agresywną babę za kółkiem – odpuść, szkoda czasu i nerw ;-)

Po średnio udanej wizycie w Zionie ruszyliśmy do Panguitch, mieliśmy tam zarezerwowany nocleg w Adobe Sands Motel (112$ z podatkami za 2 doby dla 4 osób). Jadąc przez jakąś typowo amerykańską wioskę, natknęliśmy się na znak „Special Event Ahead” i masę samochodów zatrzymanych tuż przy drodze. Zatrzymaliśmy się z samej ciekawości i…


Image

Image

Image

Image

Image


Prawdziwe demolition derby!!! Końcówka dnia wręcz oszałamiająca! Recykling motoryzacyjny w iście amerykańskim stylu! Zapach spalin, kłębowisku dymu i zniszczone samochody to jest dopiero zabawa!

Obejrzeliśmy chyba trzy rundy i po zmroku ponownie ruszyliśmy w drogę do motelu. Na tej trasie nie polecam jeździć w nocy, sarny czychały wszędzie, jeszcze żaden kawałek, którym jechaliśmy, nie był przez nie aż tak oblężony.Miałem dłuższą przerwę ze względu na pracę, ale już wracam do pisania! (no dobra, trochę ściemniam, jeszcze byliśmy na karnawale w Wenecji :D)


@Ruben$ jak to parkingowa sprzeczka, ja uznałem, że byłem pierwszy, ona miała podobne zdanie o sobie. Najbardziej irytującym był jej charakter, zachowywała się super wulgarnie i agresywnie (dokładnie tak jak nieprzyjemna baba w amerykańskiej komedii), na tyle, że zjeżyła mnie konkretnie. Straciliśmy tam kawał czasu, ja chciałem iść do Rangersów w związku z całą sytuacją, ale kolega przemówił mi do rozsądku - "Gdybym był takim amerykańskim szeryfem i widział taką sytuacje, to powiedział bym: Ty i Ty spadać z parku, macie po 500$ mandatu i nie chcę Was więcej widzieć". Przyznam, że doszło to do mnie momentalnie, przecież nie będzie się zastanawiał, kto tu był jednak pierwszy, wcześniej widzieliśmy jak ktoś dostał 450$ mandatu za złe parkowanie, ile dostalibyśmy my za blokowanie ruchu? Nie twierdzę, że sam jestem bez winy, dziś pewnie bym odpuścił, ale jeszcze nigdy w swoim życiu nie spotkałem się z takim zachowaniem.

@Mixsa dziękuję za odpowiedź, szczerze mówiąc nie wiedziałem, dlaczego szlak był zamknięty, usłyszeliśmy od Rangersów, że nie można wchodzić i bez zastanowienia ruszyliśmy dalej.


DZIEŃ 6 – 02.09.2018 (Bryce Canyon)
Dziś Bryce Canyon, moim zdaniem jeden z najbardziej niedocenianych punktów do odwiedzenia. Często w necie napotykałem się na informacje, że spokojnie 4h wystarczy na ogarnięcie całego parku. Polacy, których napotkaliśmy na trasie, robili Bryce + Zion jednego dnia. My natomiast spędziliśmy tutaj cały dzień, robiąc bardzo leniwie dwa szlaki + odwiedzając wszystkie ważniejsze punkty widokowe. Nie jestem w stanie słowami opisać piękna tego miejsca, każdy punkt wbijał mnie w ziemię.


Image

Image


Przy samym wejściu, niedaleko VC, można spotkać jelonki Bambi i pieski preriowe. Jeśli wypatrzycie te drugie, warto się wsłuchać, jak „porozumiewają się” między sobą. Dobrze też mieć ze sobą jakąś mini lornetkę albo aparat z mega zoomem – odnoszę to także do całego wyjazdu, wiele razy mega zoom się przydał.


Image

Image

Image


Maszerujemy dość standardowo, najpierw Sunrise, potem Sunset żeby dojść do Inspiration Point. Z tego miejsca wchodzimy na szlak i kierujemy się Navajo Loop Trail i łączymy go z Queen’s Garden Trail. Przez całą drogę niebo jest mocno zachmurzone, a w oddali słyszymy burzę. Chociaż czasem straszyły nas mocniejsze podmuchy wiatru, niekiedy mocniejsze grzmoty, to jednak non stop burza była dokładnie tam, gdzie nie było nas, ale hej, przecież jesteśmy tu na pełnym farcie :D


Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (15)

monroe 4 lutego 2019 22:20 Odpowiedz
Cóż, skoro wywołałeś mnie do tablicy... (inaczej nawet nie pamietałbym, że to Ty)Nie wiem czy jest się czym chwalić - po 12h locie w ekonomicznej (alkohol też był przy okazji co pokazujesz na zdjeciach) zmianie czasu (różnica względem PL), Wy jeszcze prowadziliście 6h samochód w nocy. Owszem, można - tak jak Ci zresztą pisałem. Można też zrobić wiele innych mało bezpiecznych dla siebie i innych rzeczy ale nie wiem czy to aby na pewno powód do dumy? ;)
88309 4 lutego 2019 23:58 Odpowiedz
A skąd wiesz czy nie przespał 3/4 lotu i nie był zmęczony? My po locie do San Francisco też w ogóle nie odczuwaliśmy zmęczenia i poszliśmy na parogodzinny spacer. Każdy organizm inaczej reaguje na zmiany stref czasowych.
monroe 5 lutego 2019 02:14 Odpowiedz
Ciężko mi uwierzyć w to, że byli wypoczęci po 12h lotu startując o 17:00 z WAW i przylatujac do LAX o 5 rano warszawskiego czasu. Zwłaszcza, że lot był w ekonomicznej a nie w C. Do tego alkohol na pokładzie.Do tego się odnosiłem. Poza tym spacer po 12h lotu a jazda samochodem 6h w nocy to też nie to samo.A to że sam po takim locie nie odczuwałeś zmęczenia to stosunkowo normalne przez pierwsze godziny po wylądowaniu. Jednak nie znaczy to, że zmęczony w rzeczywistości nie byłeś. Biologii nie oszukasz nawet Ty ;)
88309 5 lutego 2019 07:58 Odpowiedz
Myślę po prostu, że każdy jest na tyle odpowiedzialny i na tyle zna swój organizm, że stwierdzili - "damy radę!". Pewnie też zadziałały emocje z powodu podróży :-)
marcinsss 8 lutego 2019 01:29 Odpowiedz
O matko, ale intensywnie. :)Ale niektóre momenty to jakbym się cofnął w czasie. Te same miejsca, wydarzenia, wrażenia... (Vegas, R66, jelenie). W dodatku byliśmy niemal w tym samym czasie.No i zdjęcia... ŚWIETNE! Oczywiście oprócz tych, robionych pralką. :lol: Ale że Wam się chciało pralkę ze sobą tachać...Zupełnie nie znam Waszego planu i nie będę teraz szukał, zatem z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. :)
88309 10 lutego 2019 18:14 Odpowiedz
Zawsze z zaciekawieniem i sentymentem czytam relacje z zachodu USA. To była moja i żony pierwsza tak daleka wyprawa i spełnieniem marzeń o road tripie :) Czekam na dalsze części :)
88309 10 lutego 2019 20:06 Odpowiedz
A cóż to za spięcie na parkingu? Szkoda, że Angels Landing było zamknięte - z jakiego powodu? Wiesz może?My też jak jechaliśmy po zmroku w stronę Bryce to też jedna sarna stała praktycznie na linii oddzielającej pobocze od pasa ruchu. Lekki stresik po tym był...A Demolition Derby to fajne przeżycie :)P.S Zgadzam się - fajnie rozpocząć samodzielne planowanie od bezproblemowo turystycznie miejsc. Zachodnie wybrzeże USA można zaliczyć do takich miejsc.
mixsa 10 lutego 2019 20:21 Odpowiedz
Angles Landing było zamknięte z powodu zniszczeń po mega burzy która nawiedziła Zion latem. Byłam w połowie września i mieli otworzyć za kilka dni, dlatego my wybraliśmy Observation Point :)Super relacja - czekam na więcej :)
rmk 10 lutego 2019 20:58 Odpowiedz
Dobrze się czyta, jeszcze lepiej ogląda. Czekam na więcej :)
olcia 10 lutego 2019 21:24 Odpowiedz
na prawdę świetnie się czyta, czekam na cd:)
zjadacz 4 maja 2019 05:08 Odpowiedz
Co z dalszą częścią relacji ? ;)
froggy89 14 maja 2019 11:41 Odpowiedz
Swietna relacja :) dziel sie wiecej wlasnymi spostrzezeniami i wrazeniami prosze :)Gdzie wypozyczales auto i jaka to klasa?
farmer 16 maja 2019 21:59 Odpowiedz
@szajbek świetna relacja i zdjęcia! dawaj dalej! Niezła lektura przed moim podbojem Zachodu USA we wrześniu :)
bubu69 30 maja 2019 14:57 Odpowiedz
Super relacja, bardzo fajnie, przystępnie napisana, a do tego PRZEPIĘKNE zdjęcia :)!Świetnie, że udało się Wam pojechać do Yellowstone, tak pozytywnie zazdroszczę :), te żubry to coś wspaniałego :), nie wspominając oczywiście o gejzerach, mgle i czającej się Samanthcie hehehe :). Ale krajobraz wygląda bajkowo, chyba jako jedni z nielicznych odbiliście do tego parku z typowego road tripa po zachodzie. Gdybym miała więcej czasu wtedy, to też byśmy nie odpuścili, zwłaszcza że jesteśmy Yogi i Bubu :), więc chyba musimy to jednak nadrobić, a Twoje zdjęcia mnie dodatkowo zmotywowały (na razie tylko w myśleniu, ale kto wie za jakiś czas ;)). Czekam na ciąg dalszy!!! Fajnie jest wrócić wspomnieniami w te okolice, więc do roboty :P
marco-manno 23 czerwca 2019 14:06 Odpowiedz
Super sie czyta! Chyba zainspiruje się ta relacja we wrzesniu :) Cos jeszcze bedzie? Wstawisz podliczenie kosztow ?