0
sevenfiftyseven 17 marca 2019 21:25
Nepal- największe państwo świata pod względem powierzchni. Podobno tak by było, gdyby je zupełnie spłaszczyć. Wciśnięta między Chiny a Indie kraina gór, prawdopodobnie znajduje się wysoko na liście każdego podróżnika.

Prawie jak zwykle, to kierunek wybrał nas a nie my jego. W marcu 2018 właśnie tu na f4f, pojawił się deal na lot do Nepalu za 1500zł. UIA+Flydubai. Zapada decyzja żeby to kupić... 11 miesięcy do przodu. Co będzie za 11 miesięcy? Nikt tego nie wie, ale najbliższy rok spędzimy ze świadomością, że będzie Nepal.

Przy kupnie biletów dałem dupy. Pierwszy raz, na szczęście na tym najmniej istotnym odcinku czyli dolocie do i z KBP.
W pierwszej kolejności rezerwacja Flydubai: DXB-KTM-DXB 1072AED (1100zł): 27-11.03.2019

Potem poszły dwie osobne rezerwacje UIA:
KBP-DXB-KBP 265zł 26.02-13.03.2019
WAW-KBP-WAW 140zł 27.02.-13.03.2019

Bilety kupowałem po 2 w nocy, tradycyjnie już telepiąc się cały z ekscytacji nadchodzącą podróżą. Nie zauważyłem że dolot do KBP kliknąłem o 1 dzień za późno. Zorientowałem się tuż po naciśnięciu potwierdzenia płatności. Następnego dnia telefon na infolinie aby anulowali mi pierwszy odcinek, (WAW-KBP) a zostawili poprawny KBP-WAW. Nie ma takiej opcji, jedyna możliwość to full Cancel. Na szczęście przepadło tylko 2x21zł, bo reszta to niewykorzystane opłaty i podatki.

Wstrzymałem się z kupnem tego odcinka na następne 9 miesięcy, bo chodziły ploty że Ryanair wchodzi na KBP. W międzyczasie odbyliśmy dwie inne dalekie podróże, w maju Malezja i Singapur, a we wrześniu Argentyna i Chile. W końcu w grudniu 2018 trasa się zamknęła gdy pojawiły się ludzkie ceny Ryanair:
WRO-KBP 104zł
KBP-WMI 22,50eur (100zł)
Oba loty z pierwszeństwem wejścia na pokład (czyli bagaż podręczny x2). Dodatkowy luksus dla nas, że nie musimy dojeżdżać do WAW na wylocie (czyli w sumie dobrze się stało że pomyliłem się przy kupowaniu, bo za te stracone 21zł nawet nie dojechalibyśmy do WAW).TL;DR- tyle słowem wstępu, czas przejść do relacji.

Pierwszy z trzech 737-800 którymi dolatujemy do Kathmandu. Każdy w innym malowaniu. Mój pierwszy lot Ryanair Sun. SEQ naszych kart pokładowych to było odpowiednio 185, 186 także ja siedzę przy oknie w rzędzie awaryjnym, a Asia na 2F. Opłaca się czekać do ostatniej chwili.
Image

Widok na płytę i TWY B tuż przed wjazdem na pas startowy. W tym roku ma rozpocząć się rozbudowa EPWR.
Image

Lądujemy w KBP. Zimno, pada, nie ma sensu jechać do miasta przez te 6 godzin przerwy między lotami. Mi to trochę na rękę- zajmuje się spottingiem. Niestety nie lata praktycznie nic ciekawego, to już nie te czasy. Wszystko co fajne i posowieckie stoi uziemione w tle.

Image

Ciekawostka: łapie samolot Iraqi Airways, który w 2014 podczas swojej pierwszej w życiu prawdziwej podróży, sfotografowałem na Islandii w locie dostawczym z Seattle do Bagdadu.
Image

https://www.jetphotos.com/photo/7862501

Image

Image

Jest troche stres bo #plcbl i oczywiście lecimy tylko z podręcznym, a UIA ma dosyć małe limity (7kg duży bagaż podręczny). Problem w tym że pomimo starań o jak najmniejszą ilość gratów, wyszło mi 8+3kg (plecak oraz torba na aparat). Nauczony starym dobrym Ryanairem sprzed 2010, wszystko co ciężkie wkładam do kieszeni w kurtce, a lustro wieszam na szyi. Przy boardingu całe szczęście brak wagi (plecak dalej ma 2kg ponad limit) ale sizer poszedł w ruch. Z tym to nie mam problemu, mimo że wizualnie mój plecak jest większy, bez oporu wkładam i pokazuje że jest zapełniony tylko w 60%, spokojnie się mieści w sizerze. Udało się, wchodzimy przez rękaw do 737-800 (niestety, liczyłem na 737-900ER - jeszcze nim nie leciałem).

Lot trwał 4,5 godziny, ceny żarcia w miare znośne jak na air bistro, zaprzyjaźniam się więc z Stella Artois. Poprzednie dwie podróże do Azji były Emirates i Qatar, tam na każdym odcinku się "ululałem" do snu bo w samolocie mam z tym problem. Tu, pomimo starań, przez cały lot nie zmrużyłem oka.

W DXB lądujemy na T1; a odlot mamy z T2 za 5 godzin. Sęk w tym, że na DXB-KTM nie ma dostępnej odprawy on-line. Idziemy więc pełni nadziei do transfer desk na air-side w T1. Trafiamy na szczęście na miłego, ogarniętego agenta, odprawia nas i możemy udać się do autobusu do T2, o nieoficjalnym przydomku "kraje trzeciego świata".

Kolekcjonuje banery sieciowych fast-foodów w różnych czcionkach. Mam już po gruzińsku, cyrlicą, po tajsku, islamsku.
Image

Gdy wstaje słońce, jest szansa na spotting. Przepraszam się z T2- gdybym był na T3 to bym gówno pofocił bo tam nie ma dostępu do szyb, a nawet jakby było to i tak jest pod słońce. Z T2 kadry wychodzą nawet spoko.
Image

Image

Image

Po kilkugodzinnym dogorywaniu na niewygodnych krzesłach pośród współoczekujących pasażerów udających się do różnych krajów Bliskiego Wschodu, Indii i Afryki, w końcu nadeszła nasza kolej. Autobusem jedziemy kilkanaście minut, nasz 737-800 A6-FGA stoi w okolicach płyty Bizjetów.

Embraer Lineage 1000 Dubai Air Wing z Burj Khalifa w tle:
Image

Image

Kek, przed odlotem miałem nadzieję na rundkę 737MAX, takim jak na tym zdjęciu. W drodze powrotnej cieszyłem się jednak że nim nie lecimy ;)
Image

Image

Image

Po starcie widok na skyline; wszystko okryte warstwą zawiesiny piasku.
Image

Lot do KTM trwa 4 godziny. Przez ostatnie 40 minut miota nami jak szatan, a ja siedzę w middle seat i po raz pierwszy w życiu (po ponad 150 lotach) sięgam po sickness bag, na szczęście nie musiałem jednak jej uzyć. Po lądowaniu widok na płyte z Mi-8 Nepal Air Force czekającym do startu, oraz 2x A320 Himalaya Airlines, B738 Oman Air, Jet Airways, A320 Air India, A332 Nepal Airlines, A333 Turkish Airlines.
Image

Przy deboardingu udaje mi się zrobić zdjęcie niesamowitego rarytasu: 757-200M (Combi)- JEDYNY jaki został wyprodukowany. Obecnie jest już wycofany z użytku.
Image

Wsiadamy do czegoś przypominającego marszrutke do Koziej Wólki i jedziemy do terminalu.
Image

Tam, około 1,5 godziny spędzamy na procedurze wniosek wizowy- opłata- kolejka do okienka po pieczątkę. Podczas oczekiwania dowiadujemy się, że nasz lot był ostatnim który przeleciał nad terytorium Pakistanu, 20 minut po nas eskalował się konflikt India-Pakistan w Kaszmirze i przestrzeń powietrzna została zamknięta. Na tablicy przylotów loty z Sharjah (Air Arabia) oraz Abu Dhabi (Etihad) widnieją jako CANCELLED. Mieliśmy farta.
Cena naszej wizy (15 dni): 25$. Gdy mamy już wize i pieczątki, wymieniamy 20$ na Rupie i jedziemy taxi do miasta. Oczywiście na Thamel, czyli turystyczne getto. Cena lotnisko-Thamel jest "fixed" i wynosi 700 rupii. Tam mamy jedyny nocleg zarezerwowany na booking.com, reszte noclegów w tej podróży jak się później okazuje bierzemy wchodząc "z ulicy". W Taxi dowiadujemy się kolejnej lotniczej ciekawostki- pare godzin wcześniej w Nepalu rozbił się rządowy helikopter gdzie zginęło 7 osób, w tym znany i lubiany minister turystyki. Jak się okazało następnego dnia, ta tragedia wpłynęła również na nas.
Po dwugodzinnej drzemce spacer po Thamel i kolacja.
Image

Image

Pierwszy raz próbujemy Masala Tea. Smakuje zaskakująco dobrze.
Image

W Nepalu, jak w każdym południowo-azjatyckim kraju, nie ma absolutnie żadnego problemu z takimi sprawami jak bilety na autobus, na każdym rogu i na każdym kroku ktoś próbuje Ci wcisnąć przeróżne rzeczy, oferty. Idąc po najmniejszej linii oporu kupujemy je w hostelu- facet nam sprzedaje miejscówki na autobus do Pokhara na 7:00 następnego dnia, po cenie dokładnie takiej jaka być powinna (800 rupii).

Przelicznik:
30 rupii (NPR Rupie Nepalskie) = +/- 1 zł.
Kurs w kantorze w marcu 2019: 1$ = 110,60 NPR.

Koniec części pierwszej.28.02.2019

Budzimy się o 6:30. Jest to niemałe wyzwanie, bo w podróży nie zmrużyliśmy oka, a do tego dochodzi różnica czasu o +4:45. Zgarniamy nasze śniadanie na wynos, które się składa z 1 banana i 1 suchego tosta na osobę. Na zewnątrz ostro pada, ubieramy się wiec w nasze decathlonowe kondomy przeciwdeszczowe i idziemy pieszo w punkt który mam zaznaczony na mapie w telefonie, gdzie rzekomo jest przystanek autobusu do Pokhara.

W rzęsistym deszczu, po ciemku dochodzimy w wyznaczone miejsce na północy Thamel. Autobusów stoi kilkanaście, po kolei jeden za drugim pytamy się czy to nasz. Przedostatni okazuje się być naszym autobusem. Asi mowie żeby szla do środka, ja natomiast mam za zadanie włożyć nasze plecaki do bagażnika, a to jest wyzwanie bo ulica zamieniła się w rzekę przy tych intensywnych opadach. Pomimo starań, nie obyło się bez wpadnięcia w ta wodę ponad kostki.
W środku jeszcze tylko mini-cyrk o którym wcześniej czytałem- kierowca każe nam siedzieć na samym końcu, bo fotele z przodu autobusu sa dodatkowo płatne. Bullshit, nie sa. Siadamy gdzie nam wygodnie, olewając go. I rzeczywiście, po chwili odpuszcza. Możemy jechać.

Do przejechania 200km. Spodziewany czas podroży? 8 godzin. Korki, postoje, kręte górskie drogi o bardzo złym stanie- to wszystko tłumaczy. Jednak i tak będziemy szybciej bo wybraliśmy "Tourist Bus"- typowy transport publiczny jest co prawda nieco tańszy, ale jedzie się 10-11 godzin.

Image

Image

Image

Po drodze tankowanie. Dystrybutor jest napędzany ręczną korbą. 100 litrów zajmuje ok 15 minut.
Image

Image

Postoje są trzy; średnio co dwie godziny: na tej drugiej pauzie jest możliwość zjedzenia bardzo dobrego posiłku, 350 rupii za "jesz ile chcesz". Wszystko zależy jednak od agencji turystycznej w której wykupiłeś bilety- każda ma inny "ulubiony lokal".

Image

Po godzinie 15 dojeżdżamy do Pokhara. Plan jest ambitny- wyrobić TIMS oraz Permit (obowiązkowe) oraz zdążyć na autobus do Nayapul aby dojechać tam jeszcze dziś, bo mamy mało czasu- w planie mamy trek ABC + Poonhill a wylot już za 11 dni.

Wychodzimy z dworca i idziemy w stronę centrum. Znajdujemy pierwsze lepsze biuro turystyczne, głownie po to by się spytać gdzie jest to właściwe biuro gdzie możemy wyrobić dokumenty bez żadnych prowizji (perfidnie, co nie?). Dobry człowiek w biurze proponuje nam ze wyrobi je nam za 5500 rupii od osoby (2000 tims, 3000 permit + 500 prowizja). Akceptujemy to, bo szkoda czasu na łażenie, bo jest juz 15:30. Zostawiamy dane do dokumentów i idziemy sobie zrobić zdjęcia w punkcie tuz obok. Cena: 150 NPR za 4 zdjęcia od osoby. Potrzebujemy jeszcze wymienić hajs, bo w Kathmandu nie mieliśmy kiedy. W jedynym czynnym kantorze w okolicy nie maja tyle Rupii aby wymienić nam 400$. Dobry człowiek z biura proponuje nam ze on nam je wymieni, wybierze rupie z bankomatu. Wynegocjowaliśmy kurs 110 za 1$.
Już tylko inny pracownik biura podjedzie na skuterze aby wyrobić nasze dokumenty. Czekamy, czekamy... wraca. Pamiętacie jak wspominałem o katastrofie śmigłowca dzień wcześniej? (poprzedni wpis)

Pracownicy budżetówki dostali z tego powodu pol dnia wolnego i nasze zezwolenia NAJSZYBCIEJ dostaniemy następnego dnia o 10:00. Cóż, zmiana planów. Opóźnienie wyniesie 24 godziny, przy naszym już i tak napiętym planie. Dobry człowiek z biura oferuje nam nocleg w hotelu znajomego za 500 rupii za noc.

Link do biura:
https://www.tripadvisor.com/Attraction_Review-g293891-d12256871-Reviews-Apex_Asia_Travel_Trekking-Pokhara_Gandaki_Zone_Western_Region.html

Mamy nieplanowany wieczor w Pokhara. Idziemy nad jezioro. Jest bardzo klimatycznie.
Image

Image

Na jeziorze Phewa jest wyspa, gdzie znajduje się hinduska świątynia Tal Barahi. Popłyniecie tam wieloosobowa łodzią kosztuje w obie strony jakies... 50 NPR, wypożyczenie kapoku 20 NPR, groszowe sprawy. Jest opcja poplyniecia tam samemu, wynajmując łódkę.
Image

Image

Image

Pozniej jeszcze idziemy na kolacje i jest bardzo klimatycznie:
https://www.youtube.com/watch?v=rSqHUP_yJOs

01.03.2019

Budzimy się po 8 rano, jest przepiękna pogoda i jeszcze lepsza widoczność. Zbieramy szczeki z podłogi, po czym wchodzimy na dach naszego hotelu tylko po to by opadły nam ponownie, mocniej.
Image

O 10:15 odbieramy nasze dokumenty. Prakash (wlasciciel biura) pomaga nam jeszcze wejsc do busa miejskiego, ktory jedzie na dworzec Baglung skad odjezdza autobus do Nayapul. Okazuje sie ze autobus jedzie nie tylko tam, ale jedzie dalej do Birethati oraz Ghandruk. Kupujemy bilety do Birethati (250 NPR od osoby).
Image

Teraz mamy do przejechania ok. 50km, ale to tez jest ok. 3 godzin.
Image

Image

Image

Image

Image

Kawalek za Phedi jest postoj. Nie mam pojecia gdzie jestesmy, pytam sie jedynego innego bialego czlowieka- on tez nie ma pojecia, mowi ze jest z przewodnikiem i to on kieruje. Przewodnik nam poleca zebysmy pojechali do Ghandruk tak jak oni, i trekking pokonali w niekonwencjonalny sposob czyli odwrotnie od kierunku obrotu zegara- podobno jest latwiej. Wierzymy na slowo. Drugi raz diametralnie zmieniamy plany. Dlatego nic dokladnie nie planuje przed wyjazdem, tylko wstepny zarys! Doplacamy kolejne 250 NPR i jedziemy do Ghandruk.
Tak wlasnie poznalismy Samuela z Kanady i Manoj (Manusza) z Nepalu.

https://www.youtube.com/watch?v=dnOcce_G-iI

Po pokonaniu 3 milionow dziur przez 4 godziny od wyjazdu z Pokhary, o zachodzie słońca dojeżdżamy do Ghandruk. Widok zapiera dech w piersiach.
Image

Manoj pyta sie nas czy nie chcemy razem z nimi iść do hotelu jego znajomych. Zapala sie lampka "chcą cie naciągnąć"- niesłusznie, wszystkie miejsca noclegowe maja "fixed price" zatwierdzone przez lokalne biuro turystyki.
Image

Wieczorem jemy we czwórkę kolacje, oraz próbujemy lokalne wino- bimber "raksii". Smakuje jak podgrzana wódka, ale pozostanie w pamięci. Okazuje się ze Samuel wcale nie wynajął Manoj, tylko przyjechali tu razem na trekking. Decydujemy się ze będziemy iść w czwórkę.

2.03.2019
Image

Wstajemy 7, jemy śniadanie i wychodzimy na pierwszy dzien trekkingu. Kierujemy sie z Ghandruk do Choomrong przez nowy most. Jak starczy dnia i sil, może również wejdziemy już na właściwy szlak do ABC aby trochę nadrobić straconego czasu.
Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

booboozb 18 marca 2019 14:59 Odpowiedz
Nie widać zdjęć z części drugiej.
misha-preston2 18 marca 2019 22:31 Odpowiedz
Rewelacja!Za miesiąc wybieram się Waszymi śladami, podobna trasa: WAW-KBP-DXB-KTM -PKR-ABC :)
semateusz 19 marca 2019 08:25 Odpowiedz
Zaczęło się ciekawie, później trochę posmutniałem z racji odwołanego ABC. Za dwa tygodnie ruszam do Nepalu na trekking i fajnie byłoby poczytać coś z ostatniej chwili :D Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!
ibartek 19 marca 2019 16:00 Odpowiedz
dzieki za relacje, male deja vu bo szedlem kolko ABC-Poon Hill pod koniec zeszlego roku. deszczu zero, sniegu prawie nie bylo, za to pewnie bylo zimniej w nocy i mniej zielono. najlepsze ze ceny na trasie Ghandruk - Poon Hill - Birethani byly wyzsze niz w ABC/MBC. nawet na dole w Birethani, do ktorego normalnie sie dojezdza autem zrobili sobie trekkingowe menu z cenami jak na ABC, gdzie ida tragarze. ale trasa calkiem przyjemna.
eskie 19 marca 2019 21:43 Odpowiedz
obrazki nie banglają
sevenfiftyseven 22 marca 2019 09:06 Odpowiedz
Misha Preston2 napisał:Rewelacja!Za miesiąc wybieram się Waszymi śladami, podobna trasa: WAW-KBP-DXB-KTM -PKR-ABC :)Dzięki! Staram się zamieszczać sporo praktycznych informacji. Życzę powodzenia i zdaj relacje gdy wrócisz!Misha Preston2 napisał:Zaczęło się ciekawie, później trochę posmutniałem z racji odwołanego ABC. Za dwa tygodnie ruszam do Nepalu na trekking i fajnie byłoby poczytać coś z ostatniej chwili :D Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!No też byłem zawiedziony że ABC zamknięte, ale szczerze to na dobrze nam to wyszło bo mielibyśmy czasu na styk. Następnym razem lecimy na półtora miesiąca i wtedy EBC+ABC ;) Tobie również powodzenia, i zazdroszczę że to dopiero przed przed wami!Dzięki za wszystkie lajki i komentarze. Zaraz się biorę za pisanie ostatniej części.
magda-lenka 24 marca 2019 03:39 Odpowiedz
Semateusz napisał:Zaczęło się ciekawie, później trochę posmutniałem z racji odwołanego ABC. Za dwa tygodnie ruszam do Nepalu na trekking i fajnie byłoby poczytać coś z ostatniej chwili :D Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!Wchodziłam na ABC 3 dni temu. Aktualnie szlak jest otwarty, tylko jest dużo śniegu.
semateusz 24 marca 2019 06:13 Odpowiedz
magda-lenka napisał:Wchodziłam na ABC 3 dni temu. Aktualnie szlak jest otwarty, tylko jest dużo śniegu.Dużo śniegu już na ABC czy na trasie również? Robiłas na własną rękę czy brałaś przewodnika?
kostek966 24 marca 2019 10:07 Odpowiedz
Jak na abc chcesz wziąć przewodnika to lepiej zostań w domu, marzec jest b. nieprzewidywalny, byłem 2 lata temu i też był śnieg i lawinki, polecam kwiecień-czerwiec albo od końca września, a w ogóle to trasa w Langtang dużo lepsza i ładniejsza
semateusz 24 marca 2019 10:55 Odpowiedz
kostek966 napisał:Jak na abc chcesz wziąć przewodnika to lepiej zostań w domu, marzec jest b. nieprzewidywalny, byłem 2 lata temu i też był śnieg i lawinki, polecam kwiecień-czerwiec albo od końca września, a w ogóle to trasa w Langtang dużo lepsza i ładniejszaNie biorę przewodnika ? zadałem tylko pytanie, więc nie wiem po co ten komentarz. Chciałem się tylko dowiedzieć czy (jeśli miała przewodnika) to jest łatwiej znaleźć nocleg niż bez, bo takie opinie słyszałem. Pozdrawiam ?
kostek966 24 marca 2019 13:18 Odpowiedz
z noclegiem może być mały problem tylko w szczycie sezonu, ogólnie jak przyjdziesz wcześniej to się nocleg znajdzie, gorzej jak ktoś szuka pod wieczór
magda-lenka 28 marca 2019 10:20 Odpowiedz
Semateusz napisał:magda-lenka napisał:Wchodziłam na ABC 3 dni temu. Aktualnie szlak jest otwarty, tylko jest dużo śniegDużo śniegu już na ABC czy na trasie również? Robiłas na własną rękę czy brałaś przewodnika?Na trasie też są miejsca ośnieżone, szczególnie w okolicy Himalaya i dalej. Szłam bez przewodnika, na Mardi Himal też bez.
katka256 12 kwietnia 2019 09:42 Odpowiedz
Poczytałabym Argentynę i Chile- może opiszesz?