0
igore 25 marca 2019 21:28
Gdy A330 Thai wylądował na lotnisku w Dhace a stojący w wysokiej trawie posępni mężczyźni w dziwnych strojach przyglądali się samolotowi, wiedziałem że jestem w dobrym miejscu. Do Bangladeszu wybierałem się od dawna. Wydawało mi się, że jest to jeden z tych krajów, które nie pozostawią mnie obojętnym. Lubię miejsca trudne, nieturystyczne, nie dla mnie muzea i słynne zabytki (przynajmniej nie zawsze). Wolę ulice i spotkania z ludźmi. Przekonałem się podczas swojej krótkiej podróży, że Bangladesz spełnia moje oczekiwania w 100%.

Stojąc w kolejce po wizę na lotnisku w Dhace, wciąż nie miałem planu. Wiedziałem jedynie, że w stolicy spędzę pierwszą noc. Gdy jechałem do hotelu, pierwszy raz od dłuższego czasu towarzyszył mi podczas podróży dreszczyk emocji. Nie wiedziałem jeszcze, że przez najbliższe 4 dni nie spotkam żadnego turysty. W samolocie, którym przyleciałem z Bangkoku wiało pustką, a w kolejce po wizę stało ze mną zaledwie kilka osób o raczej biznesowej proweniencji. Czekałem, zabijałem komary i wpatrywałem się w bijących pokłony Allahowi mężczyzn.
Z lotniska do hotelu pojechałem Uberem, stałem w korkach, z których słynie miasto, przyglądałem się mieszkańcom. W hotelu – co typowe dla krajów trzeciego świata – wydawało się być więcej osób obsługujących, niż pokojów. Trzy osoby przy wejściu do budynku, cztery w recepcji, jeden pan od parzenia herbaty, inny od windy, jeszcze inny od odprowadzenia do windy etc. Podczas mojego krótkiego pobytu w Bangladeszu, nie udało mi się wyspać w czystej pościeli.

Stwierdziłem, że spróbuję kupić bilet pierwszej klasy na słynnego Rocket Paddle Steamera. Swoje szanse oceniałem nisko, gdyż w internecie znalazłem informacje, że bilety należy kupować nawet z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Szanse zmalały do zera, gdy nie udało mi się znależć właściwego biura BIWTC. Okazało się, że znana przeglądarka pokazuje zły adres, a gdy przemili Bengalczycy wsadzili mnie na rykszę, podali rykszarzowi adres i zapłacili, ten pojechał w złe miejsce. Postanowiłem spróbować jeszcze raz następnego dnia. Na razie nieśmiało zacząłem się wgłębiać w zakamarki miasta. Z każdą minutą robiło się głośniej, ciaśniej, tłoczniej.


P1100715-Resizer-800.jpg



P1100717-Resizer-800.jpg



P1100719-Resizer-800.jpg



P1100720-Resizer-800.jpg



P1100730-Resizer-800.jpg



P1100731-Resizer-800.jpg



P1100733-Resizer-800.jpg



P1100737-Resizer-800.jpg



P1100739-Resizer-800.jpg



P1100741-Resizer-800.jpg



P1100743-Resizer-800.jpg



P1100749-Resizer-800.jpg



P1100801-Resizer-800.jpg



P1100802-Resizer-800.jpg



P1100806-Resizer-800.jpg



P1100813-Resizer-800.jpg



P1100815-Resizer-800.jpg



P1100816-Resizer-800.jpg



P1100822-Resizer-800.jpg



P1100839-Resizer-800.jpg

Dhaka

Miasto wymyka się wszelkim schematom i wciąż mam problem z napisaniem czegoś sensownego na jego temat. Stolica kraju, który jest ponad dwukrotnie mniejszy od Polski, z liczbą ludności przewyższająca czterokrotnie tę w naszej ojczyźnie. Chyba najbardziej przypomina mi mrowisko, gdzie każdy coś dźwiga, przesuwa, transportuje. Domyślam się, że obcym w mrowiskach może być trudno się odnaleźć, że mrówki nie życzą sobie towarzystwa i atakują. I ja byłem zagubiony, i mnie atakowano: uśmiechem, ciekawskimi spojrzeniami, kilkoma angielskimi słowami, które znali miejscowi.

- Country name?
- Your name?
- Father name?
- Wife name?
- Children?


Pytali a każdej mojej odpowiedzi przytakiwano z uśmiechem, mówiąc. Good. Wiedziałem więc, że Polska to piękny kraj, że moje imię, podobnie jak imiona mojego ojca i mojej dziewczyny są wspaniałe. Nie poznałem tylu ludzi na wszystkich weselach, na które dane mi było się wybrać w moim – już niekrótkim – życiu.


1.jpg



2.jpg



3.jpg



4.jpg



5.jpg



7.jpg



8.jpg



9.jpg



10.jpg



11.jpg



12.jpg



13.jpg



Dhaka nie ma do zaoferowania zbyt wielu zabytków Od zabytków i muzeów są Paryż, Londyn, Rzym. W Dhace są ludzie, brud, hałas, ogromne korki. Wedle różnych szacunków na ulice miasta wyjeżdża codziennie około miliona ryksz. Gdy pierwszy raz jechałem jedną z nich, czułem się trochę niezręcznie, gdy starszy, żylasty mężczyzna w pocie czoła wiózł moje wielkie cielsko. Poczułem się dużo lepiej, kiedy uświadomiłem sobie, że jestem jednym z lżejszych ładunków. Inwencja logistyczna Bengalczyków nie zna chyba granic. Potrafią zapakować na rykszę właściwie wszystko. Nie widziałem chyba tylko jadącego rykszą słonia, choć pewnie nawet wtedy uśmiechnąłbym się ze zrozumieniem.
Spacerowałem nieśpiesznie do momentów, w których musiałem przejść na drugą stronę ulicy. Wtedy wyostrzałem wszystkie zmysły, by nie zginąć. Wtedy jeszcze bardziej wsłuchiwałem się w dźwięki klaksonów, próbując wyróżnić te, które wymierzone były we mnie. Zdarzało się, że przejście kilometra zajmowało mi godzinę. Wydawało się, że co druga osoba chce ze mną zamienić chociaż dwa słowa, uścisnąć rękę, wymienić uśmiechy. W starej Dhace turyści nie są widywani zbyt często, szczególnie tacy jak ja – kędzierzawi, dwumetrowi, ważący sporo ponad 100 kilogramów. Nie dało się ukryć, że byłem sporą atrakcją dla miejscowych. Bardzo często zadawano mi dość intymne pytanie: how long?


14.jpg



15.jpg



17.jpg



18.jpg



19.jpg



20.jpg



21.jpg



22.jpg



Dotarłem do rzeki Buriganga i największego portu w mieście - Sadarghat. To tu bije serce miasta. Dhaka, Sadarghat, Buriganga – przyznacie, że nazwy te brzmią dość złowrogo i tajemniczo. Przepłynąłem jedną z łodzi na drugą stronę rzeki. Tu było jeszcze biedniej, brudniej. Spacerowałem po targu, na którym dominował zapach zgniłych owoców i delikatnie psującego się mięsa. Odganiałem się od rojów much próbując znaleźć jakieś ustronne miejsce, by zebrać myśli i trochę odpocząć. Miasto, a przynajmniej ta część w której się znajdowałem, nie sprzyja intymności. I chyba tego mi najbardziej brakowało. Skrawka przestrzeni, odrobiny spokoju. Choćby przez chwilę. Chodziłem po okolicy niczym szczurołap z Hameln, a gromadka towarzyszących mi dzieci powiększała się z każdą minutą. Czterdziestostopniowy upał dawał się we znaki, byłem brudny, głodny, zmęczony. Przez te kilka godzin, Dhaka wchłonęła mnie doszczętnie. Postanowiłem wracać do Sadarghat, gdzie czekał na mnie Rocket Paddle Steamer, na którego pokład udało mi się rano kupić bilet. Znów płynąłem łódką przez Burigange, rzekę, która jest podobno tak zanieczyszczona, że nie żyją w niej żadne żywe organizmy. Nie dziwiłem się patrząc w jej czarne wody: tu płynie prezerwatywa, tu jakieś zdechłe zwierze, tu kupa innych śmieci.

Dhaka to niesamowite miasto.


23.jpg



24.jpg



25.jpg



26.jpg



27.jpg



28.jpg



29.jpg



30.jpg



31.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

maginiak 25 marca 2019 21:46 Odpowiedz
Ta wzmianka o braku czystej pościeli niestety utwierdziła mnie tylko w przekonaniu że nigdy tam nie pojadę. Ale poczytać zawsze warto, tym bardziej że Twój nienachalnie pesymistyczny styl wypowiedzi pasuje do tego Bangladeszu jak ulał...
cypel 25 marca 2019 22:59 Odpowiedz
Nono, najpierw świetna relacja @cart z Bangladeszu teraz Twoja.Zapowiada się znakomicie.@maginiak swój śpiwór i problem czystej pościeli zażegnany ;)
cart 26 marca 2019 04:10 Odpowiedz
A ja miałem czystą pościel i wcale nie spałem w 5*Pozdrawiam. Jestem właśnie niedaleko, bo w Mumbaju :)
stasiek-t 30 marca 2019 23:50 Odpowiedz
Początek jak "Jądro ciemności"...
tarman 31 marca 2019 01:13 Odpowiedz
Raczej jak "ciemność" niedaleko jąder...Duży mój szacunek dla @igore za taki nieturystyczny kierunek... I będę śledził z ciekawością relację...
julk1 31 marca 2019 01:52 Odpowiedz
A co odpowiadałeś na pytanie : "How long?" :)
igore 31 marca 2019 11:09 Odpowiedz
@julk1 Miałem nadzieję, że była to bengalska wersja pytania how tall?, więc odpowiadałem zgodnie z prawdą. Wydaje mi się, że nie miało znaczenia, co mówiłem. Ci ludzie żyją bez smartfonów, dostępu do internetu, rzadko spotykają obcych i każdy kontakt z czymś innym był dla nich cenny. Niecodziennie mogli zobaczyć takie dziwo jak ja. A jak już spotkali, nie mieli skrupułów by pytać, dotykać, głaskać. Na początku było to ciekawe i miłe, po czterech dniach miałem już trochę dość.
samaki9 31 marca 2019 11:28 Odpowiedz
"Dhaka w ruinie " ?? ;)
igore 31 marca 2019 20:18 Odpowiedz
@samaki9 Dhaka taka po prostu jest i pewnie jeszcze długo się nie zmieni.
japonka76 7 kwietnia 2019 21:36 Odpowiedz
Nawet nie wiem jak to skomentować.Przykro mi, ale z drugiej strony, patrzę na to z mojego poziomu wrazliwośc kulturowej.
japi-29 7 kwietnia 2019 22:33 Odpowiedz
dzięki za tą relacje , dobrze że pamiętamy o różnych obliczach tego świata
cart 8 kwietnia 2019 17:54 Odpowiedz
Świetna relacja. Bangladesz to trudny kraj do podróżowania, ale wrażenia pozostaną na długo.
sudoku 8 kwietnia 2019 17:54 Odpowiedz
Miałem tam jechać w zeszłym roku, ale plany się pozmieniały.Po przeczytaniu tej relacji muszę przeanalizować, czy straciłem, czy może jednak zyskałem?
igore 8 kwietnia 2019 20:00 Odpowiedz
@Sudoku Nie pozostaje Ci nic innego niż jechać i przekonać się na własnej skórze. Ja z chęcią wybiorę się kiedyś po raz kolejny. ;)
cart 8 kwietnia 2019 20:25 Odpowiedz
@Sudoku jak jeździsz po łatwch krajach to Bangladesz będzie dużym szokiem. Natomiast całe piękno Bangladeszu to wejść w ten gąszcz w starej Dhace i chłonąć atmosferę.Ja byłem zachwycony, ale wziąłem sobie całkiem przyzwoity hotel obok lotniska jako oddech spokoju.
sudoku 10 kwietnia 2019 05:08 Odpowiedz
@igore @cart - to mnie przekonaliście, że muszę wrócić do tematu i zorganizować podróż do Bangladeszu.
2catstrooper 20 września 2019 16:11 Odpowiedz
Wiem, ze relacja starszawa, ale dopiero teraz czytam.Wiesz, jak ktos czyta to, to moze miec zupelnie niewlasciwe wyobrazenie o Bangladeszu, a w szczegolnosci o Dhace.Bo nawet sama Dhaka jest bardzo rozna. Tutaj moja dopiska o innej twarzy Bangladeszu.Ja bylam tam w styczniu i naprawde zaskoczylo mnie jak czysto bylo i jak sprawnie wszystko dzialalo, bo nie taka Dhake pamietalam. (Gwoli wyjasnienia, moj maz spedzil w Bangladeszu dwa lata na poczatku lat 2000-nych).W Gulshan pelny swiatowy swiat - restauracje jakich nie powstydzilby sie Nowy Jork, sklepy z cenami bardziej na miejscu w Londynie niz w Bangladeszu, na ulicach samochody na ktore ja nie jestem sobie w stanie pozwolic.Korki, fakt, okropne, ale i tak lepiej jest niz bylo kiedys.Ludzie tez bardziej wyluzowani niz kiedys.W Shyamoli (gdzie kiedys mieszkalismy) teraz kultura pelna para. Nowe apartamentowce (naprawde piekne mieszkania ze wszystkimi zachodnimi wygodami) na kazdym kroku, galerie handlowe, przedszkola prowadzone wylacznie po angielsku...Do tego stopnia mi sie w tym roku w Dhace podobalo, ze az sama bylam zaskoczona. Bo pamietalam z dawnych lat tylko smrod, brud i skrajne ubostwo.A teraz ulice pelne mlodych ludzi ze smartphone'ami w garsci, biurowce ze szkla i metalu (i nowe w roznych fazach konstrukcji), a nowa generacja ubolewa nad faktem, ze w Dhace nie ma jeszcze Starbucks'a. No i kurde, nawet Coke Light teraz wszedzie mieli...Jedynie na poczcie nic sie nie zmienilo. Wysylka zwyklej pocztowki za granice to nadal wieloetapowy proces, ktory trzeba pokonac niczym tor przeszkod. Ale za to tablice z numerkami do wyswietlania do ktorego okienka podejsc juz sa.Nikt mnie nie dotykal, nikt mnie nie chcial glaskac, nie wiem, moze wygladam na jadowita babe, ktora moze ugryzc. Niektorzy prosili o wspolne zdjecie, ale w wiekszosci przypadkow nikt mnie nie zaczepial. I nie bardzo sie nawet gapili, przynajmniej nie w tej czesci stolicy, gdzie bylam.Ja lecialam porannym samolotem z Kalkuty i to byl pelen lot. Kolejka po VOA byla dosyc spora - grupa backpackerska z Niemiec, rodzina z Wloch, ludzie z Australii, dziewczyny podrozujace same z Teksasu, paru mlodych Japonczykow. Urzedasy skrupulatnie sprawdzali kazdy wydruk potwierdzenia rezerwacji hotelu na KAZDY dzien pobytu. Jesli rezerwacji ktos nie mial, to musial ja robic na miejscu w hotelach z listy podsunietej pod nos przez pana / pania od VOA.Wracajac do Kalkuty samolot tez byl pelen. Jak wylatywalam, to na lotnisku byla tez grupa Polakow, ktorzy czekali na lot do Dubaju. I takie jest to moje oblicze Bangladeszu... 8-) PS> Mnie sie tam bardzo podobalo (duzo bardziej niz w Kalkucie), do tego stopnia, ze rozwazamy z mezem przeprowadzke do Dhaki i myslimy, zeby jakis biznes tam otworzyc...
igore 17 listopada 2019 10:09 Odpowiedz
Dopiero teraz zauważyłem odpowiedź. Miałem za mało czasu, by odwiedzić Gulshan i wyrobić sobie zdanie o tej części Dhaki. To co ja widziałem dalekie było od "europejskości". Bardziej cywilizowane części miasta zostawię sobie na kolejną wizytę. Chociaż do starej Dhaki też chętnie wrócę. :)
2catstrooper 17 listopada 2019 13:19 Odpowiedz
@igore sama jestem ciekawa ile tej starej Dhaki po pozarze sie ostalo.Bedziemy tam pod koniec marca na kilka dni.