0
Pietrucha 14 maja 2019 20:28
IMG_2169.JPG



IMG_2147.JPG



Pokazujemy kierowcy zdjęcia Coonoor Tea Estates, lecz on przekonuje nas, że zabierze nas w lepsze miejsce. Ufamy lokalsowi i warto było :) Nigdy wcześniej nie słyszeliśmy o tym miejscu, ani nie widzieliśmy żadnego zdjęcia.
Nie dość, że nie umiem robić zdjęć, to słowo „obróbka” brzmi dla mnie jak zaklęcie. Nic nie trzeba kolorować, tam naprawdę jest tak zielono!


IMG_2197.JPG



IMG_2198.JPG



IMG_2214.JPG



IMG_2212.JPG



IMG_2213.JPG



Połowa intensywnego dnia z nami, lecz wracamy do Coimbatore. Do nocnego pociągu mamy jeszcze 3 godziny, więc wpadamy na świetny pomysł pójścia do kina. Szybkie rozeznanie na miejscu i jedyne na co możemy pójść to Uriyadi 2. Pani w okienku martwi się o nas, że nie będzie to film po angielsku, a przecież dokładnie o to nam chodzi. Stojący obok w kolejce hindus dodaje, że mamy szczęście, bo ten film to nie Bollywood tylko Tamilwood. Jako, że nie jesteśmy świadomi swojego szczęścia pytamy, czy po prostu w tym filmie tańczą i śpiewają. Otrzymujemy twierdzącą odpowiedź, z zapewnieniem, iż nie będziemy zawiedzeni :) No i oszukał nas. Oglądamy dramat polityczny opowiadający o katastrofie ekologicznej, zamieszkach i korupcji. Nikt nie tańczy, nikt nie śpiewa. Może i lepiej, bo widzimy jak bardzo film o poważnej tematyce różni się od tych „naszych”. Pobyt w kinie jest ciekawym przeżyciem samym w sobie, ze względu na żywiołowe reakcje widowni. Po ciekawym seansie wsiadamy w nocny pociąg do Allapuzha.

______________________________________________

Porady praktyczne, wskazówki dojazdu, godziny otwarcia, ceny czy inne wartościowe informacje są niezbędne w relacji, ale opóźniają jej czytanie. Tak naprawdę przydają się dopiero wtedy, gdy planujemy własną podróż do relacjonowanego kraju. Dlatego postanowiłem, że w tej i w przyszłych relacjach, takie informacje będę oddzielał długą kreską. Dodatkowo łatwiej je będzie znaleźć, gdy będą w jednym miejscu. Jeżeli więc, nie wybierasz się do Indii lada chwila, to możesz pomijać to co piszę pod kreską :)

Nie zgłębiałem się w to i nie wiem czy to prawda, bo o znaczeniu ich kiwania głowami dowiedziałem się dopiero po powrocie. Ta wiedza definitywnie ułatwiłaby komunikację na miejscu. Podsyłam przykładowe dwa filmiki:

https://youtu.be/0RaBxH_MKQI
https://youtu.be/EoJ4Bvsq7gQ

Aby tak ogólnie łatwo się połapać w podawanych przeze mnie w kwotach w rupiach indyjskich, zapamiętajcie, że ceny tuk tuków i noclegów, to wspólne koszty, które ponieśliśmy w dwie osoby. Pozostałe kwoty to koszt dla jednej osoby. Często tam, gdzie da się płacić kartą, płaci się 50 Rs/os. mniej. Dodatkowo, 1000 rupii to 55 zł. Miejcie na uwadze, że usłyszycie sporo wyższe ceny, które zawsze gdzie się dało negocjowaliśmy, co nie znaczy, że Wam nie uda się zejść jeszcze niżej 

Delhi:
Z racji małego scamu, w który daliśmy się wciągnąć mieliśmy wynajętą taksówkę na cały dzień, więc nie przejmowaliśmy się kwestią bagażu. Przed planowaniem zwiedzania warto rozeznać się gdzie można wejść z plecakiem walizką i czy jest na miejscu jakiś depozyt.

Ceny:
Jama Masjid – 300 (ubranie zakrywające ramiona czy łydki wydawane jest za darmo)
Red Fort – 550
Humayun’s Tombs – 550
Akshardam Temple - free
Lotus Temple – free
Agrasen ki baoli – free
Toy train:
Rezerwować bilet o wiele wcześniej, nawet sporo przepłacając u pośredników. Jeżeli będziecie mieli możliwość wyboru to siedźcie z lewej strony pociągu – są o wiele lepsze widoki. Najbardziej zjawiskowe widoki rozpościerają się do Coonoor i w tym mieście rekomendowałbym koniec trasy. Cena – dla nas 325, a normalnie 37 (chyba).

Ooty:
Zarówno tu jak i w Coonoor tuktukarze mają swoje tablice z cenami (chyba odgórnie narzuconymi) i nam nie udało nam się nic wynegocjować. Tak czy inaczej nie jest drogo. Za tuktuka do Tea Park zapłaciliśmy 300 Rs, choć na tej trasie co chwile jeżdżą busiki za 9 Rs i takim busikiem wracaliśmy. Żeby zobaczyć całość wystarczy 5 godzin. Generalnie wiedząc to co teraz, odpuściłbym Ooty - wypada blado chociażby przy Coonoor, a tym bardziej przy Munnar.
Tea Park – 15
Botanical Garden – 40
Tea Factory – 20
Bus Ooty – Coonoor – 20 – jedzie 1h

Coonoor:
Zobaczenie wypisanych przeze mnie miejsc zajmuje 5-6 godzin.
Nocleg w Hotel Blue Hills – 1700 – nasz najdroższy podczas całej podróży, a wcale nie oszałamiający
Tuk tuk na Dolphins Nose i z powrotem – 700
Tuk tuk do High Field Tea Estate i Kodamalai Estate – 400
Sims Park – 30
Bus do Coimbatore – 48 – jedzie 2,5h
Film Uryiadi 2 – 116
Lokalizacja zielonych pól:

Screenshot_6.jpg



Nie posiadam żadnych zdjęć rozkładów autobusów, bo jest ich na tyle dużo, że nie warto się tą kwestią przejmować na etapie planowania. Na podstawie swoich doświadczeń powiemy, że w odróżnieniu do pociągów, autobusy są punktualne. Dlatego, że są punktualne warto być na miejscu kilkanaście minut wcześniej, bo wcale nie tak łatwo jest czasem znaleźć ten właściwy autobus :D W razie czego, część połączeń na południu kraju można znaleźć tu:
https://www.aanavandi.com/Ok, teraz widzę o czym mówicie... Macie jakiś pomysł w jaki sposób mogę to zmienić? Nigdy wcześniej mi się coś takiego nie przydarzyło.Dzień 4:


Screenshot_1.jpg



Screenshot_2.jpg



Mamy ponad 3 godziny przesiadki w Kochi. Jesteśmy na miejscu i od razu udajemy się na wschód Słońca na plażę. Brzydką, zaśmieconą plażę z chowającymi się krabami. Po krótkiej drzemce ruszamy na poszukiwania kajaków do wynajęcia – nasz główny cel wizyty w Allapuzha. Z wielu źródeł dowiadujemy się, że ze względu na wysokie temperatury, wynajem jest wstrzymany. Jednak udaje nam się znaleźć miejsce świadczące te usługi, które doskonale wykorzystuje prawa popytu i podaży :) Musimy tam dojechać łódkobusem, wysiąść na odpowiednim przystankowym brzegu i wrócić na ten sam przystanek w niedalekiej przyszłości. Wydaje się nam, że półtorej godziny to za mało, jednak w ponad czterdziestu stopniach, z dłuższego przesiadywania w kajaku nie czerpalibyśmy przyjemności.


IMG_2225.JPG



IMG_2223.JPG



IMG_20190408_100745.jpg



IMG_20190408_111833.jpg



IMG_20190408_103517.jpg



IMG_20190408_122156.jpg



Jemy obiad z poznanym dwa dni wcześniej Hindusem i wsiadamy w autobus do Munnar. Można by powiedzieć, że nasza wizyta w Allapuzha jest bezzasadna, bo byliśmy tak zbyt krótko, jednak my wyciągnęliśmy z niej dokładnie to, co chcieliśmy. Podróże autobusem w Indiach są przygodą samą w sobie. Oczywiście mówimy o autobusach dla localsów. Jeśli podniesie się ręce do góry, to można się poczuć jak na rollercoasterze, gdyż Twoje ciało miota się we wszystkie strony, a dodatkowo co chwile czuć stan nieważkości. Okna cały czas są otwarte, gdyż nie ma szyb, a w razie deszczu zasuwane są swego rodzaju metalowe rolety i zapalane jest światło. Całość wiekowej konstrukcji wydaje tak intensywne dźwięki, że posilić się zwrotami z wywiadu ”cały czas tłukło” to by było za mało. Nie można zbliżać swojej twarzy do jakichkolwiek elementów znajdujących się w autobusie na odległość bliższą niż 15 cm, gdyż grozi to nagłym i bolesnym uderzeniem. W razie możliwości nie należy siadać z tyłu autobusu, gdyż można zostać wyrzuconym na pół metra w górę (nie przesadzam). Zawsze jak czytałem relacje i ludzie opisywali pewne podobne kwestie, które wydają im się w pewnym sensie "hardcorowe", to myślałem, że dramatyzują. Teraz wierzę takim opisom :D


IMG_20190408_182042.jpg



Jest to dopiero nasz czwarty dzień w tym różnorodnym kraju i gdzieś głęboko w głowie mamy zakodowane, że Indie = bieda, a tutaj za oknem widzimy stosunkowo dużo domów/willi, w których niejeden milioner nie powstydziłby się zamieszkać. Taki obraz widzimy przez około 100 km trasy. 163 kilometry malowniczej trasy pokonujemy w 6,5h. Zaczyna się ściemniać, dogadujemy się z najlepszym tuktukarzem w kraju, który ogarnia nam tani nocleg i kładziemy się spać.

Dzień 5:


Screenshot_3.jpg



Screenshot_4.jpg



Standardowy punkt wycieczki, czyli wczesna pobudka. Poznany wczoraj Mahindra zabiera nas na całodniową przejażdżkę. Photo point, echo point (warto!), Mattupetty Dam, to miejsca w okolicy, które przyciągają turystów i znajdują się na trasie do Top Hill Station. Dodatkowo nasz kierowca po rozmowie ze swoim znajomym napotkanym w środku lasu (a przynajmniej ogólnie dialogi Hindusów wyglądają tak jakby wszyscy się dobrze znali), zatrzymał się, aby wypatrywać poruszającego się w okolicy słonia. Niestety nic z tego nie wyniknęło, ale za to pszczoły były w swoim ulubionym miejscu. Nie mieliśmy okazji sprawdzenia zweryfikowania tej informacji, ale podobno jest to jedyne drzewo w szeroko rozumianej okolicy, na którym pszczoły tworzą swoje ule.


IMG_2237.JPG



IMG_2249.JPG



IMG_20190409_070915.jpg



IMG_2235.JPG



IMG_2232.JPG



IMG_20190409_063611.jpg



Jednak to co najciekawsze było przed nami. Słowem wstępu otaczające nas pola należały do wielkiej grupy TATA (tak, tej od samochodów). Napędzają one znaczną część gospodarki regionu, które generalnie jest bogaty. Otoczone były niskim drutem kolczastym i nie można było się po nich przechadzać, o czym informowały wywieszone tabliczki. Co więcej, liście zbierane są ręcznie. Mahindra powiedział nam, że jeżeli mamy ochotę na przechadzkę, to jeśli damy mu rupie dla pracowników pól herbacianych, to on załatwi wstęp. Nie wiemy jaka część trafiła do jego kieszeni, ale była to kwota typu 10 zł i jak najbardziej warta poświęcenia. Już teraz wiemy, że niemalże dwie godziny spędzone wśród różnych alejek to zdecydowane top of the top naszej dwutygodniowej wyprawy!


IMG_20190409_083900.jpg



IMG_2265.JPG



IMG_2259.JPG



IMG_2262.JPG



IMG_20190409_084950.jpg



IMG_20190409_092102.jpg



IMG_2400.JPG



IMG_20190409_093333.jpg



IMG_20190409_094534.jpg



IMG_2487.JPG



W doskonałych nastrojach ruszamy do Spice Garden, gdzie łapie nas ulewa. Obserwujemy kilka ciekawych roślin, ale to miejsce kompletnie nas nie urzeka. Początkowo sympatyczny przewodnik, ciekawie opowiada, wychwalając wiele zdrowotnych właściwości wskazywanych roślin. Na koniec okazuje się być strasznie nachalnym w próbie sprzedaży różnych produktów, pytając dlaczego tego, tego lub tego nie chcemy kupić skoro to takie zdrowe. Gdy zauważa, że handel coś nie idzie, przerzuca się na proszenie o napiwki za oprowadzanie po ogrodzie. Zniesmaczeni wracamy do Mahindry i ruszamy do Pothamedu View Point.


IMG_2497.JPG



Gdy wracamy jest już ciemno. Mahindra zrobił na nas tak dobre wrażenie, że umawiamy się z nim również na jutrzejszy dzień.

Dzień 6


Screenshot_5.jpg



Screenshot_6.jpg



Mahindra oprócz doskonałej znajomości okolicy jako tuktukarz, ma kilka dodatkowych zalet. Jak na Hindusa mówi (słowo klucz) dobrze po angielsku. Zaskakuje nas tym, że potrafi robić ładne zdjęcia. Ogarnia tani nocleg. Wskazuje doskonałe punkty gastronomiczne. Personalnie daje się polubić i co najważniejsze, potrafi wczuć się w naszą rolę i kombinować organizacyjnie i jak coś zrobić jak najtaniej. Jednak pomimo tego, że jest prawie 3 nad ranem, to robi dokładnie to samo co wczoraj, czyli zasypia i trzeba po niego dzwonić :D Tę chwilę spóźnienia rekompensujemy sobie popijając coś czego nam później będzie brakować. Z reguły za 55 gr, a czasem nawet za dwukrotnie mniejszą cenę, dostajemy miniszklankę ciekawego, ciepłego napoju jakim jest mocno słodzona zielona herbata z mlekiem. Brzmi dziwnie, lecz smakuje obłędnie. Pojawia się Mahindra z zaklejonymi oczami i ruszamy do najwyżej położonej plantacji herbaty na świecie. Podjeżdżamy pod podnóże góry Kolukkumalai. Sprawa wygląda tak, że Mahindra nie w stanie nas dowieźć na sam szczyt góry, a może to zrobić jedynie (chyba) licencjonowany kierowca jeepa. Co więcej cena tej usługi nie podlega negocjacji. Wjeżdżamy najgorszą drogą na świecie i już śmiejemy się sami z siebie, że tą samą drogą będziemy musieli wracać. Miotanie jak szatan wchodzi na jeszcze wyższy poziom. W Polsce czasem się mówi, że jedziemy po kocich łbach, tutaj śmiało mogę powiedzieć, że jedziemy po krowich. Ostatnie metry pokonujemy pieszo i czekamy na wschód Słońca.


IMG_2515.JPG



IMG_2552.JPG



IMG_2541.JPG



IMG_20190410_071715.jpg



Z tymi polami herbacianymi to jest trochę tak jak z górami, że niby są do siebie podobne, ale każde wyjątkowe na swój sposób i ciągle chce się do nich wracać. 3 razy TAK dla wszystkich zielonych terenów, które widzieliśmy! Dzięki temu, że trochę nieświadomie zaczęliśmy od tych najmniej oszałamiających koło Ooty, to w każdym miejscu nam się bardzo podobało :D Przed nami jeszcze cały dzień, więc wykorzystujemy tę okazję i ruszamy na północ do Eravikulam National Park. Tu żegnamy się z Mahindrą, bo wiemy, że z tego miejsca wrócimy samodzielnie bez żadnego problemu. W internecie jest niewiele informacji na temat tego miejsca, ale okazuje się, że w tym wielkim parku praktycznie nie ma nic ciekawego. Jedyna dostępna opcja to wjechanie autobusem do góry i przejście się pieszo kilkaset metrów. Dodatkowo, mają tam jakieś dziwne zakazy, bo nie wolno wytykać palcem małych kóz.


IMG_2562.JPG



IMG_2613.JPG



IMG_2563.JPG



IMG_2573.JPG



IMG_2579.JPG



Wieczór spędzamy krążąc po Munnar. Jest to pierwszy taka sytuacja, kiedy nie mamy planu na luźne 3-4 godziny :)

Dzień 7


Screenshot_7.jpg



Screenshot_8.jpg



Screenshot_9.jpg



Dziś zobaczymy tylko, albo aż jedno miejsce. O 6 rano wsiadamy w autobus do Aluva. Tuk-tukiem jedziemy na lotnisko w Kochi. Opuszczamy południe, gdzie są fenomenalne chipsy ziemniaczane lub bananowe sprzedawane w różnych smakach i wytwarzane lokalnie. Lecimy do Bombaju i do wykorzystania mamy tylko 3 godziny, bo później wsiadamy w nocny pociąg na północ. Nasz wybór z satelity prezentuje się następująco:



Dodaj Komentarz

Komentarze (11)

p-wl 30 maja 2019 15:04 Odpowiedz
Niestety, ciezko te relacje sie czyta, bo wpis zajmuje ponad 2 x szerokosc strony.
sudoku 30 maja 2019 15:29 Odpowiedz
Dokładnie. Wygląda na interesującą, ale ciężko przez nią przebrnąć z tego powodu.
pietrucha 31 maja 2019 22:48 Odpowiedz
Ok, teraz widzę o czym mówicie... Macie jakiś pomysł w jaki sposób mogę to zmienić? Nigdy wcześniej mi się coś takiego nie przydarzyło.
japonka76 31 maja 2019 23:17 Odpowiedz
Za długa kreska - poprawione. :)
antares 29 lipca 2019 12:55 Odpowiedz
Pietrucha napisał:Coś nam ten arbuz nie podchodzi i zauważamy, że ten pyszny owoc zostaje posypywany… solą. Druga porcja bez soli smakuje o wiele lepiej. Stajemy w kolejce do stoiska z automatem robiącym napoje gazowane o różnych smakach. Klient przed nami zamawia napój a’la Fanta, bierze solniczkę w dłoń i solą doprawia… co tam się wyprawia :D Nie chodzi o preferencje smakowe, tylko prostą chemię: sól zatrzymuje wodę w organizmie, tak zapobiegają odwodnieniu.
pietrucha 29 lipca 2019 22:26 Odpowiedz
Dzięki! Tak naprawdę, gdzieś ukradkiem właśnie na to liczę, że kilku fachowców sprostuje moje wypowiedzi :)
marcinsss 20 września 2019 09:19 Odpowiedz
Zacna relacja. :)Najlepszym komplementem niech będzie to, że po jej przeczytaniu prawie nabrałem ochoty, żeby tam ponownie jechać. Na szczęście:1. Prawie.2. Zaraz mi przeszło.W Indiach byłem zaledwie ok. 50 godzin, a wystarczyło, żebym nabrał takiej awersji, że nie mam zamiaru dawać im drugiej szansy. Przynajmniej w najbliższym czasie. Nasze wrażenia, po odwiedzeniu Taj Mahal świetnie wyraziła moja Najdroższa: "Perła w kupie gnoju."No, ale to takie moje przemyślenia. Najważniejsze, że Wam się podobało.Pisałem już, że relacja zacna? ;)
pietrucha 20 września 2019 21:22 Odpowiedz
Dzięki ☺️marcinsss napisał:"Perła w kupie gnoju."Lepiej bym tego nie ujął ? chociaż zgaduję, że przez 50h byłeś w samych zatłoczonych miejscach, więc nie dziwne, że na brałeś negatywnego przekonania. marcinsss napisał:Najważniejsze, że Wam się podobało.Może to wynika z tego, że jeszcze mało świata widzieliśmy, aczkolwiek staram się pisać tak, żeby nie pominąć żadnych minusów, bo to ich brakuje w internecie. Na forum jest relacja z Ladakh i to tam koniecznie będę chciał kiedyś polecieć ☺️
andrzejdz 21 września 2019 00:20 Odpowiedz
Analizując wasze koszty 15 dniowego pobytu nie sposób nie zgodzić się z iście budżetowym wyjazdem. Kwota 310 zł czyli ok 5500 inr na życie i napoje to ok 350 inr dziennie. Osobiście jak byłem w tym roku na wiosnę to same moje skromne wydatki dzienne na życie oscylowały ok 1000 inr i wcale za tę kwotę nie pożyłem. Tak tak wiem ,że za 100 inr na ulicy można solidnie pojeść a za 300 w restauracji poszaleć. Już wiem, :D lubie piwo i to właśnie tam kosztuje krocie, butelka /puszka/ w sklepie 150 a w knajpie 250 inr Wystarczy w upale 2 w sklepie i 1 po obiadku i budżet się wali.
marcinsss 21 września 2019 07:37 Odpowiedz
@Pietrucha No Ladakh to jest właśnie jedyne miejsce w Indiach, które jeszcze mnie ciągnie. Może dlatego, że (podobno) ma bardzo mało wspólnego z tym wszystkim, z czym kojarzą mi się Indie. ;)
pbak 21 września 2019 11:34 Odpowiedz
Ladakh to stary, dobry Tybet, przypadkowo tylko w granicach Indii.Enviado desde mi moto g(7) power mediante Tapatalk