Zdjęcia zdjęcia – z poziomu wspomnianej wieży też coś widać (rozwiązanie budżetowe)
Uchylone okno, lubię to
Lądowanie przebiega nad miastem Nazca, pod sam koniec widać jeszcze spiralne studnie z czasów kultury Nazca, które wciąż są zdolne do zaopatrywania w wodę. Pół godziny w powietrzu w tak małym samolocie było jak wizyta na karuzeli. Trochę bujało, rzucało, generalnie pod koniec czułem, że już mi wystarczy. Plan przwidywał czas wolny w mieście Nazca, które jednak w żaden sposób nie zachęcało do takiego poświęcenia. Na szczęście nasz kierowca był bardzo otwarty na propozycje, dlatego rozszerzyliśmy nasz program o trzy kolejne atrakcje (na koniec odwdzięczyliśmy się napiwkiem 8 x 10 soli).
Najpierw zawiózł nas do lokalnego wyrobu ceramiki (kultura Nazca słynie z ceramiki), gdzie właściciel zaprezentował sposób, w jaki od setek lat tworzono tu ozdobne naczynia (na koniec był sklep).
Następnie zatrzymaliśmy się w muzeum Marie Reich, Niemki która 40 lat swojego życia poświęciła na studiowanie geoglifów.
Jesteśmy na dobrej drodze, muzeum przed nami
portret Marie Reich
ekspozycja w muzeum
odnaleziona mumia
Na koniec zatrzymaliśmy się przy geoglifach Palpa. Aby zobaczyć tutejsze wzory, należy wspiąć się na wieżę widokową.
Palpa – wieża do podziwiania tutejszych geoglifów
geoglify Palpa
nasz kierowca, który okazał się bardzo elastyczny
Droga powrotna
Tunel wykuty w litej skale
Kolejne pustkowie, wiało!
Do Huacachina wróciliśmy po 17. Obiad, odpoczynek i ostatni rzut oka na wydmy.
W drogę powrotnę do Limy wyruszyliśmy o godzinie 19. Tym razem autobus był pełny, czekało nas 300km po ciemku, a licząc wycieczkę do Nazca, w tym dniu pokonaliśmy 450 km. Do stolicy, do dzielnicy Miraflores (tylko tu dojeżdża PeruHop) przyjechaliśmy po godz. 23.
Ostatni dzień w Peru. 4 dni wcześniej odwiedziliśmy Centro Historico, tym razem wybitnie turystyczne Miraflores. To są tak odmienne dzielnice Limy, zupełnie różne wizualnie, że aż dziw, iż stanowią jedno miasto.
Miraflores ma nowoczesną zabudowę, jest zielone, czyste i przede wszystkim zlokalizowane wzdłuż lini brzegowej Pacyfiku. Królestwo surferów, ale i tzw. glajciarzy (paralotniarze) z racji na rozciągający się wysoki klif i dobre warunki powietrzne. Czasu nie mieliśmy zbyt dużo, ponieważ wylot zaplanowany był na 16.35. Zdążyliśmy przejść się po okolicy, deptakiem wzdłuż Pacyfiku, zobaczyć niedzielne życie Miraflores, odwiedzić knajpę i tyle.
Miraflores wzdłuż Pacyfiku
dron lima
widok na molo
Nadbrzeże jest na wysokim klifie, czasami potrzebne są mosty
Parque del Amor
Miraflores - centrum
Niedziela, ludzie tańczą na ulicy
Taksówką na lotnisko, lot do Meksyku, potem do Amsterdamu.
Lot Lima - Meksyk
Pożegnanie z Limą
standard, pasta musi być
Miasto Meksyk nocą
Oprócz pasty musi być też chicken, w drodze do Amsterdamu
gdzieś nad Atlantykiem
witamy w Irlandii
Ta jajecznica nazywała się omletem (miałem już przesyt)
Holandia jest charakterystyczna
Przerwa przed ostatnim lotem do Warszawy
Najlepsze filety śledziowe są w Holandii
Czas na śledzia w bułce i po godz. 22 meldujemy się w Warszawie. Powrót z przesiadkami zajął 21 godzin.
Peru – Selva, Sierra, Costa. Trzy krainy geograficzne: dżungla, góry oraz wybrzeże. 10 pełnych dni na miejscu wystarczyło, żeby doświadczyć tej różnorodności w wymiarze minimalnym. Ale to tylko wycinek kraju, ponieważ Peru ma do zaoferowania znacznie więcej. Warto! Dziękuję, jeśli są jakieś pytania to służę.
Tak myślałem o "zaliczeniu" Machu Picchu przy okazji np. wypadu na Galapogos.A tu nagle ta dżungla i wygląda na to, że Peru trzeba zrobić niezależnie od Ekwadoru...
Wydaje się że na tym forum były już relacje zewsząd. A tu niby oczywista - ale jednak chyba nie do końca - dżungla w Peru, i pasja, i super zdjęcia. Nie przypominam sobie podobnej relacji. Pewnie przegapiłam, ale tym bardziej dzięki za inspirację
Świetna relacja! Czytałem z wypiekami na twarzy, nie mogę się doczekać kiedy sam odwiedzę ten kraj, a plan zwiedzania będzie mocno zainspirowany tą relacja
:D
Teraz już wiem, że po dwóch jednodniowych wizytach w Limie we wrześniu (tak samo, jak Wy: Centro Historic i Miraflores), będę musiał jeszcze wrócić do Peru, by pojechać do Cuzco. Z Waszych zdjęć wynika, że to piękne miasto!Dzięki za przydatne informacje dot. Limy
:) Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
Dziękuję. Planowanie to zawsze fajna zabawa w układanie pasujących klocków. Tu akurat brakuje jeszcze jednego dnia na okolice Cuzco - 11 pełnych dni na miejscu jest optymalne pod powyższy opis.
@e-prezes hiszpańskiego nie znam, ale przed wyjazdem ostatnie 2 tygodnie tłukłem na słuchawkach w drodze do pracy rozmówki hiszpańskie. Podstawą jest nauczenie się liczenia i najbardziej potrzebnych zwrotów, jak "chcę dojechać do", itp. W Peru akurat było w miarę prosto, ale 2 lata wcześniej w Meksyku, gdzie sporo busami jeździliśmy, taka umiejętność wypowiedzenia swoich oczekiwań była wielce pomocna.
Super relacja, a sama wyprawa rzeczywiście wydaje się być co do każdego zaplanowana tak, by maksymalnie wykorzystać miejsce i czas.
;) A jak z kosztami? Ile mniej więcej wydaliście na wycieczki/biletu wstępu?
Drogi kolego @b79 - to nie jest relacja miesiąca, to powinna być relacja DEKADY na tym forum.Trudno już o nudniejsze rzeczy, jak zachwyty nad uśmiechaniem się ludzi w islamskim Iranie, czy przeciętne opowieści o wycieczkach najtańszymi lotami z siatki Wizz'a, albo zdjęciami w NYC/Golden Gate Bridge. Robienie RTW na szybko za 10 tys. żeby sobie posiedzieć na lotniskach i mieć kreski na mapie robi podobne wrażenie jak kolekcjonowanie słomek po coli wypitej w różnych krajach.To jest relacja z podróży z prawdziwego zdarzenia, dawno takiej nie było. Niesamowita przyroda, różnorodność krajobrazów, nieunikanie trudności. Ciekawy i treściwy opis ubogacony przepięknymi zdjęciami, bez sztucznych przekolorowań rzeczywistości i retuszowania zdjęć do poziomu nasycenia RGB. Widoki od dżungli majestatycznej, acz przesyconej wilgocią i dzikością, przez miasta nowe i starożytne, góry i przepaście, po pustynie i ocean. Twoja opowieść urzeka prawdziwością i naturalnym pięknem odwiedzonych krain. Czytając tę relację czułem zapach tych miejsc, w które sam też przemierzałem; lasów tropikalnych o poranku, słońca pustyni i stepów, targowisk z owocami i knajp z przeróżnymi rodzajami pieczonego mięsa. Powinieneś wydać jakąś książkę jak tak dalej będziesz podróżował
;)Konkludując - masz mój wielki szacunek.Trzymam kciuki i pozdrawiam.
Zdjęcia zdjęcia – z poziomu wspomnianej wieży też coś widać (rozwiązanie budżetowe)
Uchylone okno, lubię to
Lądowanie przebiega nad miastem Nazca, pod sam koniec widać jeszcze spiralne studnie z czasów kultury Nazca, które wciąż są zdolne do zaopatrywania w wodę.
Pół godziny w powietrzu w tak małym samolocie było jak wizyta na karuzeli. Trochę bujało, rzucało, generalnie pod koniec czułem, że już mi wystarczy. Plan przwidywał czas wolny w mieście Nazca, które jednak w żaden sposób nie zachęcało do takiego poświęcenia. Na szczęście nasz kierowca był bardzo otwarty na propozycje, dlatego rozszerzyliśmy nasz program o trzy kolejne atrakcje (na koniec odwdzięczyliśmy się napiwkiem 8 x 10 soli).
Najpierw zawiózł nas do lokalnego wyrobu ceramiki (kultura Nazca słynie z ceramiki), gdzie właściciel zaprezentował sposób, w jaki od setek lat tworzono tu ozdobne naczynia (na koniec był sklep).
Następnie zatrzymaliśmy się w muzeum Marie Reich, Niemki która 40 lat swojego życia poświęciła na studiowanie geoglifów.
Jesteśmy na dobrej drodze, muzeum przed nami
portret Marie Reich
ekspozycja w muzeum
odnaleziona mumia
Na koniec zatrzymaliśmy się przy geoglifach Palpa. Aby zobaczyć tutejsze wzory, należy wspiąć się na wieżę widokową.
Palpa – wieża do podziwiania tutejszych geoglifów
geoglify Palpa
nasz kierowca, który okazał się bardzo elastyczny
Droga powrotna
Tunel wykuty w litej skale
Kolejne pustkowie, wiało!
Do Huacachina wróciliśmy po 17. Obiad, odpoczynek i ostatni rzut oka na wydmy.
W drogę powrotnę do Limy wyruszyliśmy o godzinie 19. Tym razem autobus był pełny, czekało nas 300km po ciemku, a licząc wycieczkę do Nazca, w tym dniu pokonaliśmy 450 km. Do stolicy, do dzielnicy Miraflores (tylko tu dojeżdża PeruHop) przyjechaliśmy po godz. 23.
Ostatni dzień w Peru. 4 dni wcześniej odwiedziliśmy Centro Historico, tym razem wybitnie turystyczne Miraflores. To są tak odmienne dzielnice Limy, zupełnie różne wizualnie, że aż dziw, iż stanowią jedno miasto.
Miraflores ma nowoczesną zabudowę, jest zielone, czyste i przede wszystkim zlokalizowane wzdłuż lini brzegowej Pacyfiku. Królestwo surferów, ale i tzw. glajciarzy (paralotniarze) z racji na rozciągający się wysoki klif i dobre warunki powietrzne. Czasu nie mieliśmy zbyt dużo, ponieważ wylot zaplanowany był na 16.35. Zdążyliśmy przejść się po okolicy, deptakiem wzdłuż Pacyfiku, zobaczyć niedzielne życie Miraflores, odwiedzić knajpę i tyle.
Miraflores wzdłuż Pacyfiku
dron lima
widok na molo
Nadbrzeże jest na wysokim klifie, czasami potrzebne są mosty
Parque del Amor
Miraflores - centrum
Niedziela, ludzie tańczą na ulicy
Taksówką na lotnisko, lot do Meksyku, potem do Amsterdamu.
Lot Lima - Meksyk
Pożegnanie z Limą
standard, pasta musi być
Miasto Meksyk nocą
Oprócz pasty musi być też chicken, w drodze do Amsterdamu
gdzieś nad Atlantykiem
witamy w Irlandii
Ta jajecznica nazywała się omletem (miałem już przesyt)
Holandia jest charakterystyczna
Przerwa przed ostatnim lotem do Warszawy
Najlepsze filety śledziowe są w Holandii
Czas na śledzia w bułce i po godz. 22 meldujemy się w Warszawie. Powrót z przesiadkami zajął 21 godzin.
Peru – Selva, Sierra, Costa. Trzy krainy geograficzne: dżungla, góry oraz wybrzeże. 10 pełnych dni na miejscu wystarczyło, żeby doświadczyć tej różnorodności w wymiarze minimalnym. Ale to tylko wycinek kraju, ponieważ Peru ma do zaoferowania znacznie więcej. Warto!
Dziękuję, jeśli są jakieś pytania to służę.