+1
pestycyda 24 maja 2019 19:24
Gdy w lutym 2018 zostały ogłoszone wyniki konkursu na Relację Roku 2017 (dziękuję, dziękuję, dziękuję!!! :*), najpierw nie uwierzyłam, później prawie zemdlałam i dopiero wtedy mogłam zacząć się cieszyć :D a zaraz potem, jak to prawdziwa kobieta, martwić :/ :D Nagroda była wyjątkowa – przelot dla dwóch osób w klasie biznes liniami UIA z Krakowa lub Warszawy. Na-do-wol-nej-tra-sie. No właśnie…:/ :D Co może wybrać człowiek, który naprawdę chciałby polecieć wszędzie…? Oszczędzę Wam malowniczych opisów rwania włosów z głowy (ja) (dla kolegi Marcina, z wiadomych względów, taka ekspresja jest niedostępna :D podczas nocnych dyskusji pt. no to w końcu gdzie???

Image

Stanęło na Sri Lance. Ale skoro jesteśmy już tak blisko, to może warto dokupić bilety na Malediwy? Tak na parę dni? Pewnie, że warto – w końcu za „główne” bilety nie musimy płacić, więc to nie będzie duży wydatek. (Colombo-Male, Male-Colombo : 900 zł. Ale za to z dużym bagażem). Taak, to właściwie mógłby być podtytuł całej relacji „A, co tam. Kupmy/zapłaćmy dodatkowo. W końcu za „główne” bilety nie płaciliśmy” :/ :D

Czas pobytu : 24.07.2018 – 15.08.2018
Loty : Kraków-Kijów, Kijów-Colombo, Kolombo-Male – taki sam powrót.
Waluta : rupia lankijska (Sri Lanka) 100 LKR = ok. 2 PLN i rupia malediwska (Malediwy) 100 MVR = ok. 23 PLN

Image

Wylot z Krakowa mieliśmy o 5.40. Bardzo niefortunnie, bo bilety uprawniały nas do wejścia…Taak! Do pierwszego w życiu (i raczej ostatniego, wyłączywszy tę podróż :/ ) przekroczenia magicznej bramy z napisem : Business Lounge. Byłam tym tak bardzo podekscytowana, że tygodnie przed wylotem, owszem, spędzałam w sieci, ale zamiast poszukiwać informacji o Sri Lance, przede wszystkim szukałam odpowiedzi na pytanie : o której godzinie otwierają salonik w Krakowie :/ :D (wiem, trochę żenada, ale wiecie, jak to jest...Nasłucha się człowiek opowieści, naogląda zdjęć, to potem taki rozmarzony się robi... :D ). Żeby nie stracić ani chwili z tego niesamowitego doznania, punktualnie o 4.30, jako pierwsi goście, przekroczyliśmy jego progi :) Krótko, bo krótko, ale za to intensywnie :D

Image

Potem jeszcze przesiadka w Kijowie i prawie 10 godzin na zwiedzanie miasta - minęło jak parę minut - i już wsiadaliśmy do samolotu do Kolombo. Długi lot w klasie biznes. Zupełnie nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać...Hmmm, powiem tak : spróbowanie takiego lotu, nie było najlepszym pomysłem, bo "już zawsze będzie mi czegoś brak" :) Było wszystko, o czym można sobie zamarzyć - ogrooomne miejsce na nogi, przekąski, napoje, obsługa....Trochę się jednak zdenerwowałam, gdy stewardesa poprosiła mnie o wstanie z miejsca (czyżby dostrzegła, że nie jestem żadnym biznesowym pasażerem, tylko zwykłym, budżetowym, takim oszukańcem?) Jednak nie - rozłożyła po prostu fotel zupełnie płasko i pościeliła łóżko......Zbierałam szczękę z podłogi. Wiem, może dla Was to normalne i zwykłe. Dla mnie jednak - zupełnie nie :) Właściwie nie wiem, kiedy minął ten lot :)

Image

I tak, mam mnóstwo zdjęć z pokładu, jednak prawie żadne nie nadaje się do pokazania, bo są zakłamane :D Na wszystkich jestem tak skrzywiona na twarzy, że wygląda, jakbym była całym lotem zniesmaczona. Było wręcz przeciwnie, więc wychodzi na to, że po prostu mam taki wredny wyraz twarzy z natury :/ :D

Image

Około 9.30 byliśmy w Kolombo. Wizę (40 USD) załatwialiśmy przez Internet, więc formalności na lotnisku poszły bardzo szybko. Jeszcze w Polsce Marcin wydrukował mapkę okolic lotniska - następnego ranka mieliśmy lot do Male. Według mapki, niedaleko lotniska znajdowało się dosyć dużo hosteli, postanowiliśmy zatem przejść się na piechotę. Szliśmy, zerkając co chwilę do mapki. Szliśmy, ostentacyjnie ignorując, że nasza trasa nie do końca się z mapką zgadza :/ :D Szliśmy nawet wtedy, gdy według mapki powinniśmy już minąć całe osiedle hosteli i nawet jakąś rzekę (?), a my cały czas podążaliśmy wzdłuż betonowej, wielkiej ulicy. Ale uczciwie przyznaję, że mapka nie była najlepszej jakości, a poza tym, chyba ważne jest, żeby trzymać się swoich decyzji, prawda? :D I pewnie szlibyśmy dalej, gdyby nie to, że...droga się skończyła postojem tuk-tuków :/ :D Postanowiliśmy więc schować honor do kieszeni (Jak to? Polak nie trafi? :D i skonsultować mapkę z panem tuk-tukowym. Pierwszy pan zupełnie nie wiedział, gdzie jest wybrany przez nas hostel :/ Drugi - spojrzał na mapkę i tylko pokręcił głową. Trzeci natomiast, gdy tylko usłyszał nazwę hostelu, natychmiast się rozpromienił (Uff :D i oznajmił, że tak, on wie, gdzie to jest i nas zawiezie, tylko że będzie drogo, bo to strasznie daleko. A szczególnie niepokojący był fakt, że przy "strasznie daleko" machał znacząco ręką w stronę, z której właśnie przyszliśmy :/ :D O nie! Na takie bezczelne próby oszukiwania, na samym początku w dodatku, to już nie mogliśmy pozwolić! Wytłumaczyliśmy panu, że nieprawda i że to wcale nie jest daleko i wcale nie w tamtym kierunku, a jak nam nie wierzy, to proszę, mamy tu mapkę, o! Pan zerknął na mapkę (Ha! No i co? Nie jesteśmy byle jakimi podróżnymi! Jesteśmy znakomicie przygotowanymi podróżnymi! ) i zadał bardzo nietaktowne pytanie : A na jakie lotnisko przylecieliście?...............................................Tak. To prawda. W Kolombo są DWA lotniska. I tak, to prawda - korzystaliśmy z mapki dotyczącej właśnie tego drugiego........:/ :/ :/ :D

Image

PUFFFF!!! (to odgłos powietrza, schodzącego z dumnych-doskonale przygotowanych-biznesowych turystów) :D Pokornie zgodziliśmy się na propozycję pana - za 250 LKR zawiezie nas do położonego nieopodal hotelu. A, a o tamtej sytuacji już nie rozmawiajmy :/ :D
I zawiózł nas pan do hotelu o pięknej nazwie The Crawn Plaza, upewnił się, że są wolne pokoje i odjechał w dal. Na szczęście. Bo nie był świadkiem naszego całkowitego upadku :/ :D No dobrze, może i nie przygotowaliśmy się doskonale do tej podróży, ale o cenach jakieś pojęcie mieliśmy. W końcu Marcin wydrukował przykładowe ceny hosteli w saloniku w Kijowie! Więc gdy właściciel Crawn Plaza za dwuosobowy pokój zażądał 5500 LKR, zgodnie powiedzieliśmy : Nie! Mamy tu wydruk z booking.com i wiemy, ile kosztują pokoje!!! Nie będzie nikt żerował na naszej ciężkiej sytuacji, na tym, że w pobliżu nie ma żadnych innych hoteli, a my musimy gdzieś spać! A na booking większość hoteli ma cenę 500!!! Tu mamy wydrukowane!!!! Pan właściciel bardzo grzecznie poprosił o kartkę. Rzucił na nią okiem i równie grzecznie zapytał : a czy zwrócili państwo uwagę, że ceny są w innej walucie? A dokładnie w hrywnie ukraińskiej?.........................................:/ :/ :/ :D

Image

Podróże kształcą. Mnie przykładowo uczą pokory..... :D :D :D

No cóż, zapłaciliśmy 5500 LKR i przez resztę dnia staraliśmy się schodzić panu z oczu. Ze wstydu :D Przeszliśmy się po okolicy, znaleźliśmy nawet lokal dla turystów, w którym sprzedawano piwo (a nie jest o to łatwo na Sri Lance. Jednak stwierdziliśmy, że po takich przejściach, tylko ono ukoi nasze nerwy :D Duży Anchor - 210 LKR. Faktycznie, pomogło :) Pan zamówił nam tuk-tuka na lotnisko na 4.00 - 500 LKR (na wszelki wypadek nawet nie próbowaliśmy negocjować ceny :D i o 6.00 odlecieliśmy w kierunku Male...

Image

I wiecie co, tak mi się wydaje, że ta biznesowa turystyka, to jednak trochę rozleniwia człowieka. Zwłaszcza w kategorii przygotowań do wyjazdu :D

C.D.N.

P.S. @Washington, bardzo dziękuję za pomoc w ogarnięciu biletów :* Image

Malediwy. Kraj składający się z około 1300 wysp koralowych. Kraj wody w kolorze lazuru, piasku drobnego, jak pył i bogatego, podwodnego życia. Dla turysty raj na ziemi :) Ma tylko jedną wadę - jest drogi (no dobrze, znam takich, dla których ma również drugą wadę. Ponieważ jest krajem muzułmańskim, nigdzie nie można zakupić żadnego z rozweselających napojów. Co gorsza - takiego napoju nie można przywieźć ze sobą. Jak z tym jest do końca, to nie wiem, nie próbowałam, ale naczytałam się historii o szczegółowych kontrolach na lotnisku, podczas których każda wwożona butelka jest sprawdzana i, w przypadku nieodpowiedniej zawartości, konfiskowana. Jeśli dla kogoś jest to duży problem, to mogę go od razu pocieszyć :) Można sobie z tym poradzić, wykupując tzw. "wycieczkę" :D - dzienną lub wieczorną - do któregoś z resortów, gdzie można spokojnie zająć się swoim hobby. Jednak w tym przypadku wracamy do pierwszej wady Malediwów :/ :D

Image

Może i do Kolombo przylecieliśmy w biznes klasie, ale, niestety, to był jedyny element, który łączył nas z turystami z grubym portfelem :) Poza tym, jakoś trudno było nam sobie wyobrazić, że na którejś z malediwskich wysepek poznamy przyjaznego rybaka, który akurat, przez zupełny przypadek, prowadzi budżetowy hostel i serdecznie nas zaprasza. Tak więc, akurat do tej części wycieczki, przygotowaliśmy się bardzo dokładnie. Mieliśmy ze sobą plik wydruków, z bardzo ważnymi informacjami - począwszy od drogi na odpowiednią przystań w Male, z której odchodzą lokalne promy na Huraa (wysepkę, którą wybraliśmy na pobyt), a skończywszy na rezerwacji dwuosobowego pokoju na trzy dni (108 USD + podatki. Na to trzeba bardzo uważać. Ceny zawsze podane są przed opodatkowaniem. W naszym przypadku całość wynosiła 150 USD) z booking.com. Chyba nigdy nie byliśmy aż tak przygotowani do wyjazdu :) Szczególnie duży kontrast stanowiło to z naszymi przygotowaniami do pobytu na Sri Lance, ale faktycznie, lepiej już do tego nie wracajmy :/ :D Proszę bardzo, oto przykład jaką motywacją mogą być pieniądze :)

Image

Lotnisko w Male znajduje się na zupełnie osobnej wysepce. Żeby się dostać do stolicy, trzeba skorzystać z lokalnych promów, które odchodzą co kwadrans. Cena biletu - 10 MVR. Wtrącenie praktyczne - na Malediwach można płacić dolarami, ale dużo lepiej jest je wymienić już na lotnisku. Dlaczego? Otóż istnieje tam dosyć kreatywne podejście do kursu walut :D W kantorze za jednego dolara dostaniemy 15 rupii, natomiast gdy zechcemy tym samym dolarem zapłacić w sklepie, okazuje się, że wart jest on 10 rupii. Przekonałam się o tym bardzo szybko, bo już przy zakupie biletu na prom do Male. Ale ponieważ podhasłem naszej wycieczki było "O nie, nie, tym razem nie dajemy się naciągać, a zwłaszcza na Malediwach" :D (tylko, nie wiem czemu, zazwyczaj realizowaliśmy inne : "A, co tam, dopłaćmy. W końcu nie płaciliśmy za bilety" :/ :D ), poradziłam sobie doskonale :) PODEJRZAŁAM, że pan w kasie promowych biletów nie wydaje turystom reszty, wyciągnęłam wnioski i pognałam do kantoru :)

Image

Do tej pory wszystko szło świetnie. Prom do Male płynie około 15 minut, więc na miejscu byliśmy przed 8.00 rano. Pojawił się tylko jeden problem - publiczny prom na Huraa (czytaj : tani) odpływał dopiero o 15.00 :/ 7 godzin na zwiedzanie stolicy, to w sumie niezły prezent. Pod jednym warunkiem - że przyjechałeś tutaj na tydzień, dwa albo i więcej. W przypadku tak krótkiego pobytu, szkoda nam było każdej minuty - już widzieliśmy się na plaży przed naszym pokojem, popijających drinka z palemką...oj, wróć...no to leżących i, no nie wiem, coś tam robiących :D
I owszem, można było dopłynąć na Huraa w inny sposób, można było nawet wynająć prywatną łódź, tylko...(wada Malediwów nr 1 :D

Image

Coś się nam jednak zaczęło przypominać, że gdzieś czytaliśmy o możliwości skorzystania z półprywatnych promów - nie tak tanich, jak publiczne, jednak nie aż tak drogich, jak wszystko inne. I coś się nam majaczyło, że trzeba z przystani iść w lewą stronę. Niestety, jakąś godzinę później i hektolitry wylanego więcej potu, okazało się, że źle się nam majaczyło :/ :D Na szczęście Male nie jest dużym miastem i wracając trafiliśmy na inną część przystani. I okazało się, że schodzą z promu z lotniska, trzeba było kierować się na prawo, dojść do stanowiska G-7 i już :) A piszę to dlatego, żebyście Wy nie musieli pokłócić się po drodze ze trzy razy ze swoim towarzyszem podróży, a potem, idąc wzdłuż poustawianych przy brzegu łodzi, jak człowiek niespełna rozumu krzyczeć : Hurra! Hurra! Hurra! Spokojnie, zrobiłam to za Was :/ :D

Image

Prom odpływał o 11.30, a za bilet zapłaciliśmy 10 USD. Mieliśmy więc jeszcze chwilę, żeby zrobić zakupy. Kupiliśmy wodę, kanapki, przekąski - w sumie 100 MVR. Uznaliśmy, że teraz już raczej z głodu nie zginiemy (gdyby okazało się, że na wyspie jest AŻ TAK drogo) i wróciliśmy do łodzi.

Image

Powiem tak : jednym z naszych najgenialniejszych pomysłów, było zrobienie zdjęcia łodzi przed odejściem od niej :D Nie mam pojęcia, jak inaczej moglibyśmy ją odnaleźć w tłumie innych, wyglądających dokładnie tak samo i w dodatku ustawionych, hmmm....warstwowo? :D

Image

Półprywatny prom był bardzo elegancki, przysługiwała nam nawet butelka wody, a cała podróż trwała jakieś pół godziny. Gdy przybiliśmy do brzegu Hurra, nie mogliśmy już opanować niecierpliwości. Chcieliśmy natychmiast biec, lecieć, gnać do naszego hotelu i jak najszybciej zacząć to całe malediwowanie :D

Image

Hurra jest niewielką wyspą, jednak, jak to w innych kulturach bywa, okazało się, że i zwyczaje są inne. Pan, który kierował promem (prowadził prom? Kierowca promu? No nie wiem... :) zapytał, gdzie śpimy. Gdy poznał nazwę hotelu, pokiwał głową z aprobatą, wyciągnął telefon i gdzieś zadzwonił. Po chwili oznajmił, że teraz mamy usiąść pod drzewem spotkań i czekać, a właściciel hotelu już po nas jedzie. Meleksem, bo na wyspie nie ma samochodów.

Image

No dobrze, wprawdzie wyspa jest naprawdę mała i do naszego hotelu doszlibyśmy chyba w 5, no, może w 10 minut, bo mimo wszystko pewnie byśmy się gdzieś zgubili :D ale skoro takie są zwyczaje, to kim jesteśmy, żeby się im sprzeciwiać? Usiedliśmy więc karnie pod drzewem, pomachaliśmy panu z promu i rozpoczęliśmy oczekiwanie.

Image

Przejechał chłopiec na rowerze (zwróćcie uwagę na hamaki. Bardzo ciekawie wykonane).

Image

Przeleciał wodnosamolot (Ha! Sprawdziłam w google jak się nazywa :D

Image

Jedni ludzie odeszli spod drzewa spotkań, inni przyszli...

Image

Oglądaliśmy uliczkę handlową (ale z daleka. Baliśmy się odejść od umówionego miejsca, żeby się nie rozminąć z panem :/ Generalnie - było jakby trochę nudno. I długo :/ Jakieś meleksy przyjeżdżały i odjeżdżały, zabierały ludzi - ale zawsze innych, nie nas :/ :D
Było duszno, ciepło, sennie...Już stwierdziłam, że to chyba będą moje najnudniejsze wakacje (ale za to z pięknymi widokami :D, gdy nagle sytuacja diametralnie się zmieniła.

Image

Nagle podjechał do nas pan na skuterze. Za nim siedziała żona, a między nimi - synek. Pan się uśmiechnął, przywitał, a zapytany, czy jest właścicielem naszego hotelu, niestety zaprzeczył :/ W końcu prawie wrzucił mi synka na kolana i rzekł : Przypilnujcie mi go. Odwiozę tylko żonę i wrócę po niego. I odjechał :/ Wraz z małżonką :/ A chłopiec nachylił mi się do ucha i ochrypłym szeptem powiedział : " Spider on my hand" .....:/ :/ :/ :D :D

C.D.N.Sytuacja stała się co najmniej dziwna... :D Zrobiliśmy szybkie podsumowanie naszego położenia (chłopiec popatrywał na nas cały czas nieśmiało i, poza zwierzeniem na temat pająka - nie powiedział ani słowa więcej. I tak, zaraz sprawdziłam - na rączce nie miał ani jadowitego, ani nawet zwykłego pajączka. Nawet muszki nie miał :) Wyszło nam trochę nieciekawie. Bo tak: jesteśmy na małej wysepce na Oceanie Indyjskim. Raczej nie mamy dziś jak stąd wrócić (promy publiczne odchodzą raz-dwa razy dziennie), poza tym, tak naprawdę, to nie mamy dokąd wrócić :/ :D Stan posiadania też nie prezentował się najlepiej :/
1. Czego nie mamy : nie mamy za dużo pieniędzy, wygląda na to, że nie mamy też noclegu (w akceptowalnej cenie) - ta godzina czekania dobitnie nam uświadomiła, że raczej już nikt po nas nie przyjdzie :/ No, generalnie za dużo to po prostu nie mamy :/ :D

2. Co mamy : trochę przekąsek i wodę, wydruk z rezerwacją z booking.com (który, jak widać, nie jest zbyt znaczącym dokumentem :/ :D i dziecko :D
( "No tak, to już pewne, że tego chłopca zabieramy ze sobą. Przecież nikt po niego nie wróci". "Poza tym, nawet nie wiemy, gdzie jego taty szukać. Zresztą - i tak go nie poznamy :/"). A dodatkowo dziecko ma swojego niewidzialnego przyjaciela - pająka :/ :D Witamy w świecie Wesa Andersona :/ :D

Image

Ale ponieważ podobno ważną cechą człowieka jest elastyczność, postanowiliśmy dostosować się do nowych realiów życia (a największe problemy - brak paszportu i biletu lotniczego dla chłopca - ostentacyjnie zignorować. Na razie :D I dokładnie w momencie, gdy wspinałam się na wyżyny kreatywności ("To książki się wyniesie do piwnicy, trudno, a do pokoju wstawię łóżko dla małego. Myślę, że w tym wieku szybko nauczy się języka polskiego" :D usłyszeliśmy dźwięk skutera... :D

Image

Tak, Drogie Życie, ty doskonale wiesz, kiedy pokazać mi środkowy palec :D Gdy już-już poczułam się matką, oczywiście musiało mi to zostać odebrane :/ :D Chłopiec szczerze ucieszył się na widok taty, a nam zrobiło się trochę wstyd - wprawdzie wyobraźnia jest dobrą rzeczą, ale zbyt wybujała, hmmm...może doprowadzić do pewnych "nieporozumień" :/ :D Mężczyzna - tym razem już zakodowaliśmy, że ma na imię Naabu - okazał się ciepłym i troskliwym ojcem, a dodatkowo człowiekiem. Zasiadł z nami na krótką pogawędkę pod drzewem spotkań i dowiedzieliśmy się, że jest policjantem z Male, który na mniejszych wyspach realizuje społeczne projekty - prowadzi zajęcia fitness dla kobiet, animuje życie kulturalne i ogólnie stara się uprzyjemniać czas lokalnym społecznościom (...Przebacz nam te chwilowe złe myśli na twój temat...:/). Na Hurra spędza miesiąc i akurat odwiedziła go żona z synkiem, a chłopca zostawił z nami, bo chce go nauczyć otwartości na innych, nawiązywania kontaktów i ...języka angielskiego (no z nami to za bardzo nie poćwiczył żadnej z tych rzeczy :/ dobrze, że chłopiec nie rozumiał języka polskiego, bo nauczyłby się tylko tego, że ci "inni" zaplanowali mu już całą przyszłość :/ "A na studia wyślemy go na medycynę" :/ :D Sprawa z pająkiem też się rozwiązała :/ Okazało się, że chłopczyk dostał od taty wymarzony zegarek ze Spider-Manem, który wprawdzie był bezpiecznie schowany w plecaczku Naabu, ale on tak bardzo chciał się nim pochwalić..... :D Naabu podziękował za opiekę, wyraził nadzieję, że jeszcze się spotkamy i odjechał razem z chłopcem na skuterze. Był niesamowicie sympatycznym człowiekiem i gdy odjechali, poczuliśmy się naprawdę samotni...

Image

Ale nie trwało to długo :D Po paru kolejnych minutach podeszło do nas dwóch mężczyzn, pytając o nazwę naszego hotelu. Nauczeni doświadczeniem, że nie wszyscy zastawiają pułapki na nierozgarniętych turystów i że jednak zdarzają się po prostu życzliwi ludzie, grzecznie odpowiedzieliśmy. Trochę nas jednak zaniepokoiła ich reakcja - wyraźnie się ucieszyli i wykrzyknęli : Tak, tak! Wasz hotel nie działa, ale nie martwcie się - my wam pomożemy!" :/ :D A na nasze, dosyć delikatne próby sprzeciwu - próbowaliśmy im powiedzieć, że miał po nas przyjść właściciel hotelu (już widzę, jak nam "pomogą" :/ zaprowadzą nas do jakiegoś bardzo drogiego miejsca i jeszcze będą chcieli napiwek za uratowanie nam życia:/ ), odpowiadali : Tak! Tak! Właściciel nie mógł przyjść, bo jest chory (sic!:/) i poprosił, żebyśmy wam pomogli. Grubymi nićmi szyte, prawda? Bardzo grubymi :/ :D Nie jesteśmy już świeżakami w podróżowaniu, znamy różne przekręty i wiemy, jak się przed nimi bronić, ha!
Zabraliśmy więc plecaki i poszliśmy za nimi :/ :D

Image

W końcu i tak nie wiedzieliśmy, co mamy zrobić ze swoim życiem :/ :D Panowie byli przygotowani do całej akcji bardzo dokładnie. Najpierw zaprowadzili nas pod jakiś, wyglądający na zupełnie niezamieszkały, dom i powiedzieli - O. Widzicie, to wasz hotel. Nie działa!. A gdy kolega Marcin przyjrzał się budynkowi i skromnie stwierdził, że na booking.com wyglądał jakby trochę inaczej, przyznali mu rację : Tak! Tak! Bo oni na booking wrzucali zdjęcia innego budynku (???), chodźcie, pokażemy wam! :/ :D Poszliśmy więc oglądać kolejny, niezamieszkały budynek ("Marcin, błagam, powiedzmy że to ten. Przecież jak tak dalej pójdzie, to zwiedzimy wszystkie pustostany na wyspie":/) I na dodatek panowie wyciągnęli asa - a dokładnie telefon - z rękawa. Zadzwonili gdzieś i przekazali mi słuchawkę. Niestety, rozmówca mówił dość niewyraźnie i dotarło do mnie tylko : tak mi przykro...tak mi przykro :/ :D

Image

W końcu, widząc desperację panów, poszliśmy za nimi ze zwieszonymi głowami, żeby obejrzeć "wspaniały hotel, w którym na pewno możemy zamieszkać". I zaprowadzili nas do położonego przy samej plaży hoteliku "Beach Heaven", zadowoleni usadzili przy stoliku i zawołali pracownika. I wtedy wreszcie cała prawda o nich wyszła na jaw. Potraktowali nas okropnie....Życzyli miłego pobytu, pożegnali się i po prostu odeszli zadowoleni...(a gdzie żądanie napiwków??????) :D Poczuliśmy się strasznie....Poczuliśmy się jeszcze gorzej (ale z innego powodu), gdy pan z obsługi powiedział, że ma wolne pokoje i możemy się zatrzymać za 60 USD na dobę od osoby (może nie jest to najwyższa cena na Malediwach, ale i tak przekraczała nasz budżet). Ale najgorzej poczuliśmy się wtedy, gdy do stolika podeszła menadżerka hotelu (przesympatyczna i bardzo profesjonalna kobieta ze Słowenii), wysłuchała naszych nieskładnych opowieści i poprosiła o numer telefonu do naszego niedoszłego hotelu. Po krótkiej rozmowie telefonicznej powiedziała, że wszystko jest prawdą - hotel jest po prostu w remoncie, ale nie rozumie, dlaczego właściciel zapomniał nas o tym poinformować :/ I że bardzo jej przykro z powodu. I że w takim razie chciałaby nam zaproponować dwuosobowy pokój na trzy noce, w takiej samej cenie, na jaką mieliśmy rezerwację...I jeszcze dorzuca nam do tego śniadania. W ramach rekompensaty za straty moralne.............................

Image

Nie wiem, co jest z nami nie tak :/ Gdy wreszcie człowiek postanowił skończyć z ufnością i naiwnością i stara się być choć trochę podejrzliwy, to dostaje takiego pstryczka w nos:/ I jeszcze się musi zmagać z wyrzutami sumienia, bo jak mógł tak źle pomyśleć o ludziach, którzy mają dobre serca i po prostu chcieli pomóc...:/ :D

Image

I w dodatku potrafią robić łabędzie z ręczników :D
Wreszcie mieliśmy dom. I wreszcie mogliśmy po prostu zacząć się cieszyć Malediwami! Wodą w kolorze lauru, piaskiem drobnym, jak pył i bogactwem podwodnego życia! Heaven Beach, oprócz usług hotelowych, proponował też aktywności wodne. W prawdziwą euforię wpadłam, gdy zobaczyłam wyłożoną w pokoju listę z opisami atrakcji. Wycieczka na snoorkowanie! Wycieczka na żółwie! Na manty! Na delfiny!!! Wprawdzie każda dodatkowo płatna, ale co tam! Na Malediwach jest się raz, a możliwość zobaczenia tego wszystkiego warta każdej ceny! Zobaczyć te zwierzęta w ich naturalnym środowisku!!! Bajka, po prostu bajka! Mogę nie jeść, nie pić, ale chcę zobaczyć WSZYSTKO!!!
I wtedy - wtedy przypomniało mi się, że nie umiem pływać........:/ :D

Image

I się wściekłam. I postanowiłam się nauczyć w tempie ekspresowym, tak, żebym od jutra już mogła korzystać z tych wszystkich podwodnych widoków! Zabraliśmy więc maski, rurki i poszliśmy na plażę bikini. To miejsce, w którym, w odróżnieniu od plaż lokalnych, można przebywać w stroju kąpielowym. Dla mnie - bez znaczenia. Leżenia bezczynnie na plaży i wystawiania jak największej powierzchni ciała na słońce, po prostu nie lubię. A snoorkuję (tzn. próbuję. Zazwyczaj miotam się po wodzie, muszę się czegoś trzymać i inne takie)(Ha! Ale od dziś się to zmieni! :D i tak w koszulce. Ale poszliśmy, zobaczyliśmy i więcej tam nie wróciliśmy :D Nie, żeby była nieładna, wręcz przeciwnie. Ale jakaś taka...zbyt obrazkowa? Na brzegu leżaki, bardzo płytko (a mówię to ja! Człowiek, który potrafi położyć się na wodzie dopiero wtedy, gdy wie, że dotknie dna), a pod wodą nic nie było. Żadnej motywacji do nauki pływania :D
Image

Szybko przenieśliśmy się więc na plażę lokalną.

Image

Tam już motywacja była, jednak...entuzjazm do nauki jakoś spadł :/ :D W końcu się przemogłam (upewniwszy się wcześniej, czy NA PEWNO dostanę do dna i czy NA PEWNO obok jest Marcin :D i jakoś powolutku, powolutku...

Image

Image

Image

Pewnie rafa przy brzegu, według znawców, nie jest może jakaś oszałamiająca, ale ja byłam zachwycona. I tym, że widzę coś żywego, i tym, że jakoś się na tej wodzie utrzymuję :D

Image

Jednak uczciwie muszę powiedzieć, że szału z tym pływaniem to nie było :/ :D Postanowiłam się tym jednak pomartwić jutro. Np. podczas wycieczki na żółwie :D Gdy wracaliśmy do pokoju, okazało się, że miejscowi, dużymi grupami, idą w przeciwnym kierunku, niż my. Zaintrygowało nas to tak mocno, że zaraz po prysznicu, wybraliśmy się zobaczyć, o co chodzi.

Image

Doszliśmy do ogromnego zgromadzenia na plaży - uśmiechnięci, bawiący się wesoło ludzie.

Image

Okazało się, że akurat dzisiaj Malediwczycy obchodzą Dzień Niepodległości i całymi rodzinami świętują to bardzo radośnie.

Image

Na plaży rozstawiono stoły, atmosfera jak na pikniku. Gwar, dzieci się gonią, elegancko ubrane kobiety głośno rozmawiają. Miły, swojski klimat.

Image

Całą imprezę prowadził nasz znajomy Naabu, biegając po plaży z bezprzewodowym mikrofonem. To akurat drużynowy konkurs dla kobiet. Wygrywała ta grupa, której przedstawicielka, jako ostatnia została z balonem przywiązanym do nogi.

Image

Panie miały bardzo dużo radości z nadeptywania balonów przeciwniczek. Piski i głośne śmiechy rozbrzmiewały po całej plaży.

Image

Naabu był znakomitym gospodarzem. Dbał, aby każdy dobrze się bawił, rozdawał uśmiechy i ...ech...naprawdę trudno opisać tego człowieka. Jest wyjątkowy.

Image

Ponieważ każdy go znał i cenił, a on znał nas, wkrótce, w myśl "przyjaciele moich przyjaciół...", my również znaliśmy wszystkich. Bawiliśmy się z dziećmi, próbowaliśmy lokalnych potraw ze wspólnego garnka wspólną łyżeczką. Poczuliśmy się członkami tej społeczności i tym bardziej było nam wstyd, że te początki...no, były jakie były :/ :D

Image

I może z tego powodu nie zrobiliśmy sobie takiej oto przepięknej pamiątki :D

Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy (a poza tym, naprawdę już padaliśmy na twarz :D - zaczęliśmy więc zmierzać w stronę hotelu.

Image

I tak jakoś, o godzinie 20.00, zasnęliśmy jak kamień. Co się śniło Marcinowi, to nie wiem. Mi natomiast śniły się płaszczki. I podtopienia :/ :D

Image

C.D.N.@vivere, @marcin.krakow - taaak!!! Jeśli powstanie nowa kategoria : podróżnicze wpadki i porażki roku, to wróżę sobie świetlaną przyszłość :D :D (ale nie jestem przekonana, czy akurat w tej kategorii zależy mi na perpetuum mobile :/ :D :D

Kolejnego ranka wstaliśmy około 8.00. Nie spieszyliśmy się zbytnio, bo śniadanie (w cenie noclegu) zaczynało się dopiero o 9.00. Poza tym, po co się spieszyć na Malediwach? No owszem, gdybym była sumienną i solidną osobą, to mogłabym od rana ćwiczyć pływanie (w wiadomym celu : płaszczki, żółwie i inne :) - ale tak się jakoś złożyło, że nie jestem :/ Cóż, z genetyką nie wygrasz :D

Image

Podczas śniadania (szwedzki stół + "jedz, ile zmieścisz, bo mamy jeszcze tylko dwie paczki kabanosów z Polski" :/ ) przeżyliśmy objawienie smakowe. Owszem, czytaliśmy wcześniej o tej potrawie, ale czytać, a spróbować, to dwie różne rzeczy. Pasta z tuńczyka, wiórków kokosowych i cebuli...W brzmieniu - niezbyt pasuje. W praktyce - GE NIAL NE!

Image

Wzmocnieni posiłkiem, postanowiliśmy odbyć pewną, dosyć trudną rozmowę. W hotelu działało też centrum wycieczkowe (żółwie! płaszczki! rekiny!), zarządzane przez starszego, wyglądającego na bardzo doświadczonego w temacie, mężczyznę. Zasiedliśmy więc razem do stołu - menadżerka hotelu, szef-twardziel i my :/ Rozmowa zaczęła się nawet dosyć przyjemnie (a w głowie cały czas powtarzałam : pewność siebie. Prezentuj pewność siebie :/ :D - pytaniem o snoorkowanie na pełnym morzu. Potem przeszliśmy do bardziej wyrafinowanych atrakcji - żółwie, płaszczki i inne, i szło nam bardzo dobrze, do momentu, w którym menadżerka nie zadała nietaktownego pytania (i uważam, że to jest naprawdę nieuprzejme, takie szczegółowe dopytywanie się, nie wiem po co :/ :D : a jak dobrze pływacie?......I wprawdzie próbowałam namówić Marcina, żebyśmy odpowiadając wyciągnęli średnią z naszej dwójki, ale zaczął się awanturować :/ :D I do tej pory nie rozumiem, dlaczego muszę opowiadać szczegółowo obcym osobom (no dobrze, byli mili i bardzo nam pomogli z noclegami, ale czemu muszę się AŻ tak zwierzać ? :/) o moich brakach :/ :D I miła rozmowa się zakończyła :/ Nagle wszyscy zaczęli się mi podejrzliwie przyglądać (z wyjątkiem Marcina. On, mam wrażenie, przygląda mi się podejrzliwie od zawsze :/ :D i zapadła niezręczna cisza....


Dodaj Komentarz

Komentarze (49)

bozenak 24 maja 2019 20:51 Odpowiedz
:D W końcu jest relacja :) już się doczekać nie mogłam.
grzalka 25 maja 2019 20:19 Odpowiedz
Nareszcie, uwielbiam Twoje relacje ?
grzalka 26 maja 2019 05:08 Odpowiedz
Nareszcie, uwielbiam Twoje relacje ?
brunoj 26 maja 2019 05:08 Odpowiedz
Popcorn przygotowany, czekam na kolejną część :)
tarman 26 maja 2019 23:51 Odpowiedz
Dziwię się, że telewizje (Al-Jazira, CNN itp...) oraz producenci filmowi (Warner Bros itp...) jeszcze nie walczą o prawa do Twoich scenariuszy z relacji...Czekam na ciąg dalszy relacji... [emoji106][emoji106][emoji106]
firley7 27 maja 2019 11:14 Odpowiedz
Też czekam na dalszy ciąg.Bardzo intryguje mnie Superman w ciemnych okularach :o
vivere 28 maja 2019 22:16 Odpowiedz
Coś czuję że idziesz po kolejną wygraną :)I będzie perpetum mobile...
102470 28 maja 2019 22:18 Odpowiedz
Świetnie sie czyta! Myślałaś co by było gdyby relacja z podrozy za relacje roku została relacją roku? ;)
tarman 5 czerwca 2019 19:37 Odpowiedz
Relacja aż miło czytać [emoji106][emoji106][emoji106]Zaskocz nas i powiedz, czy wzięłaś przepis na pastę z tuńczyka, cebuli i kokosu? [emoji6]
bozenak 5 czerwca 2019 20:16 Odpowiedz
I, że niby te Melediwy takie drogie ;) ;) ;) :lol: :lol: 8-) da się za 6 stówek? Da :D :twisted: :lol:
maginiak 5 czerwca 2019 20:17 Odpowiedz
Jak zawsze czytam Twoją relację z niezwykłą przyjemnością :)Poza tym OKOŁO 674,03 zł za 3 dni na Malediwach faktycznie robi wrażenie, szacun ;)
pestycyda 5 czerwca 2019 21:26 Odpowiedz
@tarman, zaskoczę Cię.........Nie :/ :D Myślałam o tym intensywnie, ale w końcu zapomniałam :( zamierzam działać metodą prób i błędów, żeby dobrać proporcje. Jak mi się uda, to dam Ci znać. Z tym, że "zamierzam" już od sierpnia 2018 :/ :D@maginiak, wiem :D :D :D ale te podsumowania finansowe, to jedyna rzecz, w których mogę być solidna i sumienna, więc się staram :D I przeliczam z kursu dolara na dany dzień. Ale w internecie podają kursy ŚREDNIE :D :D :D @bozenak, dałoby się taniej :P gdyby płynąć promem publicznym, można oszczędzić 18 USD, a kurs na dzień zakupu USD (ale uwaga - ŚREDNI :D :D :D to 3,64 ...itp.itd...:/ :D :D :DDziękuję, że czytacie :*
dolina-welny 6 czerwca 2019 11:36 Odpowiedz
czekam na kolejne posty, szczególnie, że na Sri Lance byłam i wreszcie mogę się utożsamiać.... :)
wasil10 6 czerwca 2019 11:46 Odpowiedz
Fajna i pozytywnie napisana relacja, czekam na dalszą część ze Sri Lanką. Razi mnie tylko liczba emotek. Zdążyłem już jednak zauważyć, że taki masz styl, co nawet widać po profilowym. Nie jest to żaden atak, ani próba zmiany Twojego własnego, wypracowanego stylu, ale moje zdanie, które przelałem na "papier". No offence :)
kaya 6 czerwca 2019 19:21 Odpowiedz
ah, uwielbiam czytac Twoje relacje! Z niecierpliwoscia czekam na kolejna czesc :)
pkn-2606 6 czerwca 2019 21:36 Odpowiedz
Świetnie się czyta. Nigdy nie ciągnęło mnie na Malediwy, ale to się zmienia, dzięki tej relacji.Jak napisał @wasil sporo tych emotek "Lady of emotiokon" Do tej pory 195 razy. A jak wiemy. Wszystko co oryginalne jest lepsze: dżinsy, dolary, kompakty - Ty też! Czekam na jeszcze.
adamkru 10 czerwca 2019 08:27 Odpowiedz
"...a w kolejce pod prysznic stało się tylko niecałą godzinę, więc naprawdę nie było tak źle..."hahaha... no faktycznie dobry wynik ;-) Przez godzinę w kolejce to się jeszcze człowiek wytarza, dobrudzi.. i wtedy czujesz, że to mycie ma sens ;-)@pestycyda, masz talent! Świetna relacja. Brawo! :-)
kawon30 10 czerwca 2019 19:42 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja i bardzo fajnie się czyta, ale też po cichu liczyłem na przepis na tą genialną pastę z tuńczyka.
tarman 10 czerwca 2019 22:03 Odpowiedz
@kawon30 zastosujmy pressing jak kadra narodowa naszych kopaczy w grze do bramki "przepisu" koleżanki autorki [emoji6]
dolina-welny 13 czerwca 2019 21:56 Odpowiedz
Nie przejmuj się. Co prawda weszlismy do wlasciwej swiatyni w skale, ale za to bezczelnie nie zaplacilismy. Probowalismy znalezc kase, nigdzie nie bylo - paszcze smoka ominelismy. Przed bramka wyladowalismy miedzy wycieczka Wlochow i niechcacy weszlismy z nimi. I tak w 4 osoby zubozylismy lankijski rzad :/Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
dolina-welny 15 czerwca 2019 00:18 Odpowiedz
Niestety, w środku świątynia byla fajna, nie bede kłamać. Ale mam na koncie przeoczenie kilku ważnych zabytków, nadrobione po wielu latach, więc wszystko przed tobą [emoji1]Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
brunoj 16 czerwca 2019 18:50 Odpowiedz
taka wymyślona na kolanie teoria dotycząca jaszczurki - ma krótki język, więc robaczki łapie nadziewając ogonem, niczym skorpion, i do pyszczka. Ale bardziej prawdopodobne, że to po prostu wybryk natury, jak jamnik - wyraźne cechy zwierzęcia obronnego (z punktu widzenia człowieka). Łapiemy za ogon, kręcimy nad głową i niech no ktoś podejdzie.. W przypadku jaszczurki to wręcz funkcje obronno-zaczepne - jak się ogon urwie to dystans rażenia znacznie się zwiększa. A ogon potem i tak odrośnie (chociaż to może były kończyny, hmm...)
cart 21 czerwca 2019 21:27 Odpowiedz
I tak wam nieźle poszło. Ja co prawda widziałem lamparta w Afryce, ale w Yala to nawet nam przewodnik nie mówił, że jest.Najlepsze są bliskie spotkania ze słoniem.
gosiagosia 21 czerwca 2019 22:46 Odpowiedz
@pestycyda - jak zwykle Twoja relacja niezwykle barwna.Śmiałam się kiedy czytałam o pogoni za lampartem. Tez nie mogliśmy się temu nadziwić :)safari-z-dar,367,70314&p=560658&hilit=safari#p560779Gradacja naszego Josepha była taka: lampart, długo nic - lwy i hieny długo nic- nosorożec a potem tylko: "jesteście pewni że jeszcze chcecie zostać? stoimy tu już 15 minut, to tylko żyrafy, bawoły, zebry, słonie.... jest ich pełno a w CB mówią, że lampart mignął..."Kiedy mu powiedzieliśmy, że nie chcemy uganiać się za lampartem i ten ogon, który widzieliśmy na drzewie nam wystarczy był niepocieszony. Próbował nas przekonywać, że on wie lepiej bo jest super przewodnikiem. Ale my byliśmy twardzi :):) Traf chciał, ze pod koniec dnia lampart ukazał nam się w całej okazałości jak na dłoni. Joseph o mało nie zemdlał z radości. Postał z nami przez 5 minut, pozwolił nacieszyć oczy lamparcim przedstawieniem po czym rzucił w eter krótkie "czui". Po kolejnych 5 minutach na horyzoncie ukazały się tumany kurzu :D A odnośnie jaszczurki to ten ogon jest mechanizmem obronnym. W razie niebezpieczeństwa jaszczurka odrzuca ogon - ten się wije jeszcze jakiś czas i odciąga uwagę wroga a jaszczurka ucieka. Im dłuższy ogon tym lepiej udaje jaszczurkę i większe szanse ma ta właściwa już bezogoniasta zwiać drapieżcy. Ta z Twojego zdjęcia dożyje do późnej starości chyba :)
dolina-welny 26 czerwca 2019 10:07 Odpowiedz
Czy to byla Dalawella Beach, ta z zolwiami? Bylismy tam, ale zolwi nie bylo :(Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
pestycyda 26 czerwca 2019 11:02 Odpowiedz
@dolina_welny, tak. Hostel Amal właściwie znajdował się na plaży Dalawella. Do żółwi trzeba było przejść kawałeczek dalej, jakieś 50 m. I było ich naprawdę zatrzęsienie.Tak sobie myślę, że może to zależne od terminu wizyty? Kiedy byliście? Podczas naszego pobytu nie było też za wielu turystów, może kilkanaście osób w sumie, przez te dwa dni. Możliwe, że w sezonie, gdy ludzi jest więcej, żółwie się płoszą i tam nie podpływają?
dolina-welny 26 czerwca 2019 11:22 Odpowiedz
Bylismy na przelomie kwietnia i maja w 2017Wysłane z mojego LLD-L31 przy użyciu Tapatalka
olajaw 26 czerwca 2019 11:25 Odpowiedz
@pestycyda Twoja relacja jak zwykle ze świetnym tekstem - i wzrusza, i śmieszy :) W dodatku ze znajomych miejsc <3 ps. na pocieszenie, nie jesteście sami, nam też nie było dane zobaczyć lamparta w Yala :P
malgo1987 28 czerwca 2019 10:25 Odpowiedz
Ja widziałam lamparta, a byliśmy tylko na kilkugodzinnym, porannym safari.Na dowód zdjęcia ;) Obserwowaliśmy go całkiem długo.
tiktak 29 czerwca 2019 18:43 Odpowiedz
Pestycydo!Okropnie mi się ta relacja nie podoba. :? Bardzo Cię proszę, napisz, że na Malediwach i Sri Lance jest wyjątkowo brzydko...Albo jeszcze lepiej: że strasznie tam nudno i że turyści szkodzą naturze i że lepiej, aby pojechali na Mazury.Dało by się to zrobić? :roll: Ledwo przeżyłem wyjazd dziecka do Iranu a ono wybiera się do Etiopii.I dlaczego?!Bo Pani Pestycyda tam była i zechciała to opisać...Wiem, wiem, sam sobie jestem winien, sam jej Twój tekst posunąłem :cry: :cry: :cry: A w przyszłym roku Malediwy???NIE! NIE! NIE! :roll:
ibartek 1 lipca 2019 01:16 Odpowiedz
Quote:Na pewno nie po okruchy nadziei prezentowane na spracowanej dłoni poszukiwacza, gdzieś na ulicy...okruchy nadziei, genialne. nie wiem co robisz na co dzien, ale rzuc to i zacznij robic lub pisac reportaze spoleczno-obyczajowe, albo podroznicze. serio.
bozenak 2 lipca 2019 20:01 Odpowiedz
Ja tam będę głosować na relację miesiąca :D a mam nadzieję, ze też i roku 8-) a to wszystko tym razem za to , że pozwoliłąś spełnić wyjazdowe marzenie Marcina 8-) :lol: ;) :D
frach582 2 lipca 2019 21:47 Odpowiedz
Super relacja!
maginiak 6 lipca 2019 13:16 Odpowiedz
Ech, to nie fair żeby tak ot, po prostu kończyć taką fajną relację! Nie mogłabyś jeszcze trochę popisać???
katka256 7 lipca 2019 12:12 Odpowiedz
Czy ktoś może policzył ilość emotek w całej relacji?
102470 7 lipca 2019 13:52 Odpowiedz
284 :/ ale nie wnikam czy były też cytowane, czy innych osób w komentarzu itp
katka256 7 lipca 2019 15:44 Odpowiedz
Bardzo ekspresyjna relacja, ale za to jak się czyta. Gratuluję podróży i chyba koledze Marcinowi cierpliwości :D
artom 8 lipca 2019 14:22 Odpowiedz
HejWybieramy się na Sri-Lankę w styczniu- czy jest możliwość podania kontaktu do Pana Luckiego z Kalutary w podsumowaniu?Chętnie skorzystalibyśmy z jego usług.Dzieki
pestycyda 8 lipca 2019 18:29 Odpowiedz
@artom, mam kontakt z Luckim przez WhatsApp, prześlę Ci numer w prywatnej wiadomości. Mam nadzieję, że się Wam uda umówić, będziecie zadowoleni :) I udanego pobytu na Sri Lance!@marcin.krakow, policzyłeś??? Poważnie??? :shock: @katka256, doceń proszę, że naprawdę się staram zmniejszyć ich liczbę, ale wiesz, nałogowcom jest trudniej :) A, i Marcin prosił, nie wiem czemu, żeby Ci przekazać ogromne uszanowania. I że Cię bardzo lubi :)
2catstrooper 1 września 2019 06:47 Odpowiedz
Relacja pierwsza klasa - szczegolnie smialam sie przy Malediwach. Niesamowite, ze udalo sie wam kabanosy przewiesc, bo zazwyczaj bardzo skrupulatnie szukaja swininy i alkoholu a bagazach na lotnisku w Male.Tak sobie mysle, czy by mojej relacji z Malediwow nie opisac, ale po co? Bo i tak nie bedzie az tak ekscytujaca jak Twoja ;-)
fiki 1 września 2019 22:55 Odpowiedz
pestycyda napisał:Ciekawa jestem, czy ktoś w ogóle widział lamparta w Yala w takim razie :Dudało się 3xmiśka 1xkrokodyle 0 :lol: zdjęcie z cyklu znajdź szczegół
pestycyda 2 września 2019 13:51 Odpowiedz
@Fiki, piękny wynik! Niedźwiedzia zazdroszczę! Musisz się tylko poprawić z krokodyli :DA zdjęcie...hmm, zaintrygowałeś mnie... Czy chodzi Ci o coś, co leży pod stołem? Ale lampart to raczej nie jest. Ze szczegółów, to widzę jeszcze fragment stopy :D
fiki 2 września 2019 14:22 Odpowiedz
@pestycydafakt jest trochę niewyraźnepani żółwica zdecydowała, że będzie to odpowiednie miejsce na złożenie jaj :D
romeo11 12 stycznia 2020 21:35 Odpowiedz
WitajBardzo dobra relacja . Cieszę się że natknąłem się na ten tekst w internecie bo jest mi bardzo pomocny.W sierpniu planuję wyjazd na Srilankę w 5 osób Ja z żona i trójka naszych dzieci 20, 18 i 12 lat W związku z tym mam trochę pytań i byłoby mi bardzo miło gdybym mógł trochę uzyskać dodatkowych informacji od kogoś kto był na Srilance w sierpniu.Łatwiej by było pokorespondować na mailu dlatego podaję kontakt do siebiepolom11@wp.plpozdrawiam i mam nadzieję na kontakt do CiebieRoman i Asia
b79 14 stycznia 2020 05:08 Odpowiedz
Z punktu widzenia potencjalnych wyjeżdżających na Sielankę, wszelkie pytania i odpowiedzi są mile widziane w tym temacie - ktoś może jeszcze skorzystać.
ilona0305 17 lutego 2020 14:37 Odpowiedz
Jestem pod wrażeniem! Relacja bardzo mi się podoba! Za miesiąc lecę na Sri Lankę, będzie to już 2 raz :D Uwielbiam ten kraj, naprawdę z przeogromną przyjemnością tam wracam. Bardzo chętnie skorzystałabym z usług Lucky'iego, właśnie takiej osoby szukamy :) Byłabym wdzięczna za namiary :D
ilona0305 18 lutego 2020 05:08 Odpowiedz
Jestem pod wrażeniem! Relacja bardzo mi się podoba! Za miesiąc lecę na Sri Lankę, będzie to już 2 raz :D Uwielbiam ten kraj, naprawdę z przeogromną przyjemnością tam wracam. Bardzo chętnie skorzystałabym z usług Lucky'iego, właśnie takiej osoby szukamy :) Byłabym wdzięczna za namiary :D
pestycyda 18 lutego 2020 05:08 Odpowiedz
@ilona0305 , sprawdź pocztę, wysłałam Ci wiadomość :) Udanego wyjazdu!
popcarol 3 listopada 2020 16:07 Odpowiedz
Super relacja, fajnie obejrzeć miejsca widziane trzy lata temu :) W Yala udało nam się zobaczyć ogon :) hahahahaMasz dar! Też używam emotek, w końcu po to są! :) :) :) pozdrawiam serdecznie!gdzie jedziecie teraz? już się nie mogę doczekać relacji, może pisz relacje zamiast jeździć? ;) :Pa na serio powinnaś pisać, pisać, zatrudniłabym Cię!!! co robisz zawodowo i dlaczego nie piszesz przewodników czy czegoś takiego? ;)