Wylądowaliśmy na La Guardii, która była w przebudowie – w przyszłości chcą tam zrobić nowoczesne lotnisko, obsługujące wiele połączeń i w ogóle ma być super, hiper. Na szczęście prace remontowe nie przeszkodziły w wydostaniu się z lotniska i wszystko poszło szybko i sprawnie – to był bardzo dobry wybór. Zdecydowaliśmy się, że w związku z późną porą skorzystamy jednak z taksówki, aby dostać się szybciej do hotelu niż z metra, co byłoby wygodniejsze ze względu na walizki oraz zanim pierwszy raz wsiądziemy do metra i ogarniemy cały system. W internecie wyczytałam ile powinien kosztować przejazd taksówką i z moich obliczeń wynikło, że kilometrowo do hotelu w dzielnicy Queens powinno wyjść nie więcej niż 25 $. Dodatkowo chcieliśmy przejechać się żółtą taksówką
:), co chyba było na mojej bucket list od bardzo dawna. Jak szaleć to szaleć
;). Po wyjściu z lotniska oczywiście namawiają na przewóz nieautoryzowanymi taksówkami, wołając cenę 60 $... no super. Dobrze, że sprawdziłam wcześniej ile to może, a raczej powinno kosztować. Udaliśmy się do busa, który zawoził nas do postoju w związku z przebudową i tam już nie było wyjścia – żółte taksówki stały na drodze, wokoło żadnego chodnika, żeby w razie czego zrezygnować i iść na metro. Bałam się, że może jednak to jest drożej niż myślałam, więcej niż tamci na początku proponowali, więc najpierw się zapytałam, a pan kierowca rozwiał moje wszelkie wątpliwości i powiedział, że będzie ok.20 $. No mega
:), hehehe , brawo ja
;).
Fot. 90
Zatem wsiedliśmy do prawdziwej, żółtej taksówki
:)! Może nie był to model znany z filmu, ale to nie ważne, była żółta i wyglądała jak oryginał z pocztówek
;). W środku było też dosyć ciekawie, bo byliśmy odgrodzeni od kierowcy ścianą z pleksji, po środku na dole był monitor i cały system rozrywki dla klienta. Zapewne mieszkańcy Nowego Jorku stoją często w korkach i aby się nie nudzić, to mogą pograć w gry czy co tam jeszcze było. Z uwagi, że była to pora dość późno-wieczorowa, to na ekranie wyświetlał nam się półnagi, dobrze umięśniony mężczyzna (o dziwo nie kobieta w bieliźnie
;)), ale nie dochodziliśmy już co tam można było z nim robić
:P (chyba to była jakaś reklama hehe). Był też terminal do płacenia kartą kredytową, całkiem pomysłowo zorganizowane. Dojechaliśmy do hotelu i za przejazd wyszło ok.15 $, z napiwkiem 18 $
:), tak więc ekstra, kolejna atrakcja zaliczona!
Fot. 91
Wybrałam hotel Queens County Inn and Suites, w dzielnicy Queens, blisko do 3 różnych stacji metra. Oczywiście ceny w NYC są mega wysokie, na Manhattanie to jest w ogóle górna półka, ale lokalizacja naszego hotelu była super, wszędzie blisko i okolica jak najbardziej w porządku. Za 4 noce zapłaciliśmy 598 $
:shock:
:o
:roll:
:cry: , ale byłam na to psychicznie przygotowana, a nie chciałam też spać w gorszym motelu. W cenie śniadania, więc jak najbardziej na plus, do tego przechowalnia bagażu (w holu oczywiście) oraz całodobowa recepcja. Parkingu nie było, ale nie był potrzebny. Za to obok hotelu stacja benzynowa, na której można było się zaopatrzyć w jakieś przekąski i wszelakie napoje, po drugiej stronie drugi duży sklep ze zdrowszą żywnością oraz małym barem, obok niego restauracja, na rogu wielki parking, gdyby ktoś jednak potrzebował (co się niedługo okaże), kawałek niżej pub, do którego obiecaliśmy sobie, że wejdziemy (oczywiście nici z tego - brak czasu), a ulicę dalej różne bary z fastfoodami.
Gdy się meldowaliśmy okazało się, że to ostatni pokój, co brzmiało dwuznacznie - albo został nam najlepszy, bo najpierw pozbywają się gorszych albo coś z nim jest nie tak
;). Niestety mina pana w recepcji wskazywała na tę drugą opcję, ale starał się tego po sobie nie pokazywać i nie komentować
:P, tzn.dodał tylko, że jak będziemy chcieli to na drugi dzień możemy zmienić na inny. Dobra, mówimy, damy radę. Okazało się, że pokój był na ostatnim piętrze, co skutkowało fajnym widokiem, zaraz obok windy, nawet nie głośno, a przynajmniej nie trzeba daleko chodzić. W ogóle na żywo hotel wyglądał lepiej niż na zdjęciach, a i pokój niczego sobie
:). O historii pokoju mieliśmy się przekonać chyba dopiero po powrocie
;). A póki co, mega super
:)!
Fot. 92
Nie, ta plama na dywanie w ogóle mi nie robi, nie przejmuje się takimi rzeczami, nawet jakby była z jakiejś akcji, co to w filmach się zawsze dzieją
;)
Widok z okna :
Fot. 93
Na fali euforii postanowiliśmy jeszcze szybko przejść się po okolicy i zobaczyć co i jak, kupiliśmy też na stacji coś do jedzenia i wróciliśmy do hotelu. Pan z recepcji nam wesoło machał, my "tak, pokój super, najlepszy!" i można było iść spać
:).
Fot. 94
Fot. 95
Fot. 96
Ach, jak wspaniale być w końcu w Nowym Jorku
:)!!!
Mapa 8
Mapa 9
Dzień 7 . NOWY JORK - FILADELFIA 09.05.2019
Ach jak wspaniale w swoim życiu obudzić się w Nowym Jorku
:)!
Plan na dzisiejszy dzień był bardzo napięty i ekscytujący!
Przede wszystkim zaczęliśmy zwiedzać miasto z marzeń, na temat którego niby wiemy tak wiele, a jednak nigdy nie widzieliśmy, stolicę wszystkich miast z filmów i centrum wielu wydarzeń z całego świata. Na pierwszy rzut szła Statua Wolności
:)!
A po drugie, popołudniu mieliśmy być w Filadelfii na naszym pierwszym (i być może jedynym w życiu), prawdziwym
:P meczu NBA (cały też czas nie byłam pewna czy bilety na pewno są ok!)!
Plan zwiedzania NYC zobrazował mi @mikuś, za co bardzo DZIĘKUJĘ
:) !!! Kompletnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać, jednak z jego pomocą wszystko się rozjaśniło
:). Zaproponował w jakim kierunku zwiedzać, co pozwoliło się zorientować jak na mapie miasta rozstawione są wszystkie strategiczne punkty, które chciałam zobaczyć. Tak że @mikuś wybacz, jeśli teraz kolejni fani zaczną do Ciebie uderzać z pytaniami
:P.
Nowy Jork najlepiej zwiedzać metrem. Jazda autem w zasadzie odpada – ze względu na gigantyczne korki oraz brak miejsc do parkowania (a jak są, to wychodzi drogo). Linii metra jest bardzo dużo, w każdym kierunku, przecinają Manhattan, by rozjeżdżać się w stronę Queens, Brooklynu czy Harlemu. Wstawiam poniżej mapę metra oraz link, skąd można pobrać ją na komputer/komórkę.
Na stacji metra można nabyć bilety na przejazdy (w okienku u pracownika lub w automatach) – w przypadku kilkudniowego zwiedzania opłaca się wykupić Metrocard, dającą nielimitowane przejazdy metrem na określony czas – w naszym wypadku wybraliśmy 7 dni za 34 $ (za osobę, z podatkiem) :
Zaczęliśmy zatem od dzielnicy DUMBO (Down Under the Manhattan Bridge Overpass), mieszczącą się na granicy Brooklynu z East River – nowej, popularnej dzielnicy, która charakteryzuje się wybrukowanymi uliczkami, fabrykami przemienionymi w nowoczesne lofty, galeriami i innymi artystycznymi przedsięwzięciami, podobno jednego z najbardziej pożądanych miejsc do zamieszkania na chwilę obecną.
Fot. 98
Na obrzeżu DUMBO jest fajny widok na most Manhattański i Brookliński oraz panoramę Manhattanu.
Fot. 99
Pogoda nie dopisywała tak do końca, jak to w Nowym Jorku bywa i muszę przyznać, że jednak miasto robi większe wrażenie w promieniach słońca niż pod ciemnymi chmurami (ale to raczej wszędzie tak jest). Niemniej jednak udaliśmy się na most Brookliński, aby przespacerować się na drugą stronę.
Fot. 100
Most z bliska robi wrażenie, jego budowa jest bardzo ciekawa, a do tego wyłania się po chwili niesamowity widok na Manhattan.
Fot. 101
Fot. 102
No i patrzę i nie wierzę własnym oczom!!!!! Prawie na końcu mostu stoją POLICJANCI! PRAWDZIWI
:P! Jest moja szansa, tyle wyczekiwana hehehe
:)! Oczywiście wysłałam męża, żeby podpytał czy ci prawdziwi policjanci z NYPD są chętni do zdjęcia ze mną. Byli bardzo mili, uśmiechnięci i bez problemu zgodzili się na fotkę !!!! Więc z uśmiechem od ucha do ucha pobiegłam do nich prawie ich wyściskując
:P! No w końcu
:P !!! Jaka ja byłam zadowolona
:P! Mąż też reflektował na zdjęcie i po chwili porównując obie fotki stwierdziłam, że on ma lepsze , więc musieliśmy do nich wrócić i zrobić pod innym kątem, z jednej, z drugiej strony itd., oczywiście nie mieli oporów przed pozowaniem hehehe
;). Opuściliśmy ich słowami „do jutra” i ze śmiechem rozstaliśmy się w dobrych nastrojach
:). Zaliczone
:)!!!
Fot. 103
Następnie przeszliśmy w stronę Wall Street, która wygląda inaczej niż w wyobrażeniach. Owszem, są wysokie budynki, ale sprawia wrażenie takiej na uboczu, co to się tam nic nie dzieje (oczywiście turystów full), maklerów w garniturach, którzy rządzą światowym rynkiem giełdy – brak… no ale trzeba zobaczyć na własne oczy
;).
Fot. 104
Kawałek dalej dochodzimy do znanego byka „Charging Bull”, który przynosi szczęście w finansach, ale trzeba go pomacać z przodu i z tyłu
;), a chętnych nie brakuje
;)!
Fot. 105
Fot. 106
Docieramy w końcu do Battery Park – skąd odpływają promy do Statuy Wolności.
Statuę można „zwiedzać” na 2 sposoby :
- popłynąć darmowym promem na Staten Island i oglądać Statuę z pokładu statku przepływając obok niej, jednak w dalszej odległości. Po dopłynięciu można iść na spacer po Staten Island albo wracać od razu z powrotem kolejnym promem. W tej opcji statki płyną z lewej strony Battery Park - idąc lub prawej - patrząc na mapę
;)
- popłynąć promem na wyspę do Statuy, gdzie można pochodzić wokoło lub wejść na piedestał, a nawet na koronę Statuy – ceny wahają się od 25 do 28 $, zależne od wybranej opcji.
Mapa 11
Bilety z wyprzedzeniem (najlepiej miesiąc lub dwa wcześniej, jeśli odpowiada nam tylko konkretny dzień) można kupić na stronie :
My wybraliśmy drugą opcję, z racji tego, że byliśmy jednak ciekawi jak wygląda z bliska ten jeden z najbardziej charakterystycznych symboli USA. Cena biletu obejmowała wejście na piedestał.
Bilety mieliśmy kupione na godz.12, ale już koło 11:30 poszliśmy do bramek wejściowych. Na miejscu jest bardzo dużo ludzi, a cała odprawa wygląda jak przejście przez kontrolę bezpieczeństwa jak na lotnisku! Były prawdziwe bramki, trzeba było zdejmować kurtki, torebki itd. Całość szła dosyć sprawnie, jednak trochę czasu nam zeszło zanim dostaliśmy się na prom.
Zajęliśmy miejsca na górnym pokładzie statku i oczekiwaliśmy na wypłynięcie. Po chwili statek ruszył, pogoda może nie była za ciekawa, bo strasznie wiało (choć można było schować się na dolny poziom), ale za nic nie przepuściłabym okazji na oglądanie oddalającego się Manhattanu i zbliżającej Statuy
:).
Fot. 107
Fot. 108
Fot. 109
Po ok.15-20 minutach dopłynęliśmy na miejsce i zeszliśmy na wyspę akurat od tyłu Statuy. Fajne emocje czuć, gdy jest się obok niej
:). Poszliśmy od razu do środka – przed wejściem jednak trzeba schować wszystkie torby i plecaki do szafek znajdujących się obok (kaucja chyba 25 centów – przygotujcie monety), inaczej nie wpuszczają, gdyż wewnątrz jest mało miejsca, a zwłaszcza wąsko jest dla tych co wchodzą na koronę. Następnie udaliśmy się schodami do góry na piedestał… Powiem krótko – widok na Statuę żaden
:P
Fot. 110
Za to fajnie widać wyspę, ludzi i w oddali Nowy Jork
:).
Fot. 111
Fot. 112
Po zejściu obeszliśmy Statuę dookoła, aby lepiej się jej przyjrzeć. Nie jest może gigantyczna, nie ma efektu wow, ale robi wrażenie i fajnie jest zobaczyć ją z takiego bliska na własne oczy
:).
Fot. 113
Udaliśmy się na powrotny prom, który ma jeszcze swój przystanek na Ellis Island – wyspie imigrantów, gdzie obecnie znajduje się muzeum. My natomiast nie wysiadaliśmy, gdyż przed wyjazdem oglądaliśmy dokument poświęcony temu tematowi, tak że odpuściliśmy sobie, zwłaszcza że spieszyliśmy się do Filadelfii.
Całość zwiedzania (w miarę szybkiego) zajęła ponad 2 godziny.
Fot. 114
Moim zdaniem warto podpłynąć do Statuy, jednak uważam, że wystarczy wykupić bilet na samą wyspę, bez wchodzenia do środka. Z piedestału samego posągu za bardzo nie widać, a wejście na koronę prowadzi wąskim korytarzem i wieloma schodami do góry, gdzie znajduje się małe okienko, przy którym ponoć tak nie ma czasu się zatrzymać i od razu trzeba schodzić w dół. Jednak większe wrażenie, a już co najmniej pozytywne, robi widziana z bliska
:).
Statua Wolności jest rozpoznawalna na całym świecie i jest jedną z ikon naszych czasów. Zaprojektowana przez francuskiego rzeźbiarza, ofiarowana Ameryce na znak przymierza tych dwóch narodów w walce o niepodległość Stanów Zjednoczonych, przywieziona z Francji. Witała przyjezdnych oraz oświetlała drogę wpływającym do portu statkom – niegdyś służyła za latarnię. Zrobiona ze stali i miedzi, w rzeczywistości jest brązowa, jednak warunki atmosferyczne zmieniły kolor na zielony. Strzeżona niczym więzienie w Alcatraz stanowi obowiązkowy punkt wizyty w Nowym Jorku.
Fot. 115
Teraz aby się dostać do Filadelfii na mecz NBA nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko wypożyczyć samochód na 1 dzień. Pociągi kursowały w kiepskich godzinach i były dosyć drogie, a autobusy również czasowo nie wchodziły w grę. Po drugie stacje, gdzie oba środki transportu zatrzymywały się w Filadelfii, były znacznie oddalone od hali Wells Fargo Center.
Jak zawsze, skorzystałam z Rentalcars, tym razem robiąc wszystko przez aplikację w telefonie (nawet zadziałało
:) ). Wyskoczyło mi kilka wypożyczalni, jednak najbliższa od Battery Park, która dawała jakieś wyniki, była na Brooklynie, musieliśmy więc z powrotem tam pojechać (tylko kilka stacji metra). Niestety nie była to najtańsza opcja, ale oferta wypożyczalni była w miarę ok : - klasa intermediate (Hyundai Elantra lub podobny) - pełny bak/pełny bak - wkład własny 0 zł
Wypożyczalnią był National, a kwota wychodziła na 582,71 zł + 64,44 zł ubezpieczenie. Mogliśmy zaoszczędzić ok.150 zł wypożyczając auto w innej lokalizacji (np. na lotnisku La Guardia), ale nie wyrobilibyśmy się czasowo lub wybrać inną firmę, ale za to gorsze warunki. Niestety wschód USA jest gorszy cenowo niż zachód, jeśli chodzi o wypożyczenie auta, za to paliwo jest dużo tańsze.
Dostaliśmy, a nawet wybraliśmy sobie spośród trzech aut, właśnie Hyundai Elantrę w kolorze ciemnobłękitnego nieba
:).
Fot. 116
Zatem ruszamy w drogę! Kolejne doświadczenie to jazda autem po Nowym Jorku - jakoś ujdzie, ale naprawdę dużo stoi się w korkach. Jednak po jakimś czasie wyjeżdżamy na dwupasmówkę i śmigamy prosto do Filadelfii
:). Była godz.ok.15:30 i mamy jazdy na jakieś 2-3 godziny. Po drodze zatrzymaliśmy się w Dunkin' Donut, o dziwo mają tam nawet kanapki
:).
Do Wells Fargo Center dojechaliśmy bez przeszkód koło godz.18 (start 20:30), ale woleliśmy już wjechać na parking i tam poczekać na spokojnie na mecz. Parking był płatny 20 $, ale nie mieliśmy wyjścia, a nawet cieszyłam się, bo można było wykupić miejsca przez internet, chyba jakieś vipowskie, za 40 $.
Fot. 117
Mieliśmy ponad 2 godziny do meczu, więc trochę kręciliśmy się wokoło, a nawet zdrzemnęliśmy się w aucie, bo hala była jeszcze zamknięta.
W końcu otworzyli wrota i mogłam sprawdzić czy moje bilety mają moc
:)!
Gdy skanowali nasze kody QR czułam lekki stresik, ale zadziałały i mogliśmy wejść (ja to już nieźle ogarniam
:P)! Udało się, jesteśmy w środku na meczu NBA
:)!
Wstąpiliśmy do sklepu z pamiątkami dla fanów i, choć nie jest to ulubiona drużyna męża, zakupiliśmy kilka rzeczy dla siebie, Matki, Babci, kuzynów, kolegów i pani z Lidla. Potem frytki, popcorn i można było zasiąść na naszych miejscach. Oczywiście gdy tam dotarliśmy to ledwo było widać boisko, ale to nie szkodzi
:P, chociaż M. nagle sobie przypomniał, że nie wziął okularów z auta i w ogóle już nic nie widzi. Tak że na jego wydarzeniu, o którym marzył, był oddalony kilometrami od centrum akcji, a wzrok nie pozwalał na dostrzeżenie nawet gdzie jest piłka
:). Super! Ale to nie ważne, liczy się atmosfera! A ta była ekstra, hala wypełniona kibicami po brzegi, wszyscy bardzo emocjonująco podchodzili do meczu, śpiewali i krzyczeli całą parą. Wspaniały był moment celebracji hymnu, Amerykanie podchodzą do tego zawsze bardzo widowiskowo. Tym razem hymn narodowy zaśpiewał weteran na wózku inwalidzkim (w tym wypadku trochę głupio brzmi „widowiskowo”), a wokół była podniosła atmosfera. W końcu można było zacząć grę - Philadelphia 76ers vs Toronto Raptors.
Fot. 118
Fot. 119
Fot. 120
Z góry zastrzegłam sobie (mówiłam to mężowi już wiele razy wcześniej), że jeżeli będzie „kiss camera” i wskaże na nas (co jest mało prawdopodobne, ale jednak) ma nawet sobie nie myśleć, że zrobi jakieś żarty, odwróci się czy będzie chciał dla jaj pocałować kogoś innego obok, że ma od razu całować mnie i nie robić mi żadnej siary
:P (pod groźbą rozwodu i takie tam
:P). Niestety nie było nas na telebimach (a może i lepiej
;)), ale i tak były śmieszne akcje jak wybierali kogoś z tłumu. Zawsze uwielbiam obserwować to w tv
:).
Mecz się skończył, nasi wygrali (siłą rzeczy byliśmy za Filadelfią), wszyscy byli zadowoleni, a drużyna miała jeszcze jedną szansę w ostatnim playoff-ie z Toronto. Suma summarum przegrali, ale za to Toronto Raptors zdobyli tytuł Mistrza NBA (pierwszy raz w historii - drużyna z Kanady, spoza USA), więc mieliśmy okazję oglądać mistrzów
:).
Fot. 121
Korzystając z okazji, że jesteśmy w tym mieście, pojechaliśmy jeszcze w miejsce, gdzie Rocky trenował do walki - chodzi o kultową scenę na schodach (oczywiście mąż wpadł na to - skąd on bierze te pomysły?). Na miejscu stoi pomnik z Rockym, a na górze schodów odciśnięte są jego stopy (w butach rzecz jasna). Bardzo fajny klimat
:).
Fot. 122
Fot. 123
Fot. 124
W końcu ruszyliśmy z powrotem do Nowego Jorku, a nie było sensu brać noclegu w Filadelfii. Godzina była już dosyć późna, bo przed północą, ale byliśmy przygotowani na taką trasę. Do Nowego Jorku dojechaliśmy koło godz.2 w nocy, więc dzień mieliśmy naprawdę hardcorowy, ale daliśmy radę
:) i byliśmy mega zadowoleni. Trzeba korzystać z wyjazdów na maxa
:) (choć w miarę rozsądnie
:P).
Problemem był tylko parking. Hotel nie miał swoich miejsc parkingowych, ale za to obok był wielki plac, gdzie można było parkować przez całą dobę. Wjechaliśmy tam, po uprzednim obudzeniu stróża. Okazało się, że owszem, auto można zostawić (potrzebowaliśmy raptem 8 godzin), ale zostawiamy panu kluczyki, bo on sobie przestawi auto gdzie mu pasuje. Ja na to, że w życiu nie oddam auta z kluczykami, to tak jakbym wręczała cały pakiet „proszę, ukradnijcie mi auto, bardzo dziękuję”. Mąż nie był przekonany co do moich przemyśleń, ale wyjechaliśmy stamtąd. Powiedziałam, że w życiu nie zgodzę się na coś takiego! Krążyliśmy wokoło hotelu różnymi uliczkami, zaraz obok był kolejny parking - miał tę samą zasadę. Mówię mężowi, że już to widzę jak im daję "swoje" auto, rano przyjdziemy, a po tablicy z parkingiem nie będzie żadnego śladu! Zatem jeździliśmy w kółko, na ulicy nie było gdzie zaparkować, albo zajęte albo zakaz. Nawet ci co stali, to parkowali na niedozwolonych miejscach. Sytuacja słaba, zaraz zbliżała się godz. 3:00 w nocy, my wykończeni, a nie mamy co zrobić z autem (przeklinałam ten wyjazd na mecz bardzo
:P). Nie mogło to prowadzić do niczego innego jak kłótni małżonków, co kto uważa, co robimy z autem, co lepsze, co gorsze, a już na pewno widziałam wzywaną policję rano (w końcu tak zawsze chciałam mieć z nimi kontakt) (i że co powiemy „ukradli nam auto” „a jak to się stało” „a daliśmy im kluczyki”, taaa
:)). W końcu mąż postawił na swoim, zostawiamy auto na parkingu, oddajemy kluczyki, a resztę ma gdzieś, bo chce iść spać. Widzielibyście wtedy mojego focha jak tam parkowaliśmy - klasyk! Za parkowanie na 8 godzin zapłaciliśmy 18 $, a to i tak z jakimś rabatem (tak, weźcie sobie to auto na promocji) i tak wkurzeni poszliśmy do hotelu
:). Ja wiem, że są takie opcje jak valet parking, ale to mi tam jakoś mocno nie pasowało
;). Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze nie miałam przyjemności w czymś takim uczestniczyć
:P (a nawet prawie bym miała - niedaleko lotniska w Hamburgu, gdzie "zrobili" "super" "parking" na ogólnodostępnym parkingu przy sklepie z farbami - po przemyśleniu sprawy i przeczytaniu opinii w internecie "nie można po przylocie się do nich dodzwonić i odzyskać auta" zrezygnowaliśmy z tego wspaniałego pomysłu).
Do zobaczenia jutro (albo i nie) nasz Hyundaiu, gdziekolwiek będziesz (na pewno będzie tam stał ) (w życiu go tam już nie zobaczymy)!
:lol:
Mapa 11
Mapa 12
Dzień 8 . NOWY JORK 10.05.2019
Kolejny poranek w Nowym Jorku, tym razem trochę bardziej stresujący – czy auto będzie na miejscu
;).
Po śniadaniu, dosyć ubogim, ale zawsze
;), idziemy odebrać samochód. Miałam nawet taką chwilę, że nie zejdę do tego parkingu, żeby moje oczy nie widziały braku auta, ale ciekawość wzięła górę. Nawet tym razem nie chciałam mieć racji i wypowiadać znanych słów w potyczkach damsko-męskich „a nie mówiłam!?”, tylko wolałam odetchnąć z ulgą. No i oczywiście, to mój mąż wyszedł zwycięsko z tej batalii, bo nasze auto stało, przygotowane do wyjazdu…. „i po co tyle nerwów” „wiedziałem, że tam będzie” „następnym razem się mnie słuchaj” i takie tam karcące słowa wygranego
;) (jednak mężowie mają czasem rację
:P). Na to wychodzi, że to normalna praktyka za granicą i nie ma czego się obawiać, ale co się człowiek najeździ po świecie to się nauczy
;).
Na początek kilka słów o zwiedzaniu Nowego Jorku, który daje naprawdę wiele możliwości. Możemy wybierać wśród muzeów, tarasów widokowych, przejażdżek wycieczkowymi autobusami lub wynajmu rowerów, a przede wszystkim, co jest zupełnie darmowe, podziwianie architektury miasta zwiedzając na pieszo. Jednak większość atrakcji jest płatna, niektóre wychodzą dosyć drogo, a po podliczeniu może wyjść całkiem niezła sumka. Na szczęście Nowy Jork daje nam możliwość zaoszczędzenia na wybranych lub nawet wszystkich top punktach, wystarczy wykupić kartę citypass i trochę dolarów zostanie w kieszeni. Do wyboru mamy co najmniej 3 opcje różnych kart, w zależności ile rzeczy chcemy zobaczyć i co będzie nam się bardziej opłacało.
Do najchętniej i najbardziej odwiedzanych miejsc i atrakcji należą :
- Statua Wolności - wejścia na tarasy widokowe : Empire State Building (ESB), Top of the Rock (Rockeffeler Center) - muzea : American Museum of Natural History (MNH), Metropolitan Museum of Art (MET), Guggenheim Museum, 9/11 Memorial & Museum, Intrepid Sea, Air and Space Museum - Central Park - Grand Central Terminal - punkty : Times Square, Flatiron Building, Wall St, Charging Bull - dzielnice : Little Italy, China Town, DUMBO, SoHo, Greenpoint (Brooklyn), Williamsburg (Brooklyn), Harlem - obiekty : The Vessel, Madison Square Garden - spacer High Line - musical na Broadwayu - msza gospel
1 OPCJA - to zakup karty upoważniającej do bezpłatnego dostępu do ponad 100 atrakcji, do wyboru na 1 do max 10 dni, ceny od 134 $ do 339 $ za osobę dorosłą (ceny mogą się różnić w zależności od promocji)
2 OPCJA - karta mająca dostęp do 6 atrakcji, w tym 3 pozycje stałe : ESB, MNH, MET i 3 do wyboru spośród 2 atrakcji (w zależności od upodobań) : Top of the Rock / Guggenheim Museum, rejs do Statuy Wolności i wyspy Ellis / rejs statkiem po zatoce, 9/11 Museum Memorial / Intrepid Museum, cena 132 $
3 OPCJA - ma do wyboru : a) określoną liczbę atrakcji (od 2 do 10) na 30 dni - cena np. 3 atrakcje : 95 $ lub b) liczbę dni jaką będziemy w Nowym Jorku (1-10) i zobaczenie tylu rzeczy ile się da - cena np. na 3 dni : 209 $
Przed wyjazdem przeglądałam wszystkie możliwości i zastanawiałam się czy nie wykupić takiego passa, jednak zrezygnowałam, gdyż wiedzieliśmy, że do większości miejsc nie zdążymy pójść. Jeśli już, to skusiłabym się na opcję nr 2, gdyż akurat interesowały mnie dokładnie te wymienione atrakcje, zaliczając też muzea, chociaż tak bardzo nas tam nie ciągnie. Natomiast jeśli ktoś uwielbia takie rzeczy (a muzea tam są bardzo polecane), to radzę tak ułożyć sobie plan zwiedzania (co być może jest aż nadto logiczne, ale i tak powiem
:P), którego nie trzeba będzie się sztywno trzymać. A to ze względu na pogodę w Nowym Jorku, która jednego dnia potrafi być cudowna, a drugiego bardzo kapryśna. Piękne dni wykorzystać na chodzenie po mieście, a zwiedzanie muzeum zostawić na deszczową pogodę (a jest duże prawdopodobieństwo, że taka się trafi).
Nasz plan na dzisiaj to spacer ulicami Nowego Jorku , zaliczając kolejne ciekawe punkty, zaczynając od Memoriału 9/11 a kończąc na Times Square. W międzyczasie przerwa na tatuaż (jakby mu było mało
:P), ale w NYC nie mogło być inaczej
;).
Trafiła nam się ładna pogoda, świeciło słońce i mury miasta wyglądały przyjaźnie, ach jak przyjemnie tam być
:)! Metro ogarniamy już prawie bez problemu i spod naszego hotelu docieramy na przystanek, gdzie znajduje się muzeum i memoriał World Trade Center. Na początku docieramy do stacji pociągów/metra WTC Oculus. Ten pięknie zaprojektowany terminal na wzór gołębia zrywającego się do lotu, zbudowano na zniszczonym obszarze po ataku z 11 września 2001 roku. Na dole znajduje się galeria handlowa, ale jest to przede wszystkim duży węzeł komunikacyjny, obsługujący 11 linii metra i kolejkę PATH. Główny hol, otoczony bielą, posiada przeszklony dach, a całość składa się na niesamowitą architekturę.
Fot. 125
Fot. 126
Następnie idziemy do miejsca upamiętniającego wydarzenia z 11 września. Dokładnie tam gdzie stały dwie wieże World Trade Center, zbudowano pomniki w postaci dwóch kwadratów, z których spływa woda do środka, a na obrzeżach wypisane są nazwiska osób, które zginęły w tej tragedii. Całość wygląda pięknie, nie jest przesadzona, a miejsce skłania do refleksji , zadumy i niedowierzania w tak smutne rzeczy, dziejące się na tym świecie...
Fot. 127
Fot. 128
Fot. 129
Fot. 130
Fot. 131
Następnie kierujemy się do dzielnic China Town i Little Italy, które sąsiadują ze sobą. W chińskiej dzielnicy kupujemy pamiątki, faktycznie są trochę tańsze niż gdzie indziej, a takie same, więc polecam, aby się tam zaopatrzyć (może odradzałabym kupowania tam koszulek, bo z tym angielskim to coś oni nie radzą sobie do końca
:P). We włoskiej dzielnicy chcieliśmy iść na pizzę, ale ceny tam jednak troszeczkę wygórowane. Za 1 najtańszą pizzę zapłacimy średnio 17-20$ w większości knajpek. Jednak sama dzielnica ma prawdziwie włoski, fajny klimat, chociaż jest już wypychana przez dzielnicę chińską, która systematycznie poszerza swój obszar i działalność.
W tym momencie złapał nas deszcz i popędziliśmy do stacji metra, skąd pojechaliśmy na lewy brzeg Manhattanu przespacerować się po High Line – długim parku na starej linii kolejowej, na wysokości 9 m, ciągnącym się między budynkami, z widokiem na rzekę, obfitującym w roślinność i miejsca odpoczynku. Na szczęście jak wysiedliśmy z metra przywitało nas słońce
:). Sam park wygląda fajnie, ale niestety jest bardzo zatłoczony, będąc większą atrakcją dla turystów niż szukających wytchnienia od miejskiego zgiełku Nowojorczyków.
Fot. 132
Zaraz obok znajduje się nowe, ciekawe dzieło brytyjskiego architekta – The Vessel. Olbrzymia konstrukcja ma 46 metrów, posiada 16 pięter z tarasami widokowymi i 2500 schodów (wewnątrz znajduje się również winda). Owalna bryła rozszerzająca się ku górze, wkomponowana między wysokimi budynkami stanowi fajną atrakcję w mieście.
Wejście na obiekt jest bezpłatne, ale trzeba mieć bilety, które można zdobyć na dwa sposoby przez internet : - z maksymalnie dwutygodniowym wyprzedzeniem na konkretną datę i godzinę - tego samego dnia o godz.8 rano jest wrzucana pula biletów (jednak rozchodzą się bardzo szybko)
Jest również możliwość, że przy obiekcie rozdają wejściówki, ale można niestety w ten moment nie trafić.
My mieliśmy bilety, które wcześniej zamówiłam przez internet i weszliśmy do środka. Wejście po schodach nie stanowi problemu, gdyż jest ich stosunkowo mało między półpiętrami. Z góry roztacza się widok na miasto oraz rzekę Hudson, a sam obiekt wygląda bardzo ciekawie
:).
Zarowno loty jak i trasa po Florydzie nudna jak flaki z olejem. Robilem prawie identyczna trase, lepiej bawilem sie w weekend w Sandomierzu. Moczary, grubi ludzie, grubi ludzie na wozkach inwalidzkich, wszedzie mustangi w cabrio. Te same nudne drinki, najgorsze zarcie.Przepraszam, musialem. Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Aj, super! Twoja poprzednia relacja to jedna z moich ulubionych. Czekam na powtórke z fajnych widoków i tatuaży
:DA beach place czytam cały czas "bitch please"
:D
Czekam na resztę relacji
:) ale matko bosko 1900zł za norwegiana ? Lufa z OSL lata za tysiaka + dolot wizzem i się zamykasz w 1100 + ewentualny bagaż:)
@kat_lee - dzięki, miło mi to czytać
:), wszystko będzie
:)! Ja za każdym razem uczę się wymowy "beach", żeby nie brzmiało "bitch"
:P@lousylucky - ooo, to ciekawe jak Ci się podobało i czy mieliście podobny plan
:)@Oszukani - haha, no weź mi nic nie mów! Czyli znowu przepłaciłam! I to jeszcze Lufą mogłam lecieć... dajcie żyć
:P, następnym razem piszę do Ciebie czy cena ok, a Ty mi dajesz alternatywę hehe
Fort Lauderdale jest chyba w permanentnej przebudowie bo jak tam byliśmy 5 lat temu to również wszędzie były różnego rodzaju roboty
;)Lubię czytać Twoje relacje bo jesteś totalnie szczera i autentycznie radosna w tym co piszesz
:D Przynajmniej nie chwalisz się małpkami wypitego whisky z samolotu i tym, że np. kocyk liniom zajumałaś...
:D
Telefon musi Ci się przegrzewać od narzucania tych filtrów? A no tak bez nich byłoby po prostu średnio. A jak tu powiedzieć znajomym, że było średnio, kiedy tyle dudków poszło na bilety. Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
@Asfalto - hahaha
:), pocieszne
:)... to jest moja relacja i świat widziany moimi oczami, a u mnie nie jest średnio, tylko kolorowo, słonecznie i pozytywnie! Owszem , takie zdjęcia nie muszą podobać się każdemu, ważne że mnie się podobają, bo takie były moje odczucia będąc tam i wszyscy co mnie znają to wiedzą
;). Nie musisz czytać dalej, jeśli to jest takie nudne dla Ciebie
;)
Na Ocean Drive zaplacilem za najdrozsze lody w swoim zyciu. 20zl za gałkę. 3 razy pytalem sie czy sie nie pomyliła. Miła starsza pani powiedziała: To jest Miami.
;)Tapniete z telefonu
@Asfalto - to całe szczęście dla Ciebie! Życzę udanych kolejnych wycieczek, miłego dnia i wszystkiego co nie średnie, tylko żeby telefon Ci się nie przegrzał od tej pozytywności
;)
@Bubu69 Ciebie to powinno się wysyłać jako testerkę hoteli, miejsc czy knajp - miałbym pewność, że w 100% szczerze opiszesz jak jest naprawdę
:P Jak zwykle bardzo dobrze się czyta, zaś troli typu Asfalto pomijaj i nawet nie karm.Czekam na więcej
:D
Jestem trollem, bo nie jarają mnie sztampowe relacje, przekolorowane fotki z niezloczona iloscia filtrow, wyimaginowana rzeczywistosc. Moze trollem bo mam swoje zdanie, ktore nie pokrywa sie ze zdaniem ludzi z kolka wzajemnej adoracji? Ok, to jestem
:) Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Ojojoj, wspomnienie Key West. Pisałam Ci, że tam jest fajowo
:) Te duże jaszczurki to iguany (legwany zielone). Na Florydzie widzieliśmy dwa rodzaje: legwany zielone (tego, którego masz na zdjęciu) oraz legwany te o pomarańczowym zabarwieniu. Są naprawdę urocze, chociaż są już gatunkiem inwazyjnym na Florydzie.
@mikuś i @brzemia - dzięki chłopaki
;)No ale @mikuś nie wiem czy byłabym odpowiednia osobą do testowania, bo wszytko by mi się podobało, to takie nieobiektywne
:P@joker1977 - dzięki
:)! A co do zdjęcia tatuażu to faktycznie nie jest za piękne
:P, sama się nad nim zastanawiałam, szkoda że nie ma opcji ukrytej, a wejście tylko dla wrażliwych widzów
;) (może jeszcze je usunę, przemyślę sprawę), ale sami chcieli
;)@Japonka76 - tak, bardzo mnie zachęciłaś i sprawdziło się
:)!
Bubu, nie przejmuj się docinkami. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że każdy musi mieć swojego trolla, bez różnicy czy we własnej relacji czy poza nią
;)Szczerze mówiąc odkąd przeczytałem na podforum o Stanach, że byłaś na wschodnim wybrzeżu, bardzo czekałem na Twoją relację. Razem z żoną długo zastanawialiśmy się czy może będzie to nasz kierunek w tym roku, jednak zdecydowaliśmy się ostatecznie na coś innego - nie przekonywały nas ceny oraz to, że bardziej lubimy przyrodę niż miasta. Czekam na dalszy ciąg, może nas przekonasz!
:D
@szajbek - dziękuję za miłe słowa, cieszę się, że będziecie czytać dalej relację, może faktycznie Was zachęci
:). Widoki i krajobrazy być może są bardziej spektakularne na zachodzie, więc ciężko opisać cały ten klimat jaki panuje na Florydzie. Przede wszystkim miał być NYC, a przez "promocję"
:P lotniczą udało się 2 miejsca za 1 razem,a ja nie miałam też wielkich oczekiwań co do Florydy. A po pobycie tam byłam zaskoczona jak bardzo nam się podobało, ale naprawdę nie da się ująć tego w słowa, choć bardzo się teraz postaram
;).
Super się czyta
:)I mam chyba podobne odczucia do Ciebie będąc w Stanach - takie wrażenie, że tam w powietrzu unosi się coś wyjątkowego, czego nie ma nigdzie indziej. Tak naprawdę ta wyjątkowa aura tworzy się oczywiście w mojej głowie a nie unosi w powietrzu, no ale co tam
;)
Nie chcę rozmazywać waszych miłych wspomnień, bo mnie też sie "tam" strasznie podobało, ale to jest syndrom "turysty w kraju rozwiniętym".Tapniete z telefonu
Strasznie fajnie mi się to czyta z dwóch względów : po pierwsze, plan znałem na pamięć
8-) i jestem ciekaw jak Wam to wyszło, a po drugie, Twój komiksowy sposób prowadzenia relacji jest uroczy ! Opisujesz to w taki sposób, że postronne osoby odczuwają wszystkie rozterki czy przygody jakby były tam razem z Tobą.Przy wielu 'nadmuchanych' czy sztywnych relacjach na f4f, takie szczere opisywanie wyprawy jak Twoje czy np. @pestycyda to aż chce się czytać. Keep going
adamkru napisał:Fantastyczne zdjęcia! Jestem zachwycony
:-) Pytanie, czy to jeszcze zdjęcia, czy już obrazy.
;) Relacja ciekawa, szczera i optymistyczna. Przekonuje mnie, by nie wybierać się na Florydę.
:)
@brzemia - coś tam będzie hehe, ale zdjęcia Atlantisa chyba nie mam
:P @mikuś - hahaha, oj tak, z planem to Cię wymęczyłam na wszystkie strony, ale dzięki temu wiedziałam gdzie jechać
;). I dziękuję za pozytywny komentarz, też uważam, że fajniej jest przeżywać przygody razem z autorem
:). W zasadzie Tobie to w każdym poście powinnam dziękować
;)@igore - kto nie był na Florydzie, niech żałuje
;)! W zasadzie nigdy nie była ona moim celem wycieczkowym, a teraz bardzo mi się spodobała, jednak ciężko oddać jej klimat, trzeba po prostu tam pojechać by zrozumieć
:). Może w innych relacjach zdjęcia są bardziej naturalne, ale takie fotki jak moje też się czasem przydadzą w tym gąszczu normalności
:). Zwłaszcza, że jednocześnie jaskrawe i pastelowe kolory kojarzą mi się z Florydą i tak ją właśnie zapamiętałam
:). Ale cieszę się, że optymizm relacji Ci się podoba
:)
Byłem tam w 1996 roku , już wtydy było nudne.... Jako bonus , na żywo , z odległości ok. 10 km (ale za to z górnego pietra wycieczkowca) widziałem kilka razy start promów kosmicznych
Przepraszam bardzo, ale stwierdzenie że KSC jest nudne to lekka przesada. To tak jakbyś pojechał do Luwru i powiedział że nuda, same nudne obrazy.Ja uważam iż KSC to jedno z lepszych miejsc na Florydzie i poleconym to 100 razy bardziej niż Disney land.Ale każdy lubi coś innego....Tapniete z telefonu
Ja leciałem Delta na podobnejbtrasie MIA-JFK to tez bylo niewesoło. Bilety kupowane ponad pol roku wczesniej a przy boardingu brak miejsc.. czekac...Jakas aukcja byla ludzie licytowali wyzsze taryfy w tym biznes i dopiero jak kilka osob kupilo biznes to my dostalismy miejsca, pomimo tego kilka osob nie poleciało i dostali kase i bilet na kolejny lot. Tapniete z telefonu
@brzemia - ojejka, co za akcje
:o ! W takim razie mieliśmy farta, że dostaliśmy miejsca i polecieliśmy, a to był ostatni lot tego dnia
:shock: . No ale jak można tak robić, co to za praktyki
:( , bilet masz, a możesz nie wsiąść... Wam też się udało, ale reszta kiepsko
:?
@Bubu69 odnośnie noclegu to na przyszłość polecam sprawdzić/skorzystać z Airbnb. My na 5 nocy w Nowym Jorku na Harlemie, blisko Central Parku zapłaciliśmy 1500zł. Mieliśmy pokój z prywatną łazienką, a właścicielkę mieszkania zobaczyliśmy tylko raz w ciągu 5 dni. Zawsze to sporo taniej niż hotele
:)
@brzemia - a no tak, znam, ale myślałam, że to tylko w bajkach lub sf
:P, a to jednak na żywo odwalają!@Oszukani - no właśnie coś nie mam przekonania do tego airbnb... nie wiem czemu, może dlatego, że to wynajmuje prywatna osoba, która albo mieszka w tym domu (tego bym nie chciała) albo będzie coś nie tak i co wtedy z reklamacją... wiem, że są różne opcje do wynajęcia, osobno też, ale jeszcze nie próbowałam, może kiedyś się skuszę, żeby nie przepłacać tyle. Ale tak samo mam z uberem, coś mi nie leży
:P
@Bubu69 w ostatnim czasie rezerwujemy tylko przez airbnb i nigdy nie było najmniejszego problemu z miejscem, gospodarzem itp. Zawsze rezerwujemy całe miejsce bo zazwyczaj jest tasze niż hotel no i ma kuchnie. Na Harlemie mieliśmy pokój z łazienką ale właścicielki i tak nigdy nie było więc w sumie to tak jak cale miejsce
:)
@Oszukani to faktycznie mieliście fajnie
:)... może spróbuję następnym razem airbnb, jeśli będzie duża różnica cenowa. A na Harlemie było ok??? Jasne, podrzuć linka dla potomnych
;)
Qrcze!!!!!!!! Jest zdjęcie z policjantem! A nawet dwoma! Wycieczka super! Szkoda, że nie mam z kim jechać
:( mój mąż odmawia współpracy...chyba pojadę samotnie
;)Czekam na "kolejny odcinek"
:-)
mikuś napisał:Czuję się jak 'lokowanie produktu' ale to bardzo pozytywne
;) - @mikuś - hahahaha, nie mogłabym inaczej
:), ale oczywiście, że pozytywnie
:)@channel - hehehe, no udało się w końcu z tymi policjantami, byłam na maxa zadowolona
:). Nie martw się, uda Ci się w końcu namówić męża, ja miałam tak samo, już byłam skłonna pojechać sama, żeby tylko tam być, ale udało się i zobacz, już druga wyprawa razem do USA i to z własnej chęci
:P. A jeśli masz na myśli co po Times Square to wróciliśmy już tylko do hotelu, a kolejne dni już niedługo opiszę
:)
Hahaha, nieźle wyczułeś @mikuś , bo dziś chciałam opisać kolejny dzień
:). Chociaż faktycznie widzę, że inni też mają wakacje, bo coś mało odzewu, albo moja relacja taka sobie
:P
O nie, nie, nie - teraz w ramach rewanżu, powinnaś polecieć na Alaskę i wszystko tutaj opowiedzieć, tak żebym miał gotowca, na ostatni brakujący mi element USA
;) Relacja świetna jak zawsze, dobre zdjęcia, jest lekkie pióro, dobre poczucie humoru, czekamy na kolejne opowieści
:)
Dla takich relacji warto zalogować po bardzo długim czasie i napisać pierwszego posta.Świetnie opisany wyjazd, lubię Twój styl pisania- szczery i z jajem. Zresztą , super wyprawa. Zainspirowałaś mnie (tak, jak i poprzednim wyjazdem)
@Blueberry0701 - ojejka, bardzo dziękuję
:), niesamowicie mi miło
:)! Cieszę się, że relacja się podobała i zainspirowała Cię, być może do podobnego wyjazdu
:). Pozdrawiam serdecznie
:)!!!
Super relacja
:)natomiast w dalszym ciągu nurtuje mnie ten fragment
;-)Bubu69 napisał:[b]. W ogóle na żywo hotel wyglądał lepiej niż na zdjęciach, a i pokój niczego sobie
:). O historii pokoju mieliśmy się przekonać chyba dopiero po powrocie
;). A póki co, mega super
:)!
Przeczytałem po czasie bo ostatnio trochę na bakier z czasem. Relacja podobnie jak poprzednia świetna , wtedy planując podobną wycieczkę jak Ty bardzo skorzystałem, tym razem znów skorzystam bo jesienią odwiedzę Florydę:)
Podobnie jak i Ciebie nas także USA wciągnęły. Choć tym razem nie są jedynym punktem wycieczki jak było poprzednio, a raczej Floryda została dodatkiem, bo przy okazji robimy jeszcze Meksyk i Kubę. Ale na Florydzie także spędzimy kilka pierwszych i kilka ostatnich dni podróży, dlatego fajnie było znów przeczytać Twoje rekomendacje
:)
Co za fantastyczna relacja!!!!!!! Dziewczyno, please, kupuj bilety do USA co roku i pisz dalej!:D Moj maz sie tylko ciagle pyta, co ja tak parskam smiechem przed komputerem. Serio, duzo czytam, ale ostatnio tak sie smialam czytajac "Lesia" Chmielewskiej, kiedy mialam 20 lat temu.Idealnie, ze zauwazylam te relacje, bo sami jedziemy na Floryde pod koniec pazdziernika, i po przeczytaniu Twojej relacji jestem milion razy bardzo podekscytowana i ucieszona tym wyjazdem, niz po czytaniu TripAdvisora oraz przewodnika!Nie zdazylam jeszcze przeczytac wszystkich komentarzy, wiec jesli jest info, to przepraszam za powtarzanie sie - ale co to za aparat i filtr masz? Bo te zdjecia sa BOSKIE
@ankafly4free - jejka, dziękuję za tak pozytywny komentarz
:), bardzo mi miło
:)!!! Cieszę się, że dostarczyłam komuś takiej radości i na nowo wzbudziłam ekscytację zbliżającym się wyjazdem, oby utrzymało się do końca
:). Chętnie bym powróciła do USA, bo Stany niesamowicie wciągają
:), mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się uda
:), a póki co życzę udanej wycieczki
:)!!!Zdjęcia robione w większości telefonem oraz aparatem Sony alpha 6000
:)
@manyaky - dziękuję
:), to prawda, ten dzień był hardcorowy, ale byliśmy na to przygotowani w myśl zasady "jak szaleć to szaleć"
;). Nie wiem jak daliśmy radę, zwłaszcza że na codzień chodzę spać o 22
:P
:lol: , ale na wyjazdach to pojawiają się jakieś nadprogramowe siły, nie wiadomo skąd, to chyba ta wakacyjna energia
:), no i dobrze dopracowany plan
:P
@Bubu69 świetna relacja.W pierwszym poście napisałaś: "Większym problemem były płatne drogi na Florydzie, niby sobie obczaiłam przed wyjazdem, którędy nie jeździć, ale nie udało mi się tego ominąć. W wypożyczalni nic nie mówili jak przejeżdżać przez bramki czy wybierać pas Sunpassa, czy nie wiem już co (dali ulotkę, ale nie była ona do końca czytelna dla mnie), zatem tak parę razy przejechaliśmy (sunpassem). Będę teraz obserwować co się dzieje na karcie kredytowej i ile ściągają."Dziś sobie przypomniałem, że czekałem do końca relacji na informację jak się rozwinęła sprawa z opłatami za drogi. Także, jeżeli mógł bym prosić o jakieś info to będę bardzo wdzięczny.
@luki - dzięki
:) !!Już faktycznie po napisaniu relacji później dodałam informację o pobranych płatnościach :EDIT : póki co (31.07) opłaty ściągnięte za autostrady :- Floryda : 20,04 zł, 6,67 zł, 35,35 zł, 11,95 zł, 27,75 zł = 101,76 zł- NY : 75,41 złco daje razem 177,17 zł (jak żyć
:P)Na tę chwilę nic się nie zmieniło i mam nadzieję, że nic nie dojdzie
:P. Nie wiem co to za opłata z NY w drodze do Filadelfii, bo starałam się jeździć bezpłatnymi drogami, ale już nie pamiętam... ale dosyć wysoka :/
Do Nowego Jorku nie da się bezpłatnie wjechać samochodem. Albo płacisz za most albo za tunel. Pewnie za to Cię skasowali.Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Tak, ale to są mosty wewnątrz miasta Nowy Jork. Od strony zachodniej nie da się wjechać za darmo. Przynajmniej sam bardzo szukałem takiej możliwości i nie znalazłem. Wyjechać, owszem, można za darmo, ale nie wjechać. W ogóle droga NJ Turnpike, jeśli nie jechać, jest jedną z droższych w Stanach. Wysłane z mojego SM-G950F przy użyciu Tapatalka
Dokończyłam !!! Wspaniała relacja. Czekałam na NY, ale gorączka przedślubna (córka wychodziła za mąż
:lol: ) nie pozwoliła mi na wcześniejsze spokojne czytanie, a nie chciałam po łebkach, w Twoich relacjach trzeba się rozsmakować i spokojnie czytać każde słowo. Bije z nich ogromna radość. dzięki śliczne za to ze zachciałaś się z nami podzielić swoimi wrażeniami.
Wylądowaliśmy na La Guardii, która była w przebudowie – w przyszłości chcą tam zrobić nowoczesne lotnisko, obsługujące wiele połączeń i w ogóle ma być super, hiper. Na szczęście prace remontowe nie przeszkodziły w wydostaniu się z lotniska i wszystko poszło szybko i sprawnie – to był bardzo dobry wybór. Zdecydowaliśmy się, że w związku z późną porą skorzystamy jednak z taksówki, aby dostać się szybciej do hotelu niż z metra, co byłoby wygodniejsze ze względu na walizki oraz zanim pierwszy raz wsiądziemy do metra i ogarniemy cały system. W internecie wyczytałam ile powinien kosztować przejazd taksówką i z moich obliczeń wynikło, że kilometrowo do hotelu w dzielnicy Queens powinno wyjść nie więcej niż 25 $. Dodatkowo chcieliśmy przejechać się żółtą taksówką :), co chyba było na mojej bucket list od bardzo dawna. Jak szaleć to szaleć ;). Po wyjściu z lotniska oczywiście namawiają na przewóz nieautoryzowanymi taksówkami, wołając cenę 60 $... no super. Dobrze, że sprawdziłam wcześniej ile to może, a raczej powinno kosztować. Udaliśmy się do busa, który zawoził nas do postoju w związku z przebudową i tam już nie było wyjścia – żółte taksówki stały na drodze, wokoło żadnego chodnika, żeby w razie czego zrezygnować i iść na metro. Bałam się, że może jednak to jest drożej niż myślałam, więcej niż tamci na początku proponowali, więc najpierw się zapytałam, a pan kierowca rozwiał moje wszelkie wątpliwości i powiedział, że będzie ok.20 $. No mega :), hehehe , brawo ja ;).
Fot. 90
Zatem wsiedliśmy do prawdziwej, żółtej taksówki :)! Może nie był to model znany z filmu, ale to nie ważne, była żółta i wyglądała jak oryginał z pocztówek ;). W środku było też dosyć ciekawie, bo byliśmy odgrodzeni od kierowcy ścianą z pleksji, po środku na dole był monitor i cały system rozrywki dla klienta. Zapewne mieszkańcy Nowego Jorku stoją często w korkach i aby się nie nudzić, to mogą pograć w gry czy co tam jeszcze było. Z uwagi, że była to pora dość późno-wieczorowa, to na ekranie wyświetlał nam się półnagi, dobrze umięśniony mężczyzna (o dziwo nie kobieta w bieliźnie ;)), ale nie dochodziliśmy już co tam można było z nim robić :P (chyba to była jakaś reklama hehe). Był też terminal do płacenia kartą kredytową, całkiem pomysłowo zorganizowane. Dojechaliśmy do hotelu i za przejazd wyszło ok.15 $, z napiwkiem 18 $ :), tak więc ekstra, kolejna atrakcja zaliczona!
Fot. 91
Wybrałam hotel Queens County Inn and Suites, w dzielnicy Queens, blisko do 3 różnych stacji metra. Oczywiście ceny w NYC są mega wysokie, na Manhattanie to jest w ogóle górna półka, ale lokalizacja naszego hotelu była super, wszędzie blisko i okolica jak najbardziej w porządku. Za 4 noce zapłaciliśmy 598 $ :shock: :o :roll: :cry: , ale byłam na to psychicznie przygotowana, a nie chciałam też spać w gorszym motelu. W cenie śniadania, więc jak najbardziej na plus, do tego przechowalnia bagażu (w holu oczywiście) oraz całodobowa recepcja. Parkingu nie było, ale nie był potrzebny. Za to obok hotelu stacja benzynowa, na której można było się zaopatrzyć w jakieś przekąski i wszelakie napoje, po drugiej stronie drugi duży sklep ze zdrowszą żywnością oraz małym barem, obok niego restauracja, na rogu wielki parking, gdyby ktoś jednak potrzebował (co się niedługo okaże), kawałek niżej pub, do którego obiecaliśmy sobie, że wejdziemy (oczywiście nici z tego - brak czasu), a ulicę dalej różne bary z fastfoodami.
Gdy się meldowaliśmy okazało się, że to ostatni pokój, co brzmiało dwuznacznie - albo został nam najlepszy, bo najpierw pozbywają się gorszych albo coś z nim jest nie tak ;). Niestety mina pana w recepcji wskazywała na tę drugą opcję, ale starał się tego po sobie nie pokazywać i nie komentować :P, tzn.dodał tylko, że jak będziemy chcieli to na drugi dzień możemy zmienić na inny. Dobra, mówimy, damy radę. Okazało się, że pokój był na ostatnim piętrze, co skutkowało fajnym widokiem, zaraz obok windy, nawet nie głośno, a przynajmniej nie trzeba daleko chodzić. W ogóle na żywo hotel wyglądał lepiej niż na zdjęciach, a i pokój niczego sobie :). O historii pokoju mieliśmy się przekonać chyba dopiero po powrocie ;). A póki co, mega super :)!
Fot. 92
Nie, ta plama na dywanie w ogóle mi nie robi, nie przejmuje się takimi rzeczami, nawet jakby była z jakiejś akcji, co to w filmach się zawsze dzieją ;)
Widok z okna :
Fot. 93
Na fali euforii postanowiliśmy jeszcze szybko przejść się po okolicy i zobaczyć co i jak, kupiliśmy też na stacji coś do jedzenia i wróciliśmy do hotelu. Pan z recepcji nam wesoło machał, my "tak, pokój super, najlepszy!" i można było iść spać :).
Fot. 94
Fot. 95
Fot. 96
Ach, jak wspaniale być w końcu w Nowym Jorku :)!!!
Mapa 8
Mapa 9
Dzień 7 . NOWY JORK - FILADELFIA 09.05.2019
Ach jak wspaniale w swoim życiu obudzić się w Nowym Jorku :)!
Plan na dzisiejszy dzień był bardzo napięty i ekscytujący!
Przede wszystkim zaczęliśmy zwiedzać miasto z marzeń, na temat którego niby wiemy tak wiele, a jednak nigdy nie widzieliśmy, stolicę wszystkich miast z filmów i centrum wielu wydarzeń z całego świata. Na pierwszy rzut szła Statua Wolności :)!
A po drugie, popołudniu mieliśmy być w Filadelfii na naszym pierwszym (i być może jedynym w życiu), prawdziwym :P meczu NBA (cały też czas nie byłam pewna czy bilety na pewno są ok!)!
Plan zwiedzania NYC zobrazował mi @mikuś, za co bardzo DZIĘKUJĘ :) !!! Kompletnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać, jednak z jego pomocą wszystko się rozjaśniło :). Zaproponował w jakim kierunku zwiedzać, co pozwoliło się zorientować jak na mapie miasta rozstawione są wszystkie strategiczne punkty, które chciałam zobaczyć. Tak że @mikuś wybacz, jeśli teraz kolejni fani zaczną do Ciebie uderzać z pytaniami :P.
Nowy Jork najlepiej zwiedzać metrem. Jazda autem w zasadzie odpada – ze względu na gigantyczne korki oraz brak miejsc do parkowania (a jak są, to wychodzi drogo). Linii metra jest bardzo dużo, w każdym kierunku, przecinają Manhattan, by rozjeżdżać się w stronę Queens, Brooklynu czy Harlemu. Wstawiam poniżej mapę metra oraz link, skąd można pobrać ją na komputer/komórkę.
https://new.mta.info/sites/default/file ... ap_web.pdf
Mapa 10
Na stacji metra można nabyć bilety na przejazdy (w okienku u pracownika lub w automatach) – w przypadku kilkudniowego zwiedzania opłaca się wykupić Metrocard, dającą nielimitowane przejazdy metrem na określony czas – w naszym wypadku wybraliśmy 7 dni za 34 $ (za osobę, z podatkiem) :
http://web.mta.info/metrocard/
Fot. 97
Zaczęliśmy zatem od dzielnicy DUMBO (Down Under the Manhattan Bridge Overpass), mieszczącą się na granicy Brooklynu z East River – nowej, popularnej dzielnicy, która charakteryzuje się wybrukowanymi uliczkami, fabrykami przemienionymi w nowoczesne lofty, galeriami i innymi artystycznymi przedsięwzięciami, podobno jednego z najbardziej pożądanych miejsc do zamieszkania na chwilę obecną.
Fot. 98
Na obrzeżu DUMBO jest fajny widok na most Manhattański i Brookliński oraz panoramę Manhattanu.
Fot. 99
Pogoda nie dopisywała tak do końca, jak to w Nowym Jorku bywa i muszę przyznać, że jednak miasto robi większe wrażenie w promieniach słońca niż pod ciemnymi chmurami (ale to raczej wszędzie tak jest). Niemniej jednak udaliśmy się na most Brookliński, aby przespacerować się na drugą stronę.
Fot. 100
Most z bliska robi wrażenie, jego budowa jest bardzo ciekawa, a do tego wyłania się po chwili niesamowity widok na Manhattan.
Fot. 101
Fot. 102
No i patrzę i nie wierzę własnym oczom!!!!! Prawie na końcu mostu stoją POLICJANCI! PRAWDZIWI :P!
Jest moja szansa, tyle wyczekiwana hehehe :)! Oczywiście wysłałam męża, żeby podpytał czy ci prawdziwi policjanci z NYPD są chętni do zdjęcia ze mną. Byli bardzo mili, uśmiechnięci i bez problemu zgodzili się na fotkę !!!! Więc z uśmiechem od ucha do ucha pobiegłam do nich prawie ich wyściskując :P! No w końcu :P !!! Jaka ja byłam zadowolona :P! Mąż też reflektował na zdjęcie i po chwili porównując obie fotki stwierdziłam, że on ma lepsze , więc musieliśmy do nich wrócić i zrobić pod innym kątem, z jednej, z drugiej strony itd., oczywiście nie mieli oporów przed pozowaniem hehehe ;). Opuściliśmy ich słowami „do jutra” i ze śmiechem rozstaliśmy się w dobrych nastrojach :). Zaliczone :)!!!
Fot. 103
Następnie przeszliśmy w stronę Wall Street, która wygląda inaczej niż w wyobrażeniach. Owszem, są wysokie budynki, ale sprawia wrażenie takiej na uboczu, co to się tam nic nie dzieje (oczywiście turystów full), maklerów w garniturach, którzy rządzą światowym rynkiem giełdy – brak… no ale trzeba zobaczyć na własne oczy ;).
Fot. 104
Kawałek dalej dochodzimy do znanego byka „Charging Bull”, który przynosi szczęście w finansach, ale trzeba go pomacać z przodu i z tyłu ;), a chętnych nie brakuje ;)!
Fot. 105
Fot. 106
Docieramy w końcu do Battery Park – skąd odpływają promy do Statuy Wolności.
Statuę można „zwiedzać” na 2 sposoby :
- popłynąć darmowym promem na Staten Island i oglądać Statuę z pokładu statku przepływając obok niej, jednak w dalszej odległości. Po dopłynięciu można iść na spacer po Staten Island albo wracać od razu z powrotem kolejnym promem. W tej opcji statki płyną z lewej strony Battery Park - idąc lub prawej - patrząc na mapę ;)
- popłynąć promem na wyspę do Statuy, gdzie można pochodzić wokoło lub wejść na piedestał, a nawet na koronę Statuy – ceny wahają się od 25 do 28 $, zależne od wybranej opcji.
Mapa 11
Bilety z wyprzedzeniem (najlepiej miesiąc lub dwa wcześniej, jeśli odpowiada nam tylko konkretny dzień) można kupić na stronie :
https://www.statueoflibertytickets.com/tickets/
My wybraliśmy drugą opcję, z racji tego, że byliśmy jednak ciekawi jak wygląda z bliska ten jeden z najbardziej charakterystycznych symboli USA. Cena biletu obejmowała wejście na piedestał.
Bilety mieliśmy kupione na godz.12, ale już koło 11:30 poszliśmy do bramek wejściowych. Na miejscu jest bardzo dużo ludzi, a cała odprawa wygląda jak przejście przez kontrolę bezpieczeństwa jak na lotnisku! Były prawdziwe bramki, trzeba było zdejmować kurtki, torebki itd. Całość szła dosyć sprawnie, jednak trochę czasu nam zeszło zanim dostaliśmy się na prom.
Zajęliśmy miejsca na górnym pokładzie statku i oczekiwaliśmy na wypłynięcie. Po chwili statek ruszył, pogoda może nie była za ciekawa, bo strasznie wiało (choć można było schować się na dolny poziom), ale za nic nie przepuściłabym okazji na oglądanie oddalającego się Manhattanu i zbliżającej Statuy :).
Fot. 107
Fot. 108
Fot. 109
Po ok.15-20 minutach dopłynęliśmy na miejsce i zeszliśmy na wyspę akurat od tyłu Statuy. Fajne emocje czuć, gdy jest się obok niej :). Poszliśmy od razu do środka – przed wejściem jednak trzeba schować wszystkie torby i plecaki do szafek znajdujących się obok (kaucja chyba 25 centów – przygotujcie monety), inaczej nie wpuszczają, gdyż wewnątrz jest mało miejsca, a zwłaszcza wąsko jest dla tych co wchodzą na koronę. Następnie udaliśmy się schodami do góry na piedestał… Powiem krótko – widok na Statuę żaden :P
Fot. 110
Za to fajnie widać wyspę, ludzi i w oddali Nowy Jork :).
Fot. 111
Fot. 112
Po zejściu obeszliśmy Statuę dookoła, aby lepiej się jej przyjrzeć. Nie jest może gigantyczna, nie ma efektu wow, ale robi wrażenie i fajnie jest zobaczyć ją z takiego bliska na własne oczy :).
Fot. 113
Udaliśmy się na powrotny prom, który ma jeszcze swój przystanek na Ellis Island – wyspie imigrantów, gdzie obecnie znajduje się muzeum. My natomiast nie wysiadaliśmy, gdyż przed wyjazdem oglądaliśmy dokument poświęcony temu tematowi, tak że odpuściliśmy sobie, zwłaszcza że spieszyliśmy się do Filadelfii.
Całość zwiedzania (w miarę szybkiego) zajęła ponad 2 godziny.
Fot. 114
Moim zdaniem warto podpłynąć do Statuy, jednak uważam, że wystarczy wykupić bilet na samą wyspę, bez wchodzenia do środka. Z piedestału samego posągu za bardzo nie widać, a wejście na koronę prowadzi wąskim korytarzem i wieloma schodami do góry, gdzie znajduje się małe okienko, przy którym ponoć tak nie ma czasu się zatrzymać i od razu trzeba schodzić w dół. Jednak większe wrażenie, a już co najmniej pozytywne, robi widziana z bliska :).
Statua Wolności jest rozpoznawalna na całym świecie i jest jedną z ikon naszych czasów. Zaprojektowana przez francuskiego rzeźbiarza, ofiarowana Ameryce na znak przymierza tych dwóch narodów w walce o niepodległość Stanów Zjednoczonych, przywieziona z Francji. Witała przyjezdnych oraz oświetlała drogę wpływającym do portu statkom – niegdyś służyła za latarnię. Zrobiona ze stali i miedzi, w rzeczywistości jest brązowa, jednak warunki atmosferyczne zmieniły kolor na zielony. Strzeżona niczym więzienie w Alcatraz stanowi obowiązkowy punkt wizyty w Nowym Jorku.
Fot. 115
Teraz aby się dostać do Filadelfii na mecz NBA nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko wypożyczyć samochód na 1 dzień. Pociągi kursowały w kiepskich godzinach i były dosyć drogie, a autobusy również czasowo nie wchodziły w grę. Po drugie stacje, gdzie oba środki transportu zatrzymywały się w Filadelfii, były znacznie oddalone od hali Wells Fargo Center.
Jak zawsze, skorzystałam z Rentalcars, tym razem robiąc wszystko przez aplikację w telefonie (nawet zadziałało :) ). Wyskoczyło mi kilka wypożyczalni, jednak najbliższa od Battery Park, która dawała jakieś wyniki, była na Brooklynie, musieliśmy więc z powrotem tam pojechać (tylko kilka stacji metra). Niestety nie była to najtańsza opcja, ale oferta wypożyczalni była w miarę ok :
- klasa intermediate (Hyundai Elantra lub podobny)
- pełny bak/pełny bak
- wkład własny 0 zł
Wypożyczalnią był National, a kwota wychodziła na 582,71 zł + 64,44 zł ubezpieczenie. Mogliśmy zaoszczędzić ok.150 zł wypożyczając auto w innej lokalizacji (np. na lotnisku La Guardia), ale nie wyrobilibyśmy się czasowo lub wybrać inną firmę, ale za to gorsze warunki. Niestety wschód USA jest gorszy cenowo niż zachód, jeśli chodzi o wypożyczenie auta, za to paliwo jest dużo tańsze.
Dostaliśmy, a nawet wybraliśmy sobie spośród trzech aut, właśnie Hyundai Elantrę w kolorze ciemnobłękitnego nieba :).
Fot. 116
Zatem ruszamy w drogę! Kolejne doświadczenie to jazda autem po Nowym Jorku - jakoś ujdzie, ale naprawdę dużo stoi się w korkach. Jednak po jakimś czasie wyjeżdżamy na dwupasmówkę i śmigamy prosto do Filadelfii :). Była godz.ok.15:30 i mamy jazdy na jakieś 2-3 godziny. Po drodze zatrzymaliśmy się w Dunkin' Donut, o dziwo mają tam nawet kanapki :).
Do Wells Fargo Center dojechaliśmy bez przeszkód koło godz.18 (start 20:30), ale woleliśmy już wjechać na parking i tam poczekać na spokojnie na mecz. Parking był płatny 20 $, ale nie mieliśmy wyjścia, a nawet cieszyłam się, bo można było wykupić miejsca przez internet, chyba jakieś vipowskie, za 40 $.
Fot. 117
Mieliśmy ponad 2 godziny do meczu, więc trochę kręciliśmy się wokoło, a nawet zdrzemnęliśmy się w aucie, bo hala była jeszcze zamknięta.
W końcu otworzyli wrota i mogłam sprawdzić czy moje bilety mają moc :)!
Gdy skanowali nasze kody QR czułam lekki stresik, ale zadziałały i mogliśmy wejść (ja to już nieźle ogarniam :P)! Udało się, jesteśmy w środku na meczu NBA :)!
Wstąpiliśmy do sklepu z pamiątkami dla fanów i, choć nie jest to ulubiona drużyna męża, zakupiliśmy kilka rzeczy dla siebie, Matki, Babci, kuzynów, kolegów i pani z Lidla. Potem frytki, popcorn i można było zasiąść na naszych miejscach.
Oczywiście gdy tam dotarliśmy to ledwo było widać boisko, ale to nie szkodzi :P, chociaż M. nagle sobie przypomniał, że nie wziął okularów z auta i w ogóle już nic nie widzi. Tak że na jego wydarzeniu, o którym marzył, był oddalony kilometrami od centrum akcji, a wzrok nie pozwalał na dostrzeżenie nawet gdzie jest piłka :). Super! Ale to nie ważne, liczy się atmosfera! A ta była ekstra, hala wypełniona kibicami po brzegi, wszyscy bardzo emocjonująco podchodzili do meczu, śpiewali i krzyczeli całą parą. Wspaniały był moment celebracji hymnu, Amerykanie podchodzą do tego zawsze bardzo widowiskowo. Tym razem hymn narodowy zaśpiewał weteran na wózku inwalidzkim (w tym wypadku trochę głupio brzmi „widowiskowo”), a wokół była podniosła atmosfera. W końcu można było zacząć grę - Philadelphia 76ers vs Toronto Raptors.
Fot. 118
Fot. 119
Fot. 120
Z góry zastrzegłam sobie (mówiłam to mężowi już wiele razy wcześniej), że jeżeli będzie „kiss camera” i wskaże na nas (co jest mało prawdopodobne, ale jednak) ma nawet sobie nie myśleć, że zrobi jakieś żarty, odwróci się czy będzie chciał dla jaj pocałować kogoś innego obok, że ma od razu całować mnie i nie robić mi żadnej siary :P (pod groźbą rozwodu i takie tam :P). Niestety nie było nas na telebimach (a może i lepiej ;)), ale i tak były śmieszne akcje jak wybierali kogoś z tłumu. Zawsze uwielbiam obserwować to w tv :).
Mecz się skończył, nasi wygrali (siłą rzeczy byliśmy za Filadelfią), wszyscy byli zadowoleni, a drużyna miała jeszcze jedną szansę w ostatnim playoff-ie z Toronto. Suma summarum przegrali, ale za to Toronto Raptors zdobyli tytuł Mistrza NBA (pierwszy raz w historii - drużyna z Kanady, spoza USA), więc mieliśmy okazję oglądać mistrzów :).
Fot. 121
Korzystając z okazji, że jesteśmy w tym mieście, pojechaliśmy jeszcze w miejsce, gdzie Rocky trenował do walki - chodzi o kultową scenę na schodach (oczywiście mąż wpadł na to - skąd on bierze te pomysły?). Na miejscu stoi pomnik z Rockym, a na górze schodów odciśnięte są jego stopy (w butach rzecz jasna). Bardzo fajny klimat :).
Fot. 122
Fot. 123
Fot. 124
W końcu ruszyliśmy z powrotem do Nowego Jorku, a nie było sensu brać noclegu w Filadelfii. Godzina była już dosyć późna, bo przed północą, ale byliśmy przygotowani na taką trasę.
Do Nowego Jorku dojechaliśmy koło godz.2 w nocy, więc dzień mieliśmy naprawdę hardcorowy, ale daliśmy radę :) i byliśmy mega zadowoleni. Trzeba korzystać z wyjazdów na maxa :) (choć w miarę rozsądnie :P).
Problemem był tylko parking. Hotel nie miał swoich miejsc parkingowych, ale za to obok był wielki plac, gdzie można było parkować przez całą dobę. Wjechaliśmy tam, po uprzednim obudzeniu stróża. Okazało się, że owszem, auto można zostawić (potrzebowaliśmy raptem 8 godzin), ale zostawiamy panu kluczyki, bo on sobie przestawi auto gdzie mu pasuje. Ja na to, że w życiu nie oddam auta z kluczykami, to tak jakbym wręczała cały pakiet „proszę, ukradnijcie mi auto, bardzo dziękuję”. Mąż nie był przekonany co do moich przemyśleń, ale wyjechaliśmy stamtąd. Powiedziałam, że w życiu nie zgodzę się na coś takiego! Krążyliśmy wokoło hotelu różnymi uliczkami, zaraz obok był kolejny parking - miał tę samą zasadę. Mówię mężowi, że już to widzę jak im daję "swoje" auto, rano przyjdziemy, a po tablicy z parkingiem nie będzie żadnego śladu! Zatem jeździliśmy w kółko, na ulicy nie było gdzie zaparkować, albo zajęte albo zakaz. Nawet ci co stali, to parkowali na niedozwolonych miejscach. Sytuacja słaba, zaraz zbliżała się godz. 3:00 w nocy, my wykończeni, a nie mamy co zrobić z autem (przeklinałam ten wyjazd na mecz bardzo :P). Nie mogło to prowadzić do niczego innego jak kłótni małżonków, co kto uważa, co robimy z autem, co lepsze, co gorsze, a już na pewno widziałam wzywaną policję rano (w końcu tak zawsze chciałam mieć z nimi kontakt) (i że co powiemy „ukradli nam auto” „a jak to się stało” „a daliśmy im kluczyki”, taaa :)). W końcu mąż postawił na swoim, zostawiamy auto na parkingu, oddajemy kluczyki, a resztę ma gdzieś, bo chce iść spać. Widzielibyście wtedy mojego focha jak tam parkowaliśmy - klasyk! Za parkowanie na 8 godzin zapłaciliśmy 18 $, a to i tak z jakimś rabatem (tak, weźcie sobie to auto na promocji) i tak wkurzeni poszliśmy do hotelu :). Ja wiem, że są takie opcje jak valet parking, ale to mi tam jakoś mocno nie pasowało ;). Nie wiem jak Wy, ale ja jeszcze nie miałam przyjemności w czymś takim uczestniczyć :P (a nawet prawie bym miała - niedaleko lotniska w Hamburgu, gdzie "zrobili" "super" "parking" na ogólnodostępnym parkingu przy sklepie z farbami - po przemyśleniu sprawy i przeczytaniu opinii w internecie "nie można po przylocie się do nich dodzwonić i odzyskać auta" zrezygnowaliśmy z tego wspaniałego pomysłu).
Do zobaczenia jutro (albo i nie) nasz Hyundaiu, gdziekolwiek będziesz (na pewno będzie tam stał ) (w życiu go tam już nie zobaczymy)! :lol:
Mapa 11
Mapa 12
Dzień 8 . NOWY JORK 10.05.2019
Kolejny poranek w Nowym Jorku, tym razem trochę bardziej stresujący – czy auto będzie na miejscu ;).
Po śniadaniu, dosyć ubogim, ale zawsze ;), idziemy odebrać samochód. Miałam nawet taką chwilę, że nie zejdę do tego parkingu, żeby moje oczy nie widziały braku auta, ale ciekawość wzięła górę. Nawet tym razem nie chciałam mieć racji i wypowiadać znanych słów w potyczkach damsko-męskich „a nie mówiłam!?”, tylko wolałam odetchnąć z ulgą. No i oczywiście, to mój mąż wyszedł zwycięsko z tej batalii, bo nasze auto stało, przygotowane do wyjazdu…. „i po co tyle nerwów” „wiedziałem, że tam będzie” „następnym razem się mnie słuchaj” i takie tam karcące słowa wygranego ;) (jednak mężowie mają czasem rację :P). Na to wychodzi, że to normalna praktyka za granicą i nie ma czego się obawiać, ale co się człowiek najeździ po świecie to się nauczy ;).
Na początek kilka słów o zwiedzaniu Nowego Jorku, który daje naprawdę wiele możliwości. Możemy wybierać wśród muzeów, tarasów widokowych, przejażdżek wycieczkowymi autobusami lub wynajmu rowerów, a przede wszystkim, co jest zupełnie darmowe, podziwianie architektury miasta zwiedzając na pieszo. Jednak większość atrakcji jest płatna, niektóre wychodzą dosyć drogo, a po podliczeniu może wyjść całkiem niezła sumka. Na szczęście Nowy Jork daje nam możliwość zaoszczędzenia na wybranych lub nawet wszystkich top punktach, wystarczy wykupić kartę citypass i trochę dolarów zostanie w kieszeni. Do wyboru mamy co najmniej 3 opcje różnych kart, w zależności ile rzeczy chcemy zobaczyć i co będzie nam się bardziej opłacało.
Do najchętniej i najbardziej odwiedzanych miejsc i atrakcji należą :
- Statua Wolności
- wejścia na tarasy widokowe : Empire State Building (ESB), Top of the Rock (Rockeffeler Center)
- muzea : American Museum of Natural History (MNH), Metropolitan Museum of Art (MET), Guggenheim Museum, 9/11 Memorial & Museum, Intrepid Sea, Air and Space Museum
- Central Park
- Grand Central Terminal
- punkty : Times Square, Flatiron Building, Wall St, Charging Bull
- dzielnice : Little Italy, China Town, DUMBO, SoHo, Greenpoint (Brooklyn), Williamsburg (Brooklyn), Harlem
- obiekty : The Vessel, Madison Square Garden
- spacer High Line
- musical na Broadwayu
- msza gospel
1 OPCJA - to zakup karty upoważniającej do bezpłatnego dostępu do ponad 100 atrakcji, do wyboru na 1 do max 10 dni, ceny od 134 $ do 339 $ za osobę dorosłą (ceny mogą się różnić w zależności od promocji)
https://www.newyorkpass.com/
2 OPCJA - karta mająca dostęp do 6 atrakcji, w tym 3 pozycje stałe : ESB, MNH, MET i 3 do wyboru spośród 2 atrakcji (w zależności od upodobań) : Top of the Rock / Guggenheim Museum, rejs do Statuy Wolności i wyspy Ellis / rejs statkiem po zatoce, 9/11 Museum Memorial / Intrepid Museum, cena 132 $
https://www.citypass.com/new-york
3 OPCJA - ma do wyboru : a) określoną liczbę atrakcji (od 2 do 10) na 30 dni - cena np. 3 atrakcje : 95 $
lub b) liczbę dni jaką będziemy w Nowym Jorku (1-10) i zobaczenie tylu rzeczy ile się da - cena np. na 3 dni : 209 $
https://www.sightseeingpass.com/en/new-york
Przed wyjazdem przeglądałam wszystkie możliwości i zastanawiałam się czy nie wykupić takiego passa, jednak zrezygnowałam, gdyż wiedzieliśmy, że do większości miejsc nie zdążymy pójść. Jeśli już, to skusiłabym się na opcję nr 2, gdyż akurat interesowały mnie dokładnie te wymienione atrakcje, zaliczając też muzea, chociaż tak bardzo nas tam nie ciągnie. Natomiast jeśli ktoś uwielbia takie rzeczy (a muzea tam są bardzo polecane), to radzę tak ułożyć sobie plan zwiedzania (co być może jest aż nadto logiczne, ale i tak powiem :P), którego nie trzeba będzie się sztywno trzymać. A to ze względu na pogodę w Nowym Jorku, która jednego dnia potrafi być cudowna, a drugiego bardzo kapryśna. Piękne dni wykorzystać na chodzenie po mieście, a zwiedzanie muzeum zostawić na deszczową pogodę (a jest duże prawdopodobieństwo, że taka się trafi).
Nasz plan na dzisiaj to spacer ulicami Nowego Jorku , zaliczając kolejne ciekawe punkty, zaczynając od Memoriału 9/11 a kończąc na Times Square. W międzyczasie przerwa na tatuaż (jakby mu było mało :P), ale w NYC nie mogło być inaczej ;).
Trafiła nam się ładna pogoda, świeciło słońce i mury miasta wyglądały przyjaźnie, ach jak przyjemnie tam być :)! Metro ogarniamy już prawie bez problemu i spod naszego hotelu docieramy na przystanek, gdzie znajduje się muzeum i memoriał World Trade Center. Na początku docieramy do stacji pociągów/metra WTC Oculus. Ten pięknie zaprojektowany terminal na wzór gołębia zrywającego się do lotu, zbudowano na zniszczonym obszarze po ataku z 11 września 2001 roku. Na dole znajduje się galeria handlowa, ale jest to przede wszystkim duży węzeł komunikacyjny, obsługujący 11 linii metra i kolejkę PATH. Główny hol, otoczony bielą, posiada przeszklony dach, a całość składa się na niesamowitą architekturę.
Fot. 125
Fot. 126
Następnie idziemy do miejsca upamiętniającego wydarzenia z 11 września. Dokładnie tam gdzie stały dwie wieże World Trade Center, zbudowano pomniki w postaci dwóch kwadratów, z których spływa woda do środka, a na obrzeżach wypisane są nazwiska osób, które zginęły w tej tragedii. Całość wygląda pięknie, nie jest przesadzona, a miejsce skłania do refleksji , zadumy i niedowierzania w tak smutne rzeczy, dziejące się na tym świecie...
Fot. 127
Fot. 128
Fot. 129
Fot. 130
Fot. 131
Następnie kierujemy się do dzielnic China Town i Little Italy, które sąsiadują ze sobą. W chińskiej dzielnicy kupujemy pamiątki, faktycznie są trochę tańsze niż gdzie indziej, a takie same, więc polecam, aby się tam zaopatrzyć (może odradzałabym kupowania tam koszulek, bo z tym angielskim to coś oni nie radzą sobie do końca :P).
We włoskiej dzielnicy chcieliśmy iść na pizzę, ale ceny tam jednak troszeczkę wygórowane. Za 1 najtańszą pizzę zapłacimy średnio 17-20$ w większości knajpek. Jednak sama dzielnica ma prawdziwie włoski, fajny klimat, chociaż jest już wypychana przez dzielnicę chińską, która systematycznie poszerza swój obszar i działalność.
W tym momencie złapał nas deszcz i popędziliśmy do stacji metra, skąd pojechaliśmy na lewy brzeg Manhattanu przespacerować się po High Line – długim parku na starej linii kolejowej, na wysokości 9 m, ciągnącym się między budynkami, z widokiem na rzekę, obfitującym w roślinność i miejsca odpoczynku. Na szczęście jak wysiedliśmy z metra przywitało nas słońce :). Sam park wygląda fajnie, ale niestety jest bardzo zatłoczony, będąc większą atrakcją dla turystów niż szukających wytchnienia od miejskiego zgiełku Nowojorczyków.
Fot. 132
Zaraz obok znajduje się nowe, ciekawe dzieło brytyjskiego architekta – The Vessel. Olbrzymia konstrukcja ma 46 metrów, posiada 16 pięter z tarasami widokowymi i 2500 schodów (wewnątrz znajduje się również winda). Owalna bryła rozszerzająca się ku górze, wkomponowana między wysokimi budynkami stanowi fajną atrakcję w mieście.
Wejście na obiekt jest bezpłatne, ale trzeba mieć bilety, które można zdobyć na dwa sposoby przez internet :
- z maksymalnie dwutygodniowym wyprzedzeniem na konkretną datę i godzinę
- tego samego dnia o godz.8 rano jest wrzucana pula biletów (jednak rozchodzą się bardzo szybko)
Strona, gdzie można nabyć bilety :
https://tickets.hudsonyardsnewyork.com/ ... =VesselAdm
Jest również możliwość, że przy obiekcie rozdają wejściówki, ale można niestety w ten moment nie trafić.
My mieliśmy bilety, które wcześniej zamówiłam przez internet i weszliśmy do środka. Wejście po schodach nie stanowi problemu, gdyż jest ich stosunkowo mało między półpiętrami. Z góry roztacza się widok na miasto oraz rzekę Hudson, a sam obiekt wygląda bardzo ciekawie :).
Fot. 133
Fot. 134