Nie samymi Stanami, Japonią, Australią, czy innymi Malediwami człowiek żyje, dlatego trzeba czasami poczytać o znacznie nam bliższych miejscach wartych odwiedzenia. Zakładam, że większość z was była już w Wilnie, dlatego pominę szeroki opis tego miasta, a skupię się na miejscach mniej znanych. Poważniejszych. Na … cmentarzach. Dwóch cmentarzach. Zacznijmy jednak lekko. Przebywałem na Litwie na początku czerwca i mocno zdziwiłem się, że o godzinie prawie że 22.30 było w Wilnie tak jasno. Pamiętajmy jednak, że czas należy przesunąć o jedną godzinę do przodu.
Turystów w Wilnie jest niestety zatrzęsienie, zjeżdżają się praktycznie z całego świata, dlatego trzeba czasami wyrwać się gdzieś na prowincję (o czym będzie w innej relacji). Pozostając w mieście warto spojrzeć na mapę i przejść się gdzieś dalej, niż po centrum. Sam bardzo chętnie przemieszczam się po mieście pieszo, więc te kilka kilometrów w tą czy tamtą nie robiło większej różnicy. Znów mała dygresja - przypadkowo dowiedziałem się o Dniu Rosyjskim w Wilnie. Pomyślałem, że to na pewno będzie jakaś niszowa impreza, bo jak czasami się czyta, miłości między Litwinami i Rosjanami nie ma, oczywiście ze względu na trudną przeszłość. A tymczasem w Parku Vingio zebrało się kilkanaście tysięcy ludzi, którzy najpierw bawili się przy muzyce ludowej, a następnie przy rozrywkowej. Spokojna impreza, zero agresji. Wzorowa impreza plenerowa. A swoją drogą spójrzcie, jak genialnie rozwiązana jest kwestia sceny. Jeśli jest mniejsza impreza, to skierowana jest przodem do budowli (siedzenia jak w amfiteatrze), a gdy planowana jest większa impreza, to w stronę olbrzymiego placu. Proste?
Tuż obok parku znajduje się cmentarz wojskowy na Zakrecie. Założony został w czasie pierwszej wojny światowej, chociaż już na początku XVIII wieku grzebano w tym miejscu np. uczestników kampanii napoleońskiej. Spoczęli na nim żołnierze wielu krajów uczestniczących w I wojnie, np. Niemcy, Rosjanie, jak również Polacy walczący w latach 1918-1920 o niepodległość na wileńszczyźnie. Swoje mogiły mieli również żołnierze polegli w latach 1941-44 (łącznie prawie 1000 osób). W 1948 roku zniszczono cały cmentarz, wywieziono nagrobki, a na terenie cmentarza stworzono … wesołe miasteczko. W ostatnich latach cmentarz jest odnawiany, w czym duża zasługa władz polskich. Obecnie najbardziej eksponowane są miejsca spoczynku Niemców i Polaków.
O ile cmentarz na Zakrecie ma charakter bardziej memoriałowy, większość na nim stanowią puste przestrzenie, to cmentarz na Antokolu jest podobny do warszawskich Powązek pod względem swojej rangi. Różnicą jest to, że teren jest pagórkowaty, groby stawiane były na zboczach. Obecnie nie można realizować nowych pochówków, chyba że osób zasłużonych lub chowanych w rodzinnych grobowcach. Takich pochówków bywa około 150 rocznie. Nic więc dziwnego, że prawie wszystkie groby są stare, częściowo już naruszone przez czas.
Na Antokolu pogrzebani są najwybitniejsi przedstawiciele kultury, polityki, a ich groby stanowią prawdziwe dzieła sztuki i są bardzo – jakkolwiek te słowa zabrzmią głupio – pomysłowe i ciekawe. Od razu można domyślić się, kim „z zawodu” była pochowana osoba.
Według spotkanej przeze mnie przedstawicielki administracji cmentarza, obecna powierzchnia nekropolii to prawie 18 hektarów. Ilości grobów i pochowanych osób nie sposób doliczyć się, ponieważ cmentarz ma około 200 lat. Co ważne, duży obszar zajmują polskie mogiły żołnierzy walczących o niepodległość Polski w latach 1918-1920. Każdy z nagrobków jest dość dobrze odnowiony i przepasany biało-czerwoną wstęgą. Nie brakuje mogił żołnierzy nieznanych. Łącznie na Antokolu znajduje się około 1500 polskich grobów wojskowych.
Jako ciekawostkę można odnotować fakt, że na Antokolu spoczęło kilkudziesięciu Tatarów Karaimskich walczących po stronie Polski. Ich niebieskie groby wyróżniają się na tle innych.
Anton Schmid – czy mówi wam coś to nazwisko? Mi również nie mówiło, aż do momentu, gdy znalazłem jego nieco samotny grób. Znajduje się na nim informacja, że w czasie II wojny światowej ratował w Wilnie Żydów. Około 300 Żydów ochronił przed śmiercią lub wywiezieniem do obozów koncentracyjnych. Podobnie jak o wiele bardziej znany Oskar Schindler pomagał Żydom poprzez zatrudnianie ich w zakładach produkujących na rzecz Niemiec i zatrudniając ich w swoim biurze. Jego działania wyszły jednak na jaw i ostatecznie został skazany w 1942 roku na śmierć. Po wojnie otrzymał tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Najstarszymi upamiętnionymi żołnierzami są wojacy walczący w czasie kampanii napoleońskich (początek XIX wieku). Ich szczątki zostały przeniesione do jednej wspólnej mogiły ze stosownymi inskrypcjami i tablicą.
Jak wiadomo, Litwa wchodziła w skład ZSRR, a wspólne losy splatały Litwę i Rosję od dawniejszych czasów. Rosyjsko-radziecka część cmentarza na Antokolu jest najbardziej wyeksponowana w typowym dla Rosji rozmachu. Wysokie pomniki, tablice pamiątkowe, gwiazdy, sierpy i młoty – te elementy wyróżniają tę część cmentarza.
Teraz coś z nowszych historii Litwy. Na przełomie lat 1990/1991 napięcie z Rosją sięgnęło zenitu. Oczywiście w tle konfliktu była chęć wywalczenia niepodległości. Wojska radzieckie pojawiły się na ulicach Wilna, zaczęły się prowokacje przeprowadzane przez siły prorosyjskie. W odpowiedzi Litwini masowo zgromadzili się koło wileńskiego parlamentu i innych budynków strategicznych, w tym wieży telewizyjnej górującej nad miastem. W nocy 13 stycznia 1991 roku wojska radzieckie zaatakowały wieżę i w rezultacie walk zginęło 14 osób, a kilkaset zostało rannych. Groby części ofiar (bodajże dziewięciu) znajdują się na Antokolu, a reszta została pochowana w innych miejscach. Walki o wieżę telewizyjną były początkiem odzyskania niepodległości przez Litwę.
I to na tyle opowieści o dwóch nekropoliach wileńskich. Zabrało tej najbliższej Polsce, czyli Rossy, ale każdy, kto choć troszkę interesuje się historią, to na pewno zna najważniejsze fakty o tym cmentarzu. Nekropolia na Zakrecie jest raczej symboliczna, natomiast ta na Antokolu to kawał historii Litwy, Polski, Rosji, Niemiec. Warto w zamyśleniu zwiedzić oba miejsca.
Też uwielbiam cmentarze, o co się często kłócę ze swoją żoną. Na Antokol jeszcze nie trafiłem, ale po tej relacji nie omieszkam następnym razem.Błędne jest opisanie grobów wiernych Islamu jako "Tatarów Karaimskich", bo Karaimowie to raczej odnoga Starozakonna.Myślę, że może chodzić o Tatarów Krymskich.
Chupacabra napisał:Błędne jest opisanie grobów wiernych Islamu jako "Tatarów Karaimskich", bo Karaimowie to raczej odnoga Starozakonna.Tak, Karaimowie i Tatarzy to dwie różne nacje wyznające dwie różne religie. W niedalekiej okolicy Wilna można zresztą odwiedzić i jednych i drugich. Muzeum karaimskie i kienesa (świątynia) znajduje się w Trokach, druga jest zresztą w samym Wilnie, ale do niej ciężko wejść albo w ogóle się nie da. Z kolei tatarskie meczety są we wsi Keturiasdešimt Totorių (albo Sorok Tatary - nazwa oznacza po prostu Czterdziestu Tatarów) i w Niemieży (Nemėžis).Litewscy Tatarzy to zresztą pobratymcy naszych Tatarów z Podlasia (mających meczety w Kruszynianach i Bohonikach), zwanych Lipkami. Z Karaimów w Polsce zostały chyba już tylko pojedyncze osoby, a kiedyś byli najmniejszą ustawowo uznaną wspólnotą religijną w RP.
Zacznijmy jednak lekko. Przebywałem na Litwie na początku czerwca i mocno zdziwiłem się, że o godzinie prawie że 22.30 było w Wilnie tak jasno. Pamiętajmy jednak, że czas należy przesunąć o jedną godzinę do przodu.
Turystów w Wilnie jest niestety zatrzęsienie, zjeżdżają się praktycznie z całego świata, dlatego trzeba czasami wyrwać się gdzieś na prowincję (o czym będzie w innej relacji). Pozostając w mieście warto spojrzeć na mapę i przejść się gdzieś dalej, niż po centrum. Sam bardzo chętnie przemieszczam się po mieście pieszo, więc te kilka kilometrów w tą czy tamtą nie robiło większej różnicy.
Znów mała dygresja - przypadkowo dowiedziałem się o Dniu Rosyjskim w Wilnie. Pomyślałem, że to na pewno będzie jakaś niszowa impreza, bo jak czasami się czyta, miłości między Litwinami i Rosjanami nie ma, oczywiście ze względu na trudną przeszłość. A tymczasem w Parku Vingio zebrało się kilkanaście tysięcy ludzi, którzy najpierw bawili się przy muzyce ludowej, a następnie przy rozrywkowej. Spokojna impreza, zero agresji. Wzorowa impreza plenerowa.
A swoją drogą spójrzcie, jak genialnie rozwiązana jest kwestia sceny. Jeśli jest mniejsza impreza, to skierowana jest przodem do budowli (siedzenia jak w amfiteatrze), a gdy planowana jest większa impreza, to w stronę olbrzymiego placu. Proste?
Tuż obok parku znajduje się cmentarz wojskowy na Zakrecie. Założony został w czasie pierwszej wojny światowej, chociaż już na początku XVIII wieku grzebano w tym miejscu np. uczestników kampanii napoleońskiej. Spoczęli na nim żołnierze wielu krajów uczestniczących w I wojnie, np. Niemcy, Rosjanie, jak również Polacy walczący w latach 1918-1920 o niepodległość na wileńszczyźnie. Swoje mogiły mieli również żołnierze polegli w latach 1941-44 (łącznie prawie 1000 osób). W 1948 roku zniszczono cały cmentarz, wywieziono nagrobki, a na terenie cmentarza stworzono … wesołe miasteczko. W ostatnich latach cmentarz jest odnawiany, w czym duża zasługa władz polskich. Obecnie najbardziej eksponowane są miejsca spoczynku Niemców i Polaków.
O ile cmentarz na Zakrecie ma charakter bardziej memoriałowy, większość na nim stanowią puste przestrzenie, to cmentarz na Antokolu jest podobny do warszawskich Powązek pod względem swojej rangi. Różnicą jest to, że teren jest pagórkowaty, groby stawiane były na zboczach. Obecnie nie można realizować nowych pochówków, chyba że osób zasłużonych lub chowanych w rodzinnych grobowcach. Takich pochówków bywa około 150 rocznie. Nic więc dziwnego, że prawie wszystkie groby są stare, częściowo już naruszone przez czas.
Na Antokolu pogrzebani są najwybitniejsi przedstawiciele kultury, polityki, a ich groby stanowią prawdziwe dzieła sztuki i są bardzo – jakkolwiek te słowa zabrzmią głupio – pomysłowe i ciekawe. Od razu można domyślić się, kim „z zawodu” była pochowana osoba.
Według spotkanej przeze mnie przedstawicielki administracji cmentarza, obecna powierzchnia nekropolii to prawie 18 hektarów. Ilości grobów i pochowanych osób nie sposób doliczyć się, ponieważ cmentarz ma około 200 lat. Co ważne, duży obszar zajmują polskie mogiły żołnierzy walczących o niepodległość Polski w latach 1918-1920. Każdy z nagrobków jest dość dobrze odnowiony i przepasany biało-czerwoną wstęgą. Nie brakuje mogił żołnierzy nieznanych. Łącznie na Antokolu znajduje się około 1500 polskich grobów wojskowych.
Jako ciekawostkę można odnotować fakt, że na Antokolu spoczęło kilkudziesięciu Tatarów Karaimskich walczących po stronie Polski. Ich niebieskie groby wyróżniają się na tle innych.
Anton Schmid – czy mówi wam coś to nazwisko? Mi również nie mówiło, aż do momentu, gdy znalazłem jego nieco samotny grób. Znajduje się na nim informacja, że w czasie II wojny światowej ratował w Wilnie Żydów. Około 300 Żydów ochronił przed śmiercią lub wywiezieniem do obozów koncentracyjnych. Podobnie jak o wiele bardziej znany Oskar Schindler pomagał Żydom poprzez zatrudnianie ich w zakładach produkujących na rzecz Niemiec i zatrudniając ich w swoim biurze. Jego działania wyszły jednak na jaw i ostatecznie został skazany w 1942 roku na śmierć. Po wojnie otrzymał tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Najstarszymi upamiętnionymi żołnierzami są wojacy walczący w czasie kampanii napoleońskich (początek XIX wieku). Ich szczątki zostały przeniesione do jednej wspólnej mogiły ze stosownymi inskrypcjami i tablicą.
Jak wiadomo, Litwa wchodziła w skład ZSRR, a wspólne losy splatały Litwę i Rosję od dawniejszych czasów. Rosyjsko-radziecka część cmentarza na Antokolu jest najbardziej wyeksponowana w typowym dla Rosji rozmachu. Wysokie pomniki, tablice pamiątkowe, gwiazdy, sierpy i młoty – te elementy wyróżniają tę część cmentarza.
Teraz coś z nowszych historii Litwy. Na przełomie lat 1990/1991 napięcie z Rosją sięgnęło zenitu. Oczywiście w tle konfliktu była chęć wywalczenia niepodległości. Wojska radzieckie pojawiły się na ulicach Wilna, zaczęły się prowokacje przeprowadzane przez siły prorosyjskie. W odpowiedzi Litwini masowo zgromadzili się koło wileńskiego parlamentu i innych budynków strategicznych, w tym wieży telewizyjnej górującej nad miastem. W nocy 13 stycznia 1991 roku wojska radzieckie zaatakowały wieżę i w rezultacie walk zginęło 14 osób, a kilkaset zostało rannych. Groby części ofiar (bodajże dziewięciu) znajdują się na Antokolu, a reszta została pochowana w innych miejscach. Walki o wieżę telewizyjną były początkiem odzyskania niepodległości przez Litwę.
I to na tyle opowieści o dwóch nekropoliach wileńskich. Zabrało tej najbliższej Polsce, czyli Rossy, ale każdy, kto choć troszkę interesuje się historią, to na pewno zna najważniejsze fakty o tym cmentarzu. Nekropolia na Zakrecie jest raczej symboliczna, natomiast ta na Antokolu to kawał historii Litwy, Polski, Rosji, Niemiec. Warto w zamyśleniu zwiedzić oba miejsca.