0
olajaw 13 czerwca 2019 23:37
Mija właśnie równo rok ( :oops: ) od wyjazdu, ale obiecałam sobie, że z wszystkich moich zaległych relacji tę właśnie nadrobię :) (resztę może też kiedyś)

Zeszłoroczny duży urlop miał się zaczynać na literę K - miał być Kazachstan albo Kaukaz. Wygrał ten drugi - jak to zwykle bywa, po prostu szybciej wpadły w miarę tanie bilety. Już na początku stycznia udało się kupić: BUD-GYD za 12490huf/os. W6 (~160pln), a później: TBS-RIX-WAW za ok.90e czyli ~380pln AirBalticem i do kompletu: WAW-BUD za 84pln/os. W6. Wiadomo wizz za punkty, a reszta normalnie pieniędzmi :roll:
Opcji na powrót było kilka, w tym Tbilisi przez Ateny Aegeanem, albo po prostu z Erywania LOTem, ale jakos ta Ryga przy okazji kusiła (ok. 10h na miejscu) i nie wiem czemu uznałam, że bedzie to wspaniały pomysł przylecieć o 8 rano do Rygi i zwiedzać ją cały dzień po nieprzespanej nocy na lotnisku w TBS :P

Plan wyjazdu stworzył się jakoś dość szybko, a sama wyprawa zyskała miano Czacza Tour :D Jak zwykle na moich wyjazdach plan był napięty i rozpisany prawie co do dnia, zero spontanu :( A nie.. jeden dzień był "nadprogramowy", gdyby się coś obsunęło :P
Plan przede wszystkim był ułożony pod pociągi, gdyż na miejscu to one były głównym naszym środkiem komunikacji pomiędzy państwami Kaukazu. Planując trasę należy pamiętać, że pociągi Tbilisi-Erywań jeżdżą w dni nieparzyste, a Erywań-Tbilisi w parzyste. I tak oto urodził się plan następujący:
27.05 - WAW-Budapeszt-Baku
28.05 - Baku
29.05 - Xinaliq
30-31.05 - Baku
(pociąg Baku-Tbilisi)
01.06 - Tbilisi
02-03.06-Kazbegi
03.06 - Tbilisi
(pociąg Tbilisi-Erywań)
04-08.06 - Armenia - trasa od Erywania do Tatevu i nad jezioro Sewan
08.06 - Erywań
(pociąg Erywań-Tbilisi)
09-10.06 - Tbilisi
11.06 - Tbilisi-Ryga-WAW

Można więc rzec, że kaukaskie koleje mamy w małym paluszku :lol: Oprócz pociągów, kilometry pokonywaliśmy wynajętym autem (Armenia, Kazbegi), marszrutką (Quba) czy azerską taxi-ładą (Xinaliq).

W sumie najmocniej chcieliśmy zeksplorować Armenię - do Gruzji jeszcze planuje wrócić nie raz, a Azerbejdżan? Zaskoczył pozytywnie, mimo że nawet mieszkańcy dziwili się po co przyjechaliśmy :lol: Może nie jest to mocno turystyczny kierunek, ale i tak warto! Mimo, że plan był napięty na miejscu staraliśmy zwiedzać nieśpiesznie - nieprzespane noce w pociągach i częste zmiany miejsca pobytu dawały się we znaki :cry:

To chyba tyle tytułem wstępu. Mały sneak peak na zachętę:

Image

Stay tuned :)Jak wiadomo lot WAW-BUD jest o cudownej 6 rano, co oznacza, że cały dzień w Budapeszcie chodzimy jak zombie :roll: Stolica Węgier wita nas na szczęście piękną pogodą, więc znajdujemy jakiś park z leżakami i trochę odsypiamy.
Image

Mamy praktycznie cały dzień (lot do Baku jest wieczorem), więc niespiesznie spacerujemy i delektujemy się kuchnią węgierską :D Robimy całkiem pokaźny spacer.
Image

Image

Ale nie o Budapeszcie jest ta relacja ;) O 23:55 wsiadamy do wizza i po przemierzeniu ok. 2,5tys. km jesteśmy w Baku - kaukaskiej stolicy kontrastów.
Image

Do Azerbejdżanu potrzebna jest wiza, którą obecnie dostaniemy w bardzo prosty sposób, czyli online. Koszt - 24usd, czas wyrobienia - u mnie 2dni robocze, ale lepiej nie zostawiać na ostatnią chwilę - wiza jest ważna przez 30dni, ale wykorzystać ją możemy w ciągu 3m-cy od wystawienia. Trzeba tylko pamiętać, że oficjalna strona do wyrobienia wizy to https://evisa.gov.az/en/ - jak się okazało, nie dla wszystkich było to oczywiste :P - "Ola chyba coś mi dużo naliczyli za tę wizę!!" - "a wszedłeś na stronę, którą Ci wysłałam?", - "wpisałem w google..", - "yhym.." - azerscy pośrednicy jak się okazuje umieją w adwordsy i inne cuda, więc trzeba zrobić selekcję..

Lądujemy na lotnisku im. Heydəra Əliyeva - w 2004 r. zmieniono jego kod z BAK na GYD i polecono lotnisko imieniu byłego prezydenta. Trzeba przyznać - architektura lotniska robi niemałe wrażenie. Ponieważ przylatujemy bladym świtem (ok.6), formalności nie trwają długo, jest więc czas na dokładniejsze przyjrzenie się kształtom lotniska.

Image

Image

Image

Image

Image

Do miasta dostaliśmy się autobusem H1, koszt: 1,5azn (ok.3zł). Bilety do kupienia przed terminalem w automacie - razem z kartą BakuCard, która przyda się później na metro itp. Jedziemy ok. 40minut.

Centrum Baku, a zwłaszcza İçərişəhər, czyli tzw. 'Miasto wewnętrzne" zadziwia czystością, wygląda jakby ktoś 5min temu zamiótł wszystkie ulice. Miasto jeszcze uśpione, powoli budzi się do życia, a my w uliczkach 'starego miasta' szukamy naszego hotelu (Old City Hotel & Apartments).

Image

Image

Image

Jesteśmy trochę za wcześnie na checkin, więc musimy trochę odczekać aż ktoś pojawi się w recepcji. Po ogólnym ogarnięciu po nocy w samolocie idziemy upolować jakieś jedzenie.

Jest stylowo :D

Image

i pysznie :D

Image

Robimy mały rekonesans po okolicy - i pierwszy raz widzimy symbol Baku - Flame Towers, czyli płonące wieże, chociaż płonąć będą dopiero wieczorem :)

Image

Image

Image

Image

Pod wieczór wracamy podziwiać płonące wieże na bakijskie bulwary - mienią się wtedy różnymi kolorami - od ognistych, po barwy flagi azerskiej, aż w końcu widzimy animację z Azerem machającym flagą ;) Pokryte ekranami LED wieże widać z większości miejsc w Baku. No chociaż 350milionów $ nie poszło w błoto ;) Budowa wież trwała 5 lat, a w środku znajdują się biura, mieszkania i hotel (5* Fairmont). Mają rozmach..

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Wracając robimy małe zakupy na jutrzejszy wyjazd do Xinaliq, a dziś już tylko piwko, kompocik i spać :D

ImageDziękuję za motywowanie, długi weekend trochę mnie wybił z rytmu, ale już nadrabiam :)

Przeszukując informacje na temat Azerbejdżanu i Kaukazu nie sposób nie natknąć się na wzmiankę o tajemniczej "wiosce na końcu świata", "jednej z najstarszych wiosek świata" czy "najwyżej zamieszkałej wiosce Kaukazu" - w każdym przypadku chodzi o malutkie, zamieszkałe przez ok. 1000 osób Xinaliq (pol. Hinalug). Jej położenie to nie jedyny atut i powód, dla którego warto ją odwiedzić. Pierwszym z nich jest dojazd do Xinaliq, która od Baku jest oddalona o ok. 200km. Aby dostać się tam najpierw trzeba dojechać do Quby, a następnie pozostaje do pokonania "jedynie" ok. 50km do samej Xinaliq, ale to właśnie ten odcinek jest warty największej uwagi. Najprościej jest wynająć auto i wtedy oba odcinki pokonujemy według własnego tempa i możliwości, ale my zdecydowaliśmy się na sprawdzenie azerskiej komunikacji publiczno-prywatnej w szerokim rozumieniu tego słowa :) Najpierw dostajemy się na dworzec Avtovagzal (linią nr 37, można też fioletową linią metra, dojeżdżając linią zieloną), a tam wśród wielu wielu różnych busów i autobusów udaje nam się odnaleźć ten z napisem QUBA. Kierowca coś pokrzykuje i każe wsiadać, próbujemy dowiedzieć się za ile odjazd, bo chcemy jeszcze coś kupić na drogę i spróbować zaopatrzyć się w końcu w kartę z internetem. Okazuje się, że mamy jeszcze ok.20min, więc szybko biegniemy do pobliskiej hali dworca, gdzie po drodze widzieliśmy sporo różnych sklepów/sklepików. Z pomocą kilku osób udaje nam się kupić kartę do telefonu i dowiedzieć się jak jej użyć (o tym jednak później). Koszt takiej karty BAKCELL to 8 azn, doładowanie 2 azn. Bierzemy ze sobą jeszcze jakiś prowiant i biegniemy z powrotem. Marszrutka jechałą 2,5h i kosztowała 4azn/os.

Image

Image

Image

Wioska Xinaliq, położona na wysokości ok. 2300 m, założona przez starożytne albańskie plemiona, przez ok. 2000 lat (niektórzy podają, że nawet 5000) była zupełnie odcięta od świata. To właśnie ta izolacja pozwoliła na wykształcenie się w Xinaliq jedynego w swoim rodzaju języka hinalugijskiego. Język jest uznawany za niespokrewniony z żadną grupą językową, a posługują się nim tylko mieszkańcy Xinaliq (nawet zamieszkujący pobliskie wioski nie rozumieją hinalugijskiego). Z ciekawostek - język ten posiada 77 głosek i 17 przypadków. Oprócz języka mieszkańcy wykształcili swoje zwyczaje, tradycje, taką własną kulturę hinalugijską. Niestety odosobnienie Xinaliq miało w pewnym momencie swój koniec - w 1968 r. wydrążono w skałach pierwszą drogę z Quby. Niestety wiązało się to również z powolnym umieraniem kultury i języka hinalugijskiego, jak zazwyczaj wszystko, co nagle spotyka cywilizację. Największa zmiana miała miejsce w roku 2006, kiedy wioskę postanowił odwiedzić prezydent Alijew. Na jego wizytę prawie całą drogę "pięknie" wyasfaltowano:/ (trochę mi to przypomina przypadek obecnej drogi ze Stepancmindy do klasztoru Cminda Sameba:/). Obecnie droga jest choć wybrakowana to jednak w pełni utwardzona i dziś dojazd z Quby (50km) można pokonać w "jedyne" 1,5-2h (w zależności od ilości stopów na zdjęcia). Na dworcu w Qubie stoi sporo taxi, które z chęcią zawiozą do Xinaliq. Ceny w obie strony zaczynają się od 100az za auto:/ Trochę zagadaliśmy, choć nie było dużo czasu na negocjacje i mamy swoją taxi Ładę za 60azn na 3osoby. Mimo trudnej nawierzchni, częstych zakrętów i przepaści azerscy kierowcy nie zwalniają prędkości ani na chwilę.

Image

Od kilku dni obserwowałam pogodę, jaka miała nas przywitać w Xinaliq i prognozy nie były, delikatnie mówiąc, pozytywne - deszcz cały czas;/ Ale liczyliśmy, że - jak to w górach, może trafimy na chwilę bez deszczu i chmur. Chociaż o czyste niebo tam ciężko, wioska często jest spowita niskimi chmurami, które co chwila wyłaniają się zza szczytów. Pogoda tylko trochę przeszkodziła nam w podziwianiu niesamowitej drogi do Xinaliq, która wiedzie najpierw lasem, potem wąskimi wąwozami i kanionami nad przepaściami, a następnie przez rozległe, zielone doliny i górskie zbocza. Widoki są nieziemskie, choć im bliżej Xinaliq tym deszcz wydaje się bardziej uciążliwy;/

Image

Image

Image

Image

Image

Tak czy inaczej całą drogę jadę przyklejona do szyby i chłonę widoki. Nieprzypadkowo wybrałam koniec maja na kaukaski wyjazd - wiosna już mocno rozkwitła w krajach Kaukazu, wszędzie jest pięknie, zielono. Dla mnie to najładniejsza pora roku - zieleń jest intensywna, świeża, jasna.

Image

Image

Image

Najbardziej niesamowity jest odcinek kiedy od jednej strony wije się szeroka dolina wyglądająca jak koryto wyschniętej rzeki:

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Góry po drugiej stronie przybierają nieziemskie kształty, zwłaszcza gdy zbliżamy się do Xinaliq..

Image

Image

Image

Image

W końcu dojeżdżamy do wioski, nasz kierowca parkuje w umówionym miejscu i daje znać, że będzie czekał aż wrócimy. Mamy taką nadzieję, bo mimo, że w Xinaliq obecnie można znaleźć jakiś nocleg to wolelibyśmy wrócić dziś do Baku ;)

Dziś zwiedzający nie budzą już w Xinaliq sensacji.

Image

Obecnie wioska liczy ponad 300 domów, plus 2 sklepy, meczet, muzeum i szkołę. Mimo, że dzieci uczą się w niej nadal języka przodków, to niestety tradycja i język wymiera z roku na rok. Na codzień mieszkańcy głównie posługują się językiem azerskim, a zwyczaje hinalugijskie (np. dotyczące ceremonii zaślubin) są kultywowane w coraz mniejszym stopniu. Zabudowania Xinaliq są bardzo charakterystyczne - dach jednego domu stanowi jednocześnie dziedziniec domu powyżej, taka 'kaskadowa' zabudowa sprawdza się w górskim położeniu. Drugą wyjątkową cechą tutejszego życia jest - jak to w trudnych warunkach - wykorzystywanie wszystkiego, co dostępne. I tak, mieszkańcy, którzy zajmują się głównie wypasaniem zwierząt, wykorzystują ich nawóz jako opał oraz budulec domów, ponieważ ciężko na tych wysokościach o jakiekolwiek drzewa. Całkiem niedawno do Xinaliq przybyła również blacha, która niestety mocno szpeci krajobraz.

Gdy przyjechaliśmy na szczęście deszcz ustąpił, ale nadal chmury bardzo nisko zwisały nad domami. Oprócz paru zabudowań nie było widać praktycznie nic..


Dodaj Komentarz

Komentarze (12)

novart 20 czerwca 2019 01:08 Odpowiedz
Daaalej...Daaalej... ;)
jerzy5 20 czerwca 2019 01:14 Odpowiedz
No pięknie, znowu moje klimaty, pisz i pisz bo o tym zawsze i wszędzie
jerzy5 29 czerwca 2019 00:53 Odpowiedz
Dla tych kilkunastu zdjęć i merytorycznego komentarza warto było podjąć próbę mobilizacji, no cóż pięknie piszesz, chyba jednak ja musiałbym tam nocować, ale wiadomo trzeba ....
pestycyda 29 czerwca 2019 10:36 Odpowiedz
Pięknie tam......Dlatego tym bardziej nie mogę się doczekać na :olajaw napisał:Wracamy trochę umęczeni podróżą, ale oczarowani azerskimi krajobrazami. Wtedy wydawało nam się, że ciężko będzie je przebić..
olajaw 30 czerwca 2019 20:37 Odpowiedz
@jerzy5 bardzo dziękuję! Właśnie też początkowo myśleliśmy o noclegu, ale niestety - ograniczenia czasowe jak zwykle wymusiły co innego..@pestycyda jeszcze trochę do tego "naj", ale obiecuję, że posty będą częściej niż te ostatnie :oops:
japonka76 2 sierpnia 2019 22:44 Odpowiedz
@olajaw ja czekam na dalszą część relacji.
olajaw 6 sierpnia 2019 00:02 Odpowiedz
@Japonka76 będzie jak wrócę z Owiec :oops:
pestycyda 11 sierpnia 2019 05:08 Odpowiedz
olajaw napisał: obiecuję, że posty będą częściej niż te ostatnie :oops:Hmmmm...:/ :D Wróciłaś już? Czekamy... :)
marzub 30 października 2019 00:08 Odpowiedz
Do Baku wyruszyliśmy pociągiem z Tbilisi. Bilety kupione na najwyższym poziomie dworca w stolicy Gruzji - pomimo, iż mają terminal nie udało nam się zapłacić kartę, ale wokół pełno bankomatów, więc nie było problemu. Powrotny bilet również zakupiliśmy na dworcu, tym razem w kasach na poziomie -1 - można płacic karta. Na obydwu dworcach automaty kolejkowe, wydające numerek.Poruszanie się po Baku to metro (uwaga zielona linia zdecydowanie bardziej zatłoczona) lub miejskie autobusy. Jeździ się z zakupioną wcześniej i doładowywana kartą (koszt karty 2 manaty, 1 przejazd 30 gapików). Automaty do doładowania praktycznie na każdym przystanku.Jeśli decydujecie się na bardziej komfortowe przejazdy polecam Bolta. Aplikacja Ubera niestety nam nie działała, choć podobno funkcjonuje. Do Yanar Dag skorzystaliśmy, z racji ograniczeń czasowych, z taxi, która kosztowała ze stacji metra Koroghlu 16 manatów, z 40 minutowym oczekiwaniem na zwiedzenie płonącej góry. Koszt biletów wstępu od października to 9 manatów dla obcokrajowców, studenci 1 lub 2 manaty. Na wulkany pojechaliśmy autobusem 125 (przystanek Kukla Teatri) do końca trasy, następnie można marszrutką lub wynajętą taryfą, która "sama Was znajdzie". Ostatni odcinek (ok. 3km) to szutrowa droga, ale spokojnie przejezdna. Dla miłośników fast food polecam knajpki przy wejściu do stacji metra Sahil (przy wyjściu jest też Mc Donald), w których przykładowo koszt kebaba zamyka się w kwocie 1,5 manata, a zupa kosztuje 4 manaty. Z mola przy Park Bulvar Mall (duży sklep z firmowymi sklepami) można wybrać się na 30 minutowy rejs po morzu, koszt dolnych pokładów 3 manaty, górnego tzw. VIP 10 manatów. Rejsy odbywają się w bezwietrzne dni od godz. 17. Tanie zakupy np. ciuchy, buty, zegarki itp. zrobicie w pasażu przy stacji metra Nizami. Artykuły spożywcze można nabyć w Spar lub np. w podziemnej części galerii przy dworcu kolejowym (stacja metra 28 May), a także w Park Bulvar Mall. Internet dostępny w restauracjach i czasem na mieście, koszt karty SIM 4 GB to 15 manatów, analogiczna karta na lotnisku w Kutaisi kosztowała nas 20 lari.
pabien 30 października 2019 09:24 Odpowiedz
@olajaw ktoś postanowił za dokończyć relacje za Ciebie? Tylko chyba nie w tym miejscu zaczął. I bez fotek, a to się nie liczy.Wysłane z mojego Mi A3 przy użyciu Tapatalka
olajaw 30 października 2019 22:05 Odpowiedz
Tak, wiem powinnam dokończyć:pOstatnia część już się kończy pisać, także niedługo dorzucę :roll:
maginiak 30 października 2019 22:29 Odpowiedz
Będę tam dopiero w sierpniu więc jakoś bardzo mi się nie spieszy ale dawaj dziewczyno, nie leń się, bo ładnie jest!