Dzień 1 (15.08.2019) Przylecieliśmy do Sztokholm Skavsta o 9.40, następnie udaliśmy się na autobus który odjeżdzał z samego lotniska (autobus Flugbussarna). Częstotliwość jazdy autobus dość spora. O ile dobrze pamiętam jest to nawet co 10min. Autobus jedzie ok 80min. do centrum Sztokholmu. Na Centralstation w Sztokholmie byliśmy ok. 11.30. Następnie udaliśmy się 10min. na piechotę do biura w którym można zamienić zakupione przez internet Stockholm Passes i Travelcard (Travelcard uprawnia do przezjazdów komunikacją miejską). Początkowo chcieliśmy udać się od razu do hotelu metrem, a karty Travelcard odebrać później (bo bagaże, dzieci, zmęczenie) jednak jak okazało się że podróż do hotelu dla 2 osób dorosłych w 2 strony kosztować nas będzie 80zł to jednak udaliśmy się po karty Travelcard.Następnie pojechaliśmy metrem z T-Centralen do przystanku Solna Centrum przy którym znajdowało się centrum handlowe, w którym był nasz hotel Park Inn by Radisson Solna. Metro zresztą bardzo ładne, wydrążone w skałach i pomalowane w różne motywy np. T-Centralen było pomalowane na niebiesko z narysowanymi liśćmi. Ola (3 letnia córka) twierdziła, że jest to przystanek Stasia (niespełna 2 letniego syna). Natomiast przystanek Solna Centrum był pomalowany na czerwono i przy spodzie na zielono co wyglądało jak lawa. Ola twierdziła że jest to przystanek Oli i mamy. Hotel był z sieci Radisson Blue. Centrum handlowe i hotel już dość stary, ale czysto i schludnie i co najważniejsze tuż obok metra z którego do centrum Sztokholmu 10-15min.Na starówce byliśmy spowrotem ok. 15.30. Poszliśmy obok Parlamentu w stronę Zamku Królewskiego. Pokręciliśmy się w okolicy zamku i po całym Gamla Stan (starówka). Następnie poszliśmy na drugą stronę wyspy do Strommingsvagnen czyli budki w której sprzedają bardzo dobre przekąski ze śledzi. Jedliśmy coś a'la luncz czyli ziemniaki gniecione, 3 filety ze śledzia smażone, ogórki i cebula - koszt 80 SEK (33zł). Następnie poszliśmy do MAX na obiad. Zestaw hamburger + frytki + napój kosztował 100 SEK (41zł). Po posiłku udaliśmy się do metra i powrót do hotelu.
Dzień 2 (16.08.2019) Drugiego dnia pojechaliśmy metrem, a następnie tramwajem na wyspę Djurgarden, na której znajduje się m.in. Skansen, Muzeum Vasa, Junibacken (kraina baśni dla dzieci) i inne. Byliśmy na wyspie dość późno z uwagi na awarię metra. Byliśmy ok. 11.30. Zaczęliśmy od muzeum Vasa. Weszliśmy w ramach wykupionych pasów Stockholm Passes. Kolejka była dość spora, ale szybko się przesuwała. Czekaliśmy może ok. 20 min. Samo muzeum bardzo fajne, choć mało fotogeniczne z racji oświetlenia i tego że budynek muzeum jest nie wiele większy od okrętu Vasa. Okręt miał być flagowym okrętem Szwecji i miał służyć m.in. w wojnie z Polakami. Zaraz po wybudowaniu tj. między 1626 a 1628r. został zwodowany i już w tym momencie był chwiejny. Ale król kazał go załadować i wypływać. Załadowano sporo armat (podobno jedną z przyczyn było właśnie przeładowanie armatami) i załogę. Po przepłynięciu ponad 1km wzdłuż linii brzegowej okręt wypłynął z za jednej z wysp i podmuch wiatru spowodował że okręt się przechylił, a ponieważ wszystkie okna miał otwarte (okna były zbyt nisko osadzone - to kolejna jedna z wielu przyczyn zatonięcia) to woda zaczęła nimi się wlewać i okręt już nie zdołał się wyprostować. Zatonął, a wraz z nim zginęło ok. 30-50 ludzi. Wadą okrętu i przyczyną zatonięcia było to, że był bardzo wysoki i wąski dlatego był chwiejny, miał nisko osadzone okna oraz był przeciążony. Okręt, gdy zatonął nadal wystawały maszty. Podjęto decyzję o jego wyciągnięciu lecz nie radzono sobie z tym. Wyciągnięto jedynie najbardziej cenne rzeczy czyli armaty. Z upływem lat i pod wpływem prądów morskich okręt przemieszczał się tak, że po pewnym czasie nie wiedziano gdzie się znajduje. W XX wieku odnaleziono go i udało się go wyciągnąć, a było to dopiero w 1961r., czyli ponad 300 lat po zatonięciu. Następnie po prawie 30 latach w roku 1990 po długich i żmudnych konserwacjach okręt został umieszczony w muzeum i udostępniony dla publiczności. Okręt okazało się, że zatonął w dobrym dla siebie miejscu. W wodach nie zasolonych i bez mikroorganizmów, które niszczą drewno. Wydobyto go w stanie prawie nienaruszonym. Dzisiaj jest cennym źródłem wiedzy o życiu ludzi z tamtej epoki, ponieważ wiele zwykłych przedmiotów zostało wydobytych wraz z okrętem.
Następnie udaliśmy do krainy baśni i zabaw Junibacken. Musieliśmy zapłacić za 2 osoby dorosłe po zniżce za posiadanie StockholmPass 108 zł (263 SEK). W środku jeden z pokoi to pokój w którym znajdują się w wersji miniaturowej (wielkość dla dzieci) całe miasteczko, były m.in. sklep spożywczy, cukiernia, warsztat rowerowy, rzeźnik, rakieta, stoisko z hot-dogami, rower z którego sprzedaje się kawę, samolot do którego można wsiąść, wieżowiec itp. A to wszystko połączone ze zjeżdżalniami, klockami i innymi elementami do zabawy.
Kolejny pokój to w zasadzie wejście do kolejki do której należy wsiąść i wagonik objeżdża cały budynek również pod samym sufitem. Urządzone są różne sceny z bajek Astrid Lingred, opowiada o nich lektor, również w języku polski. Całość bardzo ładnie przedstawiona. Był i pożar, i potwór, i pozytywne elementy jak łąka, łowienie ryb, lektor opowiadał m.in. że "a teraz się zmniejszyliśmy" a sceny przed oczami to gigantyczna mysz, która się ruszała, wielka łyżka itd. Następnie po wyjściu z kolejki był dom Pippi. Dzieci mogły bawić się w środku prawdziwego domu lub na zewnątrz. Na zewnątrz stał koń Pippi, którego można było wyczesać lub wsiąść na niego (koń był sztuczny). Było tam również wiele gier i zabawek. Następnie było w tym pomieszczeniu przedstawienie (mini teatr), w którym występowali prawdziwi aktorzy Pippi i jej przyjaciele oraz małpka Pan Nilson.
Następnie udaliśmy się do Skansenu. Dotarliśmy tam ok. 16.30. Zwiedziliśmy zoo, w którym były zwierzęta raczej z regionu skandynawskiego tj. renifer, niedźwiedź itp. Dzieciom podobały się świnki i kozy, które można było karmić.
Był tam super plac zabaw w formie górki porośnięta sztuczną trawą, na której znajdował się wąż. Do paszczy węża dzieci wchodziły i rurą zjeżdżały. Moje dzieci z racji tego że małe zjeżdżały również brzuchem po trawie na wymienionej wcześniej górce. Nie chciały stamtąd odejść.
Udaliśmy się tramwajem, a następnie metrem do hotelu. Niedaleko hotelu zjedliśmy kebaba. Kebab nie był najsmaczniejszy. Kosztował 90 SEK (36zł) za sztukę.
Dzień 3 (17.08.2019) Pojechaliśmy metrem do ratusza. Obejrzeliśmy go z każdej strony i zamówiliśmy bilety na 13.10 na wejście na wieżę ratusza. Powiedziano nam że z wózkiem będziemy mogli wjechać na samą górę. Jeden bilet dla dorosłych kosztował 60SEK (24zł).
Następnie poszliśmy na piechotę na Gamla Stan do zamku królewskiego obejrzeć zmianę warty.
Mimo że byliśmy ok. 30min przed czasem to i tak najlepsze miejsca już były zajęte. Czyli te wzdłuż głównego placu. Było tam już ok. 4-5 rzędów ludzi, więc tam się nie ustawiliśmy, bo tłum raczej by nam zasłaniał. Ustawiliśmy się przy drodze z której żołnierze mieli dojść na plac i się zmienić, ale w taki sposób, że widzieliśmy również główny plac. Okazało się, że musieliśmy stamtąd odejść. Jeden ze strażników poinformował wszystkich tam stojących, że tu nie wolno stać. Ustawiliśmy się więc przy drodze, widzieliśmy już jedynie jak żołnierze zmierzają w stronę placu zamkowego, aby się zmienić. Samej zmiany warty stąd nie było widać.
Następnie wróciliśmy do ratusza, aby na niego wejść. Okazało się że winda nie wjeżdża na samą górę, więc wszedłem tylko ja. Magda z dziećmi śpiącymi została. Jeden z przewodników uparł się, żeby oddać nam za bilet Magdy, ale potrzebny jet paragon. Znaleźliśmy paragon i oddali nam pieniądze za nie wykorzystany bilet. Widok z ratusza bardzo ładny.
Następnie poszliśmy na Hop on hop bus. Jeździliśmy ok. godzinki i oglądaliśmy miasto z perspektywy 2 poziomu autobusu z otwartym dachem. Oglądaliśmy miejsca w których już raczej byliśmy na piechotę w poprzednich dniach.
Dojechaliśmy do Skansenu i tam udaliśmy się do Skansen Akwarium.
Przylecieliśmy do Sztokholm Skavsta o 9.40, następnie udaliśmy się na autobus który odjeżdzał z samego lotniska (autobus Flugbussarna). Częstotliwość jazdy autobus dość spora. O ile dobrze pamiętam jest to nawet co 10min. Autobus jedzie ok 80min. do centrum Sztokholmu. Na Centralstation w Sztokholmie byliśmy ok. 11.30. Następnie udaliśmy się 10min. na piechotę do biura w którym można zamienić zakupione przez internet Stockholm Passes i Travelcard (Travelcard uprawnia do przezjazdów komunikacją miejską). Początkowo chcieliśmy udać się od razu do hotelu metrem, a karty Travelcard odebrać później (bo bagaże, dzieci, zmęczenie) jednak jak okazało się że podróż do hotelu dla 2 osób dorosłych w 2 strony kosztować nas będzie 80zł to jednak udaliśmy się po karty Travelcard.Następnie pojechaliśmy metrem z T-Centralen do przystanku Solna Centrum przy którym znajdowało się centrum handlowe, w którym był nasz hotel Park Inn by Radisson Solna. Metro zresztą bardzo ładne, wydrążone w skałach i pomalowane w różne motywy np. T-Centralen było pomalowane na niebiesko z narysowanymi liśćmi. Ola (3 letnia córka) twierdziła, że jest to przystanek Stasia (niespełna 2 letniego syna). Natomiast przystanek Solna Centrum był pomalowany na czerwono i przy spodzie na zielono co wyglądało jak lawa. Ola twierdziła że jest to przystanek Oli i mamy. Hotel był z sieci Radisson Blue. Centrum handlowe i hotel już dość stary, ale czysto i schludnie i co najważniejsze tuż obok metra z którego do centrum Sztokholmu 10-15min.Na starówce byliśmy spowrotem ok. 15.30. Poszliśmy obok Parlamentu w stronę Zamku Królewskiego. Pokręciliśmy się w okolicy zamku i po całym Gamla Stan (starówka). Następnie poszliśmy na drugą stronę wyspy do Strommingsvagnen czyli budki w której sprzedają bardzo dobre przekąski ze śledzi. Jedliśmy coś a'la luncz czyli ziemniaki gniecione, 3 filety ze śledzia smażone, ogórki i cebula - koszt 80 SEK (33zł). Następnie poszliśmy do MAX na obiad. Zestaw hamburger + frytki + napój kosztował 100 SEK (41zł). Po posiłku udaliśmy się do metra i powrót do hotelu.
Dzień 2 (16.08.2019)
Drugiego dnia pojechaliśmy metrem, a następnie tramwajem na wyspę Djurgarden, na której znajduje się m.in. Skansen, Muzeum Vasa, Junibacken (kraina baśni dla dzieci) i inne. Byliśmy na wyspie dość późno z uwagi na awarię metra. Byliśmy ok. 11.30. Zaczęliśmy od muzeum Vasa. Weszliśmy w ramach wykupionych pasów Stockholm Passes. Kolejka była dość spora, ale szybko się przesuwała. Czekaliśmy może ok. 20 min. Samo muzeum bardzo fajne, choć mało fotogeniczne z racji oświetlenia i tego że budynek muzeum jest nie wiele większy od okrętu Vasa. Okręt miał być flagowym okrętem Szwecji i miał służyć m.in. w wojnie z Polakami. Zaraz po wybudowaniu tj. między 1626 a 1628r. został zwodowany i już w tym momencie był chwiejny. Ale król kazał go załadować i wypływać. Załadowano sporo armat (podobno jedną z przyczyn było właśnie przeładowanie armatami) i załogę. Po przepłynięciu ponad 1km wzdłuż linii brzegowej okręt wypłynął z za jednej z wysp i podmuch wiatru spowodował że okręt się przechylił, a ponieważ wszystkie okna miał otwarte (okna były zbyt nisko osadzone - to kolejna jedna z wielu przyczyn zatonięcia) to woda zaczęła nimi się wlewać i okręt już nie zdołał się wyprostować. Zatonął, a wraz z nim zginęło ok. 30-50 ludzi. Wadą okrętu i przyczyną zatonięcia było to, że był bardzo wysoki i wąski dlatego był chwiejny, miał nisko osadzone okna oraz był przeciążony. Okręt, gdy zatonął nadal wystawały maszty. Podjęto decyzję o jego wyciągnięciu lecz nie radzono sobie z tym. Wyciągnięto jedynie najbardziej cenne rzeczy czyli armaty. Z upływem lat i pod wpływem prądów morskich okręt przemieszczał się tak, że po pewnym czasie nie wiedziano gdzie się znajduje. W XX wieku odnaleziono go i udało się go wyciągnąć, a było to dopiero w 1961r., czyli ponad 300 lat po zatonięciu. Następnie po prawie 30 latach w roku 1990 po długich i żmudnych konserwacjach okręt został umieszczony w muzeum i udostępniony dla publiczności. Okręt okazało się, że zatonął w dobrym dla siebie miejscu. W wodach nie zasolonych i bez mikroorganizmów, które niszczą drewno. Wydobyto go w stanie prawie nienaruszonym. Dzisiaj jest cennym źródłem wiedzy o życiu ludzi z tamtej epoki, ponieważ wiele zwykłych przedmiotów zostało wydobytych wraz z okrętem.
Następnie udaliśmy do krainy baśni i zabaw Junibacken. Musieliśmy zapłacić za 2 osoby dorosłe po zniżce za posiadanie StockholmPass 108 zł (263 SEK). W środku jeden z pokoi to pokój w którym znajdują się w wersji miniaturowej (wielkość dla dzieci) całe miasteczko, były m.in. sklep spożywczy, cukiernia, warsztat rowerowy, rzeźnik, rakieta, stoisko z hot-dogami, rower z którego sprzedaje się kawę, samolot do którego można wsiąść, wieżowiec itp. A to wszystko połączone ze zjeżdżalniami, klockami i innymi elementami do zabawy.
Kolejny pokój to w zasadzie wejście do kolejki do której należy wsiąść i wagonik objeżdża cały budynek również pod samym sufitem. Urządzone są różne sceny z bajek Astrid Lingred, opowiada o nich lektor, również w języku polski. Całość bardzo ładnie przedstawiona. Był i pożar, i potwór, i pozytywne elementy jak łąka, łowienie ryb, lektor opowiadał m.in. że "a teraz się zmniejszyliśmy" a sceny przed oczami to gigantyczna mysz, która się ruszała, wielka łyżka itd. Następnie po wyjściu z kolejki był dom Pippi. Dzieci mogły bawić się w środku prawdziwego domu lub na zewnątrz. Na zewnątrz stał koń Pippi, którego można było wyczesać lub wsiąść na niego (koń był sztuczny). Było tam również wiele gier i zabawek. Następnie było w tym pomieszczeniu przedstawienie (mini teatr), w którym występowali prawdziwi aktorzy Pippi i jej przyjaciele oraz małpka Pan Nilson.
Następnie udaliśmy się do Skansenu. Dotarliśmy tam ok. 16.30. Zwiedziliśmy zoo, w którym były zwierzęta raczej z regionu skandynawskiego tj. renifer, niedźwiedź itp. Dzieciom podobały się świnki i kozy, które można było karmić.
Był tam super plac zabaw w formie górki porośnięta sztuczną trawą, na której znajdował się wąż. Do paszczy węża dzieci wchodziły i rurą zjeżdżały. Moje dzieci z racji tego że małe zjeżdżały również brzuchem po trawie na wymienionej wcześniej górce. Nie chciały stamtąd odejść.
Udaliśmy się tramwajem, a następnie metrem do hotelu. Niedaleko hotelu zjedliśmy kebaba. Kebab nie był najsmaczniejszy. Kosztował 90 SEK (36zł) za sztukę.
Dzień 3 (17.08.2019)
Pojechaliśmy metrem do ratusza. Obejrzeliśmy go z każdej strony i zamówiliśmy bilety na 13.10 na wejście na wieżę ratusza. Powiedziano nam że z wózkiem będziemy mogli wjechać na samą górę. Jeden bilet dla dorosłych kosztował 60SEK (24zł).
Następnie poszliśmy na piechotę na Gamla Stan do zamku królewskiego obejrzeć zmianę warty.
Mimo że byliśmy ok. 30min przed czasem to i tak najlepsze miejsca już były zajęte. Czyli te wzdłuż głównego placu. Było tam już ok. 4-5 rzędów ludzi, więc tam się nie ustawiliśmy, bo tłum raczej by nam zasłaniał. Ustawiliśmy się przy drodze z której żołnierze mieli dojść na plac i się zmienić, ale w taki sposób, że widzieliśmy również główny plac. Okazało się, że musieliśmy stamtąd odejść. Jeden ze strażników poinformował wszystkich tam stojących, że tu nie wolno stać. Ustawiliśmy się więc przy drodze, widzieliśmy już jedynie jak żołnierze zmierzają w stronę placu zamkowego, aby się zmienić. Samej zmiany warty stąd nie było widać.
Następnie wróciliśmy do ratusza, aby na niego wejść. Okazało się że winda nie wjeżdża na samą górę, więc wszedłem tylko ja. Magda z dziećmi śpiącymi została. Jeden z przewodników uparł się, żeby oddać nam za bilet Magdy, ale potrzebny jet paragon. Znaleźliśmy paragon i oddali nam pieniądze za nie wykorzystany bilet. Widok z ratusza bardzo ładny.
Następnie poszliśmy na Hop on hop bus. Jeździliśmy ok. godzinki i oglądaliśmy miasto z perspektywy 2 poziomu autobusu z otwartym dachem. Oglądaliśmy miejsca w których już raczej byliśmy na piechotę w poprzednich dniach.
Dojechaliśmy do Skansenu i tam udaliśmy się do Skansen Akwarium.