0
2catstrooper 10 września 2019 05:07
Image

Tak, to bylo krecone wlasnie tam. Nie, nie jest to tworczosc grafiki komputerowej. Tak, mieli tam szturmowcow podchodzacych przez lagune do wyspy. Pamietacie jak wspominalam, ze w atolu znajduje sie baza wojskowa? To wlasnie zolnierze z tej bazy zostali statystami w zbrojach imperialnych szturmowcow. Najsmieszniejsze jest to, ze wiekszosc z nich nie miala pojecia co to Gwiezdne Wojny i w czym w zasadzie brali udzial.

Image

Image

Pogoda psula sie jeszcze bardziej i Fouzy poganial mnie do motorowki. Mielismy w te pedy wracac na wyspe piknikowa i tam przeczekac najgorsza ulewe i wietrzysko.
Image

Do tej pory niestety nie udalo mi sie zlowic ani jednej ryby, wiec nasz lunch byl pod znakiem zapytania.
Niesamowite jest to jak szybko warunki atmosferyczne zmieniaja sie na Malediwach. Odlegosc kilku kilometrow, a roznica potrafi byc jak miedzy sloncem a oberwaniem chmury.

Image

Na wyspie piknikowej swiecilo slonce (jak na razie). Podczas ostatniego odcinka rejsu udalo mi sie zlapac dwie ryby, ktore chlopaki ze sluzbowej lepianki (bo Fouzy rozlozyl jakas wycieraczke pod palma i zaczal sie modlic) wypatroszyli i ugrilowali. Do tego swiezy kokos i pozny lunch byl podany.

Image

Image

Image

Po lunchu czas na szybki snorkeling z jednym z chlopakow. Sieroty takie jak ja podlegaja 100% nadzorze w wodzie. Kazdego roku tonie kilkudziesieciu turystow na Malediwach. Wiekszosc z nich to Chinczycy, wiec do miedzynarodowych mediow te historie nie docieraja, ale taka jest prawda. W Reveries panuje totalna paranoja odnosnie bezpieczenstwa gosci. Maja bardzo duzo turystow z Indii, a “oni plywac nie umieja”, jak mi powiedziano.

Mimo ze ja nie Hinduska, to i tak musialam za reke z przewodnikiem (jednym z chlopakow ze sluzbowej lepianki) plywac, albo byc ciagnieta na linie. I w sumie na dobre wyszlo, bo ocean zrobil sie bardzo burzliwy i nie wiem czy sama dalabym rade wrocic do brzegu.

Image

Wiem, ze ludzie zachwycaja sie snorkowaniem na Malediwach, ale to byc moze dlatego, ze nigdzie indziej tego nie robili. Fakt, zycie rybie nadal jest bujne (ale i tu nie zawsze i nie wszedzie), ale koralowce martwe, wybielone i zniszczone. I choc niby sytuacja ma sie polepszac, to ja tego polepszenia w ciagu ostatnich dwoch (trzech) lat wcale nie widze. Jesli juz, to robi sie gorzej. Kanadyjska rodzina z Kataru tez narzekala. Mialy byc cuda wianki, a w porownaniu z chocby Morzem Czerwonym (lub Filipinami, Indonezja, czy Mikronezja), to snorkowanie na Malediwach jest w tej chwili bardzo rozczarowujace.

W miedzyczasie Fouzy dostal wiadomosc z guesthouse’u, ze mamy sie wszyscy pakowac i wracac ASAP, bo nadciaga powazny sztorm. Na tyle powazny, ze Reveries wyslalo do nas druga motorowke, zeby i chlopakow ze sluzbowej lepianki ewakuowac. I zeby dodatkowe paliwo dla nas dostarczyc (jak sie potem okazalo, bardzo potrzebne).

Rejs powrotny byl wyjatkowo okrutny i tu bez jakiegokolwiek wstydu wszyscy plakalismy i wrzeszczelismy ze strachu non stop. Wszyscy, oprocz Malediwczykow, rzecz jasna. Oni nie przejmujac sie niczym, totalnie zalani woda przy kazdej (coraz wiekszej) fali, prowadzili te motorowki z kamiennymi wyrazami twarzy. To, co w tamta strone zajelo okolo 20 minut, tym razem trwalo grubo ponad godzine. Choroba morska mnie nie dotyka, ale niestety bylam jedyna (z cudzoziemcow) na naszej lodce, ktora miala to szczescie.

Kiedy w koncu dotarlismy na suchy lad, wszyscy bylismy przeszczesliwi. Doczlapalismy sie do guesthouse’u, pogratulowalismy sobie wzajemnie ze udalo nam sie przetrwac i reszte dnia odwolalismy. Moj plan na wieczor skladal sie z puszki coke light, prysznica i snu. Wtedy jeszcze nie wiedzialam, ze ten dzien to tylko zwiastun tego co mialo mnie czekac podczas wycieczki na ostatnia z gwiezdno-wojennych wysp.

Po drodze z przystani do guesthouse'u taki oto swojski akcent:

Image

cdn...
pestycyda napisał:
Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :D


Tak, naprawde wzielam tam helm :D

Calego stroju juz nie, bo za duzo miejsca w bagazu zajmuje. Ale jesli uda mi sie naklonic lokalny oddzial Legionu, zeby wycieczke grupowa na Scarif zorganizowac, to oczywiscie cala zbroje wezme. :lol:
maginiak napisał:
Dosłownie przed chwilą wróciłam z Dubai Mall i chłopaki nadal tam są! Teraz żałuję że nie widziałam Twojej relacji wcześniej, bo bym ich od Ciebie pozdrowiła!
P.S. Nie wierzę że miałaś ze sobą ten hełm, czad :)



Maly skok w bok dla @maginiak:

Aaaa, fajnie!!!
Bylysmy z nie-moja mloda w ZEA w sierpniu, bo przeciez planeta Jakku (Przebudzenie Mocy) to nic innego jak pustynia w okolicach Abu Dhabi. Trooping oczywiscie musial byc:

Image

Chlopaki w sierpniu nadal byli w Dubai Mall:

Image

Wiec ciesze sie, ze piszesz, ze wciaz sa. Byc moze ostoja sie do grudnia, to ich znowu odwiedze.

No, a oprocz tego, tak klasycznie po dubajsku:

Image

Image

W Abu Dhabi nie pozwolili mi wejsc do meczetu w "garnku" na glowie i na nic byly moje starania, aby ich przekonac, ze helm to prawie jak burka.

Buuu...

Wiec na lez otarcie shot z Etihad Towers:

Image


tropikey napisał:
Jak dla mnie jedna z najciekawszych i najbardziej odjechanych relacji. Lajkuje wszystko, jak leci :D
A tym razem też podziękowanie za informacje o przeciętnym snorkelingu.


Jest mi niezmiernie milo!!! To jakby sam Obi-Wan lajkowal :D
A snorkeling jest naprawde mniej niz przecietny. Wiekszosc guesthouse'ow (a nawet resortow) pokazuje na swoich stronach albo stare zdjecia (kiedy koralowce jeszczy zyly), albo zdjecia z innych czesci swiata, bo jak mi Malediwczycy powiedzieli "jakby aktualne zdjecia wstawiali, to nikt by nie przyjezdzal." Ich slowa, nie moje.

Tego lata znowu bylo bardzo goraco i temperatura wody byla duzo powyzej normy, wiec koralowce znowu ucierpialy. :(
Kilka(nascie) resortow hoduje swoje wlasne koralowe ogrody i prawie wszystkie je w tym roku szlag trafil. Goscie sie zachwycali pieknymi kolorami w tym roku, a przeciez te kolory to oznaka, ze koralowce umieraja z powodu wysokiej temperatury.

@PKN_2606 - kontynuacja juz wkrotce!

@Chupacabra - dziekuje!


W kolejnym odcinku - kontynuacja wizyty na planecie Scarif.Nastepnego dnia rano, Kanadyjka z Kataru polowala na mnie przy sniadaniu. Pogoda nadal byla pupowa, ja - cala obolala od wczorajszej jazdy, wiec niespecjalnie spieszylo mi sie zejscie do bufetu. Na sniadanie mas huni, czyli malediwska salatka z tunczyka.

Image

Kanadyjce, natomiast, spieszylo sie bardzo. Przysiadla sie i prosto z mostu poinformowala mnie, ze chce abym ja zabrala na dzienna wycieczke do resortu. Six Senses Laamu. Bo ona musi sie napic. Teraz, zaraz i natychmiast. Bo inaczej zeschnie na wior i umrze podczas tych wakacji, jesli nie napije sie czegos z procentami.
“Wiec po co pchalas sie na Malediwy, idiotko?” chcialam sie zapytac, ale jakies tam maniery dawno temu z domu wynioslam, wiec dzioba nie otworzylam.

Juz chlopaki z zespolu muzycznego (ci ze Sri Lanki) wykombinowali jej sloik lokalnego bimbru, ale maz zabronil jej tego pic. Bo ciort wie co zawiera, i a nuz oslepnie po wypiciu, albo sie calkowicie otruje?

Niby Malediwy to taki religijny, muzulmanski kraj, wszyscy modla sie na okraglo, inshallahuja na kazdym kroku, szkoly koraniczne sa w kazdej wiosce, a pomimo wszystko, kazdego roku garsc ludzi umiera po wypiciu lokalnego alkoholu watpliwej produkcji.

Image
(Do szkoly koranicznej tez wlazlam, a co!)

O nielegalnych uzywkach na Malediwach i problemach z nimi zwiazanych dowiedzialam sie w bardzo graficznych szczegolach od Fouzy’ego. Dopiero na sam koniec pobytu wykumal, ze ja nie siostra w islamie, i chyba w sumie bylo mu glupio, ze wzial mnie za muzulmanke. Nawet do meczetu sobie weszlismy i posalam-alejkumowalismy z lokalna szycha religijna.
Ale w sumie, biorac mnie za muzulmanke, przynajmniej w ten sposob Fouzy mial sie do kogo uzalac, jak lekcewazaco wielu kompatriotow traktuje jego ukochana religie.

Ale, ale… mialo byc o resortach i alkoholu…

Image
(widok z restauracyjnej toalety w Six Senses Laamu)

W resortach prawa koraniczne nie obowiazuja, wiec alkohol leje sie strumieniami (a nawet i calymi wodospadami, jesli ktos wykupil plan all-inclusive). Jak to mozliwe? Ano, w prawie malediwskim pisze, ze sharia obowiazuje tylko na wyspach ze stalymi rezydentami. Nie obowiazuje na wyspach “przemyslowych” (o ile mozna mowic o jakimkolwiek przemysle na Malediwach) i resortowych. Stad tez rozwiazanie typu “bar na lodzi” w Maafushi (bo lodz to nie wyspa), lub dostepnosc alkoholu w hotelu zaraz przy lotnisku (Hulhule Airport Hotel), bo znajduje sie on na “przemyslowej” wyspie Hulhule, itp…

Wiec co sie stanie jak ktos kupi procenty w duty-free podczas przesiadki w podrozy na Malediwy? Najczesciej nie bedzie tego problemu, bo w ogole mu tych procentow nie sprzedadza. Probowalam w Dubaju i Hong Kongu, tak z ciekawosci. Po okazaniu karty pokladowej na kolejny lot, ten do Male, poinformowano mnie, ze przykro im, ale do tej destynacji alkoholu wwozic nie mozna.

Jesli jednak ktos ma w bagazu alkohol, to nastapi jedno z trzech:
1. kazdy bagaz po przylocie jest przeswietlany (z luku i podreczny), jesli cos wyglada jak alkohol, to trzeba bagaz otworzyc i butelke oddac na przechowanie. Mozna ja odebrac jak sie bedzie wylatywac z Malediwow.
2. niestety bardzo duzo tych butelek po prostu znikalo z przechowalni, wiec teraz czasami po prostu konfiskuja i wylewaja zawartosc.
3. uda przemycic przez gapiostwo panow celnikow i wtedy mozna sie bawic we wlasnym pokoju.

Jednak bez wzgledu na to co sie stanie na lotnisku, o jednym trzeba pamietac - zeby nie awanturowac sie z celnikami, bo wtedy nie tylko alkohol skonfiskuja, ale wakacje na Malediwach zostana skrocone do natychmiastowego lotu powrotnego. Tak, bylam swiadkiem takich przypadkow, wiec na bank wiem, ze jest to mozliwe.

Osobisicie nie pije, wiec mnie jest wszystko jedno. Kanadyjce z Kataru nie bylo wszystko jedno. Ona musiala sie napic.
W przeszlosci guesthouse organizowal dziennie wycieczki do Six Senses, ale tym razem resort im powiedzial, ze gosci na dniowki juz nie przyjmuja. Za wysokie progi jak dla guesthouse’owej holoty.

Ale Fouzy podpowiedzial jej, ze przeciez pani szturmowiec byla w Six Senses, i jesli byly gosc poprosi, to resort na pewno sie zgodzi.

Wiec co mi tam, zadzwonilam, bylam pewna, ze powiedza, ze mam spadac sobie na guesthouse’owa plaze i im tylka nie zawracac. Na nieszczescie sie zgodzili. Za godzine mialysmy czekac pod lotniskiem, to zabiora nas razem z przylatujacymi goscmi.
Zazwyczaj resorty zycza sobie dzienne oplaty za wejscie. Six Senses zyczylo sobie “tylko” oplaty za motorowke w obie strony. Bagatela, 100 dolcow od osoby. Kanadyjka pokiwala glowa, potem pokiwala po raz drugi, bo ja za siebie nie mialam zamiaru placic.

Image
(motorowka juz czeka)

I tak to oto znalazlysmy sie w groupie starszawych Australijczykow, ktorzy nie mogli wytrzymac 5 minut bez obmacywania swych swiezo poslubionych mlodych chinskich zon. Z jakiegos powodu Six Senses Laamu jest bardzo popularny wsrod Australiczykow. Nie tylko tych w podrozach poslubnych. Tych po podrozach poslubnych wracajacych z horda wrzeszczacego potomstwa rowniez.

Po wejsciu do motorowki Ahmed (pan z Six Senses) podal kazdemu woreczek sciagany na sznurek (z lnu ekologicznej uprawy, produkowany etycznie przez nastoletnie mamy ze schroniska dla bylych nieletnich prostytutek w Bangaldeshu.)

Image

Mielismy zdjac buty i wsadzic w worek i nie wyjmowac ich az do podrozy powrotnej. Bo w Six Senses mamy aktywowac nasze “senses” i byc blisko natury lazac boso. Tutaj swiezo upieczone chinskie zony popatrzyly na Ahmeda z pogarda i wrecz nienawiscia i zadna swoich Jimmy Choos nie zdjela. Ja wsadzilam moje brudne kroksy do worka, co mi tam. Kanadyjka butow nie miala, bo w swoim pospiechu aby sie napic, nie miala czasu wracac do pokoju, zeby je zabrac. Wskoczyla do samochodu wiozacego nas na lotnisko na bosaka.

Potem zaserwowano nam recznie robiona lemoniade o smaku bazyliowo-mietowym. Smakuje tak okropnie jak brzmi. Lemoniada podawana byla w szklanych butelkach wielokrotnego uzycia, takich ze sprezynowym zamknieciem. Nadal bardzo bujalo i nikomu nie chcialo sie pic.
Image
(Slomka jest papierowa)

Kiedy dobilismy do Six Senses na gosci czekali ich prywatni kamerdynerzy i inni butlerzy. My dwie zostalysmy eskortowane do biura (nawet nie recepcji), gdzie zrobiono kopie naszych paszportow i skasowano 200 dolcow za przejazd. I powiedziano nam, ze jedyny rejon w ktorym wolno nam przebywac to nadwodne restauracje i bary. Nawet dostepu do plazy nie bylo. Mnie bylo wszystko jedno, Kanadyjce tez. Bo ja chcialam sobie cos zjesc, a ona - wypic.

Image

Image

Podczas spaceru do kompleksu gastronomicznego drzazga wlazla mi w stope. Niefajnie… Wyjelam brudne kroksy z worka i na tym skonczylo sie lazenie na bosaka.

W wielu resortach dzienni wycieczkowicze uwazani sa za potencjalnych przyszlych gosci i sa odpowiednio traktowani. Oplaty wstepu obejmuja all inclusive jedzenie i picie, korzystanie z basenu, recznikow, plaz, i wszystkich innych dobroci resortowych dostepnych dla “normalnych” gosci. W niektorych resortach oplaty wstepu nie obejmuja alkoholu, w innych - nie obejmuja jedzenia.

Image

W Six Senses oplat wstepu nie bylo. Za to wszystko bylo platne. Nawet obowiazkowy kapok do snorkowania - wypozyczenie 10 dolarow.
Puszka coli light - 7 dolarow. Miska pho z lunch menu 46 dolarow.

Image

Kanadyjka zaparkowala sie w barze i pila. Ja sie modlilam, aby jej karta kredytowa miala odpowiednio wysoki limit.

Probowalam snorkowac w okolicach restauracji, ale fale byly zbyt wysokie. Zaczelo padac.
Poszlam na maly rekonesans naokolo kompleksu nadwodnego. Nic sie nie zmienilo od mojego pierwszego pobytu. Chmary dzieciakow biegajacych wszedzie, wrzask i pisk i placz. Rodzice siedzacy w barach i pijacy na umor, no bo skoro maja all-inclusive, wiec trzeba korzystac. A wszyscy wiedza, ze Australijczycy pic naprawde potrafia, tak jak Polacy. I jak moja towarzyszka z Quebecu…

Image

Na deptaku jest lodziarnia, gdzie wszystkie lody wyrabiane sa recznie z ekologicznych skladnikow z upraw Fair Trade. Dla gosci na opcji all-inclusive lody sa za darmo. Inni musza placic. Mowie dziewczynie z lodziarni, za ja to dzienny wycieczkowicz, a moj portfel wlasnie sie upija w barze. Ona machnela reka i przygotowala mi wafla z tyloma galkami iloma udalo jej sie zmiescic. Chyba szesc. Lody byly dobre.

Jak wiekoszosc resortow, Six Senses zatrudnia lokalna ludnosc do “manualnych” zajec, Bengalczykow w restauracjach (bo choc muzulmanie, to nie maja nic przeciwko serwowaniu drinkow alkoholowych), Filipinczykow za biurkami i bialasow na wyzej postawionych stanowiskach. I sa bardzo dumni ze swojej kulturowej roznorodnosci.

Image

Image

Image

Ahmed, czyli pan z lodzi, znalazl mnie przy lodziarni i powiedzial, ze pogoda sie psuje, wiec wkrotce trzeba bedzie nas zabierac z powrotem. Ze mam znalezc moja towarzyszke i o trzeciej stawic sie na pomoscie.

Towarzyszka, jak sie dowiedziala, ze za pol godziny wyplywamy, zaczela pic niemal wyczynowo. Ja poprosilam o piec puszek coli light. Pan za barem kazal mi otworzyc torbe (mam taka dla zeglarzy) i zaczal pakowac kontrabande. Piwo dla Kanadyjki, miniaturki wysoko-procentowe i na wierzch, dla kamuflarzu, moja cole. Puscil oko i jak gdbyby nigdy nic poszedl obslugiwac innych gosci. Kontrabanda ta nie znalazla sie na koncowym rachunku.
Poniewaz Kanadyjka nie bardzo byla w stanie chodzic, wiec przyjechal po nas buggy i zabral nas do resortowej przystani. Po drodze przystanek w biurze aby uregulowac naleznosc za lunch i drinkowanie. Do zaplaty 531 dolarow. W tym rowniez moj lunch, moja coke light i wypozyczone kapoki. Do tego 200 dolarow za rejs, i 30 za dojazd na i z lotniska.
Calosc to 761 dolarow za dwie osoby.

Image
Bye bye Six Senses Laamu...

Kanadyjka spala cala droge powrotna, sciaganie jej z motorowki do latwych nie nalezalo. Jej maz wniosl ja na pietro do pokoju w guesthousie. Widac bylo, ze mial w tym duzo wprawy.

Ja poszlam pucowac moj helmet aby przygotowywac sie do wycieczki zaplanowanej na kolejny dzien.

PS. Tutaj widok z toalety w nadwodnym kompleksie gastronomicznym:
Image

Jakbym miala placic $2000 za noc w domku na wodzie i potem miec drewniany parawan, bo moj domek na wodzie jest zaraz naprzeciwko publicznego kibla, to bym chyba #$#%@ dostala. Ale widac klienteli Six Senses Laamu to nie przeszkadza.

~~~ c.d.n.
Lord Sidious napisał:
Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.



Nah, od zawsze wszystkie guesthousey mialy Star Wars tour (nawet Six Senses tylko, ze za odpowiednio wyzsza cene), ale Nazaki najbardziej sie z tym reklamowalo.
I o ile dobrze pamietam, to brali ludzi tylko na Baresdhoo, a przeciez sa jeszcze dwie dodatkowe lokacje (Holhurahaa i Kudafushi). Mam nadzieje, ze do Kudafushi Cie zabrali, bo to przeciez cala koncowka filmu jest stamtad (a nie tylko z Baresdhoo).
Drugim razem (w wlasciwie trzecim) w Laamu chcialam zatrzymac sie w Nazaki, ale po kilku godzinach tam, doszlam do wniosku, ze wole Reveries, wiec sie przenioslam. Cena niemal taka sama, a standard zupelnie inny.

W UK nigdy nie bylam (oprocz lotnisk) wiec roslinnosci bym nie poznala, a Malediwy kocham (choc Laamu raczej nie). Kolejna podroz juz zabukowana na grudzien.I w koncu nadeszla ta dlugo wyczekiwana chwila - podroz do ostatniej wyspy na ktorej krecone bylo Gwiezdne Wojny Lotr 1.
Chwila nadeszla i odeszla, bo, tradycyjnie juz, pogoda nie sprzyjala (zamiast tego zrobilam sobie wycieczke cala dlugoscia szosy, ale o tym w kolejnym odcinku). Podejscie numer 2 niemal sie udalo, przynajmniej w jedna strone.

Tak wiec, plyniemy na Kudafushi, czyli lokalizacji, gdzie miala miejsce Battle of Scarif.

Image

Wiele zrodel podaje, ze sceny te krecone byly na wyspie Gan. To nie jest prawda. Akurat na Gan nic nie bylo krecone. Gan to wyspa, gdzie ekipa techniczna nocowala. I skad pozyczyli z bazy wojskowej zolnierzy do grania shoretrooperow i stormtrooperow.

Tak bylo podczas krecenia:
Image

A tu nasza zaloga:
Image

A wlasciwa akcja odbywala sie na wyspie Kudafushi. Nie mylic z innymi Kudafushi, bo kazdy atol na Malediwach ma wyspe o tej samej nazwie. Kudafushi w Laamu znajduje sie w miare blisko Six Senses, i to wlasnie Six Senses (a nie guesthouse Nazaki) jako pierwszy zaczal oferowac wycieczki do tej lokacji dla swoich bardzo znudzonych gosci.

Pasuje?

Image

Pasuje!

Image

Reveries rowniez zabiera chetnych na ta wyspe (ja tam bylam w sumie dwa razy), ale teoretycznie, nie mozna sobie tam, ot tak, poplynac. No, w zasadzie mozna, ale nie mozna zejsc na lad. Dlaczego? Bo to wyspa, jak na malediwskie warunki, prywatna. Od pokolen mieszka na niej pewna lokalna rodzina, ktora hoduje kurczaki. Zeby zejsc na lad, trzeba miec pozwolenie od pana farmera. Bo inaczej, to byloby tak, jakby tobie ktos wlazl do ogrodka i zaczal pstrykac zdjecia. Nieladnie i niefajnie.

Na czas krecenia filmu rodzina i kurczaki zostaly przeniesione tymczasowo na inna wyspe.
Image

Reveries zawsze prosi o pozwolenie zejscia na lad. I zawsze takowe dostaje. Ale nie za friko (co wyjasnia cene tej wycieczki - okolo $80 dolarow).

Od Reveries do Kudafushi to mniej wiecej godzina motorowka na przekroj atolu. Ponad 90 minut (w praktyce blizej do 2 godzin) jesli plyniemy wzdluz wysp.

Poniewaz pogoda akurat byla piekna, nie chcielismy marnowac czasu. I tak to bez sniadnia, ale za to z piknikowa skrzynia, butelkami wody, kanistrami paliwa i dodatkowym pomocnikiem wskoczylismy w bialo-czerwona motorowke Fouzy’ego i wio! Plyniemy. Decyzja zostaje podjeta, aby plynac na przekroj atolu. Decyzja ta zostaje zmieniona jakies 20 minut pozniej i kierujemy sie wzdluz atolu. Jak juz dobrze wiem, piekna pogoda tutaj moze byc bardzo mylaca. Ocean jest bardzo nieprzewidywalny.

Image

Po drodze mijamy Six Senses i ustepujemy z drogi ich motorowce zabierajacej gosci na ryby. Niby tyle miejsca na tym oceanie, niby ten atol taki duzy, ale podobnie jak przy ruchu powietrznym, sa tutaj pewne szlaki, ktorych skiperzy sie trzymaja. A prawo ruchu jest jedno, mala lodka ustepuje z drogi wiekszej.

W przeciwienstwie do Baresdhoo i Holhurahaa, gdzie przy ladnym przyplywie mozna sobie podjechac motorowka niemal pod sama plaze, Kudafushi takich mozliwosci nie daje. Zbyt “koralowo” na dnie. Tak wiec trzeba wdziac rafowe butki i zasuwac do brzegu na piechote.

Image

A na brzegu?
To tutaj wlasnie miala miejsce koncowa bitwa z silami Imperium.

Image

Image

Rezyser filmu na planie:
Image

Na zywo:
Image

Budujemy okopy w tym samym miejscu:
Image

Gotowi do walki:

Image

Na planie:

Image

Na zywo:

Image

Fouzy poszedl przywitac sie z panem od drobiu, wreczyl mu koperte (ile bylo w srodku nie wiem) i papierowa torbe z czyms tam w butelkach. Fouzy taki religijny, wiec chyba nie z bimbrem. Choc w sumie ciort wie…

Rodzina pana drobiowego akurat miala piknik, zjechaly sie ciotki, kuzyni i wnukowie, i po wyspie szwedalo sie sporo osob. Jednak bardzo grzecznie cala ta gawiedz trzymala sie z daleka od nas. Zaproszono i nas na ten rodzinny piknik, ale Fouzy jeszcze bardziej grzecznie odmowil.

A sama wyspa? Tak piekna jak na filmie.

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (19)

chupacabra 24 września 2019 17:51 Odpowiedz
Quote:Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…Mi się podoba...
pestycyda 24 września 2019 18:02 Odpowiedz
Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :D
2catstrooper 24 września 2019 18:12 Odpowiedz
pestycyda napisał:Mi też :) i cały czas się zastanawiam, czy naprawdę wzięłaś tam swój hełm (a jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie figurki, to byłam przekonana, że oprócz hełmu wzięłaś cały strój :/ :DTak, naprawde wzielam tam helm :D Calego stroju juz nie, bo za duzo miejsca w bagazu zajmuje. Ale jesli uda mi sie naklonic lokalny oddzial Legionu, zeby wycieczke grupowa na Scarif zorganizowac, to oczywiscie cala zbroje wezme. :lol:
pkn-2606 24 września 2019 19:18 Odpowiedz
Ale masz odlot :) Świetnie się czyta i ogląda szturmowca na wakacjach :)
tropikey 24 września 2019 19:33 Odpowiedz
2catstrooper napisał:Wychodzi na to, ze popelniam chyba najnudniejsza i najbardziej bezuzyteczna relacje w historii forum. Ale bede dzielnie szturmowac do samego konca…Jak dla mnie jedna z najciekawszych i najbardziej odjechanych relacji. Lajkuje wszystko, jak leci :DA tym razem też podziękowanie za informacje o przeciętnym snorkelingu. Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
maginiak 24 września 2019 20:48 Odpowiedz
Dosłownie przed chwilą wróciłam z Dubai Mall i chłopaki nadal tam są! Teraz żałuję że nie widziałam Twojej relacji wcześniej, bo bym ich od Ciebie pozdrowiła!P.S. Nie wierzę że miałaś ze sobą ten hełm, czad :)
lord-sidious 29 września 2019 10:56 Odpowiedz
Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.
2catstrooper 29 września 2019 14:43 Odpowiedz
Lord Sidious napisał:Fajne i przydatne dla łowców lokacji :). Ja na Laamu zdecydowałem się na hotel Nazaki Residences, bo chyba jako jedyni wówczas (nie wiem jak jest teraz) mieli wycieczkę śladami "Gwiezdnych Wojen". To mnie skusiło, bo na tym mi najbardziej zależało. Malediwy to zdecydowanie nie moje klimaty :D. Wyprawa Gwiezdno-wojenna okazała się chwytem marketingowym, oni nie za bardzo wiedzieli, co i gdzie się działo. Dotarliśmy na Baresdhoo i właściwie tyle. O Holhurahaa chłopaki nie wiedzieli, ale mnie zależało na Baresdhoo, bo filmowa. Swoją drogą oglądając potem "Łotra 1" dość dokładnie zdałem sobie sprawę jak wiele z tego kręcono w Bovingdon Airfield pod Londynem. Doskonale to widać po roślinności.Nah, od zawsze wszystkie guesthousey mialy Star Wars tour (nawet Six Senses tylko, ze za odpowiednio wyzsza cene), ale Nazaki najbardziej sie z tym reklamowalo.I o ile dobrze pamietam, to brali ludzi tylko na Baresdhoo, a przeciez sa jeszcze dwie dodatkowe lokacje (Holhurahaa i Kudafushi). Mam nadzieje, ze do Kudafushi Cie zabrali, bo to przeciez cala koncowka filmu jest stamtad (a nie tylko z Baresdhoo).Drugim razem (w wlasciwie trzecim) w Laamu chcialam zatrzymac sie w Nazaki, ale po kilku godzinach tam, doszlam do wniosku, ze wole Reveries, wiec sie przenioslam. Cena niemal taka sama, a standard zupelnie inny.W UK nigdy nie bylam (oprocz lotnisk) wiec roslinnosci bym nie poznala, a Malediwy kocham (choc Laamu raczej nie). Kolejna podroz juz zabukowana na grudzien.
lord-sidious 30 września 2019 21:44 Odpowiedz
Przypatrz się dokładnie palmom i innym roślinom. Te z Malediwów są bardziej żywe i różnorodne. Jeśli chodzi o Bovingdon to w tym linku zobaczysz jak te zdjęcia wyglądały:https://star-wars.pl/News/19856,Zdjecia ... e_One.htmlWysypali piasek, wstawili palmy i kręcili. Tam tak naprawdę nakręcili większość scen na Scarif.Nazaki właśnie kupiło mnie wycieczką z "Łotra 1", inne faktycznie w sieci są praktycznie trudne do znalezienia. Natomiast samo Nazaki, podobnie jak wycieczka, mam wrażenie, że im się zwyczajnie niewiele chciało. Natomiast dobrze wiedzieć, że inne hotele też to mają, jakby ktoś chciał polecieć na Scarif to będę radził nie brać Nazaki tylko cokolwiek lepszego i stamtąd wybrać wycieczkę.
south 7 października 2019 10:20 Odpowiedz
Super, że masz tyle samozaparcia, żeby zdać relację z podróży. Niestety bez polskich liter ciężko się to czyta.
emi 7 października 2019 11:22 Odpowiedz
Jesteś niesamowita i wielkie gratulacje za relację!
2catstrooper 8 października 2019 16:21 Odpowiedz
south napisał:Super, że masz tyle samozaparcia, żeby zdać relację z podróży. Niestety bez polskich liter ciężko się to czyta.To przeciez po to, aby rebeliantom utrudnic dostep do transmisji. Czyli system dziala, tak jak powinien. :twisted: emi napisał:Jesteś niesamowita i wielkie gratulacje za relację!Dziekuje, ale naaaaa... nie ma czego gratulowac. Po prostu bawilam sie swietnie! :D
tit 8 października 2019 20:47 Odpowiedz
Gratulacje i pisz dalej :) swietna relacja
tropikey 27 października 2019 14:16 Odpowiedz
A ja myślałem, że Ty w tym hełmie tak cały czas :DSuper relacja. Jestem zaskoczony, że ludzie na zdjęciach "hełmowych" nie okazują najmniejszego nawet zaskoczenia sytuacją. Czyżby takich wystrojonych gwiezdnych wojowników chadzało tam więcej i to po prostu widok powszedni? Wysłane z mojego CLT-L29 przy użyciu Tapatalka
brzemia 27 października 2019 14:32 Odpowiedz
Tego kasku nie mozna dodac w postprodukcji?Tapniete z telefonu
2catstrooper 27 października 2019 14:39 Odpowiedz
@tropikey Hahaha! oni po prostu tacy wyluzowani, ze zupelnie nic ich nie rusza.I dziekuje za mile slowa! :D @brzemia, nah, nie chcialo mi sie. :roll:
chupacabra 27 października 2019 20:33 Odpowiedz
Ale, że Coke Light z plastikowej butelki? (mi wchodzi tylko ze szklanej lub puszki).
2catstrooper 27 października 2019 23:47 Odpowiedz
@Chupacabra, wiesz, za kazdym razem kiedy tam jestem, mam mocne postanowienie niekupowania w plastikowych butelkach. Ale nalog jest silniejszy. Jak sie nie ma w puszkach, to i w butelce kupie. Wersje lokalne juz chyba sa tylko puszkowane, ale dostepne sa tez cole z importu. A pan w sklepiku i tak bedzie usilowal ci ja zapakowac w pastikowa torebke jednorazowego uzytku. Pusta butelke (i torebke) zabralam ze soba do domu. Wszystkie inne wlasne smieci, ktore bylam w stanie zabrac, tez wywiozlam z kraju. Tak, wiem, ze to pusty gest, ale mam nadzieje, choc czesc z tego co zabieram ze soba do domu idzie pozniej na recycling (a nie bezposrednio do oceanu, jak na Malediwach).
emi 28 października 2019 15:45 Odpowiedz
Super!!!