Południowa Osetia to święty gral podróżników. Bardzo trudno jest się tam dostać, ponieważ potrzebne jest specjalne zaproszenie. Ale od czego są inni podróżnicy, którzy wzajemnie sobie pomagają? W zeszłym roku, jak dobijałem do setki odwiedzonych krajów, zacząłem poznawać podróżników, którzy widzieli duuuży kawał świata. Zarejestrowałem się też na nomadmania.com, gdzie można zobaczyć i poznać tych, którzy faktycznie życie poświęcili na podróże. Jest kilka stron, które mają różne klasyfikacje podziału świata i podróżowania. To co wyróżnia nomadmania to weryfikacja osób i odwiedzonych przez nich miejsc. Oczywiście, podróże dla mnie nie są żadnymi wyścigami czy konkurencją, ale fajnie jest mieć jakieś usystematyzowanie i podejrzeć wszystkie ciekawe miejsca w danym regionie, które akurat ta strona oferuje.
Zimą tego roku poznałem w ten sposób kolegę @Woy, który napisał już kilka ciekawych relacji na tym forum. Byliśmy razem na authentication meeting w Warszawie, gdzie przyjechał nr 1 z listy Harry. Po miło spędzonym czasie nawiązaliśmy bliższy kontakt i w ten sposób dostałem cynk o organizowanym we wrześniu wyjeździe do Południowej Osetii. Pomyślałem, że to dla mnie jedyna szansa by odwiedzić to quasi-państwo i zdecydowałem się dołączyć. Start i stop miał być we Władykaukazie, a wyjazd obejmował 3 dni i 2 noce i był na zaproszenie tamtejszego ministra sportu.
Moja podróżnicza dusza nie pozwala mi jednak na kupienie biletu tylko na te sztywne dni, więc po rozpoznaniu opcji zdecydowałem się polecieć 2 dni wcześniej do Mineralnych Wód i wrócić 2 dni później z Machaczkały. W Rosji jest teraz pełno tanich linii lotniczych, więc bilety z/do Moskwy kupiłem za czapkę gruszek. Nad dolotami do Moskwy trochę myślałem, ale w końcu kupiłem w promocyjnych milach United, których mam całe mnóstwo. Trip był zatem gotowy i można było ruszać.
17 września odprawiłem się na LOT na Szeremietiewo i miałem 8h na odwiedzenie Moskwy i zmianę lotniska na Vkunovo. Nie byłem w Moskwie 12 lat, więc była okazja, żeby przypomnieć sobie co nieco. Na pushbacku w naszym E195 nagle jednak zabrakło prądu i wszystko zgasło. Pierwszy raz miałem taką sytuację. Była to awaria zasilania, która uruchamiała silniki. Trzeba było naprawić część i wylecieliśmy ponad godzinę spóźnieni. Mój pobyt w Moskwie więc sie skurczył, bo lotniska są kawał drogi od siebie i miasto jest mega wielkie. Po wylądowaniu, wsiadłem w miejski autobus i następną godzinę przez mega korki jechałem do metra. Już myślałem, że nic nie zobaczę, ale na szczęście metro działa szybko i sprawnie i postanowiłem wyskoczyć na Plac Czerwony.
Trochę się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty:
Lenin, Kreml i Cerkiew dalej stoi
;-)
Wracam przed plac i wychodzi słońce ukazując piękne kolory:
Pobiegałem pół godzinki i ruszyłem metrem do Monastyru Nowodziewiczego przy Łużnikach. Na moje nieszczęście cały był zagrodzony i w remoncie i nie dało się wejść do środka. Natomiast jak go wyremontują to będzie to prawdziwa perełka.
Dojeżdżam metrem do Salaryevo, wsiadam w autobus na lotnisko i lecę wieczornym samolotem do Mineralnych Wód.Ląduję po 23 i szybko próbuję złapać taksówkę do hotelu. Stanęło na 400 rublach. Mam 3* hotel Kavkaz ze śniadaniem za 80 zł - ceny w Rosji od razu mi się podobają. Rano wychodzę na zwiedzanie, ale dużo tu nie ma. Jest popiersie Karola Marksa, trochę remontów. Generalnie to taka duża wieś uzdrowiskowa. Najładniejsza jest cerkiew:
Kawałek dalej jest dworzec, gdzie łapię busa do Nalczyka. Pogoda jest piękna i widać nawet oddalony o jakieś 70 km stożek Elbrusu. W Nalczyku na pałę wsiadam w jakiś autobus chcąc dojechać do centrum i parku, ale niestety jedzie w inną stronę. Idę potem pieszo, wsiadam w trolejbus, ale też mi skręca. W końcu dochodzę pieszo do dużego parku, gdzie miałem nadzieję wsiąść w wyciąg krzesełkowy i zobaczyć miasto z góry. Wyciąg jednak nie działał, było za to wesołe miasteczko. Wracam busem lotniskowym na dworzec i czekam na marszrutkę do Władykaukazu, nie robiąc nawet jednego zdjęcia aparatem.
We Władykaukazie dworzec jest na rogatkach miasta. W ogóle w tej części Rosji prawie każde miasto, nawet małe, miało po 2 dworce. Nie wiem czemu ma to służyć. Wsiadam znowu w pierwszy lepszy bus, ale tym razem wysiadam 500 m od hotelu, który jest przy deptaku z tramwajem po środku. Znowu mam 3* ze śniadaniem, tym razem za 100 zł. Hotel w stylu imperialnej Rosji.
Wieczorem idę na spacer po mieście. Widać już blisko góry:
Na deptaku jest sporo fajnych knajpek i siadam w jednej z nich, gdzie udaje się wypić miejscowe kraftowe piwo. O dziwo było sporo tańsze niż wszystkie inne marketowe/importowane piwa.
Wieczorem zgaduję się na FB z Pawłem Krzykiem - jednym z polskich podróżników, który odwiedził wszystkie kraje świata i akurat śpi we Władykaukazie. Jest już jednak za późno i postanawiamy się złapać później na trasie.
Następnego dnia zaczyna się zorganizowana część mojej wyprawy, czyli wyjazd do Południowej Osetii. Spotykam się z grupą podróżników w hotelu Władykaukaz i jedziemy do Biesłanu.
Chyba wszyscy z was słyszeli o tragedii z 2004 roku, kiedy Czeczeńcy wzięli kilkaset dzieci jako zakładników w szkole w Biesłanie. Po średnio udanym szturmie Rosjan, zginęło ponad 300 dzieci. Na przedmieściach Biesłanu jest cmentarz oraz piękny pomnik symbolizujący dzieci, które jako aniołki idą do nieba. Bardzo przejmujące miejsce i nie wyobrażam sobie jaka to była tragedia dla wszystkich rodziców.
Chciałem podjechać do szkoły, ale nasz kierowca nie chciał jechać. Czekaliśmy do 12, kiedy to przyleciał @Woy i ruszyliśmy w stronę Cchinwali. Widoki po drodze robią się niezłe:
Jest też sztuczne jezioro z turkusową wodą lodowcową:
Późnym popołudniem docieramy do granicy po stronie rosyjskiej. Spędzamy tu prawie 2h, bo stwierdzili, że zrobią sobie z nami wywiad personalny. Potem przejeżdżamy przez tunel i oczom ukazuje się nam Południowa Osetia.Jedno zdjęcie udało się jeszcze zrobić z granicy. To góry oddzielające Rosję od Osetii, albo Europę od Azji, jeśli przyjąć, że granica idzie szczytami. Niektórzy uważają, że granica między kontynentami idzie podnóżem Kaukazu.
Dojeżdżamy po zmroku. Meldujemy się w hoteliku dla drużyn piłkarskich. Jest czysto, ale w pokoju tylko tolaleta. Pod prysznic (otwarty) trzeba iść z innymi kolegami
;). Wieczorem robimy pierwszy spacer i idziemy na kolację do najlepszej knajpy w mieście. Jedzonko super, a ja się zastanawiam jak oni robią tu dostawy, bo z granicy mało samochodów jechało, a ta z Gruzją otwarta jest tylko dla mniejszości gruzińskiej mieszkającej w Osetii.
Rano idziemy na zwiedzanie. Pochód o 11, ale zaczynamy wcześniej by zobaczyć przygotowania.
Na tym zdjęciu widać część gruzińskiego czołgu z wojny z 2008 roku. Wmurowali go w ciekawe miejsce.
Czołgi już stoją. W większości rosyjskie:
Idziemy kawałek dalej. To miejsce to była stacja kolejowa, ale tory już rozebrane, choć jakieś autobusy jeżdżą. 5 minut od centrum, a widać już staroć i brak zadbania.
Wracamy na przygotowania. Wszyscy ubrani oficjalnie i odświętnie:
Najpierw wszyscy idą normalnie i ustawiają się w kolumnach, a ja mam okazję porobić kilka zdjęć przed pochodem.
Jedna z Pań pilnująca porządku:
Tego wojska było naprawdę sporo
Za chwilę zaczyna się pochód.Robimy sobie grupowe zdjęcie. Jeśli mnie pamięć nie myli to 5 osób z tego zdjęcia odwiedziło wszystkie kraje świata. Szóstemu brakuje niewiele, a za to był na obu biegunach.
Zaczyna się poważnie - salutowanie i baczność:
To chyba dowódca - przejeżdżał przez wszystkie kolumny
W mundurach było także sporo kobiet:
Stałem pod podium - salutują do prezydenta:
Ciężki sprzęt jak widać był na rosyjskich blachach:
Potem zespół reprezentacyjny wykonał taniec z bronią
;-). po prawej na trybunie stał prezydent i goście, np. prezydent Donieckiej republiki
Potem prezydent dziękuje dowódcom poszczególnych kolumn
Koniec oficjalnej części pochodu. Impreza przenosi się do parku, ale o tym w następnej części.Trzeba mieć zaproszenie z jakiegoś lokalnego organu. My mieliśmy od ministra sportu
;)W parku spotykamy kilka wystaw z lokalnym jedzeniem i alkoholem. Trochę próbujemy lokalnego wina oraz domowego piwa. Wino całkiem dobre!
Próbujemy trochę jeść, ale mówią, że najpierw czekają aż prezydent ich odwiedzi.
Są także występy lokalnych zespołów:
I przepięknie ubrane kobiety wykonują wspaniały taniec:
Jestem naprawdę pod wrażeniem.Będziesz mógł się podzielić informacjami (chociaż na PW, jeżeli na forum nie jest to możliwe) odnośnie wymagań dotyczących wjazdu?
W zeszłym roku, jak dobijałem do setki odwiedzonych krajów, zacząłem poznawać podróżników, którzy widzieli duuuży kawał świata. Zarejestrowałem się też na nomadmania.com, gdzie można zobaczyć i poznać tych, którzy faktycznie życie poświęcili na podróże. Jest kilka stron, które mają różne klasyfikacje podziału świata i podróżowania. To co wyróżnia nomadmania to weryfikacja osób i odwiedzonych przez nich miejsc.
Oczywiście, podróże dla mnie nie są żadnymi wyścigami czy konkurencją, ale fajnie jest mieć jakieś usystematyzowanie i podejrzeć wszystkie ciekawe miejsca w danym regionie, które akurat ta strona oferuje.
Zimą tego roku poznałem w ten sposób kolegę @Woy, który napisał już kilka ciekawych relacji na tym forum. Byliśmy razem na authentication meeting w Warszawie, gdzie przyjechał nr 1 z listy Harry. Po miło spędzonym czasie nawiązaliśmy bliższy kontakt i w ten sposób dostałem cynk o organizowanym we wrześniu wyjeździe do Południowej Osetii. Pomyślałem, że to dla mnie jedyna szansa by odwiedzić to quasi-państwo i zdecydowałem się dołączyć. Start i stop miał być we Władykaukazie, a wyjazd obejmował 3 dni i 2 noce i był na zaproszenie tamtejszego ministra sportu.
Moja podróżnicza dusza nie pozwala mi jednak na kupienie biletu tylko na te sztywne dni, więc po rozpoznaniu opcji zdecydowałem się polecieć 2 dni wcześniej do Mineralnych Wód i wrócić 2 dni później z Machaczkały. W Rosji jest teraz pełno tanich linii lotniczych, więc bilety z/do Moskwy kupiłem za czapkę gruszek. Nad dolotami do Moskwy trochę myślałem, ale w końcu kupiłem w promocyjnych milach United, których mam całe mnóstwo. Trip był zatem gotowy i można było ruszać.
17 września odprawiłem się na LOT na Szeremietiewo i miałem 8h na odwiedzenie Moskwy i zmianę lotniska na Vkunovo. Nie byłem w Moskwie 12 lat, więc była okazja, żeby przypomnieć sobie co nieco. Na pushbacku w naszym E195 nagle jednak zabrakło prądu i wszystko zgasło. Pierwszy raz miałem taką sytuację. Była to awaria zasilania, która uruchamiała silniki. Trzeba było naprawić część i wylecieliśmy ponad godzinę spóźnieni. Mój pobyt w Moskwie więc sie skurczył, bo lotniska są kawał drogi od siebie i miasto jest mega wielkie. Po wylądowaniu, wsiadłem w miejski autobus i następną godzinę przez mega korki jechałem do metra. Już myślałem, że nic nie zobaczę, ale na szczęście metro działa szybko i sprawnie i postanowiłem wyskoczyć na Plac Czerwony.
Trochę się tu zmieniło od mojej ostatniej wizyty:
Lenin, Kreml i Cerkiew dalej stoi ;-)
Wracam przed plac i wychodzi słońce ukazując piękne kolory:
Pobiegałem pół godzinki i ruszyłem metrem do Monastyru Nowodziewiczego przy Łużnikach. Na moje nieszczęście cały był zagrodzony i w remoncie i nie dało się wejść do środka. Natomiast jak go wyremontują to będzie to prawdziwa perełka.
Dojeżdżam metrem do Salaryevo, wsiadam w autobus na lotnisko i lecę wieczornym samolotem do Mineralnych Wód.Ląduję po 23 i szybko próbuję złapać taksówkę do hotelu. Stanęło na 400 rublach. Mam 3* hotel Kavkaz ze śniadaniem za 80 zł - ceny w Rosji od razu mi się podobają. Rano wychodzę na zwiedzanie, ale dużo tu nie ma. Jest popiersie Karola Marksa, trochę remontów. Generalnie to taka duża wieś uzdrowiskowa.
Najładniejsza jest cerkiew:
Kawałek dalej jest dworzec, gdzie łapię busa do Nalczyka. Pogoda jest piękna i widać nawet oddalony o jakieś 70 km stożek Elbrusu.
W Nalczyku na pałę wsiadam w jakiś autobus chcąc dojechać do centrum i parku, ale niestety jedzie w inną stronę. Idę potem pieszo, wsiadam w trolejbus, ale też mi skręca. W końcu dochodzę pieszo do dużego parku, gdzie miałem nadzieję wsiąść w wyciąg krzesełkowy i zobaczyć miasto z góry. Wyciąg jednak nie działał, było za to wesołe miasteczko. Wracam busem lotniskowym na dworzec i czekam na marszrutkę do Władykaukazu, nie robiąc nawet jednego zdjęcia aparatem.
We Władykaukazie dworzec jest na rogatkach miasta. W ogóle w tej części Rosji prawie każde miasto, nawet małe, miało po 2 dworce. Nie wiem czemu ma to służyć. Wsiadam znowu w pierwszy lepszy bus, ale tym razem wysiadam 500 m od hotelu, który jest przy deptaku z tramwajem po środku. Znowu mam 3* ze śniadaniem, tym razem za 100 zł. Hotel w stylu imperialnej Rosji.
Wieczorem idę na spacer po mieście. Widać już blisko góry:
Na deptaku jest sporo fajnych knajpek i siadam w jednej z nich, gdzie udaje się wypić miejscowe kraftowe piwo. O dziwo było sporo tańsze niż wszystkie inne marketowe/importowane piwa.
Wieczorem zgaduję się na FB z Pawłem Krzykiem - jednym z polskich podróżników, który odwiedził wszystkie kraje świata i akurat śpi we Władykaukazie. Jest już jednak za późno i postanawiamy się złapać później na trasie.
Następnego dnia zaczyna się zorganizowana część mojej wyprawy, czyli wyjazd do Południowej Osetii.
Spotykam się z grupą podróżników w hotelu Władykaukaz i jedziemy do Biesłanu.
Chyba wszyscy z was słyszeli o tragedii z 2004 roku, kiedy Czeczeńcy wzięli kilkaset dzieci jako zakładników w szkole w Biesłanie. Po średnio udanym szturmie Rosjan, zginęło ponad 300 dzieci. Na przedmieściach Biesłanu jest cmentarz oraz piękny pomnik symbolizujący dzieci, które jako aniołki idą do nieba. Bardzo przejmujące miejsce i nie wyobrażam sobie jaka to była tragedia dla wszystkich rodziców.
Chciałem podjechać do szkoły, ale nasz kierowca nie chciał jechać. Czekaliśmy do 12, kiedy to przyleciał @Woy i ruszyliśmy w stronę Cchinwali. Widoki po drodze robią się niezłe:
Jest też sztuczne jezioro z turkusową wodą lodowcową:
Późnym popołudniem docieramy do granicy po stronie rosyjskiej. Spędzamy tu prawie 2h, bo stwierdzili, że zrobią sobie z nami wywiad personalny. Potem przejeżdżamy przez tunel i oczom ukazuje się nam Południowa Osetia.Jedno zdjęcie udało się jeszcze zrobić z granicy. To góry oddzielające Rosję od Osetii, albo Europę od Azji, jeśli przyjąć, że granica idzie szczytami. Niektórzy uważają, że granica między kontynentami idzie podnóżem Kaukazu.
Dojeżdżamy po zmroku. Meldujemy się w hoteliku dla drużyn piłkarskich. Jest czysto, ale w pokoju tylko tolaleta. Pod prysznic (otwarty) trzeba iść z innymi kolegami ;). Wieczorem robimy pierwszy spacer i idziemy na kolację do najlepszej knajpy w mieście. Jedzonko super, a ja się zastanawiam jak oni robią tu dostawy, bo z granicy mało samochodów jechało, a ta z Gruzją otwarta jest tylko dla mniejszości gruzińskiej mieszkającej w Osetii.
Rano idziemy na zwiedzanie. Pochód o 11, ale zaczynamy wcześniej by zobaczyć przygotowania.
Na tym zdjęciu widać część gruzińskiego czołgu z wojny z 2008 roku. Wmurowali go w ciekawe miejsce.
Czołgi już stoją. W większości rosyjskie:
Idziemy kawałek dalej. To miejsce to była stacja kolejowa, ale tory już rozebrane, choć jakieś autobusy jeżdżą. 5 minut od centrum, a widać już staroć i brak zadbania.
Wracamy na przygotowania. Wszyscy ubrani oficjalnie i odświętnie:
Najpierw wszyscy idą normalnie i ustawiają się w kolumnach, a ja mam okazję porobić kilka zdjęć przed pochodem.
Jedna z Pań pilnująca porządku:
Tego wojska było naprawdę sporo
Za chwilę zaczyna się pochód.Robimy sobie grupowe zdjęcie. Jeśli mnie pamięć nie myli to 5 osób z tego zdjęcia odwiedziło wszystkie kraje świata. Szóstemu brakuje niewiele, a za to był na obu biegunach.
Zaczyna się poważnie - salutowanie i baczność:
To chyba dowódca - przejeżdżał przez wszystkie kolumny
W mundurach było także sporo kobiet:
Stałem pod podium - salutują do prezydenta:
Ciężki sprzęt jak widać był na rosyjskich blachach:
Potem zespół reprezentacyjny wykonał taniec z bronią ;-). po prawej na trybunie stał prezydent i goście, np. prezydent Donieckiej republiki
Potem prezydent dziękuje dowódcom poszczególnych kolumn
Koniec oficjalnej części pochodu. Impreza przenosi się do parku, ale o tym w następnej części.Trzeba mieć zaproszenie z jakiegoś lokalnego organu. My mieliśmy od ministra sportu ;)W parku spotykamy kilka wystaw z lokalnym jedzeniem i alkoholem. Trochę próbujemy lokalnego wina oraz domowego piwa. Wino całkiem dobre!
Próbujemy trochę jeść, ale mówią, że najpierw czekają aż prezydent ich odwiedzi.
Są także występy lokalnych zespołów:
I przepięknie ubrane kobiety wykonują wspaniały taniec: