Następny punkt wycieczki - Wapta Falls. Dojazd z głównej drogi na parking (ok. 2 km) wiedzie szutrową drogą, jednak każdy samochód jest w stanie wolno przejechać. Parking nieduży, ale chyba ta atrakcja nie cieszy się aż tak dużą popularnością, bo był prawie pusty. Szlak (2,4 km) wiedzie lasem z dużą ilością przewróconych drzew, ale generalnie płaskim terenem.
Po niecałych 20 minutach zaczynamy słyszeć niesamowity huk i następnie widzimy kaskady wody.
Zejście na dół prawie pod sam wodospad wiedzie stromą trasą. Schodzimy i kierujemy się na aktualnie dostępną (w związku z porą roku) wyspę bezpośrednio naprzeciwko wodospadu. Jednak nie dochodzimy bliżej niż 50 metrów, bo wiązało się to z całkowitym przemoknięciem.
Wracamy tą samą drogą, jemy na parkingu kanapki i jedziemy na kolejny wodospad – Takkakaw Falls. Droga do wodospadu w sezonie zimowym zamknięta – po przejechaniu nią nie dziwię się - wiedzie naprawdę dużymi serpentynami. Naszym dużym pożeraczem paliwa jeden zakręt musieliśmy wziąć na dwa razy, gdyż się nie zmieściliśmy.
:) Parking pod wodospadem jest ogromny, a dojście zajmuje niecałe 15 minut. Takkakaw w języku Cree znaczy „Magnificent” – i to prawda – naprawdę jest wspaniały i na każdym kroku widać jego majestat.
Tą atrakcją kończymy zwiedzanie – wracamy do hotelu i znów udajemy się na pyszną kolację do indyjskiej restauracji.@looookasz będzie, będzie.
:) Mam nadzieję, że jutro uda mi się dodać kolejne dni. @kostek966 mały spojler - w Toronto spędziliśmy tylko kilka godzin, akurat tam mieliśmy międzylądowanie. Niestety o okolicach tego miasta nie mogę nic powiedzieć, natomiast samo Toronto nie zrobiło na nas wrażenia (może dlatego, że nie jesteśmy wielbicielami wielkich miast, a może dlatego, że podczas naszej kilkugodzinnej wycieczki nosiliśmy ze sobą nasz cały bagaż, a dodatkowo rozpadało się i to ostatecznie zniechęciło nas do dalszego zwiedzania - ale to tylko i wyłącznie nasza opinia!).Dzień 9 9.09.2019 r. W związku z tym, że w ciągu ostatnich dwóch dni sporo jeździliśmy, tym razem postawiliśmy na atrakcje położone bliżej naszego hotelu. A i pogoda już nie była taka rewelacyjna – pochmurno z przelotnymi opadami deszczu. Zwiedzanie zaczęliśmy od Johnston Canyon - trochę później niż w poprzednich dniach, bo mimo krótkiego dojazdu na parkingu meldujemy się po 9. Szlak spokojnie wiedzie wzdłuż rzeki nad i obok kanionu.
Mijamy sporą liczbę turystów – widać, że miejsce jest bardzo popularne, nic dziwnego biorąc pod uwagę urok tego miejsca, ale i łatwą trasę. Po 20 minutach osiągamy pierwszy wodospad. Podchodzimy do punktu widokowego - biorąc pod uwagę ilość osób zainteresowanych i niewielki obszar, na którym można stanąć, nie było to łatwe, ale w końcu się udało.
:) Robimy zdjęcie i uciekamy, bo kolejka osób już czeka, by zająć nasze miejsce.
Po kolejnych 20 minutach dochodzimy do górnego wodospadu.
Jako że nam poszło szybciej niż planowaliśmy nie zrażeni zdecydowaliśmy się kontynuować marsz i weszliśmy na szlak do Inkpots (ok. 3,1 km w jedną stronę).
Tutaj szlak już dość ostro wspina się w górę, by podczas ostatniego kilometra gwałtownie schodzić do doliny. Droga wiedzie przez las i wielkim plusem jest to, że było mało ludzi – bez porównania do Johnston Canyon. Dojście na miejsce zajęło nam niecałą godzinę. W samej dolinie spędziliśmy sporo czasu, podziwiając nadchodzącą jesień. Same źródełka mineralne może nie zrobiły na nas takiego wrażenia, ale widok na góry w tle - bezcenny, dolina jest naprawdę piękna.
Cała wycieczka zajęła nam trochę ponad 4 godziny. Podczas powrotu przez Johnston Canyon przekonaliśmy się, że wcześniej niepotrzebnie narzekaliśmy na ilość turystów - teraz w kanionie pojawiły się tłumy, a kolejka do punktu widokowego na Lower Falls stała już na schodach.
Następnie pojechaliśmy nad jezioro Minnewanka. Zrobiliśmy sobie zdjęcia na słynnych czerwonych krzesłach i ruszyliśmy na zaplanowany szlak wzdłuż jeziora.
Jednak za kanionem Stewarta przeżyliśmy duże rozczarowanie – w związku z zagrożeniem atakami niedźwiedzi szlak dostępny tylko w grupach minimalnie 4 osobowych, a wejście niezgodne z przepisami zagrożone jest karą 25.000 CAD.
Cóż zrobić – wróciliśmy do samochodu i stwierdziliśmy, że spędzimy trochę czasu w Banff. Zaparkowaliśmy blisko centrum na dużym darmowym parkingu i wybraliśmy się na spacer wzdłuż głównej ulicy.
Będzie ciąg dalszy?Jeśli nie w pełnej formie to prosiłbym chociaż o listę miejsc które odwiedziliście później; w przyszłym roku wybieram się w wakacje, początek podróży właściwe pokryje się z Twoim planem, no i szukam inspiracji na kolejne dni.Z góry dziękuję.
@looookasz będzie, będzie.
:) Mam nadzieję, że jutro uda mi się dodać kolejne dni.@kostek966 mały spojler - w Toronto spędziliśmy tylko kilka godzin, akurat tam mieliśmy międzylądowanie. Niestety o okolicach tego miasta nie mogę nic powiedzieć, natomiast samo Toronto nie zrobiło na nas wrażenia (może dlatego, że nie jesteśmy wielbicielami wielkich miast, a może dlatego, że podczas naszej kilkugodzinnej wycieczki nosiliśmy ze sobą nasz cały bagaż, a dodatkowo rozpadało się i to ostatecznie zniechęciło nas do dalszego zwiedzania - ale to tylko i wyłącznie nasza opinia!).
Miśków nie ma, ale też jest fajnie.
:)Dobrze się czyta, sporo przydatnych informacji. Mam zamiar kiedyś wybrać się na podobny wyjazd i na pewno będę czerpał z wiedzy tu przekazanej. Szkoda trochę, że zdjęcia, choć pokazują piękne miejsca, to jakościowo są nie za bardzo...A co do pierwszych miejsc na liście, to proponuję od razu zrobić kilka list, bo ciężko porównywać ze sobą Seszele, Filipiny, Nepal, Islandię, Utah, Tanzanię i Peru. To jakby spierać się, kto jest bardziej wysportowany: dziesięcioboista, gimnastyczka artystyczna czy zawodnik MMA.
:)
Jeśli chodzi o koszty wyjazdu to:1. Loty- bilet: CDG - Vancouver; Calgary - CDG (z stopem w Toronto na ok 12h) - 1500 pln- bilet Vancouver - Calgary - 300 pln2. Samochód:Vancouver Island na 4 dni - Toyota Yarsi - z rentalcars z ubezpieczeniem 900 plnCalgary na 8 dni też najmniejsze ale dostaliśmy Nissana Frontiera - z rentalcars z ubezpieczeniem 1700 pln3. Noclegi:na Vancouver Island - za 4 noce wyszło nas 420 CAD.(pokój 2osobowy) - najdrożej w UclueletW Canmore - za 5 nocy z śniadaniem - 900CADW Hinton za 3 nocy z śniadaniem - 500 CAD4. Z atrakcji płatnych:rejs na Spirit Island na Maligne Lake - 149 CAD za 2 osobywejściówki do Parków - całoroczne - ok 120 CADNa miejscu jedliśmy w różnych knajpachBurger lub Fish and Chips - ok 10-15 CAD - i można tym pojeśćw Canmore chodziliśmy do Indyjskiej knajpki - za bardzo solidny obiad dla 2 osób - 35-45 CADw Hinton pod hotelem mieliśmy Chińczyka - ok 30-40 CAD za obiad na 2 osoby
Następny punkt wycieczki - Wapta Falls. Dojazd z głównej drogi na parking (ok. 2 km) wiedzie szutrową drogą, jednak każdy samochód jest w stanie wolno przejechać. Parking nieduży, ale chyba ta atrakcja nie cieszy się aż tak dużą popularnością, bo był prawie pusty. Szlak (2,4 km) wiedzie lasem z dużą ilością przewróconych drzew, ale generalnie płaskim terenem.
Po niecałych 20 minutach zaczynamy słyszeć niesamowity huk i następnie widzimy kaskady wody.
Zejście na dół prawie pod sam wodospad wiedzie stromą trasą. Schodzimy i kierujemy się na aktualnie dostępną (w związku z porą roku) wyspę bezpośrednio naprzeciwko wodospadu. Jednak nie dochodzimy bliżej niż 50 metrów, bo wiązało się to z całkowitym przemoknięciem.
Wracamy tą samą drogą, jemy na parkingu kanapki i jedziemy na kolejny wodospad – Takkakaw Falls. Droga do wodospadu w sezonie zimowym zamknięta – po przejechaniu nią nie dziwię się - wiedzie naprawdę dużymi serpentynami. Naszym dużym pożeraczem paliwa jeden zakręt musieliśmy wziąć na dwa razy, gdyż się nie zmieściliśmy. :)
Parking pod wodospadem jest ogromny, a dojście zajmuje niecałe 15 minut. Takkakaw w języku Cree znaczy „Magnificent” – i to prawda – naprawdę jest wspaniały i na każdym kroku widać jego majestat.
Tą atrakcją kończymy zwiedzanie – wracamy do hotelu i znów udajemy się na pyszną kolację do indyjskiej restauracji.@looookasz będzie, będzie. :) Mam nadzieję, że jutro uda mi się dodać kolejne dni.
@kostek966 mały spojler - w Toronto spędziliśmy tylko kilka godzin, akurat tam mieliśmy międzylądowanie. Niestety o okolicach tego miasta nie mogę nic powiedzieć, natomiast samo Toronto nie zrobiło na nas wrażenia (może dlatego, że nie jesteśmy wielbicielami wielkich miast, a może dlatego, że podczas naszej kilkugodzinnej wycieczki nosiliśmy ze sobą nasz cały bagaż, a dodatkowo rozpadało się i to ostatecznie zniechęciło nas do dalszego zwiedzania - ale to tylko i wyłącznie nasza opinia!).Dzień 9 9.09.2019 r.
W związku z tym, że w ciągu ostatnich dwóch dni sporo jeździliśmy, tym razem postawiliśmy na atrakcje położone bliżej naszego hotelu. A i pogoda już nie była taka rewelacyjna – pochmurno z przelotnymi opadami deszczu. Zwiedzanie zaczęliśmy od Johnston Canyon - trochę później niż w poprzednich dniach, bo mimo krótkiego dojazdu na parkingu meldujemy się po 9. Szlak spokojnie wiedzie wzdłuż rzeki nad i obok kanionu.
Mijamy sporą liczbę turystów – widać, że miejsce jest bardzo popularne, nic dziwnego biorąc pod uwagę urok tego miejsca, ale i łatwą trasę. Po 20 minutach osiągamy pierwszy wodospad. Podchodzimy do punktu widokowego - biorąc pod uwagę ilość osób zainteresowanych i niewielki obszar, na którym można stanąć, nie było to łatwe, ale w końcu się udało. :) Robimy zdjęcie i uciekamy, bo kolejka osób już czeka, by zająć nasze miejsce.
Po kolejnych 20 minutach dochodzimy do górnego wodospadu.
Jako że nam poszło szybciej niż planowaliśmy nie zrażeni zdecydowaliśmy się kontynuować marsz i weszliśmy na szlak do Inkpots (ok. 3,1 km w jedną stronę).
Tutaj szlak już dość ostro wspina się w górę, by podczas ostatniego kilometra gwałtownie schodzić do doliny. Droga wiedzie przez las i wielkim plusem jest to, że było mało ludzi – bez porównania do Johnston Canyon. Dojście na miejsce zajęło nam niecałą godzinę. W samej dolinie spędziliśmy sporo czasu, podziwiając nadchodzącą jesień. Same źródełka mineralne może nie zrobiły na nas takiego wrażenia, ale widok na góry w tle - bezcenny, dolina jest naprawdę piękna.
Cała wycieczka zajęła nam trochę ponad 4 godziny. Podczas powrotu przez Johnston Canyon przekonaliśmy się, że wcześniej niepotrzebnie narzekaliśmy na ilość turystów - teraz w kanionie pojawiły się tłumy, a kolejka do punktu widokowego na Lower Falls stała już na schodach.
Następnie pojechaliśmy nad jezioro Minnewanka. Zrobiliśmy sobie zdjęcia na słynnych czerwonych krzesłach i ruszyliśmy na zaplanowany szlak wzdłuż jeziora.
Jednak za kanionem Stewarta przeżyliśmy duże rozczarowanie – w związku z zagrożeniem atakami niedźwiedzi szlak dostępny tylko w grupach minimalnie 4 osobowych, a wejście niezgodne z przepisami zagrożone jest karą 25.000 CAD.
Cóż zrobić – wróciliśmy do samochodu i stwierdziliśmy, że spędzimy trochę czasu w Banff. Zaparkowaliśmy blisko centrum na dużym darmowym parkingu i wybraliśmy się na spacer wzdłuż głównej ulicy.