Podczas powrotnego rejsu miła pani przewodnik pozwoliła nam wyjść na pokład - mimo że widoki zacne, to jednak po małej sesji fotograficznej szybko wróciłam do zamkniętej części stateczku, ponieważ temperatura nie powalała, a i prędkość była niemała.
Następnie pojechaliśmy do Maligne Canyon, gdzie zdecydowaliśmy się na szlak wiodący z parkingu górą do Piątego Mostu, a powrót już wzdłuż rzeki aż do Pierwszego Mostu. Cały szlak zajął nam ok. 2 godzin. Subiektywnie bardziej podobał nam się Johnston Canyon, jedynie trzy ostatnie mosty robiły duże wrażenie. Reasumując - atrakcja warta odwiedzenia będąc już w tym regionie.
Ostatnią atrakcją w tym dniu i w Jasper NP było Pyramid Lake, a dokładnie słynna wyspa z pięknym widokiem na górę Pyramid.
Wracając zatrzymaliśmy się w samym Jasper i zwiedziliśmy centrum oraz zakupiliśmy magnesy. Jest to naprawdę małe miasteczko, ale zrobiło na nas bardzo miłe wrażenie. Późnym wieczorem wróciliśmy do hotelu i udaliśmy się na kolację do pobliskiej azjatyckiej restauracji.
Dzień 13 13.09.2019 Podczas naszego ostatniego pełnego dnia w Jasper NP wybraliśmy się na szlak Sulphur Skyline. Na parkingu przed wejściem na szlak zameldowaliśmy się po godzinie 9. Czekałam na ten dzień, ale również trochę się obawiałam, czy kondycyjnie dam radę, ponieważ według informacji zdobytych dzięki wujkowi Google szlak wydawał się być bardzo wymagający. Tymczasem był to bardzo przyjemny spacer z miejscami większymi podejściami, wystarczy jednak średnia kondycja, aby dojść na szczyt (różnica poziomów to ok. 700 metrów). Szlak liczy trochę ponad 4 km w jedną stronę. Droga w górę zajęła nam niecałe półtorej godziny wliczając w to przerwy na zdjęcia. Widoki z każdym metrem robiły się – jeśli to możliwe – bardziej malownicze, ale też temperatura coraz bardziej spadała. Przed samym szczytem, gdzie nie było już osłony drzew, było tak wietrznie, że musieliśmy założyć wszystkie ubrania, które mieliśmy, na szczęście jak się okazało kurtka przeciwdeszczowa spełnia też funkcję ochrony przed wiatrem.
:)
Podczas samego wejścia spotkaliśmy raptem parę osób, a na szczycie też raczej było pusto. Spędziliśmy tam około 30 minut. Widoki ze szczytu na Góry Skaliste – zapierające dech w piersiach!
Mocno zmarznięci rozpoczęliśmy schodzenie z przerwą na drugie śniadanie w miłym otoczeniu kanadyjskiej przyrody. Kawałek od szczytu jest dość płaski teren, m.in. z takim ustronnym miejscem i ławeczką, na które można przysiąść i podziwiać widoki (a naprawdę jest co!).
Schodząc mijaliśmy już wielu turystów, w tym wycieczkę szkolną. I takie moje spostrzeżenie: w Polsce w góry rusza się ok. 6-8 godziny rano, gdy tymczasem w Kanadzie standardem jest 9-11 godzina - alby my tak po prostu trafiliśmy. W każdym razie na parkingu byliśmy przed godziną 14, zostawiliśmy plecaki i udaliśmy się na baseny termalne Miette Hot Springs.
Wejście bez limitu czasowego kosztuje 7 CAD. Ośrodek składa się z czterech otwartych basenów – dwóch większych z temperaturą wody 39 i 36 stopni i dwóch małych z temperaturą 16 i 19 stopni – wypróbowaliśmy wszystkie, aczkolwiek w tym z najchłodniejszą wodą nie spędziliśmy zbyt dużo czasu.
;) Jest to bardzo fajny pomysł odpoczynku, ale relaks po trekkingu to tylko dodatek, prawdziwą wisienką na torcie basenów są otaczające to miejsce widoki! Po odpoczynku skierowaliśmy się już bezpośrednio do hotelu, gdyż kolejnego dnia czekała nas droga do Calgary.
Dzień 14 14.09.2019 Dzień przeznaczony na dojazd do Calgary – pokonaliśmy ponad 520 km. Mieliśmy okazję jechać przez typowy rolniczy teren i kanadyjskie wioski wyjęte bezpośrednio z filmów o dzikim zachodzie. Co nas zaskoczyło: na co poniektórych ranczach były „przydomowe” rafinerie. Droga przebiegła bez problemów i szybciej niż liczyliśmy i po godzinie 17 już oddaliśmy samochód i byliśmy na lotnisku.
Wylot mieliśmy jednak dopiero ok. 23 – jednak nie chciało nam się już komunikacją miejską jechać do centrum i po prostu mieliśmy trochę czasu, aby odpocząć przed maratonem zwiedzania w podróży powrotnej. Odprawa (na ten i kolejny lot do Paryża) przebiegła bez problemu i wystartowaliśmy z parominutowym opóźnieniem.
Dzień 15 15.09.2019r. Wylądowaliśmy przed godziną 4 w Toronto i udaliśmy się do kolejki dowożącej do centrum miasta. Jednak tego dnia trwał jej remont i zostaliśmy skierowani do autobusu zastępczego. Dodatkowo w cenie przejazdu dostaliśmy bilet powrotny do wykorzystania do końca dnia (standardowo na bilecie można wrócić do 7 h nie ponosząc dodatkowych kosztów). Tym sposobem po godzinie 6 już byliśmy w okolicach Union Station – dzięki czemu udało nam się zrobić ‘nocne’ zdjęcie CN Tower, jeszcze oświetlonej. O tej godzinie (a myślę że szczególnie w niedzielę) nie prezentuje się najlepiej.
Jedyne osoby, które przez pierwsze 30 minut spotkaliśmy to byli bezdomni. Mimo że Toronto jest zaliczane do jednych z bezpieczniejszych miast to nie czuliśmy się pewnie. Staraliśmy się przejść po największych atrakcjach miasta oczywiście biorąc pod uwagę, że o 19:30 mieliśmy samolot powrotny i że cały „spacer” mieliśmy ze sobą bagaże na plecach.
Będzie ciąg dalszy?Jeśli nie w pełnej formie to prosiłbym chociaż o listę miejsc które odwiedziliście później; w przyszłym roku wybieram się w wakacje, początek podróży właściwe pokryje się z Twoim planem, no i szukam inspiracji na kolejne dni.Z góry dziękuję.
@looookasz będzie, będzie.
:) Mam nadzieję, że jutro uda mi się dodać kolejne dni.@kostek966 mały spojler - w Toronto spędziliśmy tylko kilka godzin, akurat tam mieliśmy międzylądowanie. Niestety o okolicach tego miasta nie mogę nic powiedzieć, natomiast samo Toronto nie zrobiło na nas wrażenia (może dlatego, że nie jesteśmy wielbicielami wielkich miast, a może dlatego, że podczas naszej kilkugodzinnej wycieczki nosiliśmy ze sobą nasz cały bagaż, a dodatkowo rozpadało się i to ostatecznie zniechęciło nas do dalszego zwiedzania - ale to tylko i wyłącznie nasza opinia!).
Miśków nie ma, ale też jest fajnie.
:)Dobrze się czyta, sporo przydatnych informacji. Mam zamiar kiedyś wybrać się na podobny wyjazd i na pewno będę czerpał z wiedzy tu przekazanej. Szkoda trochę, że zdjęcia, choć pokazują piękne miejsca, to jakościowo są nie za bardzo...A co do pierwszych miejsc na liście, to proponuję od razu zrobić kilka list, bo ciężko porównywać ze sobą Seszele, Filipiny, Nepal, Islandię, Utah, Tanzanię i Peru. To jakby spierać się, kto jest bardziej wysportowany: dziesięcioboista, gimnastyczka artystyczna czy zawodnik MMA.
:)
Jeśli chodzi o koszty wyjazdu to:1. Loty- bilet: CDG - Vancouver; Calgary - CDG (z stopem w Toronto na ok 12h) - 1500 pln- bilet Vancouver - Calgary - 300 pln2. Samochód:Vancouver Island na 4 dni - Toyota Yarsi - z rentalcars z ubezpieczeniem 900 plnCalgary na 8 dni też najmniejsze ale dostaliśmy Nissana Frontiera - z rentalcars z ubezpieczeniem 1700 pln3. Noclegi:na Vancouver Island - za 4 noce wyszło nas 420 CAD.(pokój 2osobowy) - najdrożej w UclueletW Canmore - za 5 nocy z śniadaniem - 900CADW Hinton za 3 nocy z śniadaniem - 500 CAD4. Z atrakcji płatnych:rejs na Spirit Island na Maligne Lake - 149 CAD za 2 osobywejściówki do Parków - całoroczne - ok 120 CADNa miejscu jedliśmy w różnych knajpachBurger lub Fish and Chips - ok 10-15 CAD - i można tym pojeśćw Canmore chodziliśmy do Indyjskiej knajpki - za bardzo solidny obiad dla 2 osób - 35-45 CADw Hinton pod hotelem mieliśmy Chińczyka - ok 30-40 CAD za obiad na 2 osoby
Podczas powrotnego rejsu miła pani przewodnik pozwoliła nam wyjść na pokład - mimo że widoki zacne, to jednak po małej sesji fotograficznej szybko wróciłam do zamkniętej części stateczku, ponieważ temperatura nie powalała, a i prędkość była niemała.
Następnie pojechaliśmy do Maligne Canyon, gdzie zdecydowaliśmy się na szlak wiodący z parkingu górą do Piątego Mostu, a powrót już wzdłuż rzeki aż do Pierwszego Mostu. Cały szlak zajął nam ok. 2 godzin. Subiektywnie bardziej podobał nam się Johnston Canyon, jedynie trzy ostatnie mosty robiły duże wrażenie. Reasumując - atrakcja warta odwiedzenia będąc już w tym regionie.
Ostatnią atrakcją w tym dniu i w Jasper NP było Pyramid Lake, a dokładnie słynna wyspa z pięknym widokiem na górę Pyramid.
Wracając zatrzymaliśmy się w samym Jasper i zwiedziliśmy centrum oraz zakupiliśmy magnesy. Jest to naprawdę małe miasteczko, ale zrobiło na nas bardzo miłe wrażenie.
Późnym wieczorem wróciliśmy do hotelu i udaliśmy się na kolację do pobliskiej azjatyckiej restauracji.
Dzień 13 13.09.2019
Podczas naszego ostatniego pełnego dnia w Jasper NP wybraliśmy się na szlak Sulphur Skyline. Na parkingu przed wejściem na szlak zameldowaliśmy się po godzinie 9. Czekałam na ten dzień, ale również trochę się obawiałam, czy kondycyjnie dam radę, ponieważ według informacji zdobytych dzięki wujkowi Google szlak wydawał się być bardzo wymagający. Tymczasem był to bardzo przyjemny spacer z miejscami większymi podejściami, wystarczy jednak średnia kondycja, aby dojść na szczyt (różnica poziomów to ok. 700 metrów). Szlak liczy trochę ponad 4 km w jedną stronę. Droga w górę zajęła nam niecałe półtorej godziny wliczając w to przerwy na zdjęcia. Widoki z każdym metrem robiły się – jeśli to możliwe – bardziej malownicze, ale też temperatura coraz bardziej spadała. Przed samym szczytem, gdzie nie było już osłony drzew, było tak wietrznie, że musieliśmy założyć wszystkie ubrania, które mieliśmy, na szczęście jak się okazało kurtka przeciwdeszczowa spełnia też funkcję ochrony przed wiatrem. :)
Podczas samego wejścia spotkaliśmy raptem parę osób, a na szczycie też raczej było pusto. Spędziliśmy tam około 30 minut. Widoki ze szczytu na Góry Skaliste – zapierające dech w piersiach!
Mocno zmarznięci rozpoczęliśmy schodzenie z przerwą na drugie śniadanie w miłym otoczeniu kanadyjskiej przyrody. Kawałek od szczytu jest dość płaski teren, m.in. z takim ustronnym miejscem i ławeczką, na które można przysiąść i podziwiać widoki (a naprawdę jest co!).
Schodząc mijaliśmy już wielu turystów, w tym wycieczkę szkolną. I takie moje spostrzeżenie: w Polsce w góry rusza się ok. 6-8 godziny rano, gdy tymczasem w Kanadzie standardem jest 9-11 godzina - alby my tak po prostu trafiliśmy.
W każdym razie na parkingu byliśmy przed godziną 14, zostawiliśmy plecaki i udaliśmy się na baseny termalne Miette Hot Springs.
Wejście bez limitu czasowego kosztuje 7 CAD. Ośrodek składa się z czterech otwartych basenów – dwóch większych z temperaturą wody 39 i 36 stopni i dwóch małych z temperaturą 16 i 19 stopni – wypróbowaliśmy wszystkie, aczkolwiek w tym z najchłodniejszą wodą nie spędziliśmy zbyt dużo czasu. ;) Jest to bardzo fajny pomysł odpoczynku, ale relaks po trekkingu to tylko dodatek, prawdziwą wisienką na torcie basenów są otaczające to miejsce widoki!
Po odpoczynku skierowaliśmy się już bezpośrednio do hotelu, gdyż kolejnego dnia czekała nas droga do Calgary.
Dzień 14 14.09.2019
Dzień przeznaczony na dojazd do Calgary – pokonaliśmy ponad 520 km. Mieliśmy okazję jechać przez typowy rolniczy teren i kanadyjskie wioski wyjęte bezpośrednio z filmów o dzikim zachodzie. Co nas zaskoczyło: na co poniektórych ranczach były „przydomowe” rafinerie. Droga przebiegła bez problemów i szybciej niż liczyliśmy i po godzinie 17 już oddaliśmy samochód i byliśmy na lotnisku.
Wylot mieliśmy jednak dopiero ok. 23 – jednak nie chciało nam się już komunikacją miejską jechać do centrum i po prostu mieliśmy trochę czasu, aby odpocząć przed maratonem zwiedzania w podróży powrotnej. Odprawa (na ten i kolejny lot do Paryża) przebiegła bez problemu i wystartowaliśmy z parominutowym opóźnieniem.
Dzień 15 15.09.2019r.
Wylądowaliśmy przed godziną 4 w Toronto i udaliśmy się do kolejki dowożącej do centrum miasta. Jednak tego dnia trwał jej remont i zostaliśmy skierowani do autobusu zastępczego. Dodatkowo w cenie przejazdu dostaliśmy bilet powrotny do wykorzystania do końca dnia (standardowo na bilecie można wrócić do 7 h nie ponosząc dodatkowych kosztów). Tym sposobem po godzinie 6 już byliśmy w okolicach Union Station – dzięki czemu udało nam się zrobić ‘nocne’ zdjęcie CN Tower, jeszcze oświetlonej. O tej godzinie (a myślę że szczególnie w niedzielę) nie prezentuje się najlepiej.
Jedyne osoby, które przez pierwsze 30 minut spotkaliśmy to byli bezdomni. Mimo że Toronto jest zaliczane do jednych z bezpieczniejszych miast to nie czuliśmy się pewnie.
Staraliśmy się przejść po największych atrakcjach miasta oczywiście biorąc pod uwagę, że o 19:30 mieliśmy samolot powrotny i że cały „spacer” mieliśmy ze sobą bagaże na plecach.