+1
Plichcior 3 października 2019 13:48
-- 03 Paź 2019 13:48 --

Cześć,

będzie to moja pierwsza relacja stąd bardzo proszę o wyrozumiałość. Dodatkowo zachodnie wybrzeże wydaje się bardzo popularną destynacją i na forum jest już kilka relacji z genialnych wypraw. Nie odkryje (non omen) Ameryki, dorzucę tylko kilka moich spostrzeżeń. Zwłaszcza dla tych, którzy zastanawiają się nad taką wyprawą z małymi (lub większymi) pociechami. Może komuś się przyda podczas planowania swoich wakacji. Enjoy!


0.0.JPG



Historia -
Mamy za sobą już kilka wyjazdów, tych bliższych i dalszych. Na ten rok planowaliśmy wyjazd do Szkocji. W międzyczasie chodził mi po głowie weekend w USA na jakiś shopping. To akurat było bez żadnego ciśnienia. Warunkiem niezbędnym i jednocześnie sporym wyzwaniem bylo znalezienie odpowiednich (czyli tanich) biletów. To co udawało mi się odszukać nie miało bagażu rejestrowego w stawce. Biorąc pod uwagę cel wizyty było to bez sensu. No i pewnego dnia stało się (dzięki Fly4Free) SAS Wilno – USA za tysiaka. Z bagażem rejestrowym w cenie! Jesteśmy z Gdańska i do Wilna nie jest tak źle z dojazdem. Moim zdaniem dużo lepsza opcja niż Berlin. Konsulatacja z A. czy bierzemy. Tak. No to później pytanie do młodej czy jedzie z nami czy zostaje z babcią. Młoda nie mogła się zdecydować to kupujemy bilet i dla niej. Później przyszło do wybierania destynacji. Pierwotny plan był na Nowy Jork plus dłuższy weekend, by wyskoczyć nad Niagarę. Ostatnio mnie eksmitowali z Kanady za zły paszport to czas się wbić tam skutecznie... Tylko się okazało, że w tej samej cenie było San Francisco. A na zachodnim wybrzeżu nas jeszcze nie było. To kupiliśmy. I tak zamiast na kilka dni do NY wylądowaliśmy z biletami na 2 tygodnie do SF na poczatek kwietnia. Szkocja musi poczekać. Tym bardziej, ze od wrzesnia młoda poszła do szkoły. Trzeba się będzie trzymać terminów szkolnych z następnymi wyjazdami.

Przygotowania-
No i tutaj mój pierwszy ProTip. Róbcie research przed zakupem biletów. Jak kupujecie na spontanie jak my to później można się ździwić. Mnie zaskoczyły ceny noclegów w SF. Siadłem by coś poplanować i się okazało, że kupiłem bilety do jednego do najdroższych miast w US. Później mi migneła informacja, że w którymś z ostatnich lat ceny noclegów wzrosły tam średnio o 75%. W ciągu jednego roku. Nieźle... Jak się człowiek zastanowi to faktycznie wszyscy giganci technologiczni mają niedaleko siedziby google, twarzoksiążka, uber etc. Tym samym zostało zadecydowane za nas, pobyt w mieście ograniczamy do minimum i robimy roadtripa z koncentracją na parkach narodowych i naturze.
Druga kwestia, która nas zaskoczyła przez brak wczesniejszych przygotowań, to pogoda. Niby Kalifornia to słoneczny stan, a się okazało, że początek kwietnia to wczesna wiosna. A wczesna wiosna oznacza zmienną pogodę, a nawet śnieg. I miejscami pozamykane drogi ( np tioga pass). Gdybym wiedział to przed zakupem biletów, szukałbym terminów lotów co najmniej 2-3 tygodnie późniejszych.

Najciężej było wybrać trasę. Opcji na zachodnim wybrzeżu jest ogrom. Każdy znajdzie coś dla siebie. Szczegolnie jak kochacie naturę. Zainspirowani informacjami zaczerpniętymi z forum i kilku blogów rodaków mieszkających na stałe w US, stworzyliśmy plan. Założeniem bylo, aby nie spędzać w aucie wiecej niż 2-3hr. Szybko zmienione na 3-4hr dziennie (a i to okazało sie nierealne). Pierowtny plan w sumie modyfikowaliśmy 3 razy na dalszych etapach.

Noclegi- tuaj przyznam, że po raz pierwszy w życiu tak się namęczyłem z organizacją noclegów. Bez bicia wyznaje, że zajęło mi to dziesiątki godzin. Mega turystyczne atrakcje, które mieliśmy na liście mają świetną bazę noclegową. Tylko jest ona poza naszym budżetem. USD 200+ za nocleg to norma. USD 500+ też. Moim założeniem było mieścić się w przedziale 300-400pln. W Europie (z małymi wyjątkami) za tą kwotę jest całkiem nieźle. W USA miałem wyzwanie. Tylko, że miałem specyficzne wymagania. 1. Koniecznie chciałem pokoje w konfiguracji 2x queen bed 2. Terminarz roadtripa wyznaczał miejsce postoju 3. Rezerwacje musiały mieć elastyczne warunki anulacji (kto podróżuje z dziećmi wie jak szybko mogą sie pochorować ) 4. Obiekty musiały mieć wysoki rating (plus czytałem komentarze zostawiane przez użytkowników) 5. Darmowe śniadanie i parking. Co oznaczało, że sam miałem wysokie wymagania i małą elastycznośc, a jak wiecie za spełnienie tych rzeczy trzeba sięgać do kieszeni. Bardzo, bardzo kombinowałem, z różnymi stronami. I kuponami by poobniżać ceny. Kody oczywiście zdobywane z odpowiedniego działu forum fly4free i pozwolę sobie tutaj podziękować wszystkim za kontrybucję. Przydało się. Na 15 noclegów tylko 3 pierwsze rezerwacje były zrobione bez kodów zniżkowych. Głownie expoedia i hotels.com wykorzystałem. Booking.com był drogi. AirBnb tylko raz. Opocja 2x queen bed jest mega dla rodzin z dziećmi. W zasadzie dostajecie pokój z dwoma podwójnymi lóżkami za niedużą dopłatą do pokoju z 1 łożkiem.

Samochód – Padło na wypożyczalnie Alamo i samochód full size na cały okres pobytu. Jeździmy takim rozmiarem auta w PL i odpowiada naszym wymaganiom. Zgodnie z info na forum szukałem opcji przez różne źródła. Warto. Na moim przykładzie (ten sam zakres dat i rozmiar auta). Przez alamo.com 650 usd, przez alamo.it i .fr 460eur, przez alamo.co.uk – 400 usd. Byłoby kilka $$ mniej gdybym zapłacił od razu. Z dzieckiem wiadomo, że lepiej zachować na max elastyczności w kwesti odwołania...

Wiza- my mieliśmy jeszcze ważna, ale młoda nie miała. Na szczeście jest wiza waiver programme i nie musiała jechać na rozmowę z konsulem. Niestety nic się nie zmienia w kwestii opłaty i samego systemu internetowego. Kasę trza płacić, a system jest beznadziejny. 700 pln dopisane do listy wydatków.

No to jedziemy z koksem:

Dzień 0. 02.04.2019
Plan- Techniczny przelot z Gdańska do Wilna
Nocleg- Urbihop Hotel
Wyjeżdzamy z Gdańska po pracy, nie ma co się tu rozpisywać. Trasa S7 teraz bajka, od Mrągowa do granicy kręto I wolno. Na Litwie jadę zgodnie z przepisami, nie wiedziałem, że moje auto może palić tak mało:)
Hotel w stylu młodzieżowym, obok hal sportowych. Śniadanie ok, duży parking, jest siłka i bar otwarty przez cała noc. 15 min do lotniska.
Rezerwowany przez hotels.com – stawka 250pln
Chcieliśmy hotel przy samym terminalu na lotnisku, ale po pierwsze primo stawka była z 400pln, po drugie primo, warunki głeboki prl. Nie dziękuje.

Dzień 1. 03.04.2019
Plan – LOT do SF, odiór auta, przejazd przez Golden Gate

Lot mamy o 11. Idealnie by wstać rano zjeść śniadanie i zostawić auto na parkingu przy lotnisku. Po raz kolejny zaliczyłem ździwko. W Gdańsku oficjalny parking lotnisa kosztuje grosze, w Wilnie lotnisko chciało od mnie 160eur za 2 tygodnie. Chyba komuś coś się pomyliło z taką ceną. Korzystamy z ECOParking za 28 eur. Zaliczamy pierwszą wtopę, dojazd na parking zajmuje 40minut zamiast 12. Ktoś zapomniał o godzinach szczytu i dojazdach ludzi do pracy... Pierwsze nerwy, no ładnie nam się zaczyna. Docieramy na lotnisko spokojnie, kolejek brak, security oddzielne dla rodzin. Wszystko idzie super sprawnie. Mamy dużo czasu i wcale nie mam ochoty na piwo. Ale czego sie nie robi by pocieszyć kolegów z pracy, że ja mogę, a oni kiblują w biurze. Wale PILSa o 10 rano, a co. Tym bardziej, że na miejscu czekają mnie amerykańskie sikacze.

0.1.JPG



Lecimy SASem z przesiadką w Kopenhadze. Przesiadka, krótka godzinna. Lot z Wilna mija blyskawicznie. Lot z Kopenhagi już nie tak błyskawicznie. Taryfa SAS Go, miejsca do wyboru tylko z tyłu samolotu. Wybieramy 3 środkowe w którymś z ostatnich rzedów. Jedzenie dają, wyboru brak. Po starcie jakiś kurczak, przed lądowaniem wrap na śniadanie. Przy wejściu na pokład czekała butelka wody plus do pierwszego posiłku napój bezalkoholowy do wyboru. Alko i późniejsze słodkie napoje dodatkowo płatne. Płaciliśmy tysiaka za lot to nie ma co wybrzydzać. Dojadamy owoce zabrane z domu. Rozrywka pokładowa na kolana nie powala. Łącznie może z 60 tytulów. Młoda spi kilka godzin, my męczymy filmy do lądowania.

Potwierdzam przeczytaną radę – po lądowaniu nie sikajcie, nie czekajcie tylko biegiem do odprawy. Po cichu liczyłem, że może od tyłu uda nam sie wyjść z samolotu. No way. Wychodzimy jako prawie ostatni i jesteśmy pod koniec kolejki. Wpierw głupie automaty i z wydrukiem do kolejki do immigration. Tracimy z dobrą godzinę. Immigration kilka pytań, gdzie się wybieramy, po co, na jak długo, czy mamy rodzinę na miejscu etc. I wpuszczają. Teraz do monorail po auto.

Po 15 miniutach jesteśmy w Alamo, choiceline w full size tego dnia był toyota camry, nissa altima, kia optima, ford fusion. Padło na fusion. Na wypasie wersja łącznie z navi i skórami. Z minusów czarny lakier i hybryda. Hybryda = mały bagażnik. Przymiarka czy sie pomieścimy i jedziemy z koksem. Jakoś się mieścimy na styk.

Wyjeżdzamy, oczywiście zapomnieliśmy o godzinach szczytu. Jest po 16 i wszystko stoi. Musimy dostać się do Richmond. To robotnicza mieścina na porzedmieściach. W SF w okolicach lotniska nie znalazłem żadnego ciekawego noclegu. Generalnie za mniej niż 500 złotych cieżko było o czysty, nowowczesny hotel z parkingiem i wysokim ratingiem, w dzielnicy gdzie byłoby bezpiecznie. I gdzie łażienka nie byłaby wspólna. Padło na SureStay by Best Western Point Richmond. Rezerwacja przez Hotels.com, płatne na miejscu USD 95. Dojazd zajmuje nam 2 hr zamiast 30 minut. Sił już nie mamy.. Dłuższa droga przez Golden Gate została zaniechana. W przeciwieństwie do młodej nie spaliśmy w samolocie. Padamy na twarz. Moglibyśmy spać nawet pod mostem, niestety wszytkie mijane po drodze są już zajęte. Mijamy masę bezdomnych i jest to smutny widok. Po checkinie w hotelu musimy jeszcze coś zjeść. Jedziemy do pobliskiego sklepu u hindusa. Nie mam nawet ochoty na browar. Game over. Wcinamy jogurt z bananem i zasypiamy przed 19. W hotelu trwa impreza na basenie, wokół jeżdzą pociagi. W środku nocy ktoś robi sobie pod oknem wyścigi motocyklowe. Zatyczki do uszy przy lóżku chyba coś sugerowały.

1.1.JPG



1.2.JPG



Dzien drugi – 04.04.2019r.
Plan na dzień techniczny, foty przy Golden Gate, Walmart i przejazd pod Yosemite

Budzimy się w środku nocy. Myśleliśmy o wschodzie słońca z widokiem na miasto, ale mają być mgły i może padać. Decydujemy zjeść sniadanie i dopiero ruszyć w drogę. Odpalamy Netflixa by zabić czas do godziny 6 i śniadania. Generalnie Netfix ratował życie podczas wyjazdu. Szczególnie tryb offline w aucie. Jak już nie mogła wysiedzieć z nudów, odpalała swój ulubiony film. Pod koniec wyjazdu już mogła oglądać bez dzwięku. Tekst zna na pamięć.
Zachodzimy na śniadanie i kolejne zdziwko. Byliśmy przygotowani, ale jednak nadal SZOK. Nie ma nic swieżego. Ani jednego warzywka. Nie pokochamy się z amerykańskimi śniadaniami. Młoda jadła głównie gofry i tosty z dżemem. Czasami bajgla z filadelfią (jak była). Nic innego jej nie podchodziło. Ja testowałem ich kiełbaski i jajecznice z proszku. Gwiazdki Michelina za to nie będzie.
Śniadanie zaliczone, ładujemy manatki i do auta. Jedziemy nad Golden Gate. Znowu korki, tym razem poranne. Hybryda mało pali ale czas tracimy, znowu jedziemy 3 razy dłużej niż powinniśmy.
ProTip – w SF jest plaga włamań do aut. Wszedzie. Uważajcie. Dojeżdzamy na pierwszy parking i wita nas szkło rozbitej szyby i jedno auto z turystami. Jest lekko mgliście. Widoki na most petarda. Zaliczamy kilka stopów, wszędzie tablice z ostrzeżeniami by nie zostawiac NIC w autach.

2.1.JPG



2.2.JPG



2.3.JPG



2.4.JPG



2.5.JPG



2.6.JPG



Czas jechać zobaczyć wielkie drzewa. Odpalamy internet i zamawiamy online parking porzy Muir Woods. Jest na konkretne okno czasowe. Na wejściu kupujemy Annual Pass za 80 USD i w drogę na pierwszy spacer. Młoda ma szybko dosyć. Drzewa są pieknę niestety park jest mocno ograniczony w sposobie zwiedzania. Sekwoje podobno mają malutkie korzenie. Stąd trzeba trzymać się wyznaczonych ścieżek. Młodą to nudzi.

2.7.JPG



2.8.JPG



2.9.JPG



2.10.JPG



2.11.JPG



2.12.JPG



2.13.JPG



2.14.JPG




Po 1,5hr głodniejemy, ustalamy że wracamy do Richmond i tam wsuniemy hiundusa. Okolice Miur Woods są bogatymi dzielnicami SF i ceny są odpowiednie. Nasz wewnętrzny Kuźniar mówi, że poczekamy z jedzeniem. Zaliczamy też 2 piętrowego Walmarta, a później sklep koreański. Koreańskie sklepy są świetnie zaopatrzone w warzywa i owoce (i we wszystko co pływa, pełza i na drzewo za wysoko nie ucieka). Ruszamy w drogę do Oakhurst gdzie zaplanowaliśmy AirBnb. Po drodze Ford wywala bład hamulców. Zjeżdzamy z autostrady do centrum handlowego. W starbucksie podpinam się pod WIFI, ładuje skypie i dzownie do Alamo. Zapraszają do najbliższego punktu by wymienić auto. Sprawdzamy – jest to Oakland i 80 km w złą stronę. Robię magiczną sztuczkę informatyków. Wyłączam I włączam auto. Błąd znika. Zaoszczędziliśmy 2 hr, jedziemy dalej.


2.15.JPG



Do Oakhurst dojezdzamy przed zmrokiem. Airbnb okazuje się rozczarowaniem, nie wiem za co ten wysoki rating... Stary dom z tektury a zaraz obok ruchliwa droga. Nigdy w życiu nie spałem z uczuciem, że auto przyjeżdza tuż obok mnie. Tak z 20cm obok. A jeżdzi ich dużo przez całą noc, a że akurat jest górka to mocno gazują. Pewnie idzie się do tego przyzywczaić, ale chyba spanie pod mostem nie będzie dla mnie. Nawet 2 szybkie browarki nie pomagają. A nocleg mamy tutaj zaplanowany na 2 dni. Przybytek się nazywał DJs Couples Escape, 386pln/noc przez Airbnb. I tak tytułowe “escape” to ja tam jak najszybciej chciałem zrobić. Nazwą pasuje idealnie:)

-- 03 Paź 2019 14:13 --

Dzień trzeci – 05.04.2019r. Kiedy plany pozostają tylko planami.


3.1.JPG



Wstajemy znowu bardzo wczęśnie rano. Sprawdzamy ponownie prognozy pogody, które przewidują w Yosemite deszcz, śnieg i niskie temperatury. Hmm to chyba nie jest coś dla nas. Byliśmy przygotowani na taką pogodę, ale po prostu nie chcieliśmy. Problem jest taki, że oprócz Yosemite to w okolicy nie ma specjalnie nic. Przed domkiem spotykamy naszego hosta. Mówimy mu, że prognozy średnie i chcemy jechać na dzień do Fresno. Patrzy na nas jak na wariatów. Jego wyraz twarzy mówi = po kiego czorta? Dyplomatycznie mówi, że Fresno to miasto jak miasta, a że w okolicy jest ładne jezioro i że się nie wykąpiecie, ale możecie iść do fajnej restauracji. Chyba człowiek nie ma aktywnych dzieci. Po restauracji ma biegąc by spalić energie? Decydujemy, że jedziemy do Fresno. Powiem wam, że to była dobra decyzja. Po drodze mijamy pola pomarańczy i farmerów sprzedjących worek tych owoców za 1 usd. Wjeżdzamy do miasta i kierujemy sie po kanapki do Sams Italian Deli (polecamy) http://www.samsitaliandeli.com . Do ciepłych kanapek dorzucamy kilka sałatek na wagę i jemy w ich ogródku. Smakuje wybornie. Zresztą po jogurcie z truskawkami zjedzonym w śroku nocy zdążyliśmy zgłodnieć.
Na główną atrakcje wybieramy ZOO. Słoneczko świeci, jest fajnie. Obiekt wypełniają dziesiątki dzieciaków, które przyjchały słynnymi zółtymi autobusami. Większość dziecaków skośna lub o urodzie z ameryki środkowej. Nasze blond, blade, szczupłe i wysokie odstaje mocno. Przynajmniej się nie zgubi :D Nie ma szansy wtopić się w tłum. Zoo całkiem przyjemne, jest dużo bardziej interaktywne niż nasze. Hitem jest basen z płaszczkami. Młoda kładzie się na brzuchu na krawędzi I przez ponad godzinę trzyma recę w basenie głaszcząc te piękne stworzenia. Pływa z nimi też rekin, na oko ma z 1,5 metra. Też udaje jej się go pogłaskać. W końcu musimy użyć siły by ja zabrać.

3.2.jpg



3.3.JPG



3.4.JPG



3.5.JPG



3.6.JPG



3.7.JPG



Robi się późno, decydujemy się zjeść meksykańskie. Jedziemy do lokalnej taqueria http://www.taqueriadonpepe.com .Jest piątek wieczór. Trafiamy na lokalesów, którzy po pracy wpadają na jedzenie i piwko. Tylko dlaczego krewetki lądują w szyjce od piwa? Chociaż prawo Joeyego musi działać, a lubię i krewetki i piwo. Jest 3 dzień a ja ciągle nie mogę ogarnąć wielkości amerykańskich porcji. Zamawiam zdecydowanie za dużo i jem zdecydowanie za dużo. By spalić kalorie jedziemy na shopping. Ja kupuje pierwsze bluzy, młoda trafia do buildabear http://www.buildabear.com . I kieszonkowe wydaje na ukochanego szczerbatka i evee. Zabierzcie dzieciaki do tego sklepu, własnoręcznie zbudowanie maskotki jest super. Cena nie powala (chociaż akcesoria są już drogie), a wybór jest spory. W PL miałem problem z maskotkami z pokemonami, tutaj jej ulubiony Evee był dostępny od ręki. Wracamy do Oakhurst zadowoleni. Po drodze wpadamy na kawę do Clover, miasto które ma starówkę. Amerykańską starówką okazała się ulica z parterowymi budynkami.

3.8.JPG


Zapraszam do Gdańska to zobaczycie co to starówka. Kawa spita to i w drogę, wracamy późno i zmęczeni. To był fajny dzień i kolejny dowód na to, że nawet w pozornie nie turystycznych miejscach można udanie spędzić czas.Dzień czwarty – 06.04.2019r. Plan na Yosemite + Sequoia i przejazd do Mojave.

Sprawdzamy prognozy, ma być lepiej niż dzień wcześniej. Nadal zimno. Szybkie sniadanie, dojadamy resztę zapasów z Walmarta i ruszamy. Patrzac na mape Oakhurst wydawało się blisko od Yosemite. Okazuje, się że w górach mistrzowie prostej nie są już tacy szybcy. Tempo jest dramatycznie wolne. Jedziemy strasznie długo. Dodatkowo znów zapala sie brake error.

4.1.JPG


A robi się blada. Zapada decyzja, że pozbywamy się padła w drodze do Mojave, gdzie mamy kolejny nocleg. Czekają nas jeszcze wyjazdy w góry. Nie chciałbym wylądować w przepaści. Sprawdzam opony i felgi. Sa zimne. Nie czuć zapachu spalenizny. Auto hamuje dobrze i równo. Obstawiam pewnie jest jakis błąd systemu odzyskiwania energi, czyli jedziemy dalej. Yosemite okazuje się genialne.

4.2.JPG



4.3.JPG



4.4.JPG



4.5.JPG



4.6.JPG



4.7.JPG



4.8.JPG



4.9.JPG



4.11.JPG


Są skały. Dziecko skacze po nich jak kozica górska. Kiedy docieramy do Yosemite Village decydujemy sie na szlak Yosemite Falls. To nic trudnego, tylko my nie idziemy szlakiem a poza nim. Bawimy sie na śniegu i idziemy po kamieniach wzdłuż rzeki. Dziecko ma banan na twarzy.

4.12.JPG



4.13.JPG



4.14.JPG



4.15.JPG



4.16.JPG



4.17.JPG



4.18.JPG



4.19.JPG




Po szlaku zgłodnieliśmy, decydujemy się coś zjeść w ich barku. Obrzydliwa pizza i jakaś kanapka na ciepło. Wyboru specjalnie nie było. A. sprawdziła ile ta pizza miała mieć kalorii. Wyszedł jakiś miliard. Dużo za dużo. Decydujemy, że dzisiaj będzie bez kolacji (co oczywiście się nie uda), debatujemy czy idziemy dalej w szlak. Czy ruszamy do Mojave. Sequoia na bank odpada. Decydujemy się jechać jak najszybciej do Mojave do hotelu. Po drodze zachaczając o Bakersfield, gdzie ubzdurało mi się ze Alamo ma punkt. Okazało, się ze Alamo ma owszem pounkt po naszej trasie, ale w Fresno na lotnisku. No to znowu do trafiamy do Fresno.

Alamo bez problemu wymienia fure na inną. Jak bywa w takich wypadkach, wszystko oczywiscie działa jak trzeba przy próbie pracownika. Błędów na desce brak. Na szczęscie, nie ze mną takie numery, mam zrobione fotki. Wybór jest mniejszy niz w SF, znowu identyczne Fusion, Altima lub Chevy Malibu. Fusion był pechowy i bagażnik po pierwszych zakupach się jakoś magicznie skurczył, Altima to nie był najnowszy model (a stary mi się nie podoba wizualnie), to wziałem Chevroleta. Wyposażenie miał skromniejsze, spalanie też wyższe. Za to bagażnik większy. Prywatnie bym takiego nie kupił, ale do roadtripa pasował jak ulał. W końcu Chevym po ameryce brzmi godnie. I kolor jasny. Po zamianie fury decydujemy sie coś wrzucić na ząb i trafiamy na najlepsze jedzenie podczas tego wyjazdu. Zajadamy się pysznym tajskim. Gorąco polecam jak będziecie w okolicy http://www.facebook.com/MamasAsianNoodleHouseFresno . Po tym ruszamy w dalszą drogę. Jest dużo mil do pokonania. Docieramy sporo po zmroku. Miejscowosc Mojave. Hotel Desset Winds. 357Pln przez hotels.com. Faktycznie wieje. Dziewczyny chcą już tylko spać, ja chce piwa. Pani na recepcji nie umie mnie pokierować do piwa. Mówi, że nie ma baru w okolicy a ona i tak niepełnoletnia to nie ma doświadczenia. Inny gośc hotelowy mówi, że niedaleko jest sklep i własnie wrócił. Mają piwo. A. mówi idź piechotą. Biorę furę. Niedaleko okazuje się jakieś 5 km. Bym drałował z kapcia z 2 hr... Sklep faktycznie fajnie wyposażony. Kupuje trochę warzyw i owoców, no i sześciopak. Będzie dobrze.

Dzień piąty 07.04.2019r. – pustynia i Vegas Baby

Wstajemy rano, nadal wieje. W oddali jest multum farm wiatrowych. W miejscowości jest linia kolejowa, piasek, hotele i lotnisko połączone z złomowiskiem samolotów wraz z centrum prywatnych lotów kosmicznych typu spaceX.

5.1.JPG


Niestety lotnisko zamknietę dla turystow i można je zwiedzać tylko przez jednen dzień w miesiącu, a oczywiście nie trafiamy z terminem. Trudno. Na śniadanie idziemy z własnym ogórkiem i inni goście patrzą na mnie krojącego scyzorykiem dziecku warzywo, jak na kosmite. Czas jechać do Vegas. Tam kosmci nie są niczym szczególnym. Wpierw przystanek na zakupy w outletach w Barstow. Nie ma pełnego sukcesu i już wiemy, że jeszcze podczas tego wyjazdu zawitamy na shoppingu w outletach. Ruszamy dalej, po drodzę chcemy zajechać do Mojave National Preserve. I jest to niesamowity klimat, autostrada w kierunku Las Vegas jest nawalona autami. Po zjechaniu do rezerwatu już po kilometrze jest cisza I spokój. Ruch minimalny, turyści I auta do offroadu, które jeżdzą po piachu. Jest gorąco. I pieknie. Kaktusy, wyschnięte krzaki, w ziemi jakieś nory wieksze lub mniejsze.

5.2.JPG



5.3.JPG



5.4.JPG




Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

eskie 3 października 2019 17:37 Odpowiedz
Byłeś w południowo-zachodnich stanach USA i nie zjadłeś steka z Angusta????Coś mi tu fejkiem śmierdzi ta wyprawa!!! :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
plichcior 3 października 2019 18:49 Odpowiedz
@eskie nie zjadłem, dziwny jakiś jestem :)Podczas poprzedniej wycieczki do US miałem plan w 21 dni zjeść burgery w 21 różnych sieciach.Coś koło 12 numeru zmiękła mi fryta. Chociaż ekipę przez pół NY do white Castle przeciągnąłem.Tym razem steków niet, a Burger dosłownie z 3 razy.
eskie 3 października 2019 19:22 Odpowiedz
Plichcior napisał:zmiękła mi fryta. :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:
mihal09 3 października 2019 19:49 Odpowiedz
W Ameryce piwa sikaczem? O Panie......grzeszysz :D
mateuszmtx 4 października 2019 01:42 Odpowiedz
Plichcior napisał:@Mihal09 wiem wiem, nawet tam dotarła piwna rewolucjaTam się zaczęła piwna rewolucja ? przepraszam, musiałem, ale relacja bardzo fajna!
elwirka 4 października 2019 06:42 Odpowiedz
Po pierwsze rzygi przez rz. Po drugie jesteś dziwny skoro lubisz zakupy. Po trzecie pisz dalej, bo fajnie się czyta;-)
brzemia 4 października 2019 09:00 Odpowiedz
Zdjęcia super jesli robione z telefonu.Jedenie zastanawia mnie lekki chaos w planowaniu trasy?Tylko ja to widzę? Czy mi się wydaje ale sporo ciekawych miejsc jest pomijanych?Tapniete z telefonu
plichcior 4 października 2019 09:59 Odpowiedz
@brzemia nie wszystkie robione telefonem, te najładniejsze to już z lustrzanki przez A. pstrykaneTrasa planowana w pełni świadomie. Wiem, że wiele miejsc zostało pominiętych, ale akurat nie zależało nam na „zaliczaniu” atrakcji, tylko na dobrej zabawie. Plan jest kompromisem, trzeba było patrzeć pod kątem zainteresowań dziecka i czasu spędzonego w aucie. Przy tych dystansach to bardzo trudne. Więcej o tym w podsumowaniu relacji.
eskie 4 października 2019 10:53 Odpowiedz
Plichcior napisał: patrzeć pod kątem zainteresowań dzieckanie zapomnij o six flags w LA
plichcior 4 października 2019 10:59 Odpowiedz
@eskie Six Flags nie, było Universal Studios. O tym w kolejnym poście, który pewnie wieczorem wrzucę.
rrmmxx 9 października 2019 12:22 Odpowiedz
Świetna relacja. Trip godny, lecz kosztowny :)
rrmmxx 9 października 2019 13:24 Odpowiedz
Świetna relacja. Trip godny, lecz kosztowny :)
opo 9 października 2019 13:24 Odpowiedz
nie znalazłem podsumowania wydatków tylko na piwo, dość często przewijał sie w relacji ten trunek. ;)
brzemia 9 października 2019 14:47 Odpowiedz
Bardzo fajnie, że podzieliłeś się swoją wyprawą. Dzięki za dużo fajnych zdjęć.Czy mógłbyś napisać 3 miejsca które podobały się Wam najbardziej i 3 które najmniej ?Czy shopping i odwiedzenie chyba wszystkich malli w okolicach było w planach czy było to zabijanie czasu ?
plichcior 9 października 2019 16:25 Odpowiedz
@rrmmxx można by trochę te koszty obciąć, unikając mandatów i drogich parków rozrywki, biorąc tańsze hotele czy auto@opo miałem magiczny zeszyt w którym zapisywałem sporo pozycji kosztów, ale akurat piwo poszło do wora spożywczego. I nie mam pojęcia ile kosztowało. Nic wymyślnego nie kupowałem, także nie były to ogromne wydatki. @brzemia pewnie każde z naszej 3 ma inne ulubione miejsca z wyprawy. Jak miałbym polecić to naprawdę warto zobaczyć ZION bo moim zdaniem jest genialny. Yosemite też było super. I fajnie się czułem jadąc oryginalnym odcinkiem Route 66 w Arizonie do Oatman. Generalnie natura. Jest tyle możliwości, że każdy jest w stanie coś odpowiedniego dla siebie znaleźć.Nie podobały nam się miasta. Ogromne korki, plaga włamań do aut, bezdomność, astronomiczne ceny hoteli ( patrząc na naszą kieszeń). To spowodowało, że nasz odbiór SFO był średni. A miasto to ma naprawdę sporo to zaoferowania. Niekiedy przeszkadzały tłumy turystów. Ludzi w głównych atrakcjach potrafi być niewyobrażalna ilość. Shoppingi były w planach jak najbardziej. Nie mieliśmy tutaj jakiegoś sztywnego planu, poszło trochę sytuacyjnie. Efekty niektórych wizyt nie dały spodziewanych efektów to zorganizowaliśmy kolejne. I kolejne. I tak jakoś budżet się wyczerpał:) Tutaj warto pamiętać, że normalne ceny nie są w żaden sposób okazyjne, porównując do naszych. Outlety, kupony, promocje etc już pozwalają się wykazać.
pawel-p 12 października 2019 09:15 Odpowiedz
Fajne rejony (i relacja). Te kwitnące kaktusy w Joshua Tree Park to Echinocereus triglochidatus, - jest mrozoodporny nawet u nas.
plichcior 14 października 2019 10:30 Odpowiedz
ja z kaktusów znam tylko Echinokaktus Grusona i jego przydomek "fotel teściowej" :D