+3
Washington 27 października 2019 21:53
Grenlandia. Odkąd po raz pierwszy przeczytałem relację @BooBooZB "Grenlandia - Arctic Circle Trail" wiedziałem że muszę tam polecieć. Kompletne odludzie, bycie zdanym na samego siebie, przyroda której nie można spotkać na co dzień. To była tylko kwestia czasu gdy tam dotrę. Tak się jednak złożyło, że zanim odwiedziłem ACT, udało mi się przebyć kilka innych długodystansowych szlaków (Kungsleden, West Highland Way, Tour de Mont Blanc). Kiedy więc w końcu w te wakacje udało mi się przejść ACT.. rozczarowałem się ;)

Nie zrozumcie mnie źle. Jest to przepiękne miejsce, nadal w dużej mierze nieskażone ludzką obecnością. Ale liczyłem na wyzwanie. Liczyłem na kompletną izolację od świata. Tymczasem był to bardzo przyjemny niedzielny spacer, gdzie co jakiś czas pozdrawiało się innych spacerowiczów :) Spacer na który chciałbym zabrać również Was. W końcu na niedzielnym spacerze też może być cudownie - można spotkać lisy polarne, woły piżmowe czy inne lodowce :)

ImageZanim przejdę do samego ACT kilka słów o przygotowaniach

0) Jak się tam dostać? Obecnie nie ma dużego wyboru jeśli chodzi o dolot na miejsce. W taryfie promocyjnej z odpowiednim wyprzedzeniem bilety Air Greenland w opcji OJ (Kopenhaga-Kangerlussuaq, Sisimiut-Kangerlussuaq-Kopenhaga) da się kupić za 2600zł. Drogo, ale jest to w zasadzie jedyny wydatek - na miejscu można nie wydać ani korony.
Zanim jednak kupicie bilety musicie rozważyć kilka kwestii.

1) Kiedy? Po konsultacjach z osobami które przeszły ACT mój wybór padł na drugą połowę sierpnia. W nocy zaczynają się przymrozki, nie powinno być komarów. Jest względnie sucho. Ponadto to powoli końcówka sezonu więc mniejszy ruch na szlaku. Sama roślinność zaś zaczyna mieć już piękne jesienne barwy (to jest tam jakaś roślinność? ;) ) Po powrocie stwierdzam że jestem zadowolony ze swojego wyboru, ale mógłbym przesunąć wyjazd jeszcze o tydzień lub dwa. Komarów jeszcze trochę było (inna sprawa że to lato było rekordowo ciepłe), tak samo jak turystów.

2) Kierunek wędrówki? Moim zdaniem nie ma większego znaczenia. Przyjmuje się natomiast na ogół że łatwiej jest iść na zachód. Tak też poszedłem i ja, ale było to podyktowane rozkładem promocyjnych lotów, i tym bym się kierował na Waszym miejscu.

3) Zakres trasy? Sama trasa ACT biegnie pomiędzy Kangerlussuaq a Sisimiut i liczy sobie 165km. Natomiast przy Kangerlussuaq znajduje się bardzo łatwo dostępny lodowiec Russel czy położona tylko trochę dalej czapa lodowa widoczna z Punktu 660- tyle że są one w drugą stronę niż ACT (odpowiednio 25 i 37km). Moim zdaniem będąc na miejscu koniecznie trzeba odwiedzić lodowiec, jest on aktywny, odgłosy odrywających się połaci lodu są niezapomniane. Ponadto na samym ACT nie spotkacie wołów piżmowych, w stronę lodowca zaś występują. Tyle że droga między lodowcem a Kangerlussuaq nie jest specjalnie widowiskowa. Niektórzy więc lodowiec odwiedzają z zorganizowaną wycieczką, inni załatwiają sobie transport w jedną stronę żeby nie iść piaszczystej drogi dwa razy. Ja zdecydowałem się na szybki trek bez plecaka w dwie strony w oczekiwaniu na przesiadkę między lotami. Tak też się da, ale lekko nie będzie. Jeśli macie czas i pieniądze - wybierzcie transport w jedną stronę i zacznijcie wycieczkę spod czapy lodowej.
Ale to tylko jedna z bardziej oczywistych możliwości. Ponieważ w okolicy ACT nie jest jedyną trasą do wędrówki. Z Kangerlussuaq wiedzie np wpół zapomniany szlak do lodowców po drugiej stronie rzeki niż droga na lodowiec Russel (spokojnie tydzień można spędzić). Przy Sisimiut warto wejść na szczyt Nasaasaaq (wycieczka na pół dnia). No i w końcu - być na Grenlandii i nie widzieć pływających gór lodowych? Może warto zamiast kończyć w Sisimiut, wsiąść tam na prom i popłynąć na północ? Taryfa promocyjna Air Greenland na loty OJ dobrze działa, można kombinować. Wszystko zależy ile chcecie zobaczyć i ile macie czasu.

4) Ile przeznaczyć czasu na ACT? To w dużej mierze zależy od zakresu trasy którą wybraliście i Waszej kondycji. No i oczywiście na ile lubicie nieśpiesznie celebrować otaczającą Was przyrodę. Chcąc mieć zapas na samo ACT przeznaczyłem sobie 7 dni. I było jak w planie - z zapasem. Chwytając promienie północnego słońca na plażach czy też leniwie czytając książkę pośród trawiastych dolin. Bo sama trasa jest łatwa technicznie, nawigacyjnie i kondycyjnie. Także moim zdaniem nie ma co za wiele czasu na nią poświęcać.

Kupiliście więc już bilety. Teraz czas przygotować się do samej wędrówki.

5) Ekwipunek. Potrzebujecie jak na każdą inną długodystansową trasę. Z tym że całe jedzenie należy wziąć ze sobą, bo pomiędzy Kangerlussuaq a Sisimiut jest tylko tundra. Namiot moim zdaniem to konieczność gdyż zdecydowanie odradzam korzystanie z chatek. Po pierwsze traci się na mobilności, po drugie - w chatkach jest tłoczno (o tym więcej później). Bądźcie niezależni, chatki traktujcie jedynie jako punkty orientacyjne na mapie. Lub magazyn ;) Bowiem gazu do kuchenek w zasadzie nie potrzebujecie brać ze sobą - w każdej chatce znajduje się co najmniej kilka/kilkanaście pozostawionych pojemników pełnych w różnym stopniu. Ubranie na zakres temperatur od zera do kilkunastu stopni, śpiwór z komfortem w okolicach zera. Moja złota zasada - im lżej tym lepiej. I tego radzę Wam się trzymać. Mój plecak na początku wędrówki ważył nieco powyżej 14kg. Pod koniec - zszedłem do 7kg. Wędrowało mi się naprawdę przyjemnie.

6) Nawigacja. W zasadzie nie jest Wam potrzebna. Tak, wiem, 165km odludzi, to nieodpowiedzialne iść bez mapy i kompasu lub chociaż gps'a. Natomiast serio - ciężko było by Wam się zgubić, chyba że szli byście po nocy (tak, dzień polarny dniem polarnym, ale pod koniec sierpnia za wiele bez latarki się nie widzi), w bardzo gęstej mgle, lub wśród.. dymu. W tym roku bowiem na Grenlandii szalały pożary, część turystów musiała zostać ewakuowana ze szlaku, największym problemem poza samym duszącym dymem była możliwość zgubienia się. W związku z tym zaproponowano alternatywny szlak na części trasy. Który był bardzo słabo oznaczony. Na takie sytuacje bez nawigacji ani rusz. Jeśli jesteście zwolennikami elektronicznej - na Grenlandię zdecydowanie polecam mapy Gaia GPS. Za symboliczną subskrypcję możecie ściągnąć na telefon bardzo dokładne topograficzne mapy Grenlandii.

7) Kondycja. Warto ją mieć ;) nawet jeśli sam szlak jest łatwy. Będzie się Wam przyjemniej go szło, z ciężkim plecakiem nawet prosta, płaska droga może okazać się męcząca. U mnie przygotowania przebiegały standardowo - na okres wiosenno-letni zamieniłem samochód na rower, plus bieżnia/schody/step. Było więc przyjemnie. Ale każda średnio sprawna osoba która ma jakieś tam doświadczenie w chodzeniu po górach może wyruszyć na ACT.

8) Dodatkowe pytania? Jest grupa na fb. A na niej lokalsi chętni do pomocy, tak samo jak osoby które niedawno przeszły ACT. Jest się kogo pytać.Grenlandia miała być dla mnie samotną wędrówką, miejscem odcięcia od codzienności i jej zgiełku, gdzie sam na sam będę mógł oddawać się rozmyślaniom (np co zjem na kolejny posiłek czy co zjem jak już wrócę do domu ;) ). Tymczasem okazała się.. miejscem nawiązania nowej znajomości :) Zupełnym przypadkiem praktycznie cały szlak przemierzyłem w towarzystwie Johannesa, który okazał się świetnym kompanem.

Do Kangerlussuaq przyleciałem przed 23. Miasteczko w którym znajduje się główny port lotniczy Grenlandii nie jest najbardziej uroczym miejscem na świecie. Jest to w zasadzie rozrośnięte lotnisko, jego ludność stanowi obsługa lotniska ( a w ostatnim czasie również osoby zajmujące się obsługą turystów), w zawrotnej liczbie 500 osób. Architekturę stanowią zaś porzucone amerykańskie baraki i kontenery - podczas zimnej wojny tutejsza baza lotnicza odgrywała istotną rolę, jej lokalizacja została wybrana ze względu na dobre lokalne warunki atmosferyczne. Po rozpadzie związku sowieckiego baza została porzucona. Jednym słowem - okropieństwo. Nie było powodu więc zatrzymywać się tu choćby na chwilę, szczególnie że niedaleko czekał mnie zupełnie inny (piękniejszy) świat. Postanowiłem więc przejść w nocy pierwsze 16 kilometrów które dzieli lotnisko od początku szlaku ACT, tak by rano obudzić się już wśród sprzyjających okoliczności przyrody. Szczególnie, że owo 16km przebiega nic nie wyróżniającą się gruntową drogą - a przynajmniej tak twierdzi internet. Bowiem jak już nadmieniłem w poprzednim wpisie - chociaż słońce przez całą noc nie schodzi poniżej 12 stopni za horyzontem - jeśli mamy chmury to wcale nie jest jasno. Ciężko mi więc potwierdzić brak atrakcyjności przebytej drogi. Niemniej jednak nie tylko ja miałem taki pomysł na nadchodzącą noc. Przede mną, pośród ciemności, kroczyła szybkim tempem postać z plecakiem. To był Johannes. Belg, z pochodzenia pół chińczyk, również postanowił nie nocować w Kangerlussuaq. Już po krótkiej konwersacji okazało się że jest wytrawnym piechurem - przebył większość długodystansowych tras w Europie, część również zimną, wśród jego ulubionych znajdują się szlaki w Pirenejach. Rozmowa pozwoliła nam zawalczyć ze zmęczeniem. Bowiem gdy w końcu rozbiliśmy namioty okazało się że jest 3:30 ;) Czy było warto tak gnać po nocy? Zdecydowanie! Taki bowiem widok powitał nas z samego rana:
Image

W zasadzie planowaliśmy w tym miejscu się rozstać, każdy z nas miał wyruszyć własnym tempem. J postanowił zażyć porannej kąpieli, ja miałem zamiar odejść kawałek zanim zatrzymam się na śniadanie (nie lubię jeść z samego rana). Pożegnaliśmy się. Mimo, że był to pierwszy dzień (a może drugi? jak liczyć poprzednią noc?), szlak okazał się nad wyraz łatwy.
Image
Image

Tak się jednak złożyło, że co ja odpoczywałem to doganiał mnie J, a co on się zatrzymał to ja go mijałem. Chcąc nie chcąc nasza znajomość się pogłębiała i szybko przekonaliśmy się, że chodzimy bardzo podobnym tempem i mamy podobne podejście do doświadczania wędrówki. Chodzić szybko, ale gdy jest ładne miejsce nie wahać się zatrzymać na podziwianie widoków czy odpoczynek. Większość czasu milczeć, ale dzielić się wrażeniami czy podczas trudniejszych etapów rozmawiać dla łatwiejszego ich pokonania. Nie umawiając się jakoś tak wyszło, że postanowiliśmy przejść ACT wspólnie. Tymczasem ACT witało nas pierwszymi zwierzętami
Image
oraz jesienną feerią barw:
Image

Pierwszego dnia największe wrażenie zrobiły na nas jednak jeziora. Choć przy zachmurzeniu niepozorne, pod wpływem słońca przenosiły nas na rajskie plaże.
Image
Image

Postanowiliśmy dojść do chatki Katiffik i tam nocować. Niemniej zrobienie 40km z plecakiem w dobę na rozgrzewkę to nadal sporo, mimo relatywnie krótkiego dystansu w ciągu dnia do chatki dotarliśmy gdy słońce powoli schodziło za horyzont.
Image

I tu przekonaliśmy się, że nocowanie w pobliżu chatki to zdecydowany błąd. Na miejscu były już 4 osoby, kolejne 2 miały przyjść po nas. Toż to tłok jak na Krupówkach! By dokonać wieczornej ablucji trzeba więc było odejść kawałek dalej. Brr, jak ja tego nienawidzę :D Woda miała najwyżej 6 stopni. W ciągu najbliższych dni przyzwyczaję się do nawet niższych temperatur, ale pierwsze kroki poza strefą komfortu są najgorsze ;)Po zorientowaniu się, że ACT przestała oferować całkowite odosobnienie, postanawiamy kolejnego ranka wstać jak najwcześniej i wyruszyć przed resztą. 8 osób idących obok siebie to tłok, ale tyle samo osób na przestrzeni 20 kilometrów nie brzmi już źle. Co prawda spotkaliśmy poprzedniego dnia Grenlandczyka który opowiadał nam, że pod koniec lipca jednego dnia spotkał 27 osób, ale nadal wyruszając wcześnie rano i nie nocując w pobliżu chatek można mieć praktycznie całą trasę dla siebie. Oraz doświadczać natury w pełni. Zwierzęta cenią sobie bowiem ciszę i spokój i potrafią nas nagrodzić za nie zakłócanie odgłosów natury. Formuła jaką przyjmujemy świetnie się sprawdzi dla nas przez cały wyjazd.
Image

Drugi dzień wędrówki oznacza cały dzień wzdłuż jeziora Amitsorsuaq. Jezioro można pokonać na dwa sposoby. Po obu stronach jeziora można znaleźć pozostawione kajaki/łódki. Pokonanie jeziora wodą po pierwsze pozwala nabrać innej perspektywy, po drugie znacznie skraca czas potrzebny na przebycie wyznaczonego dystansu. Druga opcja to wędrówka wzdłuż brzegu. Która opcja jest lepsza? Będę bronił tej którą byłem zmuszony wybrać ;) Wszystkie łódki tego dnia płynęły z przeciwnej strony, od Canoe Center. Mimo to nie żałuję, bo akurat tego dnia mieliśmy silny wiatr w twarz przez całą drogę ;) Ponadto samo jezioro widziane z brzegu jest przepiękne:
Image
Image

A i zwierząt na szlaku nie brakuje:
Image
Image
Image
Spotkanie z arktycznym zającem dostarczyło nam naprawdę dużo radości. Są to nieśmiałe zwierzęta, ale było mi dane spotkać je jeszcze dwukrotnie - za każdym razem wywoływały uśmiech na twarzy :)

Jak pewnie się domyślacie wędrując wzdłuż tak pięknego jeziora nie sposób nie popływać w nim. Szczególnie gdy świeci słoneczko, mamy piękną plażę i jest 16 stopni :) Po wyjściu z wody człowiek czuje że jest mu niemal gorąco. Korzystając z sprzyjającej aury robimy też pranie i suszymy ubrania na słońcu.
Image

Długi popołudniowy piknik powoduje, że część osób które wyprzedziliśmy rano nas dogania, ale nie przejmujemy się tym. Nie mamy zamiaru nocować w Canoe Center. Postanawiamy iść aż nie zacznie się ściemniać lub nie popsuje się pogoda lub natrafimy na idealne miejsce na nocleg. Jest to prosta recepta na przejście dłuższego dystansu niż się zamierzało - wśród pięknych widoków trudno zdecydować na to jedyne najlepsze miejsce biwakowe.
Image

Wreszcie natrafiamy na dolinkę po której biega wokół nas rodzina reniferów (mama z dwoma młodymi). Widok też niczego sobie. Pora odpocząć.
ImageKolejny dzień wita nas odmienioną aurą:
Image
oraz odmiennymi krajobrazami:
Image

Jest bardziej pochmurnie oraz bardziej górzyście. Oznacza to nieco bardziej męczący teren (kto wędrował z plecakiem ten wie że najgorsze są zejścia - bo wiesz że zaraz znów będziesz musiał podchodzić ;) podejście daje przynajmniej nadzieję na odrobinę płaskiego terenu na górze), ale odmiana krajobrazu jest przyjemna. J przyznaje, że myślał że widoki w Arktyce będą bardziej monotonne, coś jak pierwszego dnia - ścieżka i trawa w różnym wydaniu po horyzont. Tymczasem erozja zapewnia nam fantazyjne widoki - kto inny by porozmieszczał te wszystkie kamienie, często leżące jeden na drugim?
Image
Image
Image

Tego dnia mijamy zdecydowanie mniej zwierząt, nie jesteśmy jednak samotni. Przez większą część drogi towarzyszy nam ćwierkanie ptaków. Nie wszystkie ćwierkają. Niektóre wydają odgłosy przypominające wycie wilków.
Image

Mijamy okupowane już przez kilkoro turystów Ikkattooq i idziemy dalej w kierunku Eqalugaarniarfik. Korzystając z odmiany pogody na słoneczną kąpiemy się w jeziorze, gotujemy i pierzemy ubrania. Czytam kindla. Jest to jeden z niewielu luksusów na który sobie pozwalam w trakcie wędrówek.

Gdy wychodzimy z "gór", czeka nas jedna z bardziej emocjonujących części ACT. Przeprawa przez rzekę! Kto jednak spodziewa się wyzwań jak z "Into the wild" może się nieco rozczarować ;) Bród można pokonać nie zanurzając się głębiej niż do połowy uda.
Image

Wzdłuż rzeki rozciąga się przyjemna dolina. W ciepłych promieniach popołudniowego słońca widok jest cudowny.
Image

Mimo, że tego dnia mamy jeszcze dużo sił, po natrafieniu na TAKIE miejsce biwakowe nie idziemy dalej. Piękne widoki, płaski miękki teren i idealna (choć lodowata) rzeka do kąpieli - czy można chcieć czegoś więcej?
ImagePrzez większość wyjazdu mieliśmy piękną słoneczną pogodę. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom. W nocy panowały temperatury bliskie zera. Woda we wszystkich jeziorach była cholernie zimna, a w rzece wręcz lodowata. Według J temperaturę wody dało określić się w bardzo prosty sposób - im cieńszym głosem krzyczałem wchodząc do wody tym była zimniejsza ;) Porannej kąpieli którą powitałem nowy dzień towarzyszyła bardzo wysoka tonacja ;)
Image

Tego dnia mieliśmy podjąć znaczącą decyzję. Być może w te wakacje obiło Wam się o uszy, że zmiany klimatyczne jednak istnieją. Płonęły lasy w Amazonii, płonęła tundra w Syberii, płonęła też Arktyka. W tym część trasy ACT. Do ostatniego momentu przed wyjazdem z zapartym tchem śledziłem grupę na fb w której turyści i lokalsi wymieniali się aktualnymi informacjami na temat bezpieczeństwa przejścia ACT. W dniu wyjazdu było to nadal niebezpieczne - oficjalnie zalecano wybranie południowego wariantu trasy wzdłuż fiordów między Eqalugaarniarfik a Kangerluarsuk Tulleq. Przez to, że trasa ta wiedzie przez tereny podmokłe i jest praktycznie nieoznaczona - wydłuża ona wędrówkę, wszyscy co do tego się zgadzali. Ale o ile - tu już nie było wspólnej wersji ;) Jedni pisali że jej przejście trwa ok 2-3 dni a inni, że jest dłuższa o ok 2-3 dni. Hmm, dość istotna różnica.. w tym drugim wypadku powiększyłbym stałą populację Grenlandii spóźniając się na samolot. Może by więc tak olać ostrzeżenia i iść głównym szlakiem? W końcu nie płonęła sama ścieżka a wzgórza wzdłuż doliny którą się idzie. Tak pomyślało też kilkoro turystów którzy mimo, że szli z przewodnikiem. musieli być tuż przed moim wylotem na Grenlandię ewakuowani helikopterem z powodu silnego dymu zaścielającego całą dolinę..

Wędrując więc już samym ACT wypytywałem się wszystkich osób idących z przeciwnego kierunku czy pożary zostały już ugaszone. Większość twierdziła, że tak. Czy warto zawierzyć swoje bezpieczeństwo przypadkowo spotkanym osobom?
Nie tak łatwo ugasić Arktykę. Wszystko przez to, że pożary rozprzestrzeniają się tam.. pod ziemią! Na powierzchni może nic nie być widoczne, a tymczasem szaleje pożoga która tylko czeka by gdzieś wyskoczyć znów na zewnątrz. W dodatku jeśli zapłonie dostatecznie duży teren - pożar nie wygaśnie nawet przez zimę, będzie trwał pod śniegiem. Tego wszystkiego dowiedziałem się już po przejściu ACT, w Sisimiut, od napotkanych duńskich strażaków którzy pomogli ugasić pożar. Działali oni z czujnikami podczerwieni oraz długimi tyczkami którymi nakłuwali ziemię szukając podziemnego ognia.
W momencie dojścia do Eqalugaarniarfik wiedziałem tylko, że kilkukrotnie już w te wakacje twierdzono, że pożar został ugaszony, a tymczasem wracał on znowu. Mimo to postanowiliśmy iść główną trasą.

Początkowo czekała nas kolejna sekcja gór i jezior
Image
Image
Image

następnie zaś urocze doliny:
Image
Image
Image

Nie spotykamy żadnych zwierząt - czy wszystkie zostały wypłoszone przez unoszący się w powietrzu delikatny swąd spalenizny? Z zobaczeniem samego pogorzeliska przyjdzie nam poczekać do kolejnego dnia. Dzień żegna nas pięknym widokiem..
Image

..zaś rano wita nas ulewa. Skończyła się nasza dobra passa. Tego dnia cały dzień będziemy uciekać przed deszczem, który wraz z nami będzie przemieszczał się na zachód. Tego dnia przemokną mi całkowicie buty. Oraz spodnie. Membrana membraną, ale pewnych ilości wody nie da się odprowadzić. Mimo to w rzadkich momentach chwilowego przejaśnienia próbuję uwieczniać otaczającą mnie przyrodę. Bezskutecznie.
Image

Gdy jest ci zimno i mokro jest kiepsko. Kiedy jest ci zimno, mokro i robisz się porządnie głody - wtedy zaczyna być fatalnie. Tylko kto by chciał robić sobie posiłek kiedy leje deszcz i nie masz gdzie się schować? Chatkę Nerumaq witamy jak zbawienie. Nie tylko my - w środku gromadzi się nas 9 osób! Takiego tłoku przemoczonych osób nie byliśmy w stanie znieść - po zjedzonym objedzie postanawiamy twardo iść dalej. I zostajemy nagrodzeni - przed Kangerluarsuk Tulleq pogoda się poprawia, w końcu wyprzedzamy deszcz w naszej wędrówce na zachód. Możemy więc uwiecznić spalone tereny na zdjęciach. Nadal jest pięknie.
Image
Image
Image
Image

Wszyscy poza nami pochowali się przed złą pogodą - dzięki temu mamy okazję spotkać kolejnego nieśmiałego przedstawiciela arktycznej fauny - lisa polarnego.
Image

Mimo, że jesteśmy tuż przed Kangerluarsuk Tulleq dalej nie idziemy - zawsze milej rozbić się w miejscu gdzie spotkało się zwierzęta. A nuż rano znów je zobaczymy?
ImageOstatni dzień na ACT nie był dla nas bardziej łaskawy od poprzedniego pod względem pogody. Świadczy o tym to, że wśród nielicznych zdjęć z tego dnia z których jestem jako tako zadowolony jest zdjęcie kibla xD
Image.

Przez resztę dnia padało, wiało, była mgła i ogólnie odechciewało się zatrzymać. Jedynie na krótki moment rozpogodziło się gdy schodziliśmy do polodowcowego cyrku - za to widok był naprawdę magiczny :)
Image

Idziemy szybko bo jest zimno, z tego samego powodu nie zatrzymujemy się na przerwy. Nim się obejrzymy - jesteśmy przy Sisimiut. Tym sposobem ukończyliśmy ACT w niecałe 6 dni.. i nie mieliśmy co robić :) Ja samolot miałem dopiero za 1,5 dnia, J dopiero za 6 dni. Sisimiut które widniało na horyzoncie wydawało nam się przytłaczające. 5500 mieszkańców, samochody i ten cały wielkomiejski zgiełk - o nie, to zdecydowanie za wiele. Postanawiamy zostać więc przed miastem.
Image

Następnego dnia J miał zamiar spróbować zmienić rezerwację na wcześniejszy odlot do Kangerlussuaq i iść na lodowce po drugiej stronie rzeki przy Kangerlussuaq. Najpierw jednak atakujemy najwyższy okoliczny szczyt - Nasaasaaq (784 m n.p.m.). Wreszcie odrobina wyzwania. Wejście na Nasaasaaq jest strome, a końcowy odcinek zawiera liny i sekcje pionowych podejść.
Image

Nie jest to jakieś bardzo trudne podejście ale można się trochę zmęczyć i trzeba się skoncentrować. Miła odmiana. Jeszcze milsza to możliwość chodzenia bez plecaka - rzeczy zostawiłem w dolince pod szczytem. Czuję jakbym frunął :) W dodatku spotykamy kolejnego zająca.
Image

Z góry widać morze, fiordy, wyspy, okoliczne doliny i szczyty
Image

Sisimiut też widać jak na dłoni - choć nie jest to jakiś nader ponętny widok ;) Atrakcyjności dodaje mu samolot ekipy strażaków z Danii krążący nad miastem.
Image

Robimy sobie też wspólne pamiątkowe foto z samowyzwalacza.

Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

washington 27 października 2019 23:14 Odpowiedz
Zanim przejdę do samego ACT kilka słów o przygotowaniach0) Jak się tam dostać? Obecnie nie ma dużego wyboru jeśli chodzi o dolot na miejsce. W taryfie promocyjnej z odpowiednim wyprzedzeniem bilety Air Greenland w opcji OJ (Kopenhaga-Kangerlussuaq, Sisimiut-Kangerlussuaq-Kopenhaga) da się kupić za 2600zł. Drogo, ale jest to w zasadzie jedyny wydatek - na miejscu można nie wydać ani korony.Zanim jednak kupicie bilety musicie rozważyć kilka kwestii.1) Kiedy? Po konsultacjach z osobami które przeszły ACT mój wybór padł na drugą połowę sierpnia. W nocy zaczynają się przymrozki, nie powinno być komarów. Jest względnie sucho. Ponadto to powoli końcówka sezonu więc mniejszy ruch na szlaku. Sama roślinność zaś zaczyna mieć już piękne jesienne barwy (to jest tam jakaś roślinność? ;) ) Po powrocie stwierdzam że jestem zadowolony ze swojego wyboru, ale mógłbym przesunąć wyjazd jeszcze o tydzień lub dwa. Komarów jeszcze trochę było (inna sprawa że to lato było rekordowo ciepłe), tak samo jak turystów.2) Kierunek wędrówki? Moim zdaniem nie ma większego znaczenia. Przyjmuje się natomiast na ogół że łatwiej jest iść na zachód. Tak też poszedłem i ja, ale było to podyktowane rozkładem promocyjnych lotów, i tym bym się kierował na Waszym miejscu.3) Zakres trasy? Sama trasa ACT biegnie pomiędzy Kangerlussuaq a Sisimiut i liczy sobie 165km. Natomiast przy Kangerlussuaq znajduje się bardzo łatwo dostępny lodowiec Russel czy położona tylko trochę dalej czapa lodowa widoczna z Punktu 660- tyle że są one w drugą stronę niż ACT (odpowiednio 25 i 37km). Moim zdaniem będąc na miejscu koniecznie trzeba odwiedzić lodowiec, jest on aktywny, odgłosy odrywających się połaci lodu są niezapomniane. Ponadto na samym ACT nie spotkacie wołów piżmowych, w stronę lodowca zaś występują. Tyle że droga między lodowcem a Kangerlussuaq nie jest specjalnie widowiskowa. Niektórzy więc lodowiec odwiedzają z zorganizowaną wycieczką, inni załatwiają sobie transport w jedną stronę żeby nie iść piaszczystej drogi dwa razy. Ja zdecydowałem się na szybki trek bez plecaka w dwie strony w oczekiwaniu na przesiadkę między lotami. Tak też się da, ale lekko nie będzie. Jeśli macie czas i pieniądze - wybierzcie transport w jedną stronę i zacznijcie wycieczkę spod czapy lodowej.Ale to tylko jedna z bardziej oczywistych możliwości. Ponieważ w okolicy ACT nie jest jedyną trasą do wędrówki. Z Kangerlussuaq wiedzie np wpół zapomniany szlak do lodowców po drugiej stronie rzeki niż droga na lodowiec Russel (spokojnie tydzień można spędzić). Przy Sisimiut warto wejść na szczyt Nasaasaaq (wycieczka na pół dnia). No i w końcu - być na Grenlandii i nie widzieć pływających gór lodowych? Może warto zamiast kończyć w Sisimiut, wsiąść tam na prom i popłynąć na północ? Taryfa promocyjna Air Greenland na loty OJ dobrze działa, można kombinować. Wszystko zależy ile chcecie zobaczyć i ile macie czasu.4) Ile przeznaczyć czasu na ACT? To w dużej mierze zależy od zakresu trasy którą wybraliście i Waszej kondycji. No i oczywiście na ile lubicie nieśpiesznie celebrować otaczającą Was przyrodę. Chcąc mieć zapas na samo ACT przeznaczyłem sobie 7 dni. I było jak w planie - z zapasem. Chwytając promienie północnego słońca na plażach czy też leniwie czytając książkę pośród trawiastych dolin. Bo sama trasa jest łatwa technicznie, nawigacyjnie i kondycyjnie. Także moim zdaniem nie ma co za wiele czasu na nią poświęcać.Kupiliście więc już bilety. Teraz czas przygotować się do samej wędrówki.5) Ekwipunek. Potrzebujecie jak na każdą inną długodystansową trasę. Z tym że całe jedzenie należy wziąć ze sobą, bo pomiędzy Kangerlussuaq a Sisimiut jest tylko tundra. Namiot moim zdaniem to konieczność gdyż zdecydowanie odradzam korzystanie z chatek. Po pierwsze traci się na mobilności, po drugie - w chatkach jest tłoczno (o tym więcej później). Bądźcie niezależni, chatki traktujcie jedynie jako punkty orientacyjne na mapie. Lub magazyn ;) Bowiem gazu do kuchenek w zasadzie nie potrzebujecie brać ze sobą - w każdej chatce znajduje się co najmniej kilka/kilkanaście pozostawionych pojemników pełnych w różnym stopniu. Ubranie na zakres temperatur od zera do kilkunastu stopni, śpiwór z komfortem w okolicach zera. Moja złota zasada - im lżej tym lepiej. I tego radzę Wam się trzymać. Mój plecak na początku wędrówki ważył nieco powyżej 14kg. Pod koniec - zszedłem do 7kg. Wędrowało mi się naprawdę przyjemnie.6) Nawigacja. W zasadzie nie jest Wam potrzebna. Tak, wiem, 165km odludzi, to nieodpowiedzialne iść bez mapy i kompasu lub chociaż gps'a. Natomiast serio - ciężko było by Wam się zgubić, chyba że szli byście po nocy (tak, dzień polarny dniem polarnym, ale pod koniec sierpnia za wiele bez latarki się nie widzi), w bardzo gęstej mgle, lub wśród.. dymu. W tym roku bowiem na Grenlandii szalały pożary, część turystów musiała zostać ewakuowana ze szlaku, największym problemem poza samym duszącym dymem była możliwość zgubienia się. W związku z tym zaproponowano alternatywny szlak na części trasy. Który był bardzo słabo oznaczony. Na takie sytuacje bez nawigacji ani rusz. Jeśli jesteście zwolennikami elektronicznej - na Grenlandię zdecydowanie polecam mapy Gaia GPS. Za symboliczną subskrypcję możecie ściągnąć na telefon bardzo dokładne topograficzne mapy Grenlandii.7) Kondycja. Warto ją mieć ;) nawet jeśli sam szlak jest łatwy. Będzie się Wam przyjemniej go szło, z ciężkim plecakiem nawet prosta, płaska droga może okazać się męcząca. U mnie przygotowania przebiegały standardowo - na okres wiosenno-letni zamieniłem samochód na rower, plus bieżnia/schody/step. Było więc przyjemnie. Ale każda średnio sprawna osoba która ma jakieś tam doświadczenie w chodzeniu po górach może wyruszyć na ACT.8) Dodatkowe pytania? Jest grupa na fb. A na niej lokalsi chętni do pomocy, tak samo jak osoby które niedawno przeszły ACT. Jest się kogo pytać.
cypel 28 października 2019 19:17 Odpowiedz
Przymierzałem się do ACT od jakiegoś czasu, ale jakoś coraz bardziej mi chęć odchodzi ze względu na tych ludzi. No i to raczej nie jest jakieś wyzwanie kondycyjne, logistyczne z tego co czytam tu i ówdzie (dla mnie).Czy po łazikowaniu po Spitsbergenie, ACT może mnie czymś zaskoczyć (widoki)? Polarnych klimatów mam trochę zaliczonych. W przyszłym roku będę robił północny odcinek Kungsleden więc to ACT coraz mniej mi się wydaje atrakcyjne. Czy może ktoś mnie wyprowadzi z błędu?
booboozb 28 października 2019 19:17 Odpowiedz
@cypel - prawda jest taka,że ACT zmieniło się przez 5 lat,czyli od czasu, kiedy mi dane było przejść szlak. Ciężko to nazwać masową turystyką, jednak o ACT w kontekście podróżowania po Grenlandii, słyszy się zdecydowanie najwięcej. No i możesz go zacząć, przylatując na główne lotnisko międzynarodowe. Obecnie z Islandii, są też loty bezpośrednie do Ilulissat, Nuuk i Narsarsuaq. W planie rozbudowa lotniska w stolicy, czyli Nuuk. To,że ceny lotów "trzymają" niepromocyjny poziom, mnie osobiście, bardziej cieszy, niż martwi. Kto chce, to w końcu tam poleci. Inaczej, jak na Islandię, gdzie loty są za 200 zł RT, albo mniej, a na miejscu wiele osób stara się nie wydać korony. I przez to, na całym południowym wybrzeżu, widnieją tabliczki "private property".Dla mnie ACT był swoistym początkiem nieco większego podróżowania. Przez kilka dni nie widziałem nikogo, chatki miałem w 80% dla siebie. I to było piękne. Podróżowanie bez szlaku na Grenlandii, to już trochę wyższa półka, do której jednak namawiam, mimo swoich traumatycznych doświadczeń. Należy jednak wykazać większe rozeznanie i przygotowanie, niż chodzenie od kopczyka do kopczyka. Nawet w okolicach samego Kangerlussuaq jest trasa o której wspomniał @Washington, a także ta nieopodal Lake Ferguson, gdzie jest największa szansa na zobaczenie piżmowołów. I wiele, wiele innych, ale już z pokonywaniem rzek i fiordów, a więc packraft niezbędny, jak np. wymagający, kilkutygodniowy trekking do Manistoq.Do ACT niezmiennie namawiam, na tą chwilę, IMO najlepsza jest pierwsza połówka września. Odpuściłbym czerwiec i jego pierwszą połowę, z uwagi na roztopy. Można też zimą, ale jak wiadomo - dzień krótki, a temperatury wokół -30. W nagrodę szlak dla siebie, ciepło w domku po uruchomieniu pieca parafinowego i zorza, o ile Thor, Odyn, Freja i reszta towarzystwa, będą mieli dobry humor. ;)
ibartek 30 października 2019 23:09 Odpowiedz
a moze by tak... wiecej zdjec? jeszcze wiecej.a na serio, to sciezka niezle wydeptana. przyroda jakby norweska. klimat bezludzia jednak wciaga.z ciekawostek, to EKUZ na Grenlandii nie dziala.
adamek 31 października 2019 12:48 Odpowiedz
ACT - nuuuuda :) prawdziwa Grenlandia to Tasermiut Fjord. Tam masz dopiero trekking, a nie "Bieszczady we wrześniu" jak to ktoś trafnie określił. Chociaż, po zdjęciach widzę, że pogoda się udała
adamek 31 października 2019 23:18 Odpowiedz
ACT - nuuuuda :) prawdziwa Grenlandia to Tasermiut Fjord. Tam masz dopiero trekking, a nie "Bieszczady we wrześniu" jak to ktoś trafnie określił. Chociaż, po zdjęciach widzę, że pogoda się udała
northiscalling 16 listopada 2019 13:17 Odpowiedz
Czy mógłbyś trochę szerzej napisać jak się pakowałeś, że udało Ci się zejść do 14 kg razem z namiotem, śpiworem, kuchenką i jedzeniem? :) Kurcze, ja nie potrafię zejść poniżej 17-18kg na tydzień wędrówki, a to jednak strasznie psuje przyjemność....
washington 16 listopada 2019 15:44 Odpowiedz
Niestety nie ma prostego rozwiązania ;) Są 3 sposoby:- wymiana sprzętu na ultralekki - co kosztuje- spakowanie jedynie niezbędnego minimum - co ogranicza komfort- jedzenie "z proszku" - względnie niesmaczne/mało urozmaiconeA więc po kolei co zabrałem ze sobą (oczywiście można znaleźć jeszcze lżejszy sprzęt ale to taki mój kompromis cena do wagi):plecak - Osprey Kestrel 58namiot - NatureHike Cloud Up 2śpiwór puchowy - Yeti Baza (obecnie zmienili nazwę na Aura), jedwabne prześcieradło do środkamata - Fjord Nansen Enmo Lightręcznik z mikrofibry, małyszczoteczka - hotelowa (są najlżejsze), ucięta w połowie by była lżejsza, pasta do zębów - próbka, żel mini hotelowy, papier toaletowy - połowa rolki, kiedyś wyciągałem tekturę z środka by było lżej, obecnie tylko zgniatam by miejsca oszczędzićspray na komary - najmniejszy możliwy na rynku deet, krem p/słoneczny - przelany do mini opakowania po żelu hotelowymmini apteczka (folia ratunkowa, paracetamol, loperamid, nospa, elektrolity, 2 plastery na odciski, mały bandaż)czołówka - Black Diamond Ionaparat - tu niestety lustro z tele więc lekko nie było, ale gdy się w końcu popsuje zamieniam na bezlusterkowca (za ciężkie i za duże są lustra); jeden dodatkowy akumulatorpowerbank (mały, 6k mAh, tak na w razie w), kabel do telefonu (samej ładowarki nie brałem)telefon - jako gps i mapy offline (podczas wędrówki oczywiście tryb samolotowy, wyłączone aplikacje w tle)kindle - jedyna teoretycznie zbędna rzecz, ale czytanie jest dla mnie bardzo ważne na biwakachubrania:t-shirty techniczne x 3 - jeden na sobie, dwa w plecaku (przy czym jednego nie używam, zostawiam sobie na podróż powrotną; w jednym chodzę ok 2 dni, gdy zmieniam od razu robię pranie; mogło by być lepiej, jest decathlon))bielizna techniczna x 3 - jak wyżej (przy czym wśród skarpet ta para na powrót to zwykłe, a nie trekingowe; mogło by być lepiej, jest decathlon))spodnie techniczne - na sobie (mogło by być lepiej, jest decathlon)polar (mogło by być lepiej, jest decathlon)kurka - The North Face Dryzzlerękawiczki, czapka - Sealskinz (moje tegoroczne odkrycie, są super - ciepłe i wodo/wiatroodporne - mają membranę i wełnę merino)termobielizna - kalesony i koszulka z długim rękawem, koniecznie merino (ja mam akurat Icebreaker 175 - polecam)jedzenie:bukłak - zwijany plastikowy (w ostatnim momencie zorientowałem się że po kilku latach używania zaczął mi przeciekać więc musiałem zwykłego camel baga użyć z decathlonu, trochę więcej więc ważył); plus tabletki do chlorowania wodypalnik - jakiś składany chińczyk z tytanu ważący 25g, zapalniczkasztućce i menażka - tytanowe, jeden sztuciec (łyżko-widelco-nóż)zestaw na jeden dzień jedzenia x liczba dni (tu wiadomo, zależy od zapotrzebowania energetycznego, ja mam dość małe - nawet na długich trekach 2500 kalorii): śniadanie owsianka proteinowa gotowa (ale przesypana do mini strunowej torebki by oszczędzić miejsce) , liofilizat (z decathlona są tanie i względnie dobre), batony energetyczne x2, proteinowy x1, połowa tabliczki czekolady, połowa paczki kabanosów lub 100g sera podpuszczkowego (dla urozmaicenia co drugi dzień co innego)
cypel 16 listopada 2019 19:32 Odpowiedz
To cięcie szczoteczki to totalna bzdura. Ile zyskasz, 8 gram? Aż przed chwilą zważyłem swoją, sensodyne deep clean - 17 gramŻarcie typu liofy polecam przesypać do woreczków strunowych, super są w ikea, oszczędza się bardzo duża miejsca.Ze spodni trekingowych polecam zainwestować w nylon, koszulki i odzież techniczną polecam od the north face z technologią flash dry, genialne, mega lekkie, wytrzymałe i zajmuje bardzo mało miejsca po zrolowaniu, praktycznie nie chłonie zapachów. Ostatnio w mega upale w Senegalu w tym łaziłem, super się sprawdza. Jako pierwsza warstwa też ok, na Spitsbergenie też w tym łaziłem.@Washington ja mam kestrela 38 i pakuję do niego wszystko do środka bez troczenia włącznie z namiotem. 58 litrów to gigant ;)
washington 16 listopada 2019 20:14 Odpowiedz
@cypel Bez jedzenia spokojnie w 38l bym się spakował, zwykle to ono objętościowo zajmuje najwięcej miejsca. Z woreczków ikea do jedzenia oczywiście korzystam.Tak jak pisałem - da się jeszcze zoptymalizować wagę, powolutku co sezon coś wymieniam sobie na lepszego/lżejszego. Aczkolwiek w tym momencie wagę uznaję już za dobrze wypracowaną, zazwyczaj z objętością jest gorzej.
cypel 16 listopada 2019 20:36 Odpowiedz
U mnie najsłabszy punkt ekwipunku to namiot bo zajmuje dużo miejsca i jest ciężki - 2,2 kg mowa o arpenaz 2, ale się związalem z nim i szkoda mi go wymieniać.Też się przymierzam do tego naturehike od jakiegoś czasu, nylon waży prawie 1600 gram więc zyskałbym 600 gram a to jest bardzo dużo.Chałupa czyli namiot, samopompa i śpiwór plus odzież, bielizna, kosmetyki, kuchnia itp. w 7 kg się mieszczę.Jeśli chodzi o jedzenie to ja np. nie tknę jakiegoś żarcia dla myszy typu płatki i owsianki ;) Żarcie u mnie faktycznie potrafi sporo ważyć. Biorę zazwyczj ze sobą chleb żytni krojony a on sporo waży, ale go lubię i nie mam zamiaru z niego rezygnować.Liofy i zalewajki są lekkie. Ja jeszcze zawsze mam ze sobą japonki. Na tydzień w 10-12 kg się zmieszczę.Wyjatkiem był Negev gdzie musiałem kilka kilogramów wody nieść ze sobą.A jeszcze fajną butelkę mogę polecić od source, bardzo jestem z niej zadowolony chociaż nalgene też mam zawsze ze sobąhttps://sourceoutdoor.com/en/liquitaine ... aterbottleZ tego cloud upa jesteś zadowolony? Można by wziąć 1 i jeszcze zjechać z wagi.
washington 17 listopada 2019 10:34 Odpowiedz
Zdecydowanie polecam Cloud Up - jest mega lekki, dość wytrzymały (jednego dnia wiało mocno i padało całą noc - zero problemów; choć wiadomo że jeśli nie było by podłoża do śledzi by naciągnąć odpowiednio to mogło by być gorzej), tylko trochę dłużej rozkłada się niż Arpenaz. Wybrałem 2 bo liczę że kiedyś żona znów wyruszy ze mną pod namiot :lol: no i w sumie lubię mieć dużo miejsca w środku; to jak z klapkami - zbędny komfort, ale niektórzy biorą ze sobą
irae 29 grudnia 2020 10:08 Odpowiedz
@Washingtonwiem, że wiele się pozmieniało, ale pamiętasz kiedy bookowałeś bilety? Na chwilę obecną min. 4000 zł to za tyle to ja ogarnę pół świata :P
washington 29 grudnia 2020 22:13 Odpowiedz
@irae jeśli na te wakacje to warto już się rozglądać i czekać na wrzucenie promocyjnej taryfy Takuss (ja kupowałem na początku stycznia)
irae 30 grudnia 2020 18:32 Odpowiedz
@Washingtonair grenland prawda? :D
washington 30 grudnia 2020 18:32 Odpowiedz
Tak