+1
KarolKwiat 11 grudnia 2019 20:15
Zanim przejdę do opisu wyjazdu na Gibraltar to kilka zdań poświęcę Marbelli, gdzie miałem swoją bazę.
Marbella jest dla niektórych synonimem bogactwa, takim trochę polskim odpowiednikiem Sopotu, gdzie mieszkają i odpoczywają ludzie majętni. Widać to po okazałych rezydencjach rozlokowanych wzdłuż drogi N340, określanej także jako „złota mila”. Miasto ma kilka ciekawych miejsc takich jak stare miasto czyli Plaza de los Naranjos, Park Alameda z ciekawą fontanną, muzeum drzewek bonsai, Avenida del Mar czyli popularny deptak z białymi kafelkami i nadmorską promenadą – Passeo Maritimo. Znajdziemy także rzeźby Salvadore Dalego. Ale dla mnie Marbella zawsze będzie się kojarzyła z osobą Jesusa Gila. W latach 90-tych pełnił on funkcję burmistrza miasta i znacznie przyczynił się do jej rozwoju, chociaż nie zawsze działał zgodnie z prawem a prawdę mówiąc to zawsze był z nim na bakier. Za swoją działalność został skazany i siedział w więzieniu. Oprócz działalności w Andaluzji pełnił także funkcję prezesa klubu piłkarskiego Atletico Madryt i nazwa miasta widniała na koszulkach jego graczy. Marbella ze swojej kasy zapłaciła drużynie znaczną sumę za możliwość reklamy. Czyli miliony peset hiszpańskich powędrowały od burmistrza Gila do prezesa Gila. Takie były wtedy czasy i dlatego Marbella zawsze mi się kojarzyła z tą ekscentryczną postacią.





Ale wróćmy do tematu czyli Gibraltar. Aby tam dojechać najlepiej jest z dworca autobusowego w Marbelli kupić bilet do La Linea de la Conception, dokąd autobusy kursują dość często i bilet kosztuje ok 8 euro. Z hiszpańskiej La Linea do przejścia granicznego jest kilkaset metrów i nie sposób się zgubić bo ogromna Skała Gibraltarską jest widoczna z daleka. Przejście graniczne jest chyba tylko z nazwy, bo po pokazaniu dowodu osobistego (pracownik gibraltarskiej Straży Granicznej nawet nie wziął dokumentu w rękę) przeszliśmy dalej beż żadnych problemów. Wielka Brytania, do której należy Gibraltar, nie należy do strefy Schengen i dlatego za każdym razem trzeba przekraczać „granicę”. Ogólnie jest to brytyjskie terytorium zamorskie położone na południowym wybrzeżu Półwyspu Iberyjskiego o powierzchni 6,5 km kwadratowego i niecałymi 30 tysiącami mieszkańców.







Po przejściu najszybszej odprawy w życiu trzeba było jednak swoje odczekać. Nie chodzi o sprawy paszportowe, tylko o słynne lotnisko. Mianowicie pas startowy przecina jedyną drogę wjazdową do Gibraltaru i trzeba poświęcić kilkanaście minut na odlot samolotu. Jest to dokuczliwe dla kierowców, szczególnie w godzinach szczytu, kiedy mogą się tworzyć duże korki. Po otworzeniu szlabanów następuje ruch w obu kierunkach a piesi mogą z bliska zapoznać się z nawierzchnią pasa startowego.





Po wejściu na teren Gibraltaru naszym oczom ukazuje się stadion, na którym występuje drużyna narodowa a także rozgrywane są mecze całej ligi. Wcześniej żaden obiekt w enklawie nie spełniał wymogów UEFA i reprezentacja Gibraltaru grała w portugalskim Faro. Właśnie na tym obiekcie Legia Warszawa zremisowała bezbramkowo z Europa FC, co nie przyniosło jej chluby, bo w składzie przeciwników występowali totalni amatorzy. Na dodatek niektórzy mówili w żartach, że powodem tak słabego wyniku były startujące co chwila samoloty z położonego blisko pasa startowego...



Wchodząc głębiej w miasto przenosimy się do Anglii – typowe małe ronda, budki telefoniczne, fish and chips, english breakfast czy nawet kosze na śmieci. I płaci się w funtach. Cena benzyny niższa niż w Bristolu, tytoń tańszy niż w Polsce wódka tańsza niż w Rosji! Gdzie my jesteśmy? Jesteśmy w gibraltarskiej strefie bezcłowej i dlatego wszystko jest tutaj za półdarmo. Z drugiej strony średnia roczna zarobków wynosi 48 tysięcy funtów, co stawia to miejsce jako bardzo atrakcyjną predestynację zarobkową. I do tego zagwarantowana idealna pogoda przez cały rok.
Na Gibraltarze z racji niskich podatków i korzystnego prawa mają swoją siedzibę firmy z branży bukmacherskiej i hazardowej. Pracuje tutaj dużo specjalistów od zakładów piłkarskich takich jak oddsmakerzy czy analitycy sportowi jak i programiści czy finansiści.











Kierując się w stronę High Street mijamy kompleksy szklanych budynków, następnie bramą wchodzimy na główną ulicę i udajemy się w stronę kolejki linowej. Wjazd w jedną stronę kosztuje 19 funtów, z czego 5 jest biletem wstępu do parku na szczycie Skały Gibraltarskiej. Kolejka startuje co 15 minut i wjazd na szczyt skały jest nie lada atrakcją, bo widok z wagoniku jest urzekający.
Po kilku minutach docieramy na szczyt i naszym oczom ukazuje się wspaniały widok - Gibraltar w całej okazałości. Morze Śródziemne, port, słynne lotnisko czy zarysy Afryki są na wyciągnięcie ręki. Obok stacji kolejki znajduje się restauracja i kawiarnia, gdzie można wypić mocne americano, patrząc z góry na wszystko, co jest poniżej.









Najważniejszymi mieszkańcami Upper Rock są magoty. Jest to jedyny rodzaj dzikich małp zamieszkujących tereny europejskie. Jest ich bardzo dużo i są charakterystycznym elementem tego miejsca. Nie boją się podchodzić do turystów i chętnie pozują do fotografii. Można spotkać dorosłe osobniki a także małe małpki kilka dni po urodzinach. Nie można ich dokarmiać bo grożą za to duże kary, dochodzące do kilku tysięcy funtów. Zdarzały się także przypadki ataku, pogryzienia czy kradzieży. Po prostu łapały za aparat, torebkę czy telefon i rzucały w przepaść. Na szczęście nasze aparaty zostały nietknięte i nikt nie został pokąsany, oprócz sytuacji, gdzie ciekawski magot skoczył na plecy jednego z turystów, ale skończyło się tylko na małym szoku.







Na szczycie Upper Rock jest kilka ścieżek i można sobie zrobić małą wycieczkę, podczas której wejdzie się na szklany taras widokowy Skywalk czy most wiszący Windsor. Dla osób cierpiących na lęk wysokości przewidziano obejście, z którego można z innej perspektywy podziwiać tę konstrukcję, bo prezentuje się doskonale. Drogę ze szczytu pokonaliśmy pieszo, nadrabiając trochę kilometrów bo część trasy była zamknięta.











Z racji ograniczonego czasu nie odwiedziliśmy jednej z atrakcji czyli jaskini St Michael, z prawdziwą salą koncertową, tylko udaliśmy się w stronę Europa Point. Znajduje się tam Sikorski Monument czyli pomnik upamiętniający miejsce w którym rozbił się samolot z naszym premierem. Jest tam informacja w języku polskim i angielskim, upamiętnieni są wszyscy polegli w katastrofie i na dodatek na monumencie jest kawałek skrzydła z feralnego samolotu.
Na Europa Point znajduje się także latarnia morska, której promień świetlny jest widoczny kilkanaście kilometrów a w oddali majaczą afrykańskie góry Atlas. Znajduje się także tam boisko piłkarskie, meczet i kościół Lady of Europe.
Gibraltar jest idealnym miejscem na jeden lub dwa dni, jako urozmaicenie pobytu w Andaluzji. Skała Gibraltarska jest wyjątkowa i widoki stamtąd są niezapomniane. Tylko trzeba uważać na wszędobylskie małpy ;-)











Na koniec krótki film z Gibraltaru:


Dodaj Komentarz