Spelnilo sie! Kierunek: Lofoty. Marzenie moje i chyba kazdego "landszafera" jakiego znam. Bedzie to krotka opowiesc o wspanialym zakatku tego swiata, dobrej organizacji podrozy i wielkim (naprawde wielkim) szczesciu. Teraz wszystko po kolei. "Master plan" narodzil sie na niecale dwa miesiace przed wylotem. Juz od ponad dwoch lat probowalem zabrac sie za Lofoty, ale logistycznie, cenowo i czasowo zawsze cos bylo nie tak. Jednak pewnego styczniowego wieczoru przy przegladaniu spaceweatherlive.com pomyslalem, policzylem... i zrobilem pierwszy krok. Szybki telefon do przyjaciela i pada haslo - dlugi weekend na polnocy Norwegii? Odzew: Jak najbardziej! Teraz szybki "research" cen lotow, noclegow itp, ale wychodzi drogo wiec musimy cos zmienic. Telefon do drugiego przyjaciela i ku mojemu zdziwieniu slysze tylko: Dobra! Namowiles mnie! Tym oto sposobem zmontowalem ekipe 3 osob, ustalilem daty (01.03-04.03) a pozniej caly plan podrozy. Przy podzieleniu kosztow na trojke sprawy wygladaly o niebo lepiej, ale i tak tanio nie bylo. Loty, samochod + paliwo, noclegi i prom ~400 euro na osobe. (Ja wydalem troche ekstra grosza na suweniry, ale moj przyjaciel poszalal i wydal przez cala wycieczke az 7 euro!!! Dusza f4f hahaha!) Poczatkowo problemem byl fakt, ze 2 osoby leca z Dublina, a trzecia musi doleciec z Warszawy, ale los usmiecha sie do nas i po kupieniu biletow od SASa na trase Dublin-Bodo okazuje sie, ze w tym samym dniu Norwegian (Warszawa-Bodo) laduje 5 minut przed SASem. Oba loty z przesiadkami w Oslo, wiec oczywiste bylo, ze spotkamy sie przy tranzycie, gdzie dokladnie przedstawilem chlopakom koncept calej wyprawy. Najpierw trasa.
Lacznie okolo 1000km z Bodo do Reine i z powrotem. Czasy podane przez Google maps byly bardzo precyzyjne i polecam sie nimi sugerowac. Nawierzchnia o tej porze roku na E10 to ubity snieg na 99% drog. Ladowanie w Bodo bylo po 17:00. Baza noclegowa wyjatkowo mi sie nie podobala, ale w koncu znalazlem cos w Fauske 50km na wschod. Stad o godzinie 4:00 startowalismy zeby zdarzyc na prom Bognes-Lodingen. Norwegia przywitala nas burza sniezna. Miny niewesole, bo juz pierwszego wieczoru chcialo sie wypatrywac zorzy polarnej, ale liczylismy sie z tym, ze pogoda moze popsuc cala "ekspedycje" zwlaszcza, ze przez dokladnie 3 tygodnie przed naszym przylotem bylo tylko kilka(!!!) slonecznych dni w tamtych rejonach. Po zaledwie 4 godzinach snu ruszamy na polnoc. Snieg przestal sypac. Sprawdzamy pogode. Matka natura postanowila zrobic nam wspanialy prezent i wlasnie w dniach 02.03-04.03 nad archipelag odwiedzanych przez nas wysp przesunal sie arktyczny front zimnego powietrza przynoszac wspaniala sloneczna pogode! Tutaj slow kilka o stronie timeanddate.com. Dla mnie jest swietnym narzedziem, ktore pozwala dobrze zaplanowac kazda podroz jezeli potrzebujemy uwzglednic takie czynniki jak: pogoda (statystycznie w latach 2016-2019 na Lofotach bylo slonecznie na poczatku marca), fazy ksiezyca (bylo blisko nowiu), wschod i zachod slonca (7:00-17:00 czyli swiatlo od okolo 5:30 do 18:30) - wszystkie te informacje byly sprawdzone przed wylotem i mocno wplynely na termin naszej wyprawy, a takze na rozplanowanie poszczegolnych jej elementow. Skoro swit przecieramy oczy ze zdumienia, gdyz juz pierwsze promienie slonca ukazuja na trasie wspaniale gorskie krajobrazy.
Przeprawa promowa to nieco ponad godzinka. 3 osoby plus auto to 50 euro w jedna strone. Rezerwacja online na 2 tygodnie przed. Podczas rejsu duzo czasu na cieply posilek (przygotowany jeszcze w Fauske) i krotka drzemke przed dalsza trasa. Samochod, ktory wynajelisymy na lotnisku w Bodo to VW Polo, automat. Koszt to 180eur z pelnym ubezpieczeniem. Sprawdzil sie doskonale na 3 osoby i tak krotki okres podrozy. Nocleg zarezerwowany byl w Hamnoy 3,5h drogi od Lodingen. Z promu zjechalismy o godzinie 11:00, wiec dodajac czas podrozy mielismy ladne kilka godzin do wokorzystania na niezliczona ilosc przystankow, zwiedzanie i zdjecia. Warto tu wspomniec, ze kazdy z naszej trojki mocno, ale wciaz amatorsko, interesuje sie fotografia (a jezeli mieliscie okazje zaznajomic sie z moimi poprzednimi relacjami to wiecie, ze ja duzo pstrykam a pejzaz to jest moja bajka). Lofoty sa doskonalym miejscem na podszkolenie warsztatu zarowno dla amatorow jak i profesjonalistow. Jest to istny "las statywow" i na kazdym kroku spotykalismy ludzi z wymyslnym sprzetem, a uwiezcie mi, naprawde jest co fotografowac. Na tak krotki okres pobytu dla naszej grupki trzeba bylo wybrac tylko te najlepsze miejscowki i mysle, ze mi sie udalo. W marcu odpada duzo ze wzgledu na warunki pogodowe (np. wszystkie wspinaczki), ale warto zaznaczyc, ze wszystkie drogi glowne byly przejezdne, a parkingi dostepne. Zima "nie zaskakuje drogowcow" w Norwegii.
Henningsvaer - malowniczo polozone miasteczko posiadajace slynny "wyspiarski stadion". Tutaj po raz pierwszy z bliska podziwiamy wiszace i suszace sie "sztokfisze". Obrazek charakterystyczny dla calego rejonu. Taki dorsz to ponoc swietna przekaska do piwa, a takze skladnik kilku tradycyjnych Norweskich potraw. Proces suszenia trwa nawet do kilku miesiecy! Zakupilismy, sprobowalismy i... tyle w temacie.
Gimsoysand - kolejne odbicie z drogi E10. Cel - kosciol na plazy! Takie rzeczy tylko na Lofotach.
Na zachod slonca zajezdzamy na plaze Skagsanden. Sadzac po ilosci samochodow (okolo 20, czyli 10 razy wiecej niz na innych postojach) cos tu musi byc na rzeczy. Okazalo sie, ze ow plaza ze wzgledu na polozenie jest najpopularniejsza miejscowka do robienia zdjec zorzy polarnej w tej czesci wysp i rowniez gosci czesto grupki warsztatow fotograficznych. Na calych Lofotach tlumow nie bylo nigdzie - raczej pustki. Od czasu do czasu pojawiala sie ekipa "warsztatowiczow", a czasem robiacy sobie selfie turysci. Zameldowalismy sie juz poznym wieczorem. Jako ze mam w zwyczaju zawsze uciac sobie pogawedke z gospodarzem nie zmarnowalem szansy na wyciagniecie kilku przydatnych informacji i tym razem. Z najciekawszych - ponoc najlepszy czas na odwiedzenie Lofotow to koncowka maja. Podobno jest wtedy najlepsza pogoda, nie ma tlumow, no i wiosna w pelni wiec jest jak w bajce. Mysle, ze kiedys sprawdze ta teorie. Nie bede ukrywal, ze zakochalem sie w tym miejscu, a bylem pewien, ze nic nie zdetronizuje Nowej Zelandii z mojej listy najpiekniejszych miejsc na naszym globie. Hamnoy, Reine i okolica to zdecydowanie najbardziej urokliwa czesc wysp, a domek z widokiem na fjord byl doskonalym pomyslem na nocleg. W czasie kolacji ustalalismy gdzie pojedziemy w nocy w poszukiwaniu zorzy, ale nawet nie zdarzylismy skonczyc posilku, a niebo nad nami juz rozblysnelo kolorami arktyki. Kolejne kilka godzin to zdjecia, zdjecia i wiecej zdjec. Czasu na sen pozostalo niewiele, ale ten kto juz widzial na wlasne oczy ten wspanialy spektakl, ten wie ze trudno sie oderwac.
Zorza polarna (Aurora Borealis) jest bardzo czesto celem wypadow na daleka polnoc. Nie jest niestety zjawiskiem gwarantowanym, a z moich doswiadczen wynika, ze potrzeba duzo szczescia i troche dodatkowej wiedzy zeby zwiekszyc szanse powodzenia na jej zobaczenie. Odpowiedz na pytanie, czy wiedzialem, ze akurat w naszym terminie beda wystepowac zorze polarne brzmi TAK. Moglem to ustalic z 2 miesiecznym wyprzedzeniem dzieki wczesniej wspomnianej stronie spaceweatherlive.com. Jedyne czego wiedziec nie moglem to jaka bedzie pogoda, a bez czystego nieba nie ma na co liczyc. Dodam jeszcze informacje, ze sezon zorzowy na dalekiej polnocy to wrzesien-marzec (jest rowniez male prawdopodobienstwo na poczatku kwietnia i pod koniec sierpnia). Uwaga! Nie istnieje cos takiego jak "najlepszy miesiac na zorze" - jezeli gdziekolwiek natrafiliscie na takie informacje to sa one falszywe!
Pobudka znow przed wschodem slonca. Widoki niesamowite. Krotki spacer po Reine i ruszamy dalej. Trasa powrotna wyglada tak samo tylko po drodze zatrzymujemy sie w innych miejscach niz dzien wczesniej.
Parking Fredvangskryssed i odbicie z E10 prowadzace dalej do szlaku na plaze Kvalvika.
Rambergstranda i slynna samotnie stojaca czerwona chatka.
Nusfjord - malutka wioska rybacka pelniaca funkcje skansenu.
(Ciekawe kto to taki? Moze @BooBooZB? Pozdrawiam "specjaliste" od dalekiej polnocy)
Plaze Haukland i Uttakleiv znane ze swoich "karaibskich" kolorow. Polozone bardzo blisko siebie lacza sie bardzo przyjemnym pieszym szlakiem.
Temperatury w ten weekend wahaly sie miedzy -7 a -4 w ciagu dnia. Do tego lekki wiaterek, ale nic nadzwyczaj uciazliwego. 3-4 cieple posilki podczas dnia pomagaly zostac rozgrzanym (ja wozilem ze soba termos z kawa plus dwa pojemniki termalne z jakims cieplym jedzonkiem). Prowiant przywiozlem ze soba - po pierwsze cena, a po drugie zeby czasu nie marnowac na zakupy, przygotowanie itp. Czas gral tu wazna role, bo ciezko bylo "upakowac" ta podroz w jedna calosc, ale udalo sie i to na 100%. 12h snu na 3 doby to malo, ale bylo warto i na pewno bym to powtorzyl. Docieramy do promu powrotnego w Lodingen planowo na godzine 19:00. Po przeprawie zostaje juz tylko kilka godzin drogi do lotniska w Bodo, gdzie konczy sie nasza ekscytujaca przygoda z Lofotami. Noclegu nie bylo sensu rezerwowac, gdyz odlot mielismy o 7:00, wiec umowilismy sie ze przespimy sie chwilke w samochodzie. Temperatura spadla nawet do -22 stopni tamtej nocy, ale nie przeszkodzilo to nam po raz ostatni, z glowa zadarta wysoko, wpatrywac sie w rozswietlone zorza niebo.
@Hemol - wzajemnie pozdrawiam.
;) Kapitalne zdjęcia, Wasza zajawka mocno skręca do profeski.I potwierdzam Twe słowa, jednak ze strony laika, że północ, ze światłem będącym nisko, stwarza niesamowite możliwości, jeśli chodzi o zdjęcia. A zorza sama w sobie jest wisienką na torcie.
:P Poza zimowymi terminami, uważam że, najlepszy termin na Lofoty to: połowa kwietnia do początku czerwca oraz połowa września. Ale rzecz jasna żaden termin nie jest zły, a szczęście do pogody można mieć i w październiku / listopadzie.
@BrunoJ @BooBooZB dziekuje za dobre slowo. Jeszcze nie mialem okazji przezyc dnia polarnego, wiec mam nadzieje, ze jak juz sie uda to w pelni rozwine skrzydla z fotografia. Co do zorzy to w moim przypadku swego rodzaju uzaleznienie bo wciaz mi malo.
Przepiękne zdjecia :-) zakochałam się w letnich Lofotach parę lat temu i w zeszłym roku w sierpniu udało nam sie tam polecieć ale widzę ze zimowa wersja tez warta grzechu ;-) udało Ci sie zobaczyć zorzę i sztokfisze ;-) zazdroszczę ;-)
Przepiękne zdjecia
:-) zakochałam się w letnich Lofotach parę lat temu i w zeszłym roku w sierpniu udało nam sie tam polecieć ale widzę ze zimowa wersja tez warta grzechu
;-) udało Ci sie zobaczyć zorzę i sztokfisze
;-) zazdroszczę
;-)
Przepiękne zdjęcia, boskie światło i warunki pogodowe! <3 Sama w tym roku byłam po raz pierwszy na Lofotach, tyle, że w październiku i wróciłam totalnie zakochana, choć nawet nie widziałam zorzy polarnej ani razu. Coś czuję, że Lofoty będą moimi "Bieszczadami Europy", tzn. będę tam wracać gdy tylko nadarzy się okazja. Mam nadzieję, że kiedyś uda się właśnie pojechać taką piękną zimą <3
Bedzie to krotka opowiesc o wspanialym zakatku tego swiata, dobrej organizacji podrozy i wielkim (naprawde wielkim) szczesciu.
Teraz wszystko po kolei.
"Master plan" narodzil sie na niecale dwa miesiace przed wylotem. Juz od ponad dwoch lat probowalem zabrac sie za Lofoty, ale logistycznie, cenowo i czasowo zawsze cos bylo nie tak. Jednak pewnego styczniowego wieczoru przy przegladaniu spaceweatherlive.com pomyslalem, policzylem... i zrobilem pierwszy krok. Szybki telefon do przyjaciela i pada haslo - dlugi weekend na polnocy Norwegii? Odzew: Jak najbardziej! Teraz szybki "research" cen lotow, noclegow itp, ale wychodzi drogo wiec musimy cos zmienic. Telefon do drugiego przyjaciela i ku mojemu zdziwieniu slysze tylko: Dobra! Namowiles mnie! Tym oto sposobem zmontowalem ekipe 3 osob, ustalilem daty (01.03-04.03) a pozniej caly plan podrozy. Przy podzieleniu kosztow na trojke sprawy wygladaly o niebo lepiej, ale i tak tanio nie bylo. Loty, samochod + paliwo, noclegi i prom ~400 euro na osobe. (Ja wydalem troche ekstra grosza na suweniry, ale moj przyjaciel poszalal i wydal przez cala wycieczke az 7 euro!!! Dusza f4f hahaha!)
Poczatkowo problemem byl fakt, ze 2 osoby leca z Dublina, a trzecia musi doleciec z Warszawy, ale los usmiecha sie do nas i po kupieniu biletow od SASa na trase Dublin-Bodo okazuje sie, ze w tym samym dniu Norwegian (Warszawa-Bodo) laduje 5 minut przed SASem. Oba loty z przesiadkami w Oslo, wiec oczywiste bylo, ze spotkamy sie przy tranzycie, gdzie dokladnie przedstawilem chlopakom koncept calej wyprawy. Najpierw trasa.
Lacznie okolo 1000km z Bodo do Reine i z powrotem. Czasy podane przez Google maps byly bardzo precyzyjne i polecam sie nimi sugerowac. Nawierzchnia o tej porze roku na E10 to ubity snieg na 99% drog.
Ladowanie w Bodo bylo po 17:00. Baza noclegowa wyjatkowo mi sie nie podobala, ale w koncu znalazlem cos w Fauske 50km na wschod. Stad o godzinie 4:00 startowalismy zeby zdarzyc na prom Bognes-Lodingen.
Norwegia przywitala nas burza sniezna. Miny niewesole, bo juz pierwszego wieczoru chcialo sie wypatrywac zorzy polarnej, ale liczylismy sie z tym, ze pogoda moze popsuc cala "ekspedycje" zwlaszcza, ze przez dokladnie 3 tygodnie przed naszym przylotem bylo tylko kilka(!!!) slonecznych dni w tamtych rejonach. Po zaledwie 4 godzinach snu ruszamy na polnoc. Snieg przestal sypac. Sprawdzamy pogode. Matka natura postanowila zrobic nam wspanialy prezent i wlasnie w dniach 02.03-04.03 nad archipelag odwiedzanych przez nas wysp przesunal sie arktyczny front zimnego powietrza przynoszac wspaniala sloneczna pogode! Tutaj slow kilka o stronie timeanddate.com. Dla mnie jest swietnym narzedziem, ktore pozwala dobrze zaplanowac kazda podroz jezeli potrzebujemy uwzglednic takie czynniki jak: pogoda (statystycznie w latach 2016-2019 na Lofotach bylo slonecznie na poczatku marca), fazy ksiezyca (bylo blisko nowiu), wschod i zachod slonca (7:00-17:00 czyli swiatlo od okolo 5:30 do 18:30) - wszystkie te informacje byly sprawdzone przed wylotem i mocno wplynely na termin naszej wyprawy, a takze na rozplanowanie poszczegolnych jej elementow.
Skoro swit przecieramy oczy ze zdumienia, gdyz juz pierwsze promienie slonca ukazuja na trasie wspaniale gorskie krajobrazy.
Przeprawa promowa to nieco ponad godzinka. 3 osoby plus auto to 50 euro w jedna strone. Rezerwacja online na 2 tygodnie przed. Podczas rejsu duzo czasu na cieply posilek (przygotowany jeszcze w Fauske) i krotka drzemke przed dalsza trasa. Samochod, ktory wynajelisymy na lotnisku w Bodo to VW Polo, automat. Koszt to 180eur z pelnym ubezpieczeniem. Sprawdzil sie doskonale na 3 osoby i tak krotki okres podrozy.
Nocleg zarezerwowany byl w Hamnoy 3,5h drogi od Lodingen. Z promu zjechalismy o godzinie 11:00, wiec dodajac czas podrozy mielismy ladne kilka godzin do wokorzystania na niezliczona ilosc przystankow, zwiedzanie i zdjecia. Warto tu wspomniec, ze kazdy z naszej trojki mocno, ale wciaz amatorsko, interesuje sie fotografia (a jezeli mieliscie okazje zaznajomic sie z moimi poprzednimi relacjami to wiecie, ze ja duzo pstrykam a pejzaz to jest moja bajka). Lofoty sa doskonalym miejscem na podszkolenie warsztatu zarowno dla amatorow jak i profesjonalistow. Jest to istny "las statywow" i na kazdym kroku spotykalismy ludzi z wymyslnym sprzetem, a uwiezcie mi, naprawde jest co fotografowac. Na tak krotki okres pobytu dla naszej grupki trzeba bylo wybrac tylko te najlepsze miejscowki i mysle, ze mi sie udalo. W marcu odpada duzo ze wzgledu na warunki pogodowe (np. wszystkie wspinaczki), ale warto zaznaczyc, ze wszystkie drogi glowne byly przejezdne, a parkingi dostepne. Zima "nie zaskakuje drogowcow" w Norwegii.
Henningsvaer - malowniczo polozone miasteczko posiadajace slynny "wyspiarski stadion". Tutaj po raz pierwszy z bliska podziwiamy wiszace i suszace sie "sztokfisze". Obrazek charakterystyczny dla calego rejonu. Taki dorsz to ponoc swietna przekaska do piwa, a takze skladnik kilku tradycyjnych Norweskich potraw. Proces suszenia trwa nawet do kilku miesiecy! Zakupilismy, sprobowalismy i... tyle w temacie.
Gimsoysand - kolejne odbicie z drogi E10. Cel - kosciol na plazy! Takie rzeczy tylko na Lofotach.
Na zachod slonca zajezdzamy na plaze Skagsanden. Sadzac po ilosci samochodow (okolo 20, czyli 10 razy wiecej niz na innych postojach) cos tu musi byc na rzeczy. Okazalo sie, ze ow plaza ze wzgledu na polozenie jest najpopularniejsza miejscowka do robienia zdjec zorzy polarnej w tej czesci wysp i rowniez gosci czesto grupki warsztatow fotograficznych. Na calych Lofotach tlumow nie bylo nigdzie - raczej pustki. Od czasu do czasu pojawiala sie ekipa "warsztatowiczow", a czasem robiacy sobie selfie turysci.
Zameldowalismy sie juz poznym wieczorem. Jako ze mam w zwyczaju zawsze uciac sobie pogawedke z gospodarzem nie zmarnowalem szansy na wyciagniecie kilku przydatnych informacji i tym razem. Z najciekawszych - ponoc najlepszy czas na odwiedzenie Lofotow to koncowka maja. Podobno jest wtedy najlepsza pogoda, nie ma tlumow, no i wiosna w pelni wiec jest jak w bajce. Mysle, ze kiedys sprawdze ta teorie. Nie bede ukrywal, ze zakochalem sie w tym miejscu, a bylem pewien, ze nic nie zdetronizuje Nowej Zelandii z mojej listy najpiekniejszych miejsc na naszym globie.
Hamnoy, Reine i okolica to zdecydowanie najbardziej urokliwa czesc wysp, a domek z widokiem na fjord byl doskonalym pomyslem na nocleg. W czasie kolacji ustalalismy gdzie pojedziemy w nocy w poszukiwaniu zorzy, ale nawet nie zdarzylismy skonczyc posilku, a niebo nad nami juz rozblysnelo kolorami arktyki. Kolejne kilka godzin to zdjecia, zdjecia i wiecej zdjec. Czasu na sen pozostalo niewiele, ale ten kto juz widzial na wlasne oczy ten wspanialy spektakl, ten wie ze trudno sie oderwac.
Zorza polarna (Aurora Borealis) jest bardzo czesto celem wypadow na daleka polnoc. Nie jest niestety zjawiskiem gwarantowanym, a z moich doswiadczen wynika, ze potrzeba duzo szczescia i troche dodatkowej wiedzy zeby zwiekszyc szanse powodzenia na jej zobaczenie. Odpowiedz na pytanie, czy wiedzialem, ze akurat w naszym terminie beda wystepowac zorze polarne brzmi TAK. Moglem to ustalic z 2 miesiecznym wyprzedzeniem dzieki wczesniej wspomnianej stronie spaceweatherlive.com. Jedyne czego wiedziec nie moglem to jaka bedzie pogoda, a bez czystego nieba nie ma na co liczyc. Dodam jeszcze informacje, ze sezon zorzowy na dalekiej polnocy to wrzesien-marzec (jest rowniez male prawdopodobienstwo na poczatku kwietnia i pod koniec sierpnia). Uwaga! Nie istnieje cos takiego jak "najlepszy miesiac na zorze" - jezeli gdziekolwiek natrafiliscie na takie informacje to sa one falszywe!
Pobudka znow przed wschodem slonca. Widoki niesamowite. Krotki spacer po Reine i ruszamy dalej. Trasa powrotna wyglada tak samo tylko po drodze zatrzymujemy sie w innych miejscach niz dzien wczesniej.
Parking Fredvangskryssed i odbicie z E10 prowadzace dalej do szlaku na plaze Kvalvika.
Rambergstranda i slynna samotnie stojaca czerwona chatka.
Nusfjord - malutka wioska rybacka pelniaca funkcje skansenu.
(Ciekawe kto to taki? Moze @BooBooZB? Pozdrawiam "specjaliste" od dalekiej polnocy)
Plaze Haukland i Uttakleiv znane ze swoich "karaibskich" kolorow. Polozone bardzo blisko siebie lacza sie bardzo przyjemnym pieszym szlakiem.
Temperatury w ten weekend wahaly sie miedzy -7 a -4 w ciagu dnia. Do tego lekki wiaterek, ale nic nadzwyczaj uciazliwego. 3-4 cieple posilki podczas dnia pomagaly zostac rozgrzanym (ja wozilem ze soba termos z kawa plus dwa pojemniki termalne z jakims cieplym jedzonkiem). Prowiant przywiozlem ze soba - po pierwsze cena, a po drugie zeby czasu nie marnowac na zakupy, przygotowanie itp. Czas gral tu wazna role, bo ciezko bylo "upakowac" ta podroz w jedna calosc, ale udalo sie i to na 100%. 12h snu na 3 doby to malo, ale bylo warto i na pewno bym to powtorzyl.
Docieramy do promu powrotnego w Lodingen planowo na godzine 19:00. Po przeprawie zostaje juz tylko kilka godzin drogi do lotniska w Bodo, gdzie konczy sie nasza ekscytujaca przygoda z Lofotami. Noclegu nie bylo sensu rezerwowac, gdyz odlot mielismy o 7:00, wiec umowilismy sie ze przespimy sie chwilke w samochodzie. Temperatura spadla nawet do -22 stopni tamtej nocy, ale nie przeszkodzilo to nam po raz ostatni, z glowa zadarta wysoko, wpatrywac sie w rozswietlone zorza niebo.