0
olajaw 12 lipca 2020 23:27
Image

Choć z rana dzień zapowiadał się nieźle, z godziny na godzinę niebo zaczęły pokrywać gęste chmury, także pogoda już nie była tak łaskawa jak na Kalsoy, ale nie padało. Po przypłynięciu na wyspę udajemy się na niewielki paru godzinny trekking wokół Fugloy - trochę drogą, trochę ścieżkami, a trochę też uprawiamy samowolkę.

Image

Image

Image

Przez te kilka godzin spotykamy może z 5 osób i żadnego auta. Są owce, ptaki i my. Ta samowolka nie do końca wychodzi nam na dobre - gdy przechodzimy ogrodzenie pastwiska czujemy na sobie złowrogie spojrzenie barana.
Image

Staramy się więc obejść owce jak najdalej, żeby nie rozgniewać męskiego przywódcy, ale ten naprawdę chce pokazać kto tu rządzi! Nastroszył swoje "dredy" i naprawdę wyglądał mało przyjaźnie :D
Image

Image

Przyspieszamy kroku i oddalamy się jak najszybciej.

Fugloy to miejsce, gdzie w porywach mieszka około 40 osób, bo w zimie ich liczba jeszcze bardziej się zmniejsza. W obu miejscowościach znajdują się piękne kościoły, jednak to Kirkja (nazwa z farerskiego oznacza właśnie kościół) przez ponad 100 lat pozostawała bez kościoła po tym jak w XIX w. miał miejsce wypadek na morzu, w którym zginęła większość mężczyzn z tego miasteczka, więc nie miał kto objąć pieczy nad kościołem. Świątynia została przeniesiona, a Kirkja doczekała się nowej dopiero w I poł. XX w.

Image

Przed rejsem powrotnym mamy jeszcze trochę czasu, więc zasiadamy na zboczu na mały piknik napawając się widokami i ciszą wokół nas. 

Image
Przed nami wyspa Svinoy.

Image

Płynąc na Viðoy pogoda poprawia się, wychodzimy więc na pokład i możemy podziwiać niesamowite klify Fugloy i Hattarvik.

Image

Image

Image

Image
Hattarvik

Po powrocie z Fugloy kierujemy się autem w stronę Viðareiði na wyspie Viðoy - zdjęcie poniżej wyjaśnia pochodzenie nazwy miasta - jak kojarzycie z wcześniejszych postów /lub nie, słowo "eiði" oznacza przesmyk.

Image

Viðoy to najbardziej na północ wysunięta z wysp, a Viðareiði jest dość sporym miastem, co oznacza w farerskich warunkach, że liczy ok. 300 mieszkańców. Największą uwagę przyciąga kościół - wyjątkowo urokliwy, choć kilka wieków temu nawiedzony przez okropny sztorm, który, jak podają farerskie księgi, podmył również cmentarz wyrzucając do oceanu trumny, z których kilka dopłynęło aż do Hvannasund :shock:  
Image

Viðareiði słynie również z niesamowitego 750m klifu o nazwie Enniberg oraz najwyższego szczytu na wyspie, czyli Villingadalsfjall (841m), z którego roztacza się niesamowity widok na wyspy Kunoy i Borðoy. Nie mieliśmy już czasu, aby wspiąć się szczyt, ale trasa zajmuje ok.1,5h w jedną stronę, i dodam, że za wejście "pobierana" jest opłata 200dkk (trzeba wrzucić kasę do skrzyneczki).

Image

Z Viðareiði z kolei podziwiamy wolno zachodzące za Atlantyk słońce, a w tle właśnie Borðoy, Kunoy i Kalsoy.

Image

Wracamy do naszego lokum, dziś ostatnia noc w Torshavn, a jutro przenosimy się na wyspę Vágar.

Image

Image

Zmieniamy miejscówkę, żeby nie tracić czasu na dojazdy z Thorshavn i mieć bliżej do wszystkich atrakcji wyspy, a jest ich na Vágarze sporo! Drangarnir, Gásadalur z wodospadem Múlafossur czy Bøsdalafossur z klifem Trælanípa to jedne z najpiękniejszych miejsc na całych Farojach.

I tak oto zamieszkaliśmy w Sandavagur. Zostawiamy rzeczy i rozpoczynamy eksplorację Vágaru.

Image

Vágar to nie tylko wyspa o największej ilości pocztówkowych widoków na Farojach, to przede wszystkim miejsce, gdzie ulokowane jest jedyne tutaj lotnisko. Na jedynym nadającym się do tego (w miarę płaskim) terenie w czasie II wojny światowej Brytyjczycy zbudowali port lotniczy, który służy do dziś. 

Image

Pierwsze swoje kroki kierujemy do znajdującego się na końcu wyspy miasteczka Gásadalur. Dopiero od 2004 r. droga do niego jest łatwa i przyjemna, gdyż prowadzi wydrążonym w górze tunelem, wcześniej natomiast trzeba było pokonać wcale nie najłatwiejszy szlak. Pokonywał go między innymi przez wiele lat, i to 3x w tygodniu, lokalny listonosz, stąd też szlak ten nazywany jest drogą pocztową. Listonosz Karl Mikkelsen to postać dość niesamowita, jak podają Farerczycy tylko raz w trakcie swojej posługi nie udało mu się dostarczyć paczki na czas.

Image
A tu natrafiliśmy na polski akcent - znaczki farerskie projektował polski grawer Czesław Słania.

Co jeszcze bardziej ciekawe, ze stromego i wymagającego szlaku korzystali również żałobnicy niosący trumnę ze zmarłym z Gásadalur , które do XIX w. nie posiadało cmentarza. 

Image

Nazwa Gásadalur pochodzi prawdopodobnie od dzikich gęsi, ale, jak to bywa na Farojach, jest z nią związana również pewna legenda.
Na sąsiedniej wyspie Streymoy mieszkała niejaka Gæsa, która złamała pewnego razu wielki post zjadając mięso. Za karę została pozbawiona majątku na rzecz kościoła i wygnana na wyspę Vágar, gdzie zaczęła prowadzić nowe życie, a osada została nazwana jej imieniem.

Image

Gásadalur to kolejna malowniczo położona osada na farerskim archipelagu, ulokowana w zatoce, w dolinie pomiędzy niedużymi stożkowatymi wzniesieniami. Rzesze (ha ha) turystów ściągają tu, aby zobaczyć niesamowicie położony wodospad wpadający wprost do oceanu, czyli Múlafossur. Nie muszę dodawać, że widok był nieziemski :) Co niektórzy mogą go kojarzyć z październikowego zdjęcia w tegorocznym kalendarzu f4f:)

Image

Można się trochę zawieść, oto strumyczek, z którego w dół spada najpiękniejszy farerski wodospad ;)

Image

Po drugiej stronie - punkty widokowe na wodospad

Image

My najpierw robimy sobie spacer w górę nad miasteczko, aby potem przejść przez nie i dalej dojść do sławnego wodospadu. Warto pójść szlakiem na oznaczony na mapie "viewpoint" i podziwiać klify Vágaru w całej okazałości, najdziwniejszą z wysp, czyli Tindhólmur, a w oddali tajemniczą Mykines. Trzeba przyznać, że gra świateł autorstwa farerskich chmur i słońca tego dnia była wręcz mistrzowska, widoki zmieniały się z minuty na minutę.

Image

Image
Tindhólmur

Image

Image

Image[/img]

Image

Image
w dole Gásadalur

W Gásadalur jest parking, na którym można zostawić auto, znajduje się też sklep z pamiątkami (głównie wyroby z wełny) oraz kawiarnia. W sklepie była również oferta pracy przy dzierganiu sweterków z wełny, właściciel bardzo narzekał, że nie ma kto mu pomagać. Gdyby to było dziś, Atlantic latał normalnie, zawinełąbym manatki i bez zastanowienia poleciała na Owce na naukę sztuki wełniarskiej ;) 

Image

Jakoś tak cały czas miałam nieodparte wrażenie, że Mykines nieustannie groźnie na nas spoglądała - patrząc na nią powinniśmy spodziewać się pojutrze najgorszego :twisted:
Stay tuned :D

Image

Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

oskiboski 12 lipca 2020 23:51 Odpowiedz
Fajna relacja ale wkleił Ci się screen pulpitu
mareckipl 13 lipca 2020 02:48 Odpowiedz
Chyba właśnie przeszedłem ten moment :DQuote:Miejsce, które dotychczas było Wam zupełnie nieznane lub o którym słyszeliście jedynie w ogólnikach, nagle staje się Waszym celem, marzeniem
pestycyda 30 lipca 2020 15:27 Odpowiedz
@olajaw, pięknie tam! Dziękuję za dorzucenie do mojej listy kolejnego miejsca do zwiedzenia :) Zrobisz na koniec jakieś ogólne podsumowanie finansowe?
klapio 30 lipca 2020 19:16 Odpowiedz
Świetna relacja i piękne zdjęcia. Z jednej strony trochę szkoda że nie da się tam tanio dolecieć ale z drugiej strony chyba dobrze że w Europie nadal czekają takie nietknięte masową turystyką piękne perełki jak Wyspy Owcze :)
jekyll 31 lipca 2020 20:35 Odpowiedz
Już mnie przekonałaś :D Czekam na cd :)
olajaw 31 lipca 2020 20:39 Odpowiedz
@pestycyda @klapio @jekyll dziękuję za miłe słowa i motywację :) Tak, będzie podsumowanie finansowe, chociaż obawiam się,że liczba fanów Wysp Owczych może wtedy mocno spaść :D Ale serio nie żałuję żadnej korony wydanej na tym wyjeździe :) Dokładnie już mało zostało takich niezadeptanych miejsc w Europie,więc spieszmy je odwiedzać póki nie ma tam lowcostów ;)
maginiak 31 lipca 2020 21:16 Odpowiedz
Bardzo lubię jak piszesz. I mam nadzieję że jak nadłużej będzie tam jak jak nadrożej. Bez tanich linii. Tak żebym zdążyła pojechać.
bedbo 1 sierpnia 2020 17:29 Odpowiedz
@olajaw, piękna podróż, pięknie opisana. Masz taki fajny do czytania "reporterski styl". I te zdjęcia - już układam podróż Waszymi śladami. A póki co, czekam na ciąg dalszy:)
booboozb 7 sierpnia 2020 16:21 Odpowiedz
Świetna, rzeczowa relacja. I kapitalnie było spotkać się na "krańcu świata" w Saksun. ;) Małe sprostowanie, co do drzew:„Na Wyspach Owczych doliczono się na przestrzeni stu lat około 330 gatunków i odmian drzew i krzewów. Tereny zalesione na archipelagu obejmują 80 hektarów, co stanowi 0,06% powierzchni krajuhttp://wyspy-owcze.pl/o-farerskich-drzewachCzekamy na c.d. 8-)
monroe 13 sierpnia 2020 14:32 Odpowiedz
@olajawPraktycznie nieistotne sprostowanie ale jeśli ten biały samochód był "Wasz" (pojawia się na kilku zdjęciach) to jest to aktualny model Forda Focusa a nie Mondeo :D Bardzo fajna relacja, zazdroszczę szczególnie maskonurów bo początkiem września już ich niestety nie było :( ) ;) @maginiakBiorąc pod uwagę ceny na Wyspach Owczych, sam lot do tego miejsca jest dosyć tani... :?
olajaw 13 sierpnia 2020 14:55 Odpowiedz
@monroe a faktycznie, dzięki poprawię :) Tak to jest jak się pisze relację po roku ;) ps. maskonury jeszcze będą, ostatni dzień wyjazdu to Mykines :D
kawon30 30 października 2020 07:31 Odpowiedz
Będzie jakiś ciąg dalszy tej relacji?
olajaw 31 października 2020 05:08 Odpowiedz
@kawon30 tak będzie, będzie.. mam nadzieję, że niedługo uda mi się wrzucić kolejną część :oops: