0
Tom Stedd 23 sierpnia 2020 20:58
Za mną już trzecia wyprawa jednodniowa na Ukrainę. Ponownie tani Neobus (7 zł RT z mojego miasta na granicę w Medyce) i wizyty w dwóch małych miasteczkach. Takich, o których wcześniej (czytaj: z miesiąc temu) nigdy nie słyszałem.
Na przejściu pieszym pustka całkowita, w obie strony bez kolejki. Do końca nie wiedziałem, jak będzie wyglądać wjazd na Ukrainę (czy bez kwarantanny), ale zaryzykowałem nocny dojazd i szczęśliwie po 6 rano przekroczyłem wschodnią granicę.
Marszrutka odjeżdżała w kierunku Lwowa za kilka minut, więc znów szczęście się do mnie uśmiechnęło. Spytałem kierowcy, czy są jakieś negatywne kwestie związane w objęciem strefą pomarańczową całego terenu od granicy do Lwowa (i jeszcze dalej), ale ku memu zdziwieniu stwierdził, że nie ma żadnej różnicy w funkcjonowaniu i w życiu codziennym. „Panie, ten cały wirus to służy tylko naszej władzy, żeby się nakradła, a nie jest groźny dla ludzi” – stwierdził filozoficznie (opinia rozmówcy nr 1).
Mój wybór pierwszego celu podróży padł na miasteczko o dziwnej nazwie: Sądowa Wisznia. Jak w podobnych mu miejscach w oczy rzucała się ilość świątyń. Cerkiew Świętej Trójcy i leżąca na wzgórzu Cerkiew Św. Spasa wyglądają tak:

1.jpg



2.jpg


W miasteczku znajduje się również kościół katolicki, prowadzony przez zakon franciszkanów. Uciąłem sobie pogawędkę z jednym z braci, który pokrótce przedstawił mi kilkusetletnią historię świątyni i opowiedział ciekawostki o Sądowej Wiszni. Jej nazwa pochodzi od spotkań szlacheckich, a właściwie sądów, debat (stąd człon „Sądowa”), które odbywały się na pobliskich wzgórzach, wyższych miejscach (stąd człon „Wisznia” – nie od nazwy drzewa owocowego). O krewkości szlachty świadczy fakt, że na zebraniach obowiązywał zakaz posiadania broni palnej, a jedynie dopuszczalna była broń biała, której podobno często używano.

3.jpg



4.jpg



5.jpg


Ciekawostką jest luźne powiązanie Sądowej Wiszni z Janem Pawłem II, który w młodości obywał przeszkolenie wojskowe w pobliskiej miejscowości, a do Wiszni regularnie przyjeżdżał m.in. na msze. Obecnie w kościele jest kapliczka Jana Pawła II z jego relikwiami – włosami.
Braciszek w kwestii koronawirusa zachował daleko idącą wstrzemięźliwość. „Wirus istnieje, ale nie można przesadzać, tylko żyć normalnie” (opinia rozmówcy nr 2).

6.jpg


Przy cerkwi spotkałem porządkującą teren kobietę, z którą odbyłem potem krótki spacer. Ponarzekała na los mieszkańców, niskie pensje, ucieczkę wielu ludzi do pracy w Polsce i na koronawirusa. „Panie, on służy tylko władzy, która kradnie! Na te kolorowe strefy to tylko machnąć ręką!” (opinia rozmówcy nr 3).
W Sądowej Wiszni znajdują się ruiny zamku rodziny Marsów. Kiedyś imponował, obecnie jest w tragicznym stanie, zarośnięty zielskiem i prawie niewidoczny z ulicy. Na miejscu zero informacji o tym zabytku.
http://slowopolskie.org/paac-marsa-w-sd ... inwestora/ - tutaj można znaleźć wizualizacje zamku, a poniżej zamieszczam zdjęcia stanu obecnego.

7.jpg



8.jpg



9.jpg



10.jpg



11.jpg



12.jpg



13.jpg



14.jpg



15.jpg


Jako że w Sądowej Wiszni nie ma co robić przez więcej, niż 2-3 godziny, to pojechałem marszrutką do miasteczka Gródek (Gorodok). Polacy używali dawniej nazwy Gródek Jagielloński oczywiście ze względu na powiązania z Jagiellonami, ale ostatecznie nazwa ta została wyparta i coraz częściej mówi się o Gródku Lwowskim.
Można powiedzieć, że to prawie lokalna metropolia, dość ładnie utrzymana, z dużą ilością sklepów, punktów usługowych itp. Są informacje turystyczne, plansze informacyjne i podkreślanie historycznego charakteru miasteczka. W przeszłości dość mocno powiązany był z Polską, ale obecnie niewiele jest już śladów polskości i osób polskiego pochodzenia.
Skoro małomiasteczkowa Ukraina, to i kilka świątyń. Przy parku znajduje się monastyr, będący w przeszłości siedzibą katolickiego zakonu. Sam park położony jest ładnie na wzgórzu nad wodą.

16.jpg



17.jpg



18.jpg



19.jpg



20.jpg


Inne świątynie również przykuwały uwagę, większość z nich jest zabytkami chronionymi przez ukraińskie prawo.

21.jpg



22.jpg



23.jpg



24.jpg


Nieco przypadkiem trafiłem na miejscowy cmentarz, gdzie można znaleźć groby nawiązujące do bogatej przeszłości historycznej miasteczka. Mogiły żołnierzy z I i II wojny światowej, groby ofiar reżimu komunistycznego, czy ofiary kijowskiego Majdanu wyróżniają się na cmentarzu.

25.jpg



26.jpg



27.jpg



28.jpg


Kolos – to brzmi dumnie, prawda? A w rzeczywistości to nazwa miejscowego … stadionu, chociaż słowo stadion jest używane tutaj zdecydowanie na wyrost.

29.jpg



30.jpg



31.jpg



32.jpg


Kilka akcentów w Gródku jest wyraźnie proturystycznych. Dość porządny dworzec dla marszrutek, plansze z mapami, drobne akcenty architektoniczne itp. mogą się podobać.

33.jpg



34.jpg



35.jpg



36.jpg



37.jpg



38.jpg


Kilka elementów wymaga jednak pilnej interwencji. Tak wygląda budynek miejskiej biblioteki. Tak, czynnej biblioteki.

39.jpg


Na koniec wspomnę jeszcze o polskiej parafii w Gródku. Parafia Podwyższenia Krzyża Świętego ma kilkaset lat, kościół był wielokrotnie przebudowywany, w czasach komunistycznych oczywiście nie pełnił cały czas swojej roli, ale obecnie wierni mogą uczestniczyć w mszach w języku polskim.

40.jpg



41.jpg


W kościele miałem okazję porozmawiać z sympatyczną siostrą zakonną, a skłoniła mnie do tego taka oto informacja z przykościelnego pomnika.

42.jpg


A jaka jest prawda? Według siostry zakonnej Władysław Jagiełło zmarł w Gródku, w którym wcześniej wielokrotnie bywał. Jego serca nie ma na pewno w polskim kościele, ale prawdopodobnie zostało złożone w obecnym monastyrze przy parku. A jaka jest prawda? Podobno w każdej legendzie jest ziarnko prawdy…

I to by było na tyle opowieści z jednodniówki na małomiasteczkowej Ukrainie. Oczywiście zaplanowanych mam kilka kolejnych wyjazdów na wschód, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie, bo koronawirus zdecyduje o wszystkim. Jak widać w przytoczonych opiniach, zwykli ludzie mają głęboko w poważaniu podział kraju na strefy i zbytnio nie wierzą w szkodliwość wirusa. Czy nie z podobną sytuacją mamy w Polsce?

A kwestie bezpieczeństwa? Maseczki są noszone w sklepach, na co zwraca uwagę ich obsługa, ale już w marszrutkach prawie nikt nie zasłania ust i nosa. Rozumiem to, sam zdejmowałem maseczkę, bo naprawdę trudno jest wytrzymać w starym busie bez klimatyzacji przy 27-30 stopniach i uchylonym lekko oknie dachowym.

Dodaj Komentarz