:!: Na wstępie przyznaje, że to w sumie żadna relacja, ale z drugiej strony też nie opis dojazdu do miasta z lotniska. Jako, że byłem bardzo dumny gdy wpadłem na ten pomysł, to postanowiłem się z Wami nim podzielić. Nie powtarzajcie tego, bo to nie ma sensu innego niż żart.
:!:
Niektórzy z Was mogą mieć to nieszczęście, że swoją Australijską podróż rozpoczną/zakończą pośrodku nieciekawego niczego czyli na lotnisku Avalon pod Melbourne. Oferta jest tutaj ograniczona, kilka lotów krajowych i Kuala Lumpur z Air Asia X dwa razy dziennie (przed Covidowo). Jeśli lecicie do Sydney, to nawet mi Was nie żal. Oszczędność 50zł w stosunku do cen z głównego lotniska nie jest warta wizyty w tej dziurze. Jak ktoś jedzie samochodem, to może jeszcze da się przeżyć, nawet można mieć po drodze wracając np. z podróży po Great Ocean Road. Pozostali są skazani na bardzo drogiego SkyBusa do Melbourne. Podstawowa stawka to 24AU$ OW/ 45AU$ RT za dorosłego. Często niweluje ona naszą korzyść na tańszym bilecie krajowym jeśli alternatywą jest podróż komunikacją miejską na lotnisko w Melbourne. Jeśli przylecieliśmy AirAsia z KUL, to powiedzmy, że wyboru nie mieliśmy. Z drugiej strony Scoot z Singapuru czy Cebu z Manili latają na normalne lotnisko, a że Kuala Lumpur to zazwyczaj tylko fragment naszej podróży można wątpić w Naszą zdolność logicznego myślenia.
No ale trudno, mleko się rozlało. Lądujecie w Australijskim Modlinie. Nie chcecie płacić 1/5 ceny Waszego lotu międzykontynentalnego za przejazd 50 km autobusem. Czy da się coś z tym zrobić?
TAK! Istnieje tańszy sposób na dostanie się do Melbourne. Mam dla Was przetestowaną trasę, której ukończenie automatycznie pozwala na tytułowanie się Królem Cebuli, Cesarzem Oszczędności, Maxymilianem Dusigroszem II. Podróż będzie Was kosztowała 4,5AU$ za bilet 2 godzinny lub 9AU$ za bilet dobowy na komunikację w Melbourne. Dodatkowe 6AU$ zapłacicie za kartę Myki, ale to właściwie i tak niezbędny wydatek jeśli będziecie chcieli wyruszyć gdzieś po za centrum Melbourne gdzie obowiązuje strefa darmowej jazdy tramwajami. Udawajmy więc, że to 6AU$ się nie liczy.
50zł oszczędności i pozbycie się ludzkiej godności, warto. W ogóle planowałem podarować kolejnemu forumowiczów kartę z piątakiem, żeby podróż odbył za darmo, no ale w obecnych czasach to nie ma sensu. Czas przejść do sedna. Trasa wygląda następująco.
Przylecieliście na lotnisko. Zaliczacie odprawę i kierujecie się do wyjścia z terminala. Lotnisko jest kompaktowe, więc zajmie Wam to jakieś kilkadziesiąt minut. Na wszelki wypadek idziemy jeszcze do łazienki. Mijamy terminal krajowy oraz z pogardą patrzymy na czerwone SkyBusy oraz wsiadających do nich ludzi.
Kierujemy się w stronę parkingu. Na razie jeszcze udajemy, że gdzieś tu stoi nasz samochód. Idziemy do końca, aż pod drogę wyjazdową z lotniska. Chodnika brak, ale jest ziemiste ubite pobocze. Ruch jest powolny i niewielki, wiec nie ma co się bać. Idziemy prosto do drogi lokalnej. Natrafiamy na wielki bilbord, który proponuje nam skręcić w prawo co też czynimy.
Jesteśmy na drodze lokalnej, ruch minimalny, pobocze ziemiste jest, idziemy przed siebie. Dochodzimy do skrzyżowania z główną drogą. Te nieliczne samochody właśnie tutaj będą skręcać. My jednak idziemy przed siebie na wiadukt, który posiada mini chodniczek.
Kierujemy się cały czas przed siebie. Podziwiamy lokalne pola. Gdy nasza droga się skończy skręcamy w lewo.
Chodnika nadal nie ma, ale samochodów również. Idziemy cały czas przed siebie. Z rzadka widać jakiś dom. W pewnym momencie po lewej będzie tor jazdy. Mijamy go jednak i cały czas przed siebie. Jak pewnie już zauważyliście krajobraz jest niezwykle różnorodny.
;)
Nagle przechodzimy przez takie coś. Ktoś wie co to jest? Czy to mierzy prędkość? Zwykły kabel?
Po prawej mijamy jakieś specjalne tereny biologiczne. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co to konkretnie było. Czasami możemy natrafić równiez na zwierzęta.
W oddali po lewej majaczą nam jakieś silosy, to znak, że nasza droga będzie niedługo skręcać. Cały czas na niej pozostajemy, nie żebyśmy mieli za bardzo gdzie z niej zejść.
Dostrzegamy pierwsze znaki kierujące nas na stacje kolejową oraz jesteśmy witani w mieście Lara z hasłem "Rural living is the best". Powinno Was to tylko utwierdzić, że godzina jaka w tym momencie mniej więcej już minęła nie została stracona. Tak właśnie wygląd prawdziwe życie. Jednym słowem warto.
Jako, że nasza droga staje się nieco bardziej ruchliwa, choć nadal nie jakoś bardzo, możemy zejść na równoległą drogę lokalną. Dalej kierujemy się przed siebie.
W tym momencie dostrzegamy parking, kilka sklepów i cel naszej podróży, czyli stację kolejową Lara. Na stacji kolejowej jest kasa. Gratulacje, właśnie spędziliście półtorej godziny w australijskim interiorze ciągnąc za sobą walizkę po opuszczonych drogach, żeby zaoszczędzić 50zł, dla wielkiej przygody i pokazania środkowego palca SkyBusowi i ich absurdalnym cenom.
Teraz tylko 50min pociągiem i już jesteście w Melbourne. Pociąg jeździ co ok. godzinę, więc warto pilnować czasu w czasie podróży z lotniska.
Trasa w skrócie: wyjść z terminala->przed siebie droga wyjazdową->skręt w lewo->cały czas przed siebie aż do końca drogi->skręt w lewo->cały czas wzdłuż drogi, aż dojdziemy do stacji kolejowej.
Zasugerowawszy się Twoją relacją Coast to coast z USA, na którą rzuciłam dziś wcześniej okiem, byłam pewna, że Avalon leży gdzieś w okolicach Perth! Ha ha ha!
Niektórzy z Was mogą mieć to nieszczęście, że swoją Australijską podróż rozpoczną/zakończą pośrodku nieciekawego niczego czyli na lotnisku Avalon pod Melbourne. Oferta jest tutaj ograniczona, kilka lotów krajowych i Kuala Lumpur z Air Asia X dwa razy dziennie (przed Covidowo). Jeśli lecicie do Sydney, to nawet mi Was nie żal. Oszczędność 50zł w stosunku do cen z głównego lotniska nie jest warta wizyty w tej dziurze. Jak ktoś jedzie samochodem, to może jeszcze da się przeżyć, nawet można mieć po drodze wracając np. z podróży po Great Ocean Road. Pozostali są skazani na bardzo drogiego SkyBusa do Melbourne. Podstawowa stawka to 24AU$ OW/ 45AU$ RT za dorosłego. Często niweluje ona naszą korzyść na tańszym bilecie krajowym jeśli alternatywą jest podróż komunikacją miejską na lotnisko w Melbourne. Jeśli przylecieliśmy AirAsia z KUL, to powiedzmy, że wyboru nie mieliśmy. Z drugiej strony Scoot z Singapuru czy Cebu z Manili latają na normalne lotnisko, a że Kuala Lumpur to zazwyczaj tylko fragment naszej podróży można wątpić w Naszą zdolność logicznego myślenia.
No ale trudno, mleko się rozlało. Lądujecie w Australijskim Modlinie. Nie chcecie płacić 1/5 ceny Waszego lotu międzykontynentalnego za przejazd 50 km autobusem. Czy da się coś z tym zrobić?
TAK! Istnieje tańszy sposób na dostanie się do Melbourne. Mam dla Was przetestowaną trasę, której ukończenie automatycznie pozwala na tytułowanie się Królem Cebuli, Cesarzem Oszczędności, Maxymilianem Dusigroszem II. Podróż będzie Was kosztowała 4,5AU$ za bilet 2 godzinny lub 9AU$ za bilet dobowy na komunikację w Melbourne. Dodatkowe 6AU$ zapłacicie za kartę Myki, ale to właściwie i tak niezbędny wydatek jeśli będziecie chcieli wyruszyć gdzieś po za centrum Melbourne gdzie obowiązuje strefa darmowej jazdy tramwajami. Udawajmy więc, że to 6AU$ się nie liczy.
50zł oszczędności i pozbycie się ludzkiej godności, warto. W ogóle planowałem podarować kolejnemu forumowiczów kartę z piątakiem, żeby podróż odbył za darmo, no ale w obecnych czasach to nie ma sensu. Czas przejść do sedna. Trasa wygląda następująco.
Przylecieliście na lotnisko. Zaliczacie odprawę i kierujecie się do wyjścia z terminala. Lotnisko jest kompaktowe, więc zajmie Wam to jakieś kilkadziesiąt minut. Na wszelki wypadek idziemy jeszcze do łazienki. Mijamy terminal krajowy oraz z pogardą patrzymy na czerwone SkyBusy oraz wsiadających do nich ludzi.
Kierujemy się w stronę parkingu. Na razie jeszcze udajemy, że gdzieś tu stoi nasz samochód. Idziemy do końca, aż pod drogę wyjazdową z lotniska. Chodnika brak, ale jest ziemiste ubite pobocze. Ruch jest powolny i niewielki, wiec nie ma co się bać. Idziemy prosto do drogi lokalnej. Natrafiamy na wielki bilbord, który proponuje nam skręcić w prawo co też czynimy.
Jesteśmy na drodze lokalnej, ruch minimalny, pobocze ziemiste jest, idziemy przed siebie. Dochodzimy do skrzyżowania z główną drogą. Te nieliczne samochody właśnie tutaj będą skręcać. My jednak idziemy przed siebie na wiadukt, który posiada mini chodniczek.
Kierujemy się cały czas przed siebie. Podziwiamy lokalne pola. Gdy nasza droga się skończy skręcamy w lewo.
Chodnika nadal nie ma, ale samochodów również. Idziemy cały czas przed siebie. Z rzadka widać jakiś dom. W pewnym momencie po lewej będzie tor jazdy. Mijamy go jednak i cały czas przed siebie. Jak pewnie już zauważyliście krajobraz jest niezwykle różnorodny. ;)
Nagle przechodzimy przez takie coś. Ktoś wie co to jest? Czy to mierzy prędkość? Zwykły kabel?
Po prawej mijamy jakieś specjalne tereny biologiczne. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co to konkretnie było. Czasami możemy natrafić równiez na zwierzęta.
W oddali po lewej majaczą nam jakieś silosy, to znak, że nasza droga będzie niedługo skręcać. Cały czas na niej pozostajemy, nie żebyśmy mieli za bardzo gdzie z niej zejść.
Dostrzegamy pierwsze znaki kierujące nas na stacje kolejową oraz jesteśmy witani w mieście Lara z hasłem "Rural living is the best". Powinno Was to tylko utwierdzić, że godzina jaka w tym momencie mniej więcej już minęła nie została stracona. Tak właśnie wygląd prawdziwe życie. Jednym słowem warto.
Jako, że nasza droga staje się nieco bardziej ruchliwa, choć nadal nie jakoś bardzo, możemy zejść na równoległą drogę lokalną. Dalej kierujemy się przed siebie.
W tym momencie dostrzegamy parking, kilka sklepów i cel naszej podróży, czyli stację kolejową Lara. Na stacji kolejowej jest kasa. Gratulacje, właśnie spędziliście półtorej godziny w australijskim interiorze ciągnąc za sobą walizkę po opuszczonych drogach, żeby zaoszczędzić 50zł, dla wielkiej przygody i pokazania środkowego palca SkyBusowi i ich absurdalnym cenom.
Teraz tylko 50min pociągiem i już jesteście w Melbourne. Pociąg jeździ co ok. godzinę, więc warto pilnować czasu w czasie podróży z lotniska.
Trasa w skrócie: wyjść z terminala->przed siebie droga wyjazdową->skręt w lewo->cały czas przed siebie aż do końca drogi->skręt w lewo->cały czas wzdłuż drogi, aż dojdziemy do stacji kolejowej.