Pomysł na jesienną wyprawę do Porto pojawił się 2 tygodnie temu. Razem z moją dziewczyną mieliśmy zarezerwowane loty do Aten, jednak wprowadzony przez greckie władze obowiązek wykonywania testów skutecznie zachęcił nas do zmiany kierunku. Obecna polityka Ryanaira pozwalająca na zmianę biletu bez opłat dodatkowych okazała się zbawienna i udało się nam przebukować na loty do Portugalii. To moja pierwsza relacja więc proszę o wyrozumiałość
:) Zaznaczę że w Porto byliśmy już razem 2 lata wcześniej i udało się dużo zwiedzić, teraz skupiliśmy się na zwiedzaniu okolic i atrakcji których nie udało się zaliczyć wcześniej. Lot z Krakowa to Porto to około 3 godziny i 30 minut, przebiegł bez specjalnych emocji. Obłożenie samolotu na oko jakieś 65 – 70 %. Po drodze dobrze było widać Alpy, udało mi się także zlokalizować lotnisko w Genewie i stadion w Lyon. Po wylądowaniu szybki deboarding i pieszo po płycie udajemy się do terminala. Do miasta udajemy się metrem (chodź tak naprawdę to bardziej pasującą nazwą było by po prostu szybki tramwaj), cena za przejazd do centrum (stacja Trindade) to 2,20 euro za przejazd + 0,5 euro za kartę Andante. Na lotniskowej stacji znajdującej się w podziemiach lotniska jest coś pomiędzy 8 a 10 automatów, zakup biletu jest intuicyjny – na każdym automacie jest informacja jaki bilet należy zakupić chcąc jechać do danej stacji (w naszym przypadku Z4), jest też człowiek z obsługi który pomaga aby zakup biletów szedł sprawnie. Można płacić gotówką lub kartą. Przejazd metrem trwał kilkadziesiąt minut i wysiadamy na stacji Trindade, skąd pieszo udajemy się do hotelu – niecały kilometr. Nocleg w Feels Like Home Santa Catarina Prime Suites mogę z czystym sumieniem polecić. Z racji napiętej sytuacji jeżeli chodzi o podróże i obostrzenia rezerwowaliśmy go dosłownie w przeddzień przyjazdu. Cena przez booking.com za 3 noce wyniosła około 130 euro ze śniadaniem i podatkiem miejskim. Sam hotel jest idealnym miejscem dla pary – pokoje są nieduże, ale w dobrym nowoczesnym standardzie. W cenie noclegu było codziennie śniadanie, z racji obecnej sytuacji serwowane prosto do pokoju. Po krótkim odpoczynku pieszo udajemy się coś zjeść. Wybór padł na knajpę Pedro dos Frangos . Za duża porcję kurczaka z rożna + pokaźna ilość frytek + litr Sangrii razem z napiwkiem zapłaciliśmy 20 euro. Nie jest to może jakieś wyszukane jedzenie, ale smaczne i sycące
:) Następnie udajemy się w kierunku rzeki, po drodze mijamy dworzec Sao Bento, a także katedrę. Szybki spacer na drugi brzeg rzeki, nie zdecydowaliśmy się na schodzenie na dół na nadbrzeże lecz wracamy w kierunku hotelu, po drodze zakupując wino na wieczór w niezawodnym Pingo Doce
:)
Kolejnego dnia zamawiamy śniadanie do pokoju na godzinę 8:30, po posiłku i krótkim odpoczynku ruszamy na Sao Bento, skąd pociągiem udaliśmy się w kierunku Guimaraes. Bilety kupuję się na zieloną kartę będąćą odpowiednikiem Andante, która jest również wielokrotnego użytku. Jest kilka automatów, obsługują one również karty Andante. Podróż to Guimaraes trwa nieco ponad godzinę. Pociąg wypełniony maksymalnie 2 30 %. Po przyjeździe do Guimaraes idziemy ze stacji w lewo, następnie skręcamy w pierwszą większą uliczkę w prawo i udajemy się w kierunku zabytkowego centrum. W drodze do Lago te Toural mijamy Villa Flor, a następnie przy samym placu napis na fasadzie „Aqui Nasceu Portugal”. Jest to nawiązanie do faktu, że Guimaraes było pierwszą stolicą Portugalii. Na samym Placu znajduję się fontanna, a także Kościół Św Piotra. Następnie nieśpiesznie udajemy się na Lago de Oliveira, będący jednym z głównych miejskich placów. Znajduje się tu ciekawią Świątynia Igreja de Nossa Senhora de Oliveira. Wstęp do Kościoła jest bezpłatny. Bardzo blisko stąd do kolejnego urokliwego placu – Praca de Sao Tiago. Znajduje się tu duża ilość stolików, jednak są one niestety praktycznie puste. Na skraju placu znajduje się informacja turystyczna, gdzie można otrzymać darmowy plan miasta + można usłyszeć polecane atrakcje.
Stąd pieszo udajemy się w kierunku 2 największych atrakcji miasta – Pałacu Księcia Bragancji oraz Zamku. Spacer jest bardzo przyjemny, temperatura oscyluje w granicach 20 stopni. Przed wejściem do pałacu siadamy na łąwkach znajdujących się w okolicy i beztrosko odpoczywamy. Zakupujemy bilet za 6 euro, pozwala on na wstęp do Pałacu i znajdującego się troszkę wyżej Zamku. Zaznaczę że zarówno na terenie Pałacu jak i Zamku byliśmy jedynymi zwiedzającymi – można tu dostrzec jeden z niewielu plusów pandemii, a mianowicie brak zorganizowanych grup wycieczkowych z Chin Pałac ma 2 poziomy, zwiedza się dziedziniec a także kilka innych pomieszczeń. Całość sprawia dość przyjemne wrażenie dla oka. Zwiedzając nieśpiesznie przejście przez całą trasę zajmuje nam około 45 minut. Po wyjściu z pałacu kierujemy się prosto do Zamku. Spacer po murach zajmuje nam kolejne 45 minut. Zamek robi dobre wrażenie. Po wizycie z zamku wracamy w kierunku centrum celem znalezienia jakiegoś miejsca na lunch. Przypadkiem trafiamy do knajpy „Deguste by Pero Pinto”. Okazuje się dobrym wyborem, zamawiamy „tradycyjne portugalskie” burgery a całość popijamy białym Porto. Rachunek za 2 burgery w zestawie z frytkami + 2 x kieliszek Porto + coca cola wyniósł niecałe 25 euro. Z tego miejsca mamy przysłowiowy rzut beretem do Kościoła „Igreja e Oratorios de Nossa Senhora da Consolacao e Santos Passos”, a po Polsku Kościół Matki Boskiej Pojednania. Ciekawy wygląd ma sama Świątynia, lecz na nas największe wrażenie zrobiły opadające na długości co najmniej 200 metrów swoiste „tarasy” z żywopłotu i kwiatów. Mimo przełomu października i listopada sprawiało to wszystko dobre wrażenie. Sam kościół był zamknięty na głucho.
Super relacja, piękne zdjęcia. Ja byłem w Porto 7-10 października i było znaczne więcej turystów, ale za to była super pogoda - około 25 stopni każdego dnia.Piękne zdjęcia jedzonka. Postanowiłem, ze i ja troszkę jedzonka zamieszczę.
Lot z Krakowa to Porto to około 3 godziny i 30 minut, przebiegł bez specjalnych emocji. Obłożenie samolotu na oko jakieś 65 – 70 %. Po drodze dobrze było widać Alpy, udało mi się także zlokalizować lotnisko w Genewie i stadion w Lyon. Po wylądowaniu szybki deboarding i pieszo po płycie udajemy się do terminala. Do miasta udajemy się metrem (chodź tak naprawdę to bardziej pasującą nazwą było by po prostu szybki tramwaj), cena za przejazd do centrum (stacja Trindade) to 2,20 euro za przejazd + 0,5 euro za kartę Andante. Na lotniskowej stacji znajdującej się w podziemiach lotniska jest coś pomiędzy 8 a 10 automatów, zakup biletu jest intuicyjny – na każdym automacie jest informacja jaki bilet należy zakupić chcąc jechać do danej stacji (w naszym przypadku Z4), jest też człowiek z obsługi który pomaga aby zakup biletów szedł sprawnie. Można płacić gotówką lub kartą. Przejazd metrem trwał kilkadziesiąt minut i wysiadamy na stacji Trindade, skąd pieszo udajemy się do hotelu – niecały kilometr. Nocleg w Feels Like Home Santa Catarina Prime Suites mogę z czystym sumieniem polecić. Z racji napiętej sytuacji jeżeli chodzi o podróże i obostrzenia rezerwowaliśmy go dosłownie w przeddzień przyjazdu. Cena przez booking.com za 3 noce wyniosła około 130 euro ze śniadaniem i podatkiem miejskim. Sam hotel jest idealnym miejscem dla pary – pokoje są nieduże, ale w dobrym nowoczesnym standardzie. W cenie noclegu było codziennie śniadanie, z racji obecnej sytuacji serwowane prosto do pokoju. Po krótkim odpoczynku pieszo udajemy się coś zjeść. Wybór padł na knajpę Pedro dos Frangos . Za duża porcję kurczaka z rożna + pokaźna ilość frytek + litr Sangrii razem z napiwkiem zapłaciliśmy 20 euro. Nie jest to może jakieś wyszukane jedzenie, ale smaczne i sycące :) Następnie udajemy się w kierunku rzeki, po drodze mijamy dworzec Sao Bento, a także katedrę. Szybki spacer na drugi brzeg rzeki, nie zdecydowaliśmy się na schodzenie na dół na nadbrzeże lecz wracamy w kierunku hotelu, po drodze zakupując wino na wieczór w niezawodnym Pingo Doce :)
Kolejnego dnia zamawiamy śniadanie do pokoju na godzinę 8:30, po posiłku i krótkim odpoczynku ruszamy na Sao Bento, skąd pociągiem udaliśmy się w kierunku Guimaraes. Bilety kupuję się na zieloną kartę będąćą odpowiednikiem Andante, która jest również wielokrotnego użytku. Jest kilka automatów, obsługują one również karty Andante. Podróż to Guimaraes trwa nieco ponad godzinę. Pociąg wypełniony maksymalnie 2 30 %. Po przyjeździe do Guimaraes idziemy ze stacji w lewo, następnie skręcamy w pierwszą większą uliczkę w prawo i udajemy się w kierunku zabytkowego centrum. W drodze do Lago te Toural mijamy Villa Flor, a następnie przy samym placu napis na fasadzie „Aqui Nasceu Portugal”. Jest to nawiązanie do faktu, że Guimaraes było pierwszą stolicą Portugalii. Na samym Placu znajduję się fontanna, a także Kościół Św Piotra. Następnie nieśpiesznie udajemy się na Lago de Oliveira, będący jednym z głównych miejskich placów. Znajduje się tu ciekawią Świątynia Igreja de Nossa Senhora de Oliveira. Wstęp do Kościoła jest bezpłatny. Bardzo blisko stąd do kolejnego urokliwego placu – Praca de Sao Tiago. Znajduje się tu duża ilość stolików, jednak są one niestety praktycznie puste. Na skraju placu znajduje się informacja turystyczna, gdzie można otrzymać darmowy plan miasta + można usłyszeć polecane atrakcje.
Stąd pieszo udajemy się w kierunku 2 największych atrakcji miasta – Pałacu Księcia Bragancji oraz Zamku. Spacer jest bardzo przyjemny, temperatura oscyluje w granicach 20 stopni. Przed wejściem do pałacu siadamy na łąwkach znajdujących się w okolicy i beztrosko odpoczywamy. Zakupujemy bilet za 6 euro, pozwala on na wstęp do Pałacu i znajdującego się troszkę wyżej Zamku. Zaznaczę że zarówno na terenie Pałacu jak i Zamku byliśmy jedynymi zwiedzającymi – można tu dostrzec jeden z niewielu plusów pandemii, a mianowicie brak zorganizowanych grup wycieczkowych z Chin Pałac ma 2 poziomy, zwiedza się dziedziniec a także kilka innych pomieszczeń. Całość sprawia dość przyjemne wrażenie dla oka. Zwiedzając nieśpiesznie przejście przez całą trasę zajmuje nam około 45 minut. Po wyjściu z pałacu kierujemy się prosto do Zamku. Spacer po murach zajmuje nam kolejne 45 minut. Zamek robi dobre wrażenie. Po wizycie z zamku wracamy w kierunku centrum celem znalezienia jakiegoś miejsca na lunch. Przypadkiem trafiamy do knajpy „Deguste by Pero Pinto”. Okazuje się dobrym wyborem, zamawiamy „tradycyjne portugalskie” burgery a całość popijamy białym Porto. Rachunek za 2 burgery w zestawie z frytkami + 2 x kieliszek Porto + coca cola wyniósł niecałe 25 euro. Z tego miejsca mamy przysłowiowy rzut beretem do Kościoła „Igreja e Oratorios de Nossa Senhora da Consolacao e Santos Passos”, a po Polsku Kościół Matki Boskiej Pojednania. Ciekawy wygląd ma sama Świątynia, lecz na nas największe wrażenie zrobiły opadające na długości co najmniej 200 metrów swoiste „tarasy” z żywopłotu i kwiatów. Mimo przełomu października i listopada sprawiało to wszystko dobre wrażenie. Sam kościół był zamknięty na głucho.