+2
Sandakan 3 marca 2021 15:22
Weekend w Abel Tasman National Park

Nowa Zelandia. Dziś zupełnie zamknięta dla obcokrajowców. W 2019 roku plan naszego wyjazdu był prosty - zobaczyć jak najwięcej, od Cape Reinga, czyli najdalej na północ wysuniętego krańca Wyspy Północnej, do Slope Point, najdalej na południe położonego punktu Wyspy Południowej, ale z kilkoma punktami „must see”. Wśród nich Abel Tasman National Park i rzadziej odwiedzana przez turystów, północna część Wyspy Południowej.

Dzień pierwszy

Późne popołudnie. Lądujemy w Nelson, niewielkim mieście położonym nad Zatoką Tasmana na północnym wybrzeżu Wyspy Południowej. Lot z Auckland trwa niecałe 90 minut i przebiega bez problemów. Zanim koła samolotu dotkną pasa lotniska, do ostatniej chwili leci się nad zatoką, przez co można odnieść wrażenie, że i lądowanie odbędzie się na wodzie.

DSCF4799_a.jpg

Nelson i zatoka Tasmana

Terminal lotniska to nowoczesny, ale niewielki budynek, gdzie obsługa pasażerów, zarówno tych przylatujących jak i odlatujących, odbywa się przy jednym małym stanowisku bezpośrednio przy wyjściu na płytę postojową samolotów.

DSCF4801_a.jpg


Nie widać tylko naszych bagaży. Po chwili dowiadujemy się, że razem z innymi czekają już na nas na wózku bagażowym wystawionym… przed terminal. Wychodząc przed budynek, na wózku widzimy już tylko nasze walizki. Takiego ufnego podejścia do ludzi i własności nie ma już w większości miejsc na świecie… a szkoda.
Bierzemy auto z wypożyczalni zlokalizowanej tuż obok terminala i jedziemy do centrum na późny obiad. Klasyczne fish and chips zawinięte w papier pakunkowy, smakuje na plaży wyśmienicie. Jest odpływ, plaża piaszczysta i bardzo szeroka.

DSCF4808_a.jpg


Już kilka dni wcześniej w lokalnych wiadomościach podawano informację o dużym pożarze buszu w okolicach Nelson. Ciemny słup dymu widoczny był już podczas podchodzenia do lądowania, ale jeszcze groźniej wyglądał z miasta. Palił się busz na południe od Nelson, co spowodowało m.in. zamknięcie głównej drogi nr 6, prowadzącej na zachodnie wybrzeże wyspy.

DSCF4820_a.jpg


Po obiedzie i krótkim spacerze po centrum jedziemy do Motueka, gdzie mamy zarezerwowane noclegi. Plan na najbliższe dwa dni obejmuje wizytę w Abel Tasman National Park i wycieczkę na północny kraniec Wyspy Południowej.

Dzień drugi

Po śniadaniu jedziemy do Kaiteriteri, skąd zamierzamy popłynąć na wybrane plaże Parku Narodowego Abel Tasman. W drodze towarzyszy nam unoszący się w powietrzu dym. Mimo, że od pożaru w Nelson dzieli nas prawie 50 km, plaża w Kaiteriteri również jest lekko zadymiona.

DSCF4827_a.jpg



DSCF4828_a.jpg

Plaża w Kaiteriteri

Abel Tasman National Park, to utworzony w 1942 r. i zajmujący powierzchnię 235 km2 najmniejszy z parków narodowych Nowej Zelandii. Można go zwiedzać pieszo, robiąc jedno lub kilkudniowy trekking, albo dopływając na wybrane miejsca kajakami lub łodzią.
My wybraliśmy wariant „z wody” wykupując rejs katamaranem. Bilet można kupić na jeden lub kilka odcinków trasy, można też wysiąść na jednej z plaż, zaczekać tam na następny kurs i popłynąć nim na kolejną plaże. Tak też zrobiliśmy. Wykupując bilet za 73 NZD/osobę (1 NZD = ok. 2,80 zł) popłynęliśmy na Medlands Beach.

DSCF4833a.jpg


Wchodzimy na nasz katamaran i w drogę. Na pokładzie jest kilkanaście osób.

DSCF4843_a.jpg


Na szczęście wiatr zmienia kierunek, więc widoczność oraz zapach powietrza powoli się poprawiają.
Mijamy plaże jak z folderu, woda ma turkusowy kolor.

DSCF4867_a.jpg



DSCF4865_a.jpg


Po drodze mijamy pękniętą kulistą skałę zwaną Split Apple Rock, niewielkie wysepki, wylegujące się na skałach foki.

DSCF4857_a.jpg



DSCF4899_a.jpg



DSCF4876_a.jpg


Katamaran dopływa bezpośrednio do plaży i po zrzuconym trapie wysiadamy na brzeg, gdzie mamy zostać 2 godziny.

DSCF4982_a.jpg


Po krótkim spacerze wzdłuż wybrzeża jesteśmy na sąsiedniej, znacznie większej, plaży Bark Bay.

DSCF4904_a.jpg



DSCF4907_a.jpg



DSCF4979_a.jpg

Bark Bay

Pogoda dopisuje. Ludzi niewielu, a kąpiących się jeszcze mniej. Woda nie jest zbyt ciepła, ale nie można przecież nie skorzystać z uroków takiej plaży i zatoki. Po trudnym momencie zanurzenia się, jest już całkiem przyjemnie.

DSCF4917_a.jpg


W takich warunkach czas szybko mija. Trzeba się zbierać, żeby zdążyć na kurs na kolejną plażę, tym razem Anchorage. Po 15 minutach rejsu znów wysiadamy. I tu będziemy mieli trochę czasu na plażowanie i krótki trekking.

DSCF4995_a.jpg



DSCF4985_a.jpg


W ramach trekkingu idziemy w kierunku Torrent Bay. Jest odpływ, więc można wybrać trasę przez lagunę. Podczas przypływu zostaje znacznie dłuższa, bo 4 kilometrowa trasa przez busz. W lagunie jest dość grząsko, stopy zapadają się w mokrym i miękkim piasku.

DSCF4990_a.jpg


W jednym z miejsc z którego woda nie odpłynęła coś się rusza. To flądrokształtna i prawie niewidoczna na tle dna nieduża ryba.

DSCF4994_a.jpg


Po powrocie na plażę Anchorage, zabieramy się ostatnim rejsem z powrotem do Kaiteriteri, a następnie jedziemy na obiad do Motueka. Szkoda, że czas nie pozwolił na dokładniejsze poznanie Parku i wszystkich jego plaż w inny sposób, na przykład z kajaka.

DSCF4877_a.jpg



Dzień trzeci

Dziś w planie mamy dotarcie do najbardziej na północ wysuniętego krańca Wyspy Południowej. Po prawie dwóch godzinach jazdy docieramy do małej osady Pūponga. Tu zaczyna się długa mierzeja, coś jak nasz półwysep helski, zwana Farewell Spit, stanowiąca północne zamknięcie zatoki Golden Bay i zakończenie całej Wyspy Południowej. Półwysep ten jest rezerwatem przyrody i wstęp możliwy jest tylko w niewielkiej początkowej jego części.

DSCF5026_a.jpg



DSCF5033_a.jpg


Jak na ptasie sanktuarium przystało, po wodach zatoki pływają liczne ptaki, w tym czarne łabędzie.

DSCF5017_a.jpg


W pobliżu Pūponga znajduje się też kolejna atrakcja - plaża Wharariki Beach. Dojście do niej z parkingu zajmuje prawie pół godziny, ale warto się tam wybrać. Mając trochę szczęścia, na plaży można spotkać foki. Woda i tu nie jest jednak zbyt ciepła.

DSCF5050_a.jpg



DSCF5051_a.jpg



DSCF5048_a.jpg


Jak się później okazało, to na tej plaży i z tymi wyrastającymi z morza skałami w tle (widocznymi niestety z innej perspektywy), zrobiono zdjęcie biegnącej po plaży i odbijającej się w mokrym piasku jak w lustrze dziewczyny, znanej wielu użytkownikom komputerów z „systemowej” tapety na pulpicie.

I w końcu dotarliśmy na najbardziej wysunięty na północ punkt Wyspy Południowej - Cape Farewell. Jest to wysoki klif z wyrzeźbionym przez wodę łukiem skalnym.

DSCF5058_a.jpg

Cape Farewell

Czas wracać. Po drodze zatrzymujemy się kupić owoce. W sąsiedztwie małego parkingu znajduje się plantacja kiwi! Okazuje się, że owoce te rosną na formowanych krzewach, podobnie jak winogrona.

DSCF5094_a.jpg



DSCF5096_a.jpg



Mając trochę więcej czasu na zwiedzanie Nowej Zelandii, z pewnością warto zatrzymać się na kilka dni w tej części Wyspy Południowej i poświęcić go m.in. na odpoczynek w Abel Tasman National Park i jego bajkowych plażach.
Kiedy tylko znów będzie taka możliwość…

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

lidlanka 13 marca 2021 17:08 Odpowiedz
Piękne widoki... Aż się marzy żeby przenieść się w te rejony... ?
biedronka-123 24 marca 2021 12:08 Odpowiedz
Wspaniała przyroda. ?. Ciekawy opis.
pkn-2606 9 kwietnia 2021 10:26 Odpowiedz
Odpowiedni stosunek treści do zdjęć. Dobrze to się ogląda. Poproszę o jeszcze.