0
pabien 13 września 2021 20:51
Choć niektórym może się zdawać, że ścigam się z @Tom Stedd, muszę stwierdzić, że nic bardziej mylnego. Ja mam zupełnie inny sposób zwiedzania i też zupełnie inne cele, tak mi się wydaje.

Tym razem powodem wyjazdu był kończący się okres na zmianę skasowanego biletu z połowy sierpnia. Trzeba było polecieć do Lwowa, ale zdecydowanie nie chciało mi się tam zostawać. Zresztą jak bookong.com podawał 94% miejsc noclegowych było zajęte w ostatni weekend, a ceny pozostałych obłędne (za wyjątkiem łóżek w hostelach). Nie wiem czy to efekt turystów arabskich, ale naprawdę to miasto nie wygląda na cierpiące na brak chętnych do jego odwiedzenia. I w sumie dobrze - Lwowianom będzie lepiej, a ja i tak mam to miasto zwiedzone bardzo przyzwoicie.

Również ceny za wynajem samochodu były porównywalne do tych na lotnisku w Nicei. Nie chciało mi się płacić 500 zł za 2 dni wynajmu Dacii (przepraszam - Renault) Logan. To znaczy ja nie mam nic przeciwko Dacii - moim marzeniem jest Dacia Duster Prestige z automatyczną skrzynią biegów i podłokietnikiem w standardzie - najlepiej diesel, ale na spełnienie tego marzenia muszę poczekać 3 lata. Renault Logan zresztą jeździłem już po Ukrainie w czasie tygodniowego wyjazdu na Zakarpacie. Nie napisałem z niego relacji bo to za trudne. Za dużo się działo, a wrażenia były tak wspaniałe, że nie potrafię ich przestukać na klawiaturze. Dacia miała silnik Diesla, zasięg z 1200 km i spalanie na poziomie 4,2 l/100 km przy jeżdzie po górach i pagórach.

Ale pora wrócić do naszych baranów. Nie do końca wiedziałem, dokąd jechać. Popatrzyłem na mapę, sprawdziłem rozkład pociągów i wyszło mi, że najlepszym celem będzie Tarnopol, choć rozważałem również Równe i Brody. W Brodach nie byłem w Równem i Tarnopolu spałem po jednej nocy, ale i dawno temu i jakiegoś zaawansowanego zwiedzania nie uprawiałem przy okazji.

O ostatecznym wyborze zdecydowało znależisko przy posukiwaniu noclegu. Otóż znalazłem hotel przy aquaparku Aligator. Nazwa dziwna - w sumie jeśli iść w tym kierunku to moim zdaniem nazwa aquapark pirania byłaby lepsza.

We Lwowie postanowiłem sprawdzić nową drogę z lotniska nie na lewo tylko na prawo. Przez ciekawą okolicę się przechodzi, jakieś takie mniej ekskluzywne centra handlowe, dalej jest Kumpel na przedmieściach i przystanek autobusu nr 10 na dworzec.

Bilety na pociąg miałem. Pociąg jedzie 2h, a bilet plackartny kosztuje 120 UAH, ale jeśli zrezygnuje się z pościeli i herbaty cena spada do siedemdziesięciu kilku. Co ciekawe ich "Pendolino" czyli intercity + czy jak on się nazywa na tej trasie kosztuje bodaj 250 UAH i nie ma się miejsca leżącego.

Już jadąc pociągiem przy próbie rezerwacji hotelu w Tarnopolu okazało się, że w centrum wszystko oprócz łóżek hostelwych jest zajęte. Pomyślałem o planie B, zresztą ten plan był raczej A', bowiem już wcześniej myślałem aby przy okazji, tylko w drodze powrotnej, odwiedzić również znajdujący się w połowie drogi Złoczów. Tam noclegi były w centrum (tylko) i to w cenie 365 UAH za dwójkę. Wysiadłem zatem w Złoczowie. To był dobry pomysł również ze względu na porę. W złoczowie byłem po 21, w Tarnopolu byłbym po 22.

Z dworca do miasta było jakies 1500 - 2000 m. Na stacji była jakaś dyskoteka i nawet myślałem żeby ją odwiedzić, ale wygrała chęć zobaczenia mojego pokoju w hotelu Ukraina. Po drodze, choć było już ciemno, wydało mi się, że w Złoczowie ilość kwiatów rosnących na trawnikach i skwerach jest znacznie ponad normę. Na zweryfikowanie mojego spostrzeżenia przyszło poczekać do następnego dnia.

Na początku musiałem wydzwonić recepcjonistkę w hotelu (była kartka z numerem, recepcjonistki nie było), ale odebrała i szybko przyszła. Chyba w nagrodę dostałem corner room z numerem 1. Mocno zużyty jednak. Ale wszystko było, łącznie z cziepłą wodą i lodówką
. Image

W centrum miasta nawet istniało jakieś życie nocne. Jedno miejsce bardziej ąę o nazwie longue bar i drugie takie normalne, gdzie wszyscy, znaczy goście i obsługa zdawali się być mocno zaprzyjaźnieni i razem bawili się w odgadywanie co kto chce pokazać gestami.

Rano przyszedł czas na weryfikację o co chodzi z tymi kwiatami..zaczęło się od skweru łabędziego, a dalej też były kwiaty.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Na cmentarzu też były kwiaty

Image

ale też i wzruszające pomniki

Image

Infrastruktura gazowa również tonęła w kwiatach

Image

W mieście jest również zamek z 17w wraz z fortyfikacjami. Byłem, ale nie uznałem za słuszne zrobić zdjęcia, więc z budynków mogę zaoferować tylko ten z suszącymi się skórami baranimi

Image

No OK, jeszcze ratusz

Image

i kokejne kwiaty

Image

W mieście.jest jezioro, ale wiedząc, że udaje się do Tarnopola, uznałem że wystarczy mi tamtejsze

Pozostała do rozwiązania kwestia jak się tam dostać. Można było pociągiem (szybko, ale trzeba dojść do stacji) lub autobusem (wolno). Wybrałem 3 opcję - blablacar i to było rozwiązanie najlepsze. Blabla bardzo się poprawił w Ukrainie odkąd busy są oznaczone inaczej, więc wie się czym się pojedzie.

W Złoczowie mieszcza się jakieś koszary Gwardii Narodowej, chodzi po mieście dużo żołnierek i żołnierzy. Już kiedyś we Lwowie zauważyłem, że przy uczelni wojskowej są sklepy z mundurami, ja tego do końca nie rozumiem, bo wydawało mi się, że wojsko daje takie rzeczy, ale nie wnikając w to, chciałem tylko pokazać jak takie sklepy się reklamują - bo w Złoczowie też one licznie występują

Image

Wysłane z mojego motorola one action przy użyciu TapatalkaTrafiłem na całkiem sympatycznego kierowcę. Rozmawialiśmy przez większość drogi. Co ciekawe nie narzekał. To znaczy nie tylko narzekał, bo wyraził żal, że kupiony w Polsce za 2500 EUR samochód po wszystkich ukraińskich opłat kosztował 7000 EUR. Przyznał jednak, że drogi się bardzo poprawiły – zresztą ta, którą jechaliśmy była bardzo dobra. Dodatkowo, co dla niego było bardzo ważne, państwo faktycznie buduje przedszkola, a gminy je finansują. Dotychczas nie słyszałem od Ukraińców pochwał dla rządzących, nawet mówiono mi, że ich sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. My w Polsce czy Amerykanie w Stanach narzekają na polityków, ale błazna z zawodu mają tylko Ukraińcy. Mój kierowca natomiast powielił znaną z Polski konstatację – kradną tak jak i poprzednicy, ale przynajmniej się dzielą.
Dzięki rozmowie podróż minęła błyskawicznie. Po drodze zdążyłem jeszcze zauważyć budowlę, pewnie przystanek będący wycinkiem sfery, niestety nie udało mi się go sfotografować.
Tarnopol, co mi mój kierowca zapowiedział, okazał się być miastem kosmopolitycznym ze względu na studentów w różnych, często dla nas egzotycznych państw Azji i Afryki – w tym jest podobny do Charkowa.
Tak się szczęśliwie złożyło, że nie zostałem dowieziony do samego centrum i ostatnie kilkaset metrów, może trochę ponad kilometr musiałem pokonać na piechotę. Dzięki temu mogłem wstąpić odo piwiarni, gdzie wypiłem kolejne piwo z duszą w nazwie. Na poprzednim wyjeździe piłem „Piwną Duszę” tym razem zamówiłem brzmiącą z lekka perwersyjnie i kanibalistycznie ‘Duszę piwowara.” Ale to nie jedyny plus. Mogłem powoli oglądać panoramę miasta, które leży nad akwenem o nazwie „Staw Tarnopolski” – nazwa jest mocno myląca bowiem ten staw jest jeziorem pełną gębą.
W związku z tym widoki po drodze miałem takie:

Image

Image

Image
Po długich rozterkach, jakie miejsce wybrać na nocleg doszedłem do wniosku, że chcę pokój z widokiem, nie będę oszczędzał i zarezerwowałem pokój w hotelu Tarnopol. Kosztował prawie 1100 UAH ze śniadaniem, ale zdecydowanie wart był ceny. Widok, lokalizacja, jakość materaca, wszystko było znakomite. Sam pokój może niewielki, ale na jedną noc to w niczym nie przeszkadzało.

Image

Skyporn (choć słaby) też musi być

Image

Planu na zwiedzanie miasta nie miałem. Postanowiłem zacząć od jedzenia nad wodą i tam poniosłem porażkę – nie było szans na miejsce. W mieście było lepiej, ale ja wybrałem źle – poszedłem do Khinkalni – choć już kiedyś w Czerniowcach się na niej zawiodłem.
W centrum były jakieś występy dzieci z domu kultury – trochę pooglądałem. Kolejny etap zwiedzania nastąpił wieczorem. I był znacznie bardziej udany. Trafiłem na imprezowe okolice. Na początek znalazłem coś co się nazywało Kreatywny klaster na poczcie. Mieściło się to w budynku .., telekomunikacji. Było tam kilka barów z jedzeniem i piciem, DJ (wyglądający trochę jak Tomasz Stańko puszczał muzykę na tle przemalowanego na ukraińsko sgrafitto z czasów sojuza z pasterzami i żołnierzami

https://youtube.com/shorts/D4lo2CZ-2WI?feature=share

Image

Image



Kawałek dalej były miejsca bardziej ąę, w tym Rock craft beer bar. Podawali tam piwa własnej roboty, ale takie raczej gorsze niż lepsze. Nie podobało mi się, a w drodze do toalety znalazłem powód, dla którego nigdy tam nie wrócę

Image


Dalej był cały kompleks o pretensjonalnej nazwie „fajne miejsce” przy czym było to olbrzymie – kilkaset miejsc, prawie wszystkie zajęte w niedzielę wieczorem. Ja wróciłem na pocztę jeść phali o chaczapuri oraz próbować tamtejsze, dobre krafty – jednak głównie butelkowe i puszkowe, tylko jeden był z kranu.
Jak można przeczytać pierwszego dnia zwiedzanie było mocno ograniczone. Znalazłem informację o jakimś modernistycznym budynku, nawet tam poszedłem, ale w jego miejscu była dziura w ziemi. Znalazłem też jedną ładną mozaikę.
Mozaika
Dalsza część zwiedzania miała miejsce dnia następnego po drodze na dworzec autobusowy, gdzie umówiony byłem z kierowcą blablacara do Lwowa. Znalazłem jedną budowlę o nieznanym przeznaczeniu, ciekawe dekoracje klatek schodowych i utwierdziłem się w przekonaniu, że dokonałem najlepszego wyboru miejsca na nocleg. Rozważaną alternatywą był bowiem tani hotel o nazwie Passage, ze świetnymi opiniami mieszczący się na lub przy dworcu autobusowym. Jednak różnica między eleganckim centrum i widokiem na staw a rozpierdzielnikiem z okolic dworca – to znaczy nie jakimś strasznym – duży ruch i bałagan przestrzenny była gigantyczna. No i na pocztę dużo dalej.
Kolejny przejazd blabla nie był już tak przyjemny jak pierwszy. Jechał chyba ojciec z synem – prawdopodobnie na jakiś zabieg do Lwowa – wydawali się być lekko zestresowani, a druga pasażerka była zupełnie nieinteraktywna. Plusem było to, że mogłem upolować ten sferyczny obiekt. Jest trochę zbyt przysadzisty i nie ma elegancji tadżyckich wiat przystankowych (które muszę kiedyś zobaczyć)
Przystanek
Do Lwowa przyjechałem długo przed odlotem. Postanowiłem w związku z tym odwiedzić kolejny bar z kraftami: Chowen. Wydawał mi się oferować trochę gorszą atmosferę niż mój ulubiony Złoty Kolos, ale wybór na 18 kranach był wspaniały. Ukraina ma zresztą krafty pierwsza klasa, znacznie ciekawsze niż turystyczna Prawda z jej cyrkiem na rynku.

Jeśli chodzi a Aquapark Aligator to zapomniałem o nim Zaś w sprawie maseczek - no cóż nie są one zbyt popularne w Ukrainie. Nawet w autobusach

W kwestii rozrywek wodnych po drodze zobaczyłem za to takie coś. Chyba ciekawsze niż aligator https://www.instagram.com/palmiraresort/

Chciałem jeszcze dodać kilka zdjęć, ale mi tapatalk napisał, że osiągnąłem limit na miesiąc. Dodam w październiku ;)

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

tom-stedd 14 września 2021 12:08 Odpowiedz
Wstawiajmy swoje relacje i zachęcajmy do podróży na Ukrainę. Niech ludzie wiedzą, jaki to interesujący i intrygujący kraj. Może kiedyś przypadkiem na podróżniczym szlaku wypijemy wschodnie piwo :)