Następnie skierowaliśmy się na Wydmy Amolofi. Nadal pochmurno, mało zachęcająco.
W dole widoczna plaża Issos.
Bardzo niewyjściowe zdjęcie, które jednak pokazuje jak bardzo wiało na wydmach
:D Następnie pojechaliśmy w kierunku Kavos. Na plażach w tamtym kierunku jest mnóstwo szlamu i śmierdzi. Nie polecam o tej porze roku.
A to jest powód, dla którego uciekłam stamtąd szybciej, niż się tam znalazłam
:shock: Już do końca wyjazdu bałam się chodzić w trawie.
Naszym następnym punktem miał być Monastyr Panagia, ale trzeba było jeszcze coś zjeść. Naszym przypadkowym, ale bardzo udanym wyborem była tawerna The Rose Tree. Stoliki były pod zadaszeniem, ale na świeżym powietrzu. Zgodnie z napisem na szyldzie jest to tawerna rodzinna, gdzie mama i babcia urzędują w kuchni, a syn i ojciec podają jedzenie.
Oszust, pozer i prosidełko.
Mąż zamówił gyrosa, a ja soutsukakię. Oba dania były smaczne, świeże, a porcje bardzo duże. Za dwa dania, sok i piwo zapłaciliśmy 21 euro.
Do monastyru Panagia również trzeba trochę pójść. Droga jest pod górę, ale z bardzo niewielkim przewyższeniem. Spokojnie można tu wejść nawet w klapkach.
Wysoko
:?
Czy ktoś ofiarował Bozi odrobinę "rozrywki"?
:twisted:
Niby nic specjalnego, ale jest to miejsce, w którym jest bardzo mało ludzi, a spacer do niego bardzo przyjemny, więc jeśli nie macie akurat pogody czy ochoty na plażowanie, to polecam się tam udać
:)
-- 19 Wrz 2021 19:57 --
Stasiek_T napisał:
Calaira napisał:
Ogólnie nic ciekawego. Nuda, chill. Możecie skończyć czytanie
:lol:
E tam, bez fałszywej skromności, czyta się dobrze, szkoda tylko, że nie widzę większości zdjęć
;)
Dziękuję
:oops:
:D Zmieniłam teraz ustawienia albumu, z którego wstawiłam zdjęcia, czy coś się zmieniło?
-- 19 Wrz 2021 20:25 --
09.09 - lecimy dalej z tymi nudami
Tego dnia postanowiliśmy zobaczyć, jak wygląda plaża paręset metrów od naszego hotelu, czyli Paralia Moraitika.
Niestety, plaża była bardzo zasyfiona, śmierdząca, jednak było na niej wielu amatorów kąpieli wodnych i słonecznych. My stwierdziliśmy, że zawijamy żagle i jedziemy zobaczyć północną część wyspy.
Po drodze znów się zachmurzyło, a nawet rozpadało. Na szczęście z Moraitiki na Paralia Avlaki, którą sobie upatrzyliśmy, jechało się aż półtorej godziny, więc zdążyło się rozpogodzić
:D
Po drodze zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, z którego widać wybrzeże Albanii.
Na plaży nie było prawie nikogo. Szkoda tylko, że woda była dość chłodna i słońce znów zaszło, więc poodpoczywaliśmy przy szumie fal i wróciliśmy do hotelu.
10.09 - Paralia Gyali, czyli jak stałam się w Grecji kozicą górską
Na ten dzień potrzebuję osobnego postu, ponieważ była to największa petarda całego wyjazdu. Poprzedniego wieczoru wodząc palcem po mapie natrafiłam na plażę, której nazwa widniała wyłącznie po grecku, a tłumaczenie musiałam sobie wygooglować i nie było to super łatwe. Uznałam to za dobry znak. Opinie o tym miejscu były praktycznie jednoznaczne - najpiękniejsza plaża na Korfu z bardzo trudnym zejściem. Żadna ze mnie kozica, raczej ulany pulpet, więc trochę się wydygałam, ale później zobaczyłam selfie osoby, która pisała o mega trudnym zejściu i była ona w klapkach. Stwierdziłam, że w takim razie podejmiemy ryzyko, najwyżej złamię nogę i przez dwa miesiące nie pójdę do pracy (ojojoj...
:lol: )
Pogoda była idealna. Samochód zaparkowaliśmy obok kaplicy Proroka Eliasza i zaczęliśmy schodzić w dół.
Początkowo droga jest szeroka, żwirowa, ale nieco stroma. Widoki są bezbłędne.
Zaczyna zapierać dech w piersiach.
Woda była wręcz nieprawdopodobnie niebieska.
Znak ostrzegający, że idziemy na własne ryzyko. Heheh.
Calaira napisał:Ogólnie nic ciekawego. Nuda, chill. Możecie skończyć czytanie
:lol:E tam, bez fałszywej skromności, czyta się dobrze, szkoda tylko, że nie widzę większości zdjęć
;)
Następnie skierowaliśmy się na Wydmy Amolofi. Nadal pochmurno, mało zachęcająco.
W dole widoczna plaża Issos.
Bardzo niewyjściowe zdjęcie, które jednak pokazuje jak bardzo wiało na wydmach :D
Następnie pojechaliśmy w kierunku Kavos. Na plażach w tamtym kierunku jest mnóstwo szlamu i śmierdzi. Nie polecam o tej porze roku.
A to jest powód, dla którego uciekłam stamtąd szybciej, niż się tam znalazłam :shock: Już do końca wyjazdu bałam się chodzić w trawie.
Naszym następnym punktem miał być Monastyr Panagia, ale trzeba było jeszcze coś zjeść. Naszym przypadkowym, ale bardzo udanym wyborem była tawerna The Rose Tree. Stoliki były pod zadaszeniem, ale na świeżym powietrzu. Zgodnie z napisem na szyldzie jest to tawerna rodzinna, gdzie mama i babcia urzędują w kuchni, a syn i ojciec podają jedzenie.
Oszust, pozer i prosidełko.
Mąż zamówił gyrosa, a ja soutsukakię. Oba dania były smaczne, świeże, a porcje bardzo duże. Za dwa dania, sok i piwo zapłaciliśmy 21 euro.
Do monastyru Panagia również trzeba trochę pójść. Droga jest pod górę, ale z bardzo niewielkim przewyższeniem. Spokojnie można tu wejść nawet w klapkach.
Wysoko :?
Czy ktoś ofiarował Bozi odrobinę "rozrywki"? :twisted:
Niby nic specjalnego, ale jest to miejsce, w którym jest bardzo mało ludzi, a spacer do niego bardzo przyjemny, więc jeśli nie macie akurat pogody czy ochoty na plażowanie, to polecam się tam udać :)
-- 19 Wrz 2021 19:57 --
Ogólnie nic ciekawego. Nuda, chill. Możecie skończyć czytanie :lol:
E tam, bez fałszywej skromności, czyta się dobrze, szkoda tylko, że nie widzę większości zdjęć ;)
Dziękuję :oops: :D
Zmieniłam teraz ustawienia albumu, z którego wstawiłam zdjęcia, czy coś się zmieniło?
-- 19 Wrz 2021 20:25 --
09.09 - lecimy dalej z tymi nudami
Tego dnia postanowiliśmy zobaczyć, jak wygląda plaża paręset metrów od naszego hotelu, czyli Paralia Moraitika.
Niestety, plaża była bardzo zasyfiona, śmierdząca, jednak było na niej wielu amatorów kąpieli wodnych i słonecznych. My stwierdziliśmy, że zawijamy żagle i jedziemy zobaczyć północną część wyspy.
(Tak, wiem. Zero zdjeć plaży, tysiąc zdjęć kwiatków :| :lol: )
Po drodze znów się zachmurzyło, a nawet rozpadało. Na szczęście z Moraitiki na Paralia Avlaki, którą sobie upatrzyliśmy, jechało się aż półtorej godziny, więc zdążyło się rozpogodzić :D
Po drodze zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, z którego widać wybrzeże Albanii.
Na plaży nie było prawie nikogo. Szkoda tylko, że woda była dość chłodna i słońce znów zaszło, więc poodpoczywaliśmy przy szumie fal i wróciliśmy do hotelu.
10.09 - Paralia Gyali, czyli jak stałam się w Grecji kozicą górską
Na ten dzień potrzebuję osobnego postu, ponieważ była to największa petarda całego wyjazdu.
Poprzedniego wieczoru wodząc palcem po mapie natrafiłam na plażę, której nazwa widniała wyłącznie po grecku, a tłumaczenie musiałam sobie wygooglować i nie było to super łatwe. Uznałam to za dobry znak. Opinie o tym miejscu były praktycznie jednoznaczne - najpiękniejsza plaża na Korfu z bardzo trudnym zejściem. Żadna ze mnie kozica, raczej ulany pulpet, więc trochę się wydygałam, ale później zobaczyłam selfie osoby, która pisała o mega trudnym zejściu i była ona w klapkach. Stwierdziłam, że w takim razie podejmiemy ryzyko, najwyżej złamię nogę i przez dwa miesiące nie pójdę do pracy (ojojoj... :lol: )
Pogoda była idealna. Samochód zaparkowaliśmy obok kaplicy Proroka Eliasza i zaczęliśmy schodzić w dół.
Początkowo droga jest szeroka, żwirowa, ale nieco stroma. Widoki są bezbłędne.
Zaczyna zapierać dech w piersiach.
Woda była wręcz nieprawdopodobnie niebieska.
Znak ostrzegający, że idziemy na własne ryzyko. Heheh.