Jeszcze całkiem niedawno wielką atrakcją Kijowa był wysoki most z przezroczystymi taflami szkła, przez które widziało się ulicę leżącą kilkadziesiąt metrów niżej. Obecnie szkło jest praktycznie nieprzejrzyste i nic przez nie nie widać.
Nową, nie widzianą przeze mnie rzeczą jest memoriał ofiar walk na wschodzie Ukrainy. Zdjęcia, daty urodzenia i śmierci, miejsce pochodzenia i przynależność do oddziału podkreślają okropność wojny.
Jako że w Kijowie byłem z moją miłością, to nie mogło się obyć bez wizyt w centrach handlowych, które są na naprawdę wysokim poziomie. Chyba najciekawszym jest Ocean Plaza, z którego niestety nie mam żadnych zdjęć (kto by przypuszczał, że galerie będą „bohaterami” relacji?). Wrażenie robi na pewno wielkie akwarium. Przy wejściu do galerii są bramki wykrywające metal i ochroniarze, którzy ogólnie olewają piszczące co chwile urządzenia i swoje obowiązki. Podobno trzeba podkreślić, że w Ocean Plaza jest jedyny sklep GAP w promieniu wieeeeelu kilometrów (w Polsce nie ma takowego przybytku). Ceny? Skandalicznie wysokie. Zresztą w większości ukraińskich sklepów ceny są o wiele wyższe, niż w ich polskich odpowiednikach, nie mówiąc o zakupach w sieci. Kolejnym miejscem na handlowej mapie Kijowa był Karawan Outlet. Nie zabrakło w nim ekskluzywnych marek, ale i polskich akcentów. Aha – był także tor dla fanów łyżworolek.
Wprawdzie pisane cyrylicą, ale na pewno nie będziecie mieli problemów z odszyfrowaniem nazw sklepów?
Serio, nikt mi nie płaci za lokowanie produktów.
Globus przy Majdanie Niezależności to bardzo popularne centrum handlowe. Ma wiele wejść/wyjść, połączone jest ze stacją metra. Mnie urzekła nowa forma reklamy, której nigdzie indziej nie widziałem. Jakimś cudem na schodach pojawiają się widoczki reklamowe – bardzo fajne wrażenie.
Dwa ostatnie miejsca handlowe to coś dla osób z grubszymi portfelami. Zacznijmy od centrum kapitalizmu o nazwie CUM. W środku tradycyjnie marki światowe z najwyższej półki i nieco mniej znane, ale bardzo drogie. Specyfiką tego miejsca jest w większości otwarty charakter stoisk, czyli nie są one zamkniętymi boksami. Swoją drogą ciekawe, jak odbywa się przymierzanie ubrań przy takim rozłożeniu stoisk i braku indywidualnych przebieralni? Moja dziewczyna uświadomiła mi przy jednym ze stoisk, że na świecie są skarpetki firmy (zapomniałem jakiej) w cenie 1000 hrywien, czyli około 150 zł za parę. Koniec świata jest bliski.
W CUM można nabyć naprawdę dużego misia, tak na oko około dwumetrowego. Cena? 7500 złotych.
Fajnym gadżetem jest wielka grająca klawiatura. Naciska się nogą planszę i wydobywa się dźwięk, jak z fortepianu.
A z tarasu jednego z barów można popatrzeć na Kijów nieco z góry.
Kilka minut spacerkiem od CUM jest ulica handlowa z top markami. Ma tylko z 200 metrów długości, a natężenie bogatych sklepów (i zaparkowanych przed nim drogich aut) jest naprawdę duże.
Wspomnę jeszcze o fajnej sieciówce Lviv Croissants, czyli lokali z różnymi, ciekawymi croissantami. Wkładka z szynki, czy ze śledzia jest bardzo smaczna. Ceny około 7-10 zł za sztukę, ale często można urwać nieco, zamawiając na odbiór przez popularne aplikacje do zamawiania jedzenia.
Opiszę teraz, jak funkcjonuje nowy system biletów na komunikację miejską (autobusy, trolejbusy i metro – marszrutki na szczęście po staremu, czyli płaci się kierowcy gotówką). Po przylocie poszliśmy na przystanek lotniskowy na trolejbus, żeby przejechać na dworzec kolejowy. Przyjeżdża trolejbus, weszło do niego kilkunastu turystów i ruszyliśmy. Szukam babuszki, od której zawsze kupowało się papierowy bilecik i kasowało się go w wielkim, żelaznym kasowniku. A tymczasem szok – nie ma babuszki, zamiast kasowników jakieś elektroniczne ustrojstwa. Ludzie próbują dostawiać do nich karty płatnicze, ale nic. I co za niespodzianka – na pierwszym przystanku za lotniskiem wchodzą trzy panie kontrolerki i żądają biletów. Nikt nie miał, ale na szczęście panie pozwoliły wyjść z trolejbusa (nota bene mandat za przejazd na gapę to … 160 hrywien, czyli około 24 złotych). Panie wyjaśniły, że na lotnisku jest gdzieś punkt informacyjny o nowych zasadach przejazdów i że tam można nabyć elektroniczne bilety (cóż, nikt z turystów go nie widział lub się go nie spodziewał). Podczas pobytu w Kijowie pojąłem, że nastąpiła wielka reforma transportu. Bilety papierowe i plastikowe żetony metra zostały zastąpione przez papierowe kody. W metrze można kupić te kody QR w kasie (za gotówkę – 8 hrywien za jeden przejazd). Ponadto przy niektórych bramkach są czytniki kart płatniczych, które kasują kwotę bezpośrednio z karty (nie drukuje się niczego). Trzecią alternatywą jest zakup przejazdów przez aplikację mobilną kyiv.digital (wymaga chyba ukraińskiego numeru telefonu). Zakup kodów jest prosty, przychodzą one od razu na smartfona i potem skanuje się je na bramkach. Są też infokioski powiązane z tą aplikacją, jednak ich nie używałem. Podobno kody QR można też kupić w niektórych sklepach, ale to nie jest potwierdzona do końca informacja. Niezbadaną tematyką jest także Karta Kijowianina (dla kogo? za ile? jakie zasady? – nie wiem). Sporo ludzi je posiada, zapewne miejscowi.
Najlepsze jest to , że sprzedaż kodów QR w metrze trwa znacznie dłużej, niż wcześniej żetonów
:)Ot taka innowacja.A na cmentarzu Bajkowa jest także kwatera legionistów polskich z 1920 roku.
QR kody można kupić w paru kioskach stojących przy przystankach trolejbusowych. Można je kupić także na zapas, te z drukarki mają ważność 14 dni od momentu zakupu.
Ja jeszcze gdzieś mam kilkanaście żetonów ,szkoda że już ich nie będzie jak wykorzystać bo dzięki obowiązkowej kwarantannie na powrocie szybko tam nie będziemy .
@Tom Stedd ciekawa relacja i szkoda, ze dopiero teraz natrafilem. Widze, ze lubisz ciezkie tematy cmentarzy i grobow. Ja np. unikam fotografowania takich miejsc, uwazam za zly omen. Widocznie jestem ulepiony z innej gliny…Tom Stedd napisał: to nie mogło się obyć bez wizyt w centrach handlowych, które są na naprawdę wysokim poziomie. Chyba najciekawszym jest Ocean Plaza, z którego niestety nie mam żadnych zdjęć (kto by przypuszczał, że galerie będą „bohaterami” relacji?). Wrażenie robi na pewno wielkie akwarium. Przy wejściu do galerii są bramki wykrywające metal i ochroniarze, którzy ogólnie olewają piszczące co chwile urządzenia i swoje obowiązki. Podobno trzeba podkreślić, że w Ocean Plaza jest jedyny sklep GAP w promieniu wieeeeelu kilometrów (w Polsce nie ma takowego przybytku). Ceny? Skandalicznie wysokie. Zresztą w większości ukraińskich sklepów ceny są o wiele wyższe, niż w ich polskich odpowiednikach, nie mówiąc o zakupach w sieci.Bylem tam tydzien temu, musialem kupic walizke, bo przeladowalem prezentami dla Lokasow i urwala sie raczka. Ceny rzeczywiscie wysokie, ok. 5700 grw za sredniej wielkosci walizke, ale byly i drozsze. Przynajmniej przywiozlem sobie pamiatke.
:DBtw nie wiem co to jest GAP?
Jeszcze całkiem niedawno wielką atrakcją Kijowa był wysoki most z przezroczystymi taflami szkła, przez które widziało się ulicę leżącą kilkadziesiąt metrów niżej. Obecnie szkło jest praktycznie nieprzejrzyste i nic przez nie nie widać.
Nową, nie widzianą przeze mnie rzeczą jest memoriał ofiar walk na wschodzie Ukrainy. Zdjęcia, daty urodzenia i śmierci, miejsce pochodzenia i przynależność do oddziału podkreślają okropność wojny.
Jako że w Kijowie byłem z moją miłością, to nie mogło się obyć bez wizyt w centrach handlowych, które są na naprawdę wysokim poziomie. Chyba najciekawszym jest Ocean Plaza, z którego niestety nie mam żadnych zdjęć (kto by przypuszczał, że galerie będą „bohaterami” relacji?). Wrażenie robi na pewno wielkie akwarium. Przy wejściu do galerii są bramki wykrywające metal i ochroniarze, którzy ogólnie olewają piszczące co chwile urządzenia i swoje obowiązki. Podobno trzeba podkreślić, że w Ocean Plaza jest jedyny sklep GAP w promieniu wieeeeelu kilometrów (w Polsce nie ma takowego przybytku). Ceny? Skandalicznie wysokie. Zresztą w większości ukraińskich sklepów ceny są o wiele wyższe, niż w ich polskich odpowiednikach, nie mówiąc o zakupach w sieci.
Kolejnym miejscem na handlowej mapie Kijowa był Karawan Outlet. Nie zabrakło w nim ekskluzywnych marek, ale i polskich akcentów. Aha – był także tor dla fanów łyżworolek.
Wprawdzie pisane cyrylicą, ale na pewno nie będziecie mieli problemów z odszyfrowaniem nazw sklepów?
Serio, nikt mi nie płaci za lokowanie produktów.
Globus przy Majdanie Niezależności to bardzo popularne centrum handlowe. Ma wiele wejść/wyjść, połączone jest ze stacją metra. Mnie urzekła nowa forma reklamy, której nigdzie indziej nie widziałem. Jakimś cudem na schodach pojawiają się widoczki reklamowe – bardzo fajne wrażenie.
Dwa ostatnie miejsca handlowe to coś dla osób z grubszymi portfelami. Zacznijmy od centrum kapitalizmu o nazwie CUM. W środku tradycyjnie marki światowe z najwyższej półki i nieco mniej znane, ale bardzo drogie. Specyfiką tego miejsca jest w większości otwarty charakter stoisk, czyli nie są one zamkniętymi boksami. Swoją drogą ciekawe, jak odbywa się przymierzanie ubrań przy takim rozłożeniu stoisk i braku indywidualnych przebieralni?
Moja dziewczyna uświadomiła mi przy jednym ze stoisk, że na świecie są skarpetki firmy (zapomniałem jakiej) w cenie 1000 hrywien, czyli około 150 zł za parę. Koniec świata jest bliski.
W CUM można nabyć naprawdę dużego misia, tak na oko około dwumetrowego. Cena? 7500 złotych.
Fajnym gadżetem jest wielka grająca klawiatura. Naciska się nogą planszę i wydobywa się dźwięk, jak z fortepianu.
A z tarasu jednego z barów można popatrzeć na Kijów nieco z góry.
Kilka minut spacerkiem od CUM jest ulica handlowa z top markami. Ma tylko z 200 metrów długości, a natężenie bogatych sklepów (i zaparkowanych przed nim drogich aut) jest naprawdę duże.
Wspomnę jeszcze o fajnej sieciówce Lviv Croissants, czyli lokali z różnymi, ciekawymi croissantami. Wkładka z szynki, czy ze śledzia jest bardzo smaczna. Ceny około 7-10 zł za sztukę, ale często można urwać nieco, zamawiając na odbiór przez popularne aplikacje do zamawiania jedzenia.
Opiszę teraz, jak funkcjonuje nowy system biletów na komunikację miejską (autobusy, trolejbusy i metro – marszrutki na szczęście po staremu, czyli płaci się kierowcy gotówką). Po przylocie poszliśmy na przystanek lotniskowy na trolejbus, żeby przejechać na dworzec kolejowy. Przyjeżdża trolejbus, weszło do niego kilkunastu turystów i ruszyliśmy. Szukam babuszki, od której zawsze kupowało się papierowy bilecik i kasowało się go w wielkim, żelaznym kasowniku. A tymczasem szok – nie ma babuszki, zamiast kasowników jakieś elektroniczne ustrojstwa. Ludzie próbują dostawiać do nich karty płatnicze, ale nic. I co za niespodzianka – na pierwszym przystanku za lotniskiem wchodzą trzy panie kontrolerki i żądają biletów. Nikt nie miał, ale na szczęście panie pozwoliły wyjść z trolejbusa (nota bene mandat za przejazd na gapę to … 160 hrywien, czyli około 24 złotych).
Panie wyjaśniły, że na lotnisku jest gdzieś punkt informacyjny o nowych zasadach przejazdów i że tam można nabyć elektroniczne bilety (cóż, nikt z turystów go nie widział lub się go nie spodziewał). Podczas pobytu w Kijowie pojąłem, że nastąpiła wielka reforma transportu. Bilety papierowe i plastikowe żetony metra zostały zastąpione przez papierowe kody. W metrze można kupić te kody QR w kasie (za gotówkę – 8 hrywien za jeden przejazd). Ponadto przy niektórych bramkach są czytniki kart płatniczych, które kasują kwotę bezpośrednio z karty (nie drukuje się niczego). Trzecią alternatywą jest zakup przejazdów przez aplikację mobilną kyiv.digital (wymaga chyba ukraińskiego numeru telefonu). Zakup kodów jest prosty, przychodzą one od razu na smartfona i potem skanuje się je na bramkach. Są też infokioski powiązane z tą aplikacją, jednak ich nie używałem. Podobno kody QR można też kupić w niektórych sklepach, ale to nie jest potwierdzona do końca informacja. Niezbadaną tematyką jest także Karta Kijowianina (dla kogo? za ile? jakie zasady? – nie wiem). Sporo ludzi je posiada, zapewne miejscowi.