0
metia 3 stycznia 2022 22:37
Ponieważ moim postanowieniem noworocznym jest skończyć następną relację na forum w 2022 roku, muszę wcześnie zacząć ;)

Żeby się zmobilizować, wrzucam post zajawkowy i zapraszam na wrześniowy wypad do Toskanii na zwolnionych obrotach. Będą mniejsze i większe miasta, widoki, dobre jedzenie, wino, oliwa, więcej widoków i jeszcze trochę wina ;)


kolaż.jpg

Pomysł na wyjazd do Toskanii pojawił się po tym, jak twarzoksiążka przypomniała mi wiosną 2021 post sprzed 10 lat ze zdjęciami z objazdówki po tym regionie. Nie był to udany wyjazd. Więcej – był na tyle nieudany, że był to mój ostatni wyjazd z biurem podróży ;) Więc jakoś tak zachciało mi się powtórki, tym razem na własnych warunkach.

Pierwotny plan zakładał lot do Pizy i potem ok. 10 dni objazdówki z intensywnym zwiedzaniem i 2-3 dniami przerwy na odpoczynek w jakiejś sympatycznej agroturystyce. Pierwsza zmiana nastąpiła, kiedy na wyprawę postanowili się z nami zabrać znajomi i samolot postanowiliśmy zamienić na auto, co spowodowało okrojenie czasu na miejscu o kilkanaście godzin potrzebnych na podróż. Druga zmiana nastąpiła zaraz potem, kiedy okazało się, że inni znajomi będą w tym czasie na dłuższym urlopie w Toskanii i chętnie by się z nami na kilka dni spotkali. No i tak plan zwiedzania został mocno okrojony: z wysokich obrotów przeszliśmy na obroty raczej niskie ;)

A na sam koniec okazało się, że przy okazji przejazdu przez Monachium zrobimy sobie tam przerwę na spotkanie ze znajomymi. Z kolei w drodze powrotnej zdecydowaliśmy się na przystanek w Wiedniu. I tym sposobem i sama podróż do i z Toskanii nieco się spowolniła.

Ostateczny plan wyglądał następująco:
Wrocław --> Monachium
Monachium --> Empoli
Empoli --> Siena, Florencja, Certaldo/San Gimigiano/Volterra (3 dni wycieczek)
Empoli --> Radicondoli, po drodze przejazd przed region Chianti
Radicondoli --> 3 dni odpoczynku na toskańskiej wsi
Radicondoli --> Wiedeń
Wiedeń --> Wrocław

Po dopięciu szczegółów planu i formalności (m.in. bardzo szczegółowy formularz rejestracji pobytu we Włoszech) można było ruszać. Wyjazd z Wrocławia we wczesnych godzinach porannych pozwolił nam na przyjazd do Monachium ok. 15. Szybkie wypakowanie podręcznych toreb do pokoju w hotelu (Aparthotel Adagio access München City Olympiapark, szczegółowa recenzja w odpowiednim wątku) i już można ruszać dalej. Hotel jest bardzo wygodnie skomunikowany z centrum poprzez linię U3 – my wysiedliśmy na Marienplatz. W centrum rozdzielamy się na chwilę – znajomi, którzy nie byli jeszcze nigdy w Monachium, idą na krótki spacer, a my na obiad ze znajomymi.
Pod wieczór spotykamy się i pijemy pierwsze (i nie jedyne tego wieczoru) wspólne wyjazdowe piwo za powodzenie wyprawy :) A w drodze powrotnej do hotelu podziwiamy jeszcze instalację ledową na Odeonsplatz – zmieniające się kolory robią wrażenie.

monachium1.jpg



Kolejnego dnia nie spieszmy się ze wstawaniem – za radą znajomych pozwalamy rozładować się korkom na wyjeździe z Monachium w kierunku południowym. Około 10.30 google maps pokazuje, że jest już spokojniej i ruszamy. Przed nami kilkaset kilometrów przez Austrię i przełęcz Brenner, i dalej, aż do Empoli. Pogoda jest piękna, więc łapiemy widoki na góry w wersji letniej (do tej pory bywaliśmy w tej okolicy zimą tylko przy okazji wyjazdów na narty).

austria.jpg



Korki na trasie stopniowo zanikają i ok. 18 meldujemy się w miasteczku, które będzie naszą bazą wypadową na najbliższych kilka dni. Zatrzymujemy się w znalezionym na Airbnb mieszkaniu: https://www.airbnb.pl/rooms/5783767?sou ... 1&adults=1 (apartament można też znaleźć na booking jako Appartamento Ai Giardini, ale tam był za stawkę bezzwrotną, a na Airbnb można było odwołać bezpłatnie przyjazd do 24h przed).

Jeżeli ktoś rozważałby nocleg w tej okolicy, to serdecznie polecam ten apartament. Jest przestronny (2 sypialnie, salon) i czysty, na wyposażeniu niczego nie brakuje. Położenie też bardzo dobre, ok. 15 minut od dworca i 5 minut od ścisłego centrum, przy dużym zielonym placu, wokół którego jest dużo miejsc parkingowych (darmowych w weekend). Poza weekendem można zatrzymać się na pobliskim darmowym parkingu: https://goo.gl/maps/VfrDkqKdsRhowzMV7

Na zakończenie tego posta kilka słów o tym, dlaczego w ogóle wybraliśmy Empoli, w którym nie ma nic znanego, no może poza klubem piłkarskim, który gra w Serie A ;) Jednym z ważnych czynników była kwestia ceny – noclegi we Florencji czy Sienie w lepszych lokalizacjach były po prostu drogie. Druga kwestia to parkowanie – w Empoli nie było z tym problemu. Trzecim czynnikiem była dobra komunikacja – Empoli ma bezpośrednie połączenie kolejowe z Florencją, Sieną oraz Pizą, a nam zależało na tym, żeby w miarę możliwości dojeżdżać do atrakcji pociągiem. Pod wszystkimi tymi względami miasto doskonale się nam sprawdziło jako baza wypadowa. Poza tym wieczorami w centrum całkiem sporo się dzieje, jest kilkanaście barów, kilka restauracji, są sklepy. Generalnie mogę polecić na wieczór te trzy miejsca:
- La Birroteca (za barem stoi bardzo sympatyczny Polak)
- Enoteca Fattori Wine Bistrot (świetna winarnia z przekąskami)
- Napule Pizzeria (jedna z lepszych pizzerii w mieście)

Natomiast nam w pierwszy wieczór spokojnie wystarczyło wino z supermarketu i pizza z pobliskiego Spizzometro ;)

empoli.jpg



cdnEmpoli --> Siena Certaldo/San Gimignano /Volterra

Pierwszy „zwiedzaniowy” dzień zakładał wycieczkę do Sieny. Niestety, pogoda spłatała nam figla i od rana lało, a w tych lepszych momentach tylko padało ;) Co gorsza prognoza na dalszą część dnia pokazywała przesuwającą się łukiem na południowy wschód linię opadów, zahaczającą zarówno o Sienę, jak i o Florencję. Nieco lepiej miało być za to w centrum i na zachodzie, więc zdecydowaliśmy się na odwiedzenie trzech toskańskich miast: Certaldo, San Gimignano oraz Volterry. Nie było to może zbyt standardowe rozwiązanie (San Gimignano zwiedzane jest tradycyjnie w połączeniu z winnicami Toskanii lub przy okazji zwiedzania Sieny), ale uważam, że ostatecznie było to dobre połączenie. Wszystkie trzy miasta mają starszą (średniowieczną) część położoną na wzgórzu i ufortyfikowaną, a jednak każde z nich jest nieco inne.

Zaczęliśmy od Certaldo, które znane jest przede wszystkim jako miejsce urodzenia Giovanniego Boccaccio, autora „Decameronu”. Miasto przypomina nieco układem Bergamo: dolna część (Certaldo Basso) współczesna, użytkowa (szkoły, urzędy, dworzec kolejowy), a górna (Certaldo Alto) – typowo historyczno-zabytkowa. Dół z górą łączy kolejka funicolare (nie ukrywam się była ona poważnym argumentem za odwiedzeniem Certaldo, ponieważ mój mąż uwielbia wszelkie pojazdy szynowe).

Po przyjeździe do Certaldo zaparkowaliśmy na darmowym parkingu (oznaczonym na google jako parking przy kolejce, https://goo.gl/maps/usyKJUPGnsNzkiBK7) i spacerem udaliśmy się na główny plac dolnego miasta, gdzie znajduje się dolna stacja kolejki. Po paru minutach mogliśmy się już cieszyć widokami z góry.

certaldo1.jpg



Górna część miasta naprawdę nas urzekła – jest tu klimatycznie, cicho, spokojnie, praktycznie bez turystów (chociaż do spokoju mogło przyczynić się to, że pojawiliśmy się w mieście tuż po deszczu). Idealne miejsce na spokojny spacer.

certaldo2.jpg



Jako że robiła się powoli pora obiadowa, zatrzymaliśmy się w jednej restauracji - Ristorante L' ANTICA FONTE. Przyciągnął nas wspaniały zapach z kuchni i muszę przyznać, że był to strzał w 10. Wszystko, co zjedliśmy (przystawki oraz różne wariacje na temat lokalnego makaronu pici), było przepyszne, a do tego udało nam się spróbować produkowanego w okolicy San Gimigiano białego wina Vernaccia.

certaldo3.jpg



Warto też wspomnieć, że restauracja oferuje fantastyczne widok. (Tak, na horyzoncie widać już nasz kolejny cel – San Gimignano)

certaldo4.jpg



Po obiedzie w doskonałych humorach zjechaliśmy kolejką na dół i wróciliśmy do auta. Przejazd do San Gimignano zajął nam ok. 30 minut, ze względu na wąskie lokalne drogi. Ale były za to piękne widoki na porośnięte winoroślą wzgórza.

doSG.jpg



Co mogę powiedzieć o San Gimignano? Po pierwsze nie miałam o nim najlepszych wspomnień – przy okazji objazdówki sprzed lat część grupy została okradziona i zamiast degustacji w winnicy zaliczyła wizytę na policji. Po drugie, o ile w Certaldo turystyka jest jedynie dodatkiem do normalnego funkcjonowania miasta, to w San Gimignano definitywnie gra pierwsze skrzypce. Widać to chociażby po ilości parkingów przy murach miejskich i po tym, jak ciężko znaleźć na nich miejsce. Nam na szczęście się udało już na drugim parkingu. Ale wiedzieliśmy już, że tłumy nas nie ominą i faktycznie w obrębie murów miejskich ciężko było o zachowanie dystansu.

A co przyciąga te tłumy do San Gimignano? Na pewno jego historyczny charakter – powszechnie uważa się San Gimignano za jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych włoskich miast, co potwierdziło wpisanie zabytkowego centrum na listę światowego dziedzictwa UNESCO w 1990 roku. Jednak najbardziej charakterystycznym elementem panoramy miasta są widoczne daleka wieże. Budowane przez zamożnych mieszkańców w celach obronnych, ale także aby podkreślić zamożność właściciela. W sumie było ich ponad 70, stąd San Gimignano nazywano „miastem pięknych wież”. Do dziś zachowało się ich tylko kilkanaście, ale to wystarcza, by nazywać stare miasto „Manhattanem średniowiecza” :)

I właśnie na jedną z takich wież postanowili się w ramach zwiedzania wspiąć znajomi. Mój mąż wybrał za to wycieczkę na mury miejskie. A mnie przypadł w udziale spokojny spacer w towarzystwie pysznych lodów (na starym mieście znajduje się kilka lodziarni, z których każda szczyci się tytułem najlepszej w Toskanii), wina oraz trufli :) Kilka zdjęć.

sg1.jpg



sg2.jpg



sg3.jpg



Po zwiedzaniu San Gimignano przejazd od Volterry zajął nam kolejne 40 minut. Ale było absolutnie warto – to właśnie na tej trasie mieliśmy jedne z najlepszych widoków w trakcie całej wycieczki.

dovolterry.jpg



W Volterze udało nam się zaparkować na parkingu podziemnym w samym centrum: https://goo.gl/maps/jCBH3qZkoXAjhAGH9. Natomiast wydaje mi się, że w szczycie sezonu trzeba będzie szukać innego miejsca do zaparkowania – parking mimo kilku poziomów był w 99% zapełniony. Miejsce znaleźliśmy po dobrych 10 minutach krążenia po różnych poziomach.

Volterra – mimo że zbudowana w podobnym okresie co San Gimignano – ma nieco inny charakter. Jest położona wyżej i na większej powierzchni, co daje ogólne wrażenie większej przestrzeni. Dodatkowo tuż przy murach miejskich są spore tereny zielone, gdzie można znaleźć pozostałości zabudowań rzymskich (na północ od starego miasta znajdują się ruiny rzymskiego teatru) i etruskich (na południowym wschodzie).

Spokojny spacer przez średniowieczne stare miasto zajmuje około godziny.

volterra1.jpg



Zwiedzanie Volterry zakończyliśmy kupieniem na wynos kawy, aperol spritza i słodkich wypieków w Pasticceria Migliorini (polecam!). Tak zaopatrzeni poszliśmy odpocząć chwilę w parku, który znajduje się między stanowiskami archeologicznymi z czasów etruskich, a dawną fortecą Medyceuszy. Idealnie zwieńczenie popołudnia :)

volterra2.jpg



Po powrocie do Empoli czekały nas jeszcze zakupy, kolacja i testy zakupionego w San Gimignano wina. Ponieważ pogoda kolejnego dnia miała być zdecydowanie lepsza, zaplanowaliśmy na kolejny dzień wyjazd do Sieny. I tam właśnie zaproszę Was w kolejnym odcinku.

cdn.Empoli --> Siena
Rano rozważaliśmy zamianę Sieny na Florencję, ale prognoza pogody dla Florencji z burzami i przejściowymi intensywnymi opadami potwierdziła Sienę jako jedyny słuszny kierunek tego dnia.

Na początek uwaga techniczna – wycieczka z Empoli do Sieny (jak również Certaldo czy San Gimignano, które znajdują się na tej samej trasie) pociągiem wymaga pewnej dyscypliny czasowej, ponieważ szybszy pociąg (ok. godzina jazdy) na tej trasie jeździ tylko raz na godzinę. Uzupełnia go jeszcze drugi kurs, bardziej lokalny, zatrzymujący się również na mniejszych stacjach – czas przejazdu ok. godziny i dwudziestu minut. Oprócz tego dłuższy kurs jest znacząco bardziej zatłoczony, więc polecam sprawdzić rozkład z wyprzedzeniem i trzymać się szybszych kursów. Koszt biletu jest taki sam: 7,10 OW/14,20 RT.

My tymczasem po zapakowaniu się w pociąg częściowo dublowaliśmy trasę z dnia poprzedniego, jadąc najpierw przez Certaldo, a potem przez Poggibonsi/San Gimignano :) Trochę martwiło mnie to, że w moich wspomnieniach sprzed 10 lat dworzec w Sienie jest położony poniżej starego miasta i że będzie nas czekała na wstępie wspinaczka pod górę. Ale na miejscu okazało się, że przez 10 lat sporo się zmieniło i między dworcem, a górny miastem wybudowano galerię handlową i… schody ruchome. I rzeczonymi schodami wjeżdża się na górę, skąd do bramy Porta Camollia jest zaledwie 2-3 minuty spacerem.

Jednak my nie od razu udajemy się na stare miasto – najpierw kawa i obowiązkowe słodkie śniadanie (jeżeli liczyć dokładnie, to w sumie już drugie śniadanie). Przy ulicy prowadzącej na stare miasto jest kilka kawiarni. My na bazie opinii na google maps wybraliśmy Pasticceria Buti i okazało się to być dobrym wyborem: lokal oferuje przepyszne, chrupiące wypieki. Cenowo też przyzwoicie, za ok. 2,5-4 euro można wypić kawę i zjeść słodkiego rogalika czy ciastko. Espresso (o ile pamiętam) 1,20 euro.

Po kawie jesteśmy gotowi na zwiedzanie. I teraz w sumie zastanawiam się, czy jest sens opisywać szczegółowo historyczno-zabytkowe aspekty miasta? Nie wiem, czy starczyłoby tego posta, bo historią i zabytkami Siena mogłaby obdzielić kilka miast. Może zatem poprzestanę zatem na tym, że każdy znajdzie tu coś dla siebie, czy pragnie sztuki, architektury, dobrego jedzenia czy po prostu lubi się zgubić wśród wąskich uliczek. My zdecydowaliśmy się przede wszystkim na tę ostatnią opcję, korzystając z fragmentów trzech zaznaczonych na miejskiej mapie tras.

s0.jpg



Pierwsza część spaceru objęła odcinek od Porta Camollia, przez Pizza Salimbeni, gdzie mieściła się niegdyś siedziba jednego z najstarszych na świecie banków - Monte dei Paschi di Siena, aż do Piazza del Campo. Po drodze warto zwrócić uwagę na stojącą na Piazza Tolomei statuę, którą wieńczy figura wilczycy i dzieci, którą można skojarzyć z legendą o założeniu Rzymu. Która to legenda ma – jak się okazuje – ciąg dalszy, ponieważ synowie Remusa, Senius i Aschius, uciekli z Rzymu i potem założyli Sienę. I tak wilczyca karmiąca dzieci stała się również symbolem Sieny.

s1.jpg



s2.jpg



Ale oto już przed nami Piazza del Campo, najważnieszy plac miasta, z ratuszem, wieżą i fontanną. Jednak najbardziej charakterystyczny jest jego kształt muszli oraz wyścig konny Il Palio, który odbywa się dwa razy do roku (2 lipca i 16 sierpnia) i w którym rywalizują przedstawiciele dzielnic Sieny, nazywanych contradami. Plac jest oczywiście obowiązkowym punktem każdej wycieczki i pamiętam, że 10 lat wcześniej trzeba było stać w kolejce do prowadzących na plan przejść. Tym razem jest spokojnie, można by nawet powiedzieć, że pusto.

s3.jpg



Po opuszczeniu placu spacerujemy chwilę wąskimi uliczkami, powoli kierując się w stronę wybranej wcześniej restauracji - Osteria Castelvecchio (w trakcie wycieczki często jedliśmy w konkretnych miejscach ze względu na wybór dań wegetariańskich i wegańskich, których potrzebowali nasi towarzysze podróży). Restauracja okazuje się był położona w uroczej uliczce, a w ogródku jest dokładnie jeden czteroosobowy stolik, który zajmujemy. Czy mogę polecić restaurację? Pod względem jedzenia – zdecydowanie tak. Wszystko, co zamówiliśmy, było bardzo dobre (polecam zwłaszcza makaron z ragu z królika oraz mięsne drugie dania). Niestety, z obsługą i tempem podania było dużo gorzej – definitywnie nie jest to miejsce na szybki obiad. No ale nam nigdzie się nie spieszyło i wina też nie brakowało ;)

s4.jpg



Po obiedzie udaliśmy się na Piazza del Duomo, gdzie znajduje się wg. wielu źródeł najcenniejszy zabytek miasta – Duomo, czyli Katedra. A przed nią – druga statua z wilczycą i dziećmi. Tu postanowiliśmy się rozdzielić, ponieważ znajomi postanowili zwiedzić katedrę. My natomiast udaliśmy się do położonego na przeciwległym wzgórzu punktu widokowego przy kościele św. Dominika. W tym celu zjechaliśmy w dół oznaczonymi na mapie schodami ruchomymi, które kończą się w okolicy Porta Fontebranda. Cóż mogę powiedzieć – nie był to dobry pomysł ;) Schody ewidentnie przeznaczone są do tego, aby ułatwić transport z położonego na dole parkingu na stare miasto. Natomiast kto chce się z tego miejsca dostać do kościoła św. Dominika, ten drałuje w górę na piechotę ;) Jako i my drałowaliśmy :lol: Ale było warto. Polecam na koniec wycieczki – można spojrzeć na panoramę miasta z innej perspektywy.

s5.jpg



Wycieczkę zakończyliśmy, spotykając się ponownie z naszymi towarzyszami podróży w filii Nannini przy Piazza Giacomo Mateotti na popołudniowej kawie i aperolu. Nannini to jedna ze starszych i bardziej znanych kawiarni w mieście (głównie za sprawą filii przy Piazza del Campo), ale nas rozczarowała. Ciasta były mocno średnie, a ceny mniej przyjazne niż w Buti.

W drogę powrotną zabrał nas niestety pociąg z dłuższym czasem przejazdu i zaliczyliśmy spotkanie z włoską młodzieżą szkolną. Nie była to więc spokojna podróż ;) W drodze powrotnej z dworca udaliśmy się więc jeszcze ukoić nerwy do poleconych w pierwszym poście La Birroteca oraz Enoteca Fattori Wine Bistrot.

Kolejny dzień zapowiadał się już z bardzo dobrą pogodą, więc nic już nie mogło pokrzyżować nam planów na wypad do Florencji. I o tym będzie w kolejnym odcinku.
CDNWracam do tej relacji po skandalicznie długim czasie… Ale tak się złożyło, że musiałam w tzw. międzyczasie napisać coś innego, zupełnie nie podróżniczego ;) Do tego doszły problemy ze zdjęciami, które wywędrowały na pożyczonym rodzinie dysku na drugi koniec Polski. Dysk udało się odzyskać w tegoroczną Wigilię, więc nie ma już wymówek, relacja musi zostać skończona. Przenosimy się zatem do słonecznej Florencji.

Dojazd do Florencji z Empoli jest bardzo prosty, pociągi jeżdżą co kilkanaście minut, podróż kosztuje 5 euro w jedną stronę i trwa 25-40 minut. Dojeżdża się na stację Santa Maria Novella, skąd do centrum jest kilkanaście metrów wolnym spacerem.

F(0).jpg



Po wypiciu kawy w jednej z licznych kawiarni, skierowaliśmy kroki na Piazza del Duomo, gdzie znajduje się jeden z najbardziej znanych zabytków miasta: Cattedrale di Santa Maria del Fiore. Tu dało się zauważyć pierwszy plus zwiedzania Florencji w okresie covidowym – w porównaniu do naszej wizyty kilka lat wcześniej było na placu było praktycznie pusto.

F(1).jpg


F(2).jpg



W tym miejscu rozdzieliliśmy się z naszymi towarzyszami podróży, którzy mieli w planie zwiedzanie katedry oraz Galerii Uffizi (my te atrakcje mieliśmy już zaliczone). Podczas kiedy oni zwiedzali obowiązkowe zabytki, my daliśmy sobie czas, żeby pokręcić się na swobodnie po szeroko pojętym centrum. Myślę, że wszyscy, którzy Florencję już odwiedzili, rozpoznają poszczególne punkty tej części wycieczki. Mnie bardzo podobało się w Gucci Garden, które jest połączeniem muzeum, sklepu i restauracji. I jest na bogato :)

F(3).jpg


F(4).jpg


F(5).jpg


F(6).jpg


F(7).jpg



Po kilku godzinach spotkaliśmy się z towarzyszami podróży w okolicach Muzeum Dantego, które zwiedziliśmy wspólnie (nie jest to szczególnie zajmująca atrakcja, tak na maksymalnie 30 minut), a potem zjedliśmy obiad w pobliskiej trattorii, która zdaje się od 2021 roku zdążyła zmienić nazwę ;) Więc nie zostawię tu polecania.

F(8).jpg



Późnym popołudniem wróciliśmy do Empoli. Tu czekało nas pakowanie i wczesna pobudka dnia następnego, a następnie przejazd pod Radicondoli, gdzie miał nastąpić bardziej wypoczynkowy etap naszej wycieczki. Ale zanim to nastąpi, czekał nas jeszcze przejazd przez region Chianti. O tym będzie w następnym kawałku relacji :)@Mitchi
Miło słyszeć, ale to żaden wielki sprzęt, a jedynie tylko mój samsung S21 ;) Zdjęcia nie są w żaden sposób poprawiane, nie ma żadnych filtrów, są tylko sklejone w programie do robienia kolaży.@Mitchi, w takim razie dobrej lektury! Jutro relacja powinna być zakończona - to jest przedostatnia część.

Tymczasem kończymy część zwiedzaniową wycieczki i jedziemy się lenić na toskańskiej wsi! ;)

Rano zostawiliśmy zgodnie z instrukcją klucze na stole w apartamencie i pożegnaliśmy się z Empoli. Z perspektywy czasu uważam, że był to świetny wybór miejscówki na zwiedzanie Sieny i Florencji, więc jeszcze raz polecam (szerzej o wyborze bazy noclegowej w Empoli pisałam w drugim poście relacji).

Jako że zerwaliśmy się antyurlopowo wcześnie, to już po pół godziny jazdy ekipa zgłosiła chęć przyjęcia kolejnej porcji kawy. I w ten sposób trafiliśmy do Castello di Gabbiano, małego odrestaurowanego zamku, gdzie działa hotel i restauracja Il Cavaliere (https://maps.app.goo.gl/k7xWaJ6E91YdSL5NA). Kawa wypita w otoczeniu tamtejszej winnicy smakowała doskonale.

doR1.jpg



Kolejnym przystankiem na naszej drodze było urocze Greve in Chianti. Zjedliśmy tam lunch i chwilę się przespacerowaliśmy. Potem zahaczyliśmy o Panzano in Chianti, ale chyba niespecjalnie nas zachwyciło, bo nie mam stamtąd ani jednego zdjęcia ;)

doR2.jpg



Po drodze rozglądaliśmy się za winnicą, w której moglibyśmy się zatrzymać na degustację wina i zakup pamiątkowej butelki. Ostatecznie skusiła nas winnica Fontodi i był to dobry wybór, chociaż pakiet na miejscu jest raczej standardowy. Miły pan z obsługi oprowadził nas krótko po winnicy i piwnicach, a następnie dał nam do spróbowania wybrane wina. Jako że cała nasza czwórka lubi Chianti, to opuściliśmy to miejsce biedniejsi o kilkadziesiąt euro.

doR3.jpg



Przedostatnim przystankiem na naszej trasie była Castellina in Chianti. Kolejne urocze miasteczko, kolejna kawa i do tego doskonałe włoskie lody.

doR4.jpg



W Castellinie zrobiliśmy też większe zakupy na kolejne dni i zaopatrzyliśmy się w Chianti po bardziej przyjaznych cenach – polecam ten restauracjo-sklepik: https://maps.app.goo.gl/r41htQuuEcXE2vURA. Prowadzą sprzedaż bezpośrednią w własnej winnicy, zarówno na butelki, jak i na większe ilości, nalewane do worko-kartonów.

Zaopatrzeni w jedzenie i wino mogliśmy udać się już do miejsca docelowego, czyli położonego niedaleko miasteczka Radicondoli domu, który można znaleźć na Airbnb: https://www.airbnb.pl/rooms/727701?sour ... XPZ3Le7d2H. Czemu padło akurat na to miejsce? Przyczyna była prosta – znajomi wcześniej wynajęli apartament w innej części tego odrestaurowanego domu. Szukaliśmy więc czegoś w pobliżu, a ostatecznie zamieszkaliśmy praktycznie drzwi w drzwi :) Miejsce zdecydowanie polecam, jeżeli szukacie spokoju, basenu i pięknych widoków. Gospodarstwo jest podzielone na kilka mieszkań o zróżnicowanej wielkości. Z części z nich korzystają sami właściciele w sezonie letnim, inne są do wynajęcia w różnych serwisach. Na terenie gospodarstwa mieszka na stałe właściwie tylko jedna osoba (i to w osobnym małym budynku). Można się więc w spokoju cieszyć basenem i ogrodem.

RD1.jpg



CDN.Kolejne dni naszym toskańskim odosobnieniu upłynęły nam po typowo włosku, czyli dolce far niente ;) Wypoczynek nad basenem przerywaliśmy tylko na okoliczność uzupełnienia zapasów wina i pieczywa.

Miejscówkę z winem polecałam już w osobnym wątku: toskania-cantina-colline-del-chianti-dobre-tanie-wino-5l,1317,161204. W pieczywo zaopatrywaliśmy się tu: https://maps.app.goo.gl/4sXip2VghUtLsJAW6. Natomiast w Radicondoli jest tylko minimarketowy Coop, więc definitywnie dobrze, że zrobiliśmy większe zakupy jedzeniowe po drodze.

A samo Radicondoli to kolejne urocze toskańskie miasteczko.

RD2.jpg



W przedostatni dzień pobytu udało mi się jeszcze namówić męża na wycieczkę do Opactwa San Galgano. Opactwo powstało w XII wieku i było ważnym ośrodkiem duchowym. I choć dziś pozostały po nim ruiny, to miejsce nadal robi wrażenie. Jeżeli będziecie w okolicy, to definitywnie polecam!

SGal (1).jpg


SGal (2).jpg


SGal (3).jpg



I tak nasz pobyt dobiegł końca. W drodze powrotnej mieliśmy jeszcze plan na pokręcenie się po Wiedniu, ale damską część ekipy zmogła choroba. Więc na miejscu starczyło nam tylko siły na wizytę w aptece po leki (oraz testy na covid – na szczęście nagatywne) i zamówienie jedzenia przez liferando do wynajętego przez booking apartamentu. Drogi z Wiednia do Polski za bardzo nie pamiętam, miałam wysoką gorączkę i głównie zamulałam z towarzyszką podróży na tylnym siedzeniu.

I tak kończymy tę relację… Czy samodzielnie zorganizowana podróż pozwoliła odczarować Toskanię? Na pewno. Czy zakochałam się w Toskanii na nowo? Raczej nie. Chociaż nie wykluczam, że w 2024 skusimy się na wyjazd do wschodniej części Toskanii w połączeniu z Umbrią. Ale to się jeszcze zobaczy :)

Dzięki dla wszystkich, którzy czytali i do następnego!@DAD
Niestety, nie wszystko jest tak, jak się zaplanowało. Ale mogę powiedzieć, że w 2022 skończyłam pisać zamiast tej relacji książkę, więc byłam usprawiedliwiona ;)Dziękuję za docenienie! :D

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

jekyll 3 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
Wiem, o czym mówisz :lol: Czekam z niecierpliwością :D
mitchi 29 grudnia 2023 17:08 Odpowiedz
mały offtop - bardzo ładne zdjęcia. Czym robione?
metia 29 grudnia 2023 17:08 Odpowiedz
@MitchiMiło słyszeć, ale to żaden wielki sprzęt, a jedynie tylko mój samsung S21 ;) Zdjęcia nie są w żaden sposób poprawiane, nie ma żadnych filtrów, są tylko sklejone w programie do robienia kolaży.
dad 30 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
W styczniu 2022 roku pisałaś ze rozpoczynasz relacje aby się zmotywować do jej pisania.No to jeśli już zakończyłaś, to nie można tego nie odnotować i chyba należą się gratulacje za wytrwałość :)
metia 30 grudnia 2023 23:08 Odpowiedz
@DADNiestety, nie wszystko jest tak, jak się zaplanowało. Ale mogę powiedzieć, że w 2022 skończyłam pisać zamiast tej relacji książkę, więc byłam usprawiedliwiona ;)