0
pabien 14 stycznia 2022 12:55
Na Zakarpaciu już raz byłem, ale ponieważ pobyt trwał około doby i ograniczał się do Użgorodu, czułem głęboki niedosyt i w zasadzie od dnia wyjazdu chciałem tam wrócić.
Kiedy Motor Sicz uruchomiła połączenie do Użgorodu uznałem, że ten odległy obwód znacząco się do mnie zbliży i szybko tam znajdę się ponownie. Niestety, połączenie nie działało zbyt długo, jeśli w ogóle.
Ta niedostępność Zakarpacia to sprawa skomplikowana, bowiem za liczy się od strony wschodniej. Jeśli by patrzyć od zachodu to jest to Przedkarpacie, a na Zakarpaciu znajduje się nie tylko Ukraina, ale również Polska. Może to kolejny argument za tym, że jesteśmy Wschodem?
Tak czy owak od reszty Ukrainy obwód jest oddzielony górami, a dojechanie tam z Polski do najprostszych nie należy. Zanim się udało podjąłem dwie próby i nawet kupiłem bilety.
Raz ze Lwowa. Niestety, zegarek w telefonie mi się nie przestawił i spóźniłem się na pociąg, na który bilet kupiłem online. Pojechałem następnym, ale ten niestety zderzył się z marszrutką (obyło się bez ofiar jak się później dowiedziałem), przez co nabrał takiego opóźnienia, że mój już skrócony spóźnieniem na wcześniejszy, szybszy pociąg, pobyt stracił sens. Wysiadłem w Stryju pozwiedzałem i wróciłem do Lwowa.
Kolejnym razem kupiłem bilety na pociąg z Kijowa. Może nie wyglądało to na najrozsądniejszy plan, ale droga obejmowała dwie noce, w czasie których normalnie bym spał, więc przemieszczanie miałem niejako w bonusie. Niestety, musiałem zmienić plany, kiedy zadzwoniono do mnie z wypożyczalni samochodów w Użgorodzie mówiąc, że sorry, ale rezerwacji nie możemy zrealizować bo covid. To skłoniło mnie do zmiany planów, pożyczenia samochodu w Kijowie i pojechania do Aleksandrii i kilku innych miejsc (relacja tutaj: miala-byc-aleksandria-i-byla-nie-tylko-aleksandria-zreszta,1509,158396 )
Tym razem (a było to w lipcu 2021 roku) postanowiłem dostać się tam samochodem ze Lwowa. Miałem tam zarezerwowanego Huyndaia Accent. Z wielkim rozczarowaniem dowiedziałem się, że w zamian dostałem Dacię Renault Logan. Kiedy wyraziłem swoje rozczarowanie Pani w wypożyczalni powiedziała mi, że to ta sama klasa, a w ogóle to nie będę żałował, bo samochód jest nowy i ma silnik diesla. Poza tym miał dość skromne wyposażenie, ale jeździł całkiem sprawnie, a jak się szybko okazało jego apetyt na paliwo, znacznie tańsze niż w Polsce, był bardzo umiarkowany.
Z oczywistych względów pierwsza część mojej podróży prowadziła przez Obwód Lwowski. Z powodu znaczka na mapie postawionego kiedyś przeze mnie w niepamiętanych okolicznościach, wybrałem drogę prowadzącą przy granicy z Polską.
Później przypomniałem sobie dlaczego. Znaczek był w miejscowości Chyrów, a do odwiedzenia miałem tam pozostałości czegoś co się nazywało:
Zakład Naukowo-Wychowawczy Ojców Jezuitów w Chyrowie
Pod tą nazwą działało super elitarne gimnazjum kształcące polskie elity. A zapisałem je, ponieważ pojawiło się w książce mojego kolegi, który zresztą nigdy tam nie był.
Książkę zresztą przy okazji też polecam: „Portret rodziny z czasów wielkości,” którego autor gdzie indziej występował pod pseudonimem Profesor Max Hardkor.
Gimnazjum za sojuza pełniło funkcję koszar wojskowych. Teraz znajduje się tam hotel SPA, ale nie w historycznych budynkach, lecz w dobudowanych po wojnie. Sam kompleks dydaktyczny czeka na lepsze czasy.
Wszystko zostało oczywiście obfotografowane: Image Image Image Image Image Image Image

Wysłane z mojego motorola one action przy użyciu TapatalkaPonieważ google maps nagle i wydaje mi się, że bez mojej woli przestały mnie śledzić, a na zdjęciach nie mam informacji o lokalizacji – to ostatnie to pewnie wina Microsoftu, mam spore problemy z odtworzeniem trasy wycieczki, a że było to ponad 1000 km to miejsc po drodze było sporo. Istnieje zatem ryzyko lekkich przekłamań jeśli chodzi o umiejscowienie poszczególnych zdjęć, albo będę podawał informacje przybliżone.
I od takich właśnie zacznę ten fragment relacji.
Droga, którą jechałem, chociaż nie główna, była dobrej bądź bardzo dobrej jakości. Tylko w jednym miejscu trwał remont i sam dojazd do Rachowa to już była droga wersja dziurawa, po której poruszały się maszyny pamietające zapewne siódmą czy ósmą dekadę poprzedniego wieku.
Po drodze było też mnóstwo atrakcyjnych mozaik i pomników o tematyce różnej, ale w przypadku mozaik zazwyczaj związanych z pracą i pokojem, a w przypadku pomników upamiętnieniem ofiar wielkiej wojny ojczyźnianej.

Było też trochę ładnej typografii sowieckiej.

Gdzieś po drodze dowiedziałem się o wynikach rekrutacji do liceum. Wielkich obaw nie miałem, ale zawsze. Moja młodsza córka dostała się do wybranego liceum, a jej wynik punktowy jak się okazało nie pozwoliłby jej dostać się jedynie do jednej klasy w Czackim. Czy wybór był dobry to się okaże. Na razie szkoła jest ludzka i nie męczy dzieci, nauczyciele są mili, znalazła koleżanki, choć jest trochę minusów.

W każdym razie wjazd na Zakarpacie będzie mi się kojarzył z tą pozytywną wiadomością. Znamienne przy tym, że dzień wcześniej zwiedzałem pozostałości wybitnej szkoły z okresu międzywojennego


Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Po drodze zwiedziłem reż stację kolejową w stylu łączącym elementy lokalne z modernizmem. Warto było. W środku wisiały kwiaty, a mapa pokazywała, że kiedyś ruch kolejowy, w tym międzynarodowy był na Zakarpaciu całkiem intensywny. Z tej stacji teraz jeździ jeden czy dwa pociągi dziennie

Image

Image

Image

Skoro już jestem przy tematyce kolejowej to dodam kilka zdjęć z miasta - stacji. Czopu. Pojechałem tam nie zatrzymując się w Użgorodzie, bo z moich ówczesnych planów wynikało, że Czop nigdy nie będzie po drodze. Popołudnie i noc spędziłem zaś w stolicy Zakarpacia

Image

Image

Image

Image

Image

W Czopie są dwa dworce obok siebie. Klasycyzujący międzynarodowy - wówczas był zamknięty i znacznie ciekawszy - przede wszystkim ze względu na schody i sufit modernistyczny dworzec krajowy.

Wielkiego ruchu na nim nie było

Obok dworców znajduje się pomnik cywilnych ofiar wojny, z tablicami po ukraińsku i węgiersku

Image

W Użgorodzie zakwaterowalem się w jedynym słusznym hotelu - Zakarpacie. To dawny hotel Intouristu, odpowiednika naszego Orbisu i drugi, który znam po hotelu w Chersoniu, któremu jest bardzo daleko od standardu z czasów świetności. Co ciekawe, kiedy bylem tam poprzedni raz w lobby przesiadywały pracownice seksualne, wyglądające na takie, które rozpoczynały swoją karierę jeszcze za Sojuza. Po tych kilku latach prawdopodobnie odeszły na emeryturę.

Image

Image

Image

Przed hotelem stoi taki oto pomnik

Image

Bardzo bylem ciekawy miasta, a przede wszystkim tego jak często będę słyszał węgierski bądź słowacki, a jak często rosyjski i ukraiński. Okazało się, że słychać praktycznie tylko ukraiński, ale brzmiący inaczej niż jakakolwiek znana mi jego wersja. Do tego stopnia, że czasami nie rozumiałem co do mnie mówią.

Później, zabrany autostopowicz wyajasnil mi, że na Zakarpaciu funkcjonuje wiele dialektów czy raczej czat odmian ukraińskiego, czasem tak różnych, że władający nimi mają problemy z porozumieniem. Mimo tego poradziecka lingua franca używana jest bardzo rzadko.

Jeśli zaś chodzi o węgierski to znalazłem go w obfitości, ale dopiero następnego dnia (trzeciego dnia pobytu, bo pierwszą noc spędziłem w jakimś ośrodku SPA gdzieś w Karpatach)Kolejny dzień był rekordowy pod względem liczby odwiedzonych miejscowości. Przejechałem obok zamku w Mukaczewie, dalej przez Gać i Janusze do Beherowego. Dalej jadąc przez Wyłok przejechałem przez most na Cisie i znalazłem się w podwójnym za, w Zacisiu na Zakarpaciu.
Tu wypada podzielić się kilkoma spostrzeżeniami. W Gaciu (nie wiem jak to pisać, po Węgoersku jest to Hat w ogóle) znalazłem się w obszarze w którym miedzy sobą nie mówi się po ukraińsku tylko po węgiersku. Węgierskość postępowała. Na Zacisiu pojawiły się Turule. W dalszej części trasy wróciłem w okolice bardziej ukraińskie, ale o tym później.
W Gaciu zatrzymałem się po zobaczeniu przystanku z niezwykłymi mozaikami. Później okazało się, że jest tam też dom kultury oraz dość oryginalny teren handlowy przed Uniwermagiem. Niestety, okolica wygląda na taką, gdzie lepiej to było kiedyś.

Image

Image.. Image

Image

Image.. Image.. Image..

Image

Potem były Janusze,

Image

a następnie Beherowe. Zastanawiałem się czy tam nie zostać, nie skorzystać z basenu termalnego i dokładnie pozwiedzać miasta, ale w końcu uznałem, że jadę dalej a tam jeszcze wrócę.

Miasto wydało mi się bardzo interesujące i na pewno warte odwiedzenia na trochę dłużej

Oprócz XIX wiecznego +/- centrum moją uwagę zwrócił modernistyczny ośrodek sportowy z jego mozaikami. Basen termalny zostawiłem sobie na kolejny raz

Image

Image

Image

Image

Dalej już było bardziej zielono i bukolicznie, przynajmniej na przystankach

Image

Image

A potem znalazłem się na Zacisiu. A tam znalazłem turula, pomnik upamiętniający trzechsetną rocznicę powstania Rakoczego oraz budowlę w stylu chińskim przed parkiem z posowieckim diabelskim młynem w ukraińskich barwach Image Image ImageNa Zacisiu przejechałem obok przejścia granicznego z Węgrami. W normalnych warunkach zostawiłbym samochód i próbował przejść na drugą stronę, od razu za granicą była miejscowość Tiszabecs, ale ponieważ nie czytałem o covidowych wymogach węgierskich, tym razem zrezygnowałem. Pojechałem do miejscowości Winogradiv, gdzie planowałem zwiedzanie i nocleg.

Był to jedyny fragment mojej podróży, gdzie na drogę składały się w przeważającej mierze dziury, nawierzchnia stanowiła jedynie jej drobną część. Na szczęście nie była długa, a trudy podróży wynagradzały atrakcyjne widoki i przystanki

Image

Image
.

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

sranda 14 stycznia 2022 17:08 Odpowiedz
Też kilkanaście lat temu spałem w tym hotelu w Użgorodzie. Jego gwiazdki to chyba ostały mu się jeszcze z czasów Sojuza. ;)Ale przyznaję, że widok z balkonu na wysokim piętrze był całkiem przyzwoity, z Karpatami w oddali.
zibid 17 stycznia 2022 23:08 Odpowiedz
.......jest u mnie w planach na ten rok .....Dobrze pokazane. Zachęciłeś