Cześć, to moja pierwsza relacja tutaj, choć zdecydowanie nie pierwsza w "karierze" podróżnika. Relacja poniżej jest uporządkowaną kopią tego co zamieszczałem w trybie LIVE na sąsiednim forum, tutaj będzie z kilkudniowym opóźnieniem, gdyż wróciłem już do PL i nawet również do polskiej strefy czasowej.
LOT po covidowej przerwie niedawno przywrócił połączenie do Los Angeles (niestety nadal nie ma obiecanego San Francisco, i chyba długo nie będzie ), więc z kolegą po długiej przerwie w lataniu (wycieczka na Sri Lankę była ponad miesiąc temu, czyli tyle ile akurat było potrzebne by wyleczyć się z covida i dostać status ozdrowieńca, który przydał się w WAW, bowiem ozdrowieńcy przy rejsach do USA nie muszą robić testów ani pokazywać ich wyników ) postanowiliśmy wybrać się na kilka dni do słonecznej Kalifornii. Wyjazd tym bardziej wskazany, że na Śląsku wiało i lało i były 3 stopnie C
Na lotnisku KTW byliśmy przed czasem, tzn wtedy kiedy pani akurat dla nas rozkładała dywanik przed stanowiskiem check-in. A gdy go już rozłożyła, to jako pierwsi pobraliśmy karty pokładowe i nadaliśmy bagaż na fully booked
;) rejs LO3886 obsługiwany przez E195 SP-LNN w którym podróżowało 23 pasażerów. To są efekty zmienności rozkładu LOTu na trasie WAW-KTW-WAW, (np pon-śr-pt nie ma powrotnych popołudniowych rejsów z WAW do KTW)
Salonik na lotnisku KTW uważam za jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy wśród portów regionalnych w PL.
W lotniskowym salunie była wyśmienita IPA, która jasno wskazywała kierunek naszej podróży
Była tez kolejna IPA
W saloniku, tak po którymś pysznym piwie zupełnie przypadkiem pojawił się nasz kolega, który akurat leciał do Warszawy, więc po kolejnym piwku zrobiliśmy sobie selfika w czasie boardingu
Dolecieliśmy w wyśmienitych humorach, nawet pamiętałem odebrać walizkę z taśmy bagażowej . Kolega Piotrek za to wracał ze schodów przy samolocie po selfie sticka, który został w kieszeni fotela. Więc jak na razie bez strat
stay tunedNa lotnisku WAW byliśmy troszkę za późno, tzn trzeba było odpuścić sobie salonik Polonez, a po kontroli paszportowej poszliśmy do Bolero, bowiem druga część naszej ekipy nie miała prawa wstępu do saloniku Mazurek. Bolero dużo słabsze od tego co oferuje LOT w swoim salonie Polonez czy Mazurek. No ale uzupełnimy jedzenie i picie na pokładzie, nie ma problemu
To była dopiero druga albo trzecia rotacja do LAX po covidowym lockdownie, mimo to samolot bardzo dobrze wypełniony. W biznesklasie zajętych 16 miejsc na 18 dostępnych, w premium economy 20/21, w ekonomiku tak na oko 80% zajętości. Serwis wraca do przedcovidowej świetności. Jest welcome drink, również z szampanem
Dostaliśmy amenity kit (tutaj jak zwykle LOT słabo wypada, i zupełnie nie rozumiem dlaczego nie dołożą kilku przyzwoitych produktów, które firmy pewnie za darmochę by dostarczyły w ramach reklamówek), są kapcie, słuchawki z aktywnym tłumieniem szumów. Są prześcieradła, gdyby ktoś chciał fotel rozłożyć do płaskiego łóżka i miał ochotę na spanko pod kocykiem obszytym bawełną.
Karta menu z bogatym wyborem win, zresztą całkiem dobrych
45 minut po starcie pora na aperitiff. Wróciły orzeszki serwowane w porcelanowych miseczkach. Do orzeszków zamówiłem po kieliszku z każdego białego wina. Niestety nie ma spluwaczki
;) , żeby tylko smakować i trunek wypluwać, więc chcąc nie chcąc musiałem wszystko wypijać do dna
:lol: . Każde winko super, ale wygrywa biała Rioja oraz Solaris
Jako drugi aperitiff poprosiłem o campari. Tak pięknie się mieniło w promieniach słońca, że było bohaterem małej sesji foto
Następnie pora na przystawkę, tzn nawet dwie. Pierwsza przystawka to zupa dyniowa, a druga, pożyczona od Piotrka to schabik
Był również znany z przedcovidowych czasów koszyk z ciepłym pieczywem
Następnie pora na drugie danie. Łosoś i wieprzowina
"Potem inne są desery, tort kawowy, cztery sery". Biały ser w ziołach wymiata... O rany, jaki jest dobry. Do tego kieliszek Porto, które wyśmienicie łamie smak serów. Uczta
Ależ pyszne było to ciastko figowe, które zjadłem na deser deseru
"Przyłapałem" szefową (pani Agnieszka, bardzo zaangażowana i profesjonalna) gdy cośtam regulowała na panelu operatorskim
Następnie po kolejnym winku, porto, wiśniówce, ciasteczku, winku pora przekształcić fotel w łóżko i trochę pospać
Po obudzeniu za oknem były takie widoki:
Od tego patrzenia aż zrobiłem się głodny. Na rejsach do Los Angeles, między serwisami oprócz tradycyjnych przekąsek i kanapek dostępne są również pyszne tortille serwowane na ciepło (podgrzewane są na zamówienie pasażera)
Jakby ktoś był nadal głodny, to można skorzystać z tego co jest dostępne w koszyku
Widoki za oknem nieco się zmieniły, więc pora na drugi ciepły posiłek, a wliczając trotillę to trzeci
Do tego kawa z ekspresu. Trzeba LOT pochwalić nie tylko za kawę, ale też za fakt, iż na pokładzie są dostępne trzy długości łyżeczek: długie do latte, do zwykłe do normalnych napojów i krótkie do espresso
Pod nami Salt Lake City (choć główne jezioro jezioro było akurat po drugiej stronie samolotu)
Dalsze widoki przez okno
Wlecieliśmy nad jezioro (zalew) powstały na skutek budowy zapory Hoovera na rzece Kolorado
Samą zaporę (będącą imponującą budowlą) widać w dolnej części zdjęcia, w małej odnodze zalewu
W oddali widać Las Vegas,a w wprawne oko dostrzeże też lotnisko zlokalizowane w mieście
A tutaj można zauważyć termalną elektrownię słoneczną. Lustra koncentrują promienie słoneczne i kierują je na wieże, w których następuje zamiana ciepła na energię elektryczną. Nie wiem czy to prawda, ale ponoć elektrownia zbankrutowała w 2020 roku (https://www.msn.com/pl-pl/?ocid=wispr&pc=u477&AR=1 )
Lądujemy. Widać dowtown Los Angeles oraz da się dostrzec napis Hollywood
Po lądowaniu i dosyć mocno zakręconym kołowaniu pożegnaliśmy się załogą pokładową, dziękując za miły rejs, ich zaangażowanie i pracę, a także z załogą kokpitową, a szczególnie z panem kapitanem Sławomirem Kubiakiem, który w piękny sposób opowiadał gdzie lecimy, co widzimy i co będzie widać, podawał nam szczegółowe dane dotyczące parametrów lotu, masy startowej, zużycia paliwa, prędkości lądowania itp
Następnie odstaliśmy ponad godzinę w tłumie pasażerów oczekujących na kontrolę paszportową (świetna wylęgarnia covidu, co prawda maski są obowiązkowe), następnie shuttle busem jedziemy do wypożyczalni odebrać auto. A nad nami co chwile przelatują lądujące samoloty
to tyle w odcinku o przelocie w biznesklasie, następny będzie o podróży lądem i zwiedzaniu
stay tuned@Boots - jeśli jest co najmniej 5 osób na zdjęciu, i pozostałe osoby nie są sfokusowane, to o ile dobrze pamiętam można zamieszczać zdjęcia osób postronnych
Oszukać przeznaczenie... Piotrek wracał się do Embraera po rejsie KTW-WAW bo zapomniał fajnego selfie-sticka zintegrowanego ze statywem. Udało mu się go odzyskać, ale nie może byc tak, że rzecz mająca się zgubić się nie gubi i... selfiestick został w Dreamlinerze
Po małym spotingu na górce koło lotniska LAX w wykonaniu jednego załoganta z naszej ekipy pojechaliśmy na nocleg do Bakersfield 9to jest po drodze do Sequoia National Park). Rano w mieliśmy iście amerykanckie widoki z balkonu hotelowego
Następnie wstąpiliśmy na śniadanie do typowej, amerykanckiej knajpki, przed którą stały same duże fury lokalesów. To był strzał w 10-tkę, knajpka była klimatyczna, jedzenie smaczne
BabuK napisał:Salonik na lotnisku KTW uważam za jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy wśród portów regionalnych w PL. Miałem przyjemność być tam tylko raz w życiu, więc nie wiem, czy to reguła, ale byłem pozytywnie zaskoczony przyjaznością obsługi
:) A na marginesie, do tej pory byłem święcie przekonany, że Ty jesteś @QbaqBA
:D
[quote="boots"]Nie ma co dalej ciągnąć tej kwestii,/quote]Dobra, kończymy ustalając że zdjęcie przedstawia krajobraz/wydarzenie [emoji38], a osoby z pierwszego planu wyraziły zgodę.
Nie, zakończmy ustalając, że bezprawnie rozpowszechniasz cudze wizerunki. Ale wyciągniesz wnioski na przyszłość - o ile nie będziesz zmuszony do tego wcześniej.
;)
Cześć,napisałeś, że poleciałeś jako ozdrowieniec bez testu. Czy oprócz certyfikatu ozdrowieńca miałeś zaświadczenie lekarskie dopuszczające podróż (na stronie gov jest informacja o konieczności posiadania takiego zaświadczenia) ?Próbowałem wcześniej ustalić czy jest to jakieś wzór, szablon czy coś takiego - niestety nie udało mi uzyskać odpowiedzi.
tropikey napisał:A na marginesie, do tej pory byłem święcie przekonany, że Ty jesteś @QbaqBA
:DOj nieeee, ja to w samym Yosemite przynajmniej 3 dni bym przesiedział
;)
QbaqBA napisał:tropikey napisał:A na marginesie, do tej pory byłem święcie przekonany, że Ty jesteś @QbaqBA
:DOj nieeee, ja to w samym Yosemite przynajmniej 3 dni bym przesiedział
;)Ja już byłem 3 razy, więc jakby 3 dni zaliczone
;)Teraz było mało czasu na wszystko, więc biegiem zaliczyliśmy najważniejsze atrakcje.Jest powód by znów polecieć
hank napisał:Relacja top-notch
;),swoją drogą jakie obecnie zadaja pytania na granicy, długo wałkują?To zależy na kogo się trafi. Mnie się zapytali po co i dlaczego tak krótko, a kolegę trochę wałkowali. Ale jak masz uczciwe zamiary, a nie zamierzasz aktywności terrorystycznej uskuteczniać, prochami handlować itp, to spoko."Tourist & shopping" to klucz. Dobrze pamiętać gdzieś będzie pierwszy nocleg i co jest celem podroży .Mój oficer się uśmiechnął jak mu powiedziałem, że celem bylo się przelecieć po covidzie, a skoro padło na US, to pozwiedzam i zrobię zakupy [emoji16]
hank napisał:Relacja top-notch
;),swoją drogą jakie obecnie zadaja pytania na granicy, długo wałkują?Od nas kilka dni temu w LAX pani tylko wzięła paszporty (rodzina 4 os), zdjęcie każdej osoby, nawet bez odcisków palców (pewnie już w systemie mieli), wbita pieczątka i dziękuje. Ani jednego pytania…Kart attestation oraz deklaracji celnych nikt nigdzie nawet nie zbierał.
Fajny 5 dniowy wypad
:) Ja byłam w listopadzie, więc z przyjemnością powspominałam sobie te piękne widoczki. W Yosemite też część parku była już zamknięta, ale i tak udało się sporo zobaczyćPowiedz czy w SF auto zostawiałeś gdzieś na parkingach strzeżonych ? bo ja po ostrzeżeniach od róznych osób , mocno obawiałam się i miasto słabo zwiedziłam.Ale miałeś farta z mostem , ja robiłam kilka podejść i dopiero za trzecim razem i to tuż przed wylotem, zobaczyłam go w pełnej krasie..
Auto zostawiliśmy koło mostu (były info, żeby nie zostawiać wartościowych rzeczy w środku, ale i tak plecak z kompem został w bagażniku). Na szczęście nic nie nie stało.Potem koło muzeum tramwajów na jakieś 2.5 godziny, a potem na krotszy czas niedaleko Painted Ladies.Caly pobyt w SF (od rana do popołudnia) bez niechcianych przygód
:)
to moja pierwsza relacja tutaj, choć zdecydowanie nie pierwsza w "karierze" podróżnika. Relacja poniżej jest uporządkowaną kopią tego co zamieszczałem w trybie LIVE na sąsiednim forum, tutaj będzie z kilkudniowym opóźnieniem, gdyż wróciłem już do PL i nawet również do polskiej strefy czasowej.
LOT po covidowej przerwie niedawno przywrócił połączenie do Los Angeles (niestety nadal nie ma obiecanego San Francisco, i chyba długo nie będzie ), więc z kolegą po długiej przerwie w lataniu (wycieczka na Sri Lankę była ponad miesiąc temu, czyli tyle ile akurat było potrzebne by wyleczyć się z covida i dostać status ozdrowieńca, który przydał się w WAW, bowiem ozdrowieńcy przy rejsach do USA nie muszą robić testów ani pokazywać ich wyników ) postanowiliśmy wybrać się na kilka dni do słonecznej Kalifornii. Wyjazd tym bardziej wskazany, że na Śląsku wiało i lało i były 3 stopnie C
Na lotnisku KTW byliśmy przed czasem, tzn wtedy kiedy pani akurat dla nas rozkładała dywanik przed stanowiskiem check-in. A gdy go już rozłożyła, to jako pierwsi pobraliśmy karty pokładowe i nadaliśmy bagaż na fully booked ;) rejs LO3886 obsługiwany przez E195 SP-LNN w którym podróżowało 23 pasażerów. To są efekty zmienności rozkładu LOTu na trasie WAW-KTW-WAW, (np pon-śr-pt nie ma powrotnych popołudniowych rejsów z WAW do KTW)
Salonik na lotnisku KTW uważam za jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy wśród portów regionalnych w PL.
W lotniskowym salunie była wyśmienita IPA, która jasno wskazywała kierunek naszej podróży
Była tez kolejna IPA
W saloniku, tak po którymś pysznym piwie zupełnie przypadkiem pojawił się nasz kolega, który akurat leciał do Warszawy, więc po kolejnym piwku zrobiliśmy sobie selfika w czasie boardingu
Dolecieliśmy w wyśmienitych humorach, nawet pamiętałem odebrać walizkę z taśmy bagażowej . Kolega Piotrek za to wracał ze schodów przy samolocie po selfie sticka, który został w kieszeni fotela. Więc jak na razie bez strat
stay tunedNa lotnisku WAW byliśmy troszkę za późno, tzn trzeba było odpuścić sobie salonik Polonez, a po kontroli paszportowej poszliśmy do Bolero, bowiem druga część naszej ekipy nie miała prawa wstępu do saloniku Mazurek. Bolero dużo słabsze od tego co oferuje LOT w swoim salonie Polonez czy Mazurek. No ale uzupełnimy jedzenie i picie na pokładzie, nie ma problemu
To była dopiero druga albo trzecia rotacja do LAX po covidowym lockdownie, mimo to samolot bardzo dobrze wypełniony. W biznesklasie zajętych 16 miejsc na 18 dostępnych, w premium economy 20/21, w ekonomiku tak na oko 80% zajętości.
Serwis wraca do przedcovidowej świetności. Jest welcome drink, również z szampanem
Dostaliśmy amenity kit (tutaj jak zwykle LOT słabo wypada, i zupełnie nie rozumiem dlaczego nie dołożą kilku przyzwoitych produktów, które firmy pewnie za darmochę by dostarczyły w ramach reklamówek), są kapcie, słuchawki z aktywnym tłumieniem szumów. Są prześcieradła, gdyby ktoś chciał fotel rozłożyć do płaskiego łóżka i miał ochotę na spanko pod kocykiem obszytym bawełną.
Karta menu z bogatym wyborem win, zresztą całkiem dobrych
45 minut po starcie pora na aperitiff. Wróciły orzeszki serwowane w porcelanowych miseczkach. Do orzeszków zamówiłem po kieliszku z każdego białego wina. Niestety nie ma spluwaczki ;) , żeby tylko smakować i trunek wypluwać, więc chcąc nie chcąc musiałem wszystko wypijać do dna :lol: . Każde winko super, ale wygrywa biała Rioja oraz Solaris
Jako drugi aperitiff poprosiłem o campari. Tak pięknie się mieniło w promieniach słońca, że było bohaterem małej sesji foto
Następnie pora na przystawkę, tzn nawet dwie. Pierwsza przystawka to zupa dyniowa, a druga, pożyczona od Piotrka to schabik
Był również znany z przedcovidowych czasów koszyk z ciepłym pieczywem
Następnie pora na drugie danie. Łosoś i wieprzowina
"Potem inne są desery, tort kawowy, cztery sery". Biały ser w ziołach wymiata... O rany, jaki jest dobry. Do tego kieliszek Porto, które wyśmienicie łamie smak serów. Uczta
Ależ pyszne było to ciastko figowe, które zjadłem na deser deseru
"Przyłapałem" szefową (pani Agnieszka, bardzo zaangażowana i profesjonalna) gdy cośtam regulowała na panelu operatorskim
Następnie po kolejnym winku, porto, wiśniówce, ciasteczku, winku pora przekształcić fotel w łóżko i trochę pospać
Po obudzeniu za oknem były takie widoki:
Od tego patrzenia aż zrobiłem się głodny. Na rejsach do Los Angeles, między serwisami oprócz tradycyjnych przekąsek i kanapek dostępne są również pyszne tortille serwowane na ciepło (podgrzewane są na zamówienie pasażera)
Jakby ktoś był nadal głodny, to można skorzystać z tego co jest dostępne w koszyku
Widoki za oknem nieco się zmieniły, więc pora na drugi ciepły posiłek, a wliczając trotillę to trzeci
Do tego kawa z ekspresu. Trzeba LOT pochwalić nie tylko za kawę, ale też za fakt, iż na pokładzie są dostępne trzy długości łyżeczek: długie do latte, do zwykłe do normalnych napojów i krótkie do espresso
Pod nami Salt Lake City (choć główne jezioro jezioro było akurat po drugiej stronie samolotu)
Dalsze widoki przez okno
Wlecieliśmy nad jezioro (zalew) powstały na skutek budowy zapory Hoovera na rzece Kolorado
Samą zaporę (będącą imponującą budowlą) widać w dolnej części zdjęcia, w małej odnodze zalewu
W oddali widać Las Vegas,a w wprawne oko dostrzeże też lotnisko zlokalizowane w mieście
A tutaj można zauważyć termalną elektrownię słoneczną. Lustra koncentrują promienie słoneczne i kierują je na wieże, w których następuje zamiana ciepła na energię elektryczną. Nie wiem czy to prawda, ale ponoć elektrownia zbankrutowała w 2020 roku (https://www.msn.com/pl-pl/?ocid=wispr&pc=u477&AR=1 )
Lądujemy. Widać dowtown Los Angeles oraz da się dostrzec napis Hollywood
Po lądowaniu i dosyć mocno zakręconym kołowaniu pożegnaliśmy się załogą pokładową, dziękując za miły rejs, ich zaangażowanie i pracę, a także z załogą kokpitową, a szczególnie z panem kapitanem Sławomirem Kubiakiem, który w piękny sposób opowiadał gdzie lecimy, co widzimy i co będzie widać, podawał nam szczegółowe dane dotyczące parametrów lotu, masy startowej, zużycia paliwa, prędkości lądowania itp
Następnie odstaliśmy ponad godzinę w tłumie pasażerów oczekujących na kontrolę paszportową (świetna wylęgarnia covidu, co prawda maski są obowiązkowe), następnie shuttle busem jedziemy do wypożyczalni odebrać auto. A nad nami co chwile przelatują lądujące samoloty
to tyle w odcinku o przelocie w biznesklasie, następny będzie o podróży lądem i zwiedzaniu
stay tuned@Boots - jeśli jest co najmniej 5 osób na zdjęciu, i pozostałe osoby nie są sfokusowane, to o ile dobrze pamiętam można zamieszczać zdjęcia osób postronnych
Oszukać przeznaczenie...
Piotrek wracał się do Embraera po rejsie KTW-WAW bo zapomniał fajnego selfie-sticka zintegrowanego ze statywem. Udało mu się go odzyskać, ale nie może byc tak, że rzecz mająca się zgubić się nie gubi i... selfiestick został w Dreamlinerze
Po małym spotingu na górce koło lotniska LAX w wykonaniu jednego załoganta z naszej ekipy pojechaliśmy na nocleg do Bakersfield 9to jest po drodze do Sequoia National Park). Rano w mieliśmy iście amerykanckie widoki z balkonu hotelowego
Następnie wstąpiliśmy na śniadanie do typowej, amerykanckiej knajpki, przed którą stały same duże fury lokalesów. To był strzał w 10-tkę, knajpka była klimatyczna, jedzenie smaczne