+2
watsky 17 czerwca 2022 20:23
20.05.2022

Życie pisze różne scenariusze, tak mawiają, dla mnie został przygotowany scenariusz wyjazdu do USA nie z własnej woli, tylko z woli chlebodawcy, a czarno-biała klisza, którą miałem w moim Fed 5, nie wzięła się tam dlatego, że taki miałem sprytny plan, tylko dlatego, że nie było możliwości kupienia kolorowych. (całe szczęście nikt mi pistoletu do głowy nie przykładał abym się zgodził) Na początku wstawiłem zdjęcia z kliszy, natomiast dalej są kolorowe, idące chronologicznie wraz z relacją.


Razem z 4 współpracownikami, pomiędzy 20 maja a 3 czerwca, wysłany zostałem w okolice Nowego Jorku na równe dwa tygodnie, aby wziąć udział w spotkaniu nowych pracowników, poznać resztę załogi oraz „coś niecoś” pozwiedzać. Plan zakładał dwa weekendy w Nowym Jorku oraz resztę czasu w obszarze Tinton Falls – Eatontown – Long Branch na południu od Nowego Jorku, poza planem udało się odwiedzić „słynne” Atlantic City.

Lot do Stanów odbył się z Krakowa do Newark, linią Lufthansa, z przesiadką we Frankfurcie, natomiast powrót tą samą linią, tylko że przez Monachium. Dotychczas mój najdłuższy lot opiewał na około 4.5 godziny, wspominałem go fatalnie, więc wizja ponad 8 godzin w latającej puszce nie napawała mnie optymizmem, obawy okazały się słuszne, nie jest lekko wysiedzieć w klasie ekonomicznej, przy prawie dwóch metrach wzrostu, przez tak długi czas. Całe szczęście ludzkość wymyśliła wino oraz piwo więc w ten sposób starałem sobie wynagrodzić bolące kolana oraz kręgosłup.

Na pierwszy majowy weekend w Nowym Jorku, zatrzymaliśmy się w hotelu Holiday Inn Express & Suites w Jeresey City. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ hotel był stosunkowo zadbany, mieliśmy śniadanie, widok z okna na Manhattan, a ponadto do stacji World Trade Center mieliśmy zaledwie 10 minut (lub jak kto woli, dwa przystanki) jazdy kolejką. Chwilę po przyjeździe do hotelu, przebraniu i generalnym ogarnięciu, udaliśmy się na kolację do baru Ed & Mary’s. Delikatnie zdenerwowani i z poczuciem zagrożenia z tył głowy poszliśmy PIESZO niecały kilometr, szukając za każdym rogiem czyhających na nasze zdrowie ludzi z pistoletami. Oczywiście nic nam się nie stało, a wcześniej wspomniany bar okazał się naprawdę przyjemnym miejscem, ze smacznym jedzeniem oraz duża ilością przeróżnych piw i alkoholi. Wtedy też zjadłem jedną z najlepszym kanapek na całym wyjeździe, a mianowicie kanapkę pulled pork. Serdecznie polecamy to miejsce jeśli ktoś by zabłądził z Nowego Jorku do Jersey City.

21.05.2022

Pierwszy weekend w Nowym Jorku przeznaczyliśmy na zwiedzenie miasta pieszo, nie wchodząc do muzeów ani jakichkolwiek atrakcji. Jedynym wyjątkiem było przepłynięcie promem na Staten Island aby zobaczyć Statuę Wolności (darmowym rzecz jasna, bo Statua nie robi żadnego wrażenia, więc nie było sensu tam podpływać) Po krótkiej nocy, zjedzeniu amerykańskiego śniadania, które było mówiąc dyplomatycznie jałowe, udaliśmy się na Manhattan. Czy może być lepsze rozpoczęcie poznawania Nowego Jorku niż wysiadka na wspaniałej stacji World Trade Center? Pewnie może ale, przynajmniej dla mnie, było to coś wspaniałego i zaskakującego ponieważ całkowicie wypadło mi z głowy, żeby przypiąć sobie pinezkę do tego miejsca na mapie. Po wyjściu na zewnątrz, emocje nagle opadły. Gdzie tłumy? Wszystko jakby znajome, to ten słynny Nowy Jork? Nie robi wrażenia. Jednak z każdym kolejnym kilometrem (a było ich 25) i każdą następną godziną odbiór miasta był coraz lepszy i koniec końców można powiedzieć, że zrobiło na nas duże wrażenie, zarówno pozytywne jak i negatywne. Spacerem udaliśmy się do parku The Battery skąd odpływały zarówno płatne jak i darmowe promy, z których można podziwiać Statuę Wolności. Na zdjęciach posąg ten robi zdecydowanie większe wrażenie niż w rzeczywistości (naprawdę Statua ma tylko 46,5m wysokości??) ale jest to jeden z symboli Nowego Jorku więc nie mogło nas tam zabraknąć. Na zdecydowany plus piękna panorama Manhattanu! Darmowe promy odpływają co chwilę i bez problemu można od razu wsiąść w statek powrotny na Manhattan, więc taka wycieczka zajmuje mniej niż godzinę.

Następnie udaliśmy się na Wall Street oraz pod bardzo ładny Trinity Church. Do słynnego byka kolejka na 15 minut, więc zadowoliliśmy się zdjęciami z dystansu, natomiast samo Wall Street upstrzone było podczas naszej wizyty rusztowaniami, więc możliwe, że to był powód, przez który nie zrobiło na nas efektu woooooooow. Mimo wszystko zobaczyć na własne oczy miejsce, które przewija się przez całe życie w sieci i telewizji jest ciekawym doświadczeniem. Niesamowite wrażenie wywarły na mnie zatopione w morzu wysokościowców malutkie, zielone cmentarze, tak jak ten zaraz obok Trinity Church, ciężko o takie miejsca w naszym kraju.
Jako, że dzień rozpoczął się już na dobre, a my po wątpliwym śniadaniu w hotelu robiliśmy się coraz bardziej głodni, (warto dodać, że wtedy w Nowym Jorku były rekordowe upały sięgające 35 stopni) postanowiliśmy odwiedzić przed obiadem jedynie Ground Zero, a następnie zjeść coś w China Town.
Co powiem na temat Ground Zero? Niecodzienne przeżycie i dziwne uczucie wewnętrzne. Jako osoba, która nie pamięta tych wydarzeń, bo była zbyt młoda, nic nie wniosę do dyskusji ponieważ nie mam żadnych wspomnień związanych z tymi wydarzeniami. Jedyne co chcę dodać, naprawdę spodobał mi się sposób, w jaki zagospodarowano tą przestrzeń.

Natomiast China Town to ciekawe miejsce, dużo tam targowisk na ulicy, w tym z mięsem z lady, dużo tandety, a co najważniejsze, dużo jedzenia. Po to też tam poszliśmy, aby zjeść. Udaliśmy się do restauracji Tofu Tofu (mieliśmy w szeregach wegetarian więc nazwa nas skusiła)., miejsce bardzo przyjemne, porcje ogromne, ceny rozsądne. Polecam!

Dalsza część intensywnego planu na pierwszy dzień w Stanach, zakładała przejście mostem Brooklińskim na drugą stronę oraz wizytę w dzielnicy Williamsburg oraz na polskim Greenpoincie.
Przy skwarze sięgającym 35 stopni, nieprzebranym tłumie ludzi oraz atakującej zewsząd muzyce, nawoływaniach oraz handlu obwoźnym, pomyśleć można, że atrakcja jest spalona. Nic bardziej mylnego, widoki bronią mostu Brooklińskiego w 100% (Można tam też kupić najtańsze, według naszej aktualnej wiedzy, pamiątki w Nowym Jorku, czapki za 5$, magnesy za 1$). Blisko dwukilometrowa piesza przeprawa tymże cudem inżynierii, nadszarpuje nasze fizyczne możliwości więc za namową jednej z uczestniczek wyjazdu, rodowitej amerykanki, udajemy się na „lody”. Okazało się, że zostaliśmy zabrani na jedno z ciekawszych odkryć wyjazdu, a mianowicie na beerfloat do knajpki o nazwie OddFellows! 2 gałki lodów, klasycznie w wersji waniliowej, plus piwo, wszystko zmieszane razem w kubku. Połączenie na tyle dziwne, przynajmniej według mnie, że nie powinno smakować dobrze, okazuje się, że smakuje wyśmienicie!

Ostatni punkt naszego dnia, czyli Greenpoint, był oddalony około 30 minut pieszo, a po drodze znajdował się Williamsburg, więc postanowiliśmy tamże zjeść kolację. Sama dzielnica bardzo nam się spodobała, sporo knajpek, restauracji, oldschoolowych sklepów i bardzo pro ludzkie miejsce. Da się chodzić pieszo i wszystko jest w zasięgu ręki. Kolacje spożyliśmy w Teddy’s Bar & Grill, jedzenie smaczne (ale bez fajerwerków), porcje OGROMNE, natomiast piwo było doskonałe, w tym duży wybór trunków z Brooklynu! Na piwo polecam. Na Greenpoincie nie mieliśmy żadnego celu, ot zobaczyć o co tam chodzi i wrócić do hotelu. Po drodze spotykamy pierwszego ogromnego szczura i wchodzimy na 30 sekund do lokalnej „biedronki” zwanej B’s. W drodze powrotnej musimy się przesiąść w okolicach Times Square, akurat jest ciemno, więc nie pozostaje nam nic innego jak, wyjść z ciemnego, brudnego i zaniedbanego metra na powierzchnię aby zobaczyć to słynne miejsce. Uczucia? Zdecydowanie mieszane. OGROM ludzi, na każdym rogu osoby chcące sprzedać marihuanę, poza tym dotarło do nas, że tam nic nie ma poza reklamami. Mimo wszystko jesteśmy zadowoleni, w końcu nie codziennie widzi się Times Square, prawda?


22.05.2022

Jak najlepiej zacząć dzień w nowym państwie? Najlepiej oczywiście obudzić się o 5 rano wraz ze wschodem słońca, pięknym wschodem słońca.

Plan na drugi pełny dzień? Północny Central Park, Harlem, High Line, a pomiędzy tym najsłynniejsze budowle Nowego Jorku.
Na śniadanie idziemy do knajpki serwującej bajgle (Broadway Bagel) i wszystko bierzemy oczywiście razem z kawą/colą na wynos do Central Parku. Kolejny raz zaskoczeni rozmiarem posiłków, nie dojadamy, tylko zachowujemy na później, nie musząc nic jeść do późnych godzin popołudniowych. Północny Central Park robi na nas świetne wrażenie, czujemy się jak w parku narodowym, widząc dookoła ogromne drapacze chmur. Przechodzimy na wskroś ponieważ celem jest Harlem i Teatr Apollo.

Idąc Piątą Aleją coraz bardziej zagłębiamy się w tę dzielnicę, z każdą minutą czując się coraz gorzej i mniej bezpiecznie. Wydaje się nam, że każdy nas obserwuje i jesteśmy jedynymi osobami o białym kolorze skóry w okolicy. Po fakcie okazuje się, że to tylko „nasze, polskie” wrażenie ponieważ rodzona amerykanka czuje się tam normalnie. Od tego czasu otworzyliśmy bardziej głowy i staraliśmy się nie odbierać każdej inności ( w porównaniu do naszego kraju i Europy) jako zagrożenia.

Następnie nasze kroki kierujemy w stronę kościoła św. Patryka, Rockefeller Center, Nowojorskiej Biblioteki, Flatiron, Grand Central oraz siedziby ONZ. Po drodze oczywiście mijając co bardziej znane budowle ale wymieniać je po kolei nie ma żadnego sensu, ponadto na takie atrakcje mamy przeznaczony następny weekend. Końcem tej pieszej wycieczki jest High Line, którym udajemy się na stacje Cortlandt skąd mamy pociąg do Jersey City. W międzyczasie jemy kolacje w knajpie Schnipper’s. Jedzenie słabe, jedyny plus, piwo za 2$.23.05.2022 – 27.05.2022

Jako, że nie był to wyjazd stricte wakacyjny, więc sporą część każdego dnia, zabierały nam aktywności związane z obowiązkami. Nie znaczy to, że kompletnie nic wartego uwagi się nie działo, na pewno warto chociaż wspomnieć o miejscówkach jedzeniowych, a nóż komuś się przydadzą.


O poranku prosto z hotelu zamówiliśmy Ubera do Tinton Falls, gdzie zatrzymaliśmy się w DoubleTree by Hilton, który z przerwą na kolejny weekend w Nowym Jorku, był naszym domem na 2 tygodnie. Hotel przyjemny ale widać, że swoje lata już ma. Obiadokolacje zjedliśmy w restauracji Rooney’s w Long Branch. Wybrałem rybę mahi-mahi, która wraz z polentą, brokułami i winem kosztowała ok. 50$, wszystko smaczne i z pięknym widokiem na ocean.


Kolejny dzień, po śniadaniu hotelowym (standardowo, jajka, tosty, kiełbaski, owsianka), rozpoczął się od wizyty w biurze oraz od wspólnego lunchu. Wtedy też stwierdziliśmy, że nie odpowiada nam kolejność jedzenia w Stanach. Najpierw tłuste śniadanie, później ogromny lunch w południe, a następnie wielka kolacja około 18. Chcąc nie chcąc dostosowujemy się i zamawiamy coś razem z resztą. U mnie wybór pada na Philly Cheesesteak sandwich i zostaję przez tę kanapkę pokonany. Ledwie daję radę zjeść połowę, tłustość i sytość tego posiłku pozwala mi nie czuć głodu praktycznie do rana dnia następnego. Nie mówię, że było niesmaczne, tylko dlaczego tego jest 2-3x za dużo?? Popołudniu nie mogło również zabraknąć wizyty w Walmarcie! Mieliśmy nadzieję, że będzie to coś ciekawego i innego niż sklepy w Polsce, niestety przypominało to jakiegoś Auchana lub Makro, tylko asortyment był dużo gorszej jakości. Co ciekawe w Stanie New Jersey nie da się kupić alkoholu w sklepach spożywczych ani w innych tego typu miejscach, więc aby sobie coś kupić trzeba udać się do specjalnego liquor store, co było dla nas sporym zaskoczeniem.
Skoro cały tydzień skupia się na knajpach i jedzeniu, nie może zabraknąć wzmianki o miejscu na kolacje. Udaliśmy się do Asbury Ale House w Asbury Park. Był to bar sportowy ale można było w nim też smacznie zjeść i zagrać w quizy. Tym razem nic nie zamawiałem, po lunchu nadal nie miałem ochoty na jedzenie, próbowałem tylko przystawek i mogę powiedzieć, że były smaczne. Co do alkoholi, piwo dobre, wino też, ale podane w plastikowych kieliszkach… natomiast drinki to pomyłka. Wszystko dla nich było alkoholem zmieszanym z różnymi rodzajami soków, więc zdecydowanie polecić mogę tylko piwo.


Kolejny dzień i kolejne tysiące kalorii, które niebezpiecznie się w nas akumulują. Śniadania hotelowe pomijam bo są niedobre. Na obiad tym razem udajemy się do restauracji Mj’s gdzie zostaje namówiony przez współpracowników na New York Style Steak. Pytam kelnera czy jest możliwość wzięcia mniejszej porcji lub połowy, niestety muszę wziąć całość. Argument, że najwyżej wywalę do śmieci przekonuje mnie ☹ Stek smaczny, naprawdę smaczny, natomiast warzywa i krążki cebulowe, średnia krajowa. Po zjedzeniu większości posiłku, mam postanowienie szukać lżejszego jedzenia ponieważ jestem niecały tydzień w Stanach, a czuję się 24 godziny na dobę przejedzony.
Dzień kończymy w dwóch knajpach, Watermatk w Asbury Park ze świetnym widokiem na ocean z tarasu oraz w Bond Street Bar, w którym obok ogromnego wyboru piw i innych napojów, można też pograć w piłkarzyki.


Czwartek skupia się na konferencjach, lekkim obiedzie oraz wieczorze w outletach (gdzie daje się namówić na zakup koszulki, chyba tańszej niż w naszym kraju) i wizycie w liquor store. (gdzie kupujemy symboliczną butelkę 1,5l białego kalifornijskiego zinfandela)
Wieczorem oglądamy bardzo dziwny sport, a mianowicie softball w wydaniu kobiecym. O poranku docierają do nas ciekawe informacje o zabójstwach na Brooklynie, gdzie mamy się zatrzymać na weekend.

Nareszcie piątek! To oznacza szybki obiad i Ubera na Brooklyn. Wybór pada na sushi, żeby poczuć się lekko. Niestety zamówione zestawy lunchowe w rzeczywistości są 2-3x większe niż w naszej wyobraźni. Tym razem zatrzymujemy się w hotelu Glo Best Western Brooklyn NYC. Lokalizacja i standard duuuuuużo gorszy niż poprzedni, który był w Jersey City, na dodatek okolica, przynajmniej nam, niezbyt się podobała. Nie czuliśmy się bezpiecznie, po zmroku zawsze wracaliśmy taksówkami, a nawet w dzień poczucie zagrożenia nas nie opuszczało, mimo że po drugiej stronie ulicy zlokalizowany był komisariat policji. Po szybkim zakwaterowaniu, udajemy się do Ambassador Theatre na Broadway’u, gdzie mamy wykupione bilety na spektakl Chicago (bilety ok. 100$). Po drodze wstępujemy do McDonald’s aby dopełnić obowiązku i porównać go z naszym, werdykt? Mięso lepsze, reszta taka sama. Spektakl był świetny, oprawa muzyczno-wokalna to coś niesamowitego, bardzo również spodobała mi się żywiołowa publika, która żyła razem ze sceną i aktorami. (w tym z Pamelą Anderson, której autograf jedna ze współpracownic otrzymała pod teatrem!) Po spektaklu szybka wizyta w barze Connolly’s obok Times Square i powrót do hotelu.

28.05.2022


Sobota zaplanowana była na spokojnie, zmęczeni pierwszym tygodniem, nie mieliśmy zbyt dużo energii. Poranek zaczął się od typowego amerykańskiego śniadania w knajpie Big John’s zaraz obok hotelu. Następnie chcieliśmy poprzechadzać się po Brooklynie i odwiedzić sklep ze starymi winylami, kasetami oraz płytami. Odbyliśmy przyjemny spacer po The Green-Wood Cementery i pieszo udaliśmy się do Psychic Records na 7th Ave. Wybór ogromny, ceny wydaje mi się, że niskie. Za kasetę Claptona i płytę Manu Chao płacę w sumie 7 dolarów. Po drodze łapie nas deszcz, więc musimy wrócić do hotelu i się przebrać bo mecz zbliża się nieubłaganie. Na obiad udajemy się do miejsca, na którym najbardziej mi zależało. DO KATZ’S DELICATESSEN. Kolejka spora ale jest kilka punktów, w których przygotowywane są kanapki. Po wejściu uderza wszechobecny nieporządek, tzn. będzie smacznie. Nie pomyliliśmy się, było! Świetne miejsce, wołowina rozpływa się w ustach, do tego całkiem smaczne ogórki i ichniejsze piwo. Jak dla mnie top jedzeniowy naszego wyjazdu. Z pełnymi brzuchami udajemy się na stadion Citi Field na mecz. Zasad nie znamy, traktujemy to jako lokalne przeżycie. Nie spodziewaliśmy się, że będzie to trwało aż 4 godziny, ale musieliśmy wysiedzieć ponieważ po meczu (nasi wygrali!) odbył się piękny pokaz fajerwerków z okazji Memorial Day. Co nas zaskoczyło? Nie jest to wydarzenie sportowe w stylu europejskim, co chwila odbywają się jakieś przerwy, konkursy i zawody dla kibiców, ciągle gra głośna muzyka, a ludzie tańczą i śpiewają. Ciekawym doświdaczeniem było siedzieć pośród tego wszystkiego i przyglądać się jak amerykanie spędzają jeden z niewielu długich weekendów w roku. Na minus ceny piwa… bilet na mecz w średnim miejscu około 40$, a 700ml puszka 16 dolarów, matematykę zostawiam czytającym. Przypominam mecz trwał 4 godziny.

29.05.2022

Bardziej wypoczęci niedzielę rozpoczynamy od śniadania w Gourmet Bagel, gdzie jem dobrą kanapkę z indykiem, jabłkiem, serem camembert oraz sałatą, a następnie biegniemy do MoMA ponieważ na 10 mamy wykupione bilety. (wejście 25$)
Wizyta bardzo udana i w końcu zobaczyłem obraz Trwałość Pamięci, jeden z moich ulubionych. Na dodatek sporo było dzieł Le Corbusiera, którego również bardzo lubię, więc wystawa jego prac przypadła mi do gustu. Tłumów o poranku nie było, więc przyjemnie się przechadzało pomiędzy eksponatami. Na sztucę się niestety nie znam, jednakże nie nudziłem się, co chwila coś przyciągało moją uwagę, więc myślę, że skoro mi się podobało, to każdemu się spodoba. Polecam zdecydowanie! W sklepie muzeum kupuję kartkę z obrazem Trwałość Pamięci, którą następnie wysyłam do Polski, pozdrawiając sam siebie.
Na godzinę 16.30 mamy wykupione bilety na taras widokowy w Summit One Vanderbilt, więc wykorzystujemy czas pomiędzy na wizytę w południowym Central Parku, pod MET oraz pod piękną siedzibą Muzeum Guggenheima. Na obiad jemy słynną pizzę nowojorską na kawałki, w tym celu udajemy się do Little Luzzo’s na 96 ulicy. Za dwa kawałki (margherita i hawajska) plus coca cola zapłaciłem bodajże 7 dolarów. Pizza smaczna, 2 kawałki pozwoliły mi się najeść.
Dlaczego wybraliśmy Summit One Vanderbilt? Żeby móc zobaczyć Empire State Building i Chrysler Building, bo jednak wchodząc na któryś z nich, nie da się ich zobaczyć ☹ Podstawowy bilet wstępu kosztuje 39$, natomiast cała otoczka i ilość bodźców zdecydowania nas przerosła. Wszędzie lustra, hałas, winda która miga i wydaje dźwięki. Chcieliśmy tylko pooglądać panoramę, a dostaliśmy przedstawienie. Tak czy siak warto, widoki przepiękne, można sobie chodzić po trzech piętrach, i za dodatkową opłatą można wykupić zdjęcie pamiątkowe. Po tym doświadczeniu nie pozostało nic innego jak kupić wino na wieczór ponieważ musieliśmy wracać do stanu New Jersey, gdzie takich zakupów w sklepie spożywczym zrobić się nie da.

Część trzecia wkrótce.30.05.2022

Kolejny tydzień rozpoczyna się dniem wolny, niestety nie dla biura z Polski więc bierzemy wolne, z okazji Memorial Day. Plan na ten dzień jest całkiem ambitny. Wycieczka rowerowa na kraniec Sandy Hook. Po porannym, okrutnie ciężkim śniadaniu pod postacią smażonych ziemniaków, bekonu i tortilli z jajecznicą i paru chwilach odpoczynku na basenie, udajemy się do Highlands wypożyczyć rowery. Trafiamy do Kranky’s Cycles, gdzie za 30$ wynajmujemy rowery do zachodu słońca. Co robimy jako pierwsze po otrzymaniu rowerów? Udajemy się na homary, w końcu jesteśmy nad Atlantykiem! Wybieramy knajpę Moby’s Lobster Deck, gdzie za około 80$ dostajemy całego homara, talerz owoców morza oraz dwa wina. Dokopanie się do mięsa w homarze jest, delikatnie mówiąc obrzydliwe, przynajmniej według nas, ale warto, mięso jest świetne. Wszystko było naprawdę bardzo smaczne i z czystym sumieniem polecamy. Rozśmieszyły nas jedynie puszki z winami, u nas ciężko na coś takiego trafić. Syci i gotowi na wycieczkę udajemy się ścieżką rowerową, poruszając się po czymś na wzór naszego, polskiego Helu, na północ. Przejażdżka na sam koniec mierzei trwa około 50 minut, po drodze mijamy wiele zatłoczonych plaż, jednakże my chcemy zobaczyć Manhattan oraz wojskowe instalacje. Samo Sandy Hook było przez długi czas poligonem wojskowym, gdzie znajdowały się rakiety przeciwlotnicze, które obecnie można zwiedzać z przewodnikiem. Po drodze mijamy, oprócz wcześniej wspomnianych plaż oraz instalacji wojskowych także sarenki oraz lisy, rozśmiesza nas również to, że w miejscach, w których nie ma parkingu, nie ma też ludzi, więc gdy dojeżdżamy do samego końca cypla, jesteśmy jednymi z niewielu osób. Odbywamy 2-3 kilometrowy spacer plażą aby złapać lepszą perspektywę na Manhattan znajdujący się po drugiej stronie zatoki, i około 20.30 oddajemy rowery w wypożyczalni. Nasze problemy dopiero się zaczynają ponieważ do naszego hotelu jest 30 min samochodem z miejsca, w którym się znajdujemy, a my nie mamy internetu. W takim wypadku nie pozostaje nam nic innego jak najpierw zjeść amerykańską pizzę (tragiczna i ogromna) w Franny’s Pizzeria & Restaurant, a następnie w poszukiwaniu zimnej margarity i WIFI udajemy się to świetnej meksykańskiej restauracji Chilangos. Koniec końców, około 23 udaje się nam dotrzeć do hotelu, przy okazji odkrywamy, że zostaliśmy zjarani przez słońce, a jutro rano trzeba się udać do biura. Nie pozostaje nam nic innego jak udać się spać.

31.05.2022

Dzień podróżniczo krótki, wieczorem udajemy się na Long Branch Beach gdzie pijemy sobie wino oraz na kolację do The Wine Loft. Bardzo, bardzo polecamy to miejsce, jedzenie w porządku, natomiast wybór win, ich smak oraz rozsądne ceny zdecydowanie na plus.

01.06.2022

Nareszcie nie musimy poruszać się taksówkami! Otrzymujemy firmowy samochód i możemy robić co tylko chcemy. Gdzie zatem się udaliśmy? Za namową współpodróżujących pojechaliśmy do Tj-maxx i liquor store (to akurat za moją namową). Niestety wizyta w Tj-maxx zajęła blisko 2 godziny więc niewiele nam z dnia zostało, skończyło się na przejażdżce wzdłuż wybrzeża w Sea Bright oraz kolacji, w dwa dni wcześniej poznanej knajpie, Chilangos. Po spróbowaniu jedzenia oraz napojów, zdecydowanie możemy polecić do miejsce. Wszystko świeże, dobre, a obsługa na wysokim poziomie. W drodze powrotnej gubimy się oraz łapie nas porządna burza, całe szczęście udaje się dotrzeć do hotelu bez większych problemów.

02.06.2022

W trakcie wyjazdu dowiedziałem się, że USA słynie z przybytków nazwie Diner. Nic mi to nie mówiło ale stwierdziłem, że skoro odwiedzenie tego miejsca to kogoś marzenie to warto zobaczyć co to jest. Okazało się, że „Diner” to typowe amerykańskie miejsce na śniadania, z typowym amerykańskim jedzeniem, znane z wielu filmów! Budynki, w których się znajdują są często prefabrykowane, a styl ciężko pomylić z jakimkolwiek inny krajem na świecie. Udajemy się do Americana Diner w Shrewsbury Township, na miejscu widzimy budki telefoniczne, szafę grającą, panią chodzącą po restauracji z dzbankiem kawy i dolewającą jej do pustych kubków gości oraz gazetki o hodowli kurczaków. Ciekawe miejsce, tanio i niesamowicie sycąco! Plan na popołudnie? Wycieczka do Atlantic City, podróż trwała niecałe 2 godziny, po drodze trafiamy na niesamowicie silną burzę i przez kilkanaście minut cała autostrada (od 4 do 8 pasów w jedną stronę) jedzie na awaryjnych około 20km/h. Myśleliśmy, że Atlantic City będzie bogate, ciekawe i jakkolwiek zapadające w pamięci. Niestety rzeczywistość była inna, było nieciekawie, niesamowicie kiczowato, nieprzyjemnie i dość niebezpiecznie. Możliwe, że siedząc w hotelu i przegrywając kolejne setki dolarów nasze odczucia byłyby inne, ale po prostu przechadzając się i udając na kolację, czuliśmy się bardzo źle. Spacerując główną promenadą wstąpiliśmy na chwilę do Hard Rock Hotel & Casino PRZEPUŚCIĆ 10$, a następnie pojechaliśmy do restauracji dominikańskiej Sabor Latino. Sama restauracja ciekawa, nie ma u nas takiego jedzenia, natomiast okolica i ludzie w środku okazali się dziwni. Każdy się na nas gapił, razem z obsługą, kelnerka pytała skąd jesteśmy, że mamy taki dziwny akcent i dlaczego zamawiamy herbatę bez cukru, natomiast po wyjściu z knajpy, natknęliśmy się na ćpunów, a późniejszy research w internecie powiedział nam, że okolica, w której byliśmy jest jedną z najniebezpieczniejszych w całym mieście. Do jedzenia zamówiliśmy krewetki oraz rybę z rodziny Lucjanowatych (nie pamiętam dokładniej nazwy, ale jest bardzo ładna gdy żyła). Zadowoleni z wizyty w Atlantic City czem prędzej wracamy do hotelu, po dwóch godzinach meldujemy się na miejscu.

03.06.2022

Ostatni dzień w stanach postanowiliśmy ponownie zacząć w dinerze, tym razem w New Monmouth Dinner, który również był dobry, co lepsze! Zamówiłem kanapkę z indykiem i ogórkami i nareszcie przyszło coś małego i mogłem normalnie funkcjonować po śniadaniu! Popołudniu udajemy się ponownie na Sandy Hook oraz na późny obiad do Cousins Maine Lobster w Asbury Park, gdzie posilamy się ostatnimi kęsami homara przed lotem. Przejedzeni wsiadamy w ubera na lotnisko, gdzie spotykamy się z kolejną osobą, która leci z nami do polski. Sam lot? W porządku, niestety przesadziliśmy z winem na lotnisku, przez co o poranku nie czujemy się najlepiej. Nie pomaga nam ciężkie niemieckie śniadanie na lotnisku w Monachium, pod postacią kiełbasek, frytek i precli.

USA to dziwny kraj, pełen sprzeczności i rzeczy postawionych na głowie, zainteresował mnie na tyle, że chcę tam wrócić w niedalekiej przyszłości.
KONIEC

Dodaj Komentarz

Komentarze (4)

antek12 17 czerwca 2022 23:08 Odpowiedz
Pierwsze zdjęcie wymiata. Ależ klimat. Zaraz czytam relację :)
tropikey 18 czerwca 2022 05:08 Odpowiedz
A ja ściągam do pdf. Będzie jak znalazł w czasie listopadowego pobytu :)
maginiak 26 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Fajna relacja ale byłaby jeszcze fajniejsza gdybyś zdjęcia wrzucał w treść relacji zamiast w blokach, lepiej by się czytało i oglądało.
watsky 26 czerwca 2022 12:08 Odpowiedz
Następną relację tak zrobię! Dzięki za pomysł.